miano: Tiro, Rudogrzywy, Uszak, Lucky
rodzina: nie pamięta kto to był, ani ilu ich było, ani nawet kim byli...
wiek: około 2 lat
stado: samotnik, ale potrzebuje towarzystwa
charakter: wytrzymały piechur, za to słaby pływak, realista, nieco sceptyczny w stosunku do większych od siebie, lubi poznawać inne lwy, a także zwierzaki, nieco porywczy i jak raz mu się coś nie uda to traci zapał, ale się nie poddaje
opis wyglądu: ruda grzywa, ruda sierść, i dziurawe ucho, Uszak słusznej postury
słabe strony: nie lubi pływać i rude jest wredne ;)
mocne strony:lubi polować i całkiem nie źle mu to wychodzi, jest rudy, towarzyski i lubi nowe znajomości
historia:Tiro po prostu obudził się pewnego dnia na półce skalnej, bez pamięci... Otworzył oczy i nagle poczuł ból w jego prawym uchy. Kiedy wstał i rozejrzał się, zauważył że ta półka wystawała z prawie pionowej ściany kanionu, spróbował zbadać źródło bólu w uchu ale nie wyczuł żadnego ciernia anie nic takiego. Zaczął się zastanawiać jak się tu znalazł. Po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku że mogły się stać tylko dwie rzeczy: pierwsza, wdrapał się po ścianie i zrobił sobie przerwę i osłabiony przez wysiłek i gorące słonice, zasnął i gdy się obudził nic nie pamiętał lub druga że ktoś go zepchnął z urwiska i cudem trafił na tą półkę ale od mocnego upadku stracił pamięć.
Jeden scenariusz gorszy od drugiego...-mrukną do siebie.
Spojrzał w górę z nadzieją że będzie mógł wdrapać się z powrotem na stały grunt. Lecz jednak po paru bezskutecznych próbach wspinaczki dał sobie spokój i podszedł do krawędzi aby sprawdzić czy może będzie mógł jakoś zejść na dno kanionu. I rzeczywiście ze ściany na duł prowadziła ledwie dostrzegalna ścieżka. Tiro ruszył w duł. Po dwóch godzinach schodzenia dotarł na samo dno. Po chwili ruszył środkiem kanionu, po dłuższej podroży doszedł do wyjścia i jego oczom ukazał się widok lwiej skały. Był spragniony, więc poszedł do najbliższego źródła wody i łapczywie zaczął pić. Gdy znów chciał się schylić aby zaczerpnąć wody, ale wtedy zauważył że jego prawe ucho jest przebite. Rana była idealnie okrągła. Nie był jedynym zwierzakiem przy wodzie, aby się napić sfrunął właśnie stary marabut. Tiro spojrzał na niego, a on na lwa.
-Miałeś wielkie szczęście.-powiedział bez żadnych ogródek Marabut.
-Szczęście? O czym mówisz?-
-No przecieczesz masz dziurę po kuli.-Odpowiedział ptak jakby zirytowany tym że lew nie wie o czym mówi.
-Po kuli? Co to takiego
-To taki przedmiot, który może z łatwością zabić każde zwierze. Ktoś nad tobą czuwa. Mały, gdzie jest twoje stado?
-Stado? Nawet nie wiem czy kiedykolwiek miałem jakieś stado.
-Jak to nie wiesz? Masz sklerozę?-Znowu powiedział tym zirytowanym tonem ptak.
-Nie. Ja po prostu mocno walnąłem się w łeb.
-Aha. Nie martw się Uszaku, pamięć Ci wróci.- rzekł i odleciał.
-Ale zaraz! Poczekaj! Kiedy?- Tiro wrzasnął za ptakiem.
-Nie długo!
|