Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
04-01-2013, 00:06
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Pierwszym, co usłyszał, kiedy się przebudził, był przyjemny świst, miarowy, powtarzający się co jakiś czas. Dopiero po chwili świadomość przebiła się choć jedną łapą przez mur rozespania - budzący się rozum ledwie co skojarzył ten dźwięk z ruchami brzucha, do którego się przytulił. Mięciutkie i delikatne futerko samicy ocierało się o twardą, szczecinowatą sierść na jego grzbiecie, kiedy unosił się w górę i w dół - to musiał być oddech Khayaal. Wtedy przez zasłonę snu z hukiem przewalił się cały uśpiony rozumek lewka - czyli to była prawda! Niczego sobie nie zmyślił!
Powieki piekły go, a same oczy były czymś nieprzyjemnie zalepione, tak, że ledwie znalazł w sobie dość siły, by je otworzyć. Widok wielkiego cielska lwicy, do której się przytulił sprawił, że aż jęknął z zachwytu. A może to po prostu on próbował jakoś wyprowadzić się z sennego otępienia? Wyrzucił łapy przed siebie i z cichym pomrukiem przywitał się z - jak jeszcze myślał jego rozespany móżdżek - nowym dniem. Uśmiechnął się do samego siebie, czując, jak po jego ciele rozlewa się przyjemne ciepło, które jedynie pobudzało do dalszego działania - do tego wciąż słyszał oddech tej wspaniałej lwicy, wciąż przytulał się do jej brzucha! Było mu tak cieplutko... Ale wtedy - bęc. Zdał sobie sprawę z tego, że była noc. Natychmiast szeroko otworzył ślepia, podnosząc się z ziemi - nie gwałtownie, jednak dość szybko. Dopiero, gdy podniósł się na cztery łapy do jego uszu dotarły dźwięki z zewnątrz - głośny koncert wszelkiego rodzaju nocnych istot, które dotychczas kołysały go do snu. Teraz cykały, świszczały i śpiewały na powitanie. Zmarszczył brwi i rozdziawił pyszczek ze zdziwienia, przekrzywiając łeb. Jak to się stało? Jak to możliwe, że poszedł spać w dzień? Kompletnie zdezorientowany obrócił spojrzenie z powrotem na Khayaal, ale odwrócił je z powrotem do progu groty szybciej, niż rozespane oczy były w stanie ocenić, czy lwica śpi, czy nie. Jak to się stało? Z niedowierzaniem powoli obniżył zadnie łapy, siadając obok samicy i gapiąc się w wyjście z jaskini, jak sroka w gnat. Mrok, który wlewał się przezeń do środka przyciągał spojrzenie, jednak całym sobą przeczuwał, że teraz... jest tam bardzo niebezpiecznie. Z każdą chwilą coraz głośniej słyszał koncert afrykańskiej nocy. Zaczynał mu aż dudnić momentami w piersiach i dzwonić w uszach. Z jakiejś przyczyny nie czuł jednak strachu, a jedynie niepokój. Brązowe oczka czujnie przecinały mrok, kiedy on sam bezgłośnie przekradał się obok Khayaal, omijając każdy jeden liść. Musiał jej strzec, kiedy spała. Zwłaszcza teraz, kiedy była noc. Kiedy wszystkie lwy wychodzą, żeby polować, obserwowane przez wiecznie czujne lamparty. I kiparty. I inne party. I pewnie też hieny. Aż sierść zjeżyła mu się na grzbiecie, kiedy pomyślał o tych ostatnich. Czasami nocą słyszał ich śmiech. Teraz, stojąc u progu jaskini, wyglądał niepewnie poza nią, chowając się i pokazując co chwila. Świat nocą wydawał się taki... inny. Piękny, pociągający, jednak taki... wrogi. Niepokojący. Nie spał. W napięciu wsłuchiwał się w szum nocy, wyłapując każdy jeden podejrzany szmer i śledząc go wzrokiem. Hien jednak nie słyszał, choć zaniepokojona wyobraźnia - jak wiedział - nieraz lubiła płatać figle. Teraz jednak nie był czas na żarty. Była noc. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
04-01-2013, 15:07
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Kudadisi, choć jego odważne poświęcenie było godne podziwu, mylił się w jednym. Khayaal nie spała - czekała tylko w spokoju, by nie przerwać malcowi snu. Dlatego kiedy się poruszył, kiedy wyskoczył spomiędzy jej łap na świat, prześlizgując się do wyjścia z jaskini, ona także się poruszyła; przewróciła na brzuch, by wystawić łeb spod nawisu służącego za osłonę przed deszczem i tam złożyć go na łapach. Obserwowała lwiątko, jak powoli, ostrożnie zbliża się do Tamtąd. Mrok nocy wyraźnie go fascynował, wabiąc, ale i ostrzegając. Musiała stwierdzić, że taka reakcja była co najmniej zadowalająca, niemniej zrozumiała: w końcu szybko oduczył się naiwności. Nie było nikogo, kto by ją w nim podtrzymywał.
Odezwała się po chwili głosem niewiele mocniejszym od szeptu. - Podoba ci się, Kudadisi? Gdyby się teraz odwrócił, zobaczyłby zupełnie spokojną Khayaal, jak patrzy na niego tymi ślepiami o barwie nocnego nieba, z uszami postawionymi na sztorc, niewyłapującymi szelestów i pomruków z ciemności. Znała je przecież. To był jej dom. Spokojnie, chłopcze. Nic się nie dzieje.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
04-01-2013, 20:40
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Może i dla kogoś, kto przywykł już do praw rządzących dniem i nocą to, co działo się teraz poza jaskinią faktycznie mogło nie być niczym szczególnym. Dla niego jednak nic nie było ani tak jasne, jak dzień, ani tak ciemne, jak noc.
Świat o tej porze był taki inny. Kudadisi wpatrywał się w niego, jak zaczarowany, nie mogąc oderwać od niego wzroku. Był taki spokojny, lecz czujne lwiątko doskonale słyszało, że nie do końca tak było. Panowały teraz zupełnie inne zasady, toczyła się zupełnie inna gra, a on dopiero po raz pierwszy miał okazję przyjrzeć się jej z boku, choć był jej uczestnikiem już nieraz. Nie docierało to do niego. Nie wiedział w ogóle, co o tym wszystkim myśleć. Uważnym spojrzeniem przeskakiwał ponad głazami, przemykał pośród traw i skradał się nisko przy ziemi, ale wyglądało na to, że nie było tam nic - żadnej zwierzyny, żadnego niebezpieczeństwa, niczego godnego uwagi. Nigdy jednak tak nie czuł tego, co działo się przed nim: chociaż nie widział, miał świadomość tego, że przed jego wzrokiem chowa się tak wiele. Płowe lwiątko było tak zafascynowane tym wszystkim, że dopiero po chwili poczuło na swoim grzbiecie ciężar czyjegoś spojrzenia. Aż się wzdrygnął, kiedy ułamek sekundy później rozległ się spokojny, cichy głos Khayaal. Uderzył go niemal pod żebra, odbierając jeden oddech - jednak, gdy się odwracał, rozum zdążył już uspokoić przewrażliwionego lewka. Wciąż jeszcze był dziki, daleko mu było do spokoju, który widział w ślepiach lwicy, kiedy się odwrócił. Tak samo, jak jego odpoczynku nie nękały żadne sny, tak i teraz to wszystko, co działo się na zewnątrz przestało go niepokoić. Instynkty obudziły się w nim do pracy, jedne za drugim. Nieświadomie dał im posłuch. Po raz pierwszy, a jednak spisywały się na medal. Podszedł do Khayaal miękkim, krokiem, po czym nachylił nad nią łebek. - Mhm. - Zamruczał w ramach potwierdzenia, po czym powoli, lecz nie do końca śmiało otarł się o jej policzek. Przez moment miał wrażenie, jakby czyjaś łapa odsuwała go od niej, a pod ciężarem tej dziwnej siły serce zabiło mu w piersi nieco mocniej. Nieśmiałość została jednak odsunięta precz przez ciepło, które poczuł na swoim czole. Uspokojony, przysiadł naprzeciw wielkiego łba opiekunki, jednakże nie spoglądał na nią już: łebek odwrócił z powrotem w stronę wyjścia z jaskini. - Tam jest tak... super. Tak pięknie. Ale trochę strasznie... - Podzielił się z nią uczuciami, dzieląc jedno od drugiego niepewnym oddechem i nieśmiałą pauzą. Płowy ogonek powoli sunął po ziemi, żeby raz jeszcze otoczyć ciałko lewka. Zwiesił nieco łeb ze wstydem, kiedy odwrócił się, żeby spojrzeć Khayaal w oczy. Ona ani trochę się nie bała. A on? Gdyby tylko wiedział, że też nie ma powodu do strachu. A nawet jeśli - gdyby tylko zdawał sobie sprawę z tego, że to u niej powinien szukać pocieszenia... nikt jednak go tego nie nauczył. Życie wiele go nauczyło, ale złośliwie pominęło wszystko, co mogło mu się teraz przydać. - W nocy jest niebezpiecznie. Zawsze śpięłem na drzewach, a szłem... szłe... szedłem w dzień. Wtedy wszyscy śpią. - Dodał po chwili, ledwie przypominając sobie o lekcji, którą dostał od Khayaal jeszcze nad rzeką. Jego rozumek z łatwością wychwytywał teraz wszystko, co tylko potęgowało jego poczucie wstydu. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
07-01-2013, 01:03
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Khayaal wyszła spod nawisu, wystawiając jedną łapę, potem drugą, wyciągając zad, strzelając przytłamszonym do tej pory ogonem. Przeciągnęła się, chwyciwszy się pazurami skał jak najdalej przed nią, skłoniła także łeb, niemalże dotykając czołem podłoża, aż trzasnęły kręgi w szyi. Ziewnęła, mlaskając; różowy jęzor odbił się od żeberkowanego podniebienia w ciemniejszym odcieniu. Wszystko to przed oczami malca, który był tak blisko, że w każdej chwili mógłby jej dotknąć. Zachowywała się z rozmysłem bardzo swobodnie, by Kudadisi zaczął odbierać podskórnie to, co chciała mu przekazać także słowem: był w domu. W bezpiecznej ostoi, poza którą czaiły się strachy, jednak nie miały wstępu za próg jaskini. Póki należała ona do Khayaal, póty nic złego nie mogło mu się tu stać - nieważne, lew czy hiena, żywe czy umarłe. I całym swoim postępowaniem starała się dać temu dowód.
- Spałeś na drzewach, Kudadisi? Przysiadła w końcu na zadzie, owijając elegancko ogon wokół łap. Przednią z nich podniosła do pyska, by krytycznie przyjrzeć się swoim palcom. Czas na mycie. Jedno granatowe oko zezowało mimo tego co chwilę na lwiątko; nie chciała, by odniósł wrażenie, że nie jest ważny. Bo przecież był. - To bardzo odważne z twojej strony. Ja bałabym się wspiąć tak wysoko. Pokiwała łbem z uznaniem, przerywając na chwilę toaletę - w końcu z pełnym pyskiem mówić nie wypada. Zwłaszcza do kogoś, na kim ci zależy, komu chcesz udowodnić, że traktujesz go poważnie i z szacunkiem. - Kto to są wszyscy, Kudadisi? Ci wszyscy, którzy śpią?
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
07-01-2013, 01:53
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Lwiątko bardzo szybko łapie takie sygnały - Khayaal była mądrą lwicą i wiedziała, jak trafić do dziecka praktycznie się nie odzywając. Mimo to, miało mu to zająć jeszcze sporo czasu - miało mu być ciężko odzwyczaić się od wszystkiego, co nabrał podczas wędrówki. Mimo to, bijący od opiekunki spokój faktycznie chwycił łapą jego myśli i przeniósł je na zupełnie inny tor. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z czegoś, co dla niejednego było zupełnie normalne - ale dotarło do niego po jakimś czasie, że spędził z nią noc. Że byli sami, że była tutaj i nigdzie nie poszła. Nie potrafił tego nawet w swoich myślach ubrać w żadne słowa - to był gest, który był w stanie zinterpretować i zrozumieć, lecz nie powiedzieć.
Skinął łbem, kiedy lwica zapytała go o drzewa, zajmując się toaletą. Właśnie, on też będzie musiał... ale czy naprawdę musiał robić to teraz, kiedy bolał go łeb? Ucho zatrzepotało z aprobatą. Zrobi to póóóóóźnieej... Z głośnym mlaśnięciem zamknął pysk, który przecięło potężne ziewnięcie. O mało co nie przygryzł sobie języka - i może dobrze by się stało, zważywszy na to, co Khayaal powiedziała później? Uśmiechnął się i wyraźnie ożywił. Hej, może wcale nie zrobił aż takiego głupstwa. Nie było się czego wstydzić? Spoko! Chlasnął w nią rozradowanym spojrzeniem, nie bez szczypty dumy zresztą. - Naprawdę? Tam wcale nie jest tak strasznie. - Nie miał wyjścia, to był element jego pacierza: spać w ukryciu, tylko w nocy. Było to dla niego tak naturalne i oczywiste, że aż zdziwił się, kiedy usłyszał, że taka duża i silna lwica, jak Khayaal bała się wspinać na drzewa. Przecież tam jest tak wygodnie i w ogóle... już chciał jej to powiedzieć, ale wtedy wybiła go z rytmu następnym pytaniem. Zająknął się, uszy nieco oklapły, a on sam w momencie spoważniał. Mimowolnie spojrzał z powrotem na rozciągający się za ścianą skał świat, skąpany w świetle księżyca. - To chyba inne lwy. Tak mi się wydaje - odpowiedział niepewnie po jakimś czasie - i party... muszę ich... iść daleko. Od nich. Oni są straszni. Zanim skończyły mu się słowa, uleciała z niego cała pewność siebie. Otoczył się ogonem, lecz nie tak elegancko, jak Khayaal, raczej nieśmiało i trwożliwie. Położył po sobie uszy, jakby coś zbroił. Nie wiedział, że ten niewytłumaczony strach był kluczem do jego przetrwania. To on dodał mu skrzydeł, dzięki którym omijał wszystkie niebezpieczeństwa i z łatwością wspinał się na wysokie drzewa. Teraz jednak, kiedy już wypełnił swoją funkcję, znowu robiło mu się wstyd. Wreszcie podniósł się z ziemi. Już miał zrobić krok w stronę Khayaal, ale nie wyglądał na do końca zdecydowanego. Błądził spojrzeniem po lwicy, wreszcie spoglądając jej w oczy swoimi zawstydzonymi ślepkami. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
08-01-2013, 01:38
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
- Dla mnie jest za wysoko. Jesteś teraz drobny i lekki, Kudadisi, ale kiedy dorośniesz, staniesz się wielkim lwem; większym nawet ode mnie. I wtedy już nie będziesz mógł wspinać się na gałęzie wysoko na drzewie, bo one złamią się pod twoim ciężarem. Korzystaj więc z tego, póki możesz.
Na samym końcu dość ponurej, snutej cicho wypowiedzi Khayaal uśmiechnęła się niespodziewanie. Sama nawet jako lwiątko nie przepadała za wspinaczkami, ale rozumiała, że dla innych podziwianie świata z odmiennej perspektywy mogło być źródłem radości. A jako takie, zwłaszcza o charakterze tymczasowym, nie zaś stałym, powinno być wykorzystane jak najpełniej. A potem zmarszczyła brwi - nie w ten groźny sposób, kiedy dorośli się srożą, lecz jak samiczka zaskoczona nagłym pytaniem. Trochę jak on sam przed chwilą. Potrafiła to jeszcze, bo Khayaal w ogóle była inna; rozmawiając ze zmarłymi, nie zapominała o pielęgnowaniu w sobie odczuć dziecka, radząc innym z pozycji starszej lwicy, pamiętała o emocjach, jakie jej towarzyszyły w podobnej sytuacji. - Co to są party, słonko? Nie przyszło jej bowiem do głowy, że małemu chodzi o lamparty i geparty, no i oczywiście inne party, zwane szerzej jaguarami - w ogóle nie skojarzyła, o co może chodzić, zakładając poniekąd słusznie, że po prostu nie znał właściwej nazwy na jakieś zjawisko. Zniżyła łeb, od razu dostrzegając jego zaniepokojenie, kiedy pomyślał o tych partach. Rozejrzała się dookoła, szukając powodu nagłej zmiany nastroju u Kuda. - Czy są tutaj koło nas? W tej jaskini?
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
08-01-2013, 09:46
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Lwiątko pospieszyło z odpowiedzią błyskawicznie - jeszcze zanim usta Khayaal się zamknęły.
- Nie, nie, nie ma ich tu - wyrzucił z siebie samczyk, rozumiejąc, że to on musiał czymś zdziwić dużą lwicę. Zapomniał zupełnie o wszystkich innych jej słowach, skupiając się na tych ostatnich, które najbardziej mu przeszkadzały. Co się z nim w ogóle działo? Nawet jego zaczynało powoli dziwić, że w trakcie samej podróży nigdy nie czuł się tak głupio, jak teraz. Nie wiedział tylko, że nie miał prawa siebie o to winić - potrzebował towarzystwa tak bardzo, że wrodzona czujność sromotnie przegrała z tą potrzebą. Przytulił się po prostu do łapy Khayaal, nawet nie zastanawiając się nad tym specjalnie. - Przepraszam. Ja w nocy zawsze śpięłem. Tak tu teraz dziwnie. Boję się. - I tu wtulił się w Khayaal jeszcze mocniej, pokonując chyba już wszystkie bariery, jakie stały między nim a nią. Nie, to nie miało sensu. Przecież to go męczyło już tak długo. Nie zdążył ugryźć się w język, ale może i dobrze się stało - nie miał siły dłużej się kryć z tym, że był niczym więcej, jak zapchlonym tchórzem. Emocje kotłowały się w nim, przekrzykując jedna drugą - a on zupełnie nie wiedział, której słuchać. Dziwiło go to, że po tym, jak znalazł Khayaal nagle wszystko się zmieniło. Nie miał czego ze sobą zrobić. Tyle, że to już nie było jego zmartwienie. To wszystko w jego łebku przybrało postać ciszy, która pochłaniała wszystkie myśli i wspomnienia. Uciął ją więc czym prędzej, pomimo tego, że wciąż nieśmiało tulił się do Khayaal. - Party to takie lwy, tylko, na przykład, w kropki. - Wyjaśnił cichutko. - Te duże i silne to lamparty, te małe i szybkie to gepardy. Raz widziałem takiego parta w paski. Była bardzo duża. Może partów po prostu tutaj nie było i dlatego lwica ich nie widziała? Oby, on naprawdę nie chciał mieć z nimi do czynienia. Byli bardzo duzi, mogli zrobić mu krzywdę - może nie tak duzi, jak Khayaal, ale przed nią nie chciał już się dalej błaźnić. Mimo to, ze wstydem odsunął się po jakimś czasie od niej, nie chcąc zabierać od niej ani krztyny więcej ciepła. Chociaż nie przyszło mu to łatwo, po jakimś czasie jednak przyznał się do wszystkiego. - Boję się. Noc jest straszna. Chcę, żeby już był dzień. Przepraszam, ja... I tutaj po prostu wszystko się urwało. Oddech, który przekuwał na te niepewne słowa w końcu stał się tak ciężki, że nie był w stanie już powiedzieć nic więcej. Był dziki, tak potwornie dziki: jak zwierzątko, które dopiero zaczynało oswajać się z zupełnie nowym, obcym dla niego światem. A w nim czekało na niego towarzystwo i opieka Khayaal, której się zarówno bał, jak i podziwiał. Bał się, że jest zbyt tchórzliwy na tak dużą lwicę. Że wyrzuci go, nawet teraz, prosto w zimne objęcia nocy, by tam party zrobiły mu krzywdę. To było najtrudniejsze zadanie, jakie kiedykolwiek otrzymał od życia - przyzwyczaić się, że nie jest sam. Zrozumieć, że może na niej polegać, że jest teraz pod jej opieką. Teraz, tak naprawdę, zaczynało się dla niego dzieciństwo - jakkolwiek dziwnie to nie brzmiało, Khayaal będzie chyba mieć za zadanie wychować malucha, zaopiekować się nim. Stać się dla niego mamą. Czy tego chcieli od niej przodkowie, zsyłając szamance jednocześnie zagubionego i bardzo silnego wnuka, który zupełnie nie wiedział, co ze sobą zrobić? To nie było zwykłe lwiątko, o, nie. Może brakowało mu bolesnych podstaw, które zwykle lwiątka mają niemalże w genach, ale potrafił przeżyć w dziczy, potrafił poradzić sobie tam, gdzie jest zdany tylko i wyłącznie na siebie. Jak wytłumaczyć inaczej fakt, że nie potrafił się nawet do niej przytulić, ani o cokolwiek poprosić? Nie znał takich rzeczy. A przynajmniej nie pamiętał, bo nie wszystko był w stanie objąć instynktem. Ze ściśniętym gardłem czekał na odpowiedź Khayaal. Co się teraz z nim stanie? Czy ona go wyrzuci? Serce zakołatało trwożliwie w piersi, aż rozdziawił na moment pyszczek, jednak nic już nie powiedział. Zwiesił nisko łeb i położył smętnie uszy po sobie. Nietrudno było się domyślić, że walczył z tym pierwszy raz w życiu. Potrzebował pomocy, objęcia, ciepła czyjegoś dotyku, ale nie potrafił o nie poprosić. To była zbyt trudna lekcja. Lecz nie dla niego samego. Przodkowie musieli mieć jakiś plan w tym wszystkim, co z ich woli zaczęło się dziać. Obserwowali teraz pewnie całe to zajście. I faktycznie, lewek czuł się tak, jakby miał na sobie ciężar czyjegoś spojrzenia. Wpatrywał się teraz ze strachem w potężne łapska Khayaal. Bał się, że za moment wysuną się z nich pazury i... - Przepraszam. - Nie wytrzymał i jęknął cichuteńko. Skulił się na ziemi jeszcze bardziej. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
10-01-2013, 01:05
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
No tak, przecież to było takie oczywiste!
- Takie w paski to tygrysy. Są bardzo, bardzo rzadkie, ale nic mi nie wiadomo o tym, żeby zjadały małe lewki. Wystarczy, że pozdrowisz je skinieniem łebka i odejdziesz w swoją stronę; powinny dać ci spokój. Khayaal wyjaśniła Kudadisiemu, czym było to duże coś większe od największego parta, i być może przyczyniła się tym samym do zbudowania kawałka jego świata. Bo - cóż - język określa poznanie; jeśli nie wiesz, jak się coś nazywa, nie możesz tego prawidłowo przytoczyć w opisie dla innych i pozostajesz sam w obliczu zjawisk, których nie rozumiesz. Szamanka wiedziała, jak ważne są słowa. W końcu to jedyne, co Przodkowie potrafili jej dać, a połączone w nierozerwalny łańcuch zmieniły jej życie w sposób, który im się podobał. - Są też jaguary... Są bardzo podobne do lampartów, ale trochę mniejsze, smuklejsze. Mają inne kropki, narysuję ci jutro rano. To ważne, żebyś je odróżniał. Lamparty są w porządku, ale jaguary - inaczej pantery - są bardzo groźne. Wolałabym, żebyś trzymał się od nich z daleka. Choć Khayaal była prawdopodobnie jedyną istotą w obrębie całej krainy Czterech Stad, która miała szczerą ochotę przytulić Mogrima i kołysać go łagodnie do snu, był w jej opinii wyjątkiem ze swojego gatunku. Zresztą chmura złości i nieszczęścia, która go wtedy otaczała, mogła go pchać także do tych bardzo złych rzeczy; lwica miała tego świadomość. I choć nie było jej zamiarem straszenie Kudadisiego, to gdy już nadarzyła się okazja, by ustrzec go przed niebezpieczeństwem, nie zdołała się powstrzymać przed wpadnięciem w mentorski ton. By mu to wynagrodzić, przygarnęła lwiątko do siebie, szeroką, miękką łapą ze starannie schowanymi pazurami. Zwłaszcza, że zaczął ją właśnie przepraszać... - Kochanie, nie zrobiłeś ani mnie, ani mojemu ojcu nic złego. Jeśli skrzywdziłeś kogoś, przeproś go, ale nie mnie. To nieprawda, że noc jest straszna; jest tylko inna. Ty jesteś inny ode mnie, a oboje jesteśmy dobrzy. Przecież nie jesteś straszny i niedobry, co? Uśmiechnęła się tak ciepło, jak tylko umiała, kładąc łeb i celując mokrym nosem prosto we wnuka. - Może opowiem ci jakąś historię? Nie bój się. Opowiem ci bajkę, o czym tylko zechcesz.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
10-01-2013, 01:40
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Zbyt skołatane miał teraz myśli, żeby cokolwiek do niego dotarło. Oczywiście, zaakceptował te wszystkie słowa, na swój sposób uspokoiły go one, ale efekt stał się widoczny dopiero, gdy Khayaal wyciągnęła w jego stronę swoje łapsko. Dotyk ciężkiej, silnej, ale ciepłej i miękkiej samicy był czymś, czego rozpaczliwie teraz potrzebował: całym sobą o to krzyczał, wrzeszczał. I dokładnie wtedy przytuliła go do siebie, kiedy był najbardziej przestraszony i zwinięty w najciaśniejszy kłębek. W idealnym momencie odgrodziła go łapą od strachu i przysunęła do ciepła i troski.
Wraz z przeciągłym westchnięciem uleciał z niego cały strach. Rany, jakie to było cudowne uczucie - przekonać się, że niczego się nie zmalowało, że wszystko jednak jest w porządku. To naprawdę była Khayaal - odnalazł lwicę, która zaopiekowała się nim i faktycznie to robiła. Przytulił się do niej ciasno, ciaśniutko. Nie było mu nawet głupio, choć miał powody - było coś w głosie tej lwicy, co uspokajało do tego stopnia, że aż nie chciało się o niczym myśleć: chciało się tylko słuchać. To działało na niego bardzo szybko i bardzo skutecznie. Szkoda tylko, że używała słów, których nie był w stanie zrozumieć. Zadarł uszka, kiedy węgielek jej nosa zaplątał się gdzieś w jego szorstkim futerku. Uśmiechnął się wtedy lekko, lecz w ślepkach raz jeszcze zabłyszczała niepewność. - Co to jest "historia"? Co to jest "bajka"? - zapytał cichutko, nieco tylko przekraczając głosikiem próg słyszalności. Przynajmniej udało się jej go uspokoić. Teraz wszystko powinno pójść łatwiej. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
11-01-2013, 00:43
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Wyciągnęła trochę nos z jego futra, żeby nie kichać za bardzo. Taki mały przy takim wielkim pysku mógłby się cały oblepić, a Khayaal była całkiem pewna, że wcale nie ma ochoty go potem wylizywać.
- Bajka to opowieść o tym, co się nie wydarzyło, ale mogłoby. Pytałam cię, co robiłeś, pamiętasz? Opowiedziałeś mi po kolei, skąd szedłeś, kogo spotkałeś. Bajka to taka właśnie odpowiedź na pytanie, co się z kimś działo; tyle że opowiadam ją ja o kimś, kto nie istnieje, i o przygodach, których nigdy nie miał. Ale może kiedyś będzie miał? Może to będą nawet twoje przygody? Khayaal nie była pewna, czy dobrze tłumaczy Kudadisiemu tak proste - zdawałoby się - pojęcie. Półroczny lew powinien mieć jakieś wyobrażenie na temat fantazji, nawet jeśli nigdy nie nadawał mu konkretnych ram takich jak historia na dobranoc; przecież nawet to, że widział w ciemności party, było efektem pracy jego wyobraźni. Tylko jak mu to powiedzieć? Jak sprawić, by pokazywała zdarzenia pożądane, a nie wytworzone przez strach? Najłatwiej będzie pokazać na przykładzie. - Wymyśl kogoś, kto nie istnieje, a o kim chciałbyś usłyszeć. To może być niebieska żyrafa albo mały, przestraszony lewek, może być o wieeelkim tygrysie, który bał się mrówek, może coś o zręcznej małpie, która nie lubiła bananów? O czyich przygodach chciałbyś posłuchać, Kudadisi? Byleby tylko nie zaczął pytać, po co opowiadać o rzeczach, które nie istnieją, westchnęła w duchu Khayaal. Miała na to co prawda gotową odpowiedź - toż to sama zadawała sobie to pytanie nie raz i nie dwa - jednak w ten sposób nigdy nie skończą. Zdolność lwiątek do dopytywania o najdrobniejsze szczegóły była aż nader męcząca... Ale cicho, sza. Nie wolno o tym myśleć, bo się na pewno spełni.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
11-01-2013, 09:27
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Do zwykłego lwiątka Kudadisiemu było jednak bardzo, bardzo daleko - o czym miała się przekonać raz jeszcze już za kilka chwil. Kiedy już zaczynało się wydawać, że udało im się postawić krok w nowym kierunku, lewek raz za razem zbaczał z drogi - to przez strach, to przez ciekawość, to przez chwiejną, ale wciąż jak najbardziej istniejącą moralność. Teraz jednak był całkowicie spokojny - zapach strachu, który od niego bił przeminął, a zastąpiła go najzwyklejsza w świecie woń spokojnego lwiątka. O ile można tak mówić o dziecku, które przebyło kawał świata.
Bardzo szybko trafiła do niego idea bajki, którą Khayaal próbowała mu przedstawić. Jego oczka zabłyszczały wtedy z nagłym olśnieniem, a z pyszczka wydarło się tryumfalne "aha". No, to teraz już wszystko było jasne! Tak, on wiedział dobrze o rzeczach, które nie istnieją. Pamiętał, jak za każdym razem, kiedy szedł spać czuł na sobie czyiś wzrok, pomimo tego, że nikogo nie było w pobliżu. Czy o tych dziwnych istotach, które go wtedy obserwowały, tych nieistniejących lampartach, gepardach, lwach, tygrysach i jaguarach - przy tej myśli zadrżał nieco - też można opowiadać bajki? Hmm... Nie istniały, czyli pewnie tak. Tylko dlaczego zawsze miał wrażenie, że ktoś go... widzi? Nie znał Kuolemy i nigdy w życiu nie widział nawet ducha, choć wiele mu się śniło. Czy to możliwe, że to jego pradziad wskazywał mu drogę i pomagał iść? Być może to to nieziemskie towarzystwo przynosiło różne dziwne myśli, kiedy duch prowadził go do swojej córki? To już było jednak pytanie do Khayaal, lewek nawet nie wiedział o istnieniu tego lwa. Szczerze mówiąc, nie chciał słuchać bajek o czymś, co nie istnieje. Nie, nie teraz. Spojrzał na Khayaal, po czym, pchnięty nagłym impulsem do czynu, podniósł się na zadnie łapki, po prostu polizał ją po policzku i otoczył jej szyję objęciem, tuląc się do niej. Przyszło mu to tak lekko i łatwo, że nawet dla niego samego było to dziwne. Ale nie wzięło się to znikąd... chciał jej podziękować, ale nie chciało mu się mówić. Poza tym, było jeszcze jedno pytanie, które chodziło mu po głowie już od paru chwil: jeszcze chwila, a udeptałoby w jego myślach wkurzające ścieżki. To dlatego przytulił się do niej tak bardzo, chociaż starał się, by to on jednak przytulał jej łeb do siebie, nie na odwrót. Powoli, ale bardzo powoli jednak uczył się zachowywać - instynkty, w parze z wspomnieniami, do których dostępu nie miał, jednak zaczynały powoli budzić się z długiego snu. Działać. I tutaj następny mały sukces Khayaal - być może udało się samym swoim towarzystwem jakoś trafić do lewka, pokazać mu, że może jej ufać? Nie pasowało raczej do niego tak po prostu wstać i ją przytulić, a jednak dokładnie to zrobił - a nawet więcej, przecież pocałował ją w policzek. Krótko, bo krótko, ale jednak okazał jej wdzięczność, nawet, jeśli jeszcze do końca jej nie ufał. Ale to przyjdzie z czasem. - Khayaal - zaczął, już teraz pięknie intonując pytanie, które chciał zadać - a czy da się opowiadać bajki o czymś, co... eeeee... jest? Toznaczyistnieje? - Poprawił się szybko, po czym przylgnął łebkiem do jej policzka. - Jeśli tak... A Ty miałaś kiedyś jakieś przygody? |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
18-01-2013, 23:12
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Oczywiście, że się da, Kudadisi. Khayaal nie wypowiedziała tego, jednak lekkie lśnienie oczu, gdy uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi na jego pytanie, mówiło samo za siebie.
Lwica poprawiła się, ujmując młodego między przednie łapy. Wkrótce powinien się między nimi położyć, patrząc tam, gdzie i ona - w gwiazdy widoczne poprzez otwory w stropie oraz wejście przed nimi. Skierowała na nie wzrok, by poprzez tę prostą sztuczkę odwrócić także uwagę malca. - Miałam, miałam. Granatowe spojrzenie straciło na ostrości, gdy szamanka wycofała się w domenę pamięci, przywołując najwcześniejsze chwile swojego dzieciństwa. Tak, ta opowieść powinna dobrze trafić do Kudadisiego. A co było naprawdę, nie ma już znaczenia... - Kiedy byłam całkiem mała, mniejsza nawet od ciebie, malutka taka o!, zabłądziłam w lesie. Nie pamiętam, co się stało, wiesz? Może pobiegłam gdzieś, nie słuchając matki... Może to ona poszła przed siebie i nie sprawdziła, co się ze mną dzieje... A może ktoś mnie zabrał i tam wyniósł. Nie wiem. Po prostu znalazłam się w dżungli całkiem sama. Pamiętam, że chodziłam długo i rozglądałam się uważnie, szukając mamy i rodzeństwa. Chyba miałam jakieś rodzeństwo... Ale nikogo poza mną nie było. Słyszałam tylko obcych. Pohukujące sowy, krzyki ptaków wysoko nad moją głową, śmiechy i piski małp. O tak, małpy były niedobre. Rzucały we mnie zepsutymi owocami i patykami, szarpały za ogonek, przeganiały spod drzew, kiedy chciałam zasnąć. Khayaal szczypnęła malca, by pokazać mu, jak bardzo niedobre były małpy. Zaraz jednak puściła do niego oko, by zrównoważyć ten nieprzyjemny gest. - Kiedyś jedna z nich chciała mnie wziąć do siebie, wiesz? Ale nie po to, żeby mnie wychować, tylko żeby tresować i nauczyć sztuczek. Chciała ze mnie zrobić zabawkę. Żywą, oddychającą i mówiącą zabawkę. Czyli taką rzecz, z którą możesz zrobić, co zechcesz. Bo skoro nie wiedział, czym jest baśń, zapewne nie wiedział też, co to znaczy bawić się. - Ale wszystko się dobrze skończyło. Chcesz wiedzieć, jak? Błąkałam się tak od małpy do małpy i próbowałam dostać do lwów - wszystko mi jedno, jakich, byleby miały gęste grzywy, czarne nosy, cztery łapy i ogon z pędzelkiem. Nie ręce i nogi, nie płaskie mordki w różnych kolorach. I udało mi się. Bo któregoś dnia przyszedł do mnie tata... Khayaal zniżyła łeb, ściszyła głos do niewiele ponad szeptu. - ...i wiesz, co zrobił? Chwycił mnie za skórę na karku, tak jak ja ciebie, kiedy zaniosłam cię do wody. Zabrał mnie stamtąd, wyciągając z gęstych krzaków, w które wpadłam. On nie był taki delikatny jak ja, bo nigdy wcześniej nie opiekował się kocięciem; trochę się wtedy podrapałam. Ale to nic. Bo wziął mnie do siebie i został moją rodziną. I jest przy mnie do dziś. Raz jeszcze granatowe oko skryło się za powieką, gdy nad łbem Khayaal pojawił się drugi, o wiele mniej wyraźny i w dodatku samczy. Kosmyki grzywy zwiesiły się smętnie, łaskocząc córkę w uszy; szamanka trzepnęła lewym z nich całkiem tak, jak gdyby rzeczywiście czuła dotyk Kuolemy. Dziadunio dmuchnął na prawnuka, co zmieszało się z oddechem lwicy, teraz jednak zimniejszym, wolniejszym, i prześlizgnęło się chłodnym dotykiem po małym nosku. Po tym duch zniknął, nie chcąc zanadto przestraszyć samczyka. Jego zdaniem przekręciła bardzo dużo, ale może któregoś dnia dostanie szansę, by opowiedzieć własną wersję?
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
19-01-2013, 00:07
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Mały Kudadisi wysłuchiwał opowieści z taką pasją i zaangażowaniem, że aż było po nim widać, jak ciężko pracuje wyobraźnia lwiątka, ledwie nadążająca z wypełnianiem luk w jego słownictwie. Nie zrozumiał wielu istotnych rzeczy, ale czy to naprawdę było takie ważne? Sam głos Khayaal zajął go tak bardzo, że nagle wszystko przestało się dla niego liczyć - nawet wspomnienie dziwacznej pobudki pierzchło z podkulonym ogonem w objęcia niepamięci. Nie zrozumiał więcej, jak połowy opowieści, ale samo słuchanie... to było coś niesamowitego. Co był w stanie, to sobie wyobraził - a o resztę kiedyś pewnie Khayaal zapyta, jak już nauczy się takich słów, jak rodzina, matka, ojciec, czy też małpa i dżungla, a razem z nimi całą masę innych. Zrobiłby to już teraz, ale wtedy zza pochylającej się nad nim głowy Khayaal wysunął się ogromny łeb lwa, również spoglądający na niego z góry. Momentalnie ciekawość przeważyła i pociągnęła łebek za sobą - przekrzywił go, wpatrując się ze zdziwieniem w mglisty kontur samca. Skąd on się tu wziął? Przecież widział całą jaskinię i nikogo poza nimi w niej nie było! A teraz... to musiał być ten lew, który odnalazł Khayaal, kiedy te złe małpy ciągnęły ją za ogon i nie pozwalały spać i w ogóle chciały zrobić z niej zabawkę i były takie złe. Rany, jak dobrze, że wszystko się dobrze skończyło! Przytulony do Khayaal lewek uśmiechnął się wesoło do lwa, ale szare ślepka nie zdążyły błysnąć taką radością - bo nagle zdał sobie sprawę z tego, że wpatrywał się w ścianę.
Przekrzywił łebek z powrotem, wyraźnie zdezorientowany. Pewnie znowu się nie wyspał i niedokładnie się wczoraj umył, stąd to wszystko... ale zaraz, przecież to Khayaal go wczoraj myła! Musiała to zrobić niedokładnie. Pamiętał, musiał się myć, kilka razy dziennie. Często tak miał, że jak się poprzedniego dnia nie umył, to z rana różne dziwne rzeczy widział. Potrząsnął łbem. Przynajmniej teraz był już pewien, że niczego tam nie widział. Spojrzał na Khayaal, powoli zaczynając szukać słów, którymi mógłby coś odpowiedzieć, jakoś... coś zrobić. Nie przychodziło to łatwo - minęło kilka chwil takiego wpatrywania się w jej oczy, zanim po prostu podniósł się na zadnie łapy, objął ją i przytulił. Tak po prostu. Słowa miały go gdzieś, nie chciały przyjść na język. Ale za to całkiem zaczynało mu wychodzić komunikowanie się bez ich udziału, co też objawił, kiedy już z powrotem usiadł w jej objęciach. Z początku uśmiechał się nieco głupkowato, unosząc kąciki ust - nie wiedział zupełnie, co powiedzieć, choć mlaskał i mlaskał, nie mogąc wyrzucić z siebie nawet krótkiego słowa. Wtedy, zamiast się zasępić, po prostu posłał jej uśmiech - po raz pierwszy usiłując tym coś przekazać. Jak dobrze, że cię tam znalazł... i w ogóle, że małpy nie zrobiły z ciebie zabawki... małpy są straszne, ja nie chcę, żeby robiły zabawki z innych! To takie... okropne i złe! Jak dobrze, że cię znalazł... chyba go widziałem tutaj, przed chwilą, ale już sobie poszedł. Albo mi się wydawało... Część tych myśli powiedział na głos - inne, nie. Wspomniał natomiast dość wyraźnie o tym, że widział tu lwa - nawet, jeśli myślał, że to zwidy, znak, że się nie umył. I o małpach. I o tym, że się cieszy, że wszystko dobrze się skończyło. |
|||
|
Khayaal Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 10 |
25-01-2013, 22:56
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP
Khayaal z radością obserwowała, jak Kudadisi zauważa jej ojca, a swojego pradziadka, i jak przygląda mu się z nieskażoną dziecięcą fascynacją. To lubiła w młodych najbardziej: wiarę w świadectwo zmysłów, przekonanie, że to, co widzą i słyszą, jest prawdą niezależnie od tego, czy stado dopuszcza tę wiadomość do siebie. Im byli starsi, tym mniej chcieli ufać - bo nie pasowało do tego, co już wiedzą, bo wymagało cierpliwości, bo inni twierdzili, że to nie może być prawdą. Im byli starsi, tym mniej chętnie przyznawali się do niewiedzy i bezbronności; i ciężko było się im dziwić tak naprawdę, skoro od wiedzy i pewności siebie zależało ich przeżycie. Jednak Khayaal nie potrafiła przejść obojętnie nad faktem, że jednocześnie rezygnowali z wielu pięknych rzeczy.
A Kudadisi - mimo krzywdy, jaką już wyrządziło mu życie - wciąż jeszcze był otwarty na sygnały dawane mu przez naturę. Bo czy przodek i opiekun miałby być nienaturalny? - To właśnie mój tata. Ma na imię Kuolema. Głęboki głos lwicy nie tracił na kojącej łagodności. Tak, zgadza się: właśnie dorosła i dojrzała lwica, lecz jeszcze nie stara - starcom bowiem zdarzało się stracić kontakt ze światem rzeczywistym - z pełną powagą zapewniła lwiątko, że to, co wziął za przywidzenie, naprawdę się wydarzyło. I że nie było w tym nic złego, że widział rzeczy, których... nie ma. Znów mokry jęzor zmierzwił grzywkę na czole Kudadisiego, tę samą grzywkę, która, jeśli dostanie szansę, przemieni się kiedyś w atrybut silnego i zdrowego samca. Tak reagowała na jego dziecięcą czułość. - Cieszę się, że ci się podobało. Teraz już będziesz wiedział, co to jest opowieść? Uśmiechnęła się, kiedy plącząc język na małych ząbkach, wymlaskał coś o Kuolemie. Czyli nie pomyliła się, gdy dostrzegła nagłe rozszerzenie źrenic u malca. - Możesz poznać tego lwa. Tego, którego widziałeś. Jeśli tylko chcesz.
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
|
|||
|
Kudadisi Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:18 miesięcy Liczba postów:113 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 37 Spostrzegawczość: 38 Doświadczenie: 10 |
26-01-2013, 17:40
Prawa autorskie: Malaika4/Cynek
Opowieść? No jasne, że wie, co to jest, teraz aż za dobrze. Postanowił sobie nawet, że nauczy się sam tak opowiadać, jak robiła to Khayaal - to było coś fajnego! Szkoda, że na razie jeszcze nie potrafił, on też miał przecież już parę przygód na swoim koncie. Nawet całkiem sporo! Kiwnął z ochotą łbem w odpowiedzi na pytanie lwicy, ale to nie było wszystko, co usłyszał.
Minęła wprawdzie krótka chwila, nim móżdżek kociaka przetrawił następne słowa Khayaal, ale kiedy już to się stało, malec wyglądał na zachwyconego. Kuolema? Wow, super! To będzie już... eee... moment. Zanurkował spojrzeniem w dół, na swoje łapy - wysuwał pazury w rytm swoich obliczeń. Khayaal to był pierwszy lew, którego znał z imienia. Czyli lew numer dwa to Kuolema - zgadzałoby się! Kuolema będzie drugim lwem, którego pozna z imienia! Uszczęśliwiony malec podniósł z radością wzrok, zachwycony. Do momentu, w którym nie przypomniał sobie, że Kuolema zniknął - wtedy mina nieco mu zrzedła. Ale tylko nieco. - Tylko chyba sobie już poszedł - zauważył lewek. No pewnie, że chciał go poznać. Przecież to był ten lew z opowieści, który uratował Khayaal przed małpami! Jej... tata? Nieco zmarszczył brwi. Co to znaczy "tata"? Tak... ciekawie brzmi. Tak trochę śmiesznie. Ale ciekawe, co to znaczy... |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości