♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#1
28-05-2017, 21:58
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

[akcja dzieje się po wydarzeniach w zębatej grocie]

Ciężkim krokiem parł przed siebie nie tracąc czasu na dokładne obmycie się z cudzej krwi. Nie był w stanie przewidzieć wcześniej, że jego drobna interwencja przerodzi się w prawdziwą krwawą jatkę. Nie było po jego myśli. Nie miał zamiaru wplątywać się w stadne intrygi, ale czuł że nie będzie mu to dane. Był niemal pewny, że przynajmniej jedna z jego ofiar należała do jakiegoś stada. Prawdopodobnie ta, której biały skalp niósł w pysku niczym trofeum. Prędzej czy później mógł spodziewać się jakiejś zemsty wymierzonej w niego. Na razie wolał się ulotnić i nie tworzyć więcej niepotrzebnych świadków niż dwa gepardy i sęp. Przyjrzał im się i przynajmniej te gepardy będzie mógł rozpoznać. 
Szedł przez wysoką i gęstą trawę zastanawiając się równocześnie gdzie jest jego syn. Miał go nie odstępować, taka była umowa. Jednak z drugiej strony zadowolony był, że nie brał w tym wszystkim udziału. Mimo iż chciał by Kiburi pod jego pieczą obrósł w piórka, to jednak wolał by nie zginął przy pierwszej lepszej bójce. Poza tym ktoś mógłby pomylić go z Ghalibem, albo spróbować zemścić się na nim dopadając jego syna. Niemniej teraz starał się iść drogą prostą na tereny stada Księżyca by spotkać Ines i dać jej swój osobliwy podarunek.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Alamera
Duch
*

Gatunek:Lew z Tsavo Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2017

STATYSTYKI Życie: 83
Siła: 65
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 25

#2
28-05-2017, 22:44
Prawa autorskie: malaika (lineart) Ghalib (kolorki)

Na owych terenach przez które szedł zakrwawiony oprawca kilku kotowatych swoje pierwsze polowanie na nowych ziemiach prowadziła brązowa lwica o jasnych teczowkach. Jej czysta i lśniąca sierść bezszelestnie przemykla między dość wysoką trawą. Składała się do stada gazeli Thomsona będąc czujna i skupiona na celu poruszała się w kierunku przyszłej nie doszlej ofiary. Oblizala wargi, już czuła smak świeżego mięsa już czuła pełny żołądek, czuła przypływ energii po posiłku aż tu nagle cała grypa roslinozercow poczela pędzić. Tsavoszka przeklnela pod nosem widząc w trawie kilka metrów od miejsca gdzie chwilę temu były jej ofiary czarną poruszająca się naprzód postać. Wiatr który otulał podróżnika kierował się w stronę brązowej więc dama bez problemu rozpoznała w woniach świeżą i nieco starsza już juchę była pewna że należy do kilku osobników toteż wyobraźnia przedstawiła jej obraz rannego i ledwo żywego osobnika dzierżącego ciecz z własnego ciała i ciała oprawców. To i chęc zbesztania za niepowodzenie i sploszenie antylop pokierowaly łapy Alamery w jego kierunku. Po chwili przeciela mu drogę i zawarczala gardlowo. 
- Właśnie sploszyles mi obiad. Myślisz że tak łatwo jest cokolwiek schwytać? No zapewne nie, bo tylko my lwice za was polujemy i zaspokajamy wasz głód. 
Ze względu na chęć pokazania mu jak źle postąpił zbagatelizowala jego wygląd i skupiła się na wyzuceniu z siebie żalu. Skąpa grzywa również nie była dla niej zaskoczeniem w końcu w Tsavo każdy samiec ma właśnie taką. Codzienność nie pozwoliła lwica dostrzec kim ów przybysz jest naprawdę. Przyjrzala się mu uważniej i aż ją zamurowalo. Oczy powiększyły jej się że zdziwienia i zamieszania. Nie była w stanie wypowiedzieć ani słowa. Czy to był jej brat ?
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#3
28-05-2017, 23:13
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Nie patrzył jak idzie i dokąd idzie. Dlatego nie zwracał uwagi na to, że po drodze pasła się grupka gazel więc zapewne usłyszawszy go i wyczuwszy zapach krwi, stado uciekło w popłochu. Zatrzymał się na chwilę słysząc tętent kopyt. Rozejrzał się i dopiero teraz zorientował się, że antylopy uciekły najprawdopodobniej przez niego. Nim zdążył się zorientować coś mignęło mu przed pyskiem i w mgnieniu oka dostrzegł brązową lwicę. Nie podobał mu się jej ton. Ze wściekłością zacisnął biały skalp w swoich szczękach niemal przegryzając go na pół. Wydał z siebie gardłowy warkot i nastroszył skąpą grzywę na swoim karku. I pewnie rzuciłby się na samicę, albo przynajmniej sprowadziłby ją do parteru gdyby nie to, że zwrócił uwagę na jej oczy. 
Musiał mieć zupełnie taką samą minę co ona najprawdopodobniej. Szeroko otworzył oczy i dłuższą chwilę przyglądał się brązowej w milczeniu. Samica była łudząco podobna do jego rodzonej siostry i to właśnie to go powstrzymało. Był niemal pewny, że Alamera była jedyną lwicą o takich oczach, lwicą, która była skórą zdjętą z ich ojca. 
Położył skalp u swoich łap po czym delikatnie oblizał pysk wciąż czując na nim zakrzepniętą i świeżą juhę. 
- Kim jesteś? - Rzucił nagle. 
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Alamera
Duch
*

Gatunek:Lew z Tsavo Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2017

STATYSTYKI Życie: 83
Siła: 65
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 25

#4
29-05-2017, 15:39
Prawa autorskie: malaika (lineart) Ghalib (kolorki)

Stała tak nadal wryta i wpatrzona w lwa, który do złudzenia przypominał jej brata, jego reakcja wywołała u lwicy niemalże stuprocentową pewność, że on również ją kojarzy i, że w rzeczy samej jest jej rodzonym bratem. Dopiero teraz miała okazję zeskanować jego ciało, które nie wyglądało zbyt ciekawie, całe było pokryte obszernymi bliznami, zupełnie jakby po oparzeniach. Alamera nie łączyła jeszcze faktu spalonych terenów ojca i szram na ciele czarnego samca, była skołowana. Na jego pytanie usiłowała odpowiedzieć, ale zatkało ją do tego stopnia, że nie powiedziała ostatecznie nic. Jego głos był tak podobny do tego jakiego pamiętała, może odrobinę zmężniał i stał się bardziej poważny, ale mimo to nadal był podobny. Brązowa wzięła kilka głębokich oddechów i doprowadziła się do normalnego stanu. Jej język szykował się do udzielenia odpowiedzi, a jednocześnie nieco drgał pod wpływem emocji.
- Nazywam się Ala-alamera... - rzekła w jego kierunku dość pewnie, ale mimo to czuć było ogólne rozemocjonowanie. Chciała zapytać o jego miano, lecz nie starczyło jej sił. Może bała się tego, że odnalazła brata, a może bała się tego, że nim nie jest lub nie będzie jej pamiętał? Sama nie była tym razem niczego pewna. Odsunęła się jedynie, oczyszczając mu trasę.
Kiburi
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:116 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 81
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 5

#5
29-05-2017, 19:27
Prawa autorskie: Lineart Ghaliba <3, tło: Fjutsup

A Kiburi gdzie był? Na polowaniu. Szkoda, że w tym czasie gdzieś mu tatulek zniknął, bo miał nawet ochotę podzielić się owocami swoich łowów. Koniec końców, to co zjadł to zjadł, a resztę zostawił innym chętnym. Pewnie jakaś hiena będzie mieć darmowy posiłek, lub jaki sęp. 
Miał jeszcze sporo czasu, tereny, o których wspomniał tatulek były daleko, więc po drodze jeszcze wylizał gębę i trochę futra. Liczył na to, że łapy po drodze same się wyczyszczą od chodzenia wśród tak gęstych traw. 
No i miał szczęście! Gigantyczną czarną plamę przechadzającą się po polach było widać od razu, tylko zaraz, czemu on tak się zatrzymał? No cóż, Kiburi najbardziej spostrzegawczym samcem na świecie nie był, dopiero jak się zbliżył to zobaczył jakąś brązową lwicę. A ta to niby kim jest? Zanim się zbliżył by z nimi rozmawiać, to chyba między nimi wywiązała się już jakaś dyskusja. 
W każdym razie zanim się odezwał po dotarciu to dotarł do niego smród nalatujący od ojca. 
- Ja nie mogę, pójść coś zjeść, a ty wyglądasz jakbyś z całym stadem walczył. I strasznie śmierdzisz.
Zupełnie zignorował z początku lwicę. No przecież to lwica, co on się będzie przejmował. 
Po chwili go olśniło, że w zasadzie mógł pokazać swoją zajebistość i wyższość nad tą płcią. Stanął naprzeciw jej boku, zachowując odległość, która była wymagana, ze względu na pierwszeństwo ojca w tej ich "koalicji". Nie mógł stać bliżej niż on, ups. 
- Tate, jakbym wiedział, że idziesz na panienki to bym Cię nie szukał tak bardzo. 
Wyszczerzył zęby.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#6
30-05-2017, 03:22
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Pamiętał jej imię bardzo dobrze. Mimo iż minęło całkiem sporo czasu to jednak wspomnienie o pierwszych w życiu kompanach i właściwie rodzeństwie pozostawało w nim żywe. Pamiętał wszystkie młode lwy, które żyły w stadzie w tym czasie, w którym on był jeszcze kocięciem, a już zwłaszcza pamiętał rodzeństwo, które było w jego wieku. Zwłaszcza pamiętał Alamerę, przecież była dla niego, poza matką, najbliższą osobą w stadzie. Jego rodzona siostra, z tej samej matki. Wspólne zabawy, nauka, spanie w tym samym leżu należącym do Chaayi. Wszystko to pamiętał. Czy było możliwe by mógł otworzyć oczy jeszcze szerzej? A jednak wydawało mu się, że tak właśnie zrobił. Otworzył też lekko nieświadomie pysk słysząc znajome imię, a kiedy brązowa się do niego zbliżyła, Ghalib również zrobił krok w jej stronę chcąc przytknąć zakrwawiony policzek do karku kawowej lwicy. 
- Myślałem, że zginęłaś razem z resztą w płomieniach - powiedział zanim jeszcze przyszło mu do głowy by rzucić swoim własnym imieniem. Choć być może i dla Alamery stało się jasne, że napotkany przez nią czarny lew jest jej bratem. Miał właśnie powiedzieć "to ja, Ghalib" tak dla pewności, ale właśnie wtedy pojawił się Kiburi. Być może normalnie pominąłby milczeniem dość ordynarne zachowanie swojego syna, ale w tej sytuacji nie mógł zignorować tej nonszalancji. Kłapnął zębami w stronę młodzika z gardłowym warkotem.
- Uważaj co mówisz - warczał ostrzegawczo Ghalib.
Oczywistym było, że też nie zamierzał pozwolić by Kiburi spróbował zagrozić Alamerze albo nawet obraził ją słownie. To nie była pierwsza lepsza podlotka, to nie była bezwartościowa lwica typowa dla samic długogrzywych lwów, ale jego siostra, prawdziwa, silna lwica znad Tsavo. 
- To jest Alamera - powiedział wyciszając warkot, ale wciąż mówiąc ostrym tonem - moja siostra.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Alamera
Duch
*

Gatunek:Lew z Tsavo Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2017

STATYSTYKI Życie: 83
Siła: 65
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 25

#7
30-05-2017, 21:07
Prawa autorskie: malaika (lineart) Ghalib (kolorki)

Dziesiątki, 
setki, 
tysiące, 
miliony wspólnych chwil z dzieciństwa przeleciały jej przed oczami w ciągu kilku sekund, ciało brązowej przeszedł niezwykle chłodny i nieprzyjemny dreszcz. Tak bardzo go kochała, tak wspierała, stawiała się za nim u ojca gdy coś zmalował, poprawiała humor, poświęcała czas by go wysłuchać, wspomóc w miarę swoich możliwości... aż do momentu, gdy ojciec powiedział jej, że ma opuścić tereny stada. Nie była zadowolona z decyzji swojego stwórcy, ale co mogła zrobić, czuła się właściwie współwinna jego samotnemu odejściu. Uważała, że powinna iść z nim, a jednak mimo wszystko została z matką i jak się okazało również nie na zbyt długo. Po odejściu Ghaliba nie sypiała i nie jadała wystarczająco dużo, stała się małomówna. Na wieść, że zostanie partnerką innego samca skwasiła się niesłychanie. Chaaya też nie mogła pomóc córce, wręcz wspierała swojego kochanka i uspokajała brązową, tłumacząc tradycje, zwyczaje i obowiązki. Alamera stała się przez to mniej wesoła i nieco przygniotła ją szybka lekcja dojrzałości. Jakoś dała radę, wytrwała.
Teraz po tych pamiętnych trzech latach znów stała przed bratem z tego samego miotu, znów miała go na wyciągnięcie łapy, na kiwnięcie ogonem. Nie była w stanie powstrzymać emocji. Rzuciła się na czarnego, słysząc jego słowa. Nie uroniła łzy, była za twarda na tę słabość, za dużo przeszła, za dużo słonych rzek wylała w stadzie swojego "pana". Psychika ucierpiała właściwie najbardziej, ale silne geny nie dały się złamać i trzymały Tsavoszkę przy życiu. Brat uważał ją za kogoś lepszego niż inne zwykłe lwice, ale sama Alamera straciła ten optymizm w dzień, w którym oddała się staremu lwu. Nienawidziła się za to, że tak łatwo ustąpiła i nie walczyła o własne ciało. Przez to straciła poczucie własnej wartości, ale to idzie naprawić z czasem.
- Ghalib! - odparła - Ty też tam byłeś i widziałeś to piekło? - popuściła wodze ze szczęścia, pieściła jego szczątkową grzywę i mocno ściskała jak za dawnych czasów podczas gorszych chwil. Nie miała najmniejszej wątpliwości, że było to brat, że płynęła w nich ta sama krew.
Nagle pojawił się niezwykle podobny do pokrytego samca bliznami młodzik, który do złudzenia przypominał pięciolatce brata z czasów dzieciństwa. Miał może bardziej gęstą grzywę i to tyle. Obdarzyła go spojrzeniem, a słysząc jego słowa pokręciła oczyma. Posiadał w sobie to coś co kiedyś cechowało całe potomstwo Barto. Jego słowa nie uraziły jej, rozumiała dwulatka. Sama w jego sytuacji pewnie zachowałaby się podobnie. 
- Mam bratanka... a ty masz trzech siostrzeńców... - przypomniała sobie swoich ukochanych synów i chwilę gdy też jak Ghalib zostali przepędzeni. Czy była dobrą matką? Oczywiście! Nauczyła ją w końcu tego najlepsza matka - Chaaya. Pociechami zajmowała się tak dobrze jak tylko potrafiła, starała się pomóc im sięgnąć nieba.
Kiburi
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:116 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 81
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 5

#8
31-05-2017, 23:48
Prawa autorskie: Lineart Ghaliba <3, tło: Fjutsup

Widok rzucającej się w objęcia lwicy normalnie zbił go z tropu. Powiedział by takie "eee... tato, z kim ty się zadajesz". Na jego pysku wymalowało się zdziwienie, z nieukrywaną chęcią wycofania się z tego, zanim ta choroba przeleje się na niego. Potem zaś warkot ojca utwierdził go w przekonaniu, że ewidentnie coś tutaj jest nie tak. 
- Co ty się tak bulwersujesz. 
Wywrócił oczami. Przecież do tej pory nic nie zrobił, poza przystanięciem z boku i obserwowaniem tej śmiesznej scenki rodzajowej. Nie miał nic przeciwko życiu z tatkiem, ale doprawdy, Kiburiemu zdawało się, że czasami przesadzał z tym byciem wyżej w hierarchii. A może to jednak Kiburi przesadzał? Niee, skądże znowu, co on niby takiego zrobił. 
A potem wszystko się wyjaśniło. Mina Kiburiemu trochę zrzedła, bo pewnie teraz tatko nie będzie chciał zostawić swojej siostry. W ogóle to od kiedy ktoś taki jak on miał siostrę? To było aż tak nieprawdopodobne, tym bardziej, że ona była brązowa, on czarny, Kiburi też był czarny, nawet Zuri była czarna! A ta jest... brązowa. 
Swoją drogą, gdzie jest Zuri. Też chciałby siostrę, pewnie dogadywałby się z nią lepiej niż z ojcem. A przynajmniej miał taką nadzieję. Oczywiście o ile kiedykolwiek się spotkają.
Od tego myślenia głowa go rozbolała. 
- To ja ten... poczekam kawałek dalej.
Jak powiedział tak zrobił. Odszedł dobre kilkanaście metrów dalej, tak, że niewiele słyszał co mówili, a mówić pewnie będą bardzo dużo. Mimo wszystko dalej ich obserwował z przymrużonymi powiekiami, bo dalej coś nie mógł rozkminić jak to jest jego siostrą. Tatko nawet nigdy nie mówił, że miał jakiekolwiek rodzeństwo.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#9
05-06-2017, 00:39
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Nie wiedział, czy w ogóle musiał odpowiedzieć na jej pytanie. Jego ciało zdawało się samo krzyczeć o tym jakie piekło przeżył. Niemniej nie wyglądał na kogoś, kto miałby z tego powodu cierpieć na depresję. Wręcz przeciwnie, prezentował się dobrze, był silnym osobnikiem o twardym karku. Był też niemal pewien, że jego siostra również należy do silnych. 
- Prawdę mówiąc kiedy wróciłem na ziemie Bato terytorium było już spalone. Nie byłem w stanie zidentyfikować naszej rodziny - odparł zupełnie szczerze.
Obecność syna wcale mu nie przeszkadzała w tej sytuacji. Jedyne co mogło mu przeszkadzać w jego uczestnictwie w tej rozmowie to to, że Ghalib mógł przypuszczać, że Kiburi znów zachowa się niewłaściwie. Starszy Tsavo nie zamierzał pozwalać na znieważanie swojej siostry, nawet własnemu synowi. 
- Tak, to mój syn - powiedział. 
Skinął na Kiburiego.
- Nie musisz odchodzić. To twoja ciotka, masz prawo ją poznać - powiedział mimo wszystko nieco mniej oschłym tonem niż zwykle. Odwrócił się na raz w stronę Alamery. - Rozumiem, że twoi synowie również są już dorośli.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Alamera
Duch
*

Gatunek:Lew z Tsavo Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2017

STATYSTYKI Życie: 83
Siła: 65
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 25

#10
05-06-2017, 10:29
Prawa autorskie: malaika (lineart) Ghalib (kolorki)

Tak więc prawdopodobnie już tylko oni dalej są w linii prostej czystymi Tsavo... lwica potrząsnęła łbem na boki i rzuciła wzrokiem na Kiburiego. Uśmiechnęła się do niego w miły sposób, w końcu był członkiem jej rodziny.
- Tak wyrośli na silnych i wytrzymałych jak ty, ja i nasze rodzeństwo. - powiedziała, nie musiała już chyba tłumaczyć, że zostali wypędzeni, w rodzinnych stronach to normalne zjawisko i ten przypadek wcale nie powinien go razić.
- A jak się tu znalazłeś? Co się tu przywiodło? - zapytała.
Kiburi
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:116 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 81
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 61
Doświadczenie: 5

#11
08-06-2017, 00:18
Prawa autorskie: Lineart Ghaliba <3, tło: Fjutsup

Pewnie, że nie był "czystej krwi", ale dalej był jego synem, w dodatku chyba widać, że w zdecydowanej większości. Pomijając grzywę, z której i tak był dumny bo cudownie falowała na wietrze, to Kiburi był kropka w kropkę jak tatuś. No.... może miał nieco bardziej wybuchowy charakterek. 
- Wiesz, ja rozumiem. Ale to twoja siostra i chyba nie widzieliście się bardzo długo.
Tutaj spojrzał bardzo wymownie na tę lwicę. Jakoś wciąż nie mógł sie przyzwyczaić do jej obecności. Chociaż to nawet lepiej, że tatko będzie miał samicze towarzystwo. O ile ta lwica się gdzieś nie ulotni.
- Chyba macie o czym rozmawiać. 
Stwierdził krótko zanim się ulotnił. Spod przymrużonych powiek obserwował ich oboje, ale niespecjalnie się przysłuchiwał. To były ich sprawy. I to bardziej ich, pod tym względem, że mało co Kiburiego interesowała ciotka. Była. I co tu więcej dodawać? Dlaczego miałaby go interesować jakaś lwica z odległych stron, odległej historii o której tatko nigdy nie opowiadał.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#12
12-06-2017, 03:33
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Ghalib pokiwał głową. Oczywistym było, że nie musiała mu tłumaczyć co dalej działo się z jej synami. Takie było prawo naturalne i według niego ich populacja żyła. Mógł jedynie liczyć na to, że jej synowie jakoś przeżyją i przekażą ich geny dalej. Sam zerknął kątem oka na Kiburiego. Miał tylko jednego syna co sprawiało zagrożenie dla męskiej linii Bato. Może powinien coś z tym zrobić? Przypomniał sobie w tym momencie o Lotharze, jego i Alamery bracie od innej matki. Może on miał własne stado i własnych potomków, kto wie?
Tymczasem na ziemię sprowadziły go słowa Kiburiego. 
- Cóż, całe trzy lata - przyznał przenosząc spojrzenie na swoją siostrę. 
Po tych słowach zarejestrował, że Kiburi oddalił się na pewną odległość. Nie chciał nie musiał słuchać, choć on uważał, że nie mieli czego przed nim ukrywać. Skoro poczuł się skrępowany nie zamierzał zmuszać go do stania u jego boku. 
- Długa historia, zaczęła się typowo. Zmęczyło mnie życie w koalicji z młodymi samcami więc postanowiłem znaleźć coś swojego - odparł. - Ciężko te trzy lata zmieścić w paru zdaniach. Chyba wolałbym nie rozmawiać o tym w szczerym polu. Niedawno byłem nad Tsavo, ale wróciłem. Obecnie jestem samotnikiem jak widać.
Zamyślił się na chwilę.
- Mam swoje terytorium, będziemy tam zmierzać razem z Kiburim. Jeśli nie masz gdzie się zatrzymać możesz iść z nami.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Alamera
Duch
*

Gatunek:Lew z Tsavo Płeć:Samica Wiek:5 lat Liczba postów:37 Dołączył:Maj 2017

STATYSTYKI Życie: 83
Siła: 65
Zręczność: 72
Spostrzegawczość: 73
Doświadczenie: 25

#13
12-06-2017, 18:09
Prawa autorskie: malaika (lineart) Ghalib (kolorki)

Atmosfera wydawała się jej być nieco niesmaczna i nietypowa, tak dawno się nie widzieli, że nie do końca była w stanie zarzucić ciekawym tematem, który mógłby go zainteresować. Odchrząknęła i pokiwała głową, na jego historię, po czym nieco skwaszonym uśmiechem odparła.
- Wiesz wydaje mi się, że te tereny nie są dla mnie póki co miłą niespodzianką. Spotkałam jednego samca i trochę się o tutejszych dowiedziałam, ale nie jestem z tego powodu bardzo zadowolona. - wyznała - Oczywiście pójdę z wami, jakże bym mogła po tylu latach chciała być z dala od ciebie.
Sama zastanawiała się jak potoczyły się losy jej przyrodniego rodzeństwa, siostry Safiye i brata Lothara. Czy oni byli lub są w tej chwili szczęśliwi, spełnieni..?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości