Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
01-04-2018, 20:10
Zszedłem niżej, chociaż powietrze ciągle było tutaj takie, że ciężko się oddychało. Dużo chodziłem po wysokościach, ale góry to góry i lew jednak nie jest do nich tak przyzwyczajony jak inne zwierzęta, co żyją w nich od urodzenia. A ja się urodziłem gdzieś na południu i wychowałem na plaży, więc tak siebie usprawiedliwiałem, kiedy próbowałem pokonać zadyszkę, pierońsko mocną, że aż mi się chciało trochę rzygać. Wstyd straszny, miałem nadzieję, że jeszcze go tutaj nie będzie i zdążę odzyskać oddech i że przestanie mnie skręcać. Myślałem, że wypadnę strasznie, wyjdą wszystkie moje braki, ale jakieś wrażenie mimo to chciałem dobre na nim zrobić, nie leżałem przecież całe życie do góry brzuchem, tuśmy z Łazęgami coś ćwiczyli, tam się wspinali, ale nigdy nie było to jakoś specjalnie przemyślane. Rany, wiedziałem, byłem okropnie pewny tego, że wyląduję na łopatkach, jak tylko na mnie popatrzy, zobaczy ten zwis brzucha, te byle jakie kroki, że aż chciałem się po prostu nakryć kamieniem. Kiedy się zatrzymałem i w końcu popatrzyłem na las w dole, na tę przeogromną przestrzeń za nim, to wydawało mi się, jakby ze zdenerwowania swędziało mnie wszystko w środku, w łapach szczególnie, w nadgarstkach, i nisko w brzuchu. Wcale to nie było z wysiłku. Chrzanić, chciałem się mocno chrzanić i normalnie odprężyć, bo mi zależało na tych treningach, a w takim stanie zdenerwowania mogłem co najwyżej sobie nagwizdać. To że Tib się w ogóle na nie zgodził i nie pogardził mną za to, że wtedy odszedłem, to była świętość, którą chciałem się zaopiekować najlepiej, jak tylko umiałem, jak figurką bożka jakiegoś leśnego, kogoś ważnego. Stary w ogóle chyba ucieszył się na to wszystko, jak mu powiedziałem, że zostaję i nigdzie się nie wybieram, ale nie wiem, czy go specjalnie zainteresowała dalsza historia. Nie starałem się też go nie wiadomo jak zagadywać. Z resztą on był starszy ode mnie, takie pierdoły go pewnie nie interesowały, a ja nie lubiłem strzępić sobie języka, więc powiedziałem dwa słowa o kumplach, których poznałem, ale z którymi nic mnie nie łączyło i że żeśmy się wszyscy w końcu rozeszli po tym, jak wrócił do swojej chorej matki Tygrysek. Nie chciałem też mówić jakoś specjalnie więcej z różnych powodów, miałem w cholerę rzeczy do przemyślenia, za wiele się ostatnio wydarzyło. Gdyby był tym zainteresowany, to może mnie jeszcze podpyta...? Chyba było to po mnie widać, tę ostrożność w rozmowie, i sobie teraz wyrzucałem te wewnętrzne smęty, siedząc na skałce niewielkiej i patrząc przed siebie. Cholera mnie brała, kiedy myślałem o nim, że go zaraz zobaczę, i cholera mnie brała, kiedy myślałem o czymkolwiek innym. Pierońskie zdenerwowanie po prostu, zawsze byłem w to słaby.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
02-04-2018, 01:43
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Prawdę mówiąc, to jedynym uczuciem jakie towarzyszyło Tibowi gdy ten ponownie zobaczył Gydę była ogromna radość. Stary nie miał za złe młodzikowi jego nagłego zniknięcia, ba uważał, że dzięki temu tamtego ominął cały ten burdel jaki miał miejsce kiedy to Myr zdecydował się porzucić część dawnych ziem Królestwa. W każdym razie, Tib bardzo się ucieszył gdy Gyda przystał na jego pomysł z treningiem. Stary uważał, że nauczanie innych jest najlepszym sposobem na zagwarantowanie sobie nieśmiertelności. Pogrążony w myślach, lew spokojnym krokiem zmierzał na miejsce spotkania. Co prawda ani jego masa ani wiek nie ułatwiały mu wspinaczki, jednak dobrze wyćwiczone mięśnie były w stanie niwelować te drobne niedogodności. Chociaż pod koniec, czuł, że powoli zaczyna mieć już tego dosyć. Na umówione miejsce dotarł co prawda lekko zdyszany jednak nawet to nie było wstanie zetrzeć uśmiechu z jego pyska.
-Guten Tag Gyda!- zakrzyknął wesoło, gdy jego oczom ukazała się znajoma sylwetka. Stary szybkim krokiem zbliżył się do młodzika i po krótkiej obserwacji mógł już stwierdzić, że tamten ewidentnie jest nie w sosie. Alles Gut mein Freund?- zapytał i poklepał go po przyjacielsku po barku- nie wyspałeś się, czy może źle znosisz wysokości?- powiedział bardziej żartem niż na serio. -W każdym razie ja też czuję się trochę nieswojo w takich miejscach, ale po to tu dzisiaj jesteśmy, żeby móc stawić czoło naszym słabościom ja?- w tym momencie jego głos był przepełniony entuzjazmem, z resztą podobnie jak i umysł. Stary odsunął się nieco od młodzika, by móc lepiej ogarnąć jego postawę. No jest nad czym popracować…- powiedział sobie w myślach, po czym nabrał powietrza w płuca, by następnie móc pozwolić sobie na krótki wykład. -Dobra Junge na początek kilka podstawowych informacji. Po pierwsze: postawa jaką przyjmujesz zarówno podczas rozmowy jak i podczas walki jest czymś w rodzaju wizytówki, świadczy o sile Twojego charakteru. Dlatego spróbuj ustawić swoje ciało tak, jakbyś za chwilę miał odbyć rozmowę z kimś „ważnym”- stary był ciekaw jak na jego polecenie zareaguje młodzik. Widział, że tamten jest wyraźne zestresowany i domyślał się to może dlatego, ze bardzo zależy mu na tych lekcjach. Albo ktoś wygadał mu kilka mrocznych sekretów z tibowej przeszłości. Unmöglich, gdyby tak było, to Gyda zapewne by się tutaj nie pojawił.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-04-2018, 02:28 przez Tib.)
|
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
02-04-2018, 18:16
Zapatrywałem się w obłoczki własnego oddechu i wtem usłyszałem jego kroki. Spojrzałem w kierunku szelestu suchych roślin, które deptał, i skrzypienia śniegu. Nie mogłem się nie uśmiechnąć, gdy się w końcu wyłonił zza karłowatych drzew, bo był zmęczony wspinaczką, jak ja byłem, tylko że niespecjalnie chyba się tym przejął, od razu przeszedł do rzeczy. Niefart jednak, że zwietrzył moje zamyślenie, chociaż sam w życiu bym nie pomyślał, że je po mnie widać, więc zrobiło mi się tylko głupio. Stałem już, kiedy na tę jego uwagę odpowiadałem, ale z tego wszystkiego wielki wstyd, że zapomniałem zejść z kamienia, bo znajdowałem się od niego wyżej, co miało mieć gorsze skutki za chwilę...
- Wszystko gra. - Uśmiechnąłem się lekko do jego słów. Ja. Stawić czoło. Słabościom i wszystkiemu. No więc byłem niestety zbyt taki spłoszony jakiś i podenerwowany, żeby z tego kamienia zejść i patrzyłem na Tiba z góry, czekając, aż zakomenderuje jakiś plan. Świetnie zaczynałem, nie ma co, swoją pracę, okazaniem braku szacunku dla nauczyciela i cholernym roztargnieniem, z którego nie wyleczyłby mnie, założę się, nawet Vincent swoimi miksturami. Nie dałem rady powstrzymać uśmiechu, bo mi się zrobiło za siebie kurewsko wstyd, a na wstyd w takich sytuacjach czasami reaguje się nerwową wesołością. Po prostu wiedziałem, że wypadam słabo i to banalne polecenie Tiba wyszłoby lepiej, gdyby je wykonał jakiś szczyl albo paproć. No raczej nie ja. Mimo to chrypnąłem cicho... aha, po tym, jak już zszedłem z tego kamienia oczywiście... żeby oczyścić gardło i otwarłem oczy, odnajdując swój pysk na wysokości Tibowego. Szyję trzymałem wyprostowaną, bo postarałem się trochę wypiąć pierś, ale tak naprawdę nie pomyślałem o reszcie ciała, o dupie i łapach. No i o tym, żeby coś powiedzieć, też oczywiście nie, bo, jak widać, to wszystko to już i tak było dla mnie za wiele.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
14-04-2018, 14:27
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Tib patrzył na Gydę z dołu przez cały czas się do niego uśmiechając. Nigdzie mu się jakoś specjalnie nie śpieszyło, więc postanowił poczekać, aż młodzik sam dojdzie do wniosku co należy zrobić.
-No to w końcu możemy rozmawiać jak równy z równym- zażartował gdy jego uczeń zszedł z kamienia i ich pyski znalazły się niemal na tej samej wysokości. Tib dał młodemu kilkanaście sekund, po czym dźwignął ociężały tyłek z ziemi i powolnym krokiem zatoczył wokół niego koło. Oczywiście, stary już od samego początku widział, co Gyda zrobił źle, młodzik ustawił się tak, jakby stracił czucie w tyłku i tylnych łapach. Czeka mnie sporo pracy… -Nie zapomniałeś o czymś?- rzekł żartobliwym tonem, po czym lekko klepnął samca w jedną z tylnych łap. Zatrzymał się tuż przed Gydą, dając mu tym samym czas na poprawienie swojej postawy. Kiedy tak go obserwował, do jego łba wkradła się pewna myśli, która od jakiegoś czasu miała w zwyczaju regularnie o sobie przypominać. Tib wiedział, że się starzeje. Czuł to za każdym razem gdy zdarzało mu się doświadczać bólu w którejś z kończyn. Jednak od reumatyzmu znacznie gorsze było poczucie, ze w gruncie rzeczy nic po sobie nie pozostawi. No dobra jest niby ten cały Haki i jego śmieszne Cesarstwo…jednak Tibowi czegoś tutaj brakowało. Staremu bardzo zależało, żeby pozostawić po sobie jakiś zbiór wartości moralnych, zasad, które będą mogły przysłużyć się przyszłym pokoleniom. Po dłuższej chwili staremu udało się wyrwać ze świata rozmyślań. Jego umysł powrócił na ziemię a spojrzenie na Gydę. Ten na pierwszy rzut oka nie sprawia najlepszego wrażenia, ale ma w sobie spory potencjał i chęci. Stary potrafił dostrzec w innych takie rzeczy, dlatego też z taką radością zgodził się na te lekcje. A gdyby tak… -Zanim zaczniemy właściwe szkolenie, miałbym do Ciebie jedno pytanie Junge- stary skierował przenikliwe spojrzenie prosto na ślepia Gydy. -Słyszałeś może kiedyś o Überlöwen?- |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
14-04-2018, 21:29
Nie panowałem nad sobą, serce waliło mi w piersi, jakbym stał nad przepaścią, a wydarzyło się tylko tyle, że cała uwaga Tiba skupiła się na mnie, a oceniony miał zostać rezultat najprostszego zadania, jakie mogłem dostać na początek... Zaschło mi w pysku i język ciążył mi za zębami jak kołek, kiedy odchrząkiwałem cicho i z pełnym skupieniem przytykałem brodę do grzywy, kiedy poprawiałem swoją postawę. SKUP SIĘ, chciałem do siebie wrzasnąć, ZRÓB TO, CHOCIAŻ TO, DOBRZE, ale w uszach słyszałem tylko szum własnej krwi. Za bardzo się starałem? Miałem aż tak wielkiego cykora na myśl o tym, że coś mi nie wyjdzie? Ja pieprzę, miało mi jeszcze nie wyjść w życiu w cholerę rzeczy, a to był drobiazg!
Jak przymknąłem oczy, to jako tako zacząłem nad sobą panować. Poprawiłem najpierw nogę, którą pacnął Tib, a potem resztę ciała, że w końcu wyprostowałem się i mogłem spojrzeć na niego ponownie, już bardziej w sobie skupiony. Musiałem tylko odpowiedzieć składnie na pytanie, kiedy do tej pory popełniłem jeszcze jedną gafę, na którą litościwy Tib nie zwrócił chyba większej uwagi, na szczęście, nieprzywitania się i małomówności. Ha, pestka! Nie wierzę, ale to akurat miało mi wyjść. — Z całym szacunkiem, Tibie — rany, miałem głos, on brzmiał i mówił zdania — ale nie słyszałem o wielu słowach, których na co dzień używasz. Było to zupełnie poważne stwierdzenie, bo i było to pierwsze, co przyszło mi na myśl, kiedy Tib zapytał mnie o Überlöwen z tym charkliwym, gardłowym zachrypnięciem, obcym moim uszom. Cokolwiek miał na myśli, bo mógł przecież mówić o rzeczy bardzo mi bliskiej, to pierwszy raz usłyszałem to słowo i miałem nadzieję, że tym się za bardzo nie zbłaźniłem, że nie jest to coś, co powinien wiedzieć każdy lew. Stałem więc tak, jak się ustawiłem, wyprostowany, no wzorowy, spokojny z zewnątrz jak skała, całkiem nieźle szło, chociaż zapowiadało się tak strasznie. Jakby dłuższa wypowiedź dodała mi pewności siebie.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
22-04-2018, 00:47
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
-No i teraz jest Gut!- stary lew pochwalił Gydę, gdy ten w końcu przyjął w miarę poprawną postawę. Jeszcze co nieco można by tu poprawić, zwłaszcza ten zwisający pod brzuchem młodzika worek tłuszczu, ale i tak było całkiem nieźle. Na jego odpowiedź uśmiechnął się szeroko po czym niedbale machnął łapą.
-Najważniejszym wyrazem w całej mojej paplaninie jest ” Überlöwen”, co oznacza „nadlwy”- wypowiadając ostatnie słowa przyjrzał się uważnie licu Gydy, by jak najlepiej odczytać jego pierwszą reakcję. Będzie to zdziwienie, ciekawość, a może strach? - Określenie „nadlew” odnosi się do osobników wybitnych, ponadprzeciętnych, zdolnych do wielkich czynów. Niestety przez wielu pojęcie to było źle zrozumiane. Pewnego razu pewna grupa lwów ubzdurała sobie , że Überlöwen powinny rządzić światem a wszystkie słabsze i niedoskonałe osobniki powinny być bezwzględnie mordowane- stary miał w tym momencie na myśli swoje dawne stado. Po dziś dzień wstydził się tego co robił, jednak razem z pojawieniem się w jego życiu Gydy, pojawiła się też nadzieja, że może uda mu się zrobić przed śmiercią coś dobrego. Pozostawić po sobie jakąś miłą pamiątkę. -Celem nadlwów nie jest gnębienie słabszych, a wykorzystywanie swojej wiedzy i umiejętności, żeby nieść im pomoc- głos Tiba stawał się coraz bardziej podniosły. Stary nie mogąc już dłużej usiedzieć na tyłku, dźwignął się z miejsca i zaczął powolnym krokiem okrążać Gydę- Überlöwen mają być światłem które rozjaśnia mroki tego świata, stać na straży porządku i pokoju a przede wszystkim bronić tych którzy nie są w stanie obronić się sami- kończąc okrążenie stary zatrzymał się tuż przed pyskiem swojego ucznia. -Mogę Cię wyszkolić synu, zrobić z Ciebie osobnika niemal doskonałego, jednak wiedz, że będzie Ciebie czekać bardzo brutalne i pełne wyrzeczeń szkolenie, dlatego wpierw potrzebuję Twojej zgody- przemówił nieco spokojniejszym głosem, jednocześnie wpatrując się prosto w ślepia Gydy. -Und wiedz, że jak podejmiesz już decyzję to nie będzie odwrotu- |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
22-04-2018, 17:43
Nie odpowiedziałem na jego pochwałę nawet uśmiechem, bo zbyt się starałem, żeby moja postawa się nie pogorszyła, kiedy mówił. Byłem też bardzo ciekawy, co znaczy Überlöwen, a ponieważ skupiałem się na słowach Tiba całym sobą, nie bardzo myślałem o czymkolwiek innym i pewnie chmurzyłem się na pysku i wyglądałem coraz gniewniej, lecz nic nie mogłem na to poradzić, na to, że jak koncentrowałem się na czymś nadmiernie, to zwyczajnie nie kontrolowałem swojej miny. Nie przerywałem mu też, bo na pytania, zawsze myślałem, jest odpowiednia pora, a na część z nich można usłyszeć odpowiedź, słuchając uważnie i do końca. Ale kiedy Tib skończył, nie musiałem się nad tym, o co chciałem zapytać, zastanawiać, ponieważ ta jedna sprawa pozostała dla mnie zagadką:
- Czy Überlöwen ma jakieś specjalne zdolności? Inne niż ktoś po zwykłym treningu? Wpatrywałem się w niego z uwagą, czekając. To jedno nie dawało mi spokoju, ponieważ musiał istnieć powód, dla którego ktoś uważał się za lepszego od innych i chciał przez to kogoś gnębić. I myśląc o innych, miałem przed oczami o tych, którzy przeszli zwykłe szkolenie, jak strażnicy terenów na przykład. Tylko czy chciałem, żeby Tib pogonił mnie dwa razy z góry na dół wzgórza, a to by chyba wystarczyło, mniej więcej, no nie do końca, ale wiadomo, o co chodzi, a to by chyba wystarczyło, żeby ktoś miał dobrą kondycję i wiecznie wciągnięty brzuch...? Nie rzuciłbym mu nawet żadną cholerą, gdyby zrobił tylko tyle, tak szczerze mówiąc to chciałem się sponiewierać, albo właśnie, żeby to ktoś mnie sponiewierał, a nie unikać wysiłku jak ciota, brakowało mi zmęczenia. Upewniałem się w tym, ale czekałem, co na moje pytanie powie, bo chociaż robienie ze mnie kogoś doskonałego i brutalne, pełne wyrzeczeń szkolenie brzmiały jak coś, co miałem na myśli (pewnie będąc przy tym kurewsko naiwnym), to nigdy nie wiadomo, czy nie wchodzą w grę jakieś mistyczne cyrki, a przecież nie chciałem nikogo oszukiwać, że wierzę w Srebrny Księżyc.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
30-04-2018, 20:34
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Tib odnotował dość charakterystyczną minę Gydy i w pierwszej chwili miał zagwozdkę, czy jest ona efektem tego, że młodzik próbuje się skupić, czy może zżarł coś nieświeżego i ma teraz problemy z żołądkiem? W sumie to by wyjaśniało to jego całe podenerwowanie… nein, zostańmy przy tym pierwszym.
Na pytanie jakie padło ze strony Gydy, stary zareagował szerokim uśmiechem. Docieka i woli wiedzieć na co się pisze? Gut, czyli istnieje szansa, że będzie z niego coś więcej niż bezmyślny pionek. -Zwykłe szkolenie jakie przechodzą strażnicy nauczyłoby co najwyżej poprawnego wymachiwania łapą. Nic poza tym. Ze strategicznego punktu widzenia byłbyś tylko kolejnym pionkiem, łatwym do zastąpienia. Ja zamierzam nauczyć Ciebie czegoś więcej- rzekł z entuzjazmem, po czym powrócił do zataczania kół wokół swojego ucznia. -Nauczę Cię myśleć, pokażę Ci jak wdzierać się do umysłów Twoich wrogów, zacząć myśleć ich kategoriami a potem wykorzystać to na swoją korzyść. Przybliżę Ci tajniki sztuki wojennej i spróbuje wpoić Ci do główki chociaż podstawy dowodzenia- będąc na wprost Gydy, stary przystanął na moment, uważnie zmierzył go wzrokiem po czym wrócił do krążenia. -Z drugiej strony zafunduję Ci porządny trening wytrzymałościowy, zarówno pod kątem fizycznym jak i psychicznym. Nauczę Cię, jak ignorować wszelkie bodźce zewnętrzne byś mógł skupić się wyłącznie na swoim celu. Jednak, ostrzegam Cię, że z początku będzie bardzo ciężko. Nie wykluczam, że możesz przejść nawet załamanie nerwowe, bo cackać się z Tobą nie będę- kończąc zdanie stary znów przystanął tuż przed pyskiem młodzika. -To jak Junge, piszesz się na to?- |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
01-05-2018, 21:13
Tib mówił tak, że mogłoby mnie w zasadzie tutaj nie być, a on by mówił dalej, coś było w jego słowach, co go tak porywało, że aż zaczął wokół mnie krążyć. Ale myślę też, że krążyłby także wokół siedzącego na kamieniu ślimaka, gdyby uznał go za godnego złożenia swojej propozycji. Chodzi mi o to, że oferował mi coś, po co tylko ja mogłem sięgnąć, mówił o czymś, co było jak góra, która sama nikogo nie wprowadza na swój szczyt, ale ten szczyt jest dostępny, gdy tylko się do niego wspina, i dla ślimaka, i dla mnie. Naprawdę! Wydawało mi się, że dostąpiłem jakiegoś wielkiego szczęścia, w głowie mi się nie mieściło, co on do mnie mówił, dobrze, że co jakiś czas znikał mi za plecami, bo wtedy mogłem zacisnąć zęby, w miarę jak ściskało mnie w dołku z podekscytowania. W końcu musiał to widzieć, to trudno ukryć. Rosłem w środku jak rzadko kiedy, to się odbijało w oczach. Kiedy przyszło więc do odpowiedzi na jego pytanie, tak naprawdę nie miałem żadnych wątpliwości, a tylko wielki problem z natłokiem myśli, wyobrażeń i wszystkiego tego, czego gdy jest zbyt wiele, nie da się już przemienić w słowa. W końcu jednak, powstrzymując kąciki pyska, by nie zawędrowały zbyt wysoko, przytknąłem brodę do grzywy i biegałem spojrzeniem między nami w tak mocnym namyśle, ale tak pewnym swego, jak jeszcze chyba nigdy. Aż w końcu go chyba obraziłem:
- Tylko ty żebyś się nie wycofał. I podniosłem na niego psotne spojrzenie, wypatrując w jego oczach z wielką radością gniewu, który mógłby się przerodzić w pierwszy cios, którego nie miałbym szans odparować.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
06-05-2018, 01:34
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Uszu Tiba w końcu doszło to co z jednej strony tak bardzo chciał usłyszeć a zarazem to czego trochę się bał. Będzie musiał stać się teraz naprawdę wrednym sukinsynem, żeby nauczyć tego "dzieciaka" jak nie dać się zabić. No nic, dał mu wybór a Gyda sam go o to poprosił. W sumie to gruncie rzeczy Tib nawet tego nie chciał. Chyba.
-I to mi się podoba- rzekł pełnym entuzjazmu głosem i po przyjacielsku klepnął Gydę w bok- otóż prawdziwy Überlöwe potrafi dostrzec rzeczy na które przeciętny osobnik nie zwraca uwagi- stary zaczął swój wywód, jednak podarował już sobie krążenie wokół ucznia. -Weźmy na ten przykład tego kamulca- wskazał na kawałek skały znajdujący się tuż obok przednich łap Gydy – z pozoru głupi i nudny kawałek skalniaka, jeżeli jednak dobrze mu się przyjrzysz dostrzeżesz coś niezwykłego. Aber achtung, dojrzenie tego z pozoru nieistotnego szczegółu jest bardzo trudne i potrzeba do tego wiele cierpliwości i skupienia…- Tib omal nie pękł ze śmiechu gdy opowiadał Gydzie tą wyssaną z palca bajeczkę o niezwykłym kamieniu, którą swoją drogą wymyślił na poczekaniu. Pierwsza lekcja miała polegać na czymś innym. Jeżeli Gyda zainteresuje się tym nudnym kawałkiem skały, stary wykorzysta okazję i trzaśnie go prawą łapą prosto w łeb. Oczywiście nie włoży w to całej siły, w końcu nie chciał go uszkodzić. Jednak zamierzał przywalić mu na tyle mocno, by jego uczeń dostał porządną lekcję na przyszłość. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
06-05-2018, 19:29
Jasne, że popatrzyłem na ten kamień, z pozoru głupi i nudny kawałek skalniaka, nawet sobie uroiłem w tej krótkiej chwili, że nie będzie tak źle, bo zawsze mi mówili, że dobrze mi szło kombinowanie, no i jak byłem młodszy, to się sam różnymi sztuczkami chwaliłem, rzucaniem ostrym kamieniem w nietoperze czy robieniem jakichś podskoczni, więc jeśli o to chodzi, to mogę wypatrywać niezwykłe rzeczy w skałach czy, nie wiem, piachu. Jaki byłem naiwny, nie? Super, cały ja. Jak mnie walnął w skroń, o mało się nie wywaliłem na ryj, ale w porę zadrobiłem pod sobą łapami i ocaliłem nos przed rozkwaszeniem o ziemię. Zatrzymałem się jednak w tej uchylonej pozycji, zwarłem barki i zmrużyłem oczy, chwilę myśląc, co się wydarzyło, aż w końcu rozjaśnił mi pysk uśmiech, kiedy chrypnąłem z niedowierzaniem i goryczą, przecierając wargi brzegiem łapy, bo się szarpnięty tak nagle poplułem:
- O to chodzi, łapię... Ale ten cios był w cholerę silny, stary miał pary w łapach za mnie dwóch, więc skoczyłem ku niemu, z tej pozycji od dołu, jak przez moment stałem, z małym przekonaniem, w zasadzie z podskórnym przeczuciem, że zderzam się właśnie z pniem baobabu. Nie powiem też, żebym się specjalnie zastanowił nad swoim posunięciem, odruchowo wyskoczyłem w lewo, ku niemu, tak, żebyśmy się zwarli w objęciu, po którym chciałem, podążając za pędem ciała i grożąc obnażonymi kłami przy jego uchu, przewalić go na moje lewo, wybić z pozycji równowagi. Jak już powiedziałem, on był jak głaz, nie pomyślałem za bardzo, czy to do kogoś dociera? No psiamać, bardzo dobrze, że nie był moim wrogiem. |
|||
|
Tib Samotnik Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016 STATYSTYKI
Życie: 73
Siła: 91 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 14 |
31-05-2018, 01:47
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus
Tib ze złośliwym uśmieszkiem na pysku obserwował jak Gyda o mały włos nie zarył nosem w skały. Prawie jak na treningach z Hakim- pomyślał, poszerzając uśmiech na samą myśl o starych dobrych czasach. Odruchowo nastawił się na to, że lada moment Gyda obróci się w jego stronę i skapituluje. Ku ogromnej uciesze starego tak się nie stało.
-To się zaraz okaże- mruknął pod nosem i widząc jak samiec rusza w jego stronę, przybrał postawę do przyjęcia ataku. Nie zamierzał przeszkadzać Gydzie w skracaniu odległości, bo jego uczeń robił dokładnie to co stary chciał. Zdaniem Tiba, przy swoim znikomym doświadczeniu w walce i znacznie mniejszej masie Gyda powinien unikać bezpośredniego starcia. Oczywiście stary nie zamierzał sterczeć bezmyślnie w jednym miejscu. Odgadując zamiary swojego przeciwnika, brązowogrzywy ustawił się przodem do nacierającego, by w momencie uderzenia nie stracić równowagi a następnie wykorzystać swoją masę do przygwożdżenia przeciwnika. Tib spróbuje chwycić Gydę zębami za grzywę, „objąć” jego szyję przednimi łapami, a następnie całą swoją masą zacząć ciągnąć go w stronę ziemi. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
31-05-2018, 09:41
/ jesteś niezastąpiony <3
Kiedy odtwarzam tę scenę w pamięci - leżąc już na plecach w bezpiecznym cieniu, ze śmiesznie powyginanymi w powietrzu łapami i linią kręgosłupa biegnącą wężowym slalomem - zamykam oczy i krzywię się, jakby ból tego biednego knypka przeszywał mnie samego. To współczucie? Empatia? Jego dobre chęci są nie do podważenia: zauważam na jego pysku zawzięcie, w oczach determinację, widać, że ma jakiś plan. Ale ta porażka jest nieunikniona, to jest tak, jakby mierzył się z górą. Trafia na opór i zderza się ze skałą, a skała nic sobie nie robi z jego wysiłków. Gdy znowu o tym myślę, aż rozwieram powoli pysk i wypuszczam przez zęby ciche syknięcie, napinam mięśnie. To niezdrowo aż tak utożsamiać się z bohaterami opowieści na dobranoc. A jeśli już, powinienem był wybrać tego mięśniaka i odczuwać satysfakcję z powodu klęski przeciwnika. Ha! patrzcie go! Jak bez wysiłku powala tego kurdupla, kurna, jak go miażdży! Cholera, dlaczego biorę stronę żółtodzioba? Zamykam pysk i zaciskam mocniej oczy, chrypiąc, kiedy poprawiam ułożenie obolałych pleców. Knypek nie zdąża się nawet odpowiednio wysoko wybić, ledwie odrywa od ziemi przednie łapy i nawet nie dotyka nimi wojownika. Ten nawet nie zwraca na nie uwagi, są jak kruchutkie patyczki, co można sobie nimi najwyżej podrapać dupę, tam gdzie nie sięgają zęby. Zamiast wykorzystywać je do pomocy w przewaleniu przeciwnika na bok, głupek oddaje je walkowerem, są w tej pozycji najnormalniej bezużyteczne. Marszczę brwi. Widzę jak odgina się w tył, jak żeby chronić kręgosłup, oddaje wojownikowi także tylne łapy i łamiąc sobie dwa pazury w takim pierońsko bolesnym miejscu, poślizguje się i już znajduje na całej długości pod starym wojownikiem. Widzę to i myślę, że idiota zrobił coś naprawdę głupiego - zaatakował od frontu. Jeżeli już wybijał się tak nisko z ziemi, po tym pierwszym ciosie, mógł celować w bok, albo, lepiej!, jeżeli tylko byłby odpowiednio zwinny, znalazł w tylnych łapach więcej siły, która zrekompensowałaby mu brak podparcia w ruchu ogona, mógłby zamarkować atak od przodu i odpuścić pierwsze zwarcie, wybić starego z rytmu, zaskoczyć go. Uśmiecham się nawet do siebie, ponieważ na chwilę obraz tego małego zwycięstwa przesłania mi widok na bezradną minę kurdupla, który lecąc na plecy, jednocześnie wie, że zaraz go w cholerę zaboli, a jednocześnie kompletnie nie ma pojęcia, co się dzieje. Chciałbym odwrócić wzrok, ale nie umiem, zaczynam się trząść jak w koszmarze i nie mam niczego, za co mógłbym się chwycić, żeby uciec od patrzenia na tę porażkę, ponieważ lecę na plecy razem z tym żółtodziobem, czuję lekki uchwyt kłów Tiba na swoim karku, mam świadomość jego ogromnej siły i jednocześnie minimalnego wysiłku, który włożył w to, żeby mnie powalić. Jego atak jest jak czerwone niebo o zachodzie słońca, kiedy nie pokrywa go ani jedna chmura. Odrywam w końcu tylne łapy od ziemi, nawet nie wiem już, co się z nimi dzieje, uderzam, rozwieram szeroko paszczę, wycharkuję ostatni oddech i nie mogę wziąć kolejnego, bo przytrzymuje mnie przy ziemi głaz tak wielki, że podejmowanie z nim walki byłoby głupotą na miarę... Szkoda, że nie zauważyłem tego wcześniej. Moje ciało chce tylko zwinąć się w łuskowca. Chuja już może, błaga o jeden oddech, chce się wyrwać spod Tiba i przekręcić na bok, przestać już walczyć i zacząć od nowa może jutro. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości