Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Machafuko Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 38 |
14-07-2016, 07:33
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Fuko wciąż widział ten błysk radości oku Daviena, gdy przekonywał go, że jego propozycja nie jest żartem, że naprawdę może tu zostać. Lew uśmiechnął się do malca, gdyż jemu samemu robiło się ciepło wewnątrz widząc jak reaguje. Całość dopełniało pewne poczucie dumy i satysfakcji, ze zdołał uchronić kogoś, prze losem tułacza - jakiego sam doświadczył - który nie stanowił czegoś, co życzyłby komukolwiek. Wędrówkę można pokochać, ale osamotnienie w niej jest straszną rzeczą.
- Musimy porozmawiać z królową stada. Trzeba cię przedstawić... - Gdy Fuko wspomniał o Vei, nagle jakby przygasł. Wiedział jaka rozmowa go czeka. Syn królowej zaginął, bawiąc się z jego córką. Z pewnością winą zostaną obarczeni on i Ayumi. Zwłaszcza ze był nowy, a więc podatniejszy na wszelakie krytyki. I do tego niezbyt Vei za nim przepadała. Nadal jawił się jako ten obcy, który zakręcił się wokół Ayumi i znalazł się tu właściwie czystym przypadkiem. Nie wiadomo po co tu jest, ani co zamierza. A niedługo i ta marna reputacja zostanie pogrzebana w gruzach. Fuko westchnął. Widocznie tak chce los. Próby walki z koniecznością są skazane na niepowodzenie; trzeba przyjąć gorycz jaką mu przyniesie najbliższy czas i wyciągnąć z tego wnioski. Szkoda mu było syna Vei, całe życie było przed nim. Jednakże mimo że był starszy od jego dzieci, to równie ochoczo oddalił się od domu. Być może to dziecięca bezmyślność, a być może cecha, która by się ujawniała i w dorosłym życiu. Jeśli to drugie, to pewne jest, że nie przeżyłby za długo; pilnowanie go jedynie odwlekało nieuniknione. Może przy Davienie nie będzie tak źle? Zadumał się tak Fuko, posmutniał, w końcu stanął, wyczuwając blisko zapach Vei. - Trzymaj się blisko mnie i nie odzywaj się, chyba że zostaniesz o coś zapytany, jasne? - pouczył samczyka. Sytuacja i tak była napięta; po co ją komplikować bardziej, jeszcze Davienowi mogłoby się niezasłużenie coś dostać. Zapach się nasilał, co znaczy, że Vei się zbliżała, po prostu tutaj się spotkają. //Fel, daje Ci nieocenioną okazję ustalenia, gdzie właściwie dzieje sie akcja. Życzę udanej zabawy :v
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___ I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich". Zielony? Czy czerwony? :v |
|||
|
Davien Samotnik Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:73 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 20 |
15-07-2016, 14:40
Prawa autorskie: Lineart: Malaika4, kolor: FKpl (Kifo) - av; Sirzi,Sauri-Elanor - podpis, PrinceVoldy-TLK (lineart), ja (kolory) - sygnatura
Królowa. To słowo sprawiło, że lewek zatrzymał się na chwilę.
- Czy jest straszna? - Zapytał, wyobrażając sobie jak może wyglądać lecz po chwili wszelkie obawy, zastąpiła poprzednia radość a zamiast stać w miejscu, zadowolony zaczął iść trzymając się blisko Fuko, jednakże już nie podskakując. Faktycznie, pojawił się jakiś nowy zapach, którego Davien nie kojarzył. Miał nadzieję, że królowa okaże się miłą lwicą. Ciekaw był, kto był królem tego stada oraz czy jego również będzie dane mu poznać. - Jeszcze raz dziękuję, że mnie nie zostawiłeś tam. - Mówiąc tam, miał na myśli dżunglę, nawet odruchowo łebkiem machnął w stronę (a przynajmniej tak mu się zdawało) gdzie się ona znajdowała. Idąc, rozglądał się z ogromnym zainteresowaniem. Pojawiło się kilka miejsc, w które będzie chciał przyjść ale na razie, ważniejsze było spotkanie z królową. - Jasne, kiedy trzeba umiem być cicho ale Fuko, czemu jesteś smutny? - Spytał, nie dostrzegłszy radości na pyszczku szarego lwa. Zaczął zastanawiać się, czy to może przez niego samiec jest smutny, co sprawiło że podkulił uszy i usiadł, przestając ruszać ogonem. Nie chciał być przyczyną czyjegoś smutku czy zmartwień. Nagle, zapach był bardziej intensywny, co oznaczało że królowa jest już całkiem blisko a Dav już myślał, że jeszcze trochę to potrwa nim się spotkają. Automatycznie wstał, żeby nie witać przywódczyni stada z siadu, bo to trochę tak niegrzecznie tym bardziej, że nie pochodził z tych ziem. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
15-07-2016, 18:46
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
// To ja zakładam, że jest wieczór, sawanna na LZ, Vei idzie szukać Skadima i Raga, jeszcze dotarła nad rzekę, więc jeszcze nie wie, że Rag zginął. Nie wiem, jak Ty to sobie ułożysz, ale ja i tak mam poplątaną linię czasową i nie wiem, gdzie indziej mogłabym to wcisnąć. xD //
Ruda nie była w najlepszym huorze. Było już całkiem ciemno, a nadal nie natrafiła na ślad Skadima ani Ragnara. Inna sprawa, że dopiero co zaczęła ich szukać - nie mogła zostawić dzieci samych, dopóki nie była pewna, że te zasnęły. Oby tylko nic ich nie obudziło, zanim do nich wróci. Zmrużyła ślepia. Cóż to widziała? Szarego lwa i lwiątko... Ale to lwiątko jakieś większe niż jej syn, a i samiec młodszy, zdrowszy, sprawniejszy... Któż tu jeszcze szczyci się podobną barwą sierści? Ach. Przystanęła z nietęgą miną. Machafuko był ostatnią osobą, którą miała ochotę ujrzeć. Chyba nawet na Feliję nie reagowała tak alergicznie: jej przynajmniej nie można było odmówić jako takiego angażowania się w sprawy stada. A on? Jaką on miał rolę poza zapładnianiem Ayumi, nota bene najmłodszej dorosłej lwicy ze stada, kto jeszcze go znał? - Deme - cierpko rzuciła z oddali, niechętnie ruszając w jego stronę. - Z kim mam przyjemność? Rzekła to, przeniósłszy wcześniej stosunkowo łagodny wzrok na młodzika. Pretensje do Fuko przedstawi później, przy obcym dziecku nie wypada. Nie zdziwiłaby się, gdyby błękitnooki przyprowadził tu szpiega; lwiątko nie było aż takie małe. |
|||
|
Machafuko Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 38 |
16-07-2016, 02:56
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Fuko długo się zastanawiał co odpowiedzieć samczykowi. Czy jest straszna? Fuko się jej nie bał, choć swoim stylem bycia zdawała się chcieć roztaczać wokół siebie aurę strachu, autorytetu i powagi.
- Jest dość surowa, ale nie bój się, będzie dobrze. Po kolejnych podziękowaniach Daviena, uśmiech nieco rozjaśnił pysk lwa. Pogładził go nosem po czuprynie i rzekł: - Nie mogłem pozwolić, aby coś ci się stało. Następne pytanie sprawiło, że na pysku lwa zakwitło pewne zakłopotanie i zmieszanie. Chrząknął jednak po chwili oraz powiedział: - Nie przejmuj się tym mały, to nic takiego. Lepiej wyprostuj się i wypnij pierś, aby dobrze prezentować się przed królową. - Fuko mrugnął do niego i obdarzył ciepłym uśmiechem. W końcu nadeszła ruda lwica. Samiec westchnął w myślach, gdy ujrzał Vei i zobaczył jej reakcję na swój widok. Wiele w życiu przeszedł, ale użerać się z wiecznie poirytowanymi lwicami jeszcze okazji nie miał. Dobrze, że był z natury spokojny, jakoś zniesie to pretensjonalne zachowanie. Może postrzegać go jakkolwiek sobie chce, ale szczęśliwie lwica władzy nad tym, kim jest, nie ma; choć pewnie bardzo by chciała móc urealniać swoje osobiste postrzeganie osób, aby stawały się takie, jakie jej się jawią. No ale niech będzie, zabawę czas zacząć. Skinął jej łbem i odpowiedział tym samym pozdrowieniem. - Szukałem twojego syna - rozpoczął spokojnym głosem, mimo iż wiedział, że lwica nie będzie podzielać jego nastawienia. - Który wraz z moimi dziećmi uciekł. Znalazłem moje, bardzo poranione, jednak twojego nigdzie nie było. Musiałem przerwać poszukiwania i wrócić natychmiast, aby lwiatka przeżyły. - Po tych słowach spojrzał na Daviena. - I spotkałem jego, samotnie tułającego się po dżungli. Nazywa się Davien. Mówi, że nie wie gdzie jego rodzice. Nie mogłem go zostawić. Chciałbym wziąć go pod opiekę. Znów zwrócił wzrok ku Vei i wbił w nią swoje zimne ślepia, po czym kontynuował chłodnym tonem. - Skadim był z Milele i Kasilem, czułem jego zapach. Weszli do jaskini, gdzie napadł ich jakiś gepard. Spotkałem tam lwa, który znalazł całą trójkę i próbował obronić przed gepardem. Potwierdza, że była ich trójka. Gepard porwał Milele, a samczyków zostawił samych sobie. Tamten lew pogonił za nim i to ostatni moment, kiedy widziano Skadima, był cały i zdrowy. Zresztą przyprowadziłem go ze sobą, jest w grocie medyka z Ayumi. Zrobiłem to, bo uznałem, że możesz mieć do niego kilka pytań i może pomóc swoimi informacjami w poszukiwaniach twojego syna. Wszelkie znaki zapachowe świadczyły, że mówi prawdę. Rzeczywiście wyczułem tam geparda, tak w jaskini, jak przy Millele. - Zakończył swoją relację i po prostu zamilknął. Czekał, co zrobi lwica. Przeczuwał, że wybuchnie gniewem, może nawet go zaatakuje, obwiniając za nieupilnowanie lwiatek; ale jeśli ma rozum i zależy jej na synu, to odsunie złość od siebie skorzysta ze wszystkich okazji, jakie jej przygotował, aby odnaleźć Skadima, a dopiero później zajmie się resztą.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___ I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich". Zielony? Czy czerwony? :v |
|||
|
Davien Samotnik Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:73 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 20 |
17-07-2016, 01:31
Prawa autorskie: Lineart: Malaika4, kolor: FKpl (Kifo) - av; Sirzi,Sauri-Elanor - podpis, PrinceVoldy-TLK (lineart), ja (kolory) - sygnatura
Davien kiwnął łebkiem na znak iż zrozumiał że nie ma się czego obawiać. Po tych słowach nawet jakby poczuł się bardziej pewnie. Uśmiechnął się gdy usłyszał jak szary lew oznajmia, iż nie mógł pozwolić, aby coś się lewkowi stało a nawet gest wykonany przez samca sprawił, że pomimo iż Dav dopiero co poznał Fuko, to i tak otarł się o jego łapę tak, jakby chciał się przytulić w geście podziękowań. Nie był pewny, czy tak może ale najwyżej zostanie po prostu odepchnięty.
- Okej. - Ponownie skinął swoim łebkiem, dumnie wypinając pierś tak, jakby chciał pokazać, że faktycznie już niczego się nie boi. Gdy dostrzegł królową, niezbyt wiedział co ma robić. Nigdy wcześniej nie spotkał kogoś tak wysoko postawionego. Starał się utrzymać w miarę pokerową twarz lecz niezbyt umiał przez co, można było dostrzec jak uśmiech wkrada się na jego pyszczek. W końcu jedynie opuścił łebek a po krótkiej chwili go uniósł. - Nazywam się Davien i tak jak Fuko powiedział, nie wiem gdzie się podziali moi rodzice i dlaczego mnie zostawili. Czekałem na nich ale nie pojawili się. Najpierw zostawiła mnie mama a potem tata. - Opowiedział smutnym tonem w skrócie swoją historię bo dalszą historię w której poznał szarego lwa, władczyni już znała. Uważnie słuchał tego, co mówi samiec i grzecznie się nie wtrącał. Stał sobie tylko, zerkając to na lwicę, to na lwa oraz czasem na swoje łapy lub po prostu w niebo. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
19-07-2016, 22:58
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Wysłuchała szarego do samego końca, mimo że kilkakrotnie miała ochotę przerwać mu ten wywód.
- Dość - burknęła w końcu, marszcząc brwi w wyrazie irytacji. - Jak ma na imię ten lew? I jak wygląda? - dopytała; nie spieszyło się jej do spotkania z Ayumi i tamtym obcym, wolała szukać Skadima na własną łapę, ale tego typu informacje zawsze były w cenie. - Widział was ktoś jeszcze? Wolała, by fakt, że Lwioziemcy mieli problemy z utrzymaniem młodych na terenach stada, nie wyszło poza te kilka osób... Zwłaszcza, że nie mogli sobie poradzić z byle gepardem! Z chęcią odpowiedziałaby w zupełnie innym tonie, ale ze względu na Daviena nie mogła sobie na to pozwolić. Innym razem rozmówi się z Machafuko, teraz nie warto też było tracić na to czasu. Jej syn mógł być w niebezpieczeństwie. - Miło cię poznać, Davienie. Ja jestem królowa Vei. To przykre, co mówisz. Mam nadzieję, że na Lwiej Ziemi będzie ci się lepiej powodzić. - Posłała lwiątku uprzejmy uśmiech, jednocześnie poniekąd zezwalając mu na pobyt na swych ziemiach. Zaraz potem uniosła chłodny, wyważony wzrok na dorosłego samca. Trudno było dopatrywać się w nim choćby ułamka życzliwości, którą obdarzała młodego. - A czy ty jesteś pewien, że dasz radę zapewnić Davienowi niezbędną opiekę? Wiem, ile wysiłku wymaga zdobywanie pożywienia dla już czwórki dzieci, a uwierz, że wraz z wiekiem bynajmniej nie będą potrzebować go mniej - wyjaśniała, pod koniec przechodząc w nieco kpiący ton. Wcale nie ukrywała tego, że miała błękitnookiego za typowego przedstawiciela swojej płci, który niekoniecznie daje sobie sprawę z tego, jak wygląda opieka nad kociętami, nawet jeśli jest ojcem od ładnych paru miesięcy. |
|||
|
Machafuko Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata 2 miesiące Liczba postów:786 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 38 |
20-07-2016, 05:14
Prawa autorskie: Avatar: Nataka || Podpis: Kami (szkic), Cynka (kolory), Inn (cienie)
Tytuł pozafabularny: Pomoc techniczna / Prowadzący Radia
Reakcja Vei była lepsza niż się spodziewał.
- Nazywa się Vincent. Szary lew z jasnym znamieniem na czole. I nie, nikt nas nie widział. Oczywiście wyczuwał cały chłód bijący od lwicy, jednak wiedział, że nie może dać się przyprzeć do ściany, ulec atmosferze, w efekcie czego stałby się bezbronnym, łatwym celem. Spoglądał uważnie na samicę, słuchając jej kolejnych słów. Ulżyło mu trochę, gdy zezwoliła Davienowi na przebywanie na terenach stada. Zresztą widać było, że obecność małego nieco ratuje samca; co nie uszło uwadze szarego. W końcu przeszła do ostatniej kwestii. Machafuko spojrzał najpierw na samczyka, później na królową i rzekł: - Pewien to jestem wyłącznie śmierci. Rozum jednak podpowiada, że lepszy jest kiepski ojciec od braku ojca. Czekałby go o wiele gorszy los, gdyby pozostał samemu sobie, od tego którego może doświadczyć w wyniku mojej nieudolnej opieki. A nie jestem wszak sam, za każdym członkiem stoi całe stado, czyż nie? Jeśli ja nie będę w stanie podołać, na pewno mądre lwice, wprawniejsze w opiece nad młodymi, wspomogą swoją radą i umiejętnościami. Cóż, dla Fuko nie było to żadną plamą na honorze, aby prosić o pomoc osoby, które bardziej się znają na danej dziedzinie niż on sam. Nie wiedział jakiej królowa oczekiwała odpowiedzi; udzielił jej takiej, jaką uznał za najwłaściwszą, najprawdziwszą i najbardziej szczerą. Ostatni ruch należy do Vei, samiec bowiem powiedział już wszystko, co chciał powiedzieć.
Głos // Sylwetka // A tu w nowej roli // I prezencik od synka
___ I rzekł do mnie główny admion: "Zbanuj wszystkich, ja rozpoznam swoich". Zielony? Czy czerwony? :v |
|||
|
Davien Samotnik Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:73 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 55 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 20 |
21-07-2016, 03:31
Prawa autorskie: Lineart: Malaika4, kolor: FKpl (Kifo) - av; Sirzi,Sauri-Elanor - podpis, PrinceVoldy-TLK (lineart), ja (kolory) - sygnatura
- Czy to oznacza...że mogę tu zostać?! - Zapytał podekscytowany, chcąc upewnić się w tym co słyszy, gdyż nie mógł uwierzyć własnym uszom. Te ziemie miały być właśnie jego domem. Aż zaczął podskakiwać z zadowolenia tyle że tym razem w miejscu, no może nie bardzo mu to wyszło bo prawie wpadł na królową ale na szczęście udało mu się uspokoić w porę. Przepełniała go radość tak, że nie chciało mu się siedzieć a wręcz przeciwnie, ciągle być w ruchu.
- Nie martw się królowo, ja wiem że Fuko sobie poradzi. - Powiedział z uśmiechem po chwili orientując się iż to pytanie nie było skierowane do niego a co za tym idzie, nie powinien się odezwać. Spuścił więc łebek, bezgłośnie okazując skruchę oraz przepraszając w ten sposób. Miał nadzieję, że nie zdenerwował Vei jakoś bardzo jeśli jednak tak, to po prostu postara się przeprosić i obieca, że więcej tak nie zrobi. Naprawdę wierzył w to, że szary lew da sobie radę tym bardziej, że nie był sam a posiadał partnerkę. Razem mieli większe szanse niż osobno. Po chwili, lewek uniósł swój łebek by spojrzeć to na lwa to na lwicę. Posłał do nich ciepły uśmiech słuchając, o czym lub o kim rozmawiają. Sam zastanawiał się, co aktualnie dzieje się w grocie medyka. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
08-08-2016, 15:22
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Lwica zanotowała w pamięci to, o czym właśnie poinformował ją Machafuko, po czym niespiesznie pokiwała łbem. Vincent. Ładne imię.
Zmarszczyła brwi, słuchając dalszej części wypowiedzi samca. W normalnej sytuacji sama chętnie przyjęłaby zagubione kocię pod swoje skrzydła, ale obecnie trudno było mówić o zwyczajnym dla niej czasie. Z kolei młodych w stadzie nigdy za wielu... Skrzywiła się na sugestię, jakoby szary był członkiem stada. Och, formalnie rzecz biorąc, owszem, ale czy musiał ranić jej uszy nawet teraz, gdy ewidentnie nie miała nastroju na słuchanie takich oświadczeń? Potraktowała go dłuższym, dość obojętnym spojrzeniem, po czym przeniosła znacznie serdeczniejszy wzrok na młodego. Jej uwadze nie uszły również jego "przeprosiny", co skwitowała lekkim uśmiechem. - I ja w to nie wątpię. Wyglądasz na pojętne lwiątko. - Przyjaźnie ułożyła uszy. - Zostań tu tak długo, jak tylko masz ochotę. Od dziś jesteś Lwioziemcem, z czym wiąże się wiele praw, ale też i obowiązków. O tym jednak niech opowiedzą ci Machafuko i Ayumi, bo na mnie już czas. Miło było cię poznać. Machnęła ogonem i ruszyła przed siebie, na odchodnym rzucając jeszcze szybkie "avare". Nie wytrzymałaby dłuższej wymiany uprzejmości, a i rzeczywiście czas ją naglił. Z/t |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości