Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL SYLWESTROWY - piwnica
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5
Zmarszczyła się próbując podrapać skrzydłem po nosie. Nawciągała się jedynie kurzu i zaczęła kichać. Kiedy przestała zaczęła dreptać w miejscu niecierpliwiąc się. Ta cisza ją dobijała. Przejechała pazurami po posadzce, aż zatrzeszczało nieprzyjemnie.
Kinga mogła wyczuć dwie pary metalowych zawiasów, na górze i na dole. Obie nie wydawały się przesadnie stabilne, choć z pewnością swój opór stawiały. Można było dojść do wniosku, że te górne są w gorszym stanie niż dolne.
-Nie wiem czy idą mi sie cokolwiek zdziałam ptaszyno- westchnęłam mogłam próbować ale czy to coś da. Chwyciłam kajdan ten co mi dyndał i zaczęłam uderzać nim w górny zawias. Niezbyt to było wygodne i an pewnie nie zawsze trafiałam w niego. Jednak jeśli się nie próbuje to sie nie przekonamy.
Znowu kotlety tłucze, a nie czekaj w drzwi rabie a dokładniej szczek metalowego zawiasu. Jej klaustrofobia dawała o sobie znać coraz silniej wywołując nieprzyjemny ból głowy. Jak czegoś szybko nie zrobią to straci zmysły.
- Czekaj pomogę ci, przytrzymaj mnie za plecy a ja kopnę.
-No dobra... -Cofnęłam się i Zaszłam ją od tyłu i złapałam. Miałam nadzieję, że nie poleci, nie chciałam wylądować na plecach.
-No to dawaj mała- Wyszczerzyłam kiełki.
- Dobra, zaprzyj się mocno -Ufała, że będzie miała na tyle siły by ją utrzymać. Nie chciała fiknąć znowu orła na podłodze.
Wielki zamach i...
ŁUP ŁUP ŁUP ŁUP
Kopała w te drzwi tak mocno na ile pozwalały jej własne siły.
Zszedł po schodach zatrzymując się niekiedy by odnaleźć trop ale w końcu dotarł do piwnic.
- Jesteśmy blisko - Zawarczał gardłowo do kompanów i zaczął się skradać idąc jednak nieco szybszym krokiem. Szybko i po cichu to było teraz najważniejsze, później może być szybko i bardzo głośno, wszystko mu jedno. A im głośniej i krwawiej tym jego przeklęta dusza będzie bardziej zadowolona.
Odwrócił się pokazując by wszyscy byli teraz cicho bo chyba usłyszał jakieś rozmowy. Na razie szukał tych odpowiednich drzwi chcąc wykorzystać swoją pozycję i zaskoczyć potencjalnych wrogów.
W końcu stanęli naprzeciwko drzwi w które ktoś uderzał. Były więc zamknięte na co wyszczerzył pożółkłe zębiska w szerokim uśmiechu.
- No to bum i wpadamy. - Powiedział i odsuwając się do samej ściany wyciągnął pistolet i wymierzył nim w przestrzeń między dziurką od klucza, a ścianą w miejsce w którym to zazwyczaj jest właśnie zamek. I w ogóle nie przejmując się tym, że ktoś stał za drzwiami i jeśli pocisk przeleci może natrafić na jakąś dodatkową przeszkodę pociągnął za spust.
Huknęło, aż w uszach mu zapiszczało, w końcu byli pod ziemią więc tutaj echo podwoiło ten wystrzał, a zaraz po tym do jego nozdrzy wdarł się wspaniały, choć drażniący ostry zapach prochu.
Przed oczyma malowało mu się już wnętrze pomieszczenia wypełnione po sam sufit złotem i innymi kosztownościami.
Zatrzymał się na jego rozkaz. Usłyszał jakieś głosy za drzwiami. Drzwi były grube i nie dało rady powiedzieć kto to był. Stary dziadyga przystawił do zamka pistolet. Fajny był, taki stylowy i nagle...

Matko jedyna!

Kompletnie go powaliło, huk wystrzału bez tłumika i to jeszcze w piwnicy. W uszach mu zapiszczało. Zanim doszedł do siebie minęła chwila, po czym niemal wydarł się na pirata.
- Oszalałeś chłopie?! Chcesz żebyśmy wszyscy ogłuchli?
Palcami poprzecierał sobie dziurki w uszach.
Działania Walentyny przynosiły pewien efekt, co prawda dolne zawiasy trzymały się nieźle, ale górne widocznie zaczęły puszczać, jeszcze kilka uderzeń i będą wolne.
Tymczasem.
Jak nie huknęło.
Tam gdzie powinien znajdować się zamek, ziała teraz wiela dziura. Deszcz drzazg poleciał w stronę kobiet, drobinki wbijały się w ich ciało, na szczęście twarz, a co za tym idzie oczy, zostały ominięte.
Pomieszczenie wypełnił zapach kurzu i starego drewna.
Kula zrykoszetowała do podłogi, odbiła się raz jeszcze i zniknęła wewnątrz piwnicy.
Drugi fart, że nie trafiła w żadna z kobiet, co było wielce prawdopodobne. Sytuacja nie była jednak dla nich korzystna mimo to, były oszołomione, oślepione od kurzu, a za drzwiami stał jegomość, który nie będzie zbyt zadowolony, gdy okaże się, że w pomieszczeniu nie ma złota, ani klejnotów, albo choćby jakiejś małej szkatułki z bilonem.
Barbossa uśmiechał się jedynie na widok ogłuszonych i zniesmaczonych wulgarnym zagraniem Kapitana. Cóż Barbossa nie oczół niczego czego nie znał aż za dobrze. Czekał z założonymi za plecami rękoma aż ktoś wejdzie pierwszy, choć kusiło go dostać się do wartościowych rzeczy jako pierwszy, ot zboczenie pirata.
- Rum, do czorta, rum! - Wybełkotał przez zęby po chwili.
- Jeszcze trochę a wyschnę... - wyszeptał do ucha Kapitanowi.
Czuła jak zawiasy na górze puszczały, nikła smuga światła zaczęła wpadać przez szpary. To ją wręcz uskrzydliło, jeszcze trochę i będą wolne.
Marzenie ściętej głowy. Została oszołomiona głośnym hukiem, czuła jak drobinki drzazg powbijały jej się w brzuch i nogi. Syknęła z bólu i pod wpływem odrzutu upadła na hienę przygniatając ją swoim ciężarem. Tyle chociaż dobrego, że osłoniła Kingę przed większością odłamków.
Było blisko... Wtedy huk. Poleciałam an ziemie, a na mnie to ptaszysko. Krzyknęłam głośno z bólu. No to to jest ciężkie! Duzo kurzu, kaszlnęłam kilka razy i nic nie widziałam an razie. Za dużo kurzu i trochę raziło.
-złaź ze mnie- Dodałam zrzucając z siebie ptaszysko, a raczej próbując.
Kiedy to Marian na niego wrzasnął ten jedynie spojrzał się na niego szczerząc swoje zębiska.
- Już dawno, już dawno - rzekł po czym się roześmiał i chowając pistolet na swoje miejsce w pasku na piersi spojrzał się na dziurę w drzwiach i tak jak stał ruszył przed siebie wbijając się podkutym obcasem w drzwi.
- ARRR! Leżeć i łapy na widoku bo zrobię wam z mordami to co stało się z zamkiem! - Nie szczędził wulgaryzmów, bo wiedział, że te potrafiły bardzo szybko złamać ducha walki u przeciwników, a dodając do tego przeraźliwy huk, duszący dym i otwarte drzwi z kopniaka przez co wszystko działo się tak szybko i w tej samej chwili.
- Gdzie jest moje złoto!? Gadać bo wypruję z was wszystkie flaki! - Warczał celując szablą w stronę kobiety hieny na którą to zaczęło padać słabe światło przez otwarte drzwi.
Oczywiście nie przyszło mu nawet na myśl, że nie trafił do skarbca lecz do jakiegoś pomieszczenia które chyba było celą. Ale kto by nad tym się zastanawiał kiedy to Szalony Damazy chciał złota?
Udało mi sie ptaka zepchnąć i miałam sie zbierać z ziemi kiedy to usłyszałam jakiś głos. Nie widziałam dokładnie kto tam stał. Po głosie nie poznawałam owej osoby. Kaszlnęłam raz jeszcze, ach ten kurz. Wstałam i podniosłam ręce na poziom głowy.
-Jakie złoto?- Zapytałam się mrużąc lekko oczy. Jeszcze nie do końca przyzwyczaiłam wzrok do światła. Machnęłam lekko ogonem. Troche huczało mi po tym strzale.
Leżała na boku zepchnięta przez Kingę. No co za brutal z niej. Chciała się podnieść gdy do jej uszu dotarł głos. O co tu chodziło.
Łapy, flaki złoto?
I czemu jej się wydawało, że hiena niewłaściwą dała odpowiedź. Na razie się nie ruszała wykorzystując to, że jej nie widzą w ciemnym kącie.
Stron: 1 2 3 4 5