Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Xenia Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 60 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 10 |
10-05-2018, 02:54
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra
Położyła synka na ziemi, od razu przygarniając go do siebie. Chyba po tym nie zostanie matką roku... Trudno, na następny rok zawsze można się postarać, nic straconego... A jak się nie uda, a lwiątka dorosną też można się postarać. Tak w ogóle, czy małe lwiątko potrafi sobie samo poradzić?... O nie... Znów sobie przypomniała te wszystkie nudne rozmowy z rodzicami i chyba coś tam było o tym że może ją coś zabić jak jest taka mała, albo zjeść, albo może umrzeć z głodu jak jest mała... Byli przewrażliwieni i tyle... Ale tak na wszelki wypadek, gdyby mieli jednak racje, lepiej poszukać pozostałej trójki. Kiedy właściwie z czwórki zostało jedno lwiątko?
- Chyba odrobinę przesadziłam... - zaczęła się tłumaczyć, miała wręcz wrażenie że przed rodzicami, a nie synem, ale prawda była tak że tłumaczyła się przed własnym lwiątkiem: - Może odrobinę bardzo przesadziłam... Chociaż tak właściwie nie wiem... I co tu teraz... Nie zrobiłam ci krzywdy tak przypadkiem? Kompletnie nie wiem co robiłam, więc... - przytuliła go nieco mocniej do siebie z wyrzutami sumienia, cokolwiek zrobiła, jedno było pewne nie powinna pozwolić by jej synek cierpiał: - Ale obiecuje że już nie będę... I przepraszam... - cokolwiek zrobiła. Nigdy nie czuła się tak podle, bo coś jej mówiło że Bahati płakał, bądź dalej płacze przez nią, a za nic nie chciała skrzywdzić własnych dzieci. Uleciało jej kilka łez, nie próbowała jakoś specjalnie ich zatrzymać. I gdzie tu się podział cały ten optymizm? - Mam pomysł!... Powiedz mi co byś chciał i wspólnie postaramy się spełnić twoje życzenie - dodała z pokrzepiającym uśmiechem, tak nagle przerywając ciszę, mogłaby mu pokazać tyle miejsc, nie ma co się smucić: - Ale może najpierw poszukajmy twoich siostrzyczek i brata, muszą umierać z głodu... - powiedziała tak bardziej żartobliwie, nie ma się co martwić na zapas, są pewnie z... Ines? Tak, tam chyba ich zostawiła? - O, wiem... Po drodze pokaże ci gdzie znaleźć jedzenie, mogłam wam w sumie wcześniej pokazać... To jak synku? - pomysł wydawał jej się genialny, teraz tylko zaczekała na reakcje Bahatiego. Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
|
|||
|
Warsir Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Maluch Tytuł fabularny:Uczeń znachora Liczba postów:32 Dołączył:Wrz 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 23 Zręczność: 27 Spostrzegawczość: 25 Doświadczenie: 5 |
27-05-2018, 14:04
Prawa autorskie: Zuma
Im dłużej biegł, tym mniej wesoło mu było, a tym bardziej zastanawiał się, co to właściwie wszystko miało znaczyć. Chyba powinien wrócić do mamy. Tak, powinien, ale pojęcia nie miał, w którą to stronę. Mógł oczywiście spróbować znaleźć drogę, ale chyba rozsądniej było podążyć dalej za białą panią i skorzystać z jej pomocy. Został trochę w tyle, w końcu łapki miał dużo krótsze to nic dziwnego. W końcu jednak, po ominięciu kolejnego krzaka, ukazał mu się jego cel i... Ej, chwila, to przecież nie jest jego brat! Co to w ogóle jest? Wyglądało jak jego rodzeństwo, ale było ciemniejsze i trochę inne. Jak to możliwe? Przecież tylko oni byli tacy mali! Zorientował się, że stoi przed znajomymi-nieznajomymi i gapi się na nich z otwartym pyszczkiem i zabawnym wyrazem twarzy. Zamknął usta i usiadł.
- Em... dzień dobry? Nie wiedział, co więcej powiedzieć. Czy rodzice nie zabronili mu przypadkiem rozmawiać z nieznajomymi? Może ona tak na prawdę... chce go zjeść?! |
|||
|
Bahati Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 40 Zręczność: 45 Spostrzegawczość: 45 |
24-06-2018, 00:14
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus
Obserwowanie tatusiującej mamy tylko coraz bardziej utwierdzało malucha w przekonaniu, że stracił jedyną osobę, której ufał i której powierzał swoje bezpieczeństwo. Śmiała się, pląsała, a potem po raz pierwszy dała upust swojej agresji, której Bahati nigdy dotąd nie widział jeszcze u nikogo. Zupełnie nieznane mu zachowanie. Było jeszcze straszniejsze niż krzyki i stąpanie tatusiów. A więc z mamą było coraz gorzej. Młody nie chciał już dłużej na to patrzeć. Zamknął oczy i pogrążył się w rozpaczy. Co teraz z nim będzie? W jaki sposób ma sobie poradzić na tym wielkim, nieznanym świecie? Nie wiedział nawet, jak trafić do domu.
Kiedy tak opłakiwał utratę matki i wątpliwą przyszłość, nagle został porwany. Zaskoczony zachłysnął się powietrzem. Szybko obejrzał się na porywacza i okazało się, że to jego rodzicielka. Cała mokra. Ale nie uśmiechała się głupio, ani nie wyglądała na wściekłą. Lwiątko nie mogło dokładnie przyjrzeć się jej pyskowi, ale wyczuwał, że jego mama wróciła. Co więcej, była spięta, niespokojna, może nawet zatroskana. Chyba wreszcie przejrzała na oczy. Gdyby nie przerażenie i rozpacz, które ciągle niepokoiły Bahatiego, pewnie by się ucieszył. Zatrzymali się w miejscu, w którym drzewa rosły tak gęsto, że zasłaniały niebo. Malec zgarbił się, gdy tylko znalazł się na ziemi i spoglądał na matkę niepewnie spode łba. Wyglądał, jakby obawiał się jakiejś kary, ale tak naprawdę po prostu nie wiedział, czego może się teraz po Xenii spodziewać. W bardzo krótkich odstępach czasu zmieniało się jej zachowanie. Nie wiadomo, z jaką mamą ma do czynienia w tej chwili. Nawet, kiedy zaczęła mówić, tylko jej się przyglądał. Ale wszystko szło w dobrą stronę, więc Bahati powoli się uspokajał. Kiedy go przytuliła, rozpłakał się ponownie, tym razem z ulgi. - D-do-dobrze, że w-wwhóciłaś - wyseplenił cicho z nosem wtulonym w podbrzusze lwicy. Słysząc ofertę spełnienia jednego życzenia, prawie od razu wykrzyczał, że chce wrócić do domu. Jednak powstrzymał się. Nie powinien zmarnować takiej szansy. Musiał to lepiej przemyśleć. Powrót do domu był czymś instynktownym. To tam czuł się najbezpieczniej, dobrze znał każdy zakamarek nory. Ale czy naprawdę było tam tak bezpiecznie? I wtedy właśnie sobie uświadomił, czego tak naprawdę pragnie. - Chciałbym już nigdy nie spotkać tatusiów - powiedział i spojrzał z powagą w oczy matki. Pierwszy raz wypowiedział tak długie zdanie bez żadnego zająknięcia. To tylko podkreślało, jak bardzo mu na tym zależało. Myślał też, żeby włączyć w to rodzeństwo, z którym się nie dogadywał i mieć mamę tylko dla siebie. Jednak doszedł do wniosku, że oni nie poradzą sobie bez mamy, a nie chciał ich mieć na sumieniu. Gdy tylko Xenia wspomniała o jedzeniu, Bahatiemu zaburczało w brzuchu. Jednak to nie robaki budziły jego apetyt. Wciąż nie potrafił się na nie całkowicie przestawić. Zdecydowanie wolał mleko. Chyba jako jedyny z rodzeństwa wciąż wysysał z matki dziecięcy pokarm. Ale dzięki temu miał go więcej dla siebie. Nie odpowiedział na pytanie. Jeszcze nie wiedział, jak mama przyjmie jego poważne żądanie. Gdyby nie to, od razu by się do niej przyssał. Odwrócił się raptownie, gdy usłyszał nieznany głos. Kolejny mały lew. Jak obcy brat. Nie wiedząc, jak zareagować, spojrzał na matkę, zostawiając jej tę sprawę.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-06-2018, 00:17 przez Bahati.)
|
|||
|
Warsir Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Maluch Tytuł fabularny:Uczeń znachora Liczba postów:32 Dołączył:Wrz 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 23 Zręczność: 27 Spostrzegawczość: 25 Doświadczenie: 5 |
03-07-2018, 18:56
Prawa autorskie: Zuma
Warsir wytrzeszczał oczy, mocno zaniepokojony tą sprawą. Co tu się dzieje? Czy ten mały właśnie powiedział, że nie chce już nigdy spotkać swojego taty? I czemu powiedział "tatusiów", przecież tatę ma się jednego! Maluchowi bardzo się to wszystko nie podobało. Powoli wycofywał się tyłem, coraz bardziej przekonany, że pora wracać do mamy. Jego mamy. Gdy ciemny na niego spojrzał... Cóż, Warsir po prostu odwrócił się i zwiał.
z.t. |
|||
|
Xenia Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 60 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 10 |
30-07-2018, 20:13
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra
Mogła odetchnąć już po pierwszych słowach syna, choć obiecała sobie raz jeszcze, na wypadek gdyby miała zapomnieć jak ważna to sprawa - nigdy więcej dziwnych roślin. Aż się wzdrygnęła na samą myśl. W żadnym razie nie spodziewała się czego może chcieć Bahati, na pewno nie było to nic... Zaraz, co? W pierwszej chwili pomyślała że to żart, ale poważna mina syna szybko wyprowadziła ją z tego błędu. Potem nawet chciała przyznać mu racje. Tak będzie lepiej... Co? Jak mogła tak myśleć? Chyba ta ostatnia przygoda z kocimiętką za bardzo nią wstrząsnęła, przecież Jo i Im nie są źli, lubiła ich, są zabawni, szaleni w dobrym tego słowa znaczeniu, nigdy nie można się z nimi nudzić, tak, lubiła ich towarzystwo, oprócz ich roślinek, jakoś nie bardzo podobał jej się ten stan, w którym nie wie co robi i inne lulkowe i kocimiętkowe niespodzianki. Przypomniała sobie też reakcje Ines, aż w końcu uświadomiła sobie że Bahati nigdy nie bawił się z tatusiami w chowanego, on po prostu się ich bał. To straszne...
- Dobrze, będziemy ich unikać... - odpowiedziała z nutą smutku, nie chciała sprawiać więcej mu przykrości, więc decyzja sama się nasunęła. Zresztą nie zrani tym Banjo i Ima, to akurat nie możliwe, prawda? Nigdy nie widziała by czymkolwiek kiedykolwiek się przejęli. - No to co? - podniosła się na równe łapy, z nową energią: - Poszukamy coś smacznego i przy okazji reszty rodzinki?... Oprócz... Tatusiów oczywiście... Nic się nie martw, nawet jakby na nas wpadli gdzieś znienacka, zawsze można... Im uciec, schować się, udać martwych... Jest wiele opcji... - mówiła dość optymistycznie, samemu woląc się tym nie martwić, no już trudno. Najgorsze że jakoś za łatwo jej to było zaakceptować. Chwilowy smutek i koniec. Szybko już zmieniła temat na bardziej przyjemniejszy, czyli robaki, chcąc przekazać synowi dokładnie wszystko co o nich wiedziała. I długo tak jeszcze opowiadała o nich ob drogę... A o obcym lwiątku najpierw zapomniała, a gdy uciekło, uznała że miała chwilowe zwidy co całkiem możliwe po ostatniej przygodzie. //Przepraszam że dopiero teraz zt x2 Tutaj: http://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid...n=lastpost Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości