♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Serret
Mistyk
*

Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

31-10-2016, 17:56
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky

- Ach. Nic to, znajdziemy ich - zapewniła malca z pokrzepiającym uśmiechem.
Na pocieszenie trąciła jeszcze łbem jego łebek, a potem przeniosła wzrok z powrotem na Daviena.
- Jesteś bardzo uprzejmy, a to typowe dla Lwioziemców[ - wyjaśniła, bo takie też były jej doświadczenia z członkami tego stada. - Będziemy szukać mamy i rodzeństwa Lerato. Nie widziałeś gdzieś może lwiątek w jego wieku albo młodej beżowej lwicy?
Ledwo zdążyła mu odpowiedzieć, a już musiała przenieść uwagę na kolejną osobę, tym razem bardzo dobrze sobie znaną. Widziała, jak Amai dorasta, widziała ją jako nastolatkę, a teraz miała przed sobą całkiem dorosłą lwicę. Ale coś było nie tak...
Przytuliła Srebrną, ale zaraz potem odsunęła się i zmierzyła ją bacznym spojrzeniem.
- Nie, nie, Lerato jest synem Sadie... Ale powiedz lepiej, co się tobie stało? Zaatakował cię ktoś?
Głos karakalki, zazwyczaj radosny, teraz pobrzmiewał troską i niepokojem.
[Obrazek: chibi_serret_by_altairsky-d9vtdmc.png]
Amai
Wtajemniczony
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 87
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 20

31-10-2016, 19:17
Prawa autorskie: ja

-To był Amor ze swymi strzałami-
Powiedziała lwica lekko wzdychając w sposób jaki wzdycha się za ukochanym
-I wpadłam do wąwozu na lwiej ziemi patrząc na chmury które tak bardzo go przypominały-
Kolejne westchnienie zakochanej potwierdziło że jest w odmiennym stanie uczuciowym i zdrowy rozsądek wziął wolne co przy jej dość chudej sylwetce, nie było najlepsze. Wiadomo że zamiast na amorach powinna skupić sie na szukaniu pożywienia lecz motyle w brzuchu skutecznie sprawiły że zapomniała o głodzie.
-Ty to masz szczęście do zagubionych maluchów-
Serret
Mistyk
*

Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

01-11-2016, 00:37
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky

Po wysłuchaniu słów lwicy, Serret wpatrzyła się w nią jak wryta, a na jej pysku odmalowało się przerażenie. W mig podniosła się na równe łapy.
- Amai, ale jak to?! Musimy czym prędzej iść do medyka! Albo... Albo przynajmniej musisz coś zjeść, bo mizernie wyglądasz - stwierdziła z całą swoją stanowczością. - Bardzo cię boli? Jak w ogóle udało ci się tutaj przyjść? Połóż się, nie przemęczaj się!
Postawiła uszy. Zaraz, zaraz.
- Jak ma na imię ten szczęśliwiec? Z jakiego jest stada? - dopytała przyciszonym tonem.
Na ogół niezwykle ją cieszyły takie wieści, ale akurat w tym przypadku... Prawdę mówiąc, nie była do końca przekonana, że wszystko jest w porządku. Srebrna zachowywała się naprawdę bardzo dziwnie.
[Obrazek: chibi_serret_by_altairsky-d9vtdmc.png]
Lerato
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Liczba postów:57 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 60
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 10

01-11-2016, 06:07
Prawa autorskie: Lioden

Wyglądało na to, że szykowała się akcja ratunkowa, ale malca to cieszyło. Ciężko się przyznać kiedy jest już się takim "dorosłym", ale mam to mama i nikt jej nie zastąpi. Kto inny daje tyle siebie dla bezradnych istot? Nawet ojciec, choćby najsilniejszy nie dorówna kochającej matce.
Dołączyła do nich kolejna lwica, raczej również z księżycowych. Lwiątko przyjrzało jej się i nieco oburzyło, na wzmiankę o maluchach. Przecież on gotów podbijać świat! Tyle, że z mamą.
Na jego pysku pojawił się ledwo dostrzegalny grymas. Czy one gadają o miłości? Blee..
Znużone kociątko odeszło na bok, nie chcąc słuchać babskiej paplaniny.
Amai
Wtajemniczony
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 87
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 20

01-11-2016, 18:13
Prawa autorskie: ja

-Belial. Tak ma na imię i taką piękna ciemną sierść-
samica westchnęła. Czyżby go gloryfikowała? Bardzo możliwe
-Mówił coś o cienistych, chyba tak nazywało sie jego stado-
Kolejne westchnienie i zapatrzenia się w chmury jakby widziała jego wizerunek rozmarzonymi oczyma
-Nie wielkiego sie nie stało, tylko troszkę sie poobijałam, nic nie czuje. No i lwica z lwiej ziemi stwierdziła że nie mam nic złamanego. Ach żebyś widziała jego oczy, jedno niebieskie a drugie czerwone. Taki cudny widok... Czym jest szpieg?-
Zapytała na koniec nie wiadomo czemu tak właściwie i gdzie słyszała to słowo. No przynajmniej dla postronnych może to byś dziwne
Mauara
Konto zawieszone

Gatunek:Zebra bezgrzywa Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:274 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 20

03-11-2016, 20:44
Prawa autorskie: Avatar: własny| Podpis: internety (darmowe tapety)

// koniec mulenia, jestem jestem naprawdę xD

A zebra tymczasem odleciała gdzieś myślami. Świadomość podpowiadała jej, że dopóki nie zacznie słyszeć przejmujących wrzasków, nie ma się czego obawiać, w końcu została przyjęta i każdy lew, który sobie tutaj krąży jest jej sojusznikiem. Aż sama nie mogła uwierzyć w swoje szczęście -No właśnie- powiedziała nagle do siebie, strzygąc uszami. Doleciało do nich coś o czerwonym i niebieskim kolorze, ale że nie była zainteresowana kolorkami, kontynuowała rozmyślanie. Wracając do wcześniej wspomnianej myśli, nic a nic nie wierzyła, że to co tutaj jest to jawa, dlatego kompletnie nie mogła skupić się na rzeczywistości. Spuściła wzrok i niedaleko przed jej oczami ujawniła się ciemna sylwetka ze zdechłą trawą na czubku głowy. Wyglądał na lwiątko, ale nie mogła być pewna, że nie reprezentował jakiejś odmiany małych kotów. Ignorując samice i jeszcze ich kolegę stojącego niedaleko, podeszła do krwistookiego. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, a potem krótko zerknęła na sinooką -Hmmm- potem znów na niego...
Ona wydawała się smuklejsza, ale może to kwestia tego, że była samicą albo po prostu za mało jadła? Uszy to też chyba indywidualna kwestia więc... -Hej mały, nie miałbyś ochoty na zebrę?- wypaliła do niego. Sprawa zabójstwa już ją nie interesowała, jako że nie wiedziała kogo dotyczyła. Liczyło się teraz tylko to pytanie, którego znaczenia chyba sama nie pojmowała.
Davien
Samotnik
*

Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:73 Dołączył:Maj 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 63
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 62
Doświadczenie: 20

04-11-2016, 01:48
Prawa autorskie: Lineart: Malaika4, kolor: FKpl (Kifo) - av; Sirzi,Sauri-Elanor - podpis, PrinceVoldy-TLK (lineart), ja (kolory) - sygnatura

- Niestety, nikogo na swej drodze nie spotkałem, znaczy nie lwy. - Odparł, kręcąc przecząco głową. Chyba że jednak mijał kogoś tylko nie zapamiętał...nie, był pewny że zwróciłby wtedy szczególną uwagę. Davien słuchał dyskusji samic lecz po chwili się wyłączyć, bo raczej sprawy miłosne to nie był temat, na który by się chciał wypowiadać. Westchnął więc tylko lecz zaraz, jego uwagę bardziej przykuło pasiaste zwierzę, które do tej pory nic nie powiedziało a gdy zapytało małego samczyka o to, czy ma ochotę na zebrę, Dav zmniejszył nieco odległość jaka dzieliła go od lwiątka i zebry, po czym z uśmiechem odpowiedział albo raczej zapytał, pomimo iż doskonale zdawał sobie sprawę, że pytanie nie było do niego kierowane.
- A co jeżeli ja mam ochotę? - Nie sądził aby pozwoliła mu się zjeść tym bardziej, że jego stado oraz zwierząt które napotkał, miało przyjazne stosunki względem siebie bądź na pewno pokojowe.
- Ciekaw jestem, kiedy weźmiemy się za poszukiwania. - Powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek z obecnych no ale czasami zdarzało mu się, wypowiedzieć swoje myśli ciut za głośno.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-11-2016, 02:43 przez Davien.)
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

04-11-2016, 21:12
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

- Niech Księżyc oświetla wasze drogi! - zawołała młoda medyczka, ukazując się zebranym tutaj stworzeniom, a tuż za nią z pewnością podążał złotokot oraz pustułka.
Jak zwykle, tam gdzie jej ciotka, tam jest tłok i multum osobistości. Serret działała na innych niczym magnes, i Sami wcale nie zdziwił widok karakalki z kolejnym lwiątkiem przy sobie, choć to było serwalce dobrze znane. Cętkowana skierowała uśmiech ku Lerato, choć nie do niego tu przyszła. Jednak nim skupiła się na zebrze, powiodła wzrokiem po innych zebranych tu zwierzętach. Jasnego młodzika zupełnie nie znała, więc zapewne był tu obcy. Za to widok nakrapianej lwicy nie ucieszył jej zbytnio, jak zwykle. Choć musiała przyznać, że tym razem Amai wyglądała jeszcze gorzej niż zwykle, i to zresztą też jej radości nie sprawiało, choć były takie momenty, że z chęcią poturbowałaby ją osobiście. Rzuciła jej uważne spojrzenie, lecz najpierw chciała przywitać się z ciocią należycie. Podeszła do karakalki i czule otarła polikiem o jej polik.
- Cześć ciociu! Widzę, że brak towarzystwa ci nie doskwiera? - odezwała się wesołym tonem, uśmiechając się szeroko do karakalki. Ach, zdecydowanie zbyt dużo czasu minęło od ich ostatniego spotkania, a i tak było ono raczej pobieżne. A przecież kiedyś trzeba było ją oddzielać niemal siłą od ukochanej opiekunki, która zastępowała jej matkę, ojca, ciotkę, babcię, siostrę i całą resztę rodziny.
Odwróciła się, by spojrzeć na Firraela. Hm, właściwie to mógł on nie czuć się zbyt pewnie, skoro wokół niego było tyle obcych, ale chyba będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Zresztą, teoretycznie sam był obcym na ziemiach Księżyca. Co tylko przypomniało cętkowanej, że Firrael i Serret jeszcze się nie znają.
- A! Firr, to jest moja ciocia, Serret. Ciociu, to jest Firrael, mój... - tu zawahała się na chwilę, niepewna, jak właściwie określić złotokota, jak określić ich relacje i to, kim dla niej był - Mój towarzysz - zakończyła miękkim, ciepłym tonem, a uśmiech na jej pysku tylko się powiększył.
Dotychczas spoglądała właśnie na rudego, ale teraz przeniosła swój wzrok z powrotem na karakalkę, nieco ciekawa jej reakcji. Na pewno nie miała się czego bać, w końcu Serret każdego przyjmowała ciepło. 
Co prawda Sami nie po to tu przyszła, ale jednak wolała najpierw zamienić choć parę słów z ciocią, nim przejdzie do konkretów.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Mauara
Konto zawieszone

Gatunek:Zebra bezgrzywa Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:274 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 20

04-11-2016, 21:35
Prawa autorskie: Avatar: własny| Podpis: internety (darmowe tapety)

Nim młode zdążyło w ogóle zwrócić na nią uwagę, niebooki podszedł nieco bliżej i wtrącił nieproszony parę słów. Zebra odwróciła do niego łeb, mierząc go od brudnych łap, po ten krzew na głowie. Zmrużyła ślepia, jakby próbując sobie coś przypomnieć, ale ukłucie w skroni, momentalnie odwiodło ją od dalszej uprawy tej trudnej sztuki. Przypominanie sobie, było dla normalnych.
-A to wtedy...- zaczęła, kiedy z daleka zaczęli nadchodzić już jacyś obcy. Na chwilę ją rozproszyli, szczególnie to skrzydlate, ponieważ tacy to przeważnie sępami byli, ale zaraz wróciła myślą do lwa -Nie, nie... ty tego nie pojmiesz, ja jego pytałam- lwiątka - lub małe nieokreślone kotki - wydawały jej się jakoś bardziej pojętne niż dorosłe. Nie dlatego, że mogła wyciągnąć z pamięci jakiś przykład, który mógłby to potwierdzić, ale w głębi wgniecionej czaszki czuła, że było w tym coś słusznego.
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

05-11-2016, 03:54
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Oddalenie się od wodospadu było dla Firraela wielką ulgą. Choć ostatnie wspomnienia stamtąd miał bardzo przyjemne, szum spadającej wody był nie do zniesienia. Chwilę mu zajęło ponowne przyzwyczajenie uszu do ciszy. Wciąż pulsowały od tamtejszego hałasu.
Jicho dzierżyła korzeń, ale nie przeszkodziło jej to w rutynowym prowadzeniu złotokota. Uprzedziła go tylko im znanymi sygnałami, że Samiya prowadzi ich wprost na dziwną grupkę. Cztery koty, w tym co najmniej jeden lew i zwierzę podobne do okapi. Nie była zbyt precyzyjna, ale takie informacje w zupełności wystarczyły ślepemu. I niezbyt go radowały.
Gdy Samiya przywitała zgromadzonych, rudy powłóczył za nią łapami, głowę trzymając nisko. Sama świadomość, że zaraz te wszystkie koty zwrócą na niego uwagę, zaczną szeptać na temat jego oczu, drażniła go. Ale starał się to ukrywać najlepiej, jak potrafił, a miał wypracowany kamienny wyraz pyska.
Choć miał ochotę się zatrzymać, serwalka parła wciąż naprzód, jeszcze bliżej zbieraniny. Nie pozostało mu nic innego, jak pójść w ślad za nią. Gdy usłyszał określenie "ciociu", od razu podniósł głowę i nastawił uszy. Ktoś tak bliski Samiyi musiał być godny uwagi.
Gdy medyczka zaczęła ich sobie przedstawiać, przypomniał sobie, że wspominała o ciotce Serret, która była karakalem. Uśmiechnął się uprzejmie, by pokazać się z lepszej strony. Jedno z jego uszu powędrowało w stronę serwalki, gdy zawahała się określając ich relację. "Towarzysz" był całkiem dyplomatycznym rozwiązaniem.
- Miło mi - powiedział. Czasem dziękował losowi, że nie musi uciekać wzrokiem, bo pewnie w tym momencie by to zrobił. I tak poszło mu całkiem nieźle jak na kogoś, kto stronił od zawierania znajomości.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Serret
Mistyk
*

Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

11-11-2016, 03:40
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky

Kotka słuchała słów Amai z rosnącym niepokojem. Belial? Cieniści? Zaraz, zaraz... Przecież to tamci! Oj, Kapłanka nie będzie zadowolona.
- Szpieg to bardzo niedobre zajęcie i nawet niech ci przez głowę nie przechodzi, byś miała parać się czymś tak plugawym - wyjaśniła jak dziecku, ale należy uczciwie przyznać, że młoda lwica na mniej więcej takim poziomie się znajdowała. - Ale powiedz: czy ta Lwioziemka była medykiem?
Rozmowa zebry i młodzików była na tyle dziwaczna, że Serret uznała, że to zapewne ich prywatne sprawy i dlatego nie wie o co chodzi, a zresztą wiedzieć nie musi. Cóż z tego, że dopiero co się poznali i zapewne nie zdążyli jeszcze wymienić się zbyt wieloma tajemnicami...
Znajomy głos sprawił, że kotka, jeszcze chwilę temu niemal rozpaczająca nad Amai, teraz radośnie postawiła uszy. Przecież to jej kochana Sami! Karakalka podniosła się na równe łapy i z niemałym zapałem odwzajemniła serwale czułości.
- Witaj, Sami! Ja muszę być tam, gdzie mnie potrzebują - oznajmiła z uśmiechem. - Właśnie wybieraliśmy się razem z Lerato i Davienem na poszukiwania Sadie. To jest Davien, przemiły Lwioziemiec - przedstawiła go, wskazując go przy tym łapą.
Jej uwadze nie umknęła też obecność obcego samca, którego to nie omieszkała dokładnie zlustrować wzrokiem. Zauważyła też, że on najpewniej nie był w stanie uczynić niczego podobnego. Biedaczysko!
Gdy zielonooka wymówiła jego imię, karakalka znów poczuła się dziwnie; trochę jak chwilę temu, gdy paćkata opowiadała jej o swoim zauroczeniu, tylko... Tylko jednak inaczej. Mimo wszystko, Samiya była dla niej kimś więcej, a Firrael, zdaje się, kimś mniej dla Sami niż Belial dla Amai.
- Miło cię poznać, młodzieńcze - odparła z uśmiechem; może i złotokot do takich strasznych młokosów nie należał, ale z pewnością liczył sobie mniej lat niż Serret, a ona przecież stara nie była! - Pozwól, że spytam: czy jesteś karakalem? Nigdy nie widziałam karakala o takim kolorze futra. Och, to światło niefortunnie pada i nie wiem: jesteś rudzielcem czy blondynem?
Lekko przekrzywiła łeb.
- Jasny bursztyn, zdecydowanie. Jak myślisz, Mau? - z jakiegoś powodu mistyczka postanowiła spytać się zebry o radę w tej jakże ważkiej kwestii.
[Obrazek: chibi_serret_by_altairsky-d9vtdmc.png]
Amai
Wtajemniczony
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 87
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 20

11-11-2016, 10:30
Prawa autorskie: ja

-Dobrze. Nawet powiedziałam Belialowie że to dziwne zajęcie gdy tłumaczył mi czym bym miała się zajmować, nie był zadowolony ale jakoś to przetrwał-
Amai zaśmiała się i zastrzygła uszami słysząc serwalkę. Po chwili co bardzo dziwne gdy tylko dało się to zrobić Amai tak po prostu chwyciła Samiyje i zaczęła ją tulić
-Jak ja cię dawno nie widziałam-
Cóż jako zakochana lwica widziała niemal wszystko w różowych barwach
Firrael
Samotnik
*

Gatunek:Złotokot afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Towarzysz:Pustułka ciemna Liczba postów:152 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 35

12-11-2016, 01:19
Prawa autorskie: Vei, Inn, Ate/podpis (lineart): Lady-Tzi

Firrael jakoś nie zwrócił uwagi na imiona innych kotów wymienionych przez Serret. Ot, przeleciały mu przez głowę i wyparowały. W takim tłumie czuł się nieswojo i skupienie myśli na jednej rzeczy było szczytem jego możliwości. Co innego zmysły, które wciąż pracowały jak należy, nie przepuszczając żadnego pęknięcia liścia pod łapami nieznajomych.
Nawet nie zastanawiał się, dlaczego okapi przebywa wśród drapieżników i to bynajmniej nie w rol obiadu. Był całkowicie zaabsorbowany karakalką i tym, żeby niczego nie spartolić. Skoro była taka ważna dla Samiyi, wolał wypaść przed nią jak najlepiej.
Dlatego też nie odpyskował nic, gdy został nazwany młodzieńcem, czego normalnie by nie odpuścił. Takie zwroty zawsze wydawały mu się lekceważące, czasem wręcz drwiące. Na szczęście, zamiast się pieklić, mógł skoncentrować się na kolejnym pytaniu.
- Należę do złotokotów. Ale nie jesteś pierwszą osobą, która wzięła mnie za karakala - odpowiedział z uprzejmym uśmiechem. - I zaryzykuję stwierdzeniem, że moja sierść ma złotą barwę. Choć zmienia ona odcień co jakiś czas...
Nie sądził, by pamiętał jakikolwiek kolor. We wspomnieniach dawno się rozmyły. Tak samo, jak kształty. Jednak z dzieciństwa miał wiedzę, że jego szata tak naprawdę stale się zmienia. A nazwa gatunku sugerowała podstawową barwę.
Nagle usłyszał ostrzegawczy pisk pustułki, a budziło to w nim odruch bezwarunkowy, jakim było napinanie mięśni, by być gotowym na reakcję. Przy tym odchylił się nieco na łapach. Jednak jak się okazało, rzekome zagrożenie nie dotyczyło jego, lecz Samiyi. Została schwytana przez lwicę. Sekundę zajęła mu ocena sytuacji i uznał, że serwalce nic nie grozi. Postawił uszy, które w międzyczasie rozjechały się na boki i westchnął. Chwilę potem coś łupnęło o ziemię i odbiło się, wpadając na jego tylną łapę. Zanim rudy pozbierał domniemaną marchew, na jego grzbiecie wylądowała pustułka. Zaczęła wykręcać głowę, by każdemu przyjrzeć się jednym okiem.
- Jicho, przywitaj się ładnie - mruknął ślepiec. Mała przewodniczka nastroszyła pióra i odezwała się przenikliwym piskiem, na który złotokot zareagował cofnięciem ucha.
[Obrazek: t2LmOVE.png]
THEME || VOICE
Samiya
Niezłomna | Kapłanka
*

Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Medyk / Młodszy Szaman Liczba postów:2,003 Dołączył:Gru 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 50
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 67
Doświadczenie: 15

12-11-2016, 19:55
Prawa autorskie: Owlyblue (Ghalib) / LeftDuality
Tytuł pozafabularny: VIP / Maskotka Felki / Mistrz Cytatów

Sami spojrzała ze zdziwieniem na Serret, a w jej oczach krył się ślad zaniepokojenia.
- Poszukujecie Sadie? Dlaczego, coś się stało? - dopytała od razu, choć w jej głosie nie było słychać żadnych większych emocji. Najprawdopodobniej Lerato po prostu umknął mamie i się zagubił, a lwica spokojnie siedziała gdzieś na terenach Srebrnych z resztą dzieciarni.
Spoglądała czujnie to na Serret, to na Firraela. Oboje byli dla niej ważni, i nawet nie potrafiła sobie wyobrazić, co by zrobiła, gdyby nie przypadli sobie nawzajem do gustu. Zwłaszcza, że żeby nie przypaść do gustu Serret trzeba naprawdę się postarać i nie najlepiej to by świadczyło o rudzielcu. Dlatego też odetchnęła z ulgą, widząc, że karakalka natychmiast rozpoczęła swoją zwyczajową paplaninę, a złotokot odpowiadał jej niezwykle wręcz uprzejmie, jak na siebie. Wszystko jak należy. Może skupiłaby się na tym chwilę dłużej, gdyby nie to, że za chwilę została złapana przez nakrapianą lwicę i mocno uściskana.
- Ugh. - stęknęła i skrzywiła się, marszcząc przy tym nos. - Tak, rzeczywiście dawno się nie widziałyśmy. Wielka szkoda. - poklepała Amai po łapie, którą ją obejmowała na znak, że lwica może ją już wypuścić. Ale nie mogła zignorować tego, że nakrapiana wyglądała jakby zaliczyła zderzenie z kamienną ścianą. Odwróciła łeb, by przyjrzeć się jej dokładniej.
- A tobie co znowu? - burknęła, mierząc nieprzychylnym wzrokiem otarcia, małe zadrapania i spuchnięte miejsca.
Zastrzygła uszami, gdy w powietrzu rozległ się pisk pustułki, i zerknęła na nią odruchowo. Jednak dla niej te wszystkie piski, okrzyki i inne ptasie hałasy nie znaczyły nic poza możliwością zjedzenia czegoś, zupełnie nie rozumiała tego, co chciała przekazać Jicho. Ale skoro spokojnie siedziała na grzbiecie rudzielca, chyba nie było to nic poważne. Przeniosła swój wzrok z powrotem na nakrapianą lwicę. Komunikacja z ptakami niech pozostanie broszką Firraela.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
Won't you sing your song to Earth as she passes by?
Your sweetest silver melody, a rhythm and a ryme
A lullaby of pleasant dreams as you make your climb.

[Obrazek: fA02y7o.png]

Send the forests off to bed, the mountains tuck in tight
Rock the ocean gently, and the deserts kiss goodnight.
Sweet Crescent Moon, up in the sky
You sing your song so sweetly after sunshine passes by.

Serret
Mistyk
*

Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 36
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 18

16-11-2016, 03:59
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky

- Złotokoty... Ach, rzeczywiście! Słyszałam o waszej szlachetnej rasie, ale dawno, o ile w ogóle, nie dane mi było spotkać żadnego z jej przedstawicieli. Wybacz mi mą ignorancję, paniczu Firraelu - odrzekła od razu, trochę zawstydzona swoją karygodną pomyłką.
Niegdyś rozpoznawała niemal każdy gatunek na sawannie, ale odkąd zamieszkała wśród Srebrnych, to, paradoksalnie, nie poznała zbyt wielu nowych, a o sporej części zwyczajnie zapomniała. Wśród Księżycowych spotykało się przeróżne gatunki, acz nie było ich znowu aż tak dużo, jak można by się tego spodziewać po stadzie nastawionym na tolerancję. Widać nie każdy czuł się powołany do życia na Świętych Ziemiach.
Usłyszawszy pytanie Samiyi, starała się zachować pozytywnych wyraz pyska i ton wypowiedzi, ale trudno jej było ukryć pewne przygaszenie.
- Nie wiemy, gdzie jest - stwierdziła odkrywczo. - Przejdziemy się po naszych ziemiach i liczę na to, że złapiemy trop i uda nam się na nią trafić... A jeśli nie, to najwyżej odwiedzimy naszych sąsiadów, choć nie sądzę, żeby była taka potrzeba. Nigdy nie widziałam ani nie słyszałam, by Sadie miała chodzić na Lwią Ziemię. Chyba że... - Tu kotka nieco się zatrwożyła na jedną ze swoich niewypowiedzianych myśli. - Ale nie, nie, poszukajmy najpierw u nas. Idziecie z nami?
Zanim zdążyła otrzymać odpowiedź, ktoś postanowił przywitać się z Sami w niezwykle emocjonalny sposób. Karakalkę rozbawiło to na tyle, że na jej obliczu znów zagościł delikatny uśmiech. Następnie jej uwagę przykuł ptak towarzyszący... Towarzyszowi Sami.
- Witaj, Jicho! - zwróciła się do pustułki, z mniejszym niż zwykle entuzjazmem, ale wciąż uprzejmie i stosunkowo radośnie.
[Obrazek: chibi_serret_by_altairsky-d9vtdmc.png]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości