Patrol [Myr, Messiah]

[Myr]

Jako władca nadal robiłem patrole i miałem zamiar to robić dalej. Nasze ziemie są w dużej mierze dobrze już zabezpieczone ale nie zmienia to jednak faktu, że może ktoś gdzieś się pojawić. Ciemna grzywa lekko wystawa nad trawą, która nadal jeszcze miała swoje kolory. Po drodze znaczyłem teren zapachami i nei tylko. Niech każdy wie, że to nie jest ziemia wolna.

[Messiah]

Czarny lew zaczynał przemierzać tereny dostojnym krokiem wtedy wyczuł znajomą woń. Niczego nie bał się z tego względu, że spojrzał się swoimi ślepiami na lwa patrolującego tereny ziemi. W danym momencie stanął obserwując go bacznie cały czas chcąc zwrócić może swoją uwagą? kto tam wie co roi się niszczycielowi. Ciężko oddychał nie dając sobie tego poznać po sobie.

[Myr]

W pewnym momencie przystanąłem. Poczułem woń kogoś spoza stada. Uniosłem wyżej łeb aby się rozejrzeć. Mym oczom ukazując się widok czarnego samca. Lekko zastrzygłem uchem i ruszyłem do razu do niego. Nie obawiałem sie go ale też nie miałem zamiaru od razu się w jego stronę rzucać. Podszedłem i zatrzymałem się kilak kroków przed nim. Moje szmaragdowe oczy spoczęły na samcu.
-Kim jesteś i co tutaj robisz- Zapytałem się go spokojnym ale mocnym tonem. Mój pysk nie wykazywał emocji.

[Messiah]

Messiah obserwował cały czas Myr nie wykonując żadnych agresywnych ruchów, po prostu stał bezruchu. W danym momencie spojrzał się w jego szmaragdowe oczy. 
- Jestem Messiah syn Isis i Myr - odparł bez wdzięcznym głosem do niego. Właściwie mógł powiedzieć swoje imię ale wolał być oficjalny. Wędrował cały czas przez tereny żeby odszukać żyjącego rodzica który nim był właśnie ojciec Myr. W danym momencie przymrużył oczy, a następnie wypuścił z nozdrzy powietrze. 
- Chciałbym odszukać ojca, zostałem przysłany z woli matki - odpowiedział krótko do niego. Nie miał nic do ukrycia.

[Myr]

Pierwsze zdanie jakie wypowiedział czarny samiec wprawiło mnie w chwile zamysłu. Czy to może byc prawda? Lustrowałem go wzrokiem. Nie wyglądał jakby sobie żartował i nie miał przecież tez powodów aby mnie okłamywać? a może... Chwile milczałem spoglądając ciągle na samca.
-W jakiej sprawie wysłała cie tutaj Panna Isis- Nie zdradzałem jeszcze swojej tożsamości, wolałem sie upewnić o co dokładniej chodzi.

[Messiah]

Niszczyciel nadal stał bezruchu obserwując go bacznie. Na razie milczał jedynie zastanawiając się nad tym wszystkim co tam wydarzyło jednakże nie miał zamiaru wspominać bo to przeszłość. W danym momencie otworzył swój pysk wtedy odpowiedział na słowa samca:
- Matka chciała żebym dołączył do stada gdzie jest mój ojciec. Oczywiście to też jest moja wola nie tylko jej - odpowiedział tym samym tonem głosu co wcześniej. Nie okazywał słabości ani żadnych uczuć w jego kierunku. W końcu musiał go odnaleźć chcąc dołączyć do stada i służyć królowi.

[Myr]

-Tak więc go znalazłeś, ja jestem Myr, król tych ziem- Rzekłem do niego ze spokojem w głosie. Nie wiem jak on wyobrażał sobie to spotkanie. Nie jestem wylewny, nie do osób, które nie znam. Jest moim synem... podobno ale nie oznacza to, że od razu dam mu z tego tytułu pełnie zaufania.
-Wiesz coś o naszym stadzie i zdajesz sobie sprawę, że jak dołączysz to nie am drogi odwrotnej- Uprzedziłem aby wiedział o tym. Amnestie co prawda dwa razy zrobiłem jedna teraz druga wcześniej ale to są wielkie wyjątki.

[Messiah]

Czarny specjalnie nie wyobrażał sobie spotkania z ojcem z wylewnością. Był wychowywany według wartości jakie posiadał ojciec. W dodatku matka wyzbyła wszelkie uczucia i słabości. Ogółem uczucia ma głęboko w sercu. Ze spokojem stał na baczności słysząc to co chciał usłyszeć czyli prawdę i ją ma. Wreszcie spotkał swojego rodzica. Messiah nie znał ojca więc będzie musiał długo obserwować, żeby później przy nim pokazać swe prawdziwe oblicze. 
- Wiem Ojcze. Moja matka należała do tego stada ale krótko bo była zagrożona przez inne lwy, które później ją rozszarpały. Odejście lub zdrada równa się śmiercią więc zdaje sobie z tego sprawę. Niczego nie boję się, jestem nauczony lojalności, współpracy i zdecydowania - odpowiedział do ojca patrząc mu w szmaragdowe oczy, nie okazując żadnego lęku. Jest bardzo zdecydowany żeby dojść do tego stada, bo w nim płynie ojcowska krew. Niczego nie wyprze się tym bardziej Króla, który przy nim. 
- Dlatego nadal podtrzymuję, że chciałbym dołączyć do stada chcąc go bronić, pomagać i współpracować pokazując siłę - odpowiedział oficjalnie pokazując kim jest naprawdę ale w tym momencie chcąc udowodnić, że Messiah nie jest ani słaby czy niezdecydowany.

[Myr]

-Tak więc tylko formalnością będzie złożenie przez ciebie przysięgi, przysięgi lojalności względem mnie i całego stada, nawet kosztem życia. Złamanie tej przysięgi będzie karane śmiercią- Niech wie, że nie będę sie patyczkował, ostatnim czasie byłem jak widać za dobry i miły. Jeśli ten jest tak przekonany do dołączenia, to złożenie ów przysięgi będzie tylko i wyłącznie formalnością. Cieszyłem sie w pewien sposób widząc swe najstarsze dziecko. Nie wiem jak to przyjemnie Satau ale nie powinna sie niczego obawiać.

[Messiah]

Messiah usłyszał słowa swojego biologicznego ojca na temat przysięgi co nie będzie dla niego nic trudnego w tym wypadku ale czy ma powiedzieć jakieś konkretne słowa stadne czy od siebie? musiał szybko zdecydować żeby nie dać mu długo czekać. Czarny doskonale wiedział, że oddalenie się od stada będzie karalne śmiercią po drugie w nim płynęła krew taka sama i tym samym tyczy część charakteru. Stał na baczność i nie miał zamiaru wycofywać od tego co ma teraz stać. Był gotowy na słowa, które wypowie do swojego ojca i do swojego króla.
- Ja ślubuję lojalność względem Ciebie i całego stada, nawet kosztem mojego życia. A jeśli złamię przysięgę jestem gotów przyjąć ostateczną karę - odpowiedział poważnym i głębokim głosem, w którym można odczuć nienaturalny chłód u samca. Syn nie miał zamiaru przeciwstawiać swojemu ojcu, nie po to go szukał przez tyle dni. Czarny spoglądając bursztynowymi oczami na swojego ojca w głębi serca cieszył się, że go odnalazł i że żyje. Messiah ma czyste intencje do stada i jeśli ojciec mu coś zarządzić to on wykona bez żadnego mrugnięcia.

[Myr]

-Tak więc witaj synu w rodzinie, na dniach dowiesz się podstawowych rzeczy o nas i będziesz mógł rozwinąć swe umiejętności- Rzekłem i ruchem łba zaprosiłem go do siebie na nasze ziemie.
-Pamiętaj, że jesteś mym synem ale nie oznacza to, że będę cię lepiej traktował wręcz przeciwnie, będę więcej wymagał- Taki jest los syna władcy.
-Oczekuje również całkowitej lojalności, ostatnio w stadzie nie dziej się dobrze- Nie miałem co ukrywać a dobrze nie było i trochę potrwa nim ud ami się cokolwiek z tym zrobić.

[Messiah]

Messiah uważnie słuchał swojego ojca co mówił bo był bardzo dobrym słuchaczem. W danym momencie zrobił kilka kroków za nim. 
- Dobrze Ojcze - rzekł krótko rozumiejąc wszystko co mówił do Messiaha. Podczas chodu usłyszał kolejne słowa co do wymagań dlatego jemu to nie przeszkadzało.
- To dobrze Ojcze, nie zawiodę Ciebie pod żadnym pozorem - powiedział spokojnym i szorstkim głosem niestety taki posiadał od małego. Gdy usłyszał o nieciekawej sytuacji to aż zdziwił się ale nie aż tak żeby to pokazywać przy ojcu. Dlatego uznał że zachowa swoje słowa dla siebie i swe komentarze. Na to wygląda, że trzeba poobserwować niektórych w stadzie. Na spokojnie zastanawiał się nad słowami ojca.
- Ja zawsze będę lojalny wobec ciebie Ojcze i możesz na mnie liczyć - rzekł bez żadnych zbędnych słów. Powiedział co myślał dlatego nie krył się z tym nawet.

[Myr]

-Mam nadzieję, że nie zawiodę się- .. tak jak na niektórych.. dopowiedziałem sobie w myślach. Ostanie spotkanie miało przebiec normalnie i szybko, a tam wyszły kwiatki takie, że może każdemu odechcieć się czegokolwiek.
-Członkowie naszego stada posiadają takie symbole lub jego fragmenty -Rzekłem wskazując na znamię stadne- Witaja się Salve, więcej u nas samców niz samic ale tak bywa-  No i pewnie dlatego takie spięcia powstają.

[Messiah]

Czarny obserwował spokojnie okolice i słuchał cały czas swojego Ojca wiedząc doskonale, że stado powinno się wspierać ani kłócić czy sprzeciwiać władcy. Gdy usłyszał słowa nikle uśmiechnął się na jego słowa władcy. Zauważył znamię oczywiście i powiedział:
- Rozumiem - trudno było coś więcej powiedzieć, gdyż był dopiero nowy w stadzie. Jednakże każdą swoją uwagę skupiał na ojcu co mówił do Messiaha. Po chwili usłyszał słowo, które jest kluczowe czyli przywitanie stadne więc będzie pamiętał je żeby witać z każdym w tym stadzie. 
- Za pewne tak Ojcze - rzekł spokojnie dając mu rację, że na pewno tak musiało być. Nie chciał żeby Ojciec myślał że jest inaczej dlatego na pewno da radę z tym wszystkim.

[Myr]

-Odpocznij i zorientuj się gdzie mamy jakie tereny. Powiadomię Strażników kim jesteś- Aby nie wzięli go za napastnika czy logos takiego.
-Znajdziesz mnie na Lwiej Skale, teraz jednak muszę wracać do swoich obowiązków- Rzekłem do niego. Z chęcią dowiedziałbym się czegoś o nim i inne takie ale teraz musiałem skończyć to co zacząłem. Sknałem mu lekko łbem i ruszyłem na dalszy patrol.

zt.