Król Lew PBF

Pełna wersja: Rzeka
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
- Haha, obrazisz? Groźba nie do przebicia.- mruknął i szturchnął delikatnie Bagerę w bark.
Tak, Shey traktował Baggi bardziej jak kolegę, niżeli koleżankę. W sumie była ona pierwszą poznaną koleżanką i pierwszą, którą polubił.
- A co byś powiedziała, na odwiedzenie tych mroczniejszych miejsc?- rzucił, wskazując łapą w stronę ów mrocznych terenów. Oczywiście miał na myśli Szkarłatny Świt, a co! Trochę dreszczyku i ciarek na pleckach się przyda.
No, chyba, że ktoś tu nam stchórzy..
Przyglądała się temu wszystkiemu i nie wiedziała co powiedzieć. Nigdy nie spotkała się z podobnym zachowaniem! Jednak lwica nie lubiła wdawać się w bójki lub kłócić się z kimś, więc po prostu odsunęła się od młodego i pozwoliła działać pomarańczowej lwicy. Ale była również zadowolona, że małym ktoś się zainteresował.
Rzeka była chyba najczęściej odwiedzanym przez Lucasa miejscem na terenach Lwiej. To pewnie przez jej neutralność. Rzeka sobie po postu płynęła i nic więcej nie robiła. Ewentualnie mogła zrobić wszystkim na złość i wyschnąć. To by było chamskie, w sumie.
Tak więc Lucas sobie szedł, nie zwracając uwagi czy Monte idzie za nim, czy też zginął gdzieś w trawie. Póki co był mu dość obojętny, choć miło by było, gdyby jednak go nie olał i zaraz tu przybył. Brązowy usiadł sobie w lekkim oddaleniu od obecnych tu lwów i skierował łeb w kierunku, z którego spodziewał się zobaczyć Monte. Jego ogon lekko poruszał się w powietrzu, ale jeśli niebieskooki nie zjawi się tu w ciągu najbliższy kilku minut, pewnie zacznie merdać, a w ostatecznym wypadku Luc pójdzie dalej. Lepiej niech się pospieszy.
Lwica położyła się znowu na głazie i zaczęła się wygrzewać na słońcu, nagle ujrzała brązowego lwa, który przed chwilą zjawił się nad rzeką. Postanowiła go zignorować, na razie musiała odpocząć i póki co zapomniała o otaczającym ją świecie.

Monte

Minęła dłuższa chwila i mogło się zdawać, że Monte po prostu skręcił gdzieś w bok stwierdzając, że ciekawszym będzie samotny spacer, niż ten z Lucasem. W ostatnim momencie, tuż zza samca odezwał się beżowy. Zupełnie nie wiadomo, skąd się pojawił.
-Bu.- znajdował się teraz za samcem, przybywając z innej strony, z której ponoć obaj szli. Cholera, jak to się stało? Nie ważne. Ważne, że się zatrzymali. Dlaczego? Lucek, wyjaśnienia tu, teraz... nie każ mi czekać! Błekitnooki odwrócił się w stronę Nevy spoglądając na nią z zaciekawieniem, po czym milcząc podszedł bliżej.
-Jeszcze chwila i będzie Cię można schrupać. Jak skwareczek prosto z ogniska.- walnął i położył łapę na boku samicy nieco ją przyciskając. Przekrzywił łeb szczerząc się łobuziersko do niej. Mamcia, masz kolejne lwiątko do opieki!
Lwica zobaczyła co się dzieje, od razu wstała i odsunęła się od lwa. Nienawidziła takich gości.
- Wybij to sobie z głowy!- Ryknęła
Czekała na reakcję gotowa by w każdej chwili rzucić się na niebieskookiego.
Po dłuższym czasie wpatrywania się w horyzont, Luc zniecierpliwił się. Może nie minęło dużo czasu, ale Lucasowi szybko robiło się nudno. Cóż, lwiątka tak mają. Już miał się odwrócić, by pójść dalej, gdy nagle zobaczył Monte. Skąd?
- Przecież szliśmy stamtąd... - zdezorientowany pokazał łapą, w kierunku, z którego sam przyszedł. Monte chyba z teleportów korzysta. - Zresztą nie ważne. - dodał, widząc, że niebieskooki już idzie do leżącej nieopodal lwicy. Siedział jeszcze chwilę w miejscu, po czym lekkim krokiem podbiegł do nich. Hm, ciekawe przywitanie Monte. Szkoda, że lwica nie podzielała tego poglądu i wspaniałomyślnie się na ciebie wydarła. O co chodzi? Czy ktoś jej coś zrobił lub naruszył jej prywatność? Nie. No to w czym problem?
- Spokojnie koleżanko. Chyba nie zrozumiałaś aluzji. - uśmiechnął się do Nevy głupkowato. Ależ ona jest zestresowana. Podchodzisz do takiej w pokojowych zamiarach, a ona ci się mało do gardła nie rzuci. Rozmowa jest jednak bardzo niebezpiecznym zajęciem.
Lwica ochłonęła i uspokoiła się.
- Wybaczcie czasem tak mam, gdy ktoś mnie zaskoczy...
Zwróciła się w stronę niebieskookiego
- Przepraszam, dziś mam trochę ciężki dzień, jestem tu nowa, nie znam okolicy i komuś może się nie spodobać moja obecność. Więc cały czas muszę mieć się na baczności.
Usiadła na głazie i przez chwilę przyglądała się lwom, po czym dodała
- Ale, jeśli nie nie uraziło was moje zachowanie to może pokazali byście mi okolice? Jeśli nie to zrozumiem i pójdę sobie.
- Może.. ey patrz, jakas awantura!- Mruknęła półszeptem kuląc się w wysokiej trawie, jednocześnie podpatrując kolejne lwy. Zdaje sie że tym razem to coś poważniejszego.
Jednak po chwili sytuacja uległa znormalnieniu... znowu nuda.
- Wiesz co, chodźmy na jakieś fajniejsze tereny, bo tu zawiewa nudą..
Samica zastanawiając się trochę nad swymi słowami postanowiła sama odejść od dwóch lwów bez pożegnania. Po prostu odwróciła się w stronę sawanny i zniknęła w żółtej trawie. Wiedziała, że jej zachowanie wyda się dla nich trochę dziwne ale sądziła, że nie chcą spędzać z nią popołudnia, więc usunęła się im z oczu. Trudno, chciała być miła lecz jak nie, to nie. Długo jednak nie przejmowała się co pomyślą o niej dwa samce szła aby zbadać nowy teren! I prawdopodobnie ku nowej przygodzie!
Jemu się również wydawało, że szykuje się grubsza awantura, więc tylko kiwnął twierdząco na słowa Bagery i nie pozostając jej dłużny skulił się w trawie i obserwował przebieg wydarzeń. W końcu gdy akcja się załagodziła, czerwonogrzywy westchnął cicho i znudzony oparł czoło na własnych łapach, nasłuchując słów Bagery.
- a masz jakiś po...- urwał w pół zdania, gdy tylko usłyszał ryk dochodzący od strony Lwiej Skały.
- zresztą nie ważne, skoro ryczą musiało się coś stać. Będziesz moim gościem Bag, więc chodź!- rzucił, podnosząc się z ziemi i machnąwszy parokrotnie ogonem ruszył z Bagerą w stronę skały.


Zt z Bagerą 
// słyszałam że masz nie odpisywać przez święta, więc biorę cię ze sobą xp

Monte

Uhh. Znowu nie ma co robić. Wszyscy poleźli. Aż tak źle było z Monte? Chyba tak. Wszystkich, wygląda na to, odstraszał. Stał tak chwilę w milczeniu i odprowadził wzrokiem Nevę, po czym odwrócił się do Lucasa, uśmiechając głupkowato. Ups.
-Gdzie się wybierałeś?- zapytał podchodząc do niego. Przecież przerwali chyba jakąś podróż, czy cośtam. Machnął ogonem i pstryknął samca w nos. Od tak.
- Nie ma sprawy, możemy ci pom... - urwał w pół słowa, bo Neva właśnie odeszła. Dziwna lwica. Lucasa trochę denerwowało takie zachowanie, ale w sumie jej sprawa. Tylko niech się później nie dziwi, że nie ma znajomych. Przeniósł wzrok na Monte, który zdaje się zadał pytanie.
- Teraz? W żadne konkretne miejsce, myślałem, że może trafię na kogoś, ale nie chce mi się dalej szukać. Możemy tu zostać na razie. - odpowiedział i przetarł łapą pysk, po tym jak Monte pstryknął go w nos. - Za co? - spytał z wyrzutem, ale zaraz się uśmiechnął. - Chyba zaczyna ci się nudzić, może popływasz? - złapał go za ogon i zaczął ciągnąć w kierunku rzeki. Trzeba coś zrobić, nudno jest.
- Ej, a dokąd właściwie ta rzeka płynie? - spytał, puszczając ogon brązowego. - Może to sprawdzimy? Na przykład rzucimy do niej patyk i będziemy go gonić, cokolwiek. - zaproponował z dość dużym entuzjazmem. Jemu ten pomysł wydawał się całkiem logiczny i fajny.

Po chwili jednak zdał sobie sprawę z tego, że ktoś ryczał i że dwa lwiątka bawiące się niedaleko na ten dźwięk pobiegły w stronę skały. Więc teraz czas na wysilenie mózgu. Ryk z lwiej skały i lwiątka biegnące w tamtym kierunku... mogą oznaczać jakieś zebranie.
Łaał, naprawdę? Za to odkrycie należy ci się Felija w całości, Luc.
- Ja muszę lecieć, Monte, jak chcesz to chodź ze mną. - powiedział i poszedł w kierunku skały.
zt

Aiden

Przybył prędkim krokiem nad rzekę. A właściwie to po co? Sam nie wiedział. Z tym miejscem łączyło go tyle wspomnień. Pierwsze spotkanie z Ruth, zabawy z nią, rozmowy z ojcem i siostrą. Nie. Złe wspomnienia. Akysz! Sio! Won! Potrząsnął łbem jakby to miało mu pomóc. Nie pomogło. Podbiegł do rzeki i wziął parę orzeźwiających łyków. Nie trwało to długo zanim legnął nad krawędzią ziemi z wodą i zanurzył w tej drugiej łapy. Od razu lepiej. Po wielu dniach bezustannej wędrówki jego kończyny były obolałe, a łeb bolał od ciągłego słońca. Ułożył go na wyciągniętych łapach i przymknął powieki. Może chociaż teraz trochę odpocznie...

Shadarn

Niedługo po Aidenie, nad rzekę przybył niebieskooki kierując się jego śladami. Można powiedzieć że go śledził, lecz jaki miał ku temu cel? Cel był oczywisty - rozmowa i możliwość powspominania starych czasów, lecz różowogrzywy nie był jakoś rozweselony, a przynajmniej tak wyglądał. Może lepiej podejść i zagadać? Tak! Dlatego bez dłuższej chwili zawahania, podszedł i zasiadł za samcem, obserwując jego poczynania.
- Kto by się spodziewał. Nie sądziłem że po tak długim czasie Cię ujrzę, Aidenie.
Mruknął, szczerząc się delikatnie na widok znajomego. Cholera.. jak to dawno było.. i powrócił. Czyżby brakowało mu Lwiej? Kto wie..