♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Khayaal
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5 lat i 9 miesięcy Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:1,030 Dołączył:Sie 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 78
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 10

08-10-2012, 22:59
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

//Kerra nie pisze o Twoim porwaniu :P
Postać specjalna: Khayaal posiada zdolność pośredniczenia między światami żywych i umarłych. W miejscach mistycznych, związanych silnie z daną postacią, przy Ołtarzu Staroone, nad Jeziorem Duchów potrafi przyzwać daną duszę i dać jej głos. W jej obecności duchy stają się silniejsze i bardziej stabilne - nie są zagrożeniem fizycznym, ale stają się lepiej widoczne i słyszalne.
Akilian
Gość

 
09-10-2012, 18:20
Prawa autorskie: av: malaika4
Tytuł pozafabularny: VIP

/Kerrze chodziło o dopiskę MG w poprzednim temacie.
Przepraszam za offtop
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

10-10-2012, 16:59

Szary zaśmiał się chrypliwie na pytanie Storm. Wciąż trzymał ją na wysokości swojego łba. Jego kompani również zachichotali chórem, nie odstępując ani na krok swoich stanowisk.
Alaina miała szczęście, banda na razie nie wyczuła jej ani nie usłyszała.
-Bo mogę.- padła odpowiedź.

Lew wysunął pazury, które natychmiast wbiły się głęboko w skórę na karku lwiczki, za którą ją trzymał.
-Skończmy to już. Miło było, Rogue. Będę za tobą tęsknić.- mruknął beznamiętnie, obnażając potężne kły w uśmiechu.
Niestety Storm nie miała szans na to, by oswobodzić się z paraliżującego uścisku, każdy gwałtowniejszy ruch sprawiał ból i wrażenie, że skóra zaraz rozerwie się na strzępy niczym kartka papieru.
Nastała cisza. Publika w postaci czterech braci przywódcy gangu niemal zamarła w bezruchu. Powód?
Samiec złapał przednie łapy Akilian w szczęki i bez większego problemu złamał je, nienaturalnie wykręcając, kiedy po lesie echem rozniósł się cichy, wywołujący dreszcie trzask.
Niemal natychmiast Szary puścił swoją ofiarę na śnieg, z psychopatyczną satysfakcją wymalowaną na pysku kładąc na jej ciałku łapę. Na pewno nie ucieknie.
-Już po tobie. Krzycz, chcę to usłyszeć!-

Tymczasem Kerra mogła usłyszeć nad sobą ciche chichotanie, nacisk ani trochę nie zelżał. Kto wie, może jednak do gwałtu nie dojdzie?
Lwy zaczęły warczeć ostrzegawczo i przysunęły się bliżej przewodnika, kiedy wyczuły obecność Ingo, Serret i małej Dumy a potem Eriny, do tej pory stłumione przez chęć mordu.
Akilian
Gość

 
10-10-2012, 19:36

Ból, jaki rozlazł się po całym ciele był niczym, w porównaniu do wcześniejszych doznać. Jej łapki, jej małe łapki… Tak bardzo bolały, były takie wykręcone, tak bardzo cierpiała. Kiedy samiec puścił jej kark opadła bezwładnie na ziemie, nawet nie mogąc się podeprzeć. Niemal od razu pyszczek jej wylądował w zimnym puchu, brudząc się na biało. Krzyczeć? Ona nie miała siły by zaskomleć! Jej kruche ciało trzęsło się z powodu kończyn, do patrzałek cisnęły się łzy. Warga jej drżała, kilka razy próbowała się odezwać, niemniej jednak z jej drobnych ust wyszły tylko ciche stęknięcia. Nie potrafiła nabrać powietrza, potrzebowała natychmiastowej pomocy. Gdyby tu była Hewa…
Tylko nie płacz.
Wreszcie, kiedy jakaś osoba zwróciła na nią uwagę, chciała się nią zaopiekować, została powstrzymana. Teraz, równie jak ona, przygnieciona była do śniegu, nie mogąc ruszyć się bardziej, niż tylko wziąć płytki oddech, Tyle tylko, że była cała.
Tylko nie płacz…
Nie mogę nie płakać.. Tak bardzo mi smutno, samotno i źle!
…tylko nie płacz…
Głos w jej głowie brzmiał dokładnie jak ten Noela, kiedy to spadła z gałęzi i cicho łkała. Jego ciało, takie ciepłe i muskularne, a zarazem takie delikatne tulące ją i ścierające łezki z oczek.
Młoda poczuła jak zaczęło kręcić się jej w głowie. Przed oczkami jakby stanęły mroczki, oddech też był coraz słabszy. Czy tak właśnie wygląda śmierć? zapytała sama siebie widząc ogromną łapę Szarego, przygniatającą ją do podłoża. Najwyraźniej, gdyż zmysły zaczynały się jej tępić. Z bliska, czy z daleka nie za bardzo mogła rozróżnić lwa od skały. Czyżby to był jej kruchy koniec?
Tylko nie płacz.
Kerra
Gość

 
10-10-2012, 20:04

Kerrze zaczęło brakować powietrza. Na razie to znosiła, ale wiedziała, że jak się nie pospieszy jej koniec będzie bliski. Myślała intensywnie. Popatrzyła kontrolnie na Storm i zamarła. Nie ruszała się, a nawet zapomniała o oddychaniu, co nie było mądre. Patrzyła ze zgrozą jak szary łamie delikatne i kruche łapki małej, trzask poniósł się po lesie. Puścił ją, a ta zleciała na ziemię. Kerra poczuła łzy w oczach, a wtedy szary jeszcze przytrzymał Storm łapą.
-Już po tobie. Krzycz, chcę to usłyszeć!- Kerra usłyszała szyderczy i okrutny głos. Słowa wychodziły z pyska szarego, ale ona nie potrafiła uwierzyć że może żyć ktoś taki. Mam przed sobą demona zła... Biała nie potrafiła zdzierżyć tego wszystkiego, tego ciężaru na sobie i losu małej. Szybko przysunęła pysk do łapy samca, chciała ugryźć go i złamać jego nogę równie łatwo jak szary zrobił to Storm, a potem wyrwać się z jego uścisku. Nie zostawię tego tak, nie umrę tak łatwo! Jeśli mam zejść z tego świata, zabiorę ze sobą kilka moich wrogów!
Alaina
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 29

10-10-2012, 21:00
Prawa autorskie: malaika4//

-Myśl myśl, no dalej Al zastanów się i to prędko. Co możesz zrobić, jak jej pomóc...Czas..gah nie mamy go... Nikt prócz mnie nie przybył do tego opuszczonego miejsca... -w niemalże że panice rzucała pół szeptem do siebie, czując zachwiany rytm serca. Była przerażona, niema co ukrywać. Wciąż to nerwowo rozglądała się po puszczy, stając się jak najwięcej zapamiętać, jak i wyhaczyć spojrzeniem jak najlepsze miejsce, z którego mogła by rozpocząć akcje ratunkową.
A puki co cofnęła się za linie drzew, chcąc stać się niewidzialna dla lwów. Skorzystać z możliwości że do tej pory nie została zauważona. Prawdopodobnie miała jedną szanse by uczynić jakikolwiek krok, a czas naglił. Wszak lew w nieskończoność nie będzie bawił się losem swojej ofiary, na którą wydał wyrok śmierci.A o czym z resztą Alaina miała dość prędko się przekonać.
Cicha melodia łamanych kości, symfonia zbliżającej sie śmierci,towarzysząca głuchemu trzaskowi pękających kości, jaka długo echem miała obijać się w uszach brązowej, z przerażeniem obserwującej z ukrycia jak kości szarej samiczki pod naporem szczęk oprawcy pękają niczym zapałki.
Nie ma czasu,a ty się wciąż kręcisz Alaina.
-Nie, nie..Dość! Starczy już tego-zszokowana wymamrotała do siebie, rozszerzając szeroko oczy, nie wiele namyślając się, nabierała powietrza w płuca, aby następnie krzyknąć, wciąż to nie mając żadnej strategii działania.

-Prędko tędy, tutaj są, pośpieszcie się, stąd słyszałam głosy-z całej siły wyrzucała, posiadając świadomość że lwy tak łatwo mogą nie nabrać się na jej blef, nie ważne ile włoży w niego wysiłku by stał się prawdą.
Udawanie głosów, przeskakując z miejsca na miejsce,by zrobić jak najwięcej hałasu, ale i korzystając z samego faktu ze znajdowali się w puszczy, gdzie głos jej miał roznosić się echem.
Być albo nie być, wiele zależało od tego czy lwy nabiorą się czy tez nie, nim odkryją jej położenie.
[Obrazek: al_zpsc33a0f47.png]

"...Jestem hipokrytą...
Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie...  
A jednak nie umiem, nie ważne ile  postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy.
Boje się was, boje się bliskości , boje się straty.
Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..."
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

10-10-2012, 22:05

Kerra po raz pierwszy zrobiła coś porządnie. Lew, który ją przytrzymywał jęknął z bólu, odsuwając gwałtownie mocno pogryzioną łapę. Zwolnił na chwilę uścisk, lwica miała szansę wyślizgnięcia się spod jego cielska, co też jej się udało.
Szary niestety szybko unieruchomił ją, nawet jej nie dotykając- złapał szybko Akilian za szyję, wiadomo było co zamierza.
-Jeszcze jeden krok i urwę jej łeb.- wycedził przez zęby nim Biała zbliżyła się niebezpiecznie.
Niestety Kerra nie mogła cieszyć się chwilowym zwycięstwem, gdyż swoim posunięciem pogorszyła swoją sytuację. Samiec który miał za zadanie pilnowanie jej, zatopił w jej grzbiecie pazury i kły, przewracając na bok. Zupełnie nie panował nad swoją agresją, dlatego biała lwica ucierpiała dosyć poważnie. Czuła, jak tylne łapy zaczynają mrowić coraz silniej, najwyraźniej jej kręgosłup został uszkodzony. Na szczęście nie było to trwałe i za kilka dni wszystko wróci do normy.

Kerra -17HP


Szary wciąż trzymał w zębach wątłą szyję szarej lwiczki. Banda znów zaczęła chichotać, z satysfakcją przypatrując się swoim dwóm ofiarom.

Taktyka Alainy była pomysłowa. Pomysłowa i co najlepsze- zadziałała.
Ale nie tak, jak sobie tego życzyła...

-Co, do cholery?- szepnął jeden z pomagierów starego samca.
Przywódca skrzywił się, nasłuchując odgłosów zbliżających się kroków.
-Kalzur, kończ to i zmywamy się. I tak za długo to trwało. Nie mam zamiaru znowu obrywać przez twoje dziwne fetysze.- warknął na przywódcę jeden z braci.
-A ja liczyłem na trochę zabawy.- wysapał samiec pilnujący Kerry.

Potem nastąpiło to, co było nieuniknione. Dotychczas lekki uścisk na krtani Storm nagle zwiększył się, zupełnie miażdżąc narządy. Jakby tego było mało, morderca, potwór wcielony zaczął szarpać łbem i bezwładnym ciałem lwiątka, z pewnością uszkadzając jej kark, o ile nie został złamany.
Lew kłapnął kilka razy szczękami, poprawiając dzieło i upewniając się tym samym, że Rogue nie żyje. Wypluł jej ciało wprost przed łapy Kerry, zachowując przy tym kamienny wyraz pyska.
-Możesz ją sobie wziąć.- rzucił ochryple. -Jest bezużyteczna. Nawet nie potrafiła krzyczeć. Panowie, zbieramy się. A ty, moja biała panno... Jeszcze się spotkamy. Wciąż coś nam wisisz.- warknął. Potężna łapa uderzyła w łeb białej lwicy, skutecznie ją zamraczając, tak, że przez kilkanaście sekund nie wiedziała, jak wstać, co uniemożliwiło jej także rzucenie się w samobójczą pogoń za mordercą młodej Akilian.

Gang zebrał się blisko siebie, a następnie truchtem zaczął oddalać, można wręcz powiedzieć że z podkulonymi ogonami. Najwyraźniej walka z wieloma dorosłymi lwami nie była ich mocną stroną.

W ciele Akilian tliła się jeszcze przez chwilę ostatnia iskierka życia. Chociaż już nieprzytomna, nieruchoma, wydała z siebie trzy ostatnie oddechy, świszczące i napawające rozpaczą i przerażeniem każdego, kto je usłyszał.
Niestety. Nawet jeśli na ratunek przybyło całe stado dorosłych samców, Szary miał tę przewagę. Trzymał Storm w garści.
Nie udało się.

Kerra po minucie odzyskała zmysły, świat już nie wirował, mroczki nie przysłaniały widoku. Paraliż tylnych kończyn nie jest poważny, łapy zdają się być ciężkie i chwiejne, w dodatku nieprzyjemnie mrowią. Dolegliwości ustąpią po całkowitej kuracji u medyka.
Kerra
Gość

 
11-10-2012, 20:12

Biała wyślizgnęła się szybko z łap samca i już czuła smak triumfu w pysku, gdy szary złapał Storm w pysk. Samica zamarła. Była w sytuacji patowej, nie dało się tego ukryć. Nagle poczuła ogromny ból w grzbiecie, po czym się przewróciła. Zauważyła, że zatankował ją samiec, który wcześniej ją przyduszał. Czuła gorącą krew płynącą po niej, za to nie mogła ruszać tylnymi łapami. Spanikowana próbowała nimi przebierać, lecz jedyne co wskórała to nową fale krwi. Zastrzygła uszami. Właśnie usłyszała sztuczkę Alainy i także dała się nabrać. Tak tak, moi mili, nadchodzą posiłki. Czyżby Nowa Północ? Zerknęła z pogardą na szarego w momencie gdy ten postanowił zakończyć żywot Storm.
-Nie! Zostaw ją!- ryknęła. Oczywiście nic nie zmieniła. Patrzyła bezradnie na morderstwo małej, czując łzy w oczach.
-Nie...-wyszeptała.-Nie...
Szary wypluł Storm przed jej łapy. Lwica od razu ją przygarnęła, sprawdzając czy jeszcze żyje. Żyła, ale widać było że ledwo. Biała nawet nie słuchała słów samca, zareagowała dopiero gdy tamten uderzył ją w głowę. Kerra padła bezwładnie, widząc jedynie mroczki przed oczami. Usłyszała ostatnie oddechy małej i poczuła tak wielki smutek i rozpacz, że łzy pociekły z taką samą siłą co krew z jej grzbietu. Mroczki już ustąpiły, a samica zauważyła brak bandy szarego. Załkała nad Storm. Wzięła małe ciałko w pysk dźwignęła się ciężko. Smutek stłumił jej ból, więc odeszła kawałek w kierunku wysokich sosen. Tam zaczęła kopać.
W końcu wykopała już wystarczający dół. Przytuliła ostatni raz Storm i ułożyła ją do grobu.
-Śpij, maleńka-wyszeptała w ciemność.
Przykryła ciało ziemią i ułożyła ją w kopiec. Przytachała też niedaleko leżący kamień i zaznaczyła nim miejsce pochówku. Kamień nie był duży, w sam raz na malutki nagrobek. Potem odeszła, szukając medyka. Nawet nie zauważyła ogromnych plam krwi w miejscu, gdzie się poruszała. Idąc, znaczyła za sobą krwawy szlak.
//zt
Duma
Konto zawieszone

Gatunek:Laine Płeć:Samica Wiek:6 miesięcy. Liczba postów:117 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 25
Spostrzegawczość: 15

12-10-2012, 18:08
Prawa autorskie: av; l - Malaika4, col - ComicScribe, obr - Cynek :3/Maciej Balcar

Duma. Co robiła Duma? Jakimś cudem udało się wejść jej najniższą z gałęzi - która powinna jej jednak zapewnić bezpieczeństwo. Przypatrywała się wszystkiemu bez słowa, coraz szerzej otwierając brązowe ślepia. Nie rozumiała - nic a nic. Dlaczego tata i Serret stoją? Dlaczego nic nie robią? Przecież mogli się przedstawić, zacząć rozmowę. To było samolubne, nie interesować się towarzystwem które pojawiło się w JEJ Śnieżnym Lesie! A może to byli inni Północni?
Dlaczego pojawiło się tyle lwów? Choć uwielbiała obserwować przedstawicieli tego gatunku, ich liczba nieco spłoszyła młodą gepardzicę. Znali białą lwicę, czyżby matkę małej lwiczki? Zachowywali się dziwnie, zupełnie bezsensownie dla młodego umysłu - który nie pojmował, jak wyrządzanie krzywdy innym może sprawiać radość. A jednak rejestrowała że zachowanie lwów wcale nie jest przyjacielskie i łagodne. Że wyciągają pazury, ranią lwicę i starszą od niej, szarą kulkę. Po co? Może dlatego że nie wszystko rozumiała i dlatego że jej to nie dotyczyło, wzbudziło to w Dumie tylko ciekawość połączoną z cieniem lęku - że lwy naprawdę takie są. A tata i Serret nic. Nic nie robili. Więc to chyba było...w porządku? Chyba.
Czemu biała lwica zostawiła swoją córkę...w ziemi? Gepardziątko o mało nie puściło gałęzi. Tata...tata w taki sposób wyprawiał mamę do innej krainy, zakopując ją w ziemi. A potem mamy już nie było. Dlaczego więc, skoro kulka nie była chora, zakopano ją w ziemi? Zeskoczyła niezdarnie w gałęzi, lądując w zaspie. I odbiegła, zapadając się w śniegu.

z/t
Światło księżyca
Ten wiatr, co trawy gnie
Te wody wzburzone...
To właśnie cały świat wokół mnie,
to wszystko czego chce,
co pragnę mieć, mam tu...
Serret
Mistyk
*

Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

12-10-2012, 19:18
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky

Krzyki, szepty, walka, krew. Śnieg, który dla niektórych nie jest już podłożem dla łap, ale dla całego ciała. Karakalka zamilkła, po czym bez słowa ruszyła ku prowizorycznemu grobowi, którego powstania była niemym świadkiem.
- Duch jej niech spoczywa w spokoju, tak jak to młode ciało. A krąg życia niech trwa... - Ostatnie słowa zanuciła cicho na poznaną jeszcze w dzieciństwie melodię.
Zaraz oprzytomniała. Uniosła łeb, rozejrzała się dookoła. Nikomu tu nie była w stanie pomóc. Nawet, gdyby chciała, gdyby odrętwienie przeszło szybciej, i tak nie zdołałaby nic zrobić. Walka z wielkim lwem? Przecież on roztrzaskałby ją jedną łapą...! I Dumę przy okazji.
Duma.
Właśnie, Duma. Gdzie jest Duma...?!
- Duma...? - rzuciła z niepokojem, podnosząc i tak już sterczące, ogromne uszyska.
No nie. Zgubiła Dumę! A właściwie to Ingo zgubił, ale w tym momencie Serret też czuła się z nią w pewien sposób odpowiedzialna.
Bez chwili wahania rzuciła szybkie spojrzenie dorosłemu gepardowi, po czym prędko pobiegła w kierunku miejsca, w którym miała nadzieję odnaleźć młodą.

Z/t
[Obrazek: chibi_serret_by_altairsky-d9vtdmc.png]
Ajris
Gość

 
12-10-2012, 19:26
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky

Lwica pogłaskała po łebku Imani, by po chwili złapać ją za skórę na karku i położyć bliżej jakiegoś rozłożystego drzewa.
- Wybacz mi, ale muszę już iść. Jeżeli będziesz chciała mnie znaleźć, będę niedaleko, tam gdzie jest śnieg, tam winnaś mnie szukać.- powiedziała na odchodne obdarzając samiczkę uśmiechem.
Wybyła.


ZT
Alaina
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 29

12-10-2012, 21:47
Prawa autorskie: malaika4//

Zbyt wiele wysiłku przeznaczyła na odszukanie Storm i Kerry w pogrążonym w wiecznym zimowym śnie lesie. Nie wiedziała ile da rade wytężać struny głosowe , które z każdą kolejną minutą słabły sprawiając ze głos brązowej załamywał się, dłużej nie będąc wstanie nadawania mu rożnych tonacji. Nie wspominając że samo hasanie po śniegu ,pochłonęło resztkę sił, a przecież nie miała ich za wiele. To cud sprawił że wytrzymała do końca nim całkowicie opadła. Lwy wycofały się pozostawiając praktycznie nie naruszoną białą, niestety, nie było się bez krwawej ofiary, o czym i bazową miała wkrótce się przekonać, kiedy zestresowana , czując jak łapy drżały jej z nadmiernego wysiłku wyłoniła się ze ściany chroniących ją drzew, pośród bieli dostrzegając jedynie szary kłębek futra ale i Kerre . Po bandzie opryszków nie było najmniejszego śladu.
Czyżby jej sztuczka zadziałała.
Nie żartujcie. Błagam was leśne duchy, nie drwijcie ze mnie, akurat nie dziś..niemalże zachłysnęła się powietrzem ,rozszerzając ślepia, ale i nie mogąc powstrzymać się od nędznego uśmiechu jaki miał zagościć na naznaczonej zmęczeniem i lękiem młodzieńczej facjacie.
Nie spodziewała się że lwy nabiorą się na jej tanią sztuczkę.
Niemalże natychmiast Alaina na wszelki wypadek kilka razy rozejrzała się dookoła, lecz nikogo prócz nich nie dostrzegła. Las zamarł w śmiertelnej ciszy, dla siebie zachowując rozpacz starszej samicy.
Czyli koniec.Nie wierze.. Co za ulga głośno wzdychając prowadząc ze sobą w myślach monolog mruknęła, opuszczając łeb i automatycznie przysiadając na zadzie. Musiała odsapnąć. Wraz z chwilą gdy zorientowała się że jest po wszystkim całkowicie opadła z sił. Miała wrażenie jakby łapy zostały oblane ołowiem. Ciężkie i sztywne.
Nie mogła jednak odpoczywać zbyt długo. Niepokój jaki trawił jej trzewia sprawił ,że wkrótce podniosła się, chcąc sprawdzić co u dwójki pozostałych kotów.
Dlatego nie zważając na opór ze strony zesztywniałych mięśni, podniosła się, sztywnym korkiem pokonując zaledwie parę metrów, by przerwać marsz jaki ledwo rozpoczęła.
-Chwila moment, a gdzie te już zdołało wywiać- Zaskoczona mruknęła mrugając kilka razy, jak i zarzuciła gwałtownie kilka razy łbem starając się wyłapać wzorkiem zguby.
Nie odpoczywała wszak zbyt długo, lecz najwyraźniej wystarczająco, by biała zakończyła pochówek, i wyniosła się, po sobie pozostawiając krwawy ślad, za którym i Al udała się, najpierw odkrywając świeżo uformowany kopiec, przy którym z resztą pozostała, następnie opadając
-A jednak wszystko na próżno. Wybacz. Nie byłam ci wstanie pomóc-cichutko zbolałym głosem odezwała się, nie dowierzając . W końcu nie takiego zakończenia się spodziewała. Walczyła o jej życie, ponosząc przy tym sromotną klęskę.
Wybacz powtórnie jęknęła tym razem w myślach, kładąc po sobie uszy.
W zupełnej ciszy pogrążając się w rozpaczy, ale i tkwiąc przy grobowcu szarej samiczki.

Za wcześnie odeszła, stanowczo za szybko

...Za stara by żyć ,za młoda by umierać...

[ Dodano: 2012-10-12, 23:40 ]
Nie miało upłynąć wiele czasu gdy i ta zdecydowała sie opuścić śnieżny las. Ostatnie godziny spędzone w chłodzie do którego nie nawykła,ale i ciało nie było przystosowane, zaczynały dawać się jej powoli we znaki. Nagrzane ciało wcześniejszym wysiłkiem, pospiesznie oddało nagromadzone ciepło,a ta poczęła drżeć. Na nic zdały sie próby rozgrzania go, ocierania łapę o łapę, czy tez kulenia się.
Kichnęła.
No Al koniec użalania się nad losem Strom, nic już nie możesz dla niej zrobić. Ruszaj zadek, no chyba ze chcesz nabawić się zapalenia płuc,a do którego jest ci już blisko.

-Spoczywaj w pokoju malutka- pożegnała się pociągając przy tym nosem co raczej nie było spowodowane wylewaniem łez, których krótko mówiąc i tak nie było. Pomimo żalu nad losem młodej, Alaina nie umiała wylewać łez nad osobami które ledwo co zdołała poznać. Nie żeby była nie czuła, czy coś w tym stylu, nic z tych rzeczy, po prostu, prócz tego ze chciała jej pomóc, nie odczuwała względem niej jakichś głębszych odczuć. Brakowało więzi.
Brązowa ostatni raz zerkneła na prowizoryczny grób, po czym stając na sztywnych łapach, zziębnięta, nareszcie opuściła lodową krainę, kierując sie w bardziej przyjazne regiony.
[Obrazek: al_zpsc33a0f47.png]

"...Jestem hipokrytą...
Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie...  
A jednak nie umiem, nie ważne ile  postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy.
Boje się was, boje się bliskości , boje się straty.
Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..."
Shun
Gość

 
20-12-2012, 22:48
Prawa autorskie: malaika4//

Shun szła dosyć wolnym tempem, bo jakoś teraz nie miała ochoty do bieganiny, szczególnie z tym usztywnieniem na nodze, tylko by się wywaliła i koniec. A łapa nadal nie była tak sprawna jak powinna. Westchnęła. Kiedy między opuszkami jej palców znów się pojawił znajomy zgrzyt, uśmiechnęła się pod nosem. Brakowało jej tego chłodu, tego piękna, tej ciszy.
- W końcu w domu - rzekła sama do siebie po czym znalazła sobie jakiś kącik i tam przysiadła na jakiejś skałce obsypanej jej ulubionym puchem.
Padme
Konto zawieszone

Płeć:Samica Wiek:Dorosła. Znamiona:0/0 Liczba postów:662 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 78
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 34/20pd

20-12-2012, 23:55
Prawa autorskie: Malaika4

Nie miała problemu w dotarciu aż tutaj zwłaszcza, że cały czas miała lwicę na oku. Przynajmniej nie musiała się śpieszyć, a w drodze mogła się strać coś sobie jeszcze poukładać we łbie.
W końcu lwica śledzona przez beżowosierstną zatrzymała się, co też uczyniła i ona, nie szczędząc jednak przebycia tych kilku metrów w jej stronę.
Póki co ignorowała śnieg, który otaczał ją zewsząd, a skupiła się na anielicy. Od czego zacząć? Zadać jakieś debilne pytanie, stwierdzające fakty, jak chociażby "mieszkasz tu?".  Nie, nie widziała w tym sensu, nie jest dzieckiem, które przez pytania interpretuje rzeczywistość.
Chłodne spojrzenie objęło lico Shun, aż w końcu, kiedy odeszła od skomplikowanych metod rozpoczęcia rozmowy, przechyliwszy łeb, rozwarła delikatnie wargi, by z jej ust padło, jedno, krótkie:
- Cześć mamo.
GŁOS
Legend says, when you can't sleep at night, It's because you're awake in someone else's dream.
So you've never felt the attraction that comes when someone who is capable of doing terrible things, for some reason, cares O N L Y about you?
[Obrazek: rd_login?IMToken=f03816050003720936aa120...6vz6rr.png]
[center]Crazy or not. That kind of love never dies[center]
Shun
Gość

 
21-12-2012, 22:50
Prawa autorskie: Malaika4

Shun zmarszczyła brwi. W sumie brew, jedno oko nie istniało, zasłaniała je szkaradna blizna, do której zdążyła się już przyzwyczaić. Dobrze, ze chociaż miała sprawne lewe oko, bo inaczej.... trudno byłoby jej tak samo interpretować świat, jeśli byłaby pozbawiona obojga oczu. Pojawienie się Padme, zupełnie jej zmąciło spokój w głowie, którego tak potrzebowała.
- Może i masz moją krew, ale nie jesteś moja córką. Moja rodzina, o ile taką w ogóle miałam, zaginęła dawno temu - Odparła posępnym tonem. W ogóle jej wcale nie było do śmiechu, ani nie miała ochoty na bawienie się w rodzinę, której nigdy nie posiadała. Przymknęła na chwilę oko.
W sumie, poniekąd ją miała, ale i jej partner ją zostawił, i dzieci nie chcą się do niej w ogóle przyznać. A matki praktycznie nigdy nie miała. bo to co ją łączyło z Montaną to tylko i wyłącznie więzy krwi i.... pustka po jej śmierci. Chciałaby mieć rodzinę, ale póki co ma na głowie Kami i to jej zupełnie do szczęścia wystarczało. Po za tym jest raczej typem samotnego wędrowca i nikt nigdy nie okazał się być na tyle wytrzymały, by trwać z nią w tych podróżach. A widząc nie jedno, wiedziała, ze miłość innej osoby nie jest jej potrzebna by trwać w zawieszeniu. I będąc archaniołem, nie może mieć rodziny. Nie może mieć względów wobec kogoś. Wszyscy są równi.
Znów otworzyła swoja jedyną powiekę, by móc spojrzeć z rozczarowaniem na Padme. Gdzie twój opiekun jest teraz, który mi cię zabrał podstępem?
No właśnie, gdzie?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości