Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
25-05-2017, 02:30
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Cóż miał powiedzieć? W pewnym sensie zgadzał się z Kiburim. Oczywistym było, że w koalicji samotnemu samcu zawsze lepiej, zwłaszcza jeśli może mu pomóc ktoś silniejszy. Jednakże zwykle były to takie same podrostki jak jego syn i na tym polegały pierwsze lata dorosłego życia. Wyszumieć się musieli, nabrać siły i masy a przede wszystkim - przetrwać. Dopiero potem mogli myśleć o własnym stadzie. Ghalib mógł mieć słuszne przypuszczenia, że Kiburi polegając na silniejszym ojcu zapomni o własnym rozwoju. O nie. Staruszek nie da mu o tym zapomnieć i sam pogoni go do roboty. Nie pozwoli by syn, krew z jego krwi okrył go hańbą. Jego potomek nie będzie słabeuszem.
Pokiwał jedynie głową na wspomnienie o tym, że w tej krainie natura totalnie oszalała. Jednakże przyzwyczaił się już do stylu życia tej krainy, ale pojął też, że jedynym sposobem na bycie na szczycie tutaj to przygruchanie sobie jak największej ilości potężnych sojuszników, których pokrętnie od biedy można nazwać stadem.
Kiedy usłyszał, że Kiburi przyjmuje jego warunek natychmiast sapnął ciężko a jego pysk przybrał minę na kształt krzywego uśmiechu. Można było jednak ten moment nazwać mgnieniem oka, bo dosłownie tyle trwał. Skinął młodzikowi w stronę Nory.
- W takim razie nie idziesz na Cieniowisko. - Oznajmił beznamiętnym tonem. - Byłem tam jakiś czas temu. Zajmuje je teraz jakieś stado, a sądząc po ich przywódcy, nie sprawia wrażenia słabego. Jeśli tam pójdziesz możesz się narazić i złamiesz naszą umowę.
W pewnym momencie obrócił się w przeciwną stronę do wulkanu i zrobił kilka kroków przed siebie.
- Na razie będziesz trzymał się mnie. Pokażę ci co to znaczy żyć w koalicji - powiedział zatrzymując się na chwilę.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Kiburi Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:116 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 81 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 5 |
25-05-2017, 23:46
Prawa autorskie: Lineart Ghaliba <3, tło: Fjutsup
Najśmieszniejsze było to, że Ghalib ciągle żyje sam, a założył stado i spłodził potomstwo będąc niewiele starszym niż jego syn był teraz. Ale co on tam o życiu wiedział. Dlatego teraz potrzebował ojca, który był generalnie lepszy. A, że Kiburiemu nie za bardzo było po drodze uczyć się na własnych błędach, bo po co, to wolał uczyć się na tych popełnionych przez ojca. A liczba jego blizn mówiła jasno, że miał co nadrabiać.
- Skoro dalej żyjesz, to chyba nie jest taki silny. Ale nie pójdę, nie pragnę tego potwierdzać na własnej skórze. Odpowiedział zdecydowanie, chociaż smętnym wzrokiem spojrzał za Norą. No nic, pożegnam się z domem w myślach. Chwilę potem ojciec ruszył i Kiburi też zamierzał za nim ruszyć, skro mieli trzymać się razem, ale... no popatrzył jeszcze chwilę w stronę domu a potem dopiero odwrócił się w kierunku który Ghalib zamierzał obrać. Dołączył. - W zasadzie to co robiłeś przez ten czas? W sensie, jak już uciekłem i się o tym dowiedziałeś. Próbowałeś w ogóle szukać matki? Albo Zuri? Nie to żeby chciał jakoś specjalnie o tym wiedzieć, ale co będzie robić, iść za nim w milczeniu? Namilczał się wystarczająco przez ponad rok, już miał dość po takim czasie. A teraz, kiedy miał okazję zamienić z kimś parę pozytywnych słów, to aż sam chciał, żeby tylko jakoś rozmowa się kręciła. I tak pewnie niedługo znów pomilczy, na polowaniu. Młody organizm Kiburiego, który wciąż się rozwijał żądał bardzo dużych ilości mięsa. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
26-05-2017, 21:10
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Westchnął słysząc naiwne rozmyślania młodego. Szli jeszcze chwilę gdy młody kontynuował, ale musiał zatrzymać się na chwilę. Wyszedł przed Kiburiego po czym skinął nosem na siebie a kolejno na niego.
- Spójrz na mnie a potem na siebie - powiedział wyjaśniając. - To nie jest kwestia tego, że ich przywódca może nie być taki silny na jakiego wygląda, ale tego, że to ja mogę wyglądać na silniejszego niż jestem. Mało jest znających się na walce osobników w tej krainie, a jeszcze mniej tych, którzy odważyliby się rzucić wyzwanie komuś takiemu jak ja. Nie ruszył mnie bo nie chciał mnie ruszyć, ani też przez doświadczenie nie dałem mu powodów, a sam nie jest głupi by rzucać się z pazurami na budzącego respekt osobnika. Ty jeszcze respektu nie budzisz. Wciąż jesteś chudym młokosem, któremu można łatwo skręcić kark.
Westchnął spoglądając na Kiburiego przymrużonymi oczyma. Odwrócił zaraz wzrok w stronę, w którą szedł przed chwilą.
- O ile nie dasz się zabić nim nabierzesz masy zrozumiesz, że ci, którzy się liczą dają się poznać, a oni nie zawsze myślą o tym, by tłuc się nawzajem - dodał za chwilę ruszając znów z miejsca. - Słabych się atakuje i zabija, albo przepędza.
To odwieczne prawo natury, przetrwają najsilniejsi i to oni są potrzebni gatunkowi. Dlatego Ghalib od najmłodszych lat dążył do tego by być silnym, by inne lwy widziały w nim kogoś, z kim się nie zadziera. I, jakby nie patrzeć, osiągnął ten cel. Co nie oznacza oczywiście, że jego życie kręciło się jedynie wokół prymitywnej fizycznej siły. Jednakże siła i walka to dwa pierwiastki, które miał we krwi. Wpojono mu spartańskie zasady życia i teraz był za nie wdzięczny.
Wiedział, że prędzej czy później pytanie o rodzinę padnie. Nie miał jednak zbyt dobrych wieści dla swojego syna. Myślał czasem o nich, to znaczy o swoich potomkach. Mirra nie interesowała go już w żaden sposób, ale czasami zastanawiał się czy Zuri wciąż żyje. Nawet teraz przez moment przeszła mu myśl przez głowę, że chciałby zobaczyć jak wygląda teraz.
- One odeszły przed tobą. Nie wiem dlaczego. Mirra nie konsultowała tego ze mną. Dziwi mnie jednak, że nie zabrała ciebie.
Może Mirrze nie podobało się życie na Cieniowisku? Może bała się wrócić i zostać oskarżoną o zdradę?
- Nie próbowałem - wzruszył ramionami. - Byłem zajęty. Przywódcy nie mają czasu szwendać się poza swoim terytorium.
Poza tym był wówczas wściekły na to, że zniknęły. Kto jak kto, ale Mirra była tą, po której nie spodziewał się dezercji, a jednak. Zresztą zniknęła razem z ich córką.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Kiburi Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:116 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 81 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 5 |
28-05-2017, 01:03
Prawa autorskie: Lineart Ghaliba <3, tło: Fjutsup
- Ja nie mówię o sobie. Skoro to jest stado, to co mu stało na przeszkodzie żeby zawołać resztę i przetrzepać ci tyłek? Albo jest głupi, bo pozwala by ktoś sobie wchodził i wychodził, albo za słaby, żeby z tobą ryzykować. Albo nie chciał nikogo narażać. Niemniej każda opcja jest słaba i beznadziejna.
Wywrócił oczami. Nawet jeśli tatko był silny i super, to jednak wciąż był sam jeden. Gdyby było dwóch czy trzech takich Ghalibów, to faktycznie nikt by nie podszedł i mógłby biegać gdzie chciał. - Toć nic nie mówię. Jasne, że mam potencjał, ale żeby od razu robić rzeczy wielkie to zaraz wszystko byłoby nudne i szare jak twój kuper tatku. A mi się wybitnie nie śpieszy, na razie wolę skorzystać ze swojej cudownej młodości póki mi w gnatach nie skrzeczy. Wyszczerzył zęby. Prawdopodobnie Kiburi skończy tak, że znajdzie sobie kogoś do robienia wszystkich tych wspaniałych rzeczy, które będzie mógł przypisać sobie. Na razie wychodzi na to, że idealną pierwszą ofiarą do wybijania się na łańcuchu pokarmowym będzie jego własny ojciec, ale czy nie takie jest to jego prawo natury? Zresztą, jeszcze nie powiedziane, że skończy w tak przykry sposób, prawdopodobne było bardziej, że ojciec sam się zniszczy, a Kiburi pozbawiony towarzystwa i konkurencji sam wskoczy na jego miejsce od razu. Zresztą, o czym on myślał. - Może stwierdziła, że lepiej zostawić mnie z tobą, a tu niespodzianka. Niemniej, szkoda. Ja próbowałem, przez trochę. Potem się zgubiłem. Jakby nie patrzeć, za matką tęsknił. W końcu tęsknił za domem, za rodziną, za towarzystwem, za tym swoim starym życiem, które w głupocie porzucił. Bo mu się nie podobało. Bo Belial. Bo matka, siostra i jeszcze wiele innych rzeczy. Idąc zerknął gdzieś w bok. - Tak w ogóle to przepraszam. Nie miało to teraz najmniejszego znaczenia, ale czuł się zobowiązany to powiedzieć. Ale tylko i wyłącznie dla swojego świętego spokoju. Kto to widział, żeby sumienie było takie upierdliwe. Czasem się mu zdarzało, że krokiem wyprzedzał ojca, potem zaś znów wracał do miejsca bardziej za nim, potem jakoś szedł obok. - A właśnie. Skoro już trzymamy się razem, jak słodko, to czy masz ten... no wiesz, jakieś swoje gniazdko. Tak gdybym Cię na chwilę zgubił, to żebym nie szukał po wszystkich terenach w okolicy. Jeszcze bym natrafił na inne stadko, albo coś. Tak w razie czego, nie żebym od razu tam zaglądał. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
30-05-2017, 03:07
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku - Coś czego musisz się jeszcze najwyraźniej nauczyć - oznajmił. - Respekt, ostrożność, racjonalizm.
Chyba nie winił tak na prawdę Kiburiego za jego naiwne poglądy, wiedział bowiem, że jego wiek rządzi się swoimi prawami a boczenie się za to nie miało sensu. Jak już jego syn postanowił uczyć się od niego to uważał za bardziej racjonalne wyplenić ową naiwność doświadczeniem i spokojnym tłumaczeniem. Ruszył z miejsca przed siebie.
- Nie mówisz o sobie, ale powód, dla którego jestem traktowany ze zdrowym dystansem i respektem jest właśnie taki, że jestem sobą a nie tobą. Większość przywódców stad nie będzie wdawać się z tobą w dyskusje, po prostu wywali cię albo spróbuje zabić z racji na to, że nie stanowisz dla stada żadnej wartości ani zagrożenia, ale kiedy mają do czynienia z doświadczonym osobnikiem przemoc wolą odwlec, gdyż taka jest niebezpieczna dla stada - mówił idąc i nie spoglądając na swojego potomka. Potrząsnął łbem i skąpą grzywą. - Stado nie jest po to by chronić przywódcę, ale przywódca po to by chronić stado i mu przewodzić. Wielu przywódców nie zechce narażać podlegających mu lwic na walkę z doświadczonym samcem. Nawet jeśli by, jak to ująłeś, skopali mi tyłek to i tak nie obyłoby się bez ran,a może nawet i ofiary? Dyplomacja jest równie dobra do ochrony stada jak przepędzenie obcego siłą.
Nie odzywał się gdy Kiburi tłumaczył mu się ze swoich decyzji wcześniejszych jak i zwierzył mu się ze swoich przemyśleń na temat zaginięcia Mirry i Zuri. Chyba po prostu nie czuł potrzeby skomentowania tego na własny sposób. Przyjął jednak przeprosiny kiwnąwszy głową Kiburiemu. Ponownie jednak nie odpowiedział niczego.
W końcu jednak najwyraźniej znów musiał się odezwać, bo kolejnych wątpliwości młokosa nie szło zignorować milczeniem. Właściwie była to dość istotna informacja, którą i tak powinien się podzielić ze swoim synem. Prychnął ponownie potrząsając grzywą.
- Mam swoje niewielkie terytorium - potwierdził. - Znajduje się ono w dolinie rzeki zwanej tutaj Źródłem Życia. To miejsce położone na południe stąd. Możesz kierować się przez wąwóz a potem tereny stada Srebrnego Księżyca, albo idąc nieco bardziej na zachód i nadkładając drogi można iść górą wąwozu i ominąć tereny stada. Moje leże znajduje się pośród wielu jaskiń nad rzeką, o której mówiłem.
Po kilku chwilach milczenia dodał jeszcze:
- Chyba byłoby lepiej gdybym sam pokazał ci to miejsce, ale najpierw załatwię swoje sprawy wśród tych terenów - wskazał nosem kierunek na zachód.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Kiburi Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:116 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 81 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 5 |
08-06-2017, 00:10
Prawa autorskie: Lineart Ghaliba <3, tło: Fjutsup
- No... dobra, może i masz rację, ale wiesz. Kiedy ludzi kupa to i Herkules dupa, a ja to bym tam nawet lwice poświęcił, albo i sam siebie, żeby stado chronić. Skąd miałbym mieć pewność, że taki silny samiec nie wróci i znów zagrozi. Drugi raz mógłbym nie dotrzeć na czas.
Kiburi po prostu nie chciał odpuścić i postawić na swoim, chociaż rację przyznał, to fakt. I jakoś dziwnie mu się z tym szło, aczkolwiek nie śmiał dalej przerywać ojcu w jego kwestii. Najwidoczniej miał podstawy by tak sądzić, te blizny nie wzięły się znikąd. Młody miał nadzieję, że sam takiej szkaradności się nie nabawi. W końcu byłoby przykre zniszczyć tak piękną i nieskalaną twarz. - Znaczy się... opuszczasz mnie na tę chwilę? Bo nie bardzo rozumiem. Chociaż w sumie mi to na rękę, jak bym poszedł coś zjeść, bo nie jadłem od jakiegoś czasu. Myślał o tym miejscu o którym mówił Ghal, przy okazji w głowie nakreślając sobie jakąś mapkę. Minąć wąwóz... coś tam... zaraz. Jakie znów tereny Srebrnego Księżyca? Co za głupek nazwał tak swoje stado. No miał szczerą nadzieję, że jak będzie tamtędy chodził, to nie napotka na jakiegoś dzikusa samca, co będzie mu gadać o Księżycu. Albo jeszcze gorzej, zaatakuje młodego Kiburiego, bo może to psychol jakiś. Z drugiej strony tatko nic nie mówił złego na temat tego stada. - Co to za ten... księżyc? Kto wymyślił taką dziką nazwę dla stada? |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
13-06-2017, 00:08
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Wzruszył ramionami. Uważał, że Kiburi miał słuszne uwagi, ale miał wrażenie, że raczej wynikające z jego wieku. Nie przerywał marszu słuchając młodego i nie obracając w jego stronę pyska przekręcił oczyma po czym westchnął. Nie uważał się za kogoś, kto mógłby być dobrym ojcem. Wręcz przeciwnie.
- Czasem musisz po prostu zaryzykować - odparł. - Zwykle po prostu widać jakie kto ma zamiary, doświadczenie pomoże ci to odróżniać.
Jak zwykle, wszystko przychodziło z czasem. Ghalibowi potrzebna była tragedia nad Tsavo i spalenie ogniem by zupełnie spoważniał i wziął życie na poważnie. Wcześniej wszystko było dla niego tylko ulotną mrzonką niewartą uwagi. W zasadzie teraz miał wrażenie, że był dokładnie taki sam jak Kiburi. Butny i pewny siebie, potrzebował solidnego upadku by nauczyć się pokory. Lepiej dla niego, przetrwał i stał się silniejszy. Nie było jednak pewności, że dla Kiburiego los będzie tak samo łaskawy.
- Na chwilę. - Odparł. - Chyba nie dasz się zabić wciągu jednego dnia bez mojej protekcji, co?
Spojrzał na niego kątem oka unosząc jedną brew. Jakąkolwiek minę chciał przybrać zdecydowanie nie wyglądała na sympatyczną. A szkoda.
- Omiń Dolinę Spokoju i spotkaj mnie na szlaku do Srebrnego Księżyca - powiedział.
Wzruszył ramionami na pytanie Kiburiego. Mógł tak wyglądać, ale nie był wszystkowiedzący.
- Nie mam pojęcia, ale no cóż, ci Lunatycy są dość osobliwi. Radzę ci ich pochopnie nie drażnić ani ich wierzeń. Znam ich przywódczynię, wolę by była po mojej stronie - wyjaśnił na tyle na ile mógł.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości