♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

28-11-2015, 23:41
Prawa autorskie: Dirke

Saix był naprawdę zaniepokojony. Okej, tak po prawdzie to Maelę wiele rzeczy mogło przestraszyć, tego nie ma co ukrywać. Ale właśnie w tym była jego głowa, by ją uspokoić, by pokazać że nie ma się czego bać... o ile faktycznie nie było.
Przestał wylizywać zapłakany pyszczek córki kiedy Maela położyła łapkę na jego nosie. Musiał sprawdzić, czy jej nie było no. Co by było gdyby z powodu szoku nie zauważyła jakiejś rany? A tamto potknięcie wyglądało dość poważnie, lwiczka ładnie wyrżnęła w ziemię. Ale wyglądało na to, że nic jej nie było. A nawet jeśli okazałoby się, że dorobiła się jakiejś małej ranki, przestało się to liczyć w chwili kiedy mała wyznała mu, co było powodem jej niepokoju.
Oczy mu się zwęziły z przestrachu. Jeśli to prawda... Zaniepokojony zerknął w stronę groty. Wtedy też Maela wyrwała mu się z objęć. Saix zaraz pognał za nią. Dogonił ją przed pniakiem i stanowczo zagrodził drogę łapą.
- Zostań tu. - polecił twardo, tonem nieznoszącym sprzeciwu. Posłał jeszcze córce stanowcze spojrzenie. Potem przekroczył nad konarem i wszedł do jaskini. Z początku wydawało się że wszystko jest w porządku, Megara leżała sobie na posłaniu i smacznie spała. Saix jednak nie dał się nabrać, podszedł bliżej z zamiarem porządnego potrząśnięcia swoją latoroślą. Jeśli faktycznie okaże się, że Megara tylko próbowała nabrać Maelę... dostanie ochrzan życia!
Czarny znalazł się tuż koło lwiątka. Trącił ją nosem.
- Megara, wstawaj. W tej chwili. Maela zaczęła przez ciebie płakać, przeraziłaś ją. Już wystarczy. - rzucił stanowczo. Nie doczekał się jednak reakcji. Pchnął ją więc łapą. Najpierw delikatnie. Potem nieco mocniej. Z każdą chwilą jego przerażenie rosło. Nie. To nie mogła być prawda.
Choć umysł Saixa próbował zaprzeczać ze wszystkich sił, okrutna prawda powoli do niego docierała. Megara nie żyła. Nie potrafił określić jak zginęła, nie miała ran, i choć była chuda, jak każdy ze stada, nie wyglądało to na śmierć głodową. Moze zabiła ją jakaś choroba?
Nie miał ochoty ani nie widział już sensu w roztrząsaniu tego. Jego mała córeczka... nie żyła. Nawet nie zauważył, kiedy jego oczy zapełniły się łzami. Kiedy on ostatnio płakał? Minęło chyba kilka lat. Delikatnie uniósł małe, ciemne ciałko łapą i przytulił je do swojej piersi. Było już chłodne, zupełnie pozbawione życia. Poczuł się naraz strasznie zagubiony i winny. Może gdyby spędzał z młodymi więcej czasu, zauważyłby, że Megarze coś dolega?
Słone krople spłynęły po jego pysku i zginęły w ciemnej sierści. Musiał coś zrobić. Przed wejściem czekała przerażona Maela... co miał jej powiedzieć? Podejrzewał że owijanie w bawełnę nic nie da. Najlepiej było powiedzieć młodej prawdę. I od razu wyprawić Megarze pochówek. Nie mógł tu tak po prostu zostawić jej ciała. A następnie będzie musiał znaleźć Gizę... Przecież Szara oszaleje z bólu na wieść o śmierci swojego lwiątka...
Przełknął ciężko ślinę. W gardle narastał mu ryk żalu, ale musiał go powstrzymać. Odsunął małą Megarę od piersi. Wziął do pyska jej chłodne ciałko i ruszył do wyjścia. Przeszedł nad konarem i spojrzał na Maelę ze smutkiem w oczach. Spuścił łeb a potem rzucił tylko stłumione "chodź" i powoli ruszył przed siebie.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

29-11-2015, 00:00

Puchate uszka przylgnęły momentalnie do czaszki, gdy lwiczka zatrzymała się na rozkaz ojca. Nie chciała zostać tu sama, chciała wiedzieć, że jej siostrze nic nie jest. Przez moment wpatrywała się w oczy Saixa, jakby chciała mu to powiedzieć... po chwili jednak spuściła wzrok i krótko skinęła łebkiem. Nie potrafiła mu się sprzeciwić i i jego ton podpowiadał jej, by tego nie próbowała. Po prostu usiadła przed konarem, smętnie tylko patrząc na swoje łapy.
Czekała, że ojciec ją zawoła i powie, że Megara jak zwykle stroiła swoje żarty, że nic się nie stało... na chwilę tylko zerknęła do wnętrza groty, gdy usłyszała tatę. Jego przecież siostra zawsze słuchała...
Jednak ta chwila nie następowała, a złotooka coraz bardziej się martwiła. Nie wiedziała, co się dzieje, czemu to tak długo trwa.
W końcu zauważyła samca zbliżającego się w jej stronę. Podniosła się gwałtownie i z nadzieją przekrzywiła łebek.
Jednak... tego się nie spodziewała. Nie spodziewała się słonych śladów na czarnym pysku, ani bezwładnego ciałka siostry. Przecież... przecież rano wszystko było dobrze...
Bez słowa podążyła za strażnikiem.

z.t x2
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

05-03-2016, 18:42

Nie była w tej grocie od miesięcy... a przynajmniej w jej wnętrzu. Zdarzało jej się przechodzić obok, czy to idąc na trening, czy nad rzekę. Nie miała odwagi wrócić tutaj po tym, co się stało, nie wiedziała jak zareaguje, widząc tak boleśnie znajome miejsce.
Z nutą rozbawienia przyjrzała się pieńkowi zagradzającemu wejście do groty. Kiedyś stanowił tak wielką przeszkodę nie do przebycia. A teraz? Jedna łapa, druga a zaraz za nią pozostałe. Nie musiała się nad tym zastanawiać. Zanim skupiła się na tym co widziała, jej uwagę przykuł zapach.Nie tak go zapamiętała... w zasadzie nic oprócz stęchłego zapachu skór i wilgoci nie mogła wyczuć. A wygląd? Była znacznie bardziej zaniedbana... matka nigdy by do tego nie dopuściła. Skórki, mech i wszystko pozostałe porozrzucane w nieładzie, zrzucone w jedno miejsce. Nie mogła tak tego zostawić!
Z niskim warkotem zabrała się do uważnego układania wyściółki. Przy okazji podjęła też inną decyzję... niezależnie od tego, co reszta powie.

Po kilku godzinach była w końcu w miarę zadowolona z tego, co miała przed nosem. Doniosła sporo mchu i roślin. Nie miała zamiaru donosić skórek - wiedziała, że nie wolno było jej samodzielnie polować. Maya dobitnie wytłumaczyła im powody tego zakazu.

Dziwnie było znowu leżeć jej w tej jaskini, samotnie. Wszystko wyglądało niemal identycznie, a jednak nic nie było w stanie zatrzeć choćby na chwilę świadomości tego, co się stało. Kąciki pyszczka szarej zadrżały lekko, a złote ślepia zniknęły za zasłoną powiek.
W końcu jednak zasnęła.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

06-03-2016, 05:43
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

W jaskini panowała cisza, tak głęboka jak przytłaczająca. Nic nie zwiastowało zmian. Było nawet lekko parno, jak to w gorące, wilgotne dni w grocie bywało, a do legowiska docierały jedynie pojedyncze promyczki. Ciszę zdawało się jednak coś przerywać, dźwięk jakby szept, który ledwie zrozumiale mówił "jestem tu". Maela spała więc pewnie nie usłyszała tego. Głos był delikatny i cierpliwy, melodyjny. Jednak zbyt cichy by zbudzić śpiącą młodą lwiczkę.
Nagle jednak coś zaczęło się zmieniać. Od wejścia do jaskini wpadł chłodny powiew wprawiając w wirowy taniec trochę piachu, liści i kurzu, które zalegały na ziemi. Nagle wiatr ustał i wszystko jakby się uspokoiło. Nie na długo jednak. Bowiem parę minut później w jaskini pojawiło się łagodne, samoistne światło, które dotarło aż do legowiska. Ze światła zaś zaczęła formować się postać, istota, która kształtem przypominała lwicę. Stawała się coraz bardziej wyraźna, aż wreszcie naprzeciw śpiącej Maeli ukazała się Giza jak żywa. Choć jej postać świeciła mistycznym blaskiem. Usiadła tyłem do Maeli i tak jak za życia miała w zwyczaju, czujnie obserwowała wejście do groty, zaś wzrokiem jakby sięgała wszystko co daleko poza nią.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

07-03-2016, 00:12

Boki młodej lwicy unosiły się w spokojnym, długim oddechu. Zadziwiające, jak powrót do ukochanego miejsca potrafi ukołysać zbolałą duszę.
Sen, zazwyczaj krótki i niespokojny po raz pierwszy od miesięcy był łagodny i trwał dłużej niż kilkanaście minut. Jedynie czujnie postawione uszy śledziły każdy niespodziewany dźwięk. Lekki szum wody, świst wiatru, momentami głośniejszy... młoda nie była w stanie zrozumieć ledwo wyraźnych słów. Wiedziała jednak, że coś się zmieniło.
Dłuższą chwilę trwało, nim jej umysł zarejestrował kolejne zmiany. Nagły chłodny wiatr, uderzenia drobinek o jej nos i powieki.
Jednak czymś, co spowodowało że złote ślepka otworzyły się powoli, było ciepło. Coś, co prawie nigdy nie było częścią tej jaskini. Nie, gdy była sama...
Wyraz jej pyszczka zmieniał się z każdą sekundą. Z totalnego szoku i niedowierzania, przez strach i chęć ucieczki... by w końcu utrwaliły się na nim najsilniejsze emocje. Zaszklone ślepka z czułością i żalem przyglądały się każdemu centymetrowi ukochanego, szarego futra, plamkom na łapach, ciemnemu paskowi na głowie, białej kicie ogona. W końcu zdołała podnieść przód ciała na drżących przednich łapach, a kawowy łeb nieśmiało zbliżył się do lśniącej sylwetki.
- Mama...?
Z trudem hamowała szloch.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

07-03-2016, 00:40
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Szara sylwetka trwała w bezruchu jeszcze jakiś czas, poruszyła się dopiero jakby za sprawą słów wypowiedzianych przez kawową młodziutką lwicę. Uszy drgnęły a za chwilę niematerialna postać obróciła pysk w stronę młódki błękitnymi ślepiami spoglądając na nią. Kąciki lwich, czarnych ust podskoczyły ku górze i wymalowały ciepły uśmiech na licu szarej lwicy. W ciszy przyglądała się rocznej lwicy a na jej pytanie odpowiedziała skinięciem pyska. Milczała jednak wciąż jak zaklęta.
Podniosła się na wszystkie cztery łapy po czym nieśpiesznie obróciła się w stronę Maeli. Postać Gizy była w jak najlepszej kondycji. Nie miała ran ani blizn, nie była już wychudzona - jaką to Maela i jej rodzeństwo widywali za jej życia.
- Co tu robisz, kochanie? - Odezwała się nagle.
Spojrzeniem omiotła całą grotę i dostrzegła w niej taki porządek, jaki zawsze tu panował. Tak jakby nic się nie zmieniło.
- Podnieś wyżej nos - pouczyła ją jak to zwykle bywało. Giza nie zamierzała pozwalać Maeli na mazgajstwo.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

07-03-2016, 01:03

Jeżeli miała jakiekolwiek, nawet najmniejsze wątpliwości, w momencie gdy wylądowały na niej błękitne ślepia matki, Maela była bardziej niż pewna. To się działo naprawdę... ona była tutaj z nią, przy niej. Uśmiech mimowolnie pojawił się na pyszczku kawowej w odpowiedzi na uśmiech mamy, złote ślepia nie odrywały się od niej nawet na sekundę. Widziała tą różnicę w jej wyglądzie. Była piękna... piękniejsza, niż kiedykolwiek, gdy pojawiała w jej snach.
Dźwięk jej głosu... nie spodziewała się, że kiedykolwiek jeszcze go usłyszy. Uśmiech zadrżał lekko, a młoda na moment odwróciła spojrzenie, wbijając je w skórkę pod jej łapami.
Nie płakała od dnia śmierci Gizy. Nie raz i nie dwa przeżywała dni, gdy jedynym jej marzeniem było znalezienie się gdzieś z dala od reszty i zwinięcie w smutny kłębek żałości i smutku. Wiedziała jednak, że nie mogła sobie na to pozwolić... dla ojca i rodzeństwa.
- Ja... chciałam wrócić. To nasza jaskinia... nie mogłam jej zostawić. Był tu bałagan... sprzątnęłam i przyniosłam trochę świeżych roślin.
Tak wiele chciała jej powiedzieć, przeprosić... a jednak nie potrafiła z siebie tego wszystkiego wydusić. Zbyt dużo działo się teraz w jej głowie i sercu. Jak w tej chwili mogła mówić o tak przyziemnym jak sprzątanie?
Słysząc znajomą regułkę, krótkim ruchem łapy przerwała trasę samotnej łezki, która ośmieliła się spłynąć po jej policzku. Starała się uspokoić... nie było to łatwe. Przynajmniej nie natychmiast.
-Jak...?
Jak się tutaj znalazłaś? Skąd wiedziałaś...? Czemu musiałaś odejść? Czemu akurat ona?
Tak wiele pytań chciała zawrzeć w tym krótkim słowie...
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

07-03-2016, 01:32
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Przyglądała jej się uważnie i cierpliwie, jak zawsze. Maela zawsze potrzebowała więcej... wszystkiego. Ale nikt inny nie wiedział lepiej niż jej matka, że to naprawdę dobre i zdolne dziecko. Minęło trochę czasu a młoda z wyglądu coraz bardziej przypominała swoją matkę. Drobna i niepozorna, cały czas pod górę. Giza miała tylko nadzieje, że młoda nie okrzepnie tak jak jej matka.
- Więc wyrzuć stąd stare duchy i tchnij w to miejsce życie - odparła hardym tonem. - Nie powinnaś tak rozpamiętywać przeszłości. Musisz iść do przodu.
Widziała jak smutna była Maela, która przed nią stała. Giza zmarszczyła nos na ten widok przybierając dość poważny wyraz pyska. Samica uważała, że jej córka powinna być szczęśliwa na jej widok. Uniosła więc łapę i dotknęła nią podbródek młodej.
- Cały czas tu byłam - odparła na lakoniczne pytanie Maeli. - Zawsze jestem.
Patrzyła jej prosto w oczy.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

07-03-2016, 01:57

Powód tego wszystkiego był prosty... lwiczka przeżywała wszystko nadzwyczaj silnie. Jednego tylko ciężko było w niej znaleźć - gniewu czy złości. Taka już była - łagodna i niewinna. Wrażliwa.
Teraz ta lwiczka tkwiła skryta pod warstwą fałszywej pewności siebie i pozornej siły w obecności rodziny. I właśnie ta jedyna obronna osłona została z niej gwałtownie zdarta przez tą, której nie powinna już widzieć.
Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że Mel nie cieszyła się z tego. Miała przecież przed sobą ukochaną mamę po tylu miesiącach, znów słyszała jej głos. Czuła jej obecność.
Było jednak coś, co nie pozwalało jej cieszyć się tą chwilą...
- Nie było mnie wtedy przy tobie- odpowiedziała cicho.
Suche, złote ślepia spojrzały nagle w te niebieskie.
- Staram się, robię co mogę...- przerwała na moment - Ale to boli. I nie chcę zapomnieć ani o tobie, ani Meg. Mamo, gdybym tylko wiedziała, że ty wtedy...
Nie mogła tego przeboleć. Nie było jej przy matce, gdy żegnała się z jej rodzeństwem, ojcem i resztą obecnych lwów. Tkwiła w tej jaskini, starając się pogodzić ze śmiercią siostry. Mogła iść z ojcem...
Kawowe uszy cofnęły się momentalnie, gdy jasne palce ujęły jej pysk. Niemniej jednak, przymknęła lekko ślepia. Powoli się uspokajała.
- Tata nie chciał tu wracać. Bał się... że nie damy rady. A ty byłaś tu cały czas. Czekałaś.
Krótkie parsknięcie wyrwało się z jej pyska, a w oczach na chwilę pojawiły się weselsze błyski.
Miała rację.
Miała rację.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

07-03-2016, 02:47
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

- I dobrze - odparła Szara - nie powinnaś tego widzieć. Tjalve i Shida nie powinni byli oglądać mnie takiej. Miałaś szczęście, że nie przyszłaś. Dzięki temu zapamiętałaś mnie taką jaką byłam.
Opuściła ponownie łapę kiedy samiczka spoglądała już na nią otwarcie, nie ukrywając się przed surowym spojrzeniem niewielkiej lwicy.
- Ale wiedz, że żyłam i umarłam będąc szczęśliwą - dodała za chwilę ostrożnie ważąc każde słowo.
Ból nie był ważny. Nigdy nie był. Teraz wydawał się mrzonką, czymś zupełnie niepotrzebnym. Tjalve i Shida musieli teraz żyć ze świadomością, że widzieli własną matkę rozpłataną niczym antylopę.
- Nie mogę być spokojna widząc, że wciąż trapi was moja śmierć - odezwała się znów. - Boicie się tu przyjść bo obwiniacie się za to, co mnie spotkało. A ja wiem teraz lepiej niż kiedykolwiek, że nie cofnęłabym czasu. Za ciebie również oddałabym życie, gdybym mogła i za twojego ojca również.
Zamilkła na chwilę jakby się zastanawiała nad czymś.
- Maelu, matka zawsze wybierze swoje młode. Wiedziałam to ja i wiedziała to ta krowa, której róg mnie zabił. Ani ja ani ona nie zrobiłyśmy nic co byłoby godne pożałowania. - Mówiła twardo. - Chroniłyśmy swoje dzieci.
Zamilkła ponownie i rzuciła puste spojrzenie jakiemuś martwemu punktowi.
- Meg zmarła z choroby, która znajdowała się w jadzie owada, który ją ugryzł. Nie mogliście nic zrobić, to nie wasza wina.
W swoim sercu dziękowała losowi, że Saix nie powiedział jej o śmierci malutkiej Megary. Dzięki temu zasnęła spokojnie a po przejściu na tamtą stronę nawzajem się pocieszyły.
- Byłam i będę - rzekła - zawsze. Zawsze z wami.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

07-03-2016, 23:03

A jednak byli przy niej, mogli jej powiedzieć, jak bardzo ją kochają. Pożegnać się... a tego najmłodsza samiczka nie miała okazji uczynić. Jedyne na co było ją stać po kilku dniach, była samotna wyprawa do Łupkowej Groty, gdzie spędziła niemal godzinę. Nie chciała się spierać z matką, nie w takiej chwili. Po części rozumiała, co mama miała na myśli, co ją dzięki temu ją ominęło - wiele nocy zakończonych płaczem i pobudki z krzykiem. Ale jednak... czuła, że powinna tam być.
W ciszy słuchała kolejnych zdań wypowiadanych przez Gizę, starając się je zapamiętać... nie tylko dla siebie. Tylko raz wtrąciła się w jej monolog.
- Tata nigdy by nie pozwolił, żebyś go chroniła - szepnęła.
Była tego pewna bardziej niż czegokolwiek. Widziała to nie raz w jego spojrzeniu, gdy milkł w czasie rozmowy i zdawał się uciekać gdzieś indziej. Cała czwórka odgrywała przed sobą przedstawienie... czasami wychodziło im to lepiej, czasami gorzej... jednak wszyscy wiedzieli, czemu to służy. Wszyscy bali się poruszyć temat tych samic, które stracili, niepewni, czy powinni to zrobić.

Długie westchnięcie uleciało z jej pyska, gdy niebieskooka wyjaśniła jej powód śmierci Megary. Kąciki pyska samiczki uniosły się delikatnie.
- Wiesz mamo... pomyślałam wtedy, że to przez to, że zasnęła.
Gdyby nie zapewnienia ojca...
Uspokoiła się. Kawowe boki unosiły się w równym, wolnym oddechu. Dopiero teraz czuła, jak ta rozmowa była jej potrzebna.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym się teraz do ciebie przytulić.
Poczuć znowu dotyk jej sierści, usłyszeć bicie serca.
Jednak...
Czy to wszystko działo się naprawdę...? Czy był to kolejny sen...? Uszka lwiczki klapnęły delikatnie.
- Oni mi nie uwierzą.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

08-03-2016, 01:13
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Wiedziała, że Saix by nie pozwolił. Znała go na tyle, że wiedziała czego mogła się po nim spodziewać, wiedziała czy samiec mógłby jej pozwolić na ratowanie jego życia. Nie było to jednak ważne. Wiedziała, że zrobiłaby to z ochotą. Z jego przyzwoleniem czy też bez.
Nie chciała też roztrząsać już kwestii zmarłej Megary. Ani dla Gizy ani dla jej zmarłej córki nie było to już istotne. Tam gdzie mieszkały obecnie nie było bólu, smutku i w konsekwencji łez. Był tylko spokój, równowaga.
- Jeszcze będziesz miała kiedyś na to szanse - odparła. Wszak wszyscy kiedyś umrą, a wtedy ich rodzina będzie ponownie razem. Kiedyś. W odległej przyszłości. Nie było co za tym tęsknić, to nie ucieknie.
Nie martwiła jej ta wątpliwość. To było więcej niż pewne, że mogą jej nie uwierzyć i nie byłoby w tym nic dziwnego. Nie wszyscy wierzą w duchy, zresztą ona sama za życia pewnie też by nie uwierzyła gdyby ktoś jej powiedział, że rozmawiał z duchami. Odesłałaby tego kogoś do medyka. Tymczasem sama była duchem, który nawiązał kontakt.
- Nie muszą. Zresztą nieistotne. To od ciebie zależy czy ci uwierzą czy nie.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

12-03-2016, 23:00

Skinęła lekko łebkiem i westchnęła ciężko, jednak uśmiech (nieśmiały, ale jednak) nadal tkwił na jej pyszczku. Przecież doskonale wiedziała, że teraz nie było to możliwe. Mama nie żyła... i tego nic nie zmieni, nawet jeśli była tuż obok niej w tej chwili.
Czemu więc miała być smutna? I czy właśnie tak miała widzieć ją jej matka? Nie, na to nawet nie ma mowy. Nie na to pracowała tyle miesięcy...
Złote ślepia błysnęły zaskoczeniem.
- Jak to nie muszą? Przecież tutaj jesteś! Myśleliśmy, że więcej już cię nie zobaczymy.
Nie było chyba potrzeby w opisywaniu tego, co lwiczka i jej zmniejszona już rodzina czuła, gdy obudziła się pierwszego dnia bez rodziny i przez kilka następnych poranków.
- Zrobię wszystko.
I była tego pewna. Chociażby miała kolejno ich za ogony tutaj przyciągnąć! Zasługiwali na to.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

17-03-2016, 03:13
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Uśmiechnęła się pobłażliwie do córki słysząc jej pytanie. Nie rozumiała. Jeszcze nie. Najwyraźniej Giza musiała jej to w miarę delikatnie wytłumaczyć.
- Oni mogą mnie nie zobaczyć - odparła. - Nie zjawię się w tej postaci na zawołanie. Jestem tu dla ciebie. Dla was. Zawsze.
Podeszła bliżej do swojej córki. Swym półprzezroczystym ciałem otarła się o nią po czym wtuliła w nią pysk. Młoda nie mogła tego poczuć. Można powiedzieć, że to wszystko działo się tylko symbolicznie.
- Jestem z ciebie dumna, Maelu. - Powiedziała. - Jesteś silniejsza niż myślisz.
Mimo iż była martwa, mimo iż była duchem potrafiła tęsknić bardziej niż mogło się to komuś wydawać. Tęskniła za swoimi pociechami i za swoim Saixem. Zawsze czujnie ich obserwowała tak, jak miała to w zwyczaju za życia. Żałowała tylko dwóch rzeczy.
- Przepraszam - powiedziała - nie było mi dane dłużej z wami być. Tęsknimy za wami.
Zamilkła na kilka chwil.
- Muszę już iść, Maelu - powiedziała cicho.

Nie trzeba było długo czekać na to, aż rozpłynie się z powrotem w powietrzu. I nie było już po niej śladu.

zt
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

19-03-2016, 21:49

I choć mina jej nieco zrzedła na samą myśl o porażce, nie miała zamiaru zrezygnować ze swojego postanowienia. Musiała ich tutaj sprowadzić... może nie wszystkich na raz. Ale może powoli, po trochu...
- A jednak spróbuję.- odpowiedziała wesoło.
Złote ślepia zniknęły za powiekami, gdy lwica zbliżyła się do niej. I chociaż niczego nie poczuła... widziała. Zbliżyła pysk, ot w odpowiedzi... chyba nic innego w tej chwili po prostu nie mogła zrobić. Cichy, miękki pomruk wydobył się z gardła i brzmiał przez dłuższą chwilę.
Chyba nic innego nie mogło tak silnie zadziałać na młodą, jak pochwała z ust Gizy. Owszem, ojca kochała równie mocno... ale to było co innego.
Pysk młodej rozjaśnił się w uśmiechu... na chwilę, ale jednak. Słysząc przeprosiny, otworzyła oczy i cofnęła się kawałeczek.
- Mamo... nie przepraszaj- szepnęła, kręcąc łbem.
Zrobiła to, co musiała zrobić - tak tłumaczył jej tata. Tęskniła... bardzo, jak każdy z nich. Nie chciała myśleć co by było, gdyby tamten dzień wyglądał inaczej. Po co zajmować umysł czymś, co było tylko jeszcze silniejszym źródłem gniewu i niewysłowionego żalu?
Nie przerwała ciszy. Po prostu stała naprzeciw ukochanej mamy. I gdy padło znamienne zdanie... po prostu skinęła łbem. Ta chwila nie mogła trwać wiecznie...
- Zobaczymy się jeszcze... czuję to.
Nie potrafiła tego wytłumaczyć. Po prostu była tego niemal pewna.
- Kocham cię mamo. Bardzo.
Może kiedyś znajdzie w sobie silniejsze słowa, by to wyrazić.
Teraz tylko mogła patrzeć, jak jej matka uśmiecha się do niej łagodnie, po czym jej postać łagodnie zniknęła.
Młoda jeszcze jakiś czas siedziała w jaskini, myśląc nad tym co właśnie miało miejsce. I jak powinna o tym powiedzieć rodzinie.
Ale najpierw... chciała po prostu przejść się tam, gdzie poniosą ją łapy.
z.t


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości