♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

15-03-2016, 19:17
Prawa autorskie: moje

-No przecież..-zaczęła, jednak olśnienie Kamyka skutecznie stłumiło jej słowa. Uśmiechnęła się ciepło, nie wyczuwając tego, co zaraz miało nastąpić
-Tak, to ja i..ugh!-została przyciśnięta mocnymi łapami olbrzyma do jego piersi, znów urywając słowa w połowie. Zaśmiała się, trochę ze szczęścia, trochę nerwowo, tracąc dech w ciasnym uścisku samca.
-Kamyk wyluzuj, zaraz się kurcze uduszę!-szczeknęła, już mocno kaszląc. Ogrom szczęścia, jakie przyniósł mu jej widok najwyraźniej był nie mniejszy niż siła, którą wkładał w namiętne ściskanie przyjaciółki w swoich objęciach. Vantre nie miała nic przeciwko czułostkom, szczególnie z tym głupolkiem, jednak jak każdemu stworzeniu, brak tlenu nie wychodził jej na dobre.
-Pu-uść.-sapnęła z trudem, wciąż obezwładniona, leżąc na piersi samca.
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

15-03-2016, 20:40

- Och. Kamyk przeprasza. - Sapnął olbrzym, w momencie robiąc zmartwioną minkę.
W momencie nakarmił Vantre powietrzem - uwolnił ją od siły swoich łap. Uśmiechając się głupkowato (i całym sobą przepraszając), podniósł się powoli z ziemi, gdy Vantre sama się z niego zwlokła. A potem stał po prostu naprzeciw niej, nie mogąc się zdecydować, czy się śmiać, skacząc ze szczęścia, czy też przylgnąć do ziemi, prosząc o wybaczenie. Dlatego ostatecznie zamarł w bardzo dziwnej pozycji. Na pysku miał troskę, zmartwienie i przeprosiny, a jednocześnie zupełnie nie panował nad ogonem, radośnie machającym na boki ze szczęścia.
- Kamyk się ucieszył, że Vantre zobaczył, Kamyk przeprasza... - Powiedział olbrzym. A potem jego pozycja uległa zmianie. Syknął po cichu i znowu wsparł łeb na swej łapie. - Boli Kamyka trochę łeb Kamyka. - Wyjaśnił z głupkowatym uśmiechem, przecierając nią krew. - Może Vantre zje jedzenie, Kamyk przyniósł, Kamyk nie będzie jeść?
A potem usiadł, przymknął mimo wszystko ślepia, uśmiechnął się pełną gębą i wywalił jęzor, sapiąc radośnie, jakby nigdy nic.
- Kamyk naprawdę cieszy! - Szczeknął, a jego ogon równomiernie (i szybko) obijał się o ziemię.
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

19-03-2016, 20:59
Prawa autorskie: moje

Uwolniona z masywnych objęć, połknęła łapczywie kilka haustów powietrza, kaszląc jeszcze. Dała sobie kilka chwil, by uspokoić oddech, bo gonitwa myśli i mieszanka emocji, kłębiąca się teraz w jej piersi była nie do powstrzymania.
-Nieno, spoko, nic się nie stało.-sapnęła, uśmiechając się przez łzy, które zebrały się w jej ślepiach przez intensywne kasłanie. Przetarła je łapskiem i wywaliła jęzor w szerokim uśmiechu, dysząc radośnie i machając ogonem.
-Dobrze cię widzieć, się kurczę stęskniłam. Tylko mnie już nie duś!-szczeknęła ostrzegawczo.
-No nic dziwnego, chyba dostałeś w bańkę.-skwitowała jego słowa, spoglądając na zakrwawiony łeb, a wskazując na swój. Wraz z propozycją olbrzyma Vantre jakby przestała dostrzegać resztę świata, natomiast jej wszystkie zmysły i myśli skoncentrowały się już tylko na jednym.
-ŻARCIE!-doskoczyła do zwierzyny, zaraz łamiąc kość silnymi szczękami i szarpiąc łapczywie mięso. W oka mgnieniu jej pysk przybrał barwę brunatnej posoki, a ona nasyciła brzuch, który uwydatnił swe krzywizny wraz z momentem, z którym legła na grzbiecie zadowolona.
-Ooo stary, ale się napchałam..-mruknęła, wodząc pazurem po podłożu.
-Um gdzie jest.. gdzie jest reszta?
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

20-03-2016, 14:27

Oj, Kamyk zdecydowanie był zadowolony z siebie. Gdyby Vantre spojrzała teraz na niego, zamiast na rozszarpywane przezeń jedzenie, dostrzegłaby olbrzyma szeroko uśmiechniętego, zobaczyłaby wywalony jęzor i przymknięte z dumą ślepia.
Wielka hiena czuła się odpowiedzialna za małą. Myślenie przychodziło Kamykowi z niemałym trudem, dlatego nie potrafił spojrzeć na tę sytuację tak, jak spoglądała na nią Vantre. Mimo to olbrzym przypomniał sobie, jak ich normalne życie wyglądało kiedyś - i cieszyło go niezmiernie to, co widział. A widział hienę, którą nakarmił, tak, jak karmił ją kiedyś, dawno temu. Cieszył się i był dumny z siebie - czasem tylko przecierał łapą głowę, uwalniając oczy od krwi.
- Antylopa kopła. - Wyjaśnił Vantre, kiedy zapytała o jego stan. - Kamyk nieostrożny był. To antylopa kopła... wszystko potem czarne było. - Obejrzał swoją zakrwawioną łapę.
Antylopa musiała kopnąć go z całej siły prosto w samo czoło. Samiec, zgodnie ze swoim imieniem, może i był ulepiony z kamienia, lecz uderzenie nie było liche. Brwi miał rozcięte, pod sierścią kwitły guzy, a z ran wciąż powolutku sączyła się krew.
- Ale Kamyk złapał potem ją za nogę i Kamyk nie puścił. Już nie kopła Kamyka.
Szczęki hien były potężne. Musiał odgryźć jej nogę - później ofiara nie miała już najmniejszych szans. Widać było jednak, że jej uśmiercenie sprawiło samcowi problem. Czy to dlatego, że biedne stworzenie walczyło wciąż o swoje życie, czy dlatego, jak celny był jej wcześniejszy kopniak - nie było wiadomo.
Wiadomo było jednak, że kiedy Vantre zapytała o pozostałych, Kamyk powoli zwiesił łeb, jakby unikając jej spojrzenia.
- Kamyk nie wie. - Odpowiedział poważnie. - Kamyk nie widział od... Vantre wie. - Dodał, przymykając oczy i ciężko wzdychając.
Od momentu, w którym ich ścieżki się rozdzieliły olbrzym był zupełnie sam. Nie widział nikogo od chwili, w której opuścili ich grotę, chcąc rozejrzeć się po okolicy.
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

28-03-2016, 16:04
Prawa autorskie: moje

Vantre z trudem przewróciła się na pękaty brzuch i wyciągnęła groteskowo patykowate przy nim łapy do przodu.
-Nieźle ci przywaliła.-skwitowała, zawierzając spojrzenie na zakrwawionym łbie kompana.
-Te, weź sobie to.. weź przyciśnij łapą. W sensie swoją bańkę wiesz.. żeby krew nie leciała.-z trudem wypluła z siebie przebłysk rozsądnej myśli.
Westchnęła ciężko, czując, że zjadła nieco więcej, niż była w stanie pomieścić. Spoważniała momentalnie, słysząc odpowiedź olbrzyma. Zasępiła się wyraźnie, jednak po chwili milczenia na jej pysk wstąpił pogardliwy wyraz. Założyła, że najpewniej wataha zdecydowała się zostawić najsłabsze ogniwa samym sobie.
-No i dobrze, niech się pocałują w zadki. Skoro uważają, że są tacy oh fajni i w ogóle, to poradzimy sobie bez nich. Ty i ja, co?-iskra złości dodała jej na tyle energii, że była w stanie znaleźć się obok Kamyka, dumna i wyprostowana, wypatrując potwierdzenia w tej głupawej, zalanej krwią mordzie.
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

28-03-2016, 16:23

- Nooooo - przytaknął Kamyk.
Późniejszego potoku słów Vantre przez dłuższą chwilę nie był w stanie zrozumieć. Analizował je jedno po drugim, dopiero po momencie jednak dotarło do niego, o co jej chodziło. Uniósł łapę w przebłysku geniuszu.
- Tak? - Zapytał, jakby nie do końca pewny tego, co chciał zrobić, a później posłusznie przyłożył łapsko do ran.
Skrzywił się trochę i zmarkotniał, że go to zabolało, ale skoro Vantre tak mówiła, to pewnie trzeba było tak zrobić. Co, jak co, ale w swojej głupocie Kamyk jedno wiedział doskonale - zdawał sobie sprawę z tego, kto jest od niego mądrzejszy. Przez to również rozumiał, kogo powinien słuchać - a tym kimś od zawsze była Vantre.
Dotychczas myślał, że hienom stało się coś złego, ale skoro Vantre mówiła inaczej, to pewnie tak było. Co zaś olbrzym zrobił na jej ostatnie słowa, tak pełne determinacji i nadziei na lepsze jutro? Rechotał pod nosem przez chwilę.
- Hehe, pocałują w zadki - powtórzył po niej, w dalszym ciągu podśmiewając się z tego wyrażenia pod nosem. Wyglądało to tyleż komicznie, co makabrycznie: głupkowato chichoczący olbrzym, z pyskiem pękającym od śmiechu, z obydwu stron ufajdany jego własną krwią.
Rozumiał dobrze, o co w nim chodziło, jednak nieszczęśliwa hiena, która go tego zwrotu nauczyła musiała w to włożyć mnóstwo czasu i samozaparcia.
Mimo tego krótkiego epizodu, Kamyk zrozumiał dobrze, o co Vantre chodziło. Spojrzał na nią z góry, kiedy znalazła się obok niego, a potem uśmiechnął się do niej szeroko.
- Vantre i Kamyk, faktycznie! - Aż przymknął oczka z radości. - Vantre i Kamyk poradzimy my sobie, tak!
A potem poprawił łapę, którą przykładał do czoła tak, żeby zasalutować przyjaciółce.
- Kamyk do usług! - Wywalił jęzor ze szczęścia.
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

04-04-2016, 21:04
Prawa autorskie: moje

-Nono-.-przytaknęła, obserwując, jak masywne łapsko przykrywa ranę na czole samca. Miała nadzieję, że to nic groźnego i szybko się zasklepi. Przygryzła wargę z niepokojem, nie chciała okazywać słabości, ckliwego zmartwienia, jednak wiedziała, że jeśli byłoby to coś poważniejszego, nie miałaby pojęcia, jak pomóc.
Gdy olbrzym roześmiał się na jej słowa, zawtórowała mu chichocząc i uśmiechając się zadziornie.
-NO!-szczeknęła podsycona entuzjazmem kompana, podskakując w miejscu, czując jak roznosi ją energia. Zaraz jednak stanęła w miejscu, w momencie gdy tamten jej zasalutował.
-Ejno żadne do usług! Jesteśmy przyjaciółmi, jesteśmy sobie równi. Żadnych rozkazów, żadnego płaszczenia zadka przed drugim okej? Ty nie będziesz się kłaniać mi, a ja tobie! Czaisz, duży?-postawiła patykowate łapy na przednich Kamyka i tak się wspierając wyciągnęła swój łeb, przytykając własne czoło do jego.
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

05-04-2016, 02:10

Ten zaś gest sprawił Kamykowi wielką, wielką przyjemność. Z początku co prawda bursztynowe ślepiska spojrzały na nią ze zdziwieniem, uszy przylgnęły mu do łba. Tam też zostały, zmienił się jednak wyraz jego pyska. Jego pysk udźwignął dla niej szeroki uśmiech, a oczy przymknęły się radośnie. Dla niej zignorował zupełnie ból, zignorował krew i wszystko inne - bliskość Vantre była dla niego jak solidny deszcz na pustyni, temu zaś uśmiech towarzyszył bez ustanku.
Wcześniej jednak z reakcjami Kamyka było ciut gorzej.
Kiedy naszczekała na niego na temat jego słów, olbrzym zupełnie nie potrafił odnaleźć się w tej sytuacji. W momencie zniknął uśmiech, a on sam skulił się, opuszczając w momencie łapsko. To zaś wykorzystała Vantre, żeby zbliżyć się do niego i przytknąć jej czoło do jego czoła. W tym momencie wszelkie wątpliwości, które się w jego tępym łbie zrodziły prysły. Nie zrozumiał przyjaciółki zbyt dobrze, każdy z napomkniętych przez nią wątków jedynie liznął, jeden bardziej, drugi mniej, lecz wszystkie ledwo. Czuł, że chyba łapał mniej więcej o co jej mogło chodzić, ale wątpił, czy na pewno. Jedynie zalążki myśli miał w swojej głowie, a chyba najbardziej rozwiniętą była ta: przecież nie byli równi, Kamyk był od niej większy i cięższy, Vantre była mniejsza i lżejsza. Nawet on to rozumiał.
Kamyk miał to do siebie, że jeśli słowo miało więcej, niż jedno znaczenie, automatycznie uznawał je za bezsensowne. To znacząco utrudniało dialog.
- Chyba. - Odparł olbrzym, otwierając lepkie ślepia. - Kamyk głupi, że Kamyk nie wie, ale Kamyk wie, że Vantre jak zawsze rację ma. - I znowu radośnie przymrużył swoje ślepia.
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

09-04-2016, 23:38
Prawa autorskie: moje

Odchrząknęła, przekrzywiając nieco łeb.
-Co?-cofnęła łepetynę między barki, wykrzywiając wargi i mrużąc jedno oko.
-E dobra, nieważne. I nie jesteś głupi!-machnęła łapą, po czym szczeknęła upominając go, jak zwykle. Nie lubiła, gdy się tak nazywał. Może nie był najbystrzejszym, znanym jej osobnikiem, ale to w końcu jej druh i przyjaciel. On był po prostu.. wyjątkowy.
Oblizała pysk i przysiadła na ziemi.
-Ty ej.. może.. chodźmy do naszej kryjówki!-zaproponowała szczerząc się szelmowsko.
-Wiesz, tamta nora, co ją znaleźliśmy. Przesunąłeś tego kurde wielkiego kamola i tam było wejście. Wejście do tej nory!-podskoczyła lekko na patykowatych łapach, machając ogonem z entuzjazmem.
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

09-04-2016, 23:57

Kamykowi w tej chwili mina jednak nieco zrzedła. I to bardzo. Obniżył też przed nią głowę, jakby się czegoś bardzo wstydził - a może tak też było?
- Kamyk boi, że nowa grota musi być, tamta nie. - Odpowiedział smutno. - Kamyk widział tam lwy. Faktycznie. - Spojrzał na nią smętnie. - Kamyk i Vantre może pójdzie...my, może...my, ale Kamyk... Kamyk nie myś-sądzi, że lwy poszły.
Patrzył tak na nią przez długą chwilę, nie mogąc pozbierać myśli. Nawet on wyczuł, że nie powiedział tego wszystkiego zbyt jasno. Poplątał się w swoich wspomnieniach. Czasem wracał w tamto miejsce, licząc na to, że odnajdzie tam starych druhów, choćby Kicheko, z którym odnalazł tamtą grotę - bezowocnie.
To dlatego smutny wyraz jego pyska nie zniknął, gdy otworzył pysk ponownie.
- Co Vantre myśli? - Zapytał.
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

10-04-2016, 01:29
Prawa autorskie: moje

Mina jej zrzedła, gdy Kamyk podzielił się z nią swoimi obawami. Ogon przestał entuzjastycznie merdać, miast tego wściekle uderzył o ziemię, wzniecając kłąb kurzu.
-Cholerne koty!-wycedziła przez obnażone kły, po czym zerwała się z ziemi, nerwowo maszerując to w jedną. to w drugą stronę. Na jej pysku pojawiały się i znikały zmarszczki gniewu, gdy ona sama z furią wydychała powietrze przez rozdęte z emocji nozdrza.
-Co one sobie w ogóle wyobrażają? Zabiorą nam wszystko-żarcie, dom, bo są cholernymi królami sawanny przecież!wrzasnęła, nie mogąc uwierzyć, że lwy obrały sobie za legowisko ich norę.
-To nie fair! UGH!-dreptała jak w amoku, warcząc do siebie dalej i czując przypływ niespożytkowanej energii. Najchętniej by coś po prostu rozwaliła.
Gębę lwa na przykład.
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

10-04-2016, 01:55

Obserwując reakcję Vantre, Kamyk sposępniał jeszcze bardziej. Bursztynowe ślepia znowu wpatrywały się w ziemię pod jego łapami, a uszy, dla wtóru, przylgnęły mu do brudnego łba. Było mu przykro, że wszystko poszło tak strasznie źle. Ale przede wszystkim, bolało go co innego. Zdawał sobie sprawę z tego, że był silny, silniejszy od swoich hien, większy, wytrzymalszy. Potrafił bić się z lampartami i dawać radę im potężnym łapskom i kopniakom. A mimo to, nie dał rady odnaleźć swoich przyjaciół, kiedy zniknęli. Nie był w stanie nawet obronić groty. Opuścił ją, żeby kręcić się bez celu po okolicy, napotykając na swej drodze różne istoty. Nawet białe lwy i małe kotki w kropki. I przez to stracili dom.
Kamyk nieśmiało podniósł spojrzenie na zdenerwowaną Vantre. Wyglądał jak zbity pies.
- Kamyk przeprasza. - Zaskomlał smutno olbrzym. - Kamyk przeprasza, bardzo tak.
Potem znowu wbił spojrzenie w ziemie, jedynie ukradkiem co kilka chwil spoglądał na reakcję Vantre.
Vantre
Konto zawieszone

Gatunek:hiena brunatna Płeć:Samiec Wiek:1,5 Liczba postów:62 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

10-04-2016, 02:41
Prawa autorskie: moje

Vantre momentalnie zatrzymała się, tak jakby płaczliwy ton towarzysza stanął przed nią murem.
-No weź się, to przecież nie twoja wina!-Doskoczyła do niego zaraz, patrząc prosto w ślepia.-To te durne koty! Myślałam kiedyś, że to tylko bajki o tym, jakimi to nie są dla nas wrogami. Myślałam, że nie będzie tak źle.-zaczęła, robiąc przy tym małe kółko i obchodząc Kamyka tak, by znów znaleźć się naprzeciw niego.
-Ale teraz kurde widzę, że to wszystko prawda! Co za typy ugh! Wszędzie wepchają te swoje kocie dupska, ciągle im mało!-burzyła się dalej, gdy wtem zmarszczki z jej pyska zniknęły, a ona jedynie westchnęła z niepocieszoną miną. Widziała coraz bardziej posępną minę swego towarzysza i wiedziała, że to ona była jej powodem.
-Nieważne.-mruknęła twardo, machnąwszy ogonem. Tak czy siak dwójka hien nijak nie mogła postawić się bandzie lwów. Ucięcie tematu było najlepszym rozwiązaniem.
Z trudem opanowała swoje oburzenie i schowała gdzieś głębiej w sobie-na później.
[Obrazek: vanti_by_ragous-d7sgkgl.png]  


GŁOS
Kamyk
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:51 Dołączył:Lip 2014

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

10-04-2016, 03:12

Kamykowi zaś sprawiało ból oglądanie Vantre w takim stanie - zarówno dosłownie, jak w przenośni. Łeb mu pękał, a jednocześnie, razem z nim, pękało głupiutkie serce w jego piersi. Nie chciał, żeby przyjaciółka tak się złościła. Musiał jednak przyznać, że to, o czym mówiła, on rozumiał od dawna. Tak mu się przynajmniej wydawało - do chwili, w której poznał tamte dziwne, białe lwy. Które mówiły mu, że lwy nie są złe.
Kamyk długo miał mętlik w głowie, ostatecznie jednak uznał, że było to kłamstwo z ich strony. Bo były złe lwy. Było ich tak dużo, że wątpił, czy w ogóle istnieją te dobre. To dlatego wielkie hienisko, nie chcąc widzieć Vantre w takim stanie, podniósł się z ziemi i stanął przed nią.
- Vantre niech nie martwi. - Uśmiechnął się zachęcająco. - Kamyk znajdzie nową grotę! Vantre zobaczy.
Później lekko, nieśmiało trącił ją łapą - szybko i ukradkiem, jakby miał się od tego poparzyć.
- Będzie dobrze, nie? - Powtórzył jej niegdysiejsze słowa, tym razem uśmiechając się do niej z nadzieją.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

10-04-2016, 17:01
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Minęło trochę czasu. Czuł się ewidentnie lepiej i widać to było po nim. To znaczy... o ile można dobrze wyglądać będąc w wielkich bliznach po poparzeniach i nie tylko. Nie było to jednak ważne. Czuł, że może tego dnia zrobić nieco więcej kilometrów niż wcześniej. Siły mu wracały, mniejsze zwierzęta uciekały sprzed jego oblicza bojąc się lwa o tak upiornej aparycji.
Nie przypominał sobie, żeby zapuszczał się kiedykolwiek w te strony. Jego oczom ukazała się sawanna przecięta rzeką. Nie był zainteresowany żadną zwierzyną, która kręciła się w pobliżu. Nie przyszedł tu polować. Jednak gdy niedaleko wyskoczył z traw spanikowany zając instynktownie skoczył za nim i złapał go. Tak po prostu. Na razie nie zamierzał go jeść. Niósł go więc w pysku.
Czy było coś w tej dolinie niezwykłego? Coś, na czym lodowate ślepia mogły się na chwilę zatrzymać? W zasadzie to niewiele. W oddali dostrzegł dwie hieny. Pręgowaną i brunatną. I o ile widok tej drugiej go właściwie nie zdziwił, bo na południu brunatne hieny są całkiem powszechne, to jednak pręgowana była ciekawostką. Widywał takie w dolinie rzeki tsavo, tam skąd pochodził. Tutaj musiał to być niecodzienny widok. Skąd wzięła się tu jedna? Był ciekaw czy hienowate dostrzegą go i jak zareagują. Dosłyszał jednak, że zwierzęta rozmawiają o jakiejś grocie. Czyżby szukały nowego schronienia?
- Zapewne ciężko będzie wam coś znaleźć w krainie opanowanej przez te kudłacze - odezwał się wypuszczając zająca z pyska i przyciskając go łapą do ziemi.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 







Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości