Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
13-07-2016, 02:16
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Nieznośny krzyk wybudził gepardzicę ze snu. Szara wyciągnęła łapy, mrużąc ślepia z lekką irytacją. Czy nikt tu nie słyszał o czymś takim jak cisza nocna? I po co w ogóle drzeć się o takiej porze? Zeph, powiedz im coś...
Gdzie jest Zeph? Złotooka niechętnie podniosła się z miejsca. Machnęła ogonem. Wydobywające się z jej pyska westchnienie prędko przerodziło się w ziewnięcie. Nie miała ochoty opuszczać krainy Morfeusza. Jawa nie była taka piękna, bo we śnie, ach, w tym śnie... Zeph. Ściślej, jego głos. Nakrapiana dałaby głowę, że właśnie go usłyszała, tu, w rzeczywistości, choć nie dostrzegała jego źródła, jak to miało miejsce w krainie nocy. Ruszyła w stronę "obozowiska". Pusto. Nie wróżyło to dobrze. Potrząsnęła łbem. Kobiecy instynkt podpowiadał jej, że stało się coś strasznego. Powstrzymywała drżenie łap, hardo prąc za zapachem Atamana. Wreszcie rozbudziła się i puściła się biegiem, nie mogąc dłużej znieść napięcia wynikającego z niewiedzy co do tego, cóż takiego się stało. Zatrzymała się. Jak zawsze spóźniona. Podeszła bliżej, jednak wciąż trzymając się z tyłu; wyjrzała zza pozostałych. Pióra, maska. Ach. Czyli... Nic się nie stało. Stary kaleki sęp ustąpił miejsca temu, który od początku winien stać na piedestale. Któż mógł szczycić się byciem najwyższym gatunkiem z zebranych? Ostatnia w Bractwie samica z trudem powstrzymała cisnący się jej na wargi uśmiech. Resztki taktu zabraniały jej okazywać radość, podczas gdy jej pobratymców ogarniała czarna rozpacz. Nie miała nic do Vult, ale taka była kolej rzeczy - słabi odchodzą, to nieuniknione. Dlatego też nikt o zdrowych zmysłach nie mieni takowych swoimi władcami. Teraz, na szczęście, była to pieśń przeszłości. Żadna miernota nie obejmie już rządów w Rodzinie - nie, kiedy ona stanie się... Partnerką przywódcy! Choć mina pozostawała niewzruszona, to oczy się śmiały. Zebrali się tu wszyscy, cała czwórka - musieli wreszcie zwrócić uwagę na przybycie tej, która rychło przeniosła wzrok z pozostałości po sępicy na swego przyszłego Pana. Musieli spojrzeć na jej smukłą, kocią, pochyloną w ukłonie sylwetkę, z jedną łapą wysuniętą, a drugą lekko uniesioną, z ciemnymi uszami skromnie odrzuconymi ku tyłowi, a wejrzeniem nieśmiało wpatrzonym w oblicze Zephyra. Shiya może i przybyła na miejsca jako ostatnia, ale jej gepardzia szybkość objawiła się w innej formie - to ona pierwsza przedstawiła swoje stanowisko w zaistniałej sytuacji. I choć jeszcze przed chwilą nie znaczyła wiele w stadnej hierarchii, to teraz, kto wie...? Oczami wyobraźni zatapiała się już w nowej, świetlanej erze, kompletnie nieświadoma trudności, z jakimi przyjdzie im się zmierzyć. Wszak gepard, zwierzę niewiele tylko mniej szlachetne od lwa - o czym to sam cętkowany niedawno ją przekonał - musi poprowadzić Bractwo ku chwale, a zwłaszcza gdy gepardem tym był... - ...Zephyr - wymruczała. Ogarniała ją teraz dziwna ekstaza, myśli krążyły wokół tej jednej osoby. Już wcześniej dostrzegała Jego wyjątkowość, ale teraz było to zupełnie inne uczucie. Zdawało się jej, że nawet gdyby ustanowił ją swoją niewolnicą, to byłaby przeszczęśliwa z tego tylko faktu, że mogłaby przebywać w towarzystwie kogoś tak wysoko postawionego. |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
13-07-2016, 05:20
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Gepard zastał na sztywnych, rozstawionych szeroko łapach i dyszał ciężko - z frustracji jak i ze zmęczenie. Ignorował pieczenie nosa, który został zraniony przez kolce jednego z krzewów. Ale metaliczny zapach krwi podsycił nieco jego wściekłość.
- Poszła sama?! I wy nic... - Warknął, ale zaraz urwał. W pierwszej chwili chciał obwinić goryla i hienę. To byłaby naturalna kolej rzeczy. Ale nie byłby wtedy sobą. Ochłonął. - Cała Vult. Nawet utrata skrzydła nie ujęła jej pewności siebie. - Powiedział z bolesną nostalgią. Przypomniał sobie samotną wędrówkę sępicy mającą na celu odświeżenie paktu z Zachodnimi Ziemiami. Chciał jej wówczas towarzyszyć, ale Vult odmówiła. Kazała mu się zająć Bractwem i nowymi rekrutami. Gdy wróciła ze złamanym szponem, Zephyr obiecał sobie, że już nigdzie nie puści jej samej. Mimo to zawiódł. Zawiódł Vult, zawiódł Bractwo... zawiódł siebie. Usiadł i w bezsilności wpatrywał się w maskę leżącą tuż przed nim. Pogładził ją łapą. Uniósł wzrok, gdy zjawił się Israel. Ale tylko na moment, by sprawdzić, czy hiena dalej ma zamiar się nabijać. Gapiąc się na maskę, starał się zdecydować, jaki krok powinna podjąć teraz pozostała czwórka. Nie mógł zignorować kolejnego szmeru traw, który bez wątpienia zwiastował przybycie Shiyi. Wszyscy byli na miejscu. Zephyr potoczył spojrzeniem po każdym z zebranych, ale musiał zatrzymać się na dłużej na sylwetce gepardzicy, która stała w nietypowej pozie. W końcu zorientował się, że to ukłon. - Proszę cię, przestań. - Powiedział, podchodząc do niej. Teraz był dosyć poddenerwowany. I jednocześnie zaskoczony tak śmiałym posunięciem szarej. On jeszcze nie zdążył się pozbierać po przyjęciu do świadomości, że już nigdy nie zobaczy Vult. Ona wybiegła myślami daleko naprzód. Bo to chyba miało oznaczać, że widzi w nim nowego przywódcę. A już swoją drogą, sposób, w jaki to zasugerowała mocno go uwierał. Osoba, do której próbował się zbliżyć, spoufalić, właśnie pokazała swój dystans do niego. Cofnął się, by mieć dobry widok na całą trójkę. Starał się zignorować to, co właśnie zrobiła Shiya. Dlatego nie mógł dalej bezczynnie siedzieć. - Powinniśmy odnaleźć zabójcę Vult i pomścić jej śmierć. Lecz nie wiem, czy to wykonalne. Tymczasem kwestia naszej dalszej współpracy właśnie stała się wielką niewiadomą. Zniknęła ta, która miała nas prowadzić. I nie ma wśród nas nikogo, kto mógłby patronować jej ideom. A przynajmniej nie zupełnie. Bractwo Jadu umarło. Karmazynowe Bractwo narodzi się dopiero z chwilą, gdy znajdziemy odpowiednie miejsce. A więc do tego momentu nikt nie zostanie ukarany, jeśli postanowi odejść. Mulungu. Ledwie się znamy. Zawarłeś umowę z Sadismem. Dogadałeś się też z Vult. Ale czy dalej chcesz pozostać częścią tej rozbitej rodziny? Israelu. Jeśli kara śmierci była twoim jedynym powodem, dla którego pozostałeś w bractwie, to właśnie masz szansę na bezpieczne rozstanie. Nie będę cię więcej denerwował. Ale jeżeli wciąż widzicie szanse dla Bractwa... Jeżeli chcecie dać mu szansę... Powiedzcie. Jeśli chodzi o mnie, żal mi rozwiązywać coś tak niezwykłego jak ta ostoja dla zwierząt wszelkich gatunków. Jednakże dostosuję się do waszych decyzji. - Wygłosił. Zrobił chwilę przerwy, zerkając na samców. Aż w końcu spojrzał wprost na Shiyę. - Jeśli będę musiał wrócić do doli samotnika, mam nadzieję, że będę mógł liczyć na twoje towarzystwo. - Powiedział szeptem i uśmiechnął się lekko, choć nie było w tym wyrazu radości. Wszystko się zawaliło. Stracił osoby, na których najbardziej mu zależało. Nie licząc oczywiście gepardzicy, do której mimo stosunkowo krótkiej znajomości zdążył się przywiązać. Był gotów na rozbicie Bractwa. Stracili przywódcę, który prowadził ich do celu, a więzi między Karmazynowymi mogły być za słabe, by po tym utrzymać ich razem. Choć może panowie go zaskoczą. |
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
14-07-2016, 02:10
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Przestań.
Ale co ma przestać? Czyż sprzeciwiała się prawdzie? Bynajmniej! Kto był najwyższy rangą po Vult, no kto...? Ale poprosił, wypadało więc tę prośbę spełnić. Wyprostowała się z wyraźnym ociąganiem. O dziwo, takie poddawanie się władzy, ukłony i inne oznaki poddaństwa, przychodziło jej całkiem naturalnie. Widać tkwiło to w niej zakorzenione jeszcze z czasów bardzo wczesnego dzieciństwa. Wysłuchiwała słów Zephyra, starała się nawet robić to uważnie, ale nie mogła sobie odpuścić rzucenia pozostałym przesadnie pewnego spojrzenia. Jakby wiedziała, że kto jak kto, ale ona nie ma się czego obawiać. Is może pójść w ślady pierzastej, wszak może chcieć zdradzić!, a Mul może znów zostać pozostawionym samemu sobie, ale ona... Nie, ona jest wyjątkowa! Z kolei do pomysłu poszukiwania zabójcy szara podchodziła sceptycznie. Chyba nawet sam zielonooki nie wierzył w powodzenie podobnej wyprawy, a też i sam jej cel wydawał się wątpliwej wartości. A jednak hiena przeżyje. Nic to, można i tak, byle trzymała się z dala od niej! Po usłyszeniu ostatniej już części wypowiedzi geparda, Shiya postawiła uszy i wyszczerzyła kły w uśmiechu, który dość nieudolnie starała się ukryć pod maską powagi. Z lubością wpatrywała się w szmaragdowe ślepia, chłonęła zapach obecnie najbliższego sobie samca i zanurzała się w brzmieniu jego głosu. Sprawiało jej to niebywałą przyjemność; nigdy wcześniej nie odczuwała niczego podobnego. Zaprezentowana przezeń wizja przyszłości jak najbardziej jej odpowiadała, lecz stanie tak blisko szczytu stadnej hierarchii, ach, to by dopiero było coś... Jej uwadze nie umknęło, że to, co wypłynęło z jego pyska, to nie było pytanie. Nie była to nawet prośba, a raczej stwierdzenie, nawet jeśli wyrażone w dość łagodnej formie. Nie, żeby jej to nie pasowało. Prawdziwego mężczyznę powinna cechować stanowczość! Milczała, ograniczając się do energicznego machania końcówką ogona i spoglądania po reszcie z nieskrywanym zaciekawieniem. Mimo że emocje wciąż nie opadły, to złotooka pojmowała, że to, jaka będzie ich decyzja, wpłynie na dalsze losy każdego z nich z osobna - albo wszystkich razem. |
|||
|
Solovar Konto zawieszone Gatunek:Goryl Płeć:Samiec Wiek:23 lata Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:87 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 59 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 10 |
14-07-2016, 13:59
Prawa autorskie: Nataka
Po chwili na miejscu znaleźli się także pozostali członkowie Bractwa - Israel i Shiya. Nie minęło dużo czasu, kiedy Ataman zwrócił się do hieny i goryla. Mulungu nadal nabuzowany emocjami już szykował kontratak dla jego słów, jednak gepard zaprzestał. Najwyraźniej zauważył w tym także swoją winę. W końcu nie było go przy Bractwie, kiedy Vult zniknęła więc nie miał prawa ich obwiniać o jej śmierć.
Teraz wzrok medyka padł na gepardzicę, która stała koło Zephyra w dziwny sposób. Po chwili albinos zdał sobie sprawę, że jest to ukłon. W gruncie rzeczy Shiya miała rację co do ukłonu. Skoro Vult nie żyje to Zephyr jako najwyższy rangą, jest teraz przywódcą Karmazynowego Bractwa. Goryl jednak nie zamierzał się kłaniać. Nie musiał tego robić ani przed Sadismem, ani przed Vult. Dlatego stał tam gdzie wcześniej i czekał co będzie dalej. W końcu musieli teraz zdecydować jak potoczą się losy Bractwa. Po chwili znowu odezwał się gepard. Najwyraźniej nie spodobało mu się zachowanie szarej. Goryl mu się nie dziwił. Cały świat zwalił mu się na głowę i zapewne nie myślał o przejęciu władzy. Zaraz jednak odezwał się do wszystkich członków bractwa. Medyk uważnie go wysłuchał, po czym odezwał się niepewnie. - Przez całe życie wiodłem żywot samotnika. W końcu dwunogi to nie to samo co inne zwierzęta. Dopiero Bractwo dało mi schronienie, rodzinę. Mogę bez tego żyć, jednak będzie trudno. Może się to wydawać dziwne w końcu ledwo się znamy, jednak jesteście dla mnie przyjaciółmi. Tak więc trudno będzie mi się z wami rozstać. Ja osobiście jestem za utrzymaniem Bractwa. - To zdanie zakończyło jego wypowiedź. Teraz pozostało mu czekać na to co powiedzą inni. |
|||
|
Israel Duch Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:458 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie:
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
14-07-2016, 19:32
Prawa autorskie: Inn, Venety, Vasanti Vei, Skanda
Ujrzał po chwili Shiyę. Jej zachowanie go zirytowało.
- Ja pierdzielę... - powiedział cicho sam do siebie, patrząc, co ona robi. Oczywistym było, że tylko Zephyr może objąć teraz władzę. Jeżeli bractwo się nie rozpadnie, to będzie musiał jego władzę uznać. Jednak kłaniać się temu komuś nie ma zamiaru. Poza tym zachowanie gepardzicy nie było tylko pokłonem, a raczej podlizywaniem się. Usłyszał po chwili pytanie Zephyra. Nie spodziewał się, że da taki wybór. Gdyby to pytanie zostało zadane zaraz po pierwszych reformach, zdecydowanie skorzystałby z propozycji. Był to jednak tylko krótki okres po tym, gdy osobnik, którego najbardziej szanował, potraktował go źle. Zresztą Vult też się wtedy obawiał. Jak się okazało, nie do końca słusznie, bo przecież wciąż żyje i jest cały. Tak więc teraz odpowiedź była zupełnie inna. Rzeczywiście jego relacje z członkami nie były najlepsze, ale kierował się czymś innym. - Jestem w bractwie od początku. Miałem swój udział w utworzeniu go. Nie zostawię go. - powiedział, po czym spojrzał z wredną miną na Shiyę. Wiedział, że gepardzica będzie niezadowolona, a nie mógł się powstrzymać, aby nie zrobić jej na złość tym zachowaniem. Oczywiście chcąc tu pozostać, nie kierował się w ogóle tym, aby uczynić to, robiąc jej na złość. Gdyby nie miał innych powodów, to nie widziałby sensu, aby zostać gdzieś, gdzie ktoś taki jak ona wyraźnie go nie szanuje. Ale nie miał zamiaru przejmować się jakąś głupią gepardzicą. Przyzwyczaił się do życia w bractwie. To jedyne ugrupowanie, do którego dobrowolnie wstąpił, a skoro tak się stało, to nie bez powodu. Główne założenia bractwa czyniły je wyjątkowym. No i były też te powody, które powiedział do Zephyra. We trójkę przecież stworzyli bractwo. Sadisma już nie ma od jakiegoś czasu, teraz nie ma i Vult. Został on jeden i nie może dopuścić do rozpadu. Wredna mina zniknęła i można było dostrzec smutek, podczas gdy myślał o tym.
Gdy zapadła ta noc niewygodnie mi było
Przeżywałem koszmary w ciemności bez dna Widziałem obok, tuż tuż Że trup psuje się już I zmartwiałem na myśl, że nieboszczyk to ja! Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
16-07-2016, 01:09
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Gorylowi i hienie ukłony raczej nie przypadły do gustu. I bardzo dobrze, bo Zephyrowi wcale na nich nie zależało. Chyba trzasnąłby ich po łbach, gdyby to zrobili. Choć w sumie po nich się tego nawet nie spodziewał.
Poczuł swego rodzaju ulgę, gdy zarejestrował reakcję Shiyi na jego propozycję. Jakoś przetrawiłby rozwiązanie Bractwa. Ale ciężko byłoby mu się przyzwyczaić ponownie do samotności. Być może poznałby nowe zwierzęta. Jednak perspektywa towarzystwa gepardzicy była znacznie bardziej kusząca. Dostrzegał w niej coraz więcej i z chęcią poznałby ją jeszcze bliżej. Skinął głową do Mulungu, gdy usłyszał jego odpowiedź. Podobało mu się podejście goryla. Mieli bardzo podobne odczucia. Jednak trójka to wciąż mało. Los Bractwa spoczął w łapach Israela. Zeph miał obawy co do jego decyzji, choć był gotów pogodzić się z każdą. W każdym razie hiena postanowiła zostać. Jego argumentacja wydawała się naciągana, nawet biorąc pod uwagę wredną minę sugerującą zwykłą złośliwość. Gepard liczył na to, że w jego postanowieniu było trzecie dno. - Bractwo otrzymało kolejną szansę. Obyśmy jej nie zmarnowali. - Podsumował. W głębi serca bardzo się cieszył z tego faktu, ale w zaistniałych okolicznościach nie było go stać na entuzjazm. - Mam nadzieję, że wypoczęliście, bo chciałbym ruszyć dalej. - Powiedział, odwracając się, by podnieść maskę. Nigdy nie przywiązywał większej wagi do przedmiotów. Jednak jego pamiątka po dwunogach była wyjątkiem. Maska Vult zasługiwała na nie mniejszy szacunek. |
|||
|
Vult Duch Gatunek:Sęp uszaty Płeć:Samica Wiek:6 lat Liczba postów:849 Dołączył:Mar 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
18-07-2016, 23:20
Prawa autorskie: Dirke, Kami, Rag.
Jakaż ja byłam naiwna sądząc, że nigdy nie stanie mi się nic złego. Oddaliłam się tylko na moment, wszyscy byli wręcz na wyciągnięcie skrzydła. Przedzierając się przez zarośla moje złote ślepia natknęły się na inne. Dwie pomarańczowe tęczówki zdawały się wręcz czekać na moje pojawienie się. Nie zdołałam nawet wydobyć z siebie krzyku gdy błysnęły ostre kły zakleszczając się na mojej szyi. Zachłysnęłam się własną krwią spływającą do gardła. Ciche bulgotanie współgrało z dźwiękiem szurania przeciąganego ciała. Trzepotanie na niewiele się zdało, moje szpony nie mogły nawet dosięgnąć napastnika. Woreczek z kamieniami został upuszczony rozsypując zawartość. Maska podczas szarpaniny zsunęła się ze łba. Nie chciałam ich zostawiać, nie teraz kiedy potrzebowali najbardziej przewodnika.
Nie chciałam umierać. Chciałam spotkać się jeszcze z córką. Ostatnią rzecz jaką moje rozszerzone źrenice widziały była zakrwawiona maska. Potem nastała ciemność i zimno. Nie czułam już nic. ~~~ Dryfowałam po oceanie pustki, unoszona w tej wszechobecnej ciemności. Zobojętniała na wszystko. Chciałam cokolwiek poczuć, jakąkolwiek emocje, nie mogłam przywyknąć do tego dziwnego stanu. Ze stagnacji wyrwał mnie donośny krzyk. Rozpostarłam swoje skrzydła lecąc w kierunku tego głosu. Pewnie zastanawiałabym się jakim cudem skrzydło mi odrosło, gdyby nie to, że w tej chwili wiedziałam jakby było ono od zawsze. Widziałam wszystko unosząc się ponad nimi, zataczając koła nad ich głowami. Wszystko słyszałam. Chciałam im powiedzieć. "Jestem tu z wami". Nikt jednak tego nie usłyszał. Wylądowałam gładko na ziemi obserwując ich teraz z pewnej odległości. Głęboko w podświadomości chciałam by kontynuowali historie bractwa. By rodzina rozkwitała. Mimowolnie uśmiech pojawił się na dziobie widząc, że nawet Israelowi zależało na tym. Nie umknęło też mojej uwadze zachowanie szarej gepardzicy. Póki jednak Shiya była lojalna Zephyrowi nie powinna stanowić większego zagrożenia dla ogółu. Nie mogłam tez pominąć naszego znachora, który miał najkrótszy staż z tutaj obecnych. Ach, Mulungu to dobrze, że zostajesz z nami...nimi. Gdy Zephyr pochwycił maskę w pysk, miałam pewność, że nasze spojrzenia się spotkały. Stałam tam uśmiechając się pogodnie do niego. Bez maski, z parą zdrowych mocnych skrzydeł. Bez blizn na twarzy, dumnie wyprostowana. Uniosłam skrzydło pokazując mu drogę, którą miałam ich prowadzić. Musiałam chociaż dokończyć tą misję. Obiecałam. - Tutaj, Zephyrze. Wiedziałam, że w tej chwili tylko on mnie widzi. Gdy upuści maskę lub podejdzie bliżej rozpłynę się w powietrzu niczym mgła. |
|||
|
Israel Duch Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:458 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie:
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
23-07-2016, 23:59
Prawa autorskie: Inn, Venety, Vasanti Vei, Skanda
Całe szczęście, że bractwo się nie rozpadnie. Mimo wszystkich nieprzyjemnych sytuacji wciąż mu na tym zależało. Jednak wiedział, że musi zachowywać się trochę inaczej. Skoro KB jest już w krytycznej sytuacji, co każdy konflikt tylko je osłabi, zamiast odbudować. Poza tym Zephyra jako przywódcę będzie musiał inaczej traktować chcąc czy nie chcąc. W końcu sam też go uznał za przywódcę. Zmiana nastawienia wobec tych dwojga, których nie lubi, będzie ciężka. Nie mógł przecież wybaczyć Zephyrowi tego, jak został potraktowany. Tak właściwie to nie chciał. Bo ilekroć zaczynało docierać do niego to, że gepard nie był temu winny, tylekroć od razu na siłę starał się myśleć na odwrót. No a przecież to, co się wtedy wydarzyło, to nie jego wina, a Sadisma. Przecież Zeph wtedy jako jedyny nie zachował się negatywnie wobec niego (nie licząc oczywiście ówczesnych rekrutów, którzy go nawet nie znali). Tak samo przy poprzednim zebraniu gdy pojawiły się hejty na niego, gepard nie potraktował go źle. Tak myśląc o tym teraz doszedł w końcu do wniosku, że kiedyś ich relacje przecież były lepsze. Owszem, nie były za bardzo bliskie, bo przecież z kimś tak małomównym i o takim charakterze jak Isuś, ciężko mieć bliskie relacje. No ale jednak nie były one złe. Można by rzec, że poprawne. Zresztą on przecież wszystkich członków wtedy traktował podobnie. Nie widział nigdy potrzeby pokazywania komuś, że kogoś lubi. Tak było chociażby z Taal, którą zdążył polubić, i której zniknięcie wewnętrznie źle przeżył. Posmutniał teraz. Trochę przykro mu się w końcu zrobiło. Jednak przepraszać za swoje zachowanie nie miał zamiaru. Nie lubił przyznawać się do błędów. Liczył jednak na to, że te relacje uda się jakoś naprawić. Nie miał jednak zamiaru traktować Zephyra jako kogoś dużo ważniejszego. Ot przywódca, nic więcej. To, że nim jest nie znaczy, że ma mu się kłaniać, albo lizać po łapach czy po dupie. No i czasem jakaś złośliwość pewnie się pojawi. Tego wyrzec się całkowicie nie będzie potrafił. Nadal jednak w jakimś stopniu przeszkadzało mu to, że to gepard zajął jego miejsce. Spojrzał się teraz na Zepcia. W pewnym sensie problem z nim jest już zmniejszony z powodu samego nastawienia. Gorzej jest jednak z tą wredną rasistką, Shiyą. Ona sama jest konfliktowa i wyraźnie nie ma szacunku do niego. Tylko że rasizm i brak szacunku jest niezgodny z zasadami bractwa. Pomyślał właśnie, że skoro między innymi od niego zależy istnienie bractwa lub jego rozpad, to może uda mu się coś "utargować". To z jednej strony jest dobry moment na załatwienie tego, bo najlepiej od razu postawić sprawę jasno. Z drugiej strony okoliczności, czyli śmierć Vult, nie jest najlepszym momentem do takich spraw. Jednak postanowił zaryzykować i zapytać. Spojrzał na geparda, który się zajął maską, po czym odezwał się od niego trochę niepewnie:
- Zephyr? Jest jeden szczegół odnośnie mojego pozostania tutaj. Trochę nie wiedział jak powinien się do niego teraz zwracać. Jednak poznał go jako Zephyra, który nie był nikim ważnym i z tego powodu nie pasowało mu zwracać się do niego jak do kogoś, kogo należy czcić. Ciężko się tak pogodzić z faktem, że ktoś kto był niżej, jest obecnie zdecydowanie wyżej.
Gdy zapadła ta noc niewygodnie mi było
Przeżywałem koszmary w ciemności bez dna Widziałem obok, tuż tuż Że trup psuje się już I zmartwiałem na myśl, że nieboszczyk to ja! Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
25-07-2016, 00:23
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Maska miała metaliczny posmak krwi. Krwi Vult. I Zephyr nie czuł się z tym dobrze. Powinien myśleć o bractwie i o tym, jak będzie teraz funkcjonowało. Ale nadal nie zdążył się pogodzić ze zniknięciem liderki.
Widok sępa był raczej niespodziewany. A nawet szokujący. Gepard drgnął. W pierwszej chwili był przekonany, że to jakiś przypadkowy ptak. Miał oba skrzydła i w ogóle wydawał się w pełni sił. A sępy są do siebie strasznie podobne. Choć ten osobnik był wyjątkowy na swój sposób. Bardzo się czymś wyróżniał, ale cętkowany nie był w stanie określić, czym. Ale ta postawa, uśmiech i ten wzrok... Zephyr zaczął bić się z własnymi myślami, aż do momentu, gdy sęp się odezwał. Rozwiało to jego wątpliwości. Vult. Z wrażenia upuścił maskę. Odruchowo spojrzał na nią, gdy usłyszał uderzenie o ziemię. Gdy podniósł wzrok, sępicy już nie było. Gepard zamrugał kilkakrotnie i potrząsnął głową. Świetnie. Teraz ma jakieś omamy. To coś nowego. Miał wyobraźnię, ale nigdy dotąd nie zdarzały mu się tak realistyczne zwidy. Czyżby wariował? Zachował czystość umysłu, gdy był trzymany w niewoli przez dwunogów, a po latach zaczęło mu odbijać? Miał nadzieję, że reszta nie zwróciła większej uwagi na jego zachowanie. W tym momencie uświadomił sobie, że Israel coś powiedział, gdy on doznawał objawienia. - Wybacz, co mówiłeś? - Zwrócił się ku hienie. Zaczynał sobie zdawać sprawę z tego, że wszyscy uznali go za nowego przywódcę. I chyba sam skazał się na taki los. Dla wielu stanie u szczytu było marzeniem, najwyższym celem ambicji. Zephyr widział w tym tylko kolejne obowiązki. Znacznie poważniejsze niż dotychczasowe. Nigdy nie zależało mu na władzy. Z chęcią pozostałby szarym Wawisumu do końca swoich dni. Spiski i plany przewyższenia lwich plemion też go nie ekscytowały. Był w bractwie ze względu na sam fakt, że była to wspólnota. Społeczność, w której wszyscy współpracowali mimo ogromnej różnorodności. Gdyby przyrównać bractwo do podróży, to Zephyr nie przykładał największej wagi do jej celu, a samej drogi. Lubił rozwijać relacje z nowymi znajomymi i wykonywać swoje obowiązki. Możliwe, że z pozostałej czwórki był najmniej ambitny. Z drugiej strony, to właśnie mogło go czynić najlepszym kandydatem na lidera. |
|||
|
Israel Duch Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:458 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie:
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
30-07-2016, 00:38
Prawa autorskie: Inn, Venety, Vasanti Vei, Skanda
Czekając na odpowiedź, zauważył, że Zephyr dziwnie się zachowuje. Nie wiedział, czy gepard po prostu jest zszokowany, czy mu odwala. Jednak szurnięty przywódca może źle poprowadzić bractwo. No ale nikogo innego nie było na to miejsce. Mulungu do tego nie pasował, a Shiya była ostatnią osobą, którą mógłby uznać za guru. Sam też nie miał szans, bo nikt inny by go nie chciał na tym stanowisku. Zresztą sam też nie uważał, że to dobra rola dla niego. Odbudowa bractwa itp. to dość trudne zadanie. Co innego, gdyby dowodził bractwem, ale od takich spraw miałby inne osobniki. Jednak to byłoby niemożliwe. Dlatego też uważał, że Zephyr jest najlepszym kandydatem na to stanowisko. Udał, że nie widział jego zachowania. Ponownie jednak się odezwał z niezadowoleniem, że jego słowa zostały zignorowane. Tym razem jednak mówiąc od razu, o co chodzi:
- Chciałbym być tutaj szanowany. Może przez Zephyra i pozostałych zostanie uznane to za zbyt duże wymagania, jednak przecież w bractwie wszyscy mają się szanować. Liczył na to, że w sytuacji, gdy może jeszcze zrezygnować z członkostwa, uda mu się wymusić, aby Zeph zrobił coś z zachowaniem Shiyi.
Gdy zapadła ta noc niewygodnie mi było
Przeżywałem koszmary w ciemności bez dna Widziałem obok, tuż tuż Że trup psuje się już I zmartwiałem na myśl, że nieboszczyk to ja! Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
02-08-2016, 22:34
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Zephyr był lekko skonsternowany, gdy Israel wyjawił swoje żądanie. Nie dlatego, że na to nie zasługiwał, a wręcz przeciwnie.
- Oczywiście. Na tym polega życie w bractwie. - Odpowiedział z banalnym tonem. Kończąc zdanie zerknął na Shiyę. Liczył, że ona również przyjmie to do świadomości. Gdzieś po drodze spojrzał też na Mulungu, żeby zdementować podejrzenia, że właśnie bezsłownie upomniał gepardzicę. W sumie nie mógł jej winić. Stanęła w jego obronie. Bo, oho, Israel wcale nie był wzorcem, jeśli chodzi o szacunek do towarzyszy. - Ale pamiętaj, że to działa w dwie strony - sam musisz szanować innych. Przed oczami znów stanął mu obraz Vult. Tym razem nie był już tak realistyczny. Było to wspomnienie tego, czego doświadczył kilka chwil temu. Przypomniał sobie, że jego osobista fatamorgana wskazała kierunek. Miał nadzieję, że Vult nie została personifikacją jego podświadomości. W każdym razie postanowił pójść wskazaną przez nią drogą. Może to głupie ufać byle zwidom, ale i tak obecnie mogli pójść gdziekolwiek, byle nie wstecz. Co szkodzi zbadać ten szlak? Być może naprowadzi ich na zabójcę sępicy. Albo do wymarzonego miejsca na nowy dom. - Nie chcę tu przebywać ani chwili dłużej. - Oznajmił. Miał nadzieję, że pozostali podzielali jego zdanie. Ta przestrzeń nie podobała mu się. Leżące gdzieniegdzie sępie pióra natarczywie przypominały o makabrycznym wydarzeniu. Co prawda, było już ciemno, ale bez Vult mogli poruszać się sprawnie także i w nocy. Jakaś część niego była zła na siebie, że zaczął myśleć w ten sposób. Zephyr stanął nad maską i zawahał się. Miał co do niej dziwne przeczucia. Podejrzewał, że jego omamy miały z nią coś wspólnego. Zaczął się zastanawiać, czy ją zostawić. Ale zaraz zrezygnował z tego pomysłu. - Proponuję pójść tędy. - Powiedział do reszty, po czym schwytał maskę i ruszył przed siebie. /zt |
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
08-08-2016, 17:04
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Shiya nie mogła uśmiechać się tylko do Zepha, więc tym razem posłała serdeczny uśmiech gorylowi. Cieszyło ją, że ten postanowił pozostać w bractwie: zdążyła go polubić. Co prawda, po dzisiejszych kłótniach tamten mógł mieć teraz o niej złe zdanie, ale przesadnie o to nie dbała. Zechce utrzymywać z nią pozytywne relacje, dobrze, nie, to też będzie w stanie to przeżyć. Ważne, że pewien cętkowany jegomość się od niej nie odwraca. Na kolejne jego słowa ochoczo się wyprostowała, gotowa do dalszej wędrówki.
Jej uwagę zwrócił odgłos upadającej na ziemię maski. Rychło powędrowała wzrokiem do zielonookiego. Pomimo jego nadziei, przynajmniej jej nie umknęło jego nietypowe zachowanie. Nie zamierzała jednak teraz go o to pytać, zwłaszcza że teraz już zdawał się wracać do normy. Na pytanie Israela, ciche prychnięcie wydobyło się z jej pyska. Szanowany. Aha! Przyganiał kocioł garnkowi...! Szła dalej, trzymając się nieco z tyłu, ale tak, by cały czas mieć na widoku nowego cudownego przywódcę, a zarazem by nie iść w zbyt małej odległości od hieny. Z/t |
|||
|
Solovar Konto zawieszone Gatunek:Goryl Płeć:Samiec Wiek:23 lata Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:87 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 59 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 10 |
09-08-2016, 21:55
Prawa autorskie: Nataka
I w końcu to Israel o wszystkim zadecydował. Chcąc pozostać w Bractwie, sprawił, że będzie ono nadal istnieć. Co prawda miał jeden warunek, co nie zdziwiło medyka. W końcu to co się wcześniej wydarzyło nie było przejawem szacunku wobec hieny. On jednak też nie zachował się odpowiednio, co potwierdził Zephyr. Mul teraz mu się przyglądał. Gepard, którego ledwie znał został właśnie przywódcą. Właściwie to goryl ledwie znał tu wszystkich. Pozostawało tylko jedno pytanie: ,,Czy on da sobie radę...?". Medyk starał się myśleć pozytywnie, jednak średnio mu to wychodziło. Postanowił jednak zignorować ten fakt i ruszył za resztą w stronę, którą wskazał przywódca.
z/t |
|||
|
Israel Duch Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:458 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie:
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
23-08-2016, 22:04
Prawa autorskie: Inn, Venety, Vasanti Vei, Skanda
Spodziewał się, że Zephyr opieprzy Shiyę. Jednak nie było w tym nic dziwnego, że tego nie zrobił. No ale trudno. Jeśli będzie potrzeba, to upomni się o szacunek ponownie. Sam przecież szanował innych. Przynajmniej tych, którzy go szanowali. Co innego nietolerowanie niektórych osób. Jeśli kogoś nie lubi, to nie będzie udawać, że jest inaczej. Po słowach geparda ruszył za nim. Nie wiedział, czy dojdą tam, dokąd mieli dojść. Wiedział jednak, że na pewno gdzieś dojdą. Miał też nadzieję, że nowy przywódca poprowadzi ich w dobrym kierunku.
//z. t.//
Gdy zapadła ta noc niewygodnie mi było
Przeżywałem koszmary w ciemności bez dna Widziałem obok, tuż tuż Że trup psuje się już I zmartwiałem na myśl, że nieboszczyk to ja! Gram w FH, IW, DD, LM, IT PL, WS pod nickiem Ognik |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości