Król Lew PBF
Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las (/showthread.php?tid=1832)

Strony: 1 2 3 4


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Amani - 12-05-2016

Była podekscytowana, pierwszy raz dane jej było uczestniczyć w czymś tak ważnym jak odzyskanie tego co utracone. Jak dla niej wszelakie pytanie były zbędne. Była zwarta i gotowa do akcji, tyle jej wystarczyło. Słuchała pytań innch i odpowiedzi przywódców.
- Idziemy - to było jedyne istotne pytanie jakie należało zadać od początku spotkania


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Sheloth - 13-05-2016

Zawiesił spojrzenie na Mako. Planował z nim porozmawiać od swojego powrotu, ale teraz chyba nie było ku temu okazji. Może w trakcie spaceru, o ile przebiegnie on spokojnie. Gdzieś z tyłu kudłatego łba pojawiła się myśl o Feliji. Wspominała, że jej relacja z władcą się pogorszyła.
Jakby na zawołanie, lwica przybyła na miejsce. Sheloth uśmiechnął się pod nosem, poświęcając przy tym krotką chwilę na zastanowienie się nad myśleniem życzeniowym i czy ono aby przypadkiem naprawdę nie działa, po czym pokręcił głową i podszedł do lwicy. Nie zdecydował się na powitalne trącenie jej nosem - miał taki zamiar, ale szybko dostrzegł jak zmienia się jej mina. A, no tak... Zauważył Laję, zauważył Felkę, ale dopiero teraz przyszło mu do głowy, że przecież one obie tu są. Tak naraz.
Rzucił kontrolne spojrzenie na Zachodnią, potem jeszcze jedno na Lwioziemkę. Najwyraźniej ta druga zdecydowała się na uprzejme ignorowanie całej sytuacji. Całkiem mądrze, zdaniem Shelotha. Nie przyszli tu na powtorkę z ostatniego spotkania, cel był zdaje się nieco inny.
Już miał odpowiedzieć towarzyszce że tak, powinni zaraz ruszyć, nie ma przecież czasu do stracenia, kiedy głos zabrał Mako. Beżowy z szacunkiem skupił na nim uwagę, odkładając rozmowę na potem.
Gdy przyszedł czas na pytania, nadal nie zabierał głosu. Nie miał za wiele do powiedzenia, dla większości stada był pewnie wciąż bezimiennym nowym. Rzucił tylko Fel pogodne spojrzenie, mające zapewnić ją, że pewnie zaraz ruszą i atmosfera trochę się oczyści.
Na wypowiedź młodego samca lekko uniosł brwi. A, chrzanić niewychodzenie przed szereg.
- Wspomnienia o tych terenach nie zdążyły wygasnąć, bo były znane jako część Lwiej Ziemi nam, lwom wśrod ktorych w tej chwili stoisz - rzucił spokojnie. - Niektorzy z nas nawet wybrali to miejsce na swoj dom.
Uśmiechnął się lekko, wracając myślami do nory w korzeniach jednego z większych drzew w ognistym lesie. Tak, to był dobry dom. I chciał go z powrotem.
- Rozmawiać możemy też po drodze. Nie marnujmy czasu. Ruszamy? - rzucił do pozostałych, zerkając przy tym na Vei i Mako. Zapewne wyprawa rozpocznie się dopiero kiedy to oni skiną łbami.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Vasanti Vei - 25-05-2016

Ruda bacznie obserwowała każdą osobę, która raczyła się tu zjawić. Liczba przybyłych nijak jej nie satysfakcjonowała, ale nie do odebrania tak opustoszałego - w jej mniemaniu - terenu jak las, powinno to wystarczyć. Lwy raczej nie przepadają za drzewiastymi miejscami; nie licząc zasiedlających sporą część dżungli Księżycowych, acz ci dziwacy nie stanowili dobrego przykładu.
Wysłuchała monarszej przemowy z umiarkowanym zainteresowaniem. Dla niej ten lasek nie miał żadnej wartości sentymentalnej, acz wypadało przytakiwać i robić uprzejme miny. Niech stado wie, że władcy są zgodni, przynajmniej w tej konkretnej materii.
Usłyszawszy pytanie Maru, królowa chrząknęła z irytacją, skierowawszy wzrok na rzeczonego lwa.
- Pozwól, że ja odpowiem na to pytanie - zwróciła się doń, odruchowo nieco unosząc łeb. - Młode nie powinny być izolowane od świata, w którym przecież czeka je wiele niebezpieczeństw. Ty jesteś z nami od niedawna i nie zaznałeś napadów Złoziemców czy Szkarłatnych, ale ja je pamiętam i, uwierz mi, lwiątka z tamtych czasów także były ich świadkami. Wyprawa po las to błahostka w porównaniu z tym, z czym mogą spotkać się w przyszłości - wyjaśniała spokojnie. - Poza tym, Nirai nie jest już dzieckiem, a Furaha znajduje się pod moją osobistą opieką. Zauważ też, że najmłodsze lwiątka zostały w domu; nie zabraliśmy ani moich dzieci, ani Ayumi.
Skończywszy mówić, lwica zwróciła wzrok na samego samczyka.
- Naszym domem jest cała Lwia Ziemia. A Ognisty Las zawsze do niej należał - do czasu, gdy pewnego pamiętnego roku hieny odebrały nam wszystkie tereny. Z początku nie byliśmy dość silni, by móc odzyskać las, ale teraz jesteśmy w stanie to zrobić.
Zauważyła, że coraz więcej osób proponowało rozpoczęcie wyprawy. Vasanti skinęła łbem na Mako i uśmiechnęła się doń. Jego kolej wydawania rozkazów. Niech nie zapomina, że też tu rządzi; Zgryźliwej było to nawet na łapę, dopóki, oczywiście, nie podejmował decyzji sprzecznych z jej poglądem na sprawę.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Omara - 25-05-2016

Wkrótce potem do grupy lwów dołączyła zlotosierstna lwica zostawiając swoje młode pod opieką partnera. W duchu cieszyła się z tego że zdążyła przybyć zanim reszta wyruszyła. Wiele słyszała o miejscu które jej stado zamierzało odzyskać i uznała że i jej nie może tam zabraknąć
- Deme. Widać że przybyłam na czas - rzekła przywitawszy się z każdym z członków stada. Czy jeszcze na kogoś czekamy?


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Furaha - 25-05-2016

Ciemnogrzywy mi wytłumaczył co nieco ale i tak nie uważałem tego za aż takie ważne, w końcu mieliśmy dużo ziem. Może tego po prostu nie ogarniałem swoim łebkiem? Po słowach królowej przytaknąłem tylko łebkiem. Może nie byłem tak wielki jak oni ale może się przydam do czegoś? Nie wiedziałem tego. Nie chciałem po prostu byc sam. Jestem nadal częścią stada więc i przydatnym tez mógłbym być jakoś.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Mako - 27-05-2016

Cierpliwie wysłuchał wszystkich, którzy mieli coś do powiedzenia. Uczciwie trzeba przyznać, że pytania były naprawdę sensowne i król z pewnością by na nie odpowiedział, ale okazało się, że nie ma takiej potrzeby. W międzyczasie zaobserwował odchodzącą Laję, momentalnie też poczuł ukłucie żalu, że nie dane mu było dłużej z nią porozmawiać. Jedyne czego był pewny, to fakt, że lwica stała się szamanem z krwi i kości i – chcąc nie chcąc – nie jest już jedną z nich.
- Nirai, ty trzymasz się blisko mnie – był starszy od Furahy, co nie zmieniało faktu, że dalej nie był w pełni dorosły, więc dobrze by było mieć nań baczenie.
Ogarnął wszystkich wzrokiem, po czym rzekł:
- Nie ukrywam, że Ognisty Las ożywia we mnie wiele wspomnień… ale teraz nie ma to znaczenia. Odzyskujemy go, bo jesteśmy w stanie to zrobić, w moim mniemaniu urośliśmy w siłę, żeby dokonywać wielkich rzeczy. Widzę wasze nastawienie i wiem, że się nie pomyliłem. A teraz… Do dzieła!
I po tych słowach ruszył w głąb lasu.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Maru - 27-05-2016

Sam król nie zdołał odpowiedzieć na jego pytanie. Zrobili to za niego inni. Dalej sądził, że zabieranie młodzików na taką wyprawę może przynieść więcej kłopotu niż pożytku, ale nie chciał się kłócić ze wszystkimi stadowiczami. Spojrzał jeszcze tylko na Venety szczerze i szeroko uśmiechając się do niej. Podniósł zad z ziemi i ruszył za królem przez cały czas wlepiając ślepia w siostrę królowej.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Venety - 03-06-2016

Cóż pozostało zrobić? Właściwie nie miała nic do dodania, po prostu ruszyła za Mako. A jeśli mówić bardziej dokładnie, to po prostu za Maru, idąc obok niego. Milczała, bo w sumie nie miała nic do dodania. Nie czuła się najlepiej, po prawdzie, czuła się po prostu dziwnie. Wszyscy się rozleźli, każdy stał się każdemu obcy, nie miała pojęcia, co się dzieje u nich wszystkich, jak się toczą losy zgromadzonych tu osób. I oni mają być stadem? Odbijać tereny? Aż strach pomyśleć... Wszyscy byli beznadziejni pod tym względem. Nawet i jej jakoś... Znikła ochota na jakiekolwiek próby pojednania wszystkich. Gdyby tu nie było Vei, to byłaby inna śpiewka. Ale ten rudzielec tutaj był, patrzył, obserwował. Oceniał. I psuł atmosferę. Właściwie nie wiedziała, po co tu była. Może z poczucia obowiązku? A może po prostu Maru, jako strażnik i jeden z nielicznych lwów ze stada miał wręcz obowiązek się stawić? A... No cóż, czuła się pewniej, gdy mogła iść z nim na wyprawę. Inaczej by się zwyczajnie niepokoiła. Od czasu do czasu zerkała w bok, spotykając błękitne oczy ukochanego mimowolnie się delikatnie uśmiechała, tak... Ciepło. Dlatego właśnie starała się często nie patrzeć, tylko przed siebie. Po co inni mają wiedzieć.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Mistrz Gry - 14-06-2016

Zmierzaliście do lasu w spokoju. Nic całej grupy nie niepokoiło. Bardziej zbliżając się do swojego celu zauważyliście dużą grupę nosorożców, które pasły się częściowo na skraju lasu. Te jeszcze was nie spostrzegły.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Felija - 15-06-2016

Lwica wysoko uniosła brwi na słowa Mako. Ucieszą się? Na widok Lai? Co on, z Księżyca spadł? Był na randce z tą ich śliczną aż do porzygu nawiedzoną królową...?
Zresztą, nie jej sprawa. Niech się umawia nawet z hienami.
Wysłuchała jego przemowy, tak, tak, wszystko świetnie, mogą już iść? I, uff, Laja też zniknęła!
Na słowa Furahy zareagowała skrzywioną miną. Co za wstrętny bahor! I to ma być podopieczny przywóczyni? Od razu widać, że ruda nic się nie zna na dzieciach, nie, to co Felka, która przecież miała swój miot, heheh, no i dwójkę podopiecznych... Aż jej się przypomniało to nieznośne gepardziątko, jak mu tam... Nieważne.
Na znak czarnogrzywego ruszyła do przodu, trzymając się blisko Shelotha. Nawet tego nie planowała, jakoś tak wyszło. Paradoksalnie, mimo że miał on wszelkie prawo jej nienawidzić, to z nim utrzymywała obecnie najlepszy kontakt. Szła niespiesznie, nie rozgądała się też zbytnio naokoło - po części dlatego, że niezbyt ją ta reszta interesowała, a z drugiej strony też niewiele widziała.
Zmrużyła ślepia, bo jednak, o dziwo, coś udało się jej dostrzec. Coś dużego i szarego, taka bezkształtna masa...
- Co tam jest? - mruknęła cicho do beżowego.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Vasanti Vei - 15-06-2016

Królowa zerknęła na Ayu. Owszem, zdążyła, acz... Ciekawe, dlaczego przybyła tak późno. Czyżby sprzeczała się z "małżonkiem", które z nich ma przybyć tutaj, a które zostać z dziećmi? Vei nie miała podobnych dylematów.
Ruszyła razem z pozostałymi. Nawet nie wychodziła tak bardzo naprzód, a raczej trzymała się razem z pozostałymi. Omiotła ich szybkim spojrzeniem, by ostatecznie zrównać się krokiem z błękitnooką.
- Deme. Jak się miewają Fuko i dzieci? - Uśmiechnęła się, raz po raz zerkając też na Furahę.
Poza tym, zdarzyło się jej spojrzeć na siostrę, która, z jakichś powodów, nie odstępowała Maru. Może to i dobrze, że Venety dogadywała się z członkami stada... Ale dlaczego z lwem? Przecież były tu lwice w jej wieku albo niewiele młodsze, które w dodatku były w stadzie dużo dłużej niż ten tutaj.
Z rozmyślań wyrwał ją niecodzienny widok. Nosorożce. Niebezpieczna sprawa, ale przecież nie były mięsożerne, więc nie stanowiły dla nich żadnej konkurencji. Odruchowo odszukała wzrokiem podopiecznego, by w razie czego interweniować - ten dzieciak, choć rezolutny, miał też, w jej opinii, skłonności do wpadania na niezbyt mądre pomysły.
- Idźmy dalej, ale ostrożnie, spokojnie i nie za blisko - poleciła stadu, odwróciwszy łeb w stronę Lwioziemców. - Niech wiedzą, że nie mamy wobec nich złych zamiarów.
Sama teraz stawiała łapy w większym pomyślunkiem, coby nie narobić przesadnego hałasu. O ryczeniu teraz można było zapomnieć, ale nie szkodzi - ważne, by inni drapieżnicy czuli ich zapach.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Omara - 21-06-2016

Szła spokojnie wraz z resztą grupy, rozglądając się co jakiś czas dookoła. Nagle ni stąd ni z zowąd nagle kątem oka dostrzegła samą Vasanti, która dorównała jej kroku i zagadała pytając o jej partnera i dzieci.
- U nich jest wszystko w porządku, pani. Maluchy są pod opieką taty - stwierdziła spokojnym tonem.
Sprzeczała się z Fuko? Hah, nic bardziej mylnego. Po prostu to było zwyczajne uzgodnienie kto ma zostać z dziećmi i tyle. Swoją drogą, ciekawe co z młodymi królowej? Nie było ich tutaj...Zresztą, to nie jej sprawa.
Rzuciła lwicy lekki, aczkolwiek miły uśmiech. W duchu modliła się o to, by królowa w końcu pogodziła się z faktem że niebieskooka założyła rodzinę. Nie chciała tu mieć żadnych konfliktów.
Nagle dostrzegła stado nosorożców. Tak, Fuko parę razy natknął się na jednego osobnika, tak słyszała od niego. Raz był dość mocno potłuczony w jednym ze starć, a potem było drugie spotkanie. Oby tylko owy olbrzym w końcu zostawił go w spokoju...
Spojrzała nerwowym wzrokiem na roślinożerców, wciąż starając się dotrzymać kroku królowej.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Venety - 21-06-2016

Skinęła głową w milczeniu. Nosorożce... Niebezpieczna sprawa. Prawdę mówiąc, nigdy nie miała z żadnym bezpośredniego kontaktu, wprost przeciwnie, zawsze starała się schodzić im z drogi i omijać ich żerowiska szerokim łukiem. W starciu z takim kolosem nie zostałoby z niej nic. A nie wiadomo, na jak pochmurnego osobnika mogła trafić. Jeśli wcześniej mogła cokolwiek powiedzieć, teraz na pewno wolała zachować milczenie. Delikatnie zwolniła.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Maru - 21-06-2016

Cóż było zrobić? Posłuchał się poleceń królowej i kontynuował marsz. Na ten moment byli za daleko, żeby nosorożce uznawały ich za zagrożenie. Nie zmieniał tempa, jednak po czasie z jego oczu zniknęła Venety. Odwrócił głowę, przystanął i zerknął na łowczynię. Zmarszczył lekko brwi.
- Czy coś się stało, Ven? Wyglądasz tak jakoś... trochę przestraszona.


RE: Odzyskać co nasze - wyprawa po Ognisty Las - Mako - 21-06-2016

Jeden. Dwa. Trzy. Cztery... Mako liczył nosorożce, wodząc po nich wszystkich wzrokiem. Dużo ich. Poczynił jakże bystry wniosek, którym postanowił zachować dla siebie. Na cóż mu szerzyć dodatkową panikę, przecież każdy je widzi, choć nie koniecznie każdy zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa.
Vei miała swoje za uszami, ale potrzebowała stada. Może i jej hierarchia priorytetów życiowych była rozchwiana, ale w obecnej sytuacji jej komenda była sensowna. Toteż bez słowa zastosował się do niej.
Wszystko wskazywało na to, że uda im się ominąć nosorożce bez przykrych niespodzianek. Teraz pozostawało zaczekać, aż ich zauważą i zrozumieją, że nie mają złych zamiarów.