♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Alysseya
Konto zawieszone

Gatunek:Wszyscy moi przyjaciele z dawnego domu Płeć:Samica Wiek:2 lata Liczba postów:22 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 43
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 98
Doświadczenie: 10

13-03-2013, 11:02
Prawa autorskie: Ja oraz Podpis by Kamuchna

Wszędzie szukała młodego Kupidyna. Po ostatnich wydarzeniach z rannymi i chorymi non stop miała pełne łapki roboty. Zawędrowała aż tutaj i wtem jej oczom ukazał się młody książę.
- Kupidyn! - odetchnęła z ulgą i w wesołych podskokach zbliżyła się do samca.
Spojrzała na obecnych tu nieśmiało i uśmiechnęła się ciepło.
- Witajcie, jestem Alysseya - przedstawiła się patrząc to na samice, to na samca i znów na Kupidyna.
Nevir
Gość

 
14-03-2013, 15:32
Prawa autorskie: Ja oraz Podpis by Kamuchna

-Nie ma za co, Kupidynie.-rzekł i uśmiechnął się do niego.
No co. Lubił pomagać tym młodszym, bo wiedział, jak to jest z dzieciństwem. Bywa różnie. W dzisiejszych czasach ponoć coraz częściej lwiątka są pozostawiane na własną łapę po urodzeniu... Ale to podobno. Nie musiała być to prawda, no ale... Nie ważne.
Chciał mu pomóc, ale wnet zjawiła się nowa persona.
To chyba ciotka Kupidyna...-pomyślał.
Lwiątko miusiało być szczęsliwe, kiedy ona się zjawiła.. Mogła to być ta opisywana. Ale czy on wie? Miał pewność w zaledwie kilkunastu procentach, no ale... Nie ważne.
-Witam panią, Allyseyo.-powitał tak oto nowopoznaną.
Jego spojrzenie przelatywało to na Allys, to na Kupidyna.
-Nazywam się Nevir. Nevir von Navares.-rzekł uprzejmie do białogrzywej -Miło mi cię poznać.

//wena zwiała. Wybaczcie.//
Kupidyn
Konto zawieszone

Gatunek:Czuwa nade mną tata Płeć:Samiec Wiek:11 miesięcy Liczba postów:21 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 30
Spostrzegawczość: 30
Doświadczenie: 00

15-03-2013, 21:56
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

- Witaj ciociu - przywitał się z Alysseyą skinąwszy lekko łebkiem. Widząc jej nieśmiałość zastanowił się, jak ktoś dorosły i leczący innych może być tak nieśmiały.
Spojrzał powoli na Nevira.
- Czyli, jednak trafię na tereny stada.. - urwał na moment i spojrzał w dal, jakby nasłuchiwał czyjegoś głosu.
Znów zwrócił łepek w stronę samca.
- Chyba, że mimo wszystko chciałby pan nam towarzyszyć? - wpatrywał się swymi wielkimi ślepkami bez najmniejszego mrugnięcia w lwa.
Był dorosły i przypominał mu z zachowania po części wuja, po części tatę. Czuł się bezpiecznie i miło w jego towarzystwie.
<table>
<tr><td align="center">*Mój Głos*
"Życie bywa ulotne,
Czasem także samotne,
Niekiedy jeszcze brutalne,
Wśród niektórych zaś marne.
Lecz ja wiem, coś ważnego,
Życie jest wszak dla każdego,
Czy długie, czy krótkie, więc jest,
To w każdych warunkach zda test.
~Ja
</td><td>[Obrazek: podpiskupidyn.png]</td></tr></table>
Nevir
Gość

 
15-03-2013, 22:56
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Patrzył to na Kupidyna to na Alyss. Słuchał jego wypowiedzi, skoro tylko on zabrał w tej chwili głos. Ale chwila... "(...) trafię na tereny stada - co te słowa mogły oznaczać? Może coś ważnego? A może on miał dach nad głową, którego on poszukiwał od połowy życia? Och... Jak cudnie mieć coś takiego jak stałe miejsce zamieszkania, najlepiej w grupie. I tak się jeszcze wtapiać w tłum... Ach, jakie to mogłoby być wspaniałe... Gdyby mu zaproponowano dołączenie do jakiejś dobrej grupy. Nie takiej jak jego stara rodzina, którą opuścił rok temu, aby szukać schronienia, domu, albo innego takiego rodzaju. Byłoby mu miło... Ajć, nie ważne. Nie można tracić czasu na takie myśli. Bo co? Ponieważ tak. I nikt, żaden wypierdek nie będzie zadawać mu pytań. Nie miał chęci na odpowiedź. Teraz były ważniejsze sprawy... Na przykład co z nim będzie. Czy znajdzie dom, albo co najmniej miejsce godne jego zadka? Mejbi, mejbi... Może się poszczęści.
Ale to ostatnie zdanie w ogóle rozerwało Nevira. Nam... To było ich więcej? Może całe wielkie stado, w którym dostałby coś o nazwie zamieszkania.
Towarzyszyć? Jejciu... Nie dostał jeszcze takiej propozycji. Ale mógł się także spodziewać, że była to tylko grupka lwów, albo on sam i ciocia. Byłoby i tak czy tak miło. Nie chciał być już samotny... Bo spotkanie to musiało się skończyć. A nie chciał być sam, bo w końcu mogło się to skończyć dziecinnym rykiem na całą Afrykę... Phi. My gawd, nawet nie wiem, co ja mówię.... Najwyżej skończyło by to się na życiu samodzielnym na własną łapę.
-Jak najbardziej...-Rzekł dobrotliwym uśmiechem i spokojnym, pogodnym wyrazem twarzy.-O ile wy zechcecie.
No właśnie. Jak oni się zgodzą... Bo wśród "nich" mógł być ktoś niechętny Występowaniem nowego... Jeśli się zgodzą, oczywiście. Bo mogli się nie zgodzić... A właśnie. O kim mowa?
Pytania zadać od tak nie mógł. Ale z chęcią- i to nawet ogromną- mógłby towarzyszyć stadu Kupidyna, jeśli miał takowe. I to wierny jemu całkowicie, z wdzięczności dachu nad głową. Mógł nawet życie poświęcić, za chociaż jeden miesiąc pobytu... Albo nawet dzień. Ach, jakież to było teraz marzenie uczestniczyć w stadzie...!
-Nie. Nie możesz do nich iść. Rodzina cię potrzebuje... Knypku.-I to właśnie odezwał mu się w duszy głos ojca. Ten sam jak zawsze.
Ostry i wścibski.
Odpowiedział mu jedynie westchnięciem, ale też cierpliwie czekał na odpowiedź... Ten o fioletowych oczach mógł nad czymś rozmyślać. Miał prawo, a ten nie chciał mu nawet przeszkadzać... Nie mógł. Po co przerwać mu coś, na co ma czas, iż życie jest często zbyt głupie i nagłe, aby się poddać spokoju i mądrości myślenia.
Ale jedno było pewne- Kupidyn mówił to na poważnie. Nie znał go zbyt długo, no ale jednak. To zachowanie o tym świadczyło, że się prezentuje jako dobry osobnik zaliczany do grupy żywych. Lubił go nawet.
Na kolejną wypowiedź czekał w milczeniu.
Ameerah
Gość

 
16-03-2013, 13:23
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Ameerah przez jakiś czas przysłuchiwała się rozmowie w milczeniu. W głębi duszy zastanawiała się czy jest sens dołączać do jakiegokolwiek stada. Z jednej strony ,,w grupie rażniej'' jak to się mówi, a z drugiej strony Ameerah lubiła niekiedy spędzać czas w samotności, z dala od innych.
Szara lwica tylko westchnęła ciężko, po czym postanowiła się przejść.
- Przepraszam, ale chciałabym pójść się przejść. Może kiedyś się ponownie spotkamy. Bywajcie - rzuciła towarzystwu na pożegnanie po czym opuściła powolnym krokiem to miejsce.

/z.t./
Nevir
Gość

 
16-03-2013, 16:02
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Jego spojrzenie skupiło się na Ameerah... No co, trzeba było, bo jednak odchodziła... No cóż, jak sam myślał- zawsze musi ktoś pójść. Akurat wypadło na szarą. Szkoda... Ale on też miał zamiar pójść... Ale potem. Teraz słowa Kupidyna mogły być nawet decydujące o jego życiu.
-Żegnaj Ameerah.-Pożegnał ją w takowy sposób.
On także miał nadzieję, że to nie jeden jedyny raz kiedy ją zobaczył. Na razie jego znajomość z nią była nawet dobra. Ale to na razie... Bo mógłby spotkać ją jeszcze kiedyś, a więc mogą ulec zmianie. No bardo prawdopodobne, no ale...
Teraz musiał czekać na odpowiedź Kupidyna, bo Ajris nie musiała niczego dodawać. Nie miałaby chyba po co, nie? No co raczej tak... No chyba, że ma jakieś zastrzeżenia. Ale jakie? Nie mógł sobie ubzdurać we łbie.
Ile mam ci mówić... Wracaj.- I znowu głos wypalający się w duszę.- Nie czekaj, tylko wypierdalaj stąd. Z tego co widziałem to jakoś ci niby wychodziło staranie się o mój dawny tytuł... Wywalczyłeś go sobie, wybrałem cię, a ty? A ty nic. Mówię ci, wracaj, bo u nich możesz skończyć marnie. Nikt nie daje ci gwarancji, że wrócisz żywy. A nawet nie wiem, co tam u naszej familii, bo świat zabrał mi tytuł przez śmierć, a teraz muszę pełnić opcję ducha stróża... Ble. Weź wracaj, ty brękacie. Nie mogę cię opuścić, i to nie ma wina. No, wracaj. Rusz ten cholerny zadek i zawitaj znowu tam, skąd przybyłeś... No, śmiało.
Nie. On pragnął temu zaprzeczyć, ale nie mógł nic powiedzieć. Bo po co? Aby drogi ich się rozkręciły? Jego i tej nowej, życiowej szansy? Bycia kimś więcej, niż za dawnych czasów, czy znowu pozostać zboczonym łotrem walczącym o byle co? Nie. Nie, i koniec. Nie mógł. I tyle. Bo jak..? Duch stróż, którego tak "uwielbiał" nic nawet nie musiał mówić. Byłaby oczywista jego wypowiedź. Zapewne byłoby to "wracaj". Albo coś innego... Ale to nie miało żadnego znaczenia.
Czekał na odpowiedź.
Ajris
Gość

 
17-03-2013, 14:09
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Ajris z kolei bacznie obserwowała Zeusowego syna, nadal nie mogąc pojąć jego całego fenomenu. Jest tak młody, a tak niesamowicie ułożony. Zeus.. Musiał być świetnym ojcem.
- Rozumiem Kupidynie, zawsze mogę Ci pomóc znaleźć twoje stado.- rzuciła kolejną propozycją, uśmiechając się ciepło.
Wtem zwróciła łeb w stronę Nevira, by i jego obdarzyć podobnym uśmiechem.
- Dziękuję, Nevirze.- mrukneła. To na prawdę bardzo miła rzecz, biała nawet nie pamięta kiedy ostatnio ktoś ją komplementował...
Z momentem pojawienia się Alyss, nawet nie wyczekiwała odpowiedzi ze strony filoletowookiego. Skoro przyszła jego ciotka nie potrzebuje pomocy kogoś takiego jak ona.. Jeszcze te bajeczki. Ona nie należy do "dużego, silnego, bezpiecznego stada". Ona jest im uległa, bo jej stado, podobnie jak Amerah upało. Nie, zostało po prostu podbite.
- Witaj.- rzuciła jeszcze do lygrysicy.
Nevir
Gość

 
23-03-2013, 09:59
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Jego spojrzenie przerzuciło się na Ajris, lecz znowu na Kupidyna. To jego pytanie... Przez nie Nevir nie chciał być już samotnikiem, choć nie wiedział częściowo, o czym mowa. Ale chyba o tym, czy będzie mógł zostać przyjęty do stada. Chciał, i to bardzo. Już nie chciał spędzać więcej niż połowę marnego życia na byciu samotnym... A tym bardziej, że padły takie jego słowa! Mogła to być decydująca chwila w życiu niemalże dwuletniego samca. Lecz odpowiedzi brak... Także od Alyss. Więc skupił się na Ajris.
-Ja tylko potwierdzam fakt, o pani.- mruknął do niej.
No co. Miał prawo, prawda? Był dżentelmenem, a nie byle jakim skurwielem, aby się wywyższać. No bo po co.
Jego niebieskie ślepia zaczęły wpatrywać się w grupę... Wśród nich mógł być ktoś, kto miał złe zamiary. Ale mógł się mylić, to było jego pierwsze spotkanie z tymi osobnikami. Kimże oni są? Raczej dobrymi, a nie złymi, ale mogła to być głupota.
-No, na co czekasz!- i znowu ten ostry głos, który w takich chwilach musi się pojawiać co chwilę.- Ruszaj zadek i won tam, skąd przyszedłeś. Chcę zobaczyć rodzinę, której tak dawno nie widziałem. Jak to uczynisz, nic do ciebie nie będę mieć. Nie. Nie będę. A teraz się rusz i idź. Wiesz chyba, gdzie. I nie pytaj. Może i jestem duchem, duchem stróżem, ale mam jeszcze coś, co może ci zrobić krzywdę. Może to głupie, ale wiesz. Ojciec, jak to ojciec. Stary i skąpy. A teraz wracaj, nie ma co czekać... I wiesz, że więcej już nie wytrzymam? Chyba znasz odpowiedź... O ja głupi. Po co się pytam? Słuchasz mnie w ogóle, gamoniu!
No i znowu chciał zaprzeczyć, ale... A co tam. Niech ten starzec się wkurwia, on tu zostaje, no bo w końcu... To jego życie. A takiego ducha stróża... Lolz. To nie jest duch stróż w swym znaczeniu. Skoro chce mu zrobić krzywdę, nim nie jest. Tylko jest w nim. Więc niby nim jest... Ale nie w całości.
A może by tak pójść sobie, jak Ameerah? Nie, raczej nie. Mogła to być jego jedna szansa… Ale mógłby to też być spisek na porwanie go… Choć do niego powinni nic nie mieć. Chyba, że rodzinka użyła swych durnych metod w tejże chwili? Nie, raczej nie. Bo jak tak, to by się chyba już dawno na niego rzucili z rykiem. Brr… Cóżby mogło być? Ale czuł się w tej chwili bezpieczny.
Von Navares myślał teraz nad jego własnym losem.
W grobowym milczeniu czekał na odpowiedź.
Ajris
Gość

 
29-03-2013, 14:38
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

Jednak nie ulega wątpliwości, że był to na prawdę miły gest. Gdyby policzków Ajris nie pokrywało białe, gęste futro na pewno by się zarumieniła. Dwukrotnie.
Nie uzyskała odpowiedzi od Kupidyna ani od jego ciotki, natomiast jej uszy wyłapały inny, stłumiony dzwięk.. Ryk. Z pewnością.
Albo to po prostu przeczucie, że biała się zapomina i za długo dała sobie upust od skwarku ziem Świtu.
W każdym razie wiedziała, że powinna już wracać.
- Wybaczcie mi.. Jednak nie mam na tyle swobody, by móc z wami zostać, ale.. Znajdę wasze ziemie, o ile nie będzie problemu przyjąć mnie w gości.- mruknęła i skłoniła się delikatnie, by po chwili rzucić ostatnie spojzenie na Zeusowego syna i wróćić tam, gdzie najpewniej kiedyś zdechnie. Choć może i mieć nadzieje, że jeszcze sie kiedyś wyrwie, że coś się zmieni.
Nie obejrzała sie już za siebie, znikając za pobliskimi drzewami.


zt
Nevir
Gość

 
01-04-2013, 10:42
Prawa autorskie: Dla mnie przez AFrozenHeart

On się tylko uśmiechnął po daniu komplementu Ajris. No bo co? Miał chyba prawo, nieprawdaż?
Cóż, teraz zamiana słów była między nim a białą lwicą... Coś Kupidyn i Allys nie odpowiadali. Czy coś z nimi jest? Oby nie. Być może myśleli o czymś, o czym on nie wiedział.
A więc już musiała iść... Szkoda. Jego spojrzenie było lekko zakłopotane... Ale cóż. Nie mógł na to nic poradzić.
-Żegnaj Ajris...-rzucił w jej stronę tonem spokojnym.
Skinął jej na pożegnanie, wręcz i lekko przykucnął.
Siedział kompletnie jak kołek... No cóż, zmieni się coś w ogóle? Może. Oby coś się zaczęło dziać... Byłoby miło.
Oczywiście nie miał żadnych zastrzeżeń do Kupidyna i Allys. Mogli myśleć o czymś... Tylko o czym. Ano właśnie. Ale mieli prawo... Tak samo jak on pożegnać Ajris.
-Na co czekasz tłumoku.-ponownie ojciec się wciapcia w nie jego sprawy.-No, śmiało. Rzuć wszystko i idź do familii. Chcę ich zobaczyć, a wyjść z ciebie nie mogę... Kurwa mać, jebany ten świat, prawda synalku? Dlaczego jeszcze my tu jesteśmy? Ruszaj cholerny zad, nie tego cię uczono.
Jedną, jedyną rzeczą po chwili odezwania się głosu ojca w jego duszy było to, aby się wreszcie odczepił. Niestety nie, on lubił gadać. Nawet bardzo, o czym Nevir niestety wiedział. Oj, niestety.
Rozmyślał nad tym, co z nim będzie... Co się stanie z Nevirkiem. Może będzie dobrze? Oby. Chciał bardzo, ale czy się stanie? A może trafi do jakiegoś stada? I miał chyba nawet okazję.
Słowa Kupidyna wywarły na nim wielkie wrażenie… Nawet dobrze się czuł w towarzystwie dojrzałego lwiątka i jego cioci… Szkoda tylko, że Ajris i Ameerah już nie było. Mogłoby być lepiej, no ale… Ale już on na to nie poradzi nic a nic.
Czekał na odpowiedź Kupidyna bądź Allys.
Eleyna
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:214 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 69
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 28

19-06-2013, 12:59
Prawa autorskie: Linearty DragonFireNight i Malaiki pokolorowany przez Omarę

Elayna po dość długiej wędrówce trafiła w pewne niezwykłe miejsce, zupełnie białe, tak jak ona sama. Ha, nieźle, można się tu nawet ukryć, bo innym lwom ciężko byłoby wypatrzyć w takim miejscu śnieżnobiałą lwicę. Ale nieważne.
Sama Eleyna nie wiedząc zbytnio co robić, zaczęła spacerować po lesie i sobie rozmyślać. A nuż może się ktoś tu trafi do towarzystwa?
[Obrazek: 6gzw51.jpg]
Shun
Gość

 
23-06-2013, 12:47
Prawa autorskie: Linearty DragonFireNight i Malaiki pokolorowany przez Omarę

Ktoś się do towarzystwa trafi na pewno, ale czy jest to odpowiednie towarzystwo to można by już polemizować. Shun trzymała się z początku z dala, obserwując szwendające się po jej terenie obce łapy. Zmarszczyła brwi. Miała przecież łazić sobie gdzieś zapolować a wyszło na to, ze nawet chwili spokoju w jej lesie nie ma. Cały czas musi ktoś przychodzić sobie pospacerować, jakby mało było terenów do takich spacerów.
Shun warknęła coś pod nosem i niezbyt pośpiesznym krokiem, wręcz majestatycznym tempem doszła do białej lwicy, która w najlepsze sobie spacerowała nie zdając pewnie sprawy z tego gdzie jest. Głupie dziewczę.
- Czym sobie zasłużyłam na kolejnego lwa na moim terenie? Chwili spokoju od waszych parszywych dupsk nie ma - Przywitała się grzecznie, jak na tak starą dupę jak ona wypada. Stara zrzęda. Cudownie jest już nie liczyć lat. Ale mogła spokojnie założyć, że koło ośmiu wiosen już jej przeszło. ale mniejsza z tym.
Miała intruza. Na świętym terenie. I jak tutaj powinna się zachować?
Eleyna
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Liczba postów:214 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 69
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 28

23-06-2013, 21:45
Prawa autorskie: Linearty DragonFireNight i Malaiki pokolorowany przez Omarę

No tak, wkrótce potem beztroski spacer samicy musiał zostać zakłócony przez drugą samicę, starszą od białej. Po jej słowach w głowie Eleyny pojawił się komentarz brzmiący ,,jeju, jaka niegościnna'', ale postanowiła go zachować dla siebie. Wpatrywała się jednak w nieznajomą dość zdziwionym wyrazem pyska.
- Bardzo przepraszam, jeżeli zakłóciłam twój spokój. Odejdę, jeśli chcesz - powiedziała grzecznie, po czym odwróciwszy się od niej ruszyła w swoim kierunku.
- Powstało jakieś nowe stado? No to nieźle się tu zmieniło. Jest tu zupełnie inaczej niż za mojego ojca, Kewa - rzekła do siebie.


/z.t./
[Obrazek: 6gzw51.jpg]
Tunaomba
Gość

 
23-06-2013, 22:40
Prawa autorskie: Linearty DragonFireNight i Malaiki pokolorowany przez Omarę

Podstarzały lew o wypłowiałej żółtej sierści szedł przez śnieżny las wspominając mające tu dwa lata temu miejsce wydarzenia. Dawno tu nie był. Po bezowocnych poszukiwaniach swej małej córeczki musiał pobyć w samotności i przyzwyczaić się do myśli o najgorszym. Postanowił jednak powrócić tu w nadziei, że natknie się na swoją partnerkę, która łaskawie również tuż po porodzie się zmyła. Na szczęście w końcu dojrzał białą charakterystyczną sylwetkę Shun. Podszedł więc do niej i kiedy znalazł się już blisko powiedział. - Witaj. ton jego głosu, jak i spojrzenie błękitnych ślepi było dość oschły i pomimo, że nadal kochał białą lwicę miał do niej żal i musiał wszystko wyjaśnić.
Shun
Gość

 
23-06-2013, 22:59
Prawa autorskie: Linearty DragonFireNight i Malaiki pokolorowany przez Omarę

Uśmiechnęła się na wieść o tym, ze uważa to miejsce za stadne. Ha! To nawet lepiej. Niech inni myślą, że to jest stadko, to przynajmniej jak się plotka rozniesie to nikt jej aż tak może dupy nie będzie zawracał i tutaj przychodził. To ona będzie decydować kto może tutaj być albo nie, prawda? To jej śnieżny las, jej miejsce. Jej jednoosobowe Stadko. Już miała ucieszona z przegonienia intruza sobie iść, gdy ktoś znów zakłócił spokój tego miejsca i raczył sobie przyjść, ot tak sobie. Bez zaproszenia ani nic.
Zmarszczyła brwi i wyszczerzyła zęby kiedy już sobie uświadomiła, kto wpadł na imprezę o której nikt nie wie. Zanim przejdzie do rękoczynów i rozszarpie go an strzępy, postanowiła, ze może słownie da się namówić do wyniesienia się tam gdzie pieprz rośnie albo i dalej.
- Wynoś się stąd. Pókim jeszcze jest życzliwa - Warknęła. O ile inni dali się przekonać, tutaj nie spodziewała się, ze będzie równie łatwo i przyjemnie.
Tym lepiej. Trochę przelanej krwi i będzie nowe futerko do groty. Dodała w myślach nie ruszając się póki co ani o centymetr.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości