♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#1
21-03-2016, 15:58
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Czarna sylwetka jak zwykle krążyła gdzieś na skraju Ognistego Lasu. Kluczyła między drzewami wywołując niepokój u niewielkich mieszkańców puszczy. Lwisko to nie miało ostatnio w zwyczaju wychodzenia poza tereny tej rzadko odwiedzanej przez lwy puszczy. Tu mu było dobrze, gdzie mógł kryć się w poszyciu i podążać za ofiarą niczym cień.
Zapach spalenizny powoli ustawał. Wyglądało na to, że - tak jak natura chciała - skóra po oparzeniach przestaje być taka delikatna. Wręcz przeciwnie. Stała się nieco grubsza, łysa i lekko zmarszczona. Jej właściciel z pewnością nie był już tak urodziwy jak niegdyś. Nadal jednak czasem piekła i dokuczała. Rzadziej, ale jednak. W najgorszym razie zahaczył gdzieś o gałąź lub coś tego typu i wtedy faktycznie ból stawał się nieco silniejszy. Niemniej nadal najbardziej uciążliwe były łapy. Nie dało ich się zupełnie wyleczyć jeśli trzeba było chodzić gdzieś od czasu do czasu. Nawet jeśli na kilka dni zaszywał się w swojej pieczarze, to i tak po tym czasie niektóre rany nadal się otwierały.
Samiec krążył tego dnia bez celu. Nie zajrzał ani na polanę zajęcy ani nie wychodził gdzieś dalej na sawannę, na której mógłby sobie coś złapać. W pewnym jednak momencie poczuł, że stanął na czymś bardzo ostrym. Tym czymś okazał się cierń. Lew zaklął szpetnie pod nosem gdy podniósł łapę by przyjrzeć się zadrze wystającej z rannej łapy. Podniósł ją wyżej do pyska by wyciągnąć ją. A i owszem. Udało mu się. Niemniej musiał przysiąść na chwilę żeby zająć się krwawieniem.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#2
25-03-2016, 20:59
Prawa autorskie: Malaika4

Wyruszyłam po zioła, jednak co chwilę zdarzało mi się zboczyć z drogi - jak zwykle, zdawałam sobie z tego sprawę zbyt późno. W podobny sposób zaszłam o wiele dalej, niż powinnam, co również zaczynało być w moim zwyczaju. Późno spostrzegłam, że znajdowałam się na granicy Lwiej Ziemi. Zatrzymałam się wtedy, jakbym natrafiła na niewidzialny mur. To było jedno miejsce, do którego nie chciałam wracać.
Chciałam już zawrócić, chciałam poszukać ziół w innym, choćby i mniej urodzajnym miejscu, wyczułam jednak wtedy obcy, acz świeży zapach. Nieznany mi samiec. Podążałam przez chwilę nowym tropem, aż w końcu odnalazłam ślady jego łap w piasku. Sądząc po ich ułożeniu, lew zataczał się, potykał i kulał. I w tej jednej chwili podjęłam decyzję, że musiałam się temu lepiej przyjrzeć. Być może potrzebował pomocy.
Ruszyłam więc jego tropem, co do najtrudniejszych zadań nie należało - w końcu też odnalazłam powód całego zamieszania. Pośród gąszczu, między liśćmi zauważyłam ciemną sylwetę, poczułam też nikły zapach krwi. W tej chwili przestałam się ukrywać ze swoją obecnością i głośnymi, ciężkimi krokami zbliżyłam się odrobinę, chcąc się mu lepiej przyjrzeć.
Wtedy też uświadomiłam sobie, że słuszną podjęłam decyzję. Lew nie był w dobrym stanie - widziałam na jego ciele liczne ślady po oparzeniach, świeże rany, które nie zdążyły jeszcze zarosnąć sierścią. Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy przyglądałam się temu lwu. Widziałam, że nie otrzymał on pomocy. Widziałam, jak nieudolnie zajmował się swoimi skaleczeniami.
Położyłam zebrane dotychczas zioła na ziemi, spoglądając lwu w oczy.
- Czy pozwolisz mi sobie pomóc, samcze? - Zapytałam, tak łagodnie, jak tylko potrafiłam.
Byłam zbyt zaaferowana jego stanem, by w ogóle pomyśleć o przedstawieniu się, czy też wyjawieniu dlaczego podążyłam za jego krokami. Wiedziałam jedno - chciałam mu pomóc. Widziałam, że cierpi.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#3
26-03-2016, 00:47
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Miał wrażenie, że stał się dużo mniej wrażliwy na ból fizyczny niż był kiedyś. Nawet teraz, gdy czuł cierpkie, nieznośne cierpienie gdy szorstki jęzor dotykał głębokiej rany na wrażliwej opuszce, siedział on niewzruszony, nawet nie drgnął. Udało mu się nawet całkiem dokładnie oczyścić ranę. Nie było w niej już ani ziarnka brudu. Niemniej krew sączyła się nadal i raczej nie widział sposobu na przemieszczenie się z tego punktu w tej chwili. Nie podobało mu się to. Było duszno i parno, nie chciało mu się tak siedzieć w ściółce i zbierać z ziemi piach i błoto. Najchętniej wróciłby do matecznika. Tak teraz pomyślał, że może mógłby wyłożyć piaszczystą glebę w swojej jamie również liśćmi. Będzie musiał sprawdzić ten pomysł.
Tymczasem coś bardzo głośno zaszeleściło gdzieś za nim. Niespiesznie obrócił pysk w stronę skąd dochodził tajemniczy dźwięk i jak się miało okazać, źródło tegoż niesubtelnego hałasu była lwica, która to nie zamierzała się ukrywać. Czemu jej wcześniej nie zauważył? Był aż tak osłabiony? Nie jadł niczego większego od kilku dni. Dopiero co udało mu się nieco zaleczyć rany a znów je rozwalił.
Usłyszawszy pytanie sapnął ciężko. Niespecjalnie chciał, żeby ktoś użalał się nad nim. Żeby ktoś żałował jego doli i jeszcze okazał mu łaskę. Obeszłoby się.
- Weszłaś na moje terytorium, lwico - wymruczał pod nosem - kim jesteś?
Na razie świadomie ominął zadane przez nią pytanie. Na razie były według niego ważniejsze sprawy.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#4
26-03-2016, 23:12
Prawa autorskie: Malaika4

Przymknęłam na moment ślepia, a jakiekolwiek współczucie zaprowadziło mnie tutaj, uleciało wraz z moim westchnieniem. Potraktuję jego słowa jako "nie".
Dał mi przynajmniej czas, żeby lepiej przyjrzeć się jego ranom. Byłam w stanie ocenić, że otwierały się i zasklepiały już niejeden raz - skóra wokół nich była jaśniejsza, nie tworzyły się również strupy. Przynajmniej tyle, że lew je czyścił. Chciałam już coś odpowiedzieć na jego słowa, powstrzymałam się jednak z trudem. Miałam wrażenie, że czarny lew nie będzie chciał mojej pomocy, mimo, że jej potrzebował.
Terytorium. Czy naprawdę to w tej chwili jest dla ciebie najważniejsze, lwie? Jeśli ktoś nie zajmie się twoimi ranami - umrzesz. Nie trzeba było wiele, by zalęgły się muchy.
- Nazywam się Laja, jestem medykiem stada z Zachodnich Ziem, lwie. - Przedstawiłam się z lekkim ukłonem. - Wybacz mi nietakt, jakim było przekroczenie granic twego terytorium. Nie były mi one znane. Jeśli nie jestem tu mile widziana, wyruszę w dalszą drogę.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#5
27-03-2016, 00:47
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Samiec spoglądał przez chwilę niemo na jasno umaszczoną lwicę. Przez moment nawet przyglądał się temu co zwisało u jej szyi. Uważnie przyglądał się obcej, najwyraźniej był bardziej zainteresowany jej osobą niż możliwością pomocy od niej. Może to przez ten brak towarzystwa? Nie był pewien kiedy następnym razem spotka innego lwa. Niemniej informacja, jaką Laja go uraczyła nieco pobudziła umysł czarnego samca.
- Zachodnie Ziemie - wymamrotał. - Twój przywódca nie byłby zachwycony gdyby się dowiedział, że chcesz mi pomóc.
Wiedział, że Zachodni niespecjalnie przepadali za mieszkańcami Cieniowiska i - jak podejrzewał - stało się tak za jego sprawą i paru niesmacznych plotek.
- Na twoje szczęście jestem bardziej wyrozumiały niż byłem kiedyś - wzruszył ramionami.
Przysiadł, ale przy tym zawiesił ranną łapę nieco w powietrzu. W zasadzie wszystkie były ponownie popękane, ale ta jedna zraniona cierniem była najbardziej uciążliwa.
- Zauważyłem, że brak uwagi to częsta wymówka lwów w tych stronach - uśmiechnął się cierpko. -Jestem Ghalib, lew znad Tsavo.
Zastanawiał się teraz jak daleko poszła plotka, którą ktoś rozpuścił na temat stada, któremu nie tak dawno przewodził. Czy lwom, poza przywódcą, było znane jego imię? Może i nie. Może tak byłoby nawet lepiej.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#6
28-03-2016, 00:44
Prawa autorskie: Malaika4

Nie byłam w stanie rozpoznać lwa, który się przede mną znajdował. Nie pomagał mi również w tym jego upór, czy też jego pozycja wobec mnie którą tak skrupulatnie zaznaczył. Nie dałam się jednak wyprowadzić w pole całkowicie. Odpowiedziałam mu dopiero na wzmiankę o jego wyrozumiałości. Wiedziałam tylko, że znał Kahawiana, nie zadałam sobie jednak trudu, by zapytać skąd - nie to było teraz ważne.
- Liczę na to, że dawno już temu pogodził się z faktem, iż jestem medykiem. - Odparłam. - Pomagałam, pomagam i pomagać będę każdemu, kto pomocy potrzebuje: czy to przyjaciel, czy to ktoś, kogo uważać powinnam za wroga.
Czy to uczucie, które dźgnęło mnie w pierś to była irytacja? Być może. O jakim braku uwagi mówił ten lew? Przecież te okolice należały do Lwiej Ziemi - może i nie byłam wielkim podróżnikiem, ale, co, jak co, granice stad były mi dobrze znane. I to na tym się skupiłam.
Nie byłam przygotowana na jego imię.
Jeżeli w mym sercu zagościło faktycznie poirytowanie, natychmiast wyparło je zdziwienie. Ghalib? Lew, który zapoczątkował Cieniowisko, a później zniknął z jego historii? Nie widziałam go nigdy wcześniej, pamiętałam tylko te głupie słowa Kahawiana, by uważać na każdego lwa o ciemnej sierści - a teraz stał przede mną, potrzebujący pomocy, wymizerniały.
- To dla mnie wielki zaszczyt, Ghalibie, lwie znad Tsavo. - Skłoniłam się przed nim z szacunkiem.
Już raz wcześniej spotkałam taką figurę z przeszłości.
I jemu nie pozwolę zostać zapomnianym.
Zapewne zaprzeczy, może pokręci łbem, może się zaśmieje. Nie zmieniało to jednak faktu, że musiałam mu pomóc. Zarówno na ciele, jak i na duchu - przynajmniej spróbować. Jeśli nie opatrzę jego ran, nie pożyje długo. Nie trzeba było wiele, by zalęgły się muchy, czy też wdarła się choroba - w takim stanie zaś Ghalib nie był w stanie z nią walczyć.
Nie odezwałam się. Ghalib jasno postawił siebie w roli pana całej tej sytuacji, dlatego też czekałam na jego słowo, czy to przyzwolenia, czy też odmowy.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#7
28-03-2016, 04:05
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Harde słowa jasnej lwicy wywołały na licu Ghaliba coś na kształt chwilowej pociechy. Było w tym coś co na ułamek sekundy pokrzepiło jego zgorzkniałe serce. Przyglądał się Lai uważnie, dopatrywał się czegoś na jej pysku, jakby spodziewał się, że te słowa wyduszą z jej oczu rozpaczliwą łzę. Łzę wyrażającą poruszenie. Odnosił bowiem wrażenie, że mniej lub bardziej świadomie drażnił lwicę. Zupełnie jakby chciał jej coś udowodnić.
Był silny.
Był twardy.
Nie zabił go człowiek.
Nie zdołał tego dokonać też ogień. Zawsze i wszędzie, prawdziwie był zwycięzcą. Dominował, jak zawsze. Nawet chowając się przed wścibskimi oczyma.
Poczuł jak przez jego ciało przebiegł dreszcz, jego skóra zadrżała zdradzając wzmożoną wrażliwość na bodźce.
Zauważył też szybko, że jego rozmówczyni pojęła z kim rozmawia, ale nie będzie mogła w nim dostrzec cienia satysfakcji z tego powodu. Nie pławił się w swojej wątpliwej sławie.
- Cóż jest tak zaszczytnego w mojej osobie? - Odparł. No właśnie? Cóż takiego? Miała przed sobą osobliwy, bo wciąż krnąbrny obraz nędzy i rozpaczy. Upadłego przywódcę i wojownika chowającego się przed światem niczym szczur. Widmo, które z irracjonalnego powodu wisiało nad tą krainą, teraz pozostawiało po sobie jedynie cień. I słodkawy aromat krwi.
- Silni będą żyć, słabi muszą umrzeć - powiedział nagle odrywając wzrok od Lai i wodząc nim gdzieś między drzewami. - Ja właściwie jestem już bliżej tych drugich niż pierwszych. Dlaczego więc chcesz oszukać naturę i kupić mi więcej czasu?
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#8
29-03-2016, 01:35
Prawa autorskie: Malaika4

Stało się mniej więcej tak, jak się spodziewałam - a z drugiej strony, stało się zupełnie inaczej. Nie udało mi się przewidzieć, że czarny lew skupi się akurat na tym. Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Znam całą historię tych ziem na kilkanaście pokoleń wstecz. - Wyjaśniłam. - Moim obowiązkiem jest oddać należyty szacunek lwu, który dał początek Cieniowisku, jednocześnie przywracając temu miejscu prawowitą nazwę Ziemi Czterech Stad.
Nawet, jeśli uporem dorównują największym spośród osłów - pozwoliłam sobie dodać w myślach, o czym przypomniał mi swoimi następnymi słowami.
- Nie na tym polega Krąg Życia, drogi Ghalibie. - Odpowiedziałam. - Dlatego, dopóki ta władza leży w moich łapach, słabym pomogę stać się silnymi i sprawię, by silni nimi pozostali. Na tym polega moja praca.
Uśmiechnęłam się, a później skinęłam głową na zawiniątko u moich łap.
- Tak się składa, że mam tu praktycznie wszystko, czego potrzeba, żeby opatrzyć twoje rany.
Myślę, że z dwojga złego łatwiej mu będzie przełknąć teraz tę idiotyczną samczą dumę, aniżeli zachować ją na chwilę, by w ciągu tygodnia czy dwóch umrzeć w słabości i chorobie z powodu raptem kilku niezagojonych ran.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#9
29-03-2016, 02:10
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

- Nie mam już wpływu na to stado - wzruszył ramionami. - Straciłem nim zainteresowanie.
Uniósł brwi nieco wyżej słysząc odpowiedź Lai.
- Powinnaś wyjść poza ten sztywny idealizm - wzruszył ramionami lekceważąc. - Musi być niezwykle irytującym tak bezkrytycznie oddawać się tej misji.
Bez strachu i bez wzdrygnięcia postawił zranioną łapę na ściółce. Wsparł się na przednich łapach i obrócił w stronę Lai. Wciąż skrywała się w nim brawura tak zapomniana w tej krainie i tak hardo płynąca w żyłach lwa znad rzeki Tsavo. Podszedł bliżej o własnych siłach opuszczając bezpieczne schronienie wśród drzew. Zatrzymał się dopiero przy Lai. Jego wzrok nie wyrażał niczego poza pogardą dla własnej słabości.
- Lekcja na dziś, znajdź różnicę pomiędzy szacunkiem a zaszczytem - powiedział spoglądając na Laję z góry. Gdyby łapy pozwoliłyby mu na to zapewne obszedłby ją dookoła.
- Krąg Życia - powtórzył z niesmakiem. - Słodka naiwności. Słabi nie mogą stać się silni... A zresztą.
Wzruszył ramionami.
- Nie mam zamiaru tego tłumaczyć nikomu. - Nie było sensu strzępić języka. Gdyby pojawiły się uszy, które chciałyby posłuchać i tak niezbyt chętnie wziąłby na siebie rolę nauczyciela. To były ciężkie lekcje, z których najwyraźniej tutaj nie można było czerpać. Te doświadczenia stanowiły głęboką przepaść nawet między nim a lwami z Cieniowiska. Czuł ją i wiedział, że musiał ich opuścić. Gdy powrócił do swoich stron zrozumiał dlaczego mógł wydawać się zbyt straszny dla lwów z tej krainy.
- Nie odczytuj tego jako swojego tryumfu nade mną - powiedział - ale skorzystam z twojej wiedzy.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#10
31-03-2016, 00:57
Prawa autorskie: Malaika4

Ileż samozaparcia wymagał ode mnie ten lew. Pod wieloma względami przypominał mi Ragnara - najgorszy był jednak jego ośli upór i poczucie zatraconej wartości. Był jednak panem na jego skromnych włościach, dlatego zdecydowałam się dostosować do jego gry - chyba tylko w ten sposób mogłam mu pomóc. Polemika zdecydowanie nie była tutaj najlepszym wyjściem z sytuacji - zbyt kurczowo Ghalib trzymał się swej samczej dumy. Cóż on jednak musiał przejść, przez jakie piekło, by jako niedawny przywódca mógł teraz opowiadać o rzeczach tak smutnych, uświadamiać innych z istnienia muru, który sam jeden zbudował wokół siebie. Było mi go żal - dlatego też znosiłam jego gorzkie słowa, krzywe spojrzenia i napomknięcia.
- Dobrze. - Odpowiedziałam na jego słowa. - Obawiam się jednak, że zanim zacznę, będę od ciebie potrzebowała odpowiedzi na kilka pytań. Przede wszystkim, proszę, powiedz mi: kiedy to się stało? - Zapytałam, przebierając w ziołach.
Od jego odpowiedzi zależało, jaką maść będę musiała dla niego przygotować - a bez tego się nie obejdzie, niestety.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#11
31-03-2016, 03:09
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Problemem w rozumieniu Ghaliba najwyraźniej było to, że on sam wcale nie zapatrywał się w swoją samczą dumę. Chodziło mu o coś znacznie większego. Gdyby chodziło wyłącznie o dumę, zapewne nie byłby tak zdecydowany w ignorowaniu własnego bólu. Wytrwale stał na zranionej łapie zaś w oczach jego trudno było doszukiwać się próżności. Z podniesionym czołem znosił rany zadane mu przez zawistny los i wcale nie wyglądał na kogoś, kto się poddał. Nie było też w tych oczach przesadnej złośliwości. Lodowate ślepia wyglądały raczej, jakby widziały już wszystko co świat ma do zaoferowania. I widział ciemność.
Położył lekko uszy po sobie słysząc, że samica chce go leczyć tu i teraz. To nie było w jego mniemaniu najlepsze miejsce. Coraz częstsze deszcze, parne powietrze i brak schronienia. Znał dużo lepsze miejsce ku temu, żeby rozłożyć się martwym bykiem i poddawać się leczeniu. Milczał jednak przez chwilę. Musiał zastanowić się nad tym czy w ogóle warto było pokazywać jej miejsce, w którym chodziło właśnie o to, by mieć własną pustelnię. Widział jednak jak ta się rozkłada z tymi ziołami i musiał decyzję podjąć szybko.
- Nie tu - odezwał się nagle - to nie jest dobre miejsce. Zaprowadzę cię, ale jeśli zdradzisz kiedyś komuś to miejsce i będę miał dowód, że to ty skręcę ci kark.
Powiedział to zupełnie bez ogródek. Tak jakby mówił teraz o czymś tak zwyczajnym jak pogoda czy o smaku antylop z maminego polowania.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#12
31-03-2016, 19:51
Prawa autorskie: Malaika4

A on dalej trzymaj się swego. Ghalib zdecydowanie miał trudny charakter, ja zaś odnosiłam wrażenie, jakby część moich słów odbijała się od jego uszu. Mimo to, chciałam mu pomóc - beze mnie umrze w ciągu tygodnia, czy dwóch. Niewykluczone zresztą, że gdyby nie moje najście, w ogóle by jej nie szukał, choć powinien.
Kiedy napomknął o zmianie miejsca, pokiwałam głową. Nie odezwałam się jednak, nie chcąc drażnić czarnego samca - nerwy były ostatnim, czego potrzebował, w takim zaś stanie jego groźby nie były zbyt wiele warte. Skąd w nim było tyle mroku, bólu?
Nie mogłam jednak nie przyznać w duchu, że lew zdecydowanie nie wybrał sobie dobrego miejsca na kryjówkę. Ognisty Las, jak i towarzysząca mu Rzeka były bardzo uczęszczanym miejscem. Mimo to, w końcu, jeszcze zanim podniosłam zioła z ziemi, uśmiechnęłam się do niego.
- Piękne to miejsce, to prawda. Dużo bawiłam się tutaj za młodu, a w zasadzie wychowywałam się tutaj. Niewykluczone więc, że rozpoznam miejsce, do którego mnie prowadzisz, szanowny Ghalibie.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#13
31-03-2016, 22:31
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Spojrzał na samicę lekceważąco i właściwie w tym samym tonie było przewrócenie oczyma, które nastąpiło po tej uwadze, którą medyczka mu zafundowała.
- To, że bywałaś w tym lesie nie oznacza, że byłaś wszędzie. - Wzruszył ramionami. - Poza tym twoja osoba jest w tej kwestii zupełnie nie istotna. Zupełnie jak inne zwierzęta, które znajdą się tu przypadkiem.
Dziwiło go, że Laja jeszcze nie ogarnęła tej najważniejszej kwestii. Przecież nie chodziło o to, że zwierzęta przychodzą do Ognistego Lasu. Najzwyczajniej w świecie, chodziło o anonimowość. Wiele zwierząt mogło znać Ognisty Las, ale ważne było iż żadne z nich nie wiedziało gdzie jest Ghalib. A tylko o to mu chodziło.
- Wygląd jest, doprawdy równie nieistotny - powiedział ruszając z miejsca. Nie miał zamiaru tracić czasu na strzępienie sobie języka o tym o co naprawdę mu chodziło.
- Nie jestem kretynem. Nie wyobrażaj więc sobie, że moja samotnia to pierwsza lepsza polanka między drzewami - to miejsce dużo częściej omijane niż wszystkie inne, dodał już w myślach. Oczywiście nie wykluczał, że już ktoś kiedyś przed nim znalazł to miejsce i je poznał, ale był więcej niż pewien w momencie, w którym je znalazł, że poza ptakami długo nie było tam nikogo innego. Widząc jej uśmiech otworzył ledwie zauważalnie oczy nieco szerzej, ale prychnął tylko i ruszył z miejsca prowadząc samicę w coraz to głębsze i bardziej zawiłe partie lasu.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#14
20-04-2016, 18:41
Prawa autorskie: Malaika4

Cóż mogłam więc uczynić w tej sytuacji - podniosłam z ziemi uzbierane zioła i podążyłam za nim. Nie umknęły mojej uwadze sygnały, które mi dawał, przewracanie oczami i wszelkie inne oznaki. Okłamałabym siebie samą twierdząc, że nie zabolały mnie one, lepiej od niejednego wiedziałam jednak, jak niewdzięczną pracą bywa praca medyka. Takie było jednak moje powołanie. Nikomu nie mogłam odmówić pomocy: choćby miał prychać i kąsać.
Dlatego też ruszyłam za nim, doskonale świadoma tego, że znałam na pamięć każdy jeden zakamarek tego lasu. Za młodu spędzałam tutaj mnóstwo czasu, a nie tak dawno temu, za przyczyną upadłego króla w szkarłacie, odnowiłam swoje wspomnienia o tym miejscu. Nie było kryjówki, która nie była mi znana. Nie rozumiałam wtedy jeszcze, że lew bynajmniej nie prowadził mnie do swojego schronienia. Uderzyło mnie to dopiero, gdy w końcu znaleźliśmy się na miejscu - i, nie ukrywam, po części przeraziło to też mnie. Ghalib musiał mieć stanowczo boleśniejsze doświadczenie, niż śmiałam myśleć. Nie spotkałam się nigdy z kimś, kto tak bardzo chciał się ukryć przed całym światem, a na obietnicę pomocy reagował złością.
I takim nie mogłam odmówić pomocy. Choć pomóc będzie tak ciężko...
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#15
24-04-2016, 16:18
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Nie mówił praktycznie nic gdy prowadził Laję do swojego schronienia. Nie to, że był złośliwy. Po prostu nie uważał, że miał coś jej w ogóle do powiedzenia. Przynajmniej nie teraz.
Prowadził samicę w coraz to głębsze i szczelniejsze partie lasu, do których to rzadko ktokolwiek miał odwagę i chęć w ogóle się zapuszczać. Coraz więcej ściśniętych gałęzi i cierni, gęstwina liści i traw utrudniały dostrzeżenie jakiejkolwiek drogi. Jedynie niewielkie przesmyki światła słonecznego świadczyły o tym, że jest dzień. Wszędzie panował półmrok.I wreszcie, gdy wydawać się mogło, że może być już tylko ciemniej i nieprzyjemniej dotarli do miejsca, które okolone było krzewami i drzewami, które lekko się nad nim pochylały. Snop słonecznego światła trafiał prosto na ukrytą, niewielką polankę, na środku której znajdowało się wzniesienie porośnięte trawą i miękkim mchem. Z jednej zaś strony zwisały grube liany, korzenie i badyle, kompletnie zasłaniające to, co było za nimi. Ghalib podszedł do tej naturalnej kotary i rozchylił ją nosem wskazując wejście do jamy.
Wnętrze było już całkiem kamienne i twarde, pod ścianą zaś znajdowało się jedyne wygodne miejsce - legowisko. Ghalib zbudował je z piachu, traw, mchów, skórek zajęcy i guźca. Niczego więcej nie było. Poza kośćmi dojedzonych zwierząt. Śmiertelna cisza i ascetyczna pustka panowała wewnątrz.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 







Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości