♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#31
08-08-2015, 01:40
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Słysząc pochwałę Mai Szara uśmiechnęła się mimo zmęczenia i bólu. Zerkała na swoje pierworodne, które nieporadnie kręciło się na legowisku. Postanowiła pomóc mu w znalezieniu brzucha i sutków pełnych mleka. Przesunęła więc go delikatnie nosem, chciała zachęcić go do jedzenia.
To wszystko była jednak tylko chwila, bo na świat pchało się rodzeństwo małego. Nie czuła jednak przy tym aż takiego oporu jak przy pierwszym. Wyglądało na to, że tylko pierwszy samczyk był taki duży. Giza aż odetchnęła z ulgą, bo nie wiedziała czy przetrwałaby rodzenie kilku tak dużych lewków.
Kolejne lwiątko opuściło jej ciało wijąc się nieporadnie. Szara usłyszała jedynie jego pisk i od razu zapragnęła uczynić z nim to samo co z jego starszym bratem. Nim jednak Giza zdążyła sięgnąć po swoje drugie maleństwo poczuła, że następne jest w drodze. Położyła się więc z powrotem decydując, że poczeka, aż wszystko samo się skończy.
- Laja - mruknęła Giza. - Dobrze wyglądają...?
Oczywiście, że martwiła się o to, czy rodzą się zdrowe. W końcu jak się okazało był to całkiem spory miot. Bo po drugim młodym urodziła się jeszcze dwójka. Na samym końcu najmniejsza lwiczka. Wszystkie te maluchy jak na razie przypominały raczej owłosioną, piszczącą kluskę niż lwiątka i trudno było odczytać, do kogo które było bardziej podobne.
- Ile ich jest? - Zapytała medyczkę. - Podasz... mi je...?
Szara czuła ogromne zmęczenie. Wszystko czego chciała w tym momencie to odpoczynek. Najpierw musiała jednak oczyścić trójkę młodszego rodzeństwa pierworodnego a potem podsunąć urocze, ślepe kluchy do źródła mleka.
Może tylko sama by coś zjadła? Albo napiłaby się wody?
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#32
08-08-2015, 02:32
Prawa autorskie: Malaika4

Wyglądało na to, że to już koniec. Giza właśnie wydała na świat czwórkę zdrowych, domagających się uwagi kociąt. Nawet nie wyobrażałam sobie, jak wielką ta ulga musiała być dla świeżo upieczonej matki. Giza zniosła cały poród bardzo dzielnie - mimo bólu, nie poddała się ani na chwilę, póki nie wydała wszystkich swych dziatek na świat.
Jeszcze nigdy nie widziałam kogoś tak zmęczonego jak ona. Delikatnie trąciłam ją nosem w szyję - słysząc ton obawy w jej głosie sama uśmiechnęłam się bardzo szeroko, szczęśliwa, że mogę wyprowadzić ją z błędu. Nie mogłam powstrzymać wzruszenia, gdy Giza przyznała się do tego, że straciła rachubę. Biedna... byłam szczęśliwa, że miała to już za sobą.
- Łącznie: czwórka. Giza, są cudowne. - Odpowiedziałam na jej pytanie.
Nie spodziewałam się wtedy jednak usłyszeć od niej tej prośby. Serce na moment wygrzmociło mi o żebra, jednak to trwało tylko przez chwilę. Po to przecież tu byłam: żeby jej pomóc. Zwłaszcza w taki sposób.
- Już się robi. - Odparłam koniec końców.
Nie zapomniałam tego ciężaru do końca życia. Delikatnie, najdelikatniej jak tylko potrafiłam podnosiłam lwiątka Gizy jedno za drugim, za każdym razem ledwie czując ich ciężar - a tak wyraźnie słysząc pisk gorejącego w nich życia. To było coś niesamowitego, od czego serce samo rosło w piersi. Ułożyłam je przed Gizą, obok ich wielkiego rówieśnika, a potem skupiłam się na ich matce.
- Giza, byłaś niesamowita. - Pochwaliłam lwicę. Niewiele pewnie była warta pochwała ode mnie, w końcu byłam od niej młodsza o tak dużo, nie miałam jednak zamiaru kryć się z tym, że jej cierpliwość, wola walki i determinacja budziły wielki podziw. - Przyniosę ci wody. Na pewno jesteś bardzo zmęczona. Lada moment wrócę!
Ostrożnie opuściłam jaskinię, za jej progiem puszczając się już biegiem. Niemalże w locie chwyciłam przepołowioną, wydrążoną tykwę, biegnąc nad Rzekę ile tylko sama miałam sił. Amulet raz za razem wyraźnie obijał się o moją pierś.
Pomimo całej cudowności tej chwili, jak i wszystkiego, co jej towarzyszyło, nie byłabym sobą, gdybym nie dorzuciła do tego swoich trzech groszy, prawda? Aż wstyd o tym opowiadać... ale długo by się to przed innymi i tak nie ukryło.
Trzymając tykwę w zębach, zniżyłam się, by zaczerpnąć wody. Oczywiście nie wzięłam pod uwagę, że napełniona miseczka będzie ważyć znacznie więcej. Mogłam tylko obserwować, jak łódeczkowaty kształt spada z powrotem do rzeki.
- Psiakrew! - Syknęłam. Nurt znosił tykwę coraz niżej!
O decyzji, którą wtedy podjęłam przekonałam się dopiero, gdy znalazłam się w wodzie. Giza nie mogła czekać. Przynajmniej udało mi się złapać ten felerny owoc. Jaki wstyd...
Cóż, w drodze powrotnej byłam znacznie ostrożniejsza. Nie ustrzegło mnie to jednak przed tym, że do jaskini wparowałam w pełnej okrasie - z dumnym kryształem na piersi, z miseczką pełną wody w pysku, cała przemoczona do suchej nitki. Położyłam ją przed Gizą, bacząc na to, by trzymać się z dala od lwiątek. Czując na sobie jej spojrzenie zrobiłam pierwsze, co przyszło mi do głowy.
Zachowuj się naturalnie.
Uniosłam brwi. Zamknęłam ślepia. Wyszczerzyłam kły.
- Może skoczę na polowanie? - Zachichotałam. Nie zdawałam sobie wtedy nawet sprawy jak... kretyńsko... szkoda gadać. Przynajmniej co do moich intencji nie miałam sobie nic do zarzucenia.
Marna pociecha.
- Domyślam się, że ze względu na mój stan zabrzmi to irracjonalnie - zaczęłam - jednak może faktycznie przyniosę ci coś do jedzenia? Na pewno jesteś głodna. - Zapytałam z troską. Co musiało wyglądać tym bardziej komicznie, im bardziej usiłowałam się zreflektować. Na swoje szczęście, wtedy nawet nie przeszło mi to przez myśl.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#33
08-08-2015, 03:08
Prawa autorskie: Dirke

Saix był tego dnia naprawdę wykończony. Przez cały dzień biegał i patrolował granice, jak to mu nakazano. Gdzieś na skraju terytorium pogonił jakiegoś geparda, najszybszy ssak na świecie faktycznie pędził, aż się za nim kurzyło. Pewnie chciał skorzystać z terenów łowieckich zachodnioziemców, ale w rozrachunku najadł się tylko strachu, kiedy Saix go przegonił.
Teraz, kiedy słońce chyliło się już ku zachodowi, czarny samiec powoli wracał do swojej jamy. Temperatura może nie była aż taka straszna, ale jego ciemna sierść przyciągała słońce, co sprawiało, że po prostu było mu goręcej. Chciał się więc jak najszybciej napić zimnej wody i położyć w chłodnej jaskini. Obok mieć swoją partnerkę Gizę i cieszyć się z jej powoli rosnącego brzucha.
Choć te lwiątka faktycznie miały przyjść na świat w dość trudnym dla stada momencie, Saix i tak był szczęśliwy. Przyzwyczaił się już do myśli, że będzie miał młode - na początku wydawało sie to abstrakcyjne. Ale z czasem... przywykł. I serce mu się radowało na tę myśl.
Po drodze Saix złapał kuropatwę. Okej, Maya zabroniła mu polować, ale to ptaszysko samo mu się nawinęło pod łapy. W sumie to chyba wlazł w gniazdo a kurak akurat w nim siedział. No to co zrobić, po prostu zareagował szybko, przetrącił ptakowi kark, zanim ten zdążył rzucić się do ucieczki. No i tak ruszył dalej do jaskini. Najpierw podszedł do rzeki i napił się wody. Zastanowił go ślad wody kierujący się od koryta aż do jamy... Zaniepokojony nawet nie zdążył się napić i zaraz rzucił się do jaskini. A co jeśli jakiś obcy lew przeszedł jakimś cudem przez nurt i wkradł się do groty? To na pewno nie Giza weszła do wody, bo przecież...!
Zatrzymał się jak wryty, zastając w środku mokrą Laję i spokojnie leżącą na posłaniu Gizę.
- Co tu się dzie...? - zapytał, zdezorientowany. Piaskowa nigdy nie przychodziła ich tu odwiedzać. Na dodatek, była przemoczona do suchej nitki!
Uwaga Saixa jednak nie na długo skupiła się na Laji. Jego wzrok zaraz powędrował na szarą, która właśnie kończyła myć ostatnie z nowo narodzonych lwiątek. Pozostałe trzy leżały już przy jej brzuchu i łapczywie ssały mleko.
Zaniemówił.
Po prostu stał jak słup soli, wlepiając oczy w te maluchy, które rozpychały się przy sutkach matki. Wbijał w nie wzrok a w głowie miał pustkę.
Do tej pory sądził, że przyzwyczaił się domyśli, że zostanie ojcem. Rosnący brzuch Gizy tylko to potwierdzał, bo Saix zawsze czuł się dumny, ilekroć na niego spoglądał. Ale w tej chwili miał przed sobą ostateczne potwierdzenie tego, że razem z Gizą zostali rodzicami - cztery puchate, popiskujące kulki pełne energii.
Urodziła. Cztery lwiątka! Z jego krwi!
- Cztery... - powiedział cicho, wymijając Laję powoli. W jego oczach zalśniła radość, pysk wygładził się, pojaśniał. Stąpając cicho podszedł do Gizy i usiadł bliżej jej przodu, przyglądając się jak szara czyści najmniejszą lwiczkę. Co jakiś czas zerkał także na pozostałe, posilające się mlekiem. Był dumny jak paw. Widział, że są zdrowe i pełne życia.
- Są piękne. - powiedział, liżąc Gizę za uchem.
Shida
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański. Płeć:Samiec Wiek:Rok i trzy miesiące. Liczba postów:55 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 54
Zręczność: 54
Spostrzegawczość: 42
Doświadczenie: 5

#34
08-08-2015, 03:14
Prawa autorskie: Salvathi

Shida, urodzona jako druga, była równie niezadowolona z tego zimnego świata co jej starszy brat. Choć jeszcze niedawno podświadomie chciała wyjść i zrozumieć do kogo należą głosy, które słyszała z zewnątrz to teraz pragnęła wrócić do ciepłego wnętrza swej matki. Młode wydało z siebie pisk niczym zarzynany prosiak (wyobraźcie sobie lwi odpowiednik) gdy czyjeś zęby chwyciły za jej drogocenną skórę! Machnęła nieporadnymi łapkami starając się uciec, lecz ziemia była już daleko w dole.
Nawet kiedy Giza zaczęła ją czyścić wciąż wydawała z siebie pisk niezadowolenia, a uczucie to wzrosło jeszcze bardziej kiedy jej matka zajęła się higieną pozostałego rodzeństwa. Nieporadnymi ruchami doczołgała się do torsu swej rodzicielki by tam szukać źródła pożywienia. Podobnie jak jej starszy brat była głodna, ale brakowało jej też ciepła. Ząbkami starała się znaleźć mleko na torsie swej matki, tym samym nieświadomie zapamiętując jej zapach.
Nim zdążyła zorientować się co jest grane już postanowiono przed nią kolację. A raczej to ją postawiono przed kolacją. Tak czy siak, ciemna zachłannie złapała jeden z sutków nie pozwalając by któreś z rodzeństwa znalazło się za blisko. W razie potrzeby rozpychała się - tak nakazywał jej instynkt. Gdy pierwszy głód został zaspokojony młoda wtuliła się w podbrzusze matki odpoczywając po długim porodzie i sycącym posiłku.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#35
08-08-2015, 03:47
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

To było już! Już po wszystkim! Młode, cztery zdrowe kulki popiskiwały u jej boku. Czuła rosnącą w sobie radość, która przezwyciężała jakiekolwiek zmęczenie. Miała czwórkę dzieci! Nie marzyła nawet, że będzie ich aż tyle. Błagała los o choćby jedno małe lwiątko, a tutaj trudna pora sucha obdarowała ją czterema pociechami.
- To... wspaniale... - wydukała ze zmęczenia. Marzyła o tym, żeby teraz się najeść, napić i pójść spać. Była wykończona, jednak to nie ona była teraz najważniejsza.
Musiała przyznać, że poczuła się dziwnie widząc kątem oka, że Laja przenosi jej bezbronne młode. Oczywiście Giza doskonale wiedziała, że medyczka nic im nie zrobi, jednak instynkt kazał jej nie ufać wszystkim, którzy zbliżają się do jej szkrabów. Patrzyła więc czujnie na piaskową samicę aż nie skończyła podawać jej maluchów. Wtedy oczywiście zajęła się tym co do niej należało. Obmyła starannie ciepłym językiem wszystkie puchate kulki. Każde wymyte przenosiła w pobliże swojego brzucha.
- Nie Laja, ty jesteś niesamowita - powiedziała w końcu między myciem malutkiej, szarej kuleczki. Wyglądało na to, że to lwiątko było najmniejsze i najsłabsze z całego miotu.
Nie zdążyła niczego więcej powiedzieć zanim jej towarzyszka zaproponowała, że przyniesie jej wody. Owszem, była zmęczona. Nie dało się tego ukryć, jednak nie sądziła, że tak bardzo, że nie zdąży nic odpowiedzieć na propozycję piaskowej.
Nie miała też pojęcia ileż trudu młodsza samica musiała włożyć w zdobycie dla niej tej wody. W pewnym momencie jedynie Szara zauważyła, że strasznie dużo czasu jej to zajmuje. Zaniepokoiła się, że coś mogło się jej stać. Podniosła głowę i obróciła pysk w stronę wyjścia wypatrując powrotu medyczki.
I w końcu. Pojawiła się. Cała przemoczona od łap do głów. Szara westchnęła głośno widząc tę przemoczoną sylwetkę.
- Och, co ci się stało? - Zapytała.
Ta jej jednak podsunęła prowizoryczną miseczkę z wodą pod nos i wycofała się na bezpieczną odległość uśmiechając się. Giza odpowiedziała jej jedynie pobłażliwym uśmiechem, oczywiście doceniając jej poświęcenie.
- Och, co ja bym bez ciebie zrobiła? - Powiedziała z wyczuwalną ulgą w głosie. Wtedy nachyliła się, żeby móc się napić chłodnej wody.
- Och nie! - Powiedziała szybko słysząc propozycję zapolowania dla świeżo upieczonej matki. - I tak dużo już zrobiłaś. Lepiej połóż się i odpocznij. Jak przyjdzie Saix to poproszę go, żeby przyniósł mi coś z polowania lwic. Maya byłaby niepocieszona z polowania bez jej wiedzy. Lepiej nie rób sobie kłopotu.
Niemal w tejże chwili wpadł jak burza do groty Saix i zanim którakolwiek z lwic zdążyła zareagować, ten już szczęśliwy skakał dookoła maluchów. Jednak Giza widząc, że zbliża on nos do malutkiej pchełki między jej łapami, natychmiast chwyciła ją i przeniosła w okolice brzucha po czym pchnęła nosem, żeby znalazła sutek z mlekiem. Warczała gardłowo na swojego partnera. Instynkt podpowiadał jej, że to jeszcze zdecydowanie za szybko, żeby jakikolwiek samiec podchodził tak blisko jej maluchów. Nawet ich ojciec. Młode muszą kilka dni siedzieć tylko z nią, żeby znały jej zapach i mogły mieć spokój. Samiec, nawet najbliższy sercu mógł okazać się kłopotem. Ani to delikatności nie ma ani nic. Nada się do pilnowania przed innymi i przynoszenia jedzenia. A złotooki... no cóż. Będzie musiał się z tym pogodzić.
- Cofnij się - mruknęła w stronę partnera. - Jesteś za blisko.
Musiał zrozumieć, że dziś z miziania, przytulania i ogólnej miłości nici. Giza zaś była w stanie go tolerować w pobliżu legowiska, ale nie w nim. Przynajmniej na razie.
- Przyniesiesz nam część łupu z dzisiejszego polowania lwic? Jesteśmy zmęczone - powiedziała gdy ten już się cofnął.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

#36
08-08-2015, 12:23

Już od kilku dni czuła, że coś jest nie halo. Jej brat bardziej niż zwykle, dawał wszystkim popalić, mama częściej leżała. I chyba była... poddenerwowana? Tak przynajmniej czuła.
Młoda zaczynała mieć powoli tego wszystkiego dosyć. Plusy były, było ciepło, słyszała pewien równomierny, uspokajający szum. Minusy? Na początku tak wiele ich nie było. Ale od ostatnich kilku godzin... o rany. Jeden wielki bałagan. Nacisk raz z jednej raz z drugiej strony dotąd łagodnego brzucha mamy, reszta wierci się niemożliwie a już zwłaszcza jedyny samiec. Wepchał się pierwszy i ruszyć się nie chce! Z czasem robiło się niby coraz luźniej, ale ona była już naprawdę zmęczona tym wszystkim.
W końcu jednak te wszystkie nieprzyjemne odczucia się skończyły... zastąpiło ją... no właśnie. Co to było? Młoda nieporadnie badała pyszczkiem teren wokół siebie. Dziwne. To też było miękkie, ale za to już na pewno nie takie ciepłe. Zachrypnięty, pierwszy, nieśmiały pisk wydobył się z jeszcze zalanego płynem pyszczka. Co to wszystko miało znaczyć? Gdzie jest mama?!
I jeszcze w dodatku ją ktoś podniósł! Majtnęła w przestrachu łapkami, skąd miała wiedzieć, że to dla jej dobra? Dopiero gdy znalazła się między łapami łowczyni, poczuła się znowu bezpiecznie. Plus jeszcze ciepły jęzor, który masował jej skórę... jak miło.
Miała przeczucie, że oprócz matki i jej rodzeństwa ktoś jeszcze był w jaskini. Nie było mowy, żeby go widziała, słyszeć... też ciężko powiedzieć. Wszystko wydawało się być jednym szumem, czasami o różnej wysokości i tonacji. Było, do momentu, w którymś z jakiegoś powodu ona się zdenerwowała. Nie było ciężkie do przewidzenia, że najmłodsza zareagowała na to ostrzeżeniem nieporadną próbą przysunięcia się bliżej w przestrachu. Potem znów ją ktoś podniósł i...
Hej, była głodna.
Całe szczęście o tym lwica też pomyślała. Chwilę zajęło młodej samiczce, nim przepychając się między rodzeństwem mogła się przyssać do maminego sutka, a ciepłe mleko rozgrzało jej małe ciałko. Potem czeka ją długa drzemka.
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#37
08-08-2015, 14:47
Prawa autorskie: Malaika4

Dużo, bardzo dużo samozaparcia musiałam włożyć w powstrzymywanie się od śmiechu. Saix wparował do groty jak rozwścieczony bawół, a wyglądał teraz tak, jak gdyby zderzył się ze ścianą.
- Gratuluję. - Powiedziałam tylko do niego, a potem, starając się zwrócić na siebie jego uwagę, trąciłam go nosem w szyję. - Ale teraz, Saiksie, proszę, chodź za mną. Porozmawiamy na zewnątrz. Giza jest bardzo zmęczona i powinna odpocząć. - Uśmiechnęłam się do niego, mając nadzieję, że zrozumie, po czym opuściłam ich jaskinię, przysiadając kilka metrów przed jej progiem. Uprzednio jednak skinęłam głową Gizie, mając nadzieję, że zrozumie ten gest.
Domyślałam się, że dumny tatuś nie mógł się napatrzyć na swoje pociechy. Czekałam tam więc na niego, wciąż nie mogąc uwierzyć, jak dobrze się stało, że powracałam do domu akurat tą drogą. Giza na pewno poradziłaby sobie beze mnie, jednak widziałam po niej, że potrzebowała tej odrobiny towarzystwa.
Saix
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Liczba postów:228 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 55
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 78
Doświadczenie: 55

#38
08-08-2015, 15:48
Prawa autorskie: Dirke

Saix... na dobrą sprawę wiedział, że Giza tak zareaguje. No, może nie tyle wiedział, co przeczuwał. W końcu generalnie lwice nie lubiły kiedy samce, nawet ojcowie, kręcili się za wcześnie wokół potomstwa. A Giza była oddana instynktom, a do tego był to jej pierwszy miot. Nic więc dziwnego, że była zaborcza. Saix rozumiał, chociaż czuł palącą potrzebę spoglądania na te wijące się kulki. No bo czyż nie były przesłodkie?
Dlatego też pozwolił sobie na to liźnięcie Gizę za uchem, choć wiedział, że będzie musiał się zaraz wycofać.
- Po drodze wpadła mi w łapy kuropatwa, zostawiłem ją przy wejściu. To na przystawkę, a zaraz przyniosę coś konkretniejszego. - powiedział.
Uśmiechnął się do Laji, kiedy ta gratulowała mu potomstwa. Cztery! Cztery puchate kulki!
Jeszcze raz zerknął na kociaki zgromadzone przy brzuchu matki i jedzące swój pierwszy w życiu posiłek a potem ruszył za piaskową. Przyniósł jeszcze Gizie wcześniej wspomnianego kuraka, położył go przed nią po czym opuścił grotę.
Z wrażenia aż usiadł. Zerknął jeszcze raz na medyczkę.
- Byłaś z nią cały czas? Jak wyglądał przebieg? Było ciężko? - zasypał ją gradem pytań, a potem wysłuchał odpowiedzi. Nadal był podekscytowany i pełen podziwu. Taka mała lwica jak Giza wydała na świat czwórkę kociaków!
Zaraz się jednak zreflektował. Przecież obiecał Gizie że przyniesie więcej jadła. Przy okazji pochwali się każdemu członkowi stada którego spotka, że właśnie został ojcem! W tej chwili średnio go obchodziło grymaszenie Mai, był szczęśliwy jak nigdy! Czwórka maluchów!
- Zostań z nią jeszcze, proszę. No, w razie gdyby coś się działo... - z tego co widział, Giza dawała sobie świetnie radę a maluchy były ruchliwe i zdrowe, ale jednak i tak się martwił. Zaraz potem ruszył przed siebie żeby przynieść choć część łupu z dzisiejszego polowania lwic.


zt
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#39
08-08-2015, 16:30
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

Cierpliwie przyjęła pieszczotę od swojego partnera i dość łapczywie wysłuchała wzmianki o kuropatwie. Zjadłaby teraz cokolwiek, jej brzuch świecił pustką. Smutną pustką.
Na całe szczęście Saixa - wycofał się w odpowiednim momencie bo mało brakowało a Szara zamachnęłaby się, żeby przeorać jego nos kolejną porcją głębokich bruzd. Miałby piękne blizny do kolekcji a dzieciom by opowiadał, że to mama go tak urządziła. Czarny musiał jednak to zrozumieć. Dla niej teraz najważniejsze było dobro nowo narodzonych słodkich kulek leżących u jej boku.
Oboje wyszli i on i Laja, chociaż jej towarzystwo mogła jeszcze tolerować w tym momencie. Instynktownie wiedziała, że lwice ze stada nie są żadnym zagrożeniem, że są tak na prawdę gotowe służyć pomocną łapą. Dlatego nie była taka nerwowa w towarzystwie medyczki.
Gdy została sama podniosła się na tyle, żeby widzieć maluchy wijące się przy jej brzuchu, który powoli wracał kształtem do normy. Co prawda Giza wiedziała, że jej sylwetka nie będzie już nigdy tak szczupła i smukła jak przed ciążą, jednak chociaż minimalnie będzie przypominać dawną, chudą Gizę. Zresztą to nie było teraz aż tak ważne, teraz ważne były maluchy.
Błękitne ślepia obserwowały uważnie każde z puchatych klusek. Czarna lwiczka już spała, ciemnoszara jeszcze jadła, tak samo jak najjaśniejszy, ogromny samczyk. Nie spodziewała się, że jedno z jej dzieci będzie aż tak duże. W każdym razie nie wdało się ono w jej geny pod tym względem. Ona była drobna, jej matka też. Ojciec co prawda był dużym lwem ale... nie aż tak. Nachyliła się do nich żeby każde z nich móc w miarę możliwości, sprawiedliwie, po równo lizać po łepkach. Chciała, żeby czuły się bezpiecznie. Małej ciemnoszarej lwice jeszcze pomogła w przybliżeniu się do jednego z sutków. Szara zauważyła, że ta mała jest trochę słabsza od reszty rodzeństwa. Giza będzie musiała mieć ją szczególnie na oku.
Shida
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański. Płeć:Samiec Wiek:Rok i trzy miesiące. Liczba postów:55 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 54
Zręczność: 54
Spostrzegawczość: 42
Doświadczenie: 5

#40
08-08-2015, 18:05
Prawa autorskie: Salvathi

Mała po dość krótkiej drzemce obudziła się głodna. Energicznie podczołgała się do sutka, odepchnęła ewentualnie zagradzające jej młodsze rodzeństwo i wbiła ząbki posilając się życiodajnym mlekiem.
Po najedzeniu się znalazła o wiele ciekawsze zajęcie jakim było wspinanie się po Tjalve. Wyglądało to dość nieporadnie biorąc pod uwagę, że wciąż nie umiała chodzić i była to Syzyfowa praca. Jednak Shida nie poddawała się, już od pierwszym godzin swojego życia starając się zdominować silniejszego, który miał wrodzone predyspozycje by z łatwością ją pokonać. Lwiczka, wciąż ślepa, nie miała wizualnego obrazu rozmiarów brata i jakoś nie przyszło jej to go głowy. Po prostu coś jej podpowiedziało, że musi się wspiąć. Tym czymś był czający się w głębi umysłu instynkt.
Maela
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:83 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 25

#41
08-08-2015, 18:50

Ciche, zadowolone miauknięcie wydała z siebie szarawa lwiczka, ponownie czując uspokajający język matki na swoim łebku. No i jeszcze udało jej się znaleźć wolne sutek! ( Przy pomocy mamy, ale jednak!) Małe łapki zaczęły masować brzuch lwicy, gdy maleńka przyssała się do źródła pokarmu. Wcześniej wiercące i przepychające się rodzeństwo nie dało jej się spokojnie najeść, więc teraz musiała najlepiej jak mogła wykorzystać fakt, że ilość łebków rywalizujących z nią zmniejszyła się o jeden.
W każdym razie, gdy została odepchnięta znowu przez najstarszą z sióstr, burknęła tylko gniewnie, bez kłótni o jedzenie. Ona już zdążyła się najeść. Nie miała jednak zamiaru znowu oberwać przez którąś z łapek siostry, zwłaszcza, że za zabawę po chwili obrała sobie próbę wspięcia się na rodzynka. Można było się domyśleć, że powodzenie było niewielkie a przez to czarna często spadała niżej i przy okazji zderzała się z szarą. Mając już dosyć tego wiecznego szturchania, odpełzła tam, gdzie wydawało jej się, że nie było nikogo. Po prostu wtuliła się w tylną łapę niebieskookiej i szykowała się na drzemkę.
Chyba, że ją ktoś obudzi...
Tjalve
Konto zawieszone

Płeć:Samiec Liczba postów:62 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 5

#42
08-08-2015, 19:53

Ogromny samczyk jak gdyby nigdy nic ssał sobie mleko. Ciągnął mocno, w końcu miał sporo siły, nawet jak na takie maleńkie lwiątko. Instynktownie ugniatał maleńkimi łapkami nabrzmiałe od pokarmu sutki, żeby leciało go jeszcze więcej. Nie musiał się specjalnie rozpychać - do brzucha został przystawiony jako pierwszy i wybrał sobie najlepszą miejscówkę. Poza tym był największy i nawet mimo, że siostry go szturchały, nie miały jak go przesunąć. Co prawda w którymś momencie po prostu zaczął się irytować, no bo ile można znosić takie poszturchiwania?!
Sam więc zdecydował się pokazać siostrom, gdzie ich miejsce i użył swoich karykaturalnie krótkich łapek. I nawet kiedy jego najstarsza siostra w końcu poszła spać, on pił dalej. Miał naprawdę wilczy apetyt. Co jakiś czas odsuwał się od sutka i zapadał w krótką drzemkę, ale za niedługo budził się i znów przez chwilę ssał.
W momencie kiedy czarna lwiczka obudziła się ze snu, samczyk postanowił dać spokój matce na dłużej. Tak, chciał porządnie pospać. Opił się mlekiem jak bąk i musiał to teraz wszystko przetrawić. To zabierało tak strasznie dużo energii! Dlatego też nie był zbyt zadowolony kiedy poczuł, że ktoś wspina mu się na grzbiet! Raz za razem!
Rozdrażniony wydał z siebie głośne miauknięcie, odwracając się w stronę napastniczki. Tak się chciała bawić? O, niedoczekanie! Szary samczyk zaraz podjął te same próby co ona - chciał wspiąć się na siostrę. Instynkt mówił mu, że nie powinien dawać się tak traktować! A że miał przewagę masy, wkrótce stało się tak, że to czarna lwiczka leżała na posłaniu przygnieciona przez jaśniejszego brata. Trochę musiał ważyć, jak na standardy lwich noworodków. Szczególnie taki opity mlekiem!
Laja
Konto zawieszone

Płeć:Samica Liczba postów:333 Dołączył:Sie 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:
Doświadczenie: 75

#43
08-08-2015, 21:13
Prawa autorskie: Malaika4

Byłam urzeczona zachowaniem Saixa. Gdziekolwiek nie spojrzeć, tam było go pełno - a to przy Gizie, a to przy lwiątkach, a to przy mnie, przed grotą. Nie dziwiłam się mu, zresztą, widok jego najczystszego szczęścia przyniósłby uśmiech na każde, nawet najbardziej zmęczone lico. Dlatego skutecznie przyniósł go również na me własne.
- Tak, byłam z nią praktycznie od samego początku. - Odpowiedziałam na jego pytanie, a potem westchnęłam, usłyszawszy to drugie.
Przetarłam łapą oczy, odgarniając cieknącą po mnie wodę. Sama byłam zmęczona tym wszystkim, co dzisiaj zobaczyłam, czego doświadczyłam, ale nawet nie śmiałam stawiać wycieńczenia Gizy w tym samym szeregu. Nawet nie wyobrażałam sobie, jak ona musiała się czuć.
- Z początku Gizie było bardzo ciężko. Bardzo cierpiała. - Odpowiedziałam wprost. - Najpierw przyszło na świat największe z waszych dziatek. Potem - długo zastanawiałam się, jak to ubrać w słowa. Wzruszyłam więc barkami, spoglądając na niego spod mojej łapy. - cóż, potem było już coraz lepiej. Pod sam koniec nie była w stanie powiedzieć, ile lwiątek wydała na świat. - Uśmiechnęłam się z powrotem na samo wspomnienie.
Ledwie to usłyszał, samiec już pognał szukać jedzenia. Coś czułam, że lwiątka nie mogły trafić lepiej - podobnie zresztą Giza. Po chwili wróciłam do niej, usiadłam jednak nieco dalej, przy wyjściu z groty, raczej by obserwować stamtąd okolicę, aniżeli naprzykrzać się jej swoim towarzystwem. Wpełzłszy do jaskini nie mogłam jednak nie zapytać:
- Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? Może przynieść jeszcze trochę wody? - Uśmiechnęłam się do niej.
Było coś niesamowitego w widoku, który ukazał się moim ślepiom. Giza radziła sobie wspaniale, a jej dzieci aż przepychały się w kolejce do posiłku. Starałam się bardzo dobrze im przyjrzeć i dobrze je zapamiętać - był to bowiem początek nowego etapu ich historii. Początek, którego byłam świadkiem.
Giza
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:7 lat Liczba postów:307 Dołączył:Lut 2014

STATYSTYKI Życie: 99
Siła: 72
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 55

#44
08-08-2015, 22:19
Prawa autorskie: av - Chotara,; podpis -Nataka

- Ugh - jęknęła cicho czując jak każde z młodych zachłannie chłepce mleko i bezlitośnie ciągną swoją biedną, zmęczoną matkę za nabrzmiałe, bolące od ich ssania sutki. Nigdy nie przypuszczała, że karmienie potomstwa może być męczące i bolesne. Szczególnie samczyk dawał jej się we znaki, ale nie dziwiła się, że tyle jadł. Był na prawdę duży, właściwie dwa razy większy od przeciętnego lwiątka. Nic więc dziwnego, że tyle jadł.
Słysząc skargi swoich młodych przyjrzała im się dokładnie. Nie pozwoliła najmniejszej lwiczce upaść gdy została odepchnięta przez siostrę. Zauważyła też, że mała czarna lwiczka przeszkadza w odpoczynku większemu braciszkowi. Postanowiła mu nieco pomóc więc wzięła go za skórę i przeniosła między swoje łapy, żeby mógł w spokoju odespać i przetrawić mleko. Podobnie zawinęła ogon wokół najmniejszej lwiczki, żeby mogła czuć się bezpiecznie. Pozostałe dwie zostały przy jasnym brzuchu matki gdzie mogły się swobodnie wiercić i jeść. Żeby je uspokoić polizała je znów oczyszczając z kurzu i piasku. Chciała zachęcić je do drzemki, żeby dały zmęczonej mamie spokój.
Wtedy dostrzegła Laję. Uśmiechnęła się do niej.
- Nie, nie kłopocz się. Odpocznij - powiedziała uspokajającym głosem. Nie umiała jeszcze wyrazić jak bardzo była piaskowej lwicy wdzięczna.
Shida
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański. Płeć:Samiec Wiek:Rok i trzy miesiące. Liczba postów:55 Dołączył:Sie 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 54
Zręczność: 54
Spostrzegawczość: 42
Doświadczenie: 5

#45
09-08-2015, 00:44
Prawa autorskie: Salvathi

Jej plan dominacji nad światem został zniszczony, więc z braku innego zajęcia znów zaczęła jeść. Jednak i to wkrótce jej się znudziło. Jedynym wyjściem okazała się drzemka. Była zmęczona, a tak wiele było jeszcze do odkrycia! W końcu jednak zmęczenie wzięło górę i młoda zasnęła na nowo.
//nie wiem co takim szczurem pisać//


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości