Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Nyarai Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:2 lata i 2 miesiące Liczba postów:27 Dołączył:Cze 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 70 Zręczność: 60 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 5 |
29-06-2017, 17:02
Prawa autorskie: Moje | Tło - Disney
Miano: Nyarai | Sęp - dostała taką ksywkę od przyjaciółki ze względu na sposób w jaki krąży w miejscu, gdy się zastanawia. Rodzina: Matka: Aberash Ojciec: Idir Bracia: Wasswa i Kato Wiek: Dwa lata i dwa miesiące Stado: Samotnik Charakter: Stanowczo nie jest dobrym towarzyszem do rozmowy. Nie dlatego, że bardzo mało mówi, lecz dlatego że nie ma dobrego pojęcia jak rozmowę dalej ciągnąć. Nie do końca potrafi się odnaleźć socjalnie w nowym otoczeniu, a boi się poprosić o pomoc w niejasnych sytuacjach. Cechuje ją powaga i doza ponurości. Na ogół jest całkiem pogodna. Tak naprawdę w jej środku kłębi się wiele uczuć, ale już dawno przestała czuć potrzebę, aby je wszystkie z siebie wyrzucać. Pomimo tego zawsze ma w sobie wiele dumy, ale zachowuje ją dla siebie, aby nie wyjść na zarozumiałą. Zawsze doceni miły, choćby najdrobniejszy gest. Jest bardzo ostrożna i uważna, ale nie płochliwa. Nie boi się trudnych życiowych sytuacji, lecz nie ma zamiaru nigdy zbyt wiele ryzykować. Gdy się zastanawia to ma w zwyczaju chodzić w kółko - zataczać koła. Mimo wszystko jak znajdzie dla siebie pasujące otoczenie, to jest o wiele bardziej rozluźniona i spokojna. Łatwo jest zdobyć jej zaufanie, nie należy do nieufnych. Opis wyglądu: Jest to spora, silna młoda lwica. Jej piaskowe futro przechodzi w bardziej rdzawe odcienie tuż przy grzbiecie, na uszach, stopach oraz końcówce biczowatego ogona. Palce jej łap są koloru jasnobeżowego, przez co wygląda to tak, jakby na łapach nosiła rękawiczki bez palców. Jej futro jest gładkie w dotyku, lecz jest bardzo gęste. Bardzo dba o swoją czystość o czym świadczy stan jej futra - pomimo tego wcale nie boi się pobrudzić. Pod tym wytrzymałym futrem zarysowywują się prężne mięśnie. Wyraz twarzy ma zazwyczaj poważny albo skupiony, natomiast jej ciało jest zazwyczaj albo ostrożnie schylone albo dumnie rozprostowane. Posiada fiołkowe, uważne oczy. Słabe strony: - nie potrafi pływać, - bardzo boi się ognia oraz burz, - ciężko jest jej się odnaleźć wśród nowych zwierząt, - gdy jej coś nie pasuje lub jest zła, to potrafi wyżywać się na otoczeniu, - potrafi długo się obwiniać, - nie lubi, gdy ktoś wierzy w coś sprzecznego z jej logiką. Mocne strony: - potrafi zachować zimną krew w ciężkich sytuacjach, - potrafi podejmować decyzje pod presją, - ma wytrzymałe łapy przez co potrafi bardzo długo biec. Historia: Urodziła się w stadzie Wyjącego Wiatru, które mieszkało na dość surowych ziemiach zwanych Doliną Grzmiącego Nieba. Jej matką była silna lwica o imieniu Aberash, a ojcem był kochający lew Idir. Stado trzymało się razem już od kilku pokoleń i to była tylko kwestia czasu, aż ta dwójka się pozna i dojdzie między nimi do burzliwych uczuć. Jakiś czas później na świat przyszła Nyarai oraz jej bracia Wasswa i Kato. Życie z braćmi bliźniakami nigdy nie mogło być łatwe, ale także i nie nudne. Byli ze sobą bardzo związani i sobie pomagali. Nie mogło jednak zabraknąć odwiecznej rywalizacji między rodzeństwem. W ich stadzie obowiązywała zasada, że każde lwiątko, które może już chodzić o własnych siłach jest zobowiązane przyjąć nauki u któregoś z dorosłych. Podczas, gdy rozbiegane bliźnięta dostały się pod skrzydła myśliwego i wojownika, Nyarai miała uczyć się u strażnika. Z początku starała się przyjąć to z iskierką nadziei, ale gdy wybiła kolejna godzina spaceru wokół ich terytorium, myślała, że zwariuje. Jej mistrzem był chylący się już powoli ku starości lew zwany Mavuto. Za nic w świecie nie mogła się z nim dogadać - był okropnie uparty. Strasznie zazdrościła swoim braciom niesamowitych przygód, ale zazdrość dusiła w sobie. Co wieczór słyszała opowieści swoich braci, którzy chwalili się swoimi przygodami, a czasem nawet przynieśli jakąś zdobycz. Zazdrość zżerała Nyarai od środka, a lwica musiała niestety pogodzić się ze swoim losem. Spotkania z Mavuto zawsze wyglądały tak samo: przejście wokół terenów i robienie wart co kilka charakterystycznych miejsc. Zawsze powtarzał jej jak mantrę, że nigdy nie może przestać uważać. Jeżeli młodej lwiczce zdarzyło się zagapić i nie oglądać się wokół siebie, to Mavuto trzaskał ją swoim ogonem po nosie. Pewnego wieczoru, gdy bracia rozmawiali o swoim treningu myślała, że nie wytrzyma. Mama prędko zorientowała się, że coś jest nie tak. Postanowiła, że następnego dnia zabierze córkę na polowanie. Oczywiście najpierw musiała nauczyć swoją pierworodną jak się za to zabrać. W międzyczasie podjęła temat jej mistrza i treningów. Z początku lwiczka nie była skora do rozmowy, ale w pewnym momencie po prostu zwierzyła się mamie z całej frustracji. Gdy fiołkowooka opowiedziała dokładnie, jak wyglądają jej spotkania z mistrzem, Aberash uśmiechnęła się tylko pod nosem. "Trening strażnika należy do najcięższych moja droga. Z pewnością będzie trwał najdłużej. Musisz być cierpliwa kochana, strażnicy utrzymują bardzo ważną rolę w stadzie. To oni ostrzegają przed każdym zagrożeniem, a gdy jakieś będzie chciało się przedrzeć - walczą z nim. Zaufaj Mavuto, może i jest uparty, ale ma wielką wiedzę.". Po południu powróciły do legowiska z dorodnym drobnym ptakiem, który padł od pazurków Nyarai. Postanowiła, że nie zawiedzie mamy, da mistrzowi drugą szansę. Zdawało się, że trening idzie gładziej. Im mniej oporu stawiała, tym zachowanie starego lwa zdawałoby się być przyjemniejsze. Nawet lekcje zaczynały się robić coraz ciekawsze. Przychodziły dni, gdy Mavuto uczył fiołkowooką rozpoznawać i śledzić uważnie tropy. Pokazywał jej jak obronić się przed napastnikiem oraz jak skutecznie odgonić intruza. Pokazywał jej jak nie tylko patrzeć oczami, ale także uszami i nosem. Dalej momentami ciężko było go przekonać do czegokolwiek, ale stanowczo był bardziej przychylny. Trening zajmował masę czasu. Kociczka wychodząc rano wracała dopiero wieczorem. Cały czas musiała ćwiczyć swoją pamięć. Z czasem zaczęło jej zależeć na tym, aby Mavuto był zadowolony z jej postępu. Co prawda na jego pysku rzadko kiedy pojawiała się emocja zwana szczęściem, lecz nad tym mogli jeszcze popracować. Młoda uczyła się od niego również spokoju i powagi. Jeżeli chciała się nauczyć rozpoznawania nadchodzącej pogody, musiała być cicho i uspokoić rytm swojego serca. Musiała wykonywać tysiące drobnych, niby niepotrzebnych ćwiczeń: balans na kłodzie, bieganie w piasku, przenoszenie kamieni i układanie ich na równych stosach. Roboty było bardzo wiele, ale mała dziewczynka jaką była Nyarai z czasem znikała. Z małego urwisa o zdziczałym sercu zamieniała się w oazę spokoju o zimnej krwi. Pewnego dnia wszystko miało się zmienić. Pewnego dnia patrolowała granicę ze swoim mistrzem - zwykła rutyna. W oddali jednak dostrzegła majaczące smugi na horyzoncie. Szybko powiedziała o tym Mavuto, który zaniepokojony wciągnął powietrze nosem. Jego oczy rozchyliły się szeroko w przerażeniu, a obojga chwilę potem uderzyła fala gorącego powietrza. Pożar. Był to czas suchych, burzowych pór, a to wyjątkowo sprzyjało samozapłonowi. Ogień nie był ogromny, ale szybko się rozprzestrzeniał. Z początku samica zdrętwiała, lecz oprócz krwi w jej głowie szumiał jeszcze głos mistrza. Kazał jej pobiec z nim i poinformować stado. Zacisnęła kły i zerwała się do biegu. Pędziła do legowisk jak najprędzej umiała po drodze wrzeszcząc głośno z mistrzem "Ogień! Pożar! Uciekajcie". Gdy wpadli między lwy miała mroczki przed oczami. Przywódca słysząc ich słowa prędko zarządził ewakuację. Udało im się potem zebrać wszystkich strażników. To właśnie oni wraz z innymi starszymi mieli pomagać uciekającym zwierzętom. Wszyscy powinni się udać do pobliskiej rzeki, tam ogień nikogo by nie dotknął. Każdy miał się zająć konkretnym terenem. Gdy Nya usłyszała polecenie od swojego mistrza - wyruszyła. Gdy była na miejscu wśród przerażonych zwierząt, stanęła na wyższej skale i ryknęła do nich "Szybko, wszyscy udajcie się w stronę rzeki. Pomoc jest już na miejscu". Tłum nadal skołowany powoli przetaczał się w wyznaczonym kierunku. Serce kocicy waliło jak szalone, a cały czas czuła w powietrzu popiół. Jeszcze nigdy nie musiała mówić do tak wielu stworzeń, a właśnie większość czasu spędzała w samotności lub z Mavuto. Co jakiś czas musiała wydawać z siebie ponaglające okrzyki i oglądać się wokół siebie. Właśnie kiedy ostatnie grupy zwierząt przechodziły, dostrzegła w trawie ranną gepardzice. W jednej chwili zamarła i myślała, że sumienie wyżre ją od środka. Jak mogła jej wcześniej nie zauważyć. Przecież mogła lepiej sprawdzić teren, na łapie miała ogromne poparzenie. Warknęła na siebie pod nosem i rzuciła się do pomocy. Wrzasnęła na kogoś, aby jej pomógł i razem pomogli gepardzicy dojść nad rzekę. Przez całą drogę milczała, a jej oczy pusto wpatrywały się w migrujące zwierzęta przed nimi. Wreszcie wszyscy znaleźli się na miejscu, gdzie przywódcy różnych stad i watah spotkali się na obradzie. Każdy kto mógł - pomagał. Medycy i zielarze wszelakich gatunków pomagali opatrywać rannych. Bogowie chyba patrzyli teraz na nich z litością, bowiem na ich ziemie spadł ponownie leczący deszcz. Coś co zdawało się być niemożliwością w porze suchej. Każdy mógł odetchnąć z ulgą. Mavuto chciał podejść do swojej uczennicy i szepnąć jej dobre słówko, ale ona głucho wpatrywała się w dal. Dopiero bo chwili dojrzał, że drżała i patrzyła się na jakąś gepardzice opatrywaną przez ich stadnego medyka. Samica miała poparzony bok przedniej łapy i bardzo cierpiała. Czuła ogromną winę, przez to że nie zdążyła uchronić tej samicy przed okrutnym ogniem i właśnie przez jej powolność zraniona samica może już nigdy nie pobiegnąć. Kilka dni później stado powróciło na swoje tereny. Ziemie Wyjącego Wiatru zostały najmniej uszkodzone przez ogień, dzięki czemu mogli na nowo się tam osiedlić. Przyjmowano też tam wszystkich rannych i tych, którym pożar zniszczył domy. Z pomocą wsparcia rodziny wyzbyła się resztek strachu i wątpliwości - postanowiła, że pójdzie do poparzonej samicy. Gdy przyszła do jej legowiska zaczęła błagać o wybaczenie. Miała dopilnować, aby wszyscy bezpiecznie dotarli nad rzekę, a ona zawiodła, a była świadoma, że starsza gepardzica może już nigdy nie pobiegnąć. Ta jednak była bardzo zdziwiona i bez zwlekania wyjaśniła Nya, ze to nie była jej wina tylko okrutnego zrządzenia losu. Fiołkowookiej spadł kamień z serca i pomimo wielu wątpliwości postanowiła, że będzie czasem odwiedzać ranną w lecznicy. Gdy deszcze ustały Mavuto przyszedł do legowiska Nyarai. Młoda beznamiętnie leżała na boku, lecz gdy dostrzegła mistrza stanęła sztywno, starając się ukryć na pyszczku swój smutek. Samiec zabrał ją wieczorem na polanę, gdzie zazwyczaj zaczynali swoje treningi. Stąpali po wypalonej ziemi, a lwica z szokiem wpatrywała się w całą zniszczoną scenerię. Wreszcie przystanęli, a mistrz pokazał jej jedyną ostałą się roślinę w tej tragedii. Mały, zielony pęd wyrastał niewinnie wśród czerni mokrego popiołu. "Tamtego dnia może i stała się komuś krzywda, ale zobacz jak wiele dobra się zachowało. To twoje ostatnie zadanie Nyarai. Wybacz sobie.". Od tego momentu była o wiele bliżej ze swoim mistrzem, który przestał wydawać się takim upartym i zgorzkniałym. Dopiero teraz mogła docenić jego wszystkie lekcje i cały trud jaki w nie wkładał. Poparzenie gepardzicy powoli się goiło, a sama wyglądała z dnia na dzień na coraz zdrowszą. Medyk powiedział, że wystarczy jeszcze cierpliwie poczekać, aż rana dobrze się zagoi i samica będzie mogła wrócić do codziennych czynności. Będzie wymagało to również wielu miesięcy wyczerpujących ćwiczeń, aby wkrótce gepardzica mogła sama wybiec z obozu. W tym właśnie od czasu do czasu pomagała jej Nyarai przez następne miesiące. Samica geparda miała na imię Chidi. Poparzona łapa wyglądała coraz lepiej, a wspólne ćwiczenia pomagały rosnąć jej w siłę. Co prawda nie widywały się bardzo często i nie rozmawiały wiele, ale milo spędzały czas. Wreszcie nadeszła chwila, w której Chidi mogła chodzić o własnych siłach. Nadeszła chwila, gdy opuściły stado w poszukiwaniu nowych domów, Nyarai z chęci, Chdi z przymusu, jej stary dom spłonął. Nyarai pożegnała się z rodzicami i braćmi bliźniakami, mówiąc, że kiedyś ich jeszcze odwiedzi. Uściskała również i mistrza, który otwarcie powiedział, że jest z niej bardzo dumny. Na pamiątkę wręczył jej pleciony naszyjnik, który miał jej przypominać skąd pochodzi i czego dokonała. Następnego ranka opuściła swoje ziemie. Obiecała się kiedyś jeszcze spotkać z Chidi o czym rozeszły się każda w swoją stronę. Uzbrojona w ostrożność i rozwagę w sercu, Nyarai wędruje w poszukiwaniu swojego miejsca. Ciekawostki: - bardzo lubi deszcz, nawet gdyby miała na nim stać czy biegać, jednak gdy usłyszy grzmoty natychmiast panikuje, - swój naszyjnik nosi tylko na jakieś okazje albo żeby się gdzieś zaprezentować, - uwielbia jak się ją smyra po karku, - jest introwertykiem, - jak już może wybrać to preferuje jeść ptaki. Naszyjnik: Na splecionym sznurku zawieszone są trzy ptasie pióra (dwa czerwono-carne oraz jedno błękitno-czarne) oraz cztery płaskie szare kamienie. Dwa kamienie po każdej stronie, a w środku pióra. ~ o ~ Jest to spora, silna młoda lwica. Jej piaskowe futro przechodzi w bardziej rdzawe odcienie tuż przy grzbiecie, na uszach, stopach oraz końcówce biczowatego ogona. Jej futro jest gładkie w dotyku, lecz jest bardzo gęste. Pod futrem zarysowywują się prężne mięśnie. Wyraz twarzy ma zazwyczaj poważny albo skupiony, natomiast jej ciało jest zazwyczaj albo ostrożnie schylone albo dumnie rozprostowane. Posiada fiołkowe, uważne oczy.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06-07-2017, 02:26 przez Nyarai.)
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości