Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
25-09-2014, 09:50
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
Wstyd spowodowany przebijającymi się do świadomości prawdami o aktualnym położeniu powoli wyciągał Darka z ciepłego kąta paniki, w którym się zaszył. Chociaż nie było to zadanie łatwe, bardziej samoistnie niż wskutek wysiłku woli, oszołomienie razem z towarzyszącym mu gorącem stopniowo ustępowało miejsca chłodnemu odrętwieniu, które koniec końców, w momencie, gdy mężczyzna wychwycił kątem oka zachwianie dziewczyny, pozwoliło mu odwrócić głowę i spojrzeć w jej stronę bez obaw o to, co dostrzeże. Nie uznał za konieczne odpowiadać cokolwiek lub nie doszedł jeszcze do tego miejsca, w którym potrafiłby przezwyciężyć suchość w ustach i ścisk w gardle. W każdym bądź razie, na widok klęczącego obok niego ucieleśnienia bezbronności poczuł jak ciepło wypełnia podskórną przestrzeń wokół jego oczu i w zupełnie odruchowym, bardzo swoim geście przesunął się w powolnym ruchu i objął szlochającą Ewelinę równie rozdygotanym, co jej, ramieniem, zamykając jej okropne (nie)zapytanie zdecydowanym zaprzeczeniem. Oparł brodę i podgardle na czubku jej spuszczonej główki i delikatnie gładząc jej ramię gorącą dłonią, mruknął:
- Nie wiem, co zrobiłaś, ale nie uciekam. Po czym zamilkł, uznając, że jest gotowy przyjąć odpowiedź zarówno w postaci niekontrolowanego szlochu, jak i wstydliwego milczenia. I głaszcząc jej alabastrowe ramionko delikatnie, powoli odzyskiwał grunt pod nogami, powoli zbierał myśli i nie potrafił się zdecydować, czy wypuścić ogary pragnień w drogę powrotną ku chęci podjęcia przerwanego wątku, czy w stronę kieszeni i kilku ostatnich papierosów, które tam się znajdowały. |
|||
|
Eleri Konto zawieszone Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:3,7 lat Liczba postów:165 Dołączył:Wrz 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 59 Zręczność: 82 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 12 |
26-09-2014, 23:38
Prawa autorskie: Moi et only moi (Szczurzysława)
Jakże tu uznać za opokę coś tak rozdygotanego, jak się uspokoić, skąd spokój pozyskać, gdy nie ma z czego, wyłączając niewzruszoną sawannę wokół nich. Jakże jednak mogła się mieć ta cząstka świata w stosunku do czegoś zdecydowanie ważniejszego dla przeciętnego umysłu, dla ciała, dla gadziej części mózgu odpowiadającej za emocje, strach jak i poczucie bezpieczeństwa. Niepewne jednak ramię Dariusza musiało jej teraz wystarczyć; nie miała nic ponadto. Ani myśli, której mogłaby się uczepić, ani już żadnej godności, czegokolwiek do powiedzenia, zrobienia, zareagowania. Tylko on i jego łapka, jego ciepło emanujące ogólnie od ciała, acz szczególnie jednak od miejsca, w którym oparł się o jej czaszkę.
Siadła wygodniej, skuliła ramionka i rozluźniła połowicznie swe śladowe mięśnie, stając się jakby puzlem wpasowanym w niego. Główka pod brodę, ramię pod ramię, ramię na piersi... I siedziały dwie takie odrętwiałe sieroty w sercu Afryki, nie bardzo wiedząc, chcąc i mogąc coś ze sobą począć. Zasadniczą sprawą było, iż tym co zrobiła, było... stanie się sobą. Teraz? Iluzja owinięta watą marazmu, pozwalającą jakoś nie nienawidzić się mimo wszystko cały czas, pozwalającą nie pozostać topielczym samotnikiem po kres czasów, pozwalającą jakoś po prostu żyć. Ale cóż to za życie, gdy fakt czym jesteś tak oddziałuje na śmiertelników? -Przynajmniej tyle-wydukała cicho, łagodnie, spoglądając na niego ku górze, bez cienia wyrzutu. Prawdziwie potrafiło ją to, choć nikle, podnieść na tak zwanym duchu. Patrzyła, patrzyła... i cóż tam w jego ślepkach mogła wypatrzeć? Jak mogłaby w ogóle oczekiwać oparcia w kimś tak jej obcym? Nie znał jej, ona nie znała jego. Jak ukoić nerwy i emocje strzaskane przez lata z pomocą osoby, co zaciągnęła ją tu i tak w tylko jednym celu. Celu, który miał dać jej minuty narkotycznego upojenia, minuty ulotnego, zwierzęcego zadowolenia. A potem byłoby tylko gorzej, prawda? Może dobrze, że tak się to skończyło... Tym bardziej, że syreny są płodne absolutnie cały czas. Oh ona głupia, co by to było... Choć może... przynajmniej w końcu... dorobiłaby się tego nieszczęsnego, upragnionego potomka...
[center]Głos|Theme song I, II
I am wiser now So much wiser now But my wisdom is the wisdom of a fool somehow For I love you I still love you But I'm only Little miss Lonely A tear is such a very lonely thing But crying is the only thing That I can find to do Since I lost you Z tobą czystość zachować to gorzej każdy lew by się spalił już dawno las popiołu z jego grzywy nic więcej . |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
27-09-2014, 11:43
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
Zaaprobował jej odpowiedź uniesieniem kącików ust i zatrzymanym za zatrzaśniętymi zębami krótkim, gardłowym mruknięciem. Gorąco bijące od jej ciała, dopasowanego do niego w istocie jak puzzel, przymrużyło jego oczy i przekrzywiło lekko głowę. Znowu jej zapragnął, jakby nic się nie wydarzyło, lecz ostatkiem woli zapobiegł wzbierającemu w brzuchu ciepłu rozlać się po miednicy i przepłynąć do koniuszków palców w delikatnym strumieniu podniecenia. I nie sięgnął po papierosa, chociaż już czuł w płucach gorąco, którym wypełniłby go jeden z ulgą wzięty haust podkolorowanego tytoniem powietrza. Więc wstrzymany w niewygodnym i niespełnionym dla swoich samczych żądz bezruchu, zacisnął powieki, a gdy je rozwarł, z pewnym zaskoczeniem stwierdził, że jest tu i teraz, że siedzi z Eweliną w jakimś pieprzonym sercu Afryki, zamiast gdzieś w środku chłodnej, burzowej nocy na małym, obskurnym balkoniku mieszkania, które miał nadzieję po powrocie wynająć. I nie jest to przerwa w całonocnym spektaklu wzajemnych zaskoczeń, lecz wbrew logice pozbawiona niewygody chwila, której nikt ani mężczyźnie, ani kobiecie, nie powinien zazdrościć.
Uśmiechnął się do siebie, czując na myśl o swoim położeniu delikatny ścisk w brzuchu. Zdjął łepetynę z główki Eweliny i potwierdził swoje zapewnienie o Nieucieczce delikatnym tyknięciem nosem przestrzeni za jej uchem. - Jak to szło? - szepnął rozbawiony i balansując na granicy fałszu, zanucił kilka pierwszych nut wcześniej przywołanego do życia przez Ewkę Tourdiona. Zakończył rozedrgany powstrzymywanym śmiechem fragment melodii zdjęciem z Ewki ramienia i opuszczeniem cielska na ziemię. Dopiero leżąc tak na plecach odczuł ciężar i moc oszołomienia, w którym znajdował się od kilku minut, dopiero teraz był w stanie zakryć twarz dłońmi i razem z głośnym westchnięciem wypuścić z siebie kumulujące się w tym czasie napięcie. Wydobył z kieszeni paczkę papierosów, wyciągnął z niej jednego, paczuszkę zostawił w trawie, cyknął frankową zapalniczką i podłożywszy rękę pod głowę, wypuścił z płuc kłąb szarego, tańczącego niezgrabnie dymu. |
|||
|
Ariusz Konto zawieszone Gatunek:Hybryda lwa (z czymś bardziej puchatym) Płeć:Samiec Wiek:8 miesięcy Liczba postów:693 Dołączył:Lip 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 20 Spostrzegawczość: 21 Doświadczenie: 00 |
28-09-2014, 20:30
Prawa autorskie: Ragi et mo
Tytuł pozafabularny: VIP
Posmak uśmiechu przemknął przez jej oblicze gdy tknął ją kinolem, lecz jak to posmak, zaraz zniknął, wyparował, zastąpiony przez inne, dławiące go doznania.
Nie odpowiedziała na jego pytanie, ani nie podjęła melodii, ni odpowiedziała uniesieniem kącików warg na ten entuzjazm wymalowany na mordzie mężczyzny. Daleka była od chęci nucenia, tym bardziej śpiewania, szczególnie Tourdiona. Zawsze mógłby ją zmusić, lub choć wywrzeć tak ogromną presję, iż tak słaba osobistość co Ewka musiałaby w końcu ustąpić. Nic takiego jednak nie zrobił. Zarzucił radośnie, fałszywie, by darować sobie i legnąć, tylko podkreślając brak przywiązania do idei jakiegokolwiek przymusu. Nie patrzyła na niego. Swym spojrzeniem raczyła obdarzyć odległy horyzont, kładąc dłonie na kolanach, które wcale nie tak mocno przyciskała do piersi, a tylko trochę, może nawet wcale, pozwalając być im jedynie zgiętymi. Och z pewnością chciałby ją znów posiąść jakby nic się nie stało. Samce. Stworzone właśnie do tego, a i ona stworzona by ją posiadać. Westchnęła cicho a smutno na swą refleksję, wspominając jednego, który posiadać jej nigdy nie chciał, lecz aż w żadnym stopniu. Zbyt brzydził się cielesnością, by związać się z drugim człowiekiem nawet na płaszczyźnie romantyczności. I ona teraz poczuła do siebie jakby odrazę, by jej łapki od razu, niezgrabnie, powędrowały do zamka sukienki i zasunęły go, by ubrać to białe cudo jakim była. Włoski muskały leniwie jej ramionka i poharatane łopatki, gdy ona, wbijając te ślepka niewiadomo gdzie, pytała się siebie i czekała coraz bardziej z niecierpliwością - kiedy wrócą do domu. Kiedy przyjedzie ta głupia następna terenówka. Szczególnie, że Dariusz postanowił zapalić uh, jak cudownie. Alkohol jej nie przeszkadzał w żadnym stopniu, ani nawet skręty Dantego z ich kraju, które ani trochę nie dusiły jej płuc laika, a wręcz dawały wrażenie osuszenia z nadmiernej wilgoci, dawały mocnego kopa nawet z samego smaku dymu oraz pozostawiały miłe odczucie odświeżenia, niczym po mocnej mięcie. A zwykłe papierochy? Uh, szkoda gadać. Zakasłała cichutko. //wybacz, że tak późno, wczoraj wywaliło mi prąd i go w mym domu nie było ;_; |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
28-09-2014, 22:46
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
//<3
Przez zasłonę dymu, którą raz po raz wzniecał wokół siebie na nowo, kątem oka wyłapał kilka niepokojących oznak zmiany toru, po jakim z terkotem toczyła się ta już i tak zbyt mocno rozklekotana lokomotywa przyjemności. Jeśli on - jeszcze, lub dopiero na nowo - zaczynał cieszyć się swoim położeniem, z drugiej strony furtka do dalszej części ogrodu tajemnic powoli i bezszelestnie zatrzaskiwała się. Z czego, zerkając poprzez smugi szarych obłoczków, powoli Dariusz zaczynał zdawać sobie sprawę. Zmarszczył czoło i dźwignąwszy się nieco, podparł na łokciach. Spuścił głowę i ze zmarszczonym u nasady nosem pożegnał gaszonego w wilgotnej trawie niedopałka. Adiós. - Zapomniałem, wybacz - mruknął i wypuścił przez nos ostatnią, słabiutką, słabiusieńką smużkę dymu. Chociaż niewypalony do końca, i tak pozwolił mu się uspokoić - mały, wredny przyjaciel. - He-ej - zamiauczał nagle cichutko i żałośnie, marszcząc się w wyrazie najszczerszego zmartwienia i przekręcając głowę, całą swoją zmianą zachowania sugerując, że widok jej zasłoniętych plecków ubódł go odrobinę poniżej pasa, ubódł delikatnie, acz odczuwalnie. Wziął kilka wdechów przez otwarte usta, intensywnie myśląc nad doborem słów. Przed chwilą byłaś ofiarą, teraz jesteś Królową, Królową i Panią Życia, kobieto, każda, kobieto. Chcesz się obrażać, chcesz być przepraszaną, chcesz nie mieć ochoty, chcesz być błaganą. Przez moment jesteś taka sama jak twój adorator, później wzbierające w tobie rojenia czynią cię istotą wyższą. Tak, to był ten moment, w którym jego niedoszła zdobycz powinna mu wyrzucić, że jej nie kocha, a obiecywał tak wiele, chociaż proponował tylko seks. To był właśnie ten moment. Przynajmniej w jego, przeskakujących w poszukiwaniu ratunku z jednej akacji na drugą, oczach. - Przecież nic się nie stało i wiesz, że jeśli dasz mi... to... zrozumieć, to cię wysłucham, a jeśli nie chcesz, to nie będę naciskał. Co mogę innego... zrobić. Niechętnie odkleił od niej spojrzenie i opornie odwrócił głowę w stronę, w którą patrzyła Ewka, z niesmakiem przypuszczając o powodzie, dla którego jej wzrok spoczął w miejscu, w którym ostatni raz widzieli terenówkę. Dźwignął się do siadu, objął rękami zgięte kolana i splótł ze sobą palce obu dłoni. Westchnął ciężko. Pomyślał o dotyku jej malutkiej dłoni na swoim osłoniętym rozpiętą koszulą boku i zrobiło mu się jeszcze gorzej. Teraz wstaniesz i powiesz, że poczekasz na nich na dole. A ja tu sobie popalę, bardzo chcąc nie umieć przewidywać przyszłości. |
|||
|
Ariusz Konto zawieszone Gatunek:Hybryda lwa (z czymś bardziej puchatym) Płeć:Samiec Wiek:8 miesięcy Liczba postów:693 Dołączył:Lip 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 20 Spostrzegawczość: 21 Doświadczenie: 00 |
28-09-2014, 23:34
Prawa autorskie: Ragi et mo
Tytuł pozafabularny: VIP
Och jakże mi przykro Dariuszku, iż właśnie wyrywają ci z łapki lizaka~
O czym niby zapomniałeś? Nie mogłeś zapomnieć, nie wiedziałeś. To, że jej pety przeszkadzają, nie znaczy, że każdej jego "wybrance" by miały, o co więc chodzi ah. Aż zerknęła nań kątem oka. Czy chce być przepraszaną, błaganą? Za co? Za to, że zgodziła się na to co oferował, że sama chciała i zamierzała dać tylko to i nic więcej? To ona winna przepraszać, że nie wywiązała się z umowy. Ale nie zamierzała się kajać za to, że nie dała dupy, miała choć tyle godności. Wyrzucać, że jej on nie kocha pomijając wszelkie absurdy? Och byłaby to ostatnia rzecz, której by od niego chciała. Byłby to nawet... koszmar! Tak jest zakręcona w błędnym kółeczku swych miłosnych bzdur wobec jednego czy też tam dwóch, może trzech, taka ślepa, wcale nie otwarta na propozycje, z klapkami na oczętach, że gdyby tylko ktokolwiek wyszedł z jakimkolwiek wyznaniem - musiałby się boleśnie obejść ze smakiem. Miała już swe cele, nie dałaby rady poświęcić ni kapki uczuć komukolwiek innemu, dla niej przypadkowemu, zupełnie wyrwanemu z kontekstu. Cóż za absurd. Ze wstydem nawet zdała sobie przynajmniej raz w życiu sprawę, iż pewnego nieszczęsnego chłopaka już tak krzywdziła przez długie lata, gdy tkwił wbity w tak zwany friend-zone, podczas jej uganiania się za celem jej zniszczenia. W tym całym swym miłowaniu, była biedactwo, bardzo wybiórcza, przynajmniej w aspekcie bycia parą, potrafiąc siać niszczące cierpienie. W błogiej nieświadomości. Nieświadomości, której kapki chciała i dziś uzyskać za pomocą niebieskookiego. Cóż, teraz już nie da rady. Zbyt się przybiła, zbyt jej smuto, zbyt wiele tak dawnego jej cynizmu wypływać zaczęło na wierzch niby oliwa. Spojrzała na niego już w pełni, marszcząc brwi i wwiercając się w niego tą czerwienią jakby z wyrzutem i oburzeniem. -Co tu tłumaczyć?-niemal niezauważalnie się skrzywiła. Widział co widział, cóż więcej ma rzec? Nie ma co-Równie dobrze ktoś mógłby ci się tłumaczyć czemu jest ciemnoskóry-uniosła brew i odwróciła wzrok. Skuliła główkę w ramionkach i pooddychała chwilę smętnie. -Chciałabym rzec, że chcę do domu-nadeptywała stópką na stópkę-ale ewh... po co? By po cichu tylko chcieć przelecieć mego przybranego ojca i jego listonosza? Heh-...-jak i on pewnie mnie. Po co miałby adoptować te lata temu 17-to latkę-wyprostowała nogi i oparła ręce za sobą. Na powrót zwróciła na niego oczątka, dziwiąc się, że wybąknęła tę cichą refleksję na temat tego gdzie mimo wszystko chciałaby się znaleźć. -Wybacz... nie chcesz mnie słuchać. Chcesz się pieprzyć-przelotnie się uśmiechnęła-nie dziwota, też chciałam-Pogłaskała go po policzku, gdy jej osobowość tańczyła na skraju nowej a starej. -Ale już za późno. Jakoś będziesz musiał to przeżyć... Choć w akcie wynagrodzenia mogę ci dać namiary na moją siostrę. Bardzo chętna, równie śliczna, choć ciemnowłosa... ale nie powinno komuś takiemu jak ty to przeszkadzać-przechyliła na bok łepek, znów uciekając spojrzeniem za horyzont. Nawet nie wiedział jak ciężko syrenie tak przez lata hamować swój pociąg, by teraz, gdy okazja, znów trzymać się na wodzy. W imię czego? Hmh, teraz chyba tylko braku nastroju. Wygrywała stara. |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
29-09-2014, 00:34
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
Wielokrotnie obrywał w nos zatrzaskiwanymi, metaforycznymi drzwiami, lecz w podobny sposób nikt mu jeszcze powabnej nóżki nie podłożył. I nie, nie użalał się nad sobą, nie było mu siebie szkoda, raczej w ciszy i skupieniu próbował pozbierać porozwalane po czaszce strzępki rozstrzelanego mózgowia, zastanawiając - o ile w ogóle to było bez tego organu możliwe - czym i w którym momencie sobie na to wszystko zasłużył, ot, z czystej ciekawości, niczego więcej, z pragnienia poznania, w nieśmiałej chęci wyjaśnienia. Prosty, nieskomplikowany mechanizm produkujący miary, do których Darek przykładał elementy świata dostał do przeliczenia działanie, któremu w żaden sposób nie był w stanie podołać; przelecieć ojca i jego przybranego listonosza, albo przybranego ojca i jego listonosza, albo i jednego, i drugiego, przybranego, no oczywiście, że chciał się pieprzyć.
Przypomniał sobie, żeby wziąć nieśmiały wdech przez minimalnie rozwarte w osłupieniu usta, lecz nie pomyślał o tym, by mrugnąć - przyjął dotyk paluszków dziewczyny na swoim policzku bez drgnienia powieki. Bibliotekarka z biblioteczki ripost wyszła na herbatkę, a drzwi do skarbnicy samoobrony były solidne, dębowe. Ostatnie słowa Eweliny przebiły go gdzieś tam powyżej mostka i pozostawiły przygwożdżonym do nich w bezbolesnej z powodu szoku agonii. Pierwszy raz w życiu nie miał pojęcia, jaką barwę będzie mieć jego głos, gdy w końcu go z siebie dobędzie; zachrypnięty, wysoki, szept, warkot, beznamiętny, jęk, miauknięcie. Błysnął ślepiami w lewo, w prawo, jakby orientował się w swoim położeniu, z ulgą uciekł od rubinowej czerwieni. Przełożył ręce flegmatycznie za siebie, dotknął chłodnej trawy, lecz zaraz szybciutko je od niej oderwał i w podyktowanym przez podświadomość odruchu zabrał za zapinanie koszuli, od trzeciego guzika od góry. Dwa guziki później zamarł w bezruchu i zmrużył oczy, próbując złapać za ogon jedną z ostatnich racjonalnych myśli, za pomocą której mógłby pomóc sobie w powrocie do rzeczywistości. Chwila, już prawie... nie. Tam jej nie było. Skrzyżował nogi, przygarbił się i powróciwszy do przerwanej czynności, jeden guzik później, odpowiedział po krótkim odkaszlnięciu: - Ah, dzięki, nie trzeba, napiję się i mi przejdzie. Następne dwa guziki patrzył przed siebie, podczas kolejnego guzika wypuszczał powietrze przez nos, a ostatni z nich, u dołu koszuli, pozostał niezapięty. Podparł się o ziemię na jednej ręce, na chwilę zastygł w bezruchu, po czym dźwignął do pionu niechętnie. Włożył ręce do kieszeni, ustawił bokiem do Eweliny, pod wiatr, którego podmuchy wezbrały na sile, z głową i uwagą skierowanymi w stronę dziewczyny w niemym niepytaniu i niezastanawianiu się nad niczym. Przeskoczył wzrokiem na spoczywającą pomiędzy nimi paczkę papierosów. Odwrócił łepetynę w stronę rozciągającej się pod nimi sawanny i jakoś tak nie miał ani ochoty, ani motywacji, by podejść bliżej krawędzi i pozachwycać się krajobrazem. |
|||
|
Ariusz Konto zawieszone Gatunek:Hybryda lwa (z czymś bardziej puchatym) Płeć:Samiec Wiek:8 miesięcy Liczba postów:693 Dołączył:Lip 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 20 Spostrzegawczość: 21 Doświadczenie: 00 |
29-09-2014, 23:03
Prawa autorskie: Ragi et mo
Tytuł pozafabularny: VIP
/przybrany listonosz <3
Zerknęła na niego, choć przelotnie - to tak jakoś dziwnie radośnie ze wzgardą, iż można było się przestraszyć, do której to szufladki schowała się ta dawna kochana Ewka, którą znał przez cały przecież kwadrans! Za giętkim ruchem jej ramionek główka wróciła kierunkiem zwrócenia na swe dawne miejsce, by tym na w pół uśmiechniętym wzrokiem omiatając złote połacie traw, jaśniejące już coraz jednak słabiej niebo i wszystko, wszystko co się tutaj mieściło. Eh. Jakby się zaciął, zdusił i zamknął, nie potrafiąc nic z siebie wydobyć. Stłamsiła go, przybiła, sprawiła na chwilkę małą szarą myszką, czy jakkolwiek to ująć. I po co? Co z tego ma? I sama jakoś zgasła stopniowo, nie mając żadnej korzyści, nawet połechtania psychicznego w skutek doprowadzenia go do tego przejściowego stanu niepewności. Powolutku też wracała nowa "ona", słodka, miła i kochająca, przerażona rzeczywistością, gdy dopadały ją chwile pełnej świadomości, na czym to ten świat stoi. Podniosła na niego odmienione oczęta, zamrugała przepraszająco czy smutno nad tymi piegami. -Przepraszam... nie wiem co się ze mną dzieje-ukryła twarzyczkę w jednej maleńkiej dłoni, by zsunąć ją zaraz i smęcić źrenicami dalej o, eter tam daleko. Zaprawdę, nie miała pojęcia cóż to jej jaźnie wyczyniają z biednym, jednym na dwa móżdżkiem. Targają i niszczą, niszczą niby ta wybierana przez "starą" wściekłość, złośliwość i nienawiść, do której dołu powraca i powraca w kółeczko, by dostrzec tylko, że to jedynie przecież dół, już wypalony, pusty. Niemrawo wstała, jakby cień mężczyzny i podeszła bezgłośnie, dostrzegając, iż sporą od ich miejsca zbiórki jeszcze, ale jednak coraz bliżej, niczym mróweczka, poczyna się znajdować terenówka, ta kolejna, ten Mojżesz przez suche trawsko. -I... idziemy?-bo w sumie, praktycznie rzecz ujmując, zostać mogli. Tylko po co. Wbijała czerwienie w jego szklistości, by kontrolować, czy i tamten widział cel jej zapytania, a i co chce odpowiedzieć nim rozewrze wargi. |
|||
|
Derion Duch Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:zdechł, miał wtedy ok. 7 lat Znamiona:Stada ZG na lewym barku Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:964 Dołączył:Paź 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 87 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 44 |
30-09-2014, 17:13
Prawa autorskie: av - Rag, obrazek w podpisie - Szczurzysława, ref - ja
Tytuł pozafabularny: VIP
Tym bardziej on nie miał bladego pojęcia, w którym momencie, zamiast do onieśmielonej własnymi atrybutami dziewczyny, zaczął zbliżać się do wyrafinowanej i świadomej siły, jaką dysponuje, kobiety. Dlaczego w jednej chwili z potrzebującej oparcia, szlochającej Ewki zmieniła się w powleczoną cynizmem jaszczurkę, a teraz znowu powracała do swojej pierwotnej formy, samej gubiąc się w meandrach póz, które przybierała. Jak wiele - myślał - musiała teraz analizować, jak wiele roztrząsać, wspominać, rozważać; starając się wszystko umotywować i usprawiedliwić. Zakorzenić. Dla niego nic nie miało większego znaczenia od tego, które nadawał rzeczom by móc poświęcić im chwilę swojej uwag i odejść, jak słusznie zwęszyła Ewelina, by podkreślić swój brak przywiązania do idei jakiegokolwiek przymusu, by po flegmatycznym mrugnięciu spoglądać każdorazowo w innym kierunku. W przeciwieństwie do niej, uwięzionej gdzieś, w jakimś czasie i przestrzeni, do których on nie należał; rozgrzebującej je teraz subtelnie. I dla niego Afryka była odskocznią od właściwego wątku życia, który plótł gdzieś daleko stąd, lecz w przeciwieństwie do przykrywającej teraz swoją piegowatą twarzyczkę maleńką dłonią Ewki, nie wylewał na karb własnego położenia wiaderek goryczy. Przyjmował na klatę.
Zerknął na dziewczynę niepewnie, gotowy uskoczyć z niej wzrokiem tak szybko, jak to tylko było możliwe, w momencie wypuszczając z łapek wszystkie zalążki przemyśleń, które zdążył powybierać z gęstniejącego wokół nich powietrza w czasie tych kilku sekund ciszy dzielącej jego odpowiedź od jej przeprosin. Uśmiechnął się samymi kącikami ust i wzruszywszy ledwie zauważalnie ramionami, odwrócił i spuścił nieco głowę, by zakotwiczyć zmęczone spojrzenie w ciemniejących na wschodzie, gęstych, mięsistych, zapowiadających kolejny deszcz chmurach. Nie chciał wprawiać jej w zakłopotanie jakąkolwiek odpowiedzią. Gdzieś tam czuł, że tego typu przeprosiny powinny wybrzmieć właściwą tylko im fermatą. Usłyszał szelest ugniatanej obok niego trawy, ale nie spojrzał w jego stronę, pozwalając pozostałym poza wzrokiem zmysłom interpretować ruch obok wedle ich uznania. Czując rubinowe spojrzenie w swoich ślepiach począł wzrokiem przeczesywać sawannę pobieżnie, nie widząc, a jedynie próbując w ten sposób uciec od jego palącej obecności. Nie znalazł, maleńkiego z ich prywatnej perspektywy, Mojżesza. Bo chociaż bywał panem swojego świata, z reguły przeoczał najistotniejsze jego elementy. – Możemy – wzruszył ramionami w odpowiedzi i uśmiechnął się lekko do tego samego eteru, którego kontemplacji z lubością oddawała się Ewka. Zebrał się w sobie by ruszyć, zaczerpnął wilgotnego, trzeźwiącego powietrza, otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, uniósł brwi zdobywając się na spojrzenie w kierunku syreny i zastygł. Zatrzymane w płucach powietrze wypuścił po chwili powoli i spłoszony własnymi intencjami, w końcu stwierdził lub zapytał: – To mi się nie przewidziało. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości