Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
12-07-2017, 18:03
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Obrzeża tego gęstego roślinnego buszu. Drzewa dopiero zaczynają się panoszyć, a widoczność nie jest jeszcze tak ograniczona, aczkolwiek łatwo uciec w gęstsze krzewy. Jest to północno-wschodni kraniec dżungli, stykający się z równiną.
Minęło trochę czasu zanim Em postanowiła, iż czas na kolejny postój. Od kiedy opuściła wraz z czarną lwicą i gromadką młodych legowisko Yasumu nie zatrzymywali się zbyt często. Nieustanna wędrówka, targanie dzieci na zmianę, popędzanie tego jednego maluszka, który musiał iść na własnych łapkach. Ostatecznie kiedy mały Taka nie mógł nadążyć Em zlitowała się i wzięła go na własny grzbiet. Nie dlatego, że mu współczuła, skądże znowu. Mały szczyl po prostu opóźniał marsz, a to było całkowicie w tym momencie niedopuszczalne. Zielonooka medyczka w swych paranoicznych myślach już zastanawiała się czy wysłano za nimi pościg, czy już wyruszyła ekipa aby odebrać jej dzieci? Dlatego narzucała bezlitosne tępo, dlatego forsowała siebie, a także czarną jednooką do ostatnich sił. Był jeszcze jeden problem. Młode dalej piły mleko... Brązowa musiała szybko znaleźć zastępczą mamkę albo cały wysiłek pójdzie na marne. Teraz jednak odstawiła małą Toję, zdjęła Takę ze swojego grzbietu i czekając na pokurczowatą lwicą z ostatnim lwiątkiem, przysiadła na zadzie oddychając ciężko. Mimo zmęczenia czujnie obserwowała młode czy się zbytnio nie oddalają, albo czy żadne inne zagrożenie nie nadchodzi. W końcu byli na granicy dżungli i kto wie co może się tutaj pojawić?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-07-2017, 18:05 przez Ema.)
|
|||
|
Taka Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:45 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 10 |
13-07-2017, 02:56
Prawa autorskie: Gunter ; Yasumu
Taka był zmęczony tą podróżą, gdyby nie to, że Ema się nad nim ulitowała i zabrała go na plecy z pewnością nie dał by rady, teraz się zatrzymali. Mały odsapnął chwilkę i spojrzał na Em.
-Gdzie idziemy? Dlaczego nie ma mamy? Zadał zdyszany dwa pytania, po czym położył się blisko "cioci" i spoglądał na nią ze strachem w oczach. |
|||
|
Noir Konto zawieszone Gatunek:Panthera onca palustris Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:60 Dołączył:Wrz 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
13-07-2017, 10:31
Prawa autorskie: OwlyBlue, Ki-Re, NaturePunk
Dwie lwice z młodymi miały cholerne nieszczęście trafić na najbardziej zagorzałego strażnika tych ziem.
Miałem się upewnić czy poprzednia grupa lwów opuściła tereny dżungli, gdy jak się okazało kolejni już zjawili się na horyzoncie. Ta puszcza jest chyba przeklęta, że ciągnie tu wszystkich jak pszczoły do miodu. Obserwowałem ich uważnie wśród gęstwiny drzew. Nie zaszli jednak głęboko w tereny, trzymali się obrzeża. Choć zmęczenie wymalowane na ich pyskach utwierdzało mnie tylko w jednym, są po długiej podróży. Nie interesował mnie ich pośpiech, cel podróży czy nawet polityka w jaką byli wmieszani a o której nie miałem pojęcia. Dla mnie liczyło się jedno aby wynieśli się stąd. Najlepiej w podskokach. Wychyliłem się z korony drzewa tak by mogli mnie zauważyć gdy podniosą do góry łeb. - Wkroczyliście na ziemie panter, nie jesteście tu mile widziany. Odejdźcie stąd. - Ponury warkot wydobył się z mej gardzieli aby wiedzieli, że nie jest to prośba. To był rozkaz pod groźbą ataku. |
|||
|
Toja Poszukujący Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:51 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 56 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 56 Doświadczenie: 15 |
13-07-2017, 10:31
Prawa autorskie: Tokka ; Malaika4
Młoda kopia swojej zmarłej mamusi wcale nie była zadowolona z podróży, właściwie nie przestałaby piszczeć i manifestować swojego niezadowolenia, gdyby nie to, że po tak długim krzyczeniu odebrało jej głos. Wtedy nie miała już nic do powiedzenia, ale nadal patrzała na Chikję swoimi nie ufnymi oczyma w jej kierunku, co wyglądała z pewnością przekomicznie. Samą Emę delikatnie potraktowała pazurkami, gdyż wcale nie było jej w jej szczękach tak wygodnie jak się to mogło medyczce wydawać. W końcu jednak brązowa odstawiła szarą na stały ląd. Toja była przerażona nową rzeczywistością, nowym światem jaki ją otaczał, tyle nowych woni, nowych widoków dookoła. Skuliła po sobie uszy i podkuliła pod siebie ogonek, ukrywając się pod jakimś liściem nieopodal ich opiekunki i wcale nie zamierzała spod niego się wychylać, a jeśli grzywiasta ją weźmie, mówi się trudno.
|
|||
|
Takara Konto zawieszone Gatunek:pathera leo Płeć:Samica Wiek:Szkrab Liczba postów:19 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 5 Zręczność: 5 Spostrzegawczość: 5 |
13-07-2017, 14:39
Prawa autorskie: Yamusu
Takara jak na tak młoda lwice była strasznie poirytowana. Co prawda sama nie potrafiła by tego tak nazwać ale taki był fakt
-Chce do mamy lub taty- Lwiczka już na ziemi podeszła do brata. Nie wiedziała czemu ale czuła dziwną potrzebę by bronić brata. W końcu to tylko ona ma prawo go męczyć. -Głodna jestem- |
|||
|
Chikja Poszukujący Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 10 |
13-07-2017, 16:33
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP
Szła z tyłu zamykając ten orszak, od samego początku po kolejny postój już. łapy uciekły jej prawie do tyłka od tego dreptania i gdyby nie przywykła do takiego trybu życia, pewnie miałaby odcisk na odcisku, a tak poduszeczki smoliście czarnego kurdupla były nieco odporniejsze.. nieco.
Wypluła rudą kluchę na ziemię. - Ups.. - 'Zapomniało' się jej że z malcami trzeba delikatniej. zawsze to samo, "czemu nie ma mamy", "dokąd idziemy", "dlaczego mnie liżesz", a potem już pyk.. cisza~ pomarszczyła się cmokając na słowa Taki i zerknęła na dupsko medyczki, szelest liści nad łbami jednak zaalarmował ja i poderwała łeb. - Na mą puchatą biała kitę.. nie strasz mnie tak. - Niedobrze. Pantery to banda zakutych pał. W swym życiu nie spotkała jednej, która nie miałaby kompleksów. Na szczęście odstawała od wyglądu szablonowego lwa, może wykorzystać ten fortel. Ale nie tylko na nim oprze swoją strategię. Jest ich tu więcej? Z zasady to samotnicy, ale Noir użyła liczby mnogiej, trza mieć się na baczności. - Prawie jak zjawa, sama śmierć, co z buszu w górze na łeb mi się zwala.- Dopowiedziała i rzuciła dość nieprzyjemne spojrzenie Takarze. - Do mamy? ..do Tat..czego? - Nie żeby tego drugiego w życiu malców nie było praktycznie w ogóle. Jak można tęsknić za czymś czego się nie znało. Ale wpierw priorytety.. w końcu nie chcą skończyć jak siekanka. Chrumk. - Nie zamierzamy tu zostać i gdyby nie te kluchy w ogóle byśmy tu nie zawitały. Ja i moja partnerka w zbrodni wybrałybyśmy inną drogę, naszym łapom bowiem bagna i ostre kamienie nie są straszne.- Zrobiła malutka pauzę, by do łebka predatora z drzewa dotarły jak najlepiej te rewelacje. - Czas też wydaje się nam nie sprzyjać, stado z zachodu prze coraz głębiej na wschód podbijając i niewoląc mieszkańców zajętych ziem. A tych.. - I teraz popatrzyła na zuchwałego rudego malucha u swoich łap. - .. którzy sprzeciwiają się tyrani kara śmiercią. Jak matkę tych sierot. - Zamknęła powieki by nadać dramatyzmu chwili. Szybko jednak je otworzyła. Zawsze trzeba być czujnym. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
17-07-2017, 16:31
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
Usłyszawszy głos młodego samczyka rzuciła mu lodowate spojrzenie. Powinien siedzieć cicho, gdyż kto wie co może tutaj ściągnąć. Nie trzeba było być geniuszem aby domyślić się iż Em za Taką nie przepadała. Zabrała go tylko ze względu na jego siostry, które i tak były zestresowane brakiem matki w pobliżu, zatem utrata brata mogła przerazić i załamać je jeszcze bardziej, a tego medyczka z pewnością nie chciała. Kiedy jednak dostrzegła strach w czerwonych ślepkach, zawahała się. To w końcu jeszcze tylko dziecko, prawda? Ale przecież kiedy dorośnie stanie się tym samym gnojem co inni samce. Chociaż... Taka nie miał w swoim życiu żadnego kontaktu z ojcem albo innym przedstawicielem swojej płci. Zatem gdyby Em dyscyplinarnie go wychowała, to czy istniała szansa, że wyrośnie na kogoś w miarę porzadnego? Szanse marne ale zawsze warto spróbować. W końcu zawsze można się go pozbyć jeśli tylko zacznie przejawiać niepożądane zachowania. Teraz jednak Em musiała odpowiedzieć na jego pytanie, chociaż przez chwilę zbywała go milczeniem, wbijając w niego pogardliwe spojrzenie.
- Idziemy w bezpieczne miejsce. Wasza mama była bardzo chora i poprosiła mnie bym was tam zabrała. Złe lwy chcą was zabrać i zrobić wam krzywdę, zarazić paskudną chorobą, tak jak waszą mamę. Nie pozwolę na to. Wtedy też zjawiła się czarna pantera, siedząca wysoko na drzewie. Grzywiastej medyczki za żadne skarby nie powinno się tak straszyć. Z głuchym warkotem i zjeżoną sierścią poderwała się na wszystkie cztery łapy, dzikie ślepia rzucały błyskawice w kierunku smolistego kota. Nagle brązowa w panice uświadomiła sobie, że Toja nie jest przy niej. Szybkim ruchem złapała ją i przeciągnęła w bezpieczne miejsce za swoimi przednimi łapami. NIKT NIE BĘDZIE GROZIŁ JEJ DZIECIOM! A JUŻ NA PEWNO NIE JAKIŚ CHOLERNY SAMIEC! I chociaż w gniewie oraz chęci obrony miotu miała ochotę ryknąć w kierunku Noira, to powstrzymała się, dając jednookiej przemawiać. W swoim obecngm emocjonalnym stanie nie mogłaby powstrzymać gorzkich słów skierowanych w stronę obcego samca. Więc milczała i tylko obronnie przyciągnęła Takarę do siebie, ignorując jej marudzenie, a raczej w ogóle go nie słysząc. Kiedy Chikja zamilkła Em burknęła jedynie: - Pilnuj swojej dżungli, a nas zostaw w spokoju. Cierń jesteś gotowa do dalszej drogi? Bo grzywiasta była gotowa. Mogłaby iść wciąż dalej i dalej, aż łapy odmówiłyby jej posłuszeństwa, jeżeli tylko dzięki temu Takara i Toja miały być bezpieczne. Sama jednak nie mogła i w dużej mierze to co zrobią teraz zależało od Ciernia. Ugh! Dlaczego ten cholerny lampart nie mógł się trzymać swojej dżungli, do której lwice z młodymi w praktyce jeszcze nawet nie weszły? Stały tutaj na obrzeżu, granicy z równiną, ale nie ta czarna dupa i tak się musiała dopierdolić. Em niecierpliwie pacając ogonem o ziemię, spoglądała nerwowo na mniejszą towarzyszkę, mając nadzieję, że ta mimo zmęczenia zgodzi się wyruszyć dalej. Czekaj... Ona musi sie zgodzić! Mają umowę i jeżeli jednooka nie wywiąże się ze swojej części to z nauki medycznej nici. |
|||
|
Toja Poszukujący Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:51 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 56 Zręczność: 58 Spostrzegawczość: 56 Doświadczenie: 15 |
17-07-2017, 16:54
Prawa autorskie: Tokka ; Malaika4
Zbyt długo się nie wyciszała, gdyż jej przerwę przerwała gwałtownie ich brązowa opiekunka, która patrzała gdzieś w górę i coś tam w tamtą stronę szemrała, Toja była już zbyt zmęczona tą całą ucieczką. Strach nie mijał, a jedynie z każdą chwilą się nasilał coraz bardziej dołując młodą jeszcze lwiczkę, która chcąc nie chcąc nie mogła w żaden sposób zareagować, w końcu jak miałaby się sprzeciwić grzywiastej i tej strasznej czarnej drakuli? Jako iż była mała i za wiele nie rozumiała siedziała posłusznie w miejscu z podkulonym ogonkiem i opuszczonymi ku dole uszami. Co jakiś czas spoglądała zmartwiona na brata i siostrę. Dobrze, że byli razem.
|
|||
|
Taka Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:45 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 10 |
17-07-2017, 17:21
Prawa autorskie: Gunter ; Yasumu
A więc mama tu nie przyjdzie? Ta myśl dręczyła Takę... lecz zaraz pojawił się ten czarny wielki kot, to o nim mówiła Em? Wbiegł między przednie nogi "cioci" i czekał na dalszy przebiegł sytuacji.
|
|||
|
Noir Konto zawieszone Gatunek:Panthera onca palustris Płeć:Samiec Wiek:4 lata Liczba postów:60 Dołączył:Wrz 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 20 |
17-07-2017, 18:32
Prawa autorskie: OwlyBlue, Ki-Re, NaturePunk
Stałem spokojnie, wbijając świdrujące spojrzenie w lwicę z długimi uszami. A może i coś innego? Jednakże w żadnym wypadku anatomicznie nie przypominała lamparta, nie mogła w takim razie oczekiwać na jakąkolwiek taryfę ulgową. Później zareagowała ta brązowa, dość żywiołowo co poskutkowało tym, że napiąłem bardziej mięśnie. Pazury mimowolnie wysunąłem a ogon latał na prawo i lewo okazując me zdenerwowanie.
- Rozsądkiem to nie grzeszysz, gdybym nie pilnował swoich włości nie napotkalibyście nikogo. - I co z tego, że byli zaledwie na obrzeżach, skoro dotarli aż tutaj to równie dobrze mogli wbić się do środka. A tego bym nie zdzierżył. Po za tym dobry strażnik zatrzymuje intruzów na granicy a nie w centrum ziem. - Spróbujcie mnie tylko zignorować a możecie być pewnym, że jedno z was nie przeżyje do następnego dnia. - Tu swój wzrok skierowałem w kierunku młodych berbeci. Gdyby tylko nadarzyła się okazja, nie zawahałbym się ani chwili by uśmiercić lwiątko. Po tych słowach wycofałem się w głąb korony drzewa chcąc zniknąć im z oczu. Nie zostawię ich dopóki nie odejdą. Niech mają świadomość, że czarna zmora dyszy im nad karkiem. |
|||
|
Chikja Poszukujący Gatunek:Hydra vulgaris Płeć:Samica Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Szaman Liczba postów:766 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 63 Zręczność: 83 Spostrzegawczość: 80 Doświadczenie: 10 |
18-07-2017, 16:53
Prawa autorskie: Vegava/ Koseki-L/Lioden
Tytuł pozafabularny: VIP
No kurwa, weź sobie na wstrzymanie.. Jakieś ziółka wpieprz, czy proszku nawciągaj. Bo nas jeszcze ten megaloman z drzewa zaatakuje.
Nie odrywała wzroku od czarnego kota w górze, uszy jednak miała dookoła głowy. Wystąpiła lekko do przodu stając nad Takarą, tym samym ukrywając kocie przed spojrzeniem Noira. Cmoknęła i pokręciła łbem. - Groźby są tu zbędne, nie będzie zadnych trupów. - A szkoda. - My już sobie idziemy.- Tak lekko jej przyszło to stwierdzenie, jakby ostoją spokoju była. Bursztyn jednak utkwił w miejscu gdzie zniknął czarnofutry. Marząc o kolacji z jego oczu i mózgu. Chrumknęła cicho. - Podreptamy sobie brzegiem. A jeśli nie ufasz nam. Możesz nas odprowadzić kawałek. - Pacnęła rudą miękko łapą. No ruszaj zadek grubaśny smarkaczu. |
|||
|
Ema Konto zawieszone Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 69 Doświadczenie: 19 |
21-07-2017, 01:46
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)
A brązowa milczała, chociaż komentarze zarówno głupiego samca, jak i irytującej czarnej krasuli ją wnerwiały niemiłosiernie, jeszcze bardziej doprowadzając ją do granicy szaleństwa, na której się niebezpiecznie chybotała. A było blisko żeby wypowiedziała kolejne nieprzyjemne, nieprzemyślane słowa, tak blisko żeby ryknęła na chowającego się wśród listowia jaguara. Jak on śmiał grozić JEJ DZIECIOM!? W tym momencie wszystkie mięśnie na ciele lwicy spięły się jak jeszcze nigdy dotąd, w gotowości na atak. Chciała pobiec, wspiąć się na to cholerne drzewo i zrzucić stamtąd tą czarną cholerę, aby następnie zatopić kły w jego gardle. Nie miało to teraz dla niej znaczenie, iż przecież nie miała żadnych szans w starciu z drapieżnikiem, który po drzewach łaził tysiąc razy lepiej niż ona. Póki dychał był zagrożeniem dla młodych a zatem, chędożony czarnuch musiał umrzeć! Lub one odejdą... To też jest dobre wyjście... Bezpieczniejsze. Przecież jeżeli by zginęła to młode nie przeżyją z pewnością. Nie miała złudzeń co do tego, jednookiej przecież nie zależało na nich ani trochę, robiła to tylko ze względu na umowę jaką miał z medyczką. A więc dobrze... I w milczeniu zabrali się stamtąd, całą piątką. Chociaż zielone oczy uważnie studiowały każdy ruch powyżej, aby dostrzec przedwcześnie czy aby ten cień z dżungli nie zmieni swoich głupich postanowień i nie rzuci się na nich z góry.
//z.t x5 |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości