Król Lew PBF

Pełna wersja: SAFARI
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7
Oczom Sandry ukazał się pokaźnych rozmiarów nosorożec. Był blisko... Aż za blisko. Cyknęła mu kilka szybkich ujęć, po czym prędko podtruchtała w jego stronę, o mało co nie potykając się o swą długą kwiecistą suknię na ramiączkach, z których jedno niemalże całkiem się jej zsunęło (czego, oczywiście, w ogóle nie zauważyła), z jednej strony pogłębiając i tak stosunkowo duży dekolt.
Po drodze zerknęła na swą ukochaną siostrzenicę, na to dziecko-aniołka. Zauważyła, jak przytula się do starszej dziewczyny, więc tylko posłała Sylwii szeroki uśmiech. Co za grzeczna, milutka dziewczynka!
- Dzień dobry panu - przywitała się, również z uśmiechem, stanąwszy obok nieznanego sobie mężczyzny. - Nazywam się Sandra Księżyc i jestem kierowcą w tej grupie. Chłopczyk przyjechał z babcią, ale chyba ciut przysnęła... Chwilowo schroniliśmy się tu przed burzą, ale właśnie wybieraliśmy się z powrotem do samochodu, żeby kontynuować wycieczkę. Pan należy do straży tego obszaru?


Nosorożec, zirytowany trajkotem Sandry, gwałtownie uderzył nogą o ziemię, rozpryskując błoto na nią, pana Kazimierza oraz młodego Bożydara. Poza tym nie ruszył się z miejsca, choć można było zaobserwować, jak porusza potężnym łbem na boki. Najwyraźniej sam jeszcze nie był pewien, co ma zamiar uczynić z tą bandą hałaśliwych dwunogów.

Tymczasem z głośników zaczął dobiegać kolejny utwór [klik!].
Kucnął, zebrał z ziemi co należało do niego i wyprostował się z kwaśną miną. W kilku niedbałych ruchach ułożył zmierzwione włosy. Spod półprzymkniętych w zobojętnieniu powiek błysnęło w stronę zebranej grupy nieobecne spojrzenie, a z gardła wydobyło się kilka suchych kaszlnięć. Pociągnięcie nosem i dwa kroki, by znaleźć się pod kamiennym nawisem i uniknąć kapiącej ze skał wody. Nosorożec. Wzdrygnięcie. Wyraz obrzydzenia. Dariusz odruchowo cofnął się kilka kroków, nieumyślnie potrącając barkiem Sandrę. Z niepewnym "przepraszam" zwrócił głowę w jej stronę raptownie, lecz zamiast na twarzy, wylądował spojrzeniem na zsuniętym ramiączku jej zwiewnej sukienki, co siłą rzeczy kazało mu spuścić wzrok i zawiesić go na odsłoniętym dekolcie i przestrzeni sandrowego międzypiersia. Pewnie dostanie za to po ryju, jak zwykle. Niemniej jednak zdobył się w końcu na zerknięcie w buźkę Sandry i posłanie jej coś na kształt przepraszającego uśmiechu okraszonego wzruszeniem ramionami. Łypnął na nosorożca, niepewny, co należy w zaistniałej sytuacji zrobić.
Bożydar już miał się nawet posłuchać pana Kazimierza, gdyby nie to, że ten wielki i straszny nosorożec chlapnął błotem mu prosto na buzię! Chłopiec zaczął nerwowo wycierać twarz w rękaw płacząc przy tym donośnie.
Grażynka natomiast zmieniła swój obiekt strachu, że tak to nazwiemy. Skoro burza przechodziła, to musiało przyleźć coś nowego! I tym czymś był wielki nosorożec Kobieta aż się zapowietrzyła i schowała się w samochodzie. Nic więcej nie mówiła.
Natomiast Agniesia i Gniewka jak jeden mąż zaczęły cykać zdjęcia zirytowanemu nosorożcowi. Chociaż Gniewka za chwilę przestała, bo zauważyła, że za dużym zainteresowaniem ciszył się ten wielki ssak. Cóż z mainstream.

/ znów z jednego konta za wszystkie postacie, ale nie mam wiele czasu ^^'
Widząc zbieraninę przy Bożydarze, Sylwia zirytowała się lekko. E tam, kto by się nim przejmował. Ona jest ważna, a nie! Jednak, jako że podeszła tam również Sandra, dziewczynka pomyślała, że warto byłoby tam być. Dlatego też puściła z objęć Ewelinę, po czym uśmiechnęła się do niej słodko.
-Chodźmy do cioci Sandry! - poprosiła
Niech sobie ten Franek nie myśli, że ona mu pozwoli się zbliżyć do Eweliny, o nie!
Sylwia pociągnęła delikatnie, acz stanowczą za rękę młodą dziewczynę ze sobą. Chwilę potem dziewczynka stała już przy Sandrze i popatrzyła z oburzeniem na rosłą sylwetkę Dariusza. Co ten pan sobie wyobraża, tak bezczelnie gapiąc się na ciocię? Korzystając z nieuwagi dorosłych, dziewczynka związała sznurówki butów Dariusza ze sobą, a po chwilowym zamyśle także z sznurówkami Bożydara. Ha! Niech ma za swoje!
-Ciociaa! - jęknęła Sylwia - Ramiączko!
Nagle jej uwaga skupiła się na dziwnym panieze stocku. Pan ten wyglądał... Profesjonalnie.
Zaś płaczący Bożydar tylko ją zirytował, zresztą pewnie tak jak nosorożca. Wyjęła schowanego gdzieś w fryzurze lizaka, po czym podała go chłopczykowi.
- Proszę. Prawie nielizany. - mruknęła, nie mogąc nadziwić się własnemu dobru
Skinął minimalnie głową.
- Dzień dobry-uśmiechnął się lekko. - Kazimierz... mniejsza o nazwisko. Jestem pasażerem z poprzedniej wycieczki. Wyjechali jakieś 20 minut przed wami. Nie wiem czy na moje szczęście czy nieszczęście, zostawili mnie na postoju.
Może by jeszcze coś powiedział, gdyby nie nosorożec nie ochlapał całej trójki- jemu dostało się po koszuli. Skrzywił się z niesmakiem- mogło być gorzej. Drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyciągnął chusteczki, które podał młodemu. Oby tylko przestał płakać.
Spojrzał na Sandrę i na stojącego przy niej drugiego mężczyznę. A ten skąd się tu wziął?
Powinni powoli się wycofać. Chyba, że ktoś ma lepszy pomysł.
Wydała z siebie jedynie krótkie "och" na prośbę i poczynania dziewczynki. Zerknęła na Franka po czym się doń uśmiechnęła zachęcająco i sama chwyciła go paluszkami za rękaw; subtelnie i nienatarczywie, acz tak uroczo i delikatnie, iż jak tu się jej oprzeć.
Nie bardzo wiedziała cóż ma począć z resztą towarzystwa a sobą, jednak jej twarzyczkę upiększył szeroki, promienny uśmiech na widok gestu Sylwii. Jak cudownie z jej strony, że dzieli się słodyczem w niedoli! (Ewka oczywiście nie dostrzegła innych szachrajstw tego szkraba).
- Ach, no cóż... Wygląda na to, że spotkał nas pan w samą porę - uznała, nie przestając wyrażać radości swą miną. - Proszę, niech pan się do nas dosiądzie, mamy dość miejsca.
Wypożyczona przez ich grupę terenówka prawdopodobnie pomieściłaby również nosorożca, jeśli tylko ten wyraziłby chęć dołączenia się do wycieczki (a, znając Sandrę, nie miałaby serca mu odmówić).
Kobieta zerknęła ukradkiem na to majestatyczne dzikie zwierzę i w tym momencie poczuła, jak ktoś prawie na nią wpada. Odwróciła się ku Dariuszowi z wyraźnym zdziwieniem, które prędko zostało zastąpione przez przyjazny uśmiech.
- Ależ nie szkodzi, nic się nie stało - zapewniła szczerze.
Zamrugała, skierowawszy wzrok na Sylwię. A potem zerknęła na swoje ramię.
- Och, rzeczywiście. - Zauważyła, po czym od razu poprawiła niesforne ramiączko. - Sylwi, to bardzo ładnie z twojej strony, że się dzielisz, ale nie masz czystszych lizaczków?
Następnie (na tyle, na ile było to możliwe) otrzepała sukienkę z błota, wyprostowała się, powiodła wzrokiem po wszystkich obecnych i, przekrzykując kolejny utwór [klik!], ozwała się w te słowa:
- Grupa, wsiadamy! Teraz jedziemy zobaczyć LWY!
Sama wzięła za rękę Bożydara, a za drugą Sylwię i poprowadziła je do auta. Otworzyła drzwi i ruchem głowy dała znać pozostałym pozostającym na zewnątrz osobom, żeby już wsiedli. Sama usadowiła się za kierownicą, przyciszyła radio i zmieniła piosenkę na tę [klik!], bo poprzednia nie przypadła jej do gustu (jak ona w ogóle znalazła się na jej telefonie...?).
Nosorożec, mając dość ludzi i fleszy, zwyczajnie położył się na ziemi. Jego wielki łeb opadł na też niemałe, teraz wyciągnięte do przodu łapy. Kurz spowodowany tym czynem opadł na pana Kazimierza, jako że Sandra z dzieciakami zdążyła już się oddalić.

Nie da się ukryć, ze reakcja Eweliny zaskoczyła chłopaka. Ale tak pozytywnie! Nie muszę chyba nikogo przekonywać, że Franek ruszył za nią bez chwili wahania...?
Wciąż milczał, dzieląc uwagę pomiędzy słuchanie rozmowy Sandry z Kazimierzem a zerkanie na przedstawicielki płci (ponoć) pięknej (to znaczy Ewelinę, Krysię, a niekiedy również - tylko nikomu nie mówcie! - tę głupią Mariolkę).
Aż wreszcie Sandra kazała im się zbierać, w związku z czym otrzepał spodnie i uniósł wzrok na Krysię i Ewelinę.
Z żalem przyjął fakt, iż kierowca przełączyła jedyny sensowny kawałek, jaki leciał od początku tej wyprawy.
- To chodźcie, dziewczyny. - Uśmiechnął się po swojemu, a następnie ruszył w stronę samochodu.
Usiadł tak, że miał koło siebie jedno wolne miejsce...
-Dobrze ciociu - mruknęła Sylwia, choć nie była do końca pewna co jest nie tak z lizakiem.
Oho, lwy? Dziewczynka znacznie się ożywiła po tych słowach. Kotki! Na pewno będą mięciutkie! Zwłaszcza po dłuższym ugotowaniu!
Sylwia dała się posłusznie zaprowadzić cioci do samochodu i już, już miała zająć miejsce, kiedy zauważyła jeden wolny fotel tuż przy Franku. No cóż...
Szybkim ruchem dziewczynka skoczyła na to miejsce i usiadła. Uśmiechnęła się rozbrajająco do chłopaka, jednakże wciąż zachowując minę niewinnego aniołka.
posta tu nie ma
Gapił się na ciężko oddychającego zwierza i gapił. I nie przeszkadzałby sobie, gdyby nie skierowany do całego towarzystwa okrzyk przewodniczki. Potrząsnął lekko głową i zmarszczył czoło, niezadowolony z faktu, że przerzuca się go z i do terenówki jak worek kartofli. Wolałby - po pierwsze - żeby nie padało, po drugie - móc ułożyć się w upragnionym słońcu na plecach i wygrzewać się w jego ciepłych promieniach do samego zmroku. Toteż nie starał się zbytnio ubierać swojej twarzy w bardzo przyjazny uśmiech, kiedy po prawdzie nic go spowodować nie mogło; nie było ani słońca, ani zapalniczki. O łóżku nie wspominając... Ruszył. A raczej CHCIAŁ postąpić krok na przód za Sandrą, kiedy runął przed siebie, w ostatniej chwili asekurując się przed upadkiem na twarz szeroko rozstawiając ręce i lądując dłońmi na twardej, chropowatej powierzchni skalnej podłogi. Otworzył oczy, kiedy jego nos dotknął czegoś, co nie było ziemią. E-e-e-ewelina?
- Uh, ja... - jęknął, wybałuszając oczy na delikatną, białowłosą dziewczynę o szkarłatnych oczkach, która nie wiedzieć kiedy i z jakiej racji znalazła się pod nim - ja nie... - skręcił głowę gwałtownie w próbie zerknięcia na własne, bardzo nieposłuszne nogi. Rzecz jasna próba rozłączenia stóp nie powiodła się, ale i wyjaśniła mu co zaszło. - Wszystko w porządku? - zapytał cicho i zerknął z przestrachem na nieumyślnie poturbowaną Ewelinę.
- Najwidoczniej... i bardzo chętnie, jeśli można.
Zamyślił się na dłuższą chwilę. O czym myślał? W zasadzie o wszystkim i o niczym. Fakt, że został teraz cały ubabrany kurzem, przyjął ze względnym spokojem. Zawsze mogło być gorzej. Wycofał się w stronę samochodu i otrzepał się względnie, starając się powstrzymać przed kichnięciem. Poczekał aż i co zdążyli się zorientować w sytuacji zasiądą w terenówce, po czym sam wsiadł. Udało mu się dorwać miejsce gdzieś na tyle i przy tym siedział sam. Spojrzał jeszcze przez szybę i westchnął cicho. Nasunął czapkę nisko na oczy i wyciągnął nieco nogi.
Póki co, choć odrobina spokoju i względnej normalności.
Ryp, pac, pah i bum, czy jakąkolwiek onomatopeję tu umieścić. Uderzyła nieprzyjemnie plecami o tak nieprzyjazną dla jej delikatnej skóry powierzchnię groty, powodując tym serię bolesnych obtarć i pewnie drobnych ranek. To jednak nie było w tym najgorsze w obliczu sytuacji chwilowego przyduszenia przez pi razy drzwi dwa razy cięższego osobnika (choć kształtna, była dziwnie leciutka. Może miała puste kości <albo czaszkę>).
Miękkie musiał mieć dość lądowanie nasz Dariuszek, jednak dla Ewki-poduszki wiązało się to oczywiście z wręcz przeciwnym do najprościej rzecz ujmując- miłym doświadczeniem.
Oszołomiona i nie bardzo wiedząca z początku cóż zaszło, nie potrafiła wystękać nic prócz chwilowego i bolesnego "yyh", dopiero teraz czując jak bolą ją plecy i żeberka.
Dariusz zrzucił z Eweliny swoje jakże ciężkie w porównaniu z dziewczęcym cielsko, lecz stękniecie, które doszło do jego uszu zamroziło cały jego kształt w niedokończonym ruchu. Pozostając więc z łapskami rozstawionymi po obu stronach obitej główki, uniósł rozognione gniewem spojrzenie na wsiadającą do terenówki Sandrę.
- Do śmiechu ci teraz, gówniaro?! - krzyknął w jej stronę, zaraz jednak zamiast na dziewczynce, skupił się na jej domniemanej opiekunce - Sandrze, lecz w ostatniej chwili zamiast wyrzucić z siebie salwę jakże słusznych w zaistniałej sytuacji nieuprzejmości, połknął haust powietrza i spuścił głowę. Szybko podparł się na jednej ręce, by ostatecznie uwolnić Ewkę od swojej osoby i klapnął na tyłku obok niej. Nie tracąc czasu na rozwiązywanie sznurówek, przeszedł do pół siadu i zaczął penetrować ciałko Eweliny z przestrachem w oczach, szukając śladów ewentualnych obrażeń. I nie specjalnie wiedząc, co w takiej sytuacji należy powiedzieć, bąknął żałośnie: - Jesteś cała?
Franek już zaczął się zastanawiać, kogo wolały w tej chwili mieć u swoim boku - uroczą Krysię czy intrygującą Ewelinę? - kiedy dosiadła się do niego taka osoba, której KOMPLETNIE się tu nie spodziewał. Wybałuszył na nią oczy.
- Co ja ci, dziecko, zrobiłem? - westchnął cicho, unosząc wzrok ponad dziewczynką.
I akurat jego spojrzenie natrafiło na dwójkę osób, która wciąż pozostawała poza terenówką. Zaobserwował, że Ewka leżała na ziemi. Znowu. I, wedle słów Dariusza, była to poniekąd sprawka Sylwii, co Franka wcale nie dziwiło.
Mijając tego diabła wcielonego, prędko wypadł z terenówki i, podobnie jak kilka chwil temu, stanął nad dziewczyną z wyciągniętą ręką.
- Wstawaj, bo pojadą bez ciebie - ponaglił ją, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Białowłosa miała takiego pecha do upadków jak on do rozmów z dziewczynami, w których nie przeszkadzałaby jakieś brzdące...
A tak przy okazji uznał, że zrobiło mu się żal Dariusza, więc jakimś cudem wygrzebał z kieszeni zapalniczkę i bez słowa podał mu ją tą ręką, której akurat nie wyciągał ku Ewelinie.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7