♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Machafuko
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 38

#1
17-07-2015, 13:30
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Jeszcze krok, jeszcze tylko jeden krok...
Niewielka sylwetka brnęła przez pustynie Afryki, wiatr chłostał wędrowca, pokrywał go drobinkami piasku. Lew szedł z opuszczoną głową, chroniąc oczy przed pyłem z pustkowi. Znał to, wiedział co oznacza taki silny wicher - zbliża się burza piaskowa i jeśli nie znajdzie jakiegoś schronienia zostanie zakopany żywcem. Umysł krzyczał, żeby puścić się pędem przed siebie, uciec przed niosącym śmierć gniewem pustyni, a jednocześnie wiedział, że biegnięcie na oślep niczego nie da, prędzej uszkodzi sobie ślepia, gdy drobinki piasku zaczną bombardować jego oczy, niż wyjdzie z tego coś dobrego; siłą woli utrzymywał spokój umysłu, gdyż tylko w ten sposób mógł przeżyć.
Obecna sytuacja skuteczne odciągała jego myśli od tego co się stało ledwie kilka dni temu, rozpad stada do którego przyłączył się niedawno, w którym upatrywał szansy na znalezienie przystani, był dla niego bolesnym doświadczeniem. Trzeba jednak żyć, a życie jest trudne, stawiające coraz to nowe wyzwania; gdyby rozpamiętywał to co się stało przegrałby z tym światem. Pewna nuta rozgoryczenia towarzyszyła mu zawsze, miał nad głową taką myśl, że "nie tak miało być", ale posiadał też wolę przetrwania i świat nie szczędził mu wrażeń. Nadchodziła burza - ona stała się centrum jego uwagi... oraz to aby znaleźć schronienie, aby przeżyć kolejny dzień.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___

I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich".


Zielony? Czy czerwony? :v
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#2
17-07-2015, 13:51
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Głód i zawód w sercu dawały się we znaki. Ojciec zostawił go na pastwę losu - nawet jeśli miał dwa lata, to nie powinien był tego robić bez pożegnania. Więc ze swej głupoty i nienawiści do nagich małp niosących ogień podążył za nimi, z nadzieją, że zemści się na matce. Jak się okazało - nie potrafił. Po prostu nie mógł się do nich zbliżyć szargany z jednej strony strachem i nienawiścią, a z drugiej wciąż będący pod naukami ojca aby się nie mścić, bo zemsta jest dla słabych i niewydarzonych. Ruszył gdziekolwiek, nie mając pomysłu na dalszy ciąg swoich losów. Co miał robić, był mieszańcem, jeszcze trochę przypominającym bardziej tygrysa. Do dżungli nie zamierzał wracać, bo na pewno trafi na ludzi. Po za tym, miał złe wspomnienia. Postanowił zatem ruszyć na wschód, w morze piasków, nie wiedząc, że przez pustynię będzie go czekać długa przeprawa, praktycznie bez jedzenia i wody. Nie domyślał się, ze będzie musiał tak walczyć.
Zgubił się kompletnie. Pozostawiony samemu sobie pośród piasków błąkał się bez celu z wydmy na wydmę. Suchość w gębie i ciągle zapadające się masywne łapy w piachu były niezwykle dokuczliwe, aczkolwiek nie zamierzał się poddać. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Trudno było powiedzieć ile już tak się błąkał po pustyni. Miesiąc? Zdążył przywyknąć do wędrówek tylko nocą.
Ale dzisiejszego dnia było znacznie inaczej. W małej norze utworzonej naturalnie z niewybitego wiatrem kamieniska leżał Soth, ale coś wybudziło go ze snu. Ze strachem w oczach zaobserwował wielkie kłęby dymu majaczące się jeszcze w oddali. Zbliżały się dosyć szybko. Tyglew obejrzał się na swoją tycią kryjówkę. Miejsca by wystarczyło dla takich dwóch jak on, może nawet trzech. Tylko był taki problem, że nie wiedział co to nadchodzi, jak się przed tym bronić. Pierwszy raz widział coś takiego. Wyglądało jak zwykła burza, ale dotykało ziemi i podrywało cały piach.
Więc się krył, ściśnięty w "swojej" norze. Niedobrze. Jak to coś szybko nie zniknie to umrze z głodu, albo pragnienia.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Machafuko
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 38

#3
21-07-2015, 19:46
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Wiatr przybierał na sile, niósł z każdym podmuchem ostre drobinki piasku, które kąsały ciało lwa, utrudniając marsz. Machafuko zaczynał coraz bardziej panikować, nie widział żadnego miejsca, gdzie mógłby się skryć, przeczekać burzę. Jednakże mimo tego, że w umysł zaczął mu się wślizgiwać lęk, nadal hardo kroczył do przodu, jednak jakby z każdym krokiem ubywało mu nadziei.
Wspinał się na jakąś wydmę. Pył oślepiał go, powodując, że musiał iść jedynie na wyczucie. Poślizgnął się. Zaczął spadać, a raczej ześlizgiwać się ze wzniesienia koziołkując. Zatrzymał się z rumorem kilka metrów niżej, wzbijając tumany piasku. Był obolały, ciało paliło go niczym pieczone ogniem, czuł że jego siły są nadwątlone. Jednak zbierał się sobie, z drżącymi mięśniami powoli wstawał. Miał w oczach piasek, toteż nie widział, że ktoś inny był świadkiem jego upadku.
Właśnie, Soth z swojej pozycji doskonale widział co się stało - wydma w której spadł obcy lew była nieco na lewo od jego kryjówki. Tak więc o ile nie widział wcześniej sylwetki lwa, gdzieś majaczącej w dali, o tyle właściwie sam upadek miał miejsce przed jego nosem. Usłyszał uderzenie o ziemie, kłęb piasku, a gdy opadał stopniowo ujawniała się sylwetka lewa, podnoszącego się mimo chwiejnych nóg i najwyraźniej nie zdającego sobie sprawy z obecności innej osoby.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___

I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich".


Zielony? Czy czerwony? :v
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#4
23-07-2015, 17:26
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Soth w milczeniu przypatrywał się tumanom piachu, próbując zasnąć, co było prawie niemożliwym zadaniem. To co ledwo wpadało do jego nory wywoływało drażniący dla ucha świst. Leżał więc, przymykając oczy od czasu do czasu, lub przecierając łapą powieki, w których nieco piachu się nazbierało. Jednak hałas skutecznie go wybudził. Swoim jedynym zdrowym okiem dostrzegł ogromną, ciemną masę spadającą z wydmy. A przynajmniej tak mu się wydawało. Ciężko było cokolwiek dostrzec przez te tumany pyłu unoszące się chyba aż do samego słońca. Kiedy masa spadła w pobliże jego kryjówki, rozpoznał bardziej kształt, podciągając masę futra pod najbardziej znienawidzony gatunek przez Sotha, czyli lwa. Ledwo się ruszał, próbując walczyć z nieznanym tyglwu zjawiskiem pogodowym.
Zmarszczył brwi. Lwa czeka pewna śmierć jeśli nie znajdzie osłony, a jedyna jaka była w pobliżu była zajmowana przez przeciwnika tych kotowatych. Jeszcze jednak nie był tak przeżarty nienawiścią, przynajmniej nie powinien. Wahał się czy ruszyć i okazać pomoc, czy pozostawić zdarzenia losowi. Może temu przybłędzie było akurat przypisane zginąć na pustyni? Tak samo, jak jego matka musiała zginąć od ognia dwunogich małp?
Soth wybiegł ze swojej kryjówki, starając się jak najszybciej dotrzeć do szarej masy. I nawet nie zwracając uwagi na to, czy mógłby protestować, chwycił go zębiskami za grzywę, ciągnąć w stronę swojej kryjówki.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Machafuko
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 38

#5
24-07-2015, 21:39
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Lew miał piasek dosłownie wszędzie. Prychał, kaszlał, gdyż drobinki drapały go w gardło. Energicznie tez potrząsał pyskiem starając się pozbyć pyłu z oczu i grzywy. Najgorsze było to, że piach zalegał mu także w futrze, więc nie mógł przetrzeć oczu, gdyż skończyłoby się to w efekcie czymś odwrotnym niżby chciał.
Wicher był głośny, wiatr świszczał w uszach, a jako że był oślepiony nijak nie mógł dostrzec zmierzającego w jego stronę osobnika. Gdy poczuł, że ktoś go łapie za kark zadziałał instynktownie; ryknął i zamachnął się łapą z obnażonymi pazurami w stronę gdzie powinien się znaleźć napastnik. Nie wiedział, że nieznajomy chciał mu pomóc toteż nie zastanawiał się i zrobił jak zrobił. Instynkt samozachowawczy był u niego rozwinięty dość mocno, co mogło mieć tragiczne skutki dla drugiego samca.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___

I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich".


Zielony? Czy czerwony? :v
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#6
05-08-2015, 12:01
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

I po cholerę wylazł on ze swojej nory? Głupie sumienie, nagle mu się zrobiło szkoda kogoś, kto z własnej głupoty nie znalazł sobie miejsca na pustyni, by się w razie wypadku ukryć. Bo sam nie chciał by w przyszłości Soth musiał być w podobnej sytuacji. A siedział sam dobry miesiąc na pustyni, błąkając się jak szalony. Może podświadomie uznał, że to idealna okazja by się stąd wyrwać, bo ten lew może zna miejsce które nie grozi rychłą śmiercią. Może zna drogę.
Cholera! Widząc lecącą łapę w jego stronę, od razu odskoczył. Obojętnie z jakim skutkiem. Przecież nie potrafił się jeszcze bić, przecież był za młody, przecież byli w środku burzy piaskowej i w takich warunkach na pewno by uniknął walki.
- Przestań idioto, próbuję ci pomóc! - Ryknął, licząc na to, że może jednak tamten go zechce posłuchać. Jakoś wcześniej nie pomyślał o tym, by posiłkować się słowami. Może dlatego, że wszędzie latał piach, który wlatywał do gęby przy każdym otwarciu pyska - Możesz iść ze mną. Jest... - Zakaszlał kilkukrotnie - ...jest mała jama. Schowasz się - Kaszlnął jeszcze dwa razy i jeśli tamten dureń mu pozwolił, oddalił się w stronę niedalekiej jamki, parę kroków, ale prawie jej widać nie było przez piach.
Szybciej iść nie mógł, ale to akurat dobrze dla tamtego lwa, żeby zdążył pójść za nim. Oczywiście, jeśli chciał. Soth nie będzie za nim płakać, jeśli odrzuci dobroć Tyglwa.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Machafuko
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 38

#7
06-08-2015, 00:43
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Lew był w trakcie wyprowadzania kolejnego ciosu, gdy usłyszał głos napastnika, przebijający się przez wichurę. Zdezorientowany zatrzymał łapę, nie będąc pewien czy dobrze usłyszał. Co? Pomóc? W umyśle Fuko dokonała się szybka kalkulacja. Wprawdzie to całe zdarzenie było cholernie nieprawdopodobne, ale jeśli jest rzeczywiście jest tak jak mówi nieznajomy, po głosie uznał że samiec, to niezwykle szczęśliwy zbieg losu! Nie miał nic do stracenia - i tak zginie jeśli nie znajdzie schronienia, więc równie dobrze może zaufać obcemu. Nic gorszego od śmierci go nie spotka, czyż nie? Pokiwał więc łbem na znak, że rozumie, po czym udał się za samcem do kryjówki. Gdy dostał się na miejsce po prostu padł na ziemie, ciesząc się z tego, że jednak los był dla niego łaskaw i przeżyje. Dopiero teraz na spokojnie mógł usunąć z oczu piasek i rozejrzeć się po okolicy. Jak postanowił tak uczynił. Gdy pozbył się pyłu zobaczył jak wygląda kryjówka. Mała ale wyglądała solidnie. Zwrócił też wzrok na swojego wybawiciela - źle by było z Machafuko, gdyby nie pojawił się mu na pomoc. Wyglądał... dziwnie. Przypominał lwa, ale z pewnością lwem nie był. Fuko dość długo lustrował go oczyma.
-Dziękuję i przepraszam - powiedział w końcu zachrypniętym głosem. Po czym zamilknął oczekując reakcji samca.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___

I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich".


Zielony? Czy czerwony? :v
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#8
02-09-2015, 00:22
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Soth wcale nie był zadowolony z tego powodu, że wszędzie leciał piach. Dobrze, że jednak miał tą swoją kryjówkę, bo pewnie ze swojej niewiedzy nie przeżyłby nawet godziny w tej wichurze. Kiedy w końcu oboje byli już w środku ten kamiennej nory, tyglew kichnął kilkukrotnie, zakasłał nawet i wytrzepał sie z tego tak jak mógł. Na lwa zerknął tylko pośrednio, wtedy kiedy zawiesił wzrok na zadymie z której on wyciągnął szarego. Zmarszczył nos. On pomógł lwu. Jakiemuś grzwyaczowi, zapchlonej szarej masie... ale musiał. Sumienie by go gryzło chyba przez całe życie, gdyby okazał się tak bezduszny by pozostawić go na tak smutną śmierć. Uznał w myślach, że jeśli sam miałby odejść z tego świata, to prędzej z głodu, lub obrażeń. A ten sposób był... paskudny. Bez żadnego wpływu na wydarzenia.
Głos samca wyrwał go z przemyśleń. Nawet tak, że zawiesił na nim spojrzenie. Soth gryzł się z własnymi myślami, chociaż podziękowania były w sumie miłe. O ile samiec nie pomyśli o tym, by zagryźć Sotha, żeby ograniczyć konkurencję. Jakby nie patrzeć, tak młody samiec mieszańca myślał, a wiedział, że nie dałby rady. Był zbyt osłabiony na potyczkę i zbyt niedoświadczony.
- Przepraszam? - Bąknął tylko.
Czemu lew miałby go przepraszać?
No poza tym, ze za to, że był lwem. Ale przecież nikt nie wiedział o jego niskiej tolerancji na ten gatunek.
Więc dlaczego.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Machafuko
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 38

#9
04-09-2015, 05:31
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Gdyby Machafuko miał wgląd w myśli swojego przypadkowego towarzysza pewno patrzyłby na niego z rozbawieniem w oczach, śmiejąc się pod nosem. Jak na pustyni ktoś może stanowić dla niego konkurencję, w czym? Mieli rywalizować o piach?
Zresztą szary był tak samo zmęczony jak dziwacznie wyglądający nieznajomy, a gdyby wiedzieli o sobie więcej, wyszło by że lew jest o pół roku młodszy od hybrydy. Zostawmy jednak informacje nieznane obu samcom, a skupmy się na rzeczywistości. Rzeczywistość była taka, że szary najchętniej by położył się spać. Był dość osłabiony skwarem dnia, poraniony przez ostre drobinki kurzu, które podczas zawieruchy smagały jego ciało, dawno nie jadł i nie pił, choć na razie nie czuł się ani wybitnie spragniony, ani głodny.
Tamten z pewnością byłby rozbawiony tą nowiną, ale tak Fuko cieszył się, że kogoś spotkał. Samotność doskwierała mu, zwłaszcza że doświadczył tego, jak to jest żyć w stadzie i funkcjonować. To tak jakby dać smakołyk dziecku, a potem nagle mu je odebrać. Nie znając smaku wspaniałej potrawy nie żal nam, że nie jemy jej codziennie, jednak gdy już jej skosztujemy, a potem nagle okaże się, że nic już nie zostało, to wspomnienie tego smaku sprawia, że nagle zdajemy sobie sprawę z braku czegoś. Tak było w tym przypadku: szary póki był sam to radził sobie sam, bo nie wiedział, że może być inaczej. Świadomość tego, iż jednak to możliwe, doświadczenie wspólnoty sprawia że jej brak staje się ciężarem, którego wcześniej nie było. Machafuko wciąż nie mógł do końca zaakceptować tego, że los znów go wygnał na tułaczkę.
Teraz spotkał kogoś i mimo że się nie znali, poczuł jakąś namiastkę tego jak było dawniej. Sama obecność drugiej osoby była w pewien sposób kojąca.
Samiec zmrużył ślepia, jakby ten akt był sprzęgnięty z pracą mózgu, gdy próbował zrozumieć dość zaskakujące pytanie tego drugiego.
- No tak. Zaatakowałem cię, gdy ty chciałeś mi pomóc. Zaoferowałeś swoje schronienie. Przepraszam i dziękuję - odparł wolniej. Może ten dziwny osobnik ma jakieś problemy z rozumieniem? Nieważne.
Soth mógł zauważyć jak młody lew rozluźnia się, najwyraźniej czując się bezpiecznie w jego towarzystwie, pragnąć dać odpocząć ciału. Normalnie Fuko nie byłby tak... mało czujny, ale skoro tyglew mu pomógł, samemu przy okazji ryzykując, to doszedł do przekonania, że nie ma złych zamiarów. Poza tym po tych wszystkich stresujących chwilach potrzebna mu była ta chwila spokoju, nie mógł cały czas być na pełnych obrotach.
- Gniew pustyni nie trwa długo - mruknął, obserwując zawieruchę na zewnątrz. - Ale wystarczająco długo, aby pogrzebać żywcem...
Dobrze wiedział, że te burze pojawiają się nagle i tak samo szybko odchodzą. Jeszcze dziś trzeba będzie stąd wyruszyć, znaleźć wodę oraz pokarm i w końcu opuścić tę cholerną pustynię.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___

I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich".


Zielony? Czy czerwony? :v
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#10
08-09-2015, 13:19
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

W przeciwieństwie do Fuko on nigdy nie miał stada. Był tylko on i jego rodzice, a nawet jeśli jego matka była lwicą, to nigdy nie słyszał by miała jakieś stado. Może to ze względu na jego ojca. Wszakże był tygrysem i naprawdę trudno było Sothowi pojąć jakim cudem się związali. Znaczy się dobra, miłość i tak dalej, ale miłość międzygatunkowa? Matka pewnie musiała się wiele wyrzec by wychowywać swoje jedyne młode. Bo o ojca się nie martwił, tygrysy są samotnikami i w ogóle. A potem tę swoją rodzinkę stracił. Najpierw matka padła ofiarą dwunogich małp, które jakimś cudem potrafiły okiełznać ogień. A potem ojciec od niego odszedł, bez słowa, właściwie składając się dziwnie na moment, kiedy Soth już praktycznie dorósł.
Samotność nie była zła. Pozwalała się skupić na sobie. Gorzej było z tym, że Soth nie posiadał celu. A brak celu był bardziej zgubny od wszystkiego co mogło zagrozić zdrowiu psychicznemu Ba, nawet fizycznemu. Nic nie było równie destrukcyjne co brak celu.
Soth pominął w myślach pierwsze słowa Fuko. Znaczy się, zarejestrował je, ale gdzieś tam, gdzie teraz błądził myślami tyglew nie było dla takich informacji miejsca. Zapatrzył się w jednym miejscu, a monotonia świszczącego wiatru z piachem tylko bardziej pogrążała go w tym stanie. Dalej nie mógł zrozumieć pobudki własnego umysłu, dlaczego też pomógł tamtemu lwu się wydostać. Gdyby było to możliwe, żeby jakoś to zobrazować, to pewnie teraz błądziłby największym labiryntem jaki by istniał, a który na własne życzenie stworzył.
- Pierwszy raz to widzę - Odpowiedział, przymykając powiekę. Jemu akurat sen nie był potrzebny, bo spał w ciągu dnia, póki ta burza się nie zbliżyła.
Soth na moment przypatrywał się teraz lwu. Coś mu nie pasowało, aczkolwiek nie wiedział z początku co. Nagle go jakby olśniło, co zakomunikował szerszym otwarciem powieki.
- Właściwie to gdzie jest twoje stado? - Spytał bezceremonialnie. No bo przecież skąd on miał wiedzieć, że Fuko opuścił stado, ani też dlaczego. Nie wiedział nic na jego temat. Nawet imienia. Zresztą, Soth nie zamierzał się swoim imieniem dzielić.
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Machafuko
Konto zawieszone

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 38

#11
15-09-2015, 23:47
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia

Zerknął na tyglwa kątem oka. Nie zna tak? Musi pierwszy raz podróżować przez pustynię, skoro nie wie jak wyglądają burze piaskowe. Co więc tu robi, ucieka przed czymś? A może został wypędzony? Zgubił się? Machafuko pokręcił głową, pewnie i tak się nie domyśli, nie ma czasu zajmować się rzeczami mało istotnymi, lub też takimi które nie są sprawą lwa.
- Burza piaskowa. Pomyślałbyś jakie zagrożenie mogą stanowić niewielkie drobinki piasku... Teraz widzisz... Z nią się nie walczy, przed nią się ucieka. Na szczęście nie trwa długo, lada moment powinno się uspokoić - powiedział powoli, poważnym tonem głosu, nieco zachrypniętym i zmęczonym. Pył w pysku nie działał dobrze na struny głosowe. Czul jak swędzi go w gardle. Odkaszlną i wypluł ślinę, w celu pozbycia się niechcianych drobinek z gardzieli.
Gdy usłyszał kolejne pytanie długo milczał, Soth mógł dojść do przekonania, że nie zamierza odpowiedzieć, gdy nagle do jego uszu doszedł cichy głos szarego:
- Zniknęli... wszyscy zniknęli...
Fuko znów poczuł to ukucie żalu, pamiętał jeszcze dobrze Demiego, tego który przyjął go do Strażników, pamiętał Khayaal, którą szanował, mimo tego, że niezbyt się lubili, tego samca z bujną grzywą - Hordiana, kochanka wcześniej wymienionej samicy, z którym właściwie nigdy nie zamienił żadnego słowa. Bagerę, taaak... jakże mógłby zapomnieć o tej pretensjonalnej lwiczkę, którą mimo wszystko polubił. I Fiamettę - jej mu było żal najbardziej - była młodą samicą u progu dorosłości, która szukała swojego miejsca, zupełnie jak on, którą znalazł gdy błądziła po terenach stada i sprowadził do Strażników, pomógł znaleźć schronienie. To wszystko stanęło mu przed oczami i grymas żalu niczym maska przykrył twarz samca. Nie chciał mówić więcej, nie... Spuścił wzrok i z uporem wpatrywał się w piasek pod swoimi łapami.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___

I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich".


Zielony? Czy czerwony? :v


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości