Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Moran Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 88 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 29 |
15-09-2012, 21:21
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
Dziecię przeczytało i stwierdza, że to bardzo przyjemna lektura. Ciekawi mnie, co będzie dalej :3
[center]
Karta Postaci | Karta Postaci na CharaHub (ang.) | Moje przedstawienia Morana | Moran oczami innych | Głos Kudłacza |
|||
|
Ingo Gość |
16-09-2012, 23:44
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
Część druga, jeszcze w fazie produkcji...
MUSZĘ napisać to: +16. Nie ma na razie nic strasznego, do niczego jeszcze nie doszło. Ale to się niedługo stanie, ale nie ma stracha- nie mam zamiaru opisywać męskiej anatomii ani anatomii prokreacji xd także jest lajtowo. Czytacie na własną odpowiedzialność. Zwłaszcza ty, Storm, nie wiem co ty tu robisz w ogóle xDD Dopra. Do rzeczy. Prawdopodobnie jest to dopiero połowa tej części. Nie wiem nawet czy to nie będzie najdłuższy post ever na tym forum xD II Następny tydzień minął Andreasowi okropnie. Ani razu nie był w ośrodku. Ani razu nie wyszedł z domu. Nie spotkał Akiry. Bał się. Myślał cały czas o tym, co zrobili nad rzeką i im bardziej nad tym dumał, tym bardziej był przerażony. Czemu w ogóle zgodził się na to? Kim jest Akira? Andre na początku naprawdę wierzył, że to było TYLKO sprawdzenie umiejętności, że to nic nie znaczyło. Ale teraz... po tygodniu walenia głową w ścianę... Bał się że coś jest tutaj nie tak, jak powinno. Przecież nigdy nawet nie pomyślałby o tym, że mógłby całować się z facetem. To było chore! Andre stanął na środku pokoju. Jednak Aki miał rację, że przez siedzenie na deszczu trafi do szpitala. No, nie dosłownie, bo ze zwykłym przeziębieniem nikt by tam nie poszedł. W każdym bądź razie dwudniowa gorączka, katar i zupełny brak siły i chęci na cokolwiek był dla niego wygodną wymówką, w razie gdyby ktoś w "Kelpie" pytał, czemu nie przychodził. Ranek. Andre zwlókł się przed chwilą z łóżka. Czuł się okropnie. Okropnie, bo już całkiem wyzdrowiał. Czas więc zmierzyć się z rzeczywistością. Cały ten czas miał wyłączony telefon, nikt nie wie co się z nim dzieje. Nikt nie przyszedł go odwiedzić- bo nigdy nie mówił gdzie mieszka. Chłopak tępo wpatrywał się w lustro. Miał na sobie niebieską, o kilka rozmiarów za dużą nieużywaną już koszulę ojca, zakrywającą bokserki. Długie rękawy zasłaniały prawie całe jego dłonie. Andre czuł się dziwnie. Kiedy do jego głowy wdarło się wspomnienie zdjęć młodych dziewczyn ubranych w koszule swoich chłopaków... Ogarnęło go przerażenie. W pośpiechu zdarł z siebie tę przeklętą szmatę i sapiąc wściekle zdeptał ją. To. Jest. Straszne. "Dlaczego ja w ogóle o tym pomyślałem?! Przecież jestem facetem, nie jakąś dziewuchą...!" powtarzał sobie to w kółko. A potem po ataku szału przychodziła inna myśl. Co, jeśli ten pocałunek naprawdę był niczym? Nic nie znaczył. Przecież Akira nie jest... no właśnie. i tym bardziej Andre nie jest---! Po pół godzinie, kiedy już się ubrał, nieobecnym zwrokiem wyszukał telefon, który rzucił w bliżej nieokreślonym kierunku parę dni temu w afekcie. leżał pod biurkiem. Wyłączony. Kiedy go włączył, urządzenie całkiem zwariowało. Dotarło około dwudziestu siedmiu wiadomości o próbie połączenia, cztery o wiadomości głosowej i trzy zwykłe SMSy. Akira i Anya dobijali się do niego z kilku różnych numerów, tych z komórek i stacjonarnych w biurze ośrodka. Chłopak wpatrywał się w ekran telefonu. Odczytał pierwszego SMSa, którego dostał zanim jeszcze wyłączył komórkę. Po prostu go nie czytał. Akira pytał, czemu An nie przyszedł i czy wszystko gra. Drugi zdawał się być próbą szantażu- albo odbierzesz telefon, albo więcej nie zadzwonię. Ostatnia wiadomość dotarła już po tym, jak komórka Andre przestała logować się do sieci- była wyłączona. Treść owej tekstówki była dosyć dziwna i odbiorca na początku nie załapał, o co chodzi. "Przepraszam. Odbierz wreszcie". On przepraszał go za ten pocałunek? Czy za ten śmieszny szantaż, że już nie zadzwoni? Andreas położył telefon na kolanach i schował twarz w dłoniach. Przez to ukrywanie się narobił sobie kłopotów, teraz będzie musiał mieć dobre wytłumaczenie, czemu nie odbierał, oprócz tego, że był idiotą. Wtedy zadzwonił. On. Znowu. Andre chciał odebrać, powiedzieć, że nic mu nie jest i zaraz wychodzi z domu, by złapać busa do "Kelpie". Ale zawahał się. Czy jest sens rozmawiać przez telefon o tym wszystkim? Co powiedzieć najpierw? Co powie Akira? Nim zastanowił sie nad tym wszystkim, telefon umilkł. Może to i lepiej... Podczas godzinnej jazdy w drodze do stadniny Andre zignorował jeszcze sześć połączeń. Chciał jak najszybciej spotkać się z Anyą i Akirą osobiście, wytłumaczyć im wszystko. Ale miał dziwne wrażenie, że Akira zabije go na miejscu. Bez ostrzeżenia. To już. To ten przystanek. Chłopak wysiadł z pojazdu w zupełnej dziczy. Jedyną oznaką cywilizacji była gładka asfaltowa ulica otoczona sosnowym lasem. Kolejne dwadzieścia minut zajmował spacer z przystanku do faktycznego celu podróży. An stanął w bramie. Znów było tutaj ciszej niż zwykle. Spojrzał na zegarek. 11:26. Akira zwykle o tej porze już zajmował się końmi, podobnie jak kilku chętnych do pomocy nastolatków. Głównie były to dziewczyny, rzecz jasna. A teraz nikogo nie było widać, chociaż drzwi stajni były otwarte a konie wyprowadzone na padok. Ale niestety ta błoga cisza nie trwała długo. Anya. Wyszła właśnie z budynku w ktorym miesciły się pokoje gościnne i biuro oraz szatnia. Szybko podeszła do "zguby" i rzuciła mu się na szyję. -Co sie z tobą działo?! My tutaj od zmysłów odchodziliśmy...! Jeszcze raz taki numer i dostaniesz dożywotni zakaz przychodzenia tutaj.- dziewczyna cały czas miała oplecione ręce wokół szyi Andreasa. Mówiła serio, ale z uśmiechem. Andre wziął głębszy oddech. -Byłem chory. Nie miałem siły nawet podłączyć telefonu pod ładowarkę... wyładował się a ja o tym zupełnie zapomniałem.- cóż, może nie będzie tak źle? -Taak. Jasne.- -Akiry nie ma?- zapytał, jednak zanim Anya zdążyła odpowiedzieć, chłopak poczuł jak coś uderza go w ramię, po czym gwałtownie obraca, mocno ściskając go za ręce. -Ty...- Akira nic a nic nie był tak delikatny jak wtedy, był zupełnie kimś innym. Złapał Andre za fraki i potrząsnął nim kilka razy, niekoniecznie delikatnie. An stracił równowagę i wylądował na ziemi, szczęśliwie nie zaliczył mocnego upadku, bo Aki wciąż go trzymał i zlagodził upadek. -Ty kretynie.- Andre znów został brutalnie szarpnięty. Spodziewał się opieprzu ale aż tak? Tymczasem Anya stała z boku i udawała że wszystko jest w porządku. -Ty egoistyczny debilu. Ty...! ...będziesz płacił za mój rachunek za telefon!- niebieskooki był tak wściekły, że nie wiedział nawet, jakich słów używać. -Aki, przestań nim trząść... może?- Anya odezwała sie nieśmiało, zupełnie jakby bała się wtrącać. Mimo to Akira puścił swoją całkiem omdlałą ofiarę i wyprostował się. -A ty może jedź już, bo spóźnisz się na samolot.- odpysknął chłopak, po czym pomógł wstać Andreasowi którego jeszcze przed chwilą chciał zabić. -Dobra, dobra, mam jeszcze dużo czasu. Nie pozabijajcie się i nie zapomnijcie o obowiązkach. Zadzwonie jak będę już na miejscu.- Andreas otrzepawszy się z kurzu spojrzał na dziewczynę, która bez słowa odwróciła się i poszła w stronę swojego samochodu. W środku było kilka większych toreb. Czyżby znowu jakieś zawody? Chłopaki pożegnali się z Anyą, a gdy ta odjeżdżała, chwilę stali za bramą i machali jej. Auto szybko zniknęło za ścianą sosen, zapadła cisza. Andre poczuł się nieswojo. Co jeśli Aki postanowi jednak go zabić i przerobić na pełnowartościową paszę dla koni? -A... a gdzie ona tak w ogóle się wybiera...?- chłopak stojąc nieco bardziej z tyłu za czarnowłosym niesmiało odezwał się. Jakby nie odstawiał umierającej na katar królewny, to by wiedział. -I co... Musiałeś tak się zachowywać?- odpowiedział Aki, co niebardzo zrozumiał jego "rozmówca", a oznaką tego było krótkie "hę?". -Musiałeś znowu grać ofiarę losu.- -Aki, o co ci chodzi?- Czarnowłosy na razie nic nie powiedział. Odwrócił się i nie patrząc na Andreasa zaczął iść w kierunku bramy ośrodka. -Mówić szczerze, czy wolisz słyszeć poetyckie owijanie w bawełnę?- powiedział i kiedy tylko oboje znaleźli się na terenie ośrodka, zamknął bramę wjazdową na kłódkę. Najwyraźniej dziś "Kelpie" było zamknięte na klientów. -Po prostu powiedz, a ja potem się wytłumaczę i będziemy mieć to z głowy.- Andreas zaczął układać sobie w myślach przebieg tej rozmowy. Przecież już mówił Anyi, że nie miał siły myśleć i rozmawiać, o odbieraniu telefonu nie myśląc. Nie chciał kłócić się z najlepszym przyjacielem, ale czuł, że zrobił mu świństwo. No przecież można było oszczędzić mu zamartwiania się, prawda? Oboje zadarli głowy w stronę nieba, które przed chwilą zostało rozdarte przez błyskawicę. A miał być taki piękny dzień... Tak to jest z tymi prognozami. -Pomóż mi wstawić konie do boksów.- rzucił oschle Akira. Wyglądało to tak, jakby był obrażony. Andre wolał nic nie mówić. I tak już schrzanił sprawę. Po dwudziestu minutach wszystkie zwierzęta już bezpiecznie odpoczywały w ciepłej stajni. Ich opiekunowi zaś udali się do stodoły, by tam przeczekać deszcz. Było tutaj zdecydowanie przyjemniej i cieplej niż w budynku mieszkalnym. Andre położył się w pierwszym lepszym miejscu i zamknął oczy. Zapach słomy był strasznie relaksujący, można by nawet rzec, że odganiał wszystkie zmartwienia a smutek na twarzy zastępował lekkim uśmiechem. Chłopak otworzył oczy kiedy usłyszał kroki obok siebie. Akira nie usiadł obok niego, za to zaczął wspinać się na największą wieżę ułożoną ze słomianych kostek. Dokładnie na tą samą, na której leżał kiedy po raz pierwszy Andreas wraz z siostrą przyjechał do "Kelpie". W połowie drogi zatrzymał się. -Idziesz?- zapytał spoglądając na Andre. Ten bez słowa wstał i ruszył za przyjacielem. Ciekawe, co takiego tam jest. Wkrótce się przekonal. Na szczycie wieży Akira uwił sobie całkiem wygodne gniazdko- miękka słomiana "podłoga" okryta kocami, a całość otoczona kilkoma kostkami, tworzącymi swojego rodzaju mur. Całość była w kształcie okręgu, mniej więcej średnicy dwóch metrów. W sam raz by położyć się wygodnie, w dodatku kłujące kłosy nie przeszkadzały. Andre i Aki usiedli w tym słomianym kręgu, nie patrząc na siebie. -Uciekłeś i udawałeś, że nie istniejesz.- odezwał się w końcu kruczoczarny chłopak, wcale nie kryjąc urazy w głosie. -Zachowujesz się jak durny bachor, Andre.- -Uciekłem? Byłem chory. Tak jak wykrakałeś. Moja wina, że nie miałem siły żeby- - Aki przerwał mu. -Nieprawda!- warknął błękitnooki, przenosząc swój lodowy wzrok na zaskoczonego Andreasa. -Zwiałeś. Wystraszyłeś się tego pocałunku. Uciekłeś przede mną, jak dziecko.- -Aki, chy... chyba to jest normalne że czuję się dziwnie po tym, nigdy tego nie robiłem, wiesz że szybko się stresuję i w dodatku ty jesteś facetem... Czego oczekiwałeś?- zapadła cisza. Akira ściągnął brwi napotykając odważne spojrzenie rozmówcy. Oparł się o słomkowy mur i odwrócił wzrok. -Co w ogóle czułeś?- zapytał nagle. -Nie wiem czemu tak się tym przejmujesz. Przecież to było tylko na próbę. To była nauka.- Andre wahał się chwilę co powiedzieć. Normalnie spaliłby buraka i schował się w tej słomie, ale chciał się zmienić, chciał się otworzyć. Faceci przecież rozmawiają o takich rzeczach, prawda? No... tylko nie jeśli robią to razem. -Nie wiem co czułem, byłem za bardzo zestresowany.- Aki wyszczerzył się w uśmiechu. Nadal nie patrzył na Andreasa. -Dzięki tobie wiem teraz, jak dosłownie smakuje stres.- Andre skrzywił się i naprawdę coraz bardziej chciał stąd uciec. -I wiesz... To był dobry smak. Nie da się go opisać.- wtedy spojrzał wreszcie na spiętego przyjaciela. Nogi Andre były jak z waty. Zupełnie nie panował nad ich delikatnym, nerwowym drżeniem i chociaż zaczął się pocić, było mu zimno. Wbił wzrok w swoje skrzyżowane nogi, co wykorzystał Aki i zbliżył się znacząco. -Czemu się trzęsiesz?- zapytał jak gdyby nigdy nic. -A... a jak myślisz, głupku? Przerażasz mnie.- nim cokolwiek jeszcze powiedział, nim w ogóle zdążył pomyśleć, co powiedzieć, nagle zdał sobie sprawę z tego, że leży. Leżał na plecach, do tej pory lekko skulony, teraz siłą pozbawiony tej prowizorycznej ochrony. Nad sobą zobaczył przyglądające mu się oczy Akiego. Były jak niebo, ale nie to przyjazne... To było dziwnie niepokojące uczucie, tak jakby to niebo zaraz miało spaść i przygnieść cię. Bez szans na przeżycie. -Co robisz?- wydukał An, kiedy tylko zdołał zmusić swoje ciało do jako takiej posłuszności. -Andreas... Nie myśl o niczym. Po prostu nic nie mów, nic się nie bój.- słowa Akiego były jak ten deszcz, który zmywał z dachu wszystkie pyły i kurze. Tylko że TEN deszcz zupełnie wyczyścił myśli Andreasa. Nie potrafił się ruszyć, nie potrafił nic powiedzieć. Nic nawet nie myślał. Nie potrafił. Tak jakby czas dla niego się zatrzymał. Czy on tego chciał? Czy on na to pozwalał? Czy życzył sobie tego? Czemu to się dzieje? Usta Akiry dotknęły szyi chłopaka. Ten niemal natychmiast drgnął. Chciał podnieść ręce, wcisnąć je między niego a osobę, która robiła z nim co chciała, potem odepchnąć. Zrobił to w myślach. Ale w rzeczywistości nie potrafił ruszyć nawet palcem. Tępo wpatrywał się w dziurawy dach, przez który o dziwo nie wpadała woda, mimo że ulewa rozhula się na całego. W końcu Akira posunął się dalej, całując Andreasa tak, jak należy. Andre na początku nie był zbyt chętny do tego. Ale nie potrafił się też sprzeciwić, w końcu natarczywość Akiry zwiększała się i Andre musiał zdecydować. Nie miał nic do stracenia. Nie musiał się niczego bać... Prawda? Nikt się nie dowie. To było tylko między nimi, to było tylko... tylko to. Nie było żadnych uczuć, żadnych zobowiązań. Brązowowłosy zaczął nieśmiało odwzajemniać pocałunki. Kiedy zamknął oczy było to znacznie łatwiejsze, czuł, jakby nikogo z nim nie było, nie miał się kogo wstydzić. Cała ta sytuacja miała na niego dziwny wpływ. Świadomość, że są sami. To ciepło ze wszystkich stron. Ten szum deszczu i zapach słomy, ten półmrok... To sprawiło, że przybyło mu sił. Ruszył rękami, ale zamiast odepchnąć Akirę, oplótł je wokół jego szyi... Coraz śmielej oddawał pocałunki, w głowie mając jedynie pustkę. -Aki...- wydusił z siebie, gdy w końcu udało mu się wyrwać spod ust chłopaka. -Przestań.- -Dlaczego?- oparł Akira, na chwilę powstrzymując się od dalszych czułych gestów. -To jest złe... Nie możemy tego robić.- Aki pokręcił tylko głową z politowaniem. Podłożył jedną rękę pod głowę Andre, a z drugą uczynił podobnie, tylko niżej. Potem oparł głowę na jego ramieniu, przyciskając go do siebie. -Wiesz, że jestem na ciebie wkurzony?- powiedział nagle Aki, mocniej przytulając zupełnie sparaliżowanego Andre. -Jestem wkurzony na ciebie i na siebie. Zniknąłeś mi i nawet nie odbierałeś telefonu. Chciałem złożyć ci życzenia. Wiedziałem o twoich urodzinach... A ty po prostu zniknąłeś. Nawet nie wiem, gdzie mieszkasz. Gdybym wiedział, nie poszłoby ci to tak łatwo.- głos Akiego był dziwny. Taki spokojny, chyba jak nigdy dotąd. I nawet lekko się zachwiał. Potem oboje nic nie mówili. Długo też nic nie robili. Aki ciągle przytulał mocno Andreasa, a An zacisnął pięści miętosząc tym samym koszulę tej osoby, która zupełnie pozbawiła go zdolności myślenia. To wszystko za szybko się działo, o ile w ogole miało prawo się dziać. Andre i Akira powrócili do całowania, w miarę jak an odzyskiwał władzę nad ciałem i umysłem, mimo że coraz bardziej byl świadom tego co robi, jego obawy zmieniły się w pragnienia. Wcale nie chciał przestawać. Dotyk Akiego działał na niego kojąco, a jednocześnie ta świadomość, że robili to i to było złe sprawiało, że An chciał jeszcze więcej. To dawalo mu poczucie odpowiedzialności za wlasne czyny i pozwalało oderwać się od codzienności, od tej szarej codzienności, która teraz chwilowo była czymś tajemniczym i zakazanym. Coraz zachłanniej i coraz pewniej. Aki całował nie tylko usta Andreasa, czasem jego wargi lądowaly miękko na bladej szyi pokrytej kropelkami potu i gęsią skórką. Już nic nie bylo ważne. Andre zupełnie zatracił się w tej chwili. Zostal brutalnie wyrwany z transu gdy na swoim brzuchu poczuł zimną dłon Akiry. Drgnął tylko. Miał nadzieję, że to o czym właśnie pomyślał nie okaże się prawdą. Dotyk Akiego przesuwał się w górę, zupełnie pozbawiając Andreasa pewności siebie. -Co... co robisz.- jęknął. -Nigdy tego nie robiłeś, prawda?- odparł Akira, nie odrywając twarzy od szyi chłopaka. -T... "tego"? TEGO "tego"?- odsapnął. -Nie... I nawet o tym nie myśl...!- -Andre.- Akira odsunął się od... kochanka? i usiadł na zgiętych nogach, na których opierały się uda Andreasa. Spojrzał na niego z góry. Było dość ciemno, ale błękitne, zimne tęczówki było widać tak, jakby ktoś celowo je oświetlał. -Ja... ja też nigdy tego nie robiłem. Ale chcę. Nie wiem czemu... Ale chcę to zrobić. Z tobą.- Andreas zerwał się do siadu. -Nie, Aki, nie... To przesada.- cofnął się trochę, a przynajmniej tak mu się zdawało. Czarnowłosy położył dłonie na udach Andreasa, tak jakby w ogóle nie docierało do niego słowo "nie". Pochylił się do przodu i oboje znów złączyli się w delikatnym pocałunku. Ręce Andreasa znów odmówiły posłuszeństwa. Luźno trzymał je na kocu, by po chwili unieść je i kurczowo złapać Akiego za błękitną koszulę na piersi. Nie potrafił teraz się sprzeciwiać. Nie chciał. A może TYLKO nie potrafił? Wcale tego nie chciał? Znów Andre wylądował na plecach. Różnicę, jaką wyczuł to to, że tym razem Akira był o wiele bliżej niż przedtem. Już nie pochylał się nad nim, można powiedzieć że wręcz na nim leżał. Był tak blisko... -Andre...- szepnął mu prosto do ucha, co wywołało u chłopaka przeszywający, zimny dreszcz. Znowu poczuł na swoim ciele chłodną, drżącą dłoń Akiego, błądzącą w co raz to różniejszych miejscach. Cholera. Przecież po to miał ubrania, prawda? Po to, żeby nikt nie dotykał go bez jego zgody. Cholera, Aki... Cholera! Błekitnooki napierał coraz bardziej. Oboje drżeli ze stesu i ekscytacji. To wszystko trwało już dobre piętnaście minut... Żaden z nich nie odważył się pozbyć jakiejkolwiek części garderoby. Nawet jeśli, to zepsułoby tylko ten "zakazany" klimat. To nie byłoby już to samo. Świadomość tego, że mogli być tak blisko siebie, a granicę stanowiły jedynie ubrania była drażniąca i dziwnym sposobem to doprowadzała ich do jeszcze większego podniecenia. Andreas czuł, że to wszystko wymyka się spod kontroli. Ale póki to trwało, było dobrze. najgorsze nadejdzie, jak już uspokoją swoje instynkty i będą musieli wrócić do normalnego życia... Aki pozwolił sobie na śmielsze gładzenie wilgotnego ciała partnera. Powoli zjeżdżał coraz niżej, chociaż z drugiej strony nie miał na to ochoty... Tak podpowiadał mu rozum, ale ciało mówiło coś innego. Gdy już dotarł prawie do bioder Andreasa, ten złapał go za nadgarstek, wyrwał się spod jego ust i po krótkim, łapczywym oddechu wydusił z siebie stanowcze "nie.". Czarnowłosy nie miał wyjścia. Musiał się powstrzymać. Oparł się łokciami o podłoże i zaprzestał całowania, dając sobie i Andre chwilę odpoczynku. Leżał teraz na nim całkowicie, nie miał siły podnieść się. Cały ten stres i podniecenie zupełnie wyssały z niego energię. Przyglądali się sobie chwilę, dopóki całkiem czerwony i spocony Andreas nie odwrócił głowy w prawą stronę. Tak jak sądził- to uczucie zażenowania, kiedy atmosfera minie będzie straszna. Nie mylił się. -Co... co tak patrzysz...?- zapytał, jednak nie dostał żadnej konkretnej odpowiedzi. Aki położył głowę na jego klatce piersiowej, dzięki temu przez chwilę mogli uniknąć swoich zmieszanych spojrzeń. Leżeli tak w ciszy kilka minut, słuchając odgłosów rozdrażnionej natury. Burza trwała w najlepsze i nie zanosiło się na szybkie rozpogodzenie. Napięcie minęło. Atmosfera zmieniła się zupełnie, na całkiem znośną. Andreas uniósł dłoń i wplótł ją w długie do ramion, czarne włosy Akiry, by całkiem nieświadomie gładzić je chwilę, jednocześnie myślami błądząc zupełnie w innym miejscu i czasie. Wydawało mu się, że przygniatający go prawie chłopak zasnął. Jego oddech był spokojny, miarowy. Czy to wszystko właśnie się skończyło? Tak po prostu? I co teraz? Znów ma zerwać kontakt na tydzień, dwa, do czasu dopóki nie zapomną o tym, jakie myśli nachodziły ich podczas tego całego... całowania...? Nie. To nie był koniec. To był dopiero początek i oboje świetnie o tym wiedzieli. Początek ich tajemnicy. To zostanie z nimi na całe życie, niezależnie od tego kim i z kim będą za te kilka lat. Aki drgnął. Podniósł się na drżących rękach, a jego włosy niczym wodna kaskada zupełnie zasłoniła jego pochyloną twarz. Chłopak cofnął się, usiadł. Nic nie mówił, nie patrzył na Andreasa. Chyba dopiero teraz dotarło do niego to, co chciał zrobić. To go przeraziło... ale zdawało się, że wzruszył tylko ramionami i zupełnie pogodził się z tym. Widać tak musiało być. Ponownie dotknął dłońmi ud Andre, powoli przesuwał się wyżej i wyżej, aż dotarł do drżących, rozprostowanych rąk tej osoby, która zupełnie mokra od potu drżała coraz bardziej, już nie ze strachu. To było coś innego. Aki splótł razem swoje dłonie z dlońmi Andre. Ich twarze były blisko, zbyt blisko. Żaden pocałunel jednak nie nastąpił, za to poważna, w zasadzie niewyrażająca żadnych uczuć mina lekko zaniepokoiła brązowowłosego, cóż, uke. Chyba czas, by użyć tego określenia. Akira podniósł partnera do pozycji siedzęcej, po czym schował twarz przyciskając ją do ramienia chłopaka. Mocno objął go i przytulił. Znowu. Andreas jednak nie odpowiedział na to w żaden sposób- po prostu siedział i pozwalał na to. Niepokoił go to milczenie, jakie zapadło między nimi. Niepokoił go także inny fakt- to, że przez chwilę chciał, by wszystko zaczęło się od początku. Tak jak chciał... wszystko znów się zaczęło. Tym razem siedzieli, splątani własnymi rękami. Wszystkie ich ruchy były coraz śmielsze, jakby w miarę upływającego czasu oboje przyzwyczajali się do swojej obecności i tego, co robili. Zimne od adrenaliny dłonie wywołujące dreszcze na ich ciałach błądziły w tę i z powrotem i nawet zupełnie niespodziewanie sprawiły, że koszulka Andreasa zniknęła. Chłopak nawet tego nie zauważył. Był zajęty czymś zupełnie innym, czymś ważniejszym niż jakaś głupia koszulka. To była tylko koszulka i on pozwolił sobie na tę nieostrożność... na własne zyczenie. Akira delikatnie sprawił, że Andreas znów znalazł się w pozycji leżącej- na plecach. I jeden i drugi byli na skraju szaleństwa. Wiedzieli co ryzykują, co może za chwilę się stać. Ale czy byli gotowi na aż taką bliskość? Czy ufali sobie aż do tego stopnia by pozwolić na tak śmiały dotyk? Aki napierał na Andreasa, to dało się wyczuć. Chciał być z nim jak najbliżej, ale ten na to nie pozwalał. Mimo to chwila ze zwykłego całowania zaczęła zmieniać się w coraz bardziej odważną, żadne słowa nie padały, już nie rozum a ciała rządziły. Czarnowłosy zacisnął dłonie na kocu, jego serce waliło jak szalone, tak samo jak serce młodszego chłopaka. Andre zatracał się coraz bardziej. Jego ręce do tej pory nieśmiało leżące wzdłuż ciała nagle uniosły się i objęły Błękitnookiego, ani na chwile nie pozwalając na jakiekolwiek, nawet najmniejsze oddalenie. Akira czuł, jak chłopak przyciąga go do siebie. Ekscytacja jaka zamroczyła ich umysły- czy raczej podniecenie sprawiło, że granice jakie sobie postawili powoli zanikały. Ich biodra już od dawna doświadczały kontaktu, ale ciągle tego niewinnego. Andre zabronił robienia czegoś więcej, Aki wiedział o tym, ale przeszkoda w postaci spodni bardzo go irytowała. Mimo jej obecności delikatnie poruszył się w "ten" sposób, czego już nie potrafił zatrzymać. Andreasowe gesty stały się przez to jeszcze bardziej "zachłanne". Nie bronił się przed ruchami partnera, chciał ich. To nie było przyjemne. To doprowadzało do szału. Do tego specyficznego szału. Andre jeszcze mocniej objął Akirę, wyzwalając się od całowania, zaczął ciężej oddychać. Chciał coś powiedzieć, ale nie był w stanie. Musieli to zakończyć. Teraz. Aki nie mogąc całować ust Andreasa, który skrył je przyciskając do jego ramienia zaczął gładzić wargami szyję chłopaka, poruszając się coraz pewniej i mocniej, jakby chcąc przełamać barierę między nimi. Lekko ugryzł dyszącego mu do ucha Andre, na co ten zareagował bardz, bardzo cichym jęknięciem i zupełnie niedelikatnym zaciśnięciem dłoni na koszuli i skórze na plecach Akiry. Andreas chciał żeby to szaleństwo już się skończyło. Wiedział że za bardzo oddalił się od realnego świata i to wcale nie było dobre... Chciał wymówić imię czarnowłosego, by ten opamiętał się i zapanował nad sobą, ale jedyne co wyrwało się z jego piersi to ciche, wysapane "a". Andre wcale nie miał zamiaru wydawać z siebie TEGO odgłosu, ale brakowało mu oddechu na pozostałe kilka głosek. Zmieszał się zupełnie, cały czar tej chwili prysł. Brązowowłosy ocknął się z transu i szybko uwolnił Akirę z objęć, co skutkowało nagłym opadnięciem na koc- cały czas uczepiony był Akiego a ten w pewnej chwili uniósł ich ciała nieznacznie. Andreas w swoim przerażeniu zacisnął powieki i zasłonił szczelnie usta dłońmi bojąc się, że Aki znów zacznie go całować. Dyszał jakby właśnie przebiegł maraton, a przecież nic szczególnego nie zrobili... An nie czuł już tych drażniących ruchów Akiry. Słyszał tylko jego i swoje ciężkie oddechy oraz odgłosy burzy, która swoją drogą wciąż nie zelżała ani trochę. Andre bał się otworzyć oczy, bał się powrotu do brutalnej rzeczywistości. Odważył się zrobić to dopiero po minucie, kiedy już uspokoił nieco oddech i miał pewność, że Aki niczego nie zamierza. Drżał delikatnie ze wstydu. Akira napewno słyszał ten odgłos... ten jęk... Napewno teraz śmieje się z niego albo próbuje powstrzymać od tego. An zobaczył jak czarnowłosy pochyla się nad nim, trząsł się jeszcze mocniej niż półnagi An. Nie patrzył na niego, chował oczy pod opadającą, zupełnie mokrą grzywką. Andreas zastanawiał się, co się dzieje. Oboje byli znieruchomieni, nikt nic nie mówił. Dopiero po chwili poczuł na swoim sercu wciąż chłodną dłoń, ten dotyk był tak niepewny i delikatny, że An przez chwilę nie potrafił uwierzyć, że to ręka Akiry. Czarnowłosy drgnął i podniósł głowę, już nie ukrywając twarzy za czarną kaskadą. Uśmiechał się delikatnie, an był pewien że to przez jego żałosny odgłos jaki zakończył to, co robili. ---BĘDZIE EDIT--- |
|||
|
Serpeen Gość |
17-09-2012, 08:37
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
Ja tu czytam a tu +16 *_* Kurcze xD A spodobało mi się.
|
|||
|
Akilian Gość |
21-09-2012, 17:07
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
Cytat:Czytacie na własną odpowiedzialność. Zwłaszcza ty, Storm, nie wiem co ty tu robisz w ogóle xDD Czytam ;3 |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości