♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Nahuel
Gość

 
#46
24-09-2012, 23:28

Nie wiedząc o tym, Nahuel dzielił z Ameerah sporo poglądów. I potrzeba spokoju, i brak dążeń do bycia popularnym, i pewien nakaz dotyczący uprzejmego zachowania wobec obcych, którzy odpłacają tym samym - te dwa osobniki miały ze sobą więcej wspólnego, niż mogli podejrzewać. A zarazem dlatego, że to właśnie te cechy trafiły się u niej i u niego - zapewne mieli się o tym nigdy nie dowiedzieć.

Lampart zamyślił się na chwilę, by odpowiednio dobrać słowa.
- Mam się nauczyć, jak lepiej walczyć, tropić, przewidywać i podchodzić przeciwnika. Moje tereny nauczyły mnie wszystkiego, co mogły, i to było za mało. Dlatego - wygnanie.
Dokończył, całkiem zadowolony z tego, jak wypadł. Udało mu się zawrzeć to, co uważał za kluczowe do zrozumienia jego losu, w krótkiej wypowiedzi.
Ameerah
Gość

 
#47
24-09-2012, 23:37

Kiedy do jej uszu dotarła odpowiedź samca lwica cicho westchnęła. Niemal tak cicho, że tylko ona mogła to usłyszeć. Czy mężczyznom zawsze musi chodzić o walkę i podchodzenie przeciwnika? No może tak, może nie. Zdarzało się jej spotykać też takich, którzy za priorytet mieli kompletnie inne cele niż przykładowo te, które podał w tym momencie lampart. W tej chwili wysiliła się, by podnieść głowę i spojrzeć się teraz na niego wszystkimi oczami.
-No to ja z takiego przymusowego nauczania wróciłam.- tu miała namyśli swoje odejście z ziem Czterech Stad po tym jak Cieniści się rozpadli. Wszyscy członkowie rozeszli się w swoje strony, a ona będą wciąż młoda uczyniła to samo. Nie poszła za nikim. Ruszyła swoją drogą i nauczyła się w ten sposób samodzielności. Dopiero potem pomyślała o powrocie na znajome tereny i oto z powrotem jest w tej krainie.
-Z tym, że ja musiałam się nauczyć przede wszystkim samodzielności. Tego jak przetrwać... i wielu innych rzeczy.- mówiła z opanowaniem i ponownie położyła głowę na łapach, teraz jednak jej oczy były skierowane bezpośrednio na rozmówcę. Swoją drogą nie znała jego imienia, ale też on nie znał jej.
-Skoro już tak rozmawiamy to jestem Ameerah.- dodała po chwili.
Nahuel
Gość

 
#48
24-09-2012, 23:43

- Tego z kolei nauczyłem się u siebie, za to sztuka wojenna jest tak samo dobrze znana mnie, jak i moim pobratymcom. Moim zadaniem jest być od nich lepszym, będę więc szukał nauczycieli tutaj.
Teraz wypowiedź stała się bardziej zawiła, ale lampart nie przejmował się tym. Wstał za to, otrzepał zad z piasku i rozruszał zastałe mięśnie; tkwił w tej pozycji pewnie od godziny, a jeśli nie, to niewiele mniej. Zrobił małe kółko, by rozgrzać łapy, i odsunął się nieco od brzegu, jednak nie poszedł daleko - uwalił się nieopodal Ameerah, łbem połowicznie w jej stronę, połowicznie ponownie do morza. Jego poza wyrażała swobodę i spokój.
- Nahuel. Syn Jarmaana. Ale pewnie u was to nic nie znaczy.
Ameerah
Gość

 
#49
25-09-2012, 00:04

Oprócz tego, ze szarowłosa lwica słuchała swojego rozmówcę to teraz w dodatku rejestrowała uważnie każdy jego krok. W pewnym momencie zauważyła więc, że lampart ruszył się ze swojego miejsca i nim podszedł bliżej niej zrobił coś na kształt rozgrzewki. Czyżby... czyżby on tam siedział bardzo długo? Rety! Sama by tak nie potrafiła chyba. Może usiedzieć w jednym miejscu tak, ale nie bez ruszania się. Przyjrzała mu się, gdy uwalił się niedaleko i zastrzygła uszami, gdy dotarła do niej odpowiedź samca. Nahuel. Nieco dziwne imię i ciężkie do wymówienia.
-Takiego imienia jeszcze nie spotkałam. Już po tym widać, że nie jesteś stąd. Tu raczej też nie spotkałam nikogo, kto mówiłby czyim jest synem lub córką, ale... jak kto woli.- na koniec wzruszyła ramionami pokazując tym samym swoją obojętność w kwestii tego, jak się powinno przedstawiać. Ona wymawiała tylko swoje imię. Nie widziała potrzeby, aby dodatkowo wspominała o swojej matce, o której wie jako jedynej. Ojca w życiu nie spotkała, nic o nim nawet nie słyszała. Nie łudziła się nawet, ze w ogóle kiedyś go pozna. Nawet nie było jej z tego powodu smutno. Czemu miałaby tęsknić, rozpaczać lub oczekiwać kogoś, kogo w ogóle nie zna? No właśnie.
Nahuel
Gość

 
#50
25-09-2012, 00:18

I tu ujawniła się pierwsza z różnic pomiędzy Nahuelem a Ameerah. Pytanie, z czego wynikała bardziej - była kwestią gatunku czy wychowania? A może nawet płci?
- U nas to ma znaczenie, bo dzięki temu wiesz, czego się spodziewać. Lamparty wychowują swoje dzieci w określony sposób. Jeśli ojciec jest zdrajcą, syn nie będzie godny zaufania; gdy dziad należy do najlepszych wojowników, jego potomkowie muszą udźwignąć sławę imienia. To mój przypadek.
Dodał, by uzupełnić wiedzę lwicy na temat swoich ziem. Były na tyle daleko, że naprawdę nie widział powodu, by kryć takie informacje przed obcymi. Zresztą ani to umiejscowienie strategicznych punktów, ani taktyka w walce czy lokalizacja spiżarni. Tylko tradycja. Wiedział przecież, że ona za kilka pokoleń co najmniej zmieni się, a może całkiem zaniknie.
Ameerah
Gość

 
#51
25-09-2012, 00:52

-Aż tacy jesteście pamiętliwi?- zapytała się już troszkę bardziej zainteresowana tematem ich rozmowy. No trzeba było przyznać, że temat takiego dziedziczenia reputacji po przodku to coś nowego dla niej. Nie znała za bardzo matki, ponieważ zmarła niedługo po jej porodzie, ale jak długo stąpa po tej ziemi, a w zasadzie jest to krótko jakby nie patrzeć to jeszcze z takim czymś się nie spotkała. No chyba, że z sytuacją, że ktoś miałby do kogoś urazę za to co zrobił jego ojciec, czy jakiś inny członek rodziny. Taka sytuacja to tu mogła już być normalna. Właściwie Nahuel nie miał co się martwić o to, że przypadkowo zdradzi jakieś ważne informacje. Błękitnooka w chwili obecnej nie należała do żadnego stada. Nie, odkąd Cieniści się rozeszli w swoje strony. No i na razie nic nie zapowiadało, aby taka sytuacja uległa zmianie. Z drugiej strony życie zawsze może czymś niespodziewanym zaskoczyć, prawda?
-Dla mnie to trochę dziwne.- dodała po chwili. No tak Ameerah nie owijała w bawełnę i mówiła co myśli. Z jednej strony była to dobra rzecz, z drugiej mogła tym kogoś urazić. Jak widać jednak taka perspektywa nie odstraszyła lwicę w tym momencie.
Nahuel
Gość

 
#52
25-09-2012, 17:32

- Przywykłem.
Odpowiedział tylko, wcześniej kiwnąwszy łbem na pytanie lwicy. W sumie było retoryczne, ale uznał, że nie zaszkodzi. Jak na razie nauczył się, że lwy lubią mieć dwa razy potwierdzone i jasno powiedziane, by uniknąć pomyłek wynikających z niezrozumienia.

Potem nie odzywał się już, poprawił tylko łeb położony na łapach i zastrzygł uchem. Wyczerpał temat ze swej strony - a nie wyglądało na to, by Ameerah pragnęła go dalej zgłębiać; jeśli lwica będzie chciała, odezwie się pierwsza, być może rewanżując skrawkiem opowieści o sobie. Jeśli nie, to po prostu posiedzą obok siebie, obserwując spokojne morze, a za kilka godzin rozejdą w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca na sen.
I nie miał z tym żadnego problemu.
Ameerah
Gość

 
#53
25-09-2012, 18:00

No i jak się można było tego spodziewać potem oboje siedzieli, albo raczej leżeli sobie tak w miejscu nie kontynuując dalszej rozmowy i w zasadzie nie wadząc sobie nawzajem. Po jakimś czasie jednak Ameerah znowu zerknęła na lamparta i zaczęła się zastanawiać. No w sumie on tak podzielił się trochę opowieściami o sobie... mogłaby sama też coś od siebie powiedzieć. Inaczej wyszłaby na jakąś... egoistkę? Może nie tyle egoistkę, co jakąś niewychowaną. Westchnęła więc i z pewnym siebie wzrokiem zerknęła na Nahuela.
-Stado w którym żyłam rozpadło się jakiś czas temu. Dopiero niedawno wróciłam po tym, jak nie widziałam sensu bycia tu dalej. Jednak i tak coś mnie tu przyciągnęło. Jeszcze nie wiem co... sentyment? Może.- odezwała się białogrzywa w stronę samca i choć twarz jej wciąż nie wyrażała złości ni radości to jednak zdawała się nie mieć problemów z mówieniem o przeszłości oraz jednoczesnym nie martwieniem się o nią. Już dawno sobie wyrobiła opinię, że takie zamartwianie się nic nie zmieni. Tylko humor by sobie niepotrzebnie psuła.
Nahuel
Gość

 
#54
25-09-2012, 23:13

- Albo lepsza wiedza o terenach tych, na których wyrosłaś pod opieką, niż dalekich i zwiedzanych samemu.
Odpowiedział, na swój sposób interpretując powody powrotu Ameerah. Nahuel miał nastawienie bardzo rozumowe, praktyczne - a najbardziej praktyczna ze wszystkiego była wiedza; dlatego to w niej szukał wyjaśnień i dopiero, gdy ich nie znajdował, zaczynał dopuszczać do głosu inne kwestie. Sentyment byłby na szarym końcu jego procesu myślowego.
- A wiesz, dokąd idziesz dalej?
To również w mniemaniu lamparta było bardzo ważne - wyznaczyć cel, do którego warto dążyć, by działania miały sens, a po jego osiągnięciu znaleźć kolejny i kolejny. Inaczej życie zmieniało się w bezmyślne istnienie. A tego to już nie znosił, chociaż przecież nie miał powodu, by denerwować się na innych, że marnują dany im czas. Przynajmniej dopóki w ten sposób nie odbierali mu jego czasu.
Ameerah
Gość

 
#55
26-09-2012, 20:38

-Możliwe. Wiem czego się spodziewać po tych ziemiach.- czyżby właśnie w tym momencie nasza droga Ameerah przyznała lampartowi rację? Może tak, lecz nie do końca. Jedynie przyznała mu, że jest to jedna z możliwości. Tak naprawdę nie wiedziała dalej co skłoniło ją do powrotu. Cokolwiek by to nie było postanowiła zostać tu na... czas nieokreślony. Innymi słowy na stałe. Przynajmniej na razie. Jakoś podobało jej się tu i tyle, a nie widziała też powodu, by porzucać znajome okolice tak łatwo. Kiedy usłyszała pytanie samca zaczęła się zastanawiać. Czy ona to wie? Dobre pytanie. Na pewno zamierzała tu wrócić i to już zrobiła. Ale co dalej? Żyć tak po prostu jak gdyby nigdy nic?
-Wątpię, by ktokolwiek znał swój cel od razu. Na razie wróciłam tu, więc mam czas, aby przemyśleć swoje następne kroki.- odparła w stronę Nahuela. Taka była prawda. Na razie nie miała okazji, by o tym pomyśleć, ale z pewnością miała na to aż za dużo czasu. Nie żeby miała zwlekać przez wieczność, bo nie o to w tym chodzi. Kiedyś będzie musiała podjąć ten wątek odnośnie kwestii "Co dalej?"
Nahuel
Gość

 
#56
27-09-2012, 00:15

Nahuel zmarszczył ciapate brwi, a w jego niskim głosie słychać było delikatne zdziwienie.
- Po co robić cokolwiek, nie znając celu?
Spytał, w jednym krótkim pytaniu ujmując wszystkie swoje poglądy na temat codziennego życia. I nie tylko tak zawężonego, bo twierdzenie to dałoby się odnieść także do życia metaforycznego, które jako całość ma czemuś służyć. Powinno. Należałoby...
No, mniej więcej.


//wybacz, mam bardzo zły dzień, a nie chciałam Cię zostawić zupełnie bez odpisu.//
Ameerah
Gość

 
#57
27-09-2012, 08:06

Jej uwadze nie umknął fakt, że lampart zdziwił się jej wypowiedzią. Przez moment wyglądało to dla niej nawet zabawnie toteż lekko się uśmiechnęła. Po chwili jednak ów mina znikła, kiedy Ameerah ponownie wpadła w zamyślenie. No cóż w końcu Nahuel ponownie zadał jej pytanie nad którym wypadałoby się nieco zastanowić, zanim udzieli się jakieś odpowiedzi. Z drugiej strony tak trudne dla niej nie było, więc co tu dużo myśleć? Spojrzała się na niego błękitnymi oczami, po tym jak w zamyśleniu powędrowała wzrokiem gdzieś za horyzont.
-Nie powróciłam tu bez celu, jeśli o to ci chodzi. Osiągnęłam go jednak właśnie poprzez powrót tu i jak widać nie mam kolejnego celu... z drugiej strony chyba można nim nazwać życie w tym miejscu. To na upartego też jest coś, a lepszego celu nie mam.- odpowiedziała nieco zaciekawiona tokiem jakim poszła ich rozmowa. Nie sądziła, że kiedykolwiek zdobędzie się na tak filozoficzne albo pseudofilozoficzne wywody na temat własnego celu. Był to dla niej trudny temat nie dlatego, że nie była inteligentna. Po prostu... niektóre pytania są trudne dla każdego. Na razie zamierzała jakoś żyć w tym miejscu i to był jej obecny cel. Marny, ale jakiś był. Potem się może zobaczy.
Nahuel
Gość

 
#58
27-09-2012, 22:32

- Życie nie jest celem, życie jest środkiem.
Odpowiedział krótko i chyba jeszcze bardziej niezrozumiale niż do tej pory. Trudno - Nahuel nie przejmował się tym, że ktoś go nie rozumie, uważając, że edukacja jest powinnością każdej istoty, a nie przywilejem lub darem od kogoś innego. Innymi słowy, postrzegał teraz Ameerah jako lwicę niegrzeszącą mądrością, skoro nie wiedziała, do czego dąży - i najwyraźniej nigdy się nad tym nie zastanawiała. Postanowił więc odejść stąd; a że ściemniało się coraz mocniej i ziąb ciągnął od wody, nie był to taki całkiem oderwany od rzeczywistości pomysł.
- Ameerah, mam za sobą długi dzień i udam się teraz na spoczynek. Odejdę, a gdy być może kiedyś spotkamy się znowu, z pewnością cię pozdrowię.
Pochylił łeb, gdy już wstał, wypowiadając tę przydługą formułkę - i odszedł powoli w głąb lądu. Postać lamparta czerniała z każdą chwilą, aż w końcu przestał być widoczny i zniknął.


z/t
Ameerah
Gość

 
#59
03-10-2012, 08:08

Przez jakiś czas samica jeszcze sobie odpoczywała, lecz w końcu musiała też się stąd ruszyć, prawda? Chyba nie spędzi tu całego życia. W takim więc razie zeszła sobie z kamienia, na którym uprzednio odpoczywała i skierowała swoje kroki w którąś ze stron.

z/t
Orvara
Gość

 
#60
09-03-2013, 20:39

Orvara po spotkaniu z Lurą była w nastroju mieszanym, zresztą zwyczajnym dla samic, a już szczególnie dla samic o jej stopniu pokręcenia umysłowego. Tym razem jednak łatwo można było wskazać odpowiedzialne za ten stan rzeczy przyczyny - pierwszym była niska satysfakcja z ponabijania się z dziwadła, drugim zaś niezadowolenie, że w ogóle znów musiała napotkać ją na swej drodze.
Kto się nią tak w ogóle miał opiekować? Nie miała pojęcia; Lura chyba nie wymieniła imienia tego frajera, który tak zawalił sprawę, sama zaś nie umiała się domyślić, kto wkopałby się na tyle, by musieć niańczyć pomyłkę.
Szła specjalnie tam, gdzie nie czuła świeżych śladów, nie widziała niedawnych tropów. A gdy złapała zapach jej nieznany, kojarzący się z chłodem i wodą, ale jednak tak bardzo inny od woni oazy, postanowiła udać się właśnie tam.
Bo wiedza to potęga.

Zatrzymała się teraz kilkadziesiąt metrów od brzegu oceanu, wypatrując końca tej wielkiej wody. Nie mogła jej jednak dostrzec, a bezustanny szum zagłuszał myśli, nie pozwalając się skupić.
Co u licha?
To oni coś takiego zdobyli na tych całych Północnych?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości