Król Lew PBF

Pełna wersja: Słoneczna sawanna
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Temat fabularny, ale nie piszemy tu esejów na dziesięć stron. Ma być szybko, sprawnie i przyjemnie!

Można też zakładać inne tematy fabularne w tym dziale!
Jeśli ktoś czuje się na siłach, to można pisać jedną postacią w kilku tematach primaaprilisowych!

---


Rozległa sawanna, część Doliny Spokoju. Połacie wysokich traw, trochę drzew, jakiś strumyk. Żyć, nie umierać!
Słońce i rześki wiaterek, wszystko jest piękne, miłe i tryskające radością - przynajmniej na razie.
Mała istotka wesołym, żwawym tempem pojawiła się na sawannie. To miejsce było całkiem przyjemne, wprost idealne do zabawy. Serwalka bez zastanowienia wskoczyła na pobliskie drzewo, by z góry przyjrzeć się najbliższej okolicy. Nikogo tu nie było, ale to nic. I tak znalazła sposób na zajęcie swojego czasu. Zaczęła beztrosko zabawiać się swoim ogonem, machając nim na boki i usiłując złapać go pazurkami.
Wśród traw można było przyuważyć kolejną istotę, nawet mniejszą od młodej serwalki. Był to wąż, najprawdziwszy, gad z krwi i kości! I tylko czyhał na takie nieostrożne dzie... Nie, właściwie to nie. Dopiero co posilił się myszą. Mógłby zjeść co najwyżej jeszcze jedną. Albo dwie. Ewentualnie siedem!
Na drzewie raczej ich nie znajdzie, ale jakaś bliżej niezidentyfikowana siła kazała mu podążyć właśnie tam, w górę. A gdy wielkoucha poruszała swoim ogonem, on oplótł się wokół wyżej gałęzi i spuścił kotce przed sam nos swój cudny śliski ogon.
Tymczasem goniąc za jakimś małym motylem przybiegła Nilima.
Mała słodka i ciekawa. Nudziło ją już wygrzewanie w słońcu, i biegła radośnie szukając nowych ciekawych osób do poznania, czy miejsc do odkrycia.
Wtem zobaczyła jakiegoś bardzo ciekawego lwa. A może to nie lew?
Wyskoczyła zza traw i radośnie zawołała.
-Hej! Co tam?
Maleńka Chawa pojawiła się na rozległej sawannie poszukując Kifo. Gdzież to on mógł się podziać, pomyślała. Rozejrzała się po towarzystwie które tutaj jest
- Witajcie - przywitała się
Żmij wyglądał na niepocieszonego. Nie, żeby nader często sprawiał wrażenie zadowolonego z życia, ale teraz obserwował napływ lwiątek i innych kociąt, co wyraźnie mu nie odpowiadało. Pewnie zaraz się okaże, że to Lwioziemcy - tak wnioskował po ich głupowatych, wesołych powitaniach. Poza tym zdał sobie sprawę z tego, że jedną z tych samiczek już widział, a było to właśnie na Lwiej Ziemi. Czyli zaraz zlecą się tu dorośli, bo raczej nikt o zdrowych zmysłach nie puszcza tylu dzieciaków samopas. I nici z jakiejkolwiek zabawy!
- Masssakra - wysyczał cicho.
Rozeźlony, zamachał ogonem, wciąż dyndającym przez serwalą mordką.
-Chawa, co robisz tu sama? Nie powinnaś tak się oddalać.
Martwiła się o małą, bo choc sama była neiwiele starsza, to jednak uważała że jest jej powinnoscią dopilnować bezpieczeństwa lwiczki.
-Niech zgadnę ...szukasz Kifo?
Podeszła bliżej Chawy machając lekko ogonem na lewo i prawo.
Lekki wiatr zmierzwił jej sierść. Pogoda była bardzo udana.
Młody lew rozkoszował się promieniami słońca, oblewającymi jego futro rozkosznym ciepłem. Szedł z zamkniętymi oczami, jednak gdy usłyszał dziecięce głosy natychmiast je otworzył. Co to niby jest, przedszkole? Dwa lwiątka, jakieś nie-wiadomo-co na drzewie i wąż. Choć nie-wiadomo-co wyglądała na młode. I miało długie, czarne uszy... Ah. Przypomniał sobie. No tak, przecież to serwal.
Nie bardzo wiedział, co ma zrobić, więc tylko usiadł, zdezorientowany. Jego ogon miarowo przesuwało się po trawie.
Sami po paru udanych próbach złapania ogona, znudziła się trochę tą zabawą. Znów rozejrzała się wokół, z zawodem uznając, że nadal jest sama. Nagle jednak przed jej pyszczkiem pojawiło się jakieś oślizgłe, zielone coś, a serwalka o mało co nie spadła na ziemię z zaskoczenia. Trąciła to łapką, ciekawa co się stanie. I co to jest. Spojrzała w górę, dostrzegając cielsko węża, oplecione wokół powyższej gałęzi. Z zaciekawieniem zaczęła mu się przyglądać, lecz w pewnym momencie usłyszała głos jakiegoś lwiątka. Nareszcie ktoś przyszedł! Zwinnym ruchem w mgnieniu oka znalazła się na ziemi i już stała przed białą lwiczką z przyjaznym uśmiechem.
- Pobawimy się? - zapytała wesoło, odpowiadając pytaniem na pytanie. Po chwili zjawiła się kolejna lwiczka, nieco młodsza. Sami uśmiechnęła się jeszcze szerzej, zatrzymując wzrok na Chawie.
- Ty też się z nami pobawisz! - oznajmiła bez pytanie, skacząc wesoło wokół lwiątek.
- Berek! - krzyknęła, trącając Nilimę łapką. Po chwili w podskokach ruszyła przed siebie, szczęśliwa, że wreszcie ma z kim się bawić. Nie zauważyła nawet nadejścia kolejnej osoby, zbyt pochłonięta ucieczką przed Nilimą.
Gad był wielce kontent, że kocię postanowiło wykazać zainteresowanie jego oślizgłą osobą. Niestety, te zaczątki interakcji nieoczekiwanie zostały przerwane przez samą serwalkę. Zasyczał gniewnie, łypiąc na nią zirytowanym spojrzeniem żółtych ślepi. Jak można odmawiać jego towarzystwa? Cóż za zniewaga!
Bez słowa spełzł z akacji (a przynajmniej zakładał, że to akacja) i nie minęła chwila, jak znalazł się przy jedynym innym samcu w tym jakże wykwintnym towarzystwie.
- Czyżbym się mylił, czy zaissste to nie są twoje tereny? - Dobył się głos z gęstwiny traw.
Żmij przepełzł po lwim ogonie, by następnie zniknąć z pola widoku tak dużych stworzeń jak rzekomi królowie zwierząt. Ten tutaj bynajmniej na króla nie wyglądał - siedział i gapił się jak wół na malowane wrota. Sadism nie nazwałby go nawet królem jednej polanki, a co dopiero całej sawanny.
Gdy tylko usłyszał syczący głos zastrzygł uszami i zaczął się rozglądać za jego źródłem. Po chwili poczuł ciężkie, gadzie cielsko przesuwające się po jego ogonie i aż się wzdrygnął. Szybko oplótł ogon wokół własnego ciała.
-Nie. - odpowiedział głośno. Jeszcze ten wężowy twór pomyśli sobie, że niby się go boi, czy coś... - To wolne ziemie, niczyje.
Potrząsnął głową, wprawiając w ruch rudą grzywę.
Po raz kolejny próbował dostrzec nieznajomego gada wśród trawy.
- Niczyje? - zdziwił się wąż. - W takim razie będą moje - zadecydował.
Któż śmiałby to zakwestionować? Doznał teraz wyraźnej poprawy humoru. Wszystkie myszy jego i tylko jego! Tylko przydałby mu się ktoś, kto pomógłby mu egzekwować jego władztwo.
Żmij wreszcie postanowił ukazać swą smukłą niczym u najwspanialszych modelek sylwetkę. Uczynił to poprzez wyprostowanie się tuż przed samcem.
Uniósł łeb ku górze. Delikatne ruchy w przód i w tył pozwalałby mu utrzymywać równowagę.
- Zwą mnie Sadism, a ciebie, lwie? - Omiótł go wzorkiem na tyle, na ile był w stanie. - Czerwona grzywa? Nadzwyczaj gustownie.
Wesoło zaczęła gonić Sami. Po chwili złapała jej ogon, i zawołała "berek".
W międzyczasie zbliżył się wielki lew.
- Przypilnuj Chawy!
Zawołała do rudzielca, bo sama była zbyt pochłonięta gonitwą .
- Tak, szukam go. - odpowiedziała Nilimie
Nie chciała aby lew jej pilnował więc pobiegła za Samiyą i Nilimą. Skoro już tu jest to dlaczego miałaby zrezygnować z zabawy
-Bawię się z Wami - krzyknęła do nich
-Twoje? - młodzian nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Jak to jego? Przecież jest tylko wężem! Nie to co Shey, rosły, dumny lew! Jednak niemal od razu rudogrzywy stłumił śmiech. Wąż - pewnie jadowity. Czyli niebezpieczny... A śmianie się z kogoś jest nieco niekulturalne, czyż nie?
-Mówią na mnie Shey.
Nieco go zdziwiło zachowanie węża.
-Hm-chrząknął. -Dziękuję.
Co prawda usłyszał krzyk lwiątka, ale go zignorował. Co on jest, opiekunka dla dzieci? Niech ta Chałwa, czy jak tam ma ten dzieciak, sam się sobą zaopiekuje. Lajf is brutal and ful of zasadzkas. Niech się przyzwyczaja, a nie.
Stron: 1 2 3