♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Sören
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/1 Liczba postów:177 Dołączył:Paź 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 23

#91
14-09-2016, 00:01
Prawa autorskie: Salvathi, podpis Dirke(Myr)
Tytuł pozafabularny: VIP

Wybył z groty.

zt
[Obrazek: sorepod_by_salvathi-dat1jo1.png]
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

#92
23-09-2016, 11:36
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Gdy królewska para (której do pary w potocznym znaczeniu tego słowa było tak daleko, jak Vasanti do legendarnej Nali) dotarła do groty, ta okazała się być całkiem pusta. Matka z niepokojem rozejrzała się po pomieszczeniu, odsunęła się od Mako i przekuśtykała kawałek, by w końcu usiąść i znów począć nerwowo błądzić wzrokiem po całej jaskini. Mogła się tego spodziewać, wszak lwiątka w tym wieku na ogół nie są chętne do spokojnego przebywania tam, gdzie powinny... Wyjątkowo postanowiła teraz zająć się sobą, zdając sobie sprawę, że bez leków i chwili odpoczynku niewiele będzie w stanie zdziałać.
Zlokalizowawszy leki, których część przezornie trzymała tutaj, na wypadek gdyby potrzebna była natychmiastowa pomoc któremuś z jej młodych, z trudem zbliżyła się do nich i wzięła w pysk ostatni już rumianek. Ostrożnie położyła się na wyścielonym zebrzymi skórami podłożu, wysunęła chorą łapę do przodu i, przemywszy ranę pozostawioną tu wcześniej wodą z połówki wielkiego kokosa, zaczęła delikatnie, acz stosunkowo pospiesznie wcierać w nią magiczną roślinkę. Chciała jak najszybciej udać się na poszukiwania swoich książąt i księżniczki, zwłaszcza że i tak była spowolniona i tak naprawdę to nie powinna się stąd ruszać przez kilka dni... Niestety, nijak nie mogła sobie na to pozwolić.
Raz po raz rzucała czarnogrzywemu krótkie spojrzenie. Nie czuła się komfortowo z tym, że zaprosiła go do swojego domu, w którym na ogół miała prawo przebywać tylko jej najbliższa rodzina; ba, pozostali najpewniej nawet nie znali tego miejsca.
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#93
25-09-2016, 01:50

Faktycznie byli blisko. Wodopój–Królewska Grota, Królewska Grota–Wodopój... To miała być trasa, którą Skadim będzie znał na pamięć, której ścieżynką wyściełaną poczuciem bezpieczeństwa będzie podążał z naiwną wiarą w to, że rutyna może oddać mu utracony spokój dzieciństwa. Póki co była jednak jedynie bukietem znajomych zapachów i fantastyczną ulgą w piersi, pełniejszym oddechem. Im bliżej byli groty, tym więcej powietrza brało lwiątko w płuca i tym mniej zwracało uwagę na to, jak wolno idzie i jak wielkim obrazem żałości i rozpaczy wydawać się musi pobocznemu obserwatorowi. Setkar chyba jednak przeszedł u jego boku na tyle dużo kroków, żeby nie cierpieć razem z nim, nie mrużyć oczu i nie zaciskać zębów przy każdym kroku...? A może ciągle to robił, jak jego brat, który nie wiedzieć jakim cudem ciągle parł naprzód?
Jak wtedy w lesie. Pokrytym szklistą powłoką lesie.
- Hej - zaczął Skadim po dłuższej chwili ciszy, która trzymała się przez chwilę ich obu, i jego, i Setkara. Chciał uciąć wspomnienie lasu w swojej głowie i skoncentrować się na czymś innym. "Hej" najprawdopodobniej zabrzmiało zbyt panicznie, ale następne słowa orzechowy wypowiedział już bez tragizmu w tonie, jego głos był tylko cichy, przytłumiony zmęczeniem: - a jutro pójdziesz ze mną nad wodopój?
Bo teraz nie mogłeś. Teraz ja nie mogłem, pokrzyżowałem ci pany, zawróciłem z drogi. W pozornym przemilczeniu jakiejś części zdania lub całego fragmentu myśli na początku Skadim zawarł więcej przestrachu niż w panicznym "hej". Spazmatyczny szloch i łzy zmieniły go w oczach Setkara, zmieniły go na pewno. Miał wiele do odrobienia, wiele kroków do postawienia, zanim ponownie wejdzie na wzgórze, na którym zwykł stać w oczach brata.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Setkar
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:rok Tytuł fabularny:Książę Liczba postów:107 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 20

#94
25-09-2016, 22:09
Prawa autorskie: jo/ref-Skadim

-Jasna sprawa.-odpowiedział raźno i trochę głośniej, niż chciał. Wyprawa na wodopój była dobrym pierwszym krokiem, żeby wszystko wróciło do swojego nudnego, ale zdecydowanie mniej smutnego porządku.
-[b]Możemy pooglądać flamingi, głupie są, ale jakie śmieszne. Się tak.. bujają i kręcą, wiesz?[/b[-parsknął śmiechem, nieumiejętnie naśladując ruchy różowych ptaków. Speszył się nieco, widząc, że Skadim rzeczywiście jest zmęczony i ani mu do śmiechu, ani do zabawy. Położył się więc na ziemi, zakładając łapkę na łapkę i milczał przez chwilę.
Zaraz przewrócił się na bok, a potem na grzbiet i z łapami podwiniętymi do góry patrzył na niebo. Przesuwały się po nim szybko chmury rozmaitych kształtów, a Setkar uznał, że ich wędrówce przydałby się drobny akompaniament. Służył pomocą, nucąc cicho jedną i tę samą sekwencję.
[Obrazek: eager_boy_by_rindoe_daj31jz_by_ragous_da...apt3iu.png]
Mako
Poczciwy | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 79
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 84

#95
26-09-2016, 21:11
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio

Król zdawał sobie sprawę, że Vasanti spodziewała się zastać kogoś w grocie i, choć wstyd się przyznać, Mako również uznał, że to zły znak. Zamiast przyglądać się Vei, Mako przeszedł do wyjścia z groty, chcąc zostawić rudej jak najwięcej przestrzeni dla jej psychicznego komfortu (i ego), choć zdarzało się mu zerknąć w jej kierunku.
Teoretycznie powinien się cieszyć, że bękarty zniknęły w magiczny sposób, Vei jest w dołku, a on nie musiał nawet kiwnąć łapą... Ale prawda była zgoła odmienna, przynajmniej po części – Mako nie stawiał sobie za cel gnębienia Vei, wręcz przeciwnie: chciał z nią żyć w dobrych stosunkach, ale przez rozbieżności w patrzeniu na świat były to marzenia ściętej głowy. Niemniej świadomość, że jej młodym – z założenia niewinnym – stała się krzywda, sprawiała, że jedynym słusznym i koniecznym rozwiązaniem było udzielenie jej pomocy. Z pewnej perspektywy, sytuacja ta przypominała początek ich znajomości, gorący czas, w którym każdy miał swoje zadania, swoją misję, wspólne działanie, które ich jednoczyło.
- Chcesz, żebym postawił na baczność całą Lwią? Wspólnie poszukiwania powinny pójść sprawniej.
Podczas swej wypowiedzi był zwrócony do królowej swym grzbietem, kto wie, a nuż wypatrzy któregoś z jej dzieciaków?
[Obrazek: 2rmuwec_by_fileera-daqo496.png]
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

#96
26-09-2016, 21:49
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Lwica podniosła się z miejsca i powoli podkuśtykała do Mako, trzymając w powietrzu podwiniętą łapę. Źle się czuła ze swoją czasową niedołężnością i w tej chwili podziwiała osoby, które były trwale kalekie. Cóż to musiało być za życie?
Stanęła obok brązowego i również spojrzała przed siebie, na morze traw, strumyk i brzeg oceanu, który, choć dość daleki, przywodził do ich nosów charakterystyczny zapach soli.
- Nie, nie alarmuj Lwioziemców. Sama odnajdę swoje dzieci, nie mogły odejść daleko. Ja... Muszę im coś powiedzieć. Tylko im - mówiła, wciąż wpatrzona w roztaczającą się przed nią przestrzeń.
Musiała też sobie samej ostatecznie uświadomić to i owo, choć prawda była tak bolesna, że chyba wolała wierzyć w tę wersję wydarzeń, którą zamierzała przedstawić młodym.
Usiadła. Już coraz trudniej było jej powstrzymywać buzujące w niej emocje. Mrugała raz po raz, pragnąc powstrzymać napływające jej do oczu łzy. Na próżno.
- Mako, będziesz miał teraz więcej roboty - wymamrotała łamiącym się głosem. - Awansuj Venety do pomocy... Albo kogo chcesz. Ja zostałam tu sama... Z trójką...
Spuściła łeb i zacisnęła powieki. Okaleczony ogon ściśle przylgnął do tylnej łapy. Vasanti odwróciła pysk od samca, chcąc oszczędzić mu żałosnego widoku płaczącej królowej. Sama się sobie dziwiła, że to on był osobą, której pierwszej zdecydowała się zwierzyć; teraz jednak było jej wszystko jedno, może później będzie tego żałować. W tej chwili zależało jej tylko na tym, by ten zrozumiał, że przeżywa osobistą tragedię i niekoniecznie życzy sobie towarzystwa kogoś, kogo w pewnych momentach swojego życia byłaby gotowa zabić bez mrugnięcia okiem.
Gdy jednak ponownie otworzyła swe ślepia, od razu czujnie postawiła uszy. Choć obraz miała nieco zamazany, to dostrzegła ruch wśród traw. Nie przywodziło to na myśl zwierząt, które pragnęły się ukryć, a raczej takie, które wręcz chciały być zauważone. Podniosła się z powrotem, z uwagą nasłuchując i obserwując ten skrawek ziemi.
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#97
27-09-2016, 18:40

Na wspomnienie flamingów Skadim wypuścił spomiędzy zębów rwany, cichy chichot. Najprawdopodobniej zbyt cichy, by doszedł do uszu Setkara, który zagłuszył go ponadto bezpardonowym legnięciem na ziemi. Skadim nie był szczególnie zadowolony z takiego obrotu spraw, ale nie chciał dać tego po sobie poznać, na pewno nie bratu, który tak dobrze się nim zajął, kiedy on sam był w emocjonalnej rozsypce. Dlatego postój w drodze do Królewskiej Groty przyjął ze spokojem graniczącym z przekonaniem, że jest on wręcz niezbędny. Setkar mógł się przecież zmęczyć.
Kładzenie się na ziemi nie było jednak zbyt dobrym pomysłem, nie dla Skadima. Lwiątko wolało pozostać na czterech łapach i nie ryzykować starcia z siebie Vincentowych maści. Poza tym te, swoją drogą, stopniowo przestawały działać i wchłonąwszy się w skórę, pozostawiały na jej powierzchni ledwie muśnięcie znieczulenia. Pod każdym względem stanie jak kołek było teraz lepsze od majtania wszystkimi łapami w rytm jakiejś skocznej melodii. Sama skoczna melodia zła nie była i nawet sprowokowała Skadima do wsłuchania się w siebie, a następnie mimowolnego, ledwie dostrzegalnego rozkołysania łepka. Setkarowa piosenka nie była skomplikowana, więc Skadimowi z łatwością przyszło uchwycenie jej powtarzających się fraz, być może refrenów, i przyłączenie się do brata. Lewek robił to zupełnie nieświadomie, zapatrując się w tym czasie gdzieś w bok, w stronę, którą - miał nadzieję - mieli zaraz ponownie podążyć, więc jego nieśmiały akompaniament był jedynie klekotem języka o podniebienie, od czasu do czasu wzmacnianym przez pojedynczą, dobytą z gardła nutę. Coś się w nim jednak zmieniało, otwierało jak kwiat grzany pierwszymi promieniami słońca o poranku. To była niespieszna, ale bardzo przyjemna metamorfoza.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Mako
Poczciwy | Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 79
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 84

#98
27-09-2016, 20:46
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio

Zdziwienie, które pojawiło się na jego pysku, po usłyszeniu wypowiedzi królowej było wręcz nie do opisania. Jak to nie alarmować? W takiej chwili nie chce liczyć na niego i resztę stada? Dobrze, jeżeli właśnie tego chce to uszanuje jej decyzje. Widać było, że ruda potrzebuje teraz być sama, a przynajmniej nie w jego obecności, a zważywszy, że Mako zrobił co konieczne, mógł spokojnie udać się do Mrocznych Grot.
Mimowolnie postawił uszy na dźwięk swego imienia. Nie pamiętał kiedy ostatnio Vei zwróciła się do niego w ten sposób. Hm, chyba było to przy jednej ze „szczerych rozmów”, albo podczas próby szantażu, sam już nie pamiętał.
Skinął jedynie łbem i bez słowa wymaszerował z groty, by będąc zaledwie o parę metrów od wyjścia odwrócić się jeszcze przez ramię.
- Wpadnę za jakiś czas z czymś upolowanym.
I nie czekając już na reakcję Vasanti, udał się za swoimi sprawami.

[z/t]
[Obrazek: 2rmuwec_by_fileera-daqo496.png]
Setkar
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:rok Tytuł fabularny:Książę Liczba postów:107 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 20

#99
27-09-2016, 23:13
Prawa autorskie: jo/ref-Skadim

Wystarczyło więc kilka słów z pyska zrozpaczonej, zranionej lwicy, by król odpuścił. Tak przejęty własnymi sprawami, do których zmierzał, nie zaprzątał już sobie głowy bękartami przez których brak w legowisku Vei odchodziła od zmysłów. Inaczej zobaczyłby dwójkę, która nieopodal groty przesiadywała na trawie, prawda?
Nieświadome powrotu mamy, ani tego co się stało młodziki siedziały więc nucąc cicho, gdy wtem pomarańczowe ślepia wyłapały jakiś ruch. Leżący na grzbiecie lewek nieporadnie wykręcił łeb za siebie, szybko zdając sobie sprawę z bezskuteczności takiej pozycji. Przekręcił się czym prędzej na łapy i wlepił zaskoczone spojrzenie w wyłaniającego się z jaskini, a potem odchodzącego samca.
-Zobacz!-krzyknął, zaraz zdając sobie sprawę, że podniesienie tonu w tej chwili było zupełnie zbędne z racji tego, że brat znajdował się tuż obok i nieco kłopotliwe, jeśli tamten obcy go usłyszał.
[Obrazek: eager_boy_by_rindoe_daj31jz_by_ragous_da...apt3iu.png]
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

28-09-2016, 11:35
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Ruda powiodła wzrokiem za Mako. Komentarz dotyczący jego, hm, nawet nie propozycji, a stwierdzenia, postanowiła zachować dla siebie. W pierwszej chwili miała ochotę powstrzymać go od choćby sugerowania czegoś tak jej uwłaczającego jak chęć przyniesienia jej obiadu, lecz prędko zdała sobie sprawę z tego, że w obecnym stanie sama za wiele nie upoluje. A musiała jeść i, co ważniejsze, dzieci musiały jeść. Cała trójka.
Spuściła wzrok, powoli zbierając się do wyruszenia w poszukiwanie młodych. Zdawało jej się, że wręcz słyszała ich rozmowy...
Postawiła uszy i podniosła łeb. Teraz dotarł do niej wyraźny dźwięk głosu syna. Krzyk.
- Setkar! - zawołała, podrywając się z miejsca.
Nie zważając na ból łapy, zerwała się do biegu. Na lwiątka natknęła się dużo szybciej niż śmiałaby przypuszczać. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że były aż tak blisko.
- Tu jesteście! - Wręcz zaśmiała się z ulgi. - A gdzie Sig?
Od razu trąciła łbem obydwu synów i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że nie odnalazła Seta i Sorena, jak to początkowo założyła, tylko Seta i... Skadima?! Szok i przerażenie odmalowało się na jej obliczu. Czyżby już straciła zmysły z żalu i smutku? Vasanti nie wierzyła w duchy, lecz przez tę jedną krótką chwilę była przekonana, że ma do czynienia z najprawdziwszą zjawą. Ale przecież go dotknęła. Czuła jego zapach, tak, to jego...
Zniżyła łeb, by, wciąż oszołomiona, wpatrzyć się w orzechowe oczy syna. Miała ochotę wyrazić niepomierne zdziwienie z faktu, że ten nie przebywa w nieistniejącej krainie umarłych i nieskończoną radość z tego, że udało mu się uniknąć takiego losu w tak wczesnym momencie życia, lecz zamiast tego wyszeptała jedynie:
- Skadim... Twój ogon... - Na chwilę przeniosła wzrok na pozostały mu żałosny kikut.
Nie była w stanie więcej wyrzec. Usiadła i bez słowa przysunęła do siebie kocię zdrową łapą. O mało nie straciła przy tym równowagi, jako że na drugiej przedniej kończynie oprzeć się nie mogła, ale jakimś cudem udało jej się nie przewrócić. Przytulała syna, drżąc ze wzruszenia.
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

29-09-2016, 00:25

Skadim powiódł za obcym lwem wytrzeszczonymi oczyma. Przeszedł tak blisko nich! Jego rdzawe cielsko i czarna grzywa widocznie odznaczały się na tle blednącej o tej porze roku sawanny. Szybki ruch oznaczał nerwowość. Ta z kolei zwiastowała kłopoty. Skadim nie zamierzał iść śladem brata i ani przez myśl mu nie przeszło, żeby chcieć się lepiej przyjrzeć obcemu, dlatego bez zastanowienia, a jedynie z rosnącym przerażeniem w sercu, naskoczył na brata, by przygwoździć go do ziemi. Jego i te jego brązowe uszy, sterczące ponad trawę! Nie zdołał jednak uskutecznić swojego ataku i szybko zlazł z Setkara... a raczej został z niego zepchnięty przez matczyny nos i aurę nerwowej ekscytacji, którą ruda lwica ze sobą przyniosła.
Skadim nie czuł zbyt wiele. Nie wezbrały w nim żadne emocje. Zostawił je nad brzegiem wodopoju, obarczył nimi Setkara i matce mógł zaoferować tylko bierne poddanie się jej czułościom. Zalał go autorytet rodzicielki, jej wszechobecność. Wypełniła wszystkie jego myśli, cały świat. Skadim mógłby przysiąc, gdyby potrafił ubrać swoje uczucia w słowa, że i oddech i patrzenie mu odebrała, że wdarła się w niego i kierowała nim jakby nic innego nie robiła przez całe życie.
Objął jej zdrową łapę, tę, którą przyciągnęła go do siebie. Tylne łapki dawno wyślizgnęły się spod jego zadu i podkurczone sterczały w powietrzu. Gdyby Vei podniosła łapę, lwiątko by na niej zawisło. A gdyby chciała go o cokolwiek zapytać, nic by nie powiedział. Tylko mocne zaciśnięcie powiek i ukrycie się w matczynym zapachu mogło go w tej chwili uratować przed zalewającymi go z wolna, nieubłaganie emocjami.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Setkar
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Wiek:rok Tytuł fabularny:Książę Liczba postów:107 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 30
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 20

30-09-2016, 18:11
Prawa autorskie: jo/ref-Skadim

Młody zupełnie nie przewidział reakcji brata toteż wpatrzony w nieznajomego, łatwo dał się zaskoczyć i powalić przez brata. Rozdziawił pyszczek, już w pozycji zdecydowanie leżącej, wielkimi ślepiami wpatrując się w orzechowego.
Potem wszystko potoczyło się już szybko. Najpierw wołanie mamy, a potem ona sama. Nim obejrzał się była przy nich, roztrzęsiona, przytulając do siebie brata. Podniósł się, zdając sobie sprawę, że dalej znajdował się w pozycji, do której sprowadził go Skadim i usiadł wyprostowany, wcześniej rzucając ciche "hej mamo". Nie wtrącał się między nich, uznając, że uwaga mamy powinna skupić się przede wszystkim na bracie. On sobie poradzi, Skadim bardziej tego potrzebuje.
Zwróciwszy wcześniej uwagę na nieporadny chód Vei, teraz zrozumiał jego powód-jej łapa była w opłakanym stanie, czerwona od krwi. Lewek wybałuszył ślepka, czując, że nie wydobędzie z siebie głosu, nie da rady spytać.
Popatrzył na brata, który nigdy przedtem tak bardzo nie lgnął do mamy, a teraz ukrywał pyszczek przed całym światem w jej futrze. Patrzył na nich oboje, mając wrażenie, że we własnych objęciach byli bezpieczni od presji, którą teraz on sam odczuwał, która przygniatała go do ziemi i wycisnęła w końcu z niego ciche słowa.
-To był.. lampart.-odezwał się niepewnie Setkar.-Słyszałem o takim fajnym miejscu i powiedziałem Skadimowi, ale.. nie wiedziałem, że są tam złe lamparty.-skłamał przełknąwszy ślinę, czując, jak jego serce przyspiesza.
[Obrazek: eager_boy_by_rindoe_daj31jz_by_ragous_da...apt3iu.png]
Daenerys
Duch
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:92 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 0
Zręczność: 0
Spostrzegawczość: 0

02-10-2016, 21:02
Prawa autorskie: polar-ARCTIK

// najmocniej przepraszam... moja wina ;c
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

02-10-2016, 22:42

//Dae, umawiałyśmy się, że spotkanie na marginesie to było pierwsze spotkanie Skadima z Twoją postacią. Tutaj jeszcze kończę wątek sprzed ich spotkania i to w tym momencie zupełnie nie gra. Poza tym nie doczytałaś naszego wątku i twierdzisz, że lwy "rozmawiały w gawrze", kiedy cała trójka znajduje się tak naprawdę na sawannie przed grotą, więc tym bardziej Twoja postać byłaby dla Skadima, Vei i Setkara widoczna w tym momencie. Otwarcie i bez skrupułów Cię proszę, żebyś wątek z Cherche zaczęła pisać gdzie indziej, jakiś wolny temat na pewno się znajdzie. Piszę to tutaj, bo nie wiem kiedy Vei lub potem Setkar będą odpisywać, a nie chciałabym jednak, żeby Deanerys się wplątała w naszą fabułę teraz.//
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

03-10-2016, 17:17
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Obejmując jednego z synów, będąc tak bardzo przejęta jego losem, chwilowo nie poświęcała wiele uwagi drugiemu samczykowi aż do momentu, w którym ten się odezwał. Wtedy zawiesiła na nim spojrzenie, które, choć wciąż było smutne, to zawierało w sobie jakąś nową nutę.
- Wiem. Ten lampart już was nie skrzywdzi - odparła przyciszonym głosem, jakby w obawie, że cętkowane monstrum zaraz wyskoczy zza krzaka i rozszarpie któreś z jej młodych, tym razem naprawdę.
Ale nie było to możliwe. Trupy nie zabijają. Ciekawe, dlaczego więc tak wielu obawia się ich widoku, skoro to raczej żywych należy się wystrzegać...
- Nie wiecie, gdzie poszli Soren i Sig? - spytała, o szarą dopytując się już po raz drugi.
Raz jeszcze czule trąciła łbem Skadima, po czym przyniosła pytające spojrzenie z powrotem na Setkara. Choć wszyscy byli strudzeni, to burszytnowooki zdawał się być teraz w lepszej kondycji psychicznej niż jego brat, który cudem uniknął tragicznej śmierci, może więc to on odpowie jej na pytanie.
Doskonale wiedziała, że nieuniknionym było przekazanie młodym pewnej straszliwej wieści; szczęściem w nieszczęściu było to, że to tylko jedna zła wiadomość, a nie, jak to początkowo przypuszczała, dwie. Pomimo tego "udogodnienia", i tak wolała mówić o tym raz, a nie trzy, a do tego należało zebrać wszystkie dzieci w jednym miejscu i czasie, co było trudniejsze, niż była skłonna przypuszczać. A jeszcze dwa, trzy miesiące temu nie miała podobnych problemów... Oby tylko rodzeństwo za bardzo się od siebie nie oddaliło, dosłownie i w przenośni.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości