Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
28-10-2016, 01:21
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano Jakiś czas temu napisałam recenzję tej animacji i postanowiłam się nią teraz podzielić także z wami, bo jestem ciekawa, ilu z was oglądało Felidae i co o nim sądzicie. Felidae to niespełna półtoragodzinny twór niemieckiego reżysera przypisywany do gatunku noir, będący adaptacją powieści niemieckiego pisarza tureckiego pochodzenia. Powstał w 1994 r. i został wówczas najdroższym niemieckim filmem animowanym. Jego produkcja pochłonęła 15 milionów marek niemieckich, co w tamtym czasie przeliczało się na nieco ponad 9 milionów dolarów; dla porównania, Król lew z tego samego roku pochłonął 45 milionów dolarów. Mimo że przy wielkich studiach budżet Felidae nie prezentuje się zbyt okazale, to rzeczywiście wiać, że nie jest to film robiony po taniości. Animacja jest płynna, tła też wyglądają całkiem przyjemnie. Dobrze, ale o co chodzi? Mamy tu kota imieniem Francis, który wprowadza się wraz ze swoim panem do nowego sąsiedztwa. O właścicielu nie wiemy wiele poza tym, że jest egiptologiem, który nie może znaleźć pracy i z tego powodu zarabia na życie pisaniem erotyków do tanich magazynów. Z kolei jego zwierzak, a nasz główny bohater, wraz z nowym znajomym, maine coonem Bluebeardem, próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczych morderstw. Ofiarami są, oczywiście, inne koty, których poszarpane ciała nie są takim rzadkim widokiem. Choćby po tym można się zorientować, że to produkcja dla dorosłych. Obrazu dopełniają też ostry język (w oryginale ponoć ostrzejszy niż w wersji angielskiej), wątek sekty, sceny seksu, brutalnych walk, wiwisekcji czy innych eksperymentów, podczas których również można naprzyglądać się kocim wnętrznościom. Niektórzy utrzymują, że fabuła musiała być inspirowana Holokaustem i rzeczywiście coś w tym jest. Rasizm jest tu na porządku dziennym. Występuje narracja pierwszoosobowa ze strony Francisa, którego komentarze niekiedy rozluźniały ciężki klimat opowieści, jak choćby ten, towarzyszący scenie obserwacji samobójczego obrzędu sekty: what I was watching wasn't exacly a scene out of The Aristocats. Wypada też wspomnieć o nawiązaniach do mitologii starożytnego Egiptu i surrealistycznych snach naszego głównego bohatera, które naprowadzają go na rozwiązanie tajemnicy. Gdyby zaś nakręcić oddzielny film w stylu koszmarów Francisa, to zapewne wyszedłby z tego dziwaczny horror nieznośny dla większości ludzi. Należy przyznać, że twórcy postarali się w kwestii kocich designów - każdy ma swoje charakterystyczne cechy, choćby szczegóły umaszczenia, ale niektóre z nich wyróżniają się też sylwetką, brakiem oka czy ogona. Ba, "złe" koty są tak ogromne i zniekształcone, że przywodzą raczej na myśl lwy. Muzyka nie zwraca wielkiej uwagi, ale odpowiednio podkreśla klimat. To zdecydowanie nie jest film, który mógłby udawać animację Disneya: koty, pomimo całej swojej inteligencji, wciąż miauczą, znaczą teren, polują na szczury i je zjadają czy czują pociąg do obcych kotek w rui. Podobno film jest dość bliski książce, ale nie mogę tego potwierdzić, bo nie miałam z nią do czynienia, mimo że, w przeciwieństwie do filmu, ta jest dostępna w języku polskim. Najważniejsze pytanie: czy polecam? Szczerze mówiąc, nie wiem. Na mnie nie zrobił ogromnego wrażenia, bo pomimo całej tej brutalności film był nieco zbyt zawiły, a momentami po prostu nudny. Nie ma wielkich wad, ale uważam, że zachwyty nad nim, na które można natrafić w internecie, są mocno przesadzone. Jest wiele animacji, które mają o wiele więcej do zaoferowania niż Feliade, które nie stawia na rozwój bohaterów czy relacji między nimi, a tylko na rozwiązywanie jednej zagadki i szokowanie obrazem. Skoro jednak ten film ma tak wielu fanów, to chyba warto się z nim zapoznać, by samemu się przekonać, czy styl tej opowieści, porównywany z The Plague Dogs czy Watership Down (ja jeszcze nie oglądałam tych dwóch, ale powoli się przymierzam), przypadnie wam do gustu. |
|||
|
Kuanza Samotnik Gatunek:Krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:152 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 67 Zręczność: 41 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 12 |
22-01-2018, 16:11
Prawa autorskie: Tło avatara: Disney Głos: Hearthstone Sygnatura: Zephyr, Vasante Vei & Soren
Felidae obejrzałam, gdy miałam 13-14 lat. Raczej nie zamierzam tego powtarzać.
Główną cechą, która wyróżnia ten film jest ilość brutalności i nagromadzenie kontrowersyjnych tematów w nim. Niestety większość postaci dostała za mało czasu, by je dobrze poznać, a rozwiązanie zagadki okazało się niezbyt zaskakujące. Swoją drogą to ciekawe, że niemieccy producenci zdecydowali się zainwestować tyle pieniędzy w film, o którym z góry wiadomo, że nie ma szans na zdobycie dużej ilości widzów - animację, która pewnie nie nadawałaby się nawet dla niektórych dorosłych, nie wspominając o dzieciach. Zaletą tego filmu jest jednak główny bohater, Francis, naprawdę da się go polubić. Jest bardzo inteligentny, ale nadal posiada zwierzęce instynkty, co jest całkiem ciekawym połączeniem, a jego ironiczne komentarze czyniły film przyjemniejszym do oglądania. Urzekła mnie też kotka Felicitas... Była inteligentna, pełna gracji i dzielnie znosiła swój los. Moim zdaniem to najlepsza postać, ale pojawia się tylko na kilka minut, dlatego nie mogę polecić filmu ze względu na nią. Porównania do Watership Down są nie bez przyczyny, bo oba te filmy (i książki) na pierwszy rzut oka mogą się wydawać bajkami o słodkich zwierzątkach, ale w rzeczywistości są mroczne. Ich nastrój jednak się różni: żeby to poczuć, wystarczy porównać sobie piosenki przewodnie - Felidae i Bright Eyes. Dla królików śmierć nie jest powodem do szoku czy sensacji, ale staje się tematem melancholijnych rozmyślań, a krwawe sceny są realistyczne. W Felidae brutalność jest bardziej wyeksponowana, wręcz przesadzona (kocie pazury rozpruwają brzuch innego kota tak, że jelita są na wierzchu). No i o ile Watership Down można by puścić co bardziej rozgarniętemu i odpornemu psychicznie 10-latkowi, Felidae... to zły pomysł xd Nie oglądałam Plague Dogs, więc do tego nie mam do tego porównania. Kiedyś miałam zamiar, ale pierwsze minuty odrzuciły mnie tak mocno, że to zostawiłam. |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
22-01-2018, 20:03
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Fakt, Francis jest przyjemną postacią. Felicitas też; byłam strasznie zawiedziona, że była tak krótko.
Mam już za sobą Watership Down i generalnie się zgadzam, że jest bardziej strawne niż Felidae i tam ta brutalność ma więcej sensu. W Felidae nie niesie takiego przesłania jak dla mnie, tylko wygląda tak, jakby miała po prostu szokować. A Plague Dogs nadal nie widziałam, może kiedyś, ale to raczej nie jest mój typ filmów. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości