Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Alaina Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:dorosła Liczba postów:250 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 68 Zręczność: 74 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 29 |
03-11-2012, 13:13
Prawa autorskie: malaika4//
Poddał się, nie spróbował zawalczyć o córkę, ponownie uciekając z jej z życia. Jeszcze raz sprawiając że nim odzyskała część utraconej w czasie dzieciństwa rodziny -straciła ją. A ona to czuła. Nie umiała powiedzieć dlaczego, ale samo zjawienie się lwa, jego nagłe znikniecie, poruszyło najczulsze struny w jej duszy, a które ta tak starannie starała się zakopać. Uczucie pustki towarzyszące jej od dnia gdy zmarła matka, nieopisana rozpacz, jaką podtrawiła pomimo choroby wyczytać i w oczach samca, z tak dawno zapomnianym jej uczuciem troski i ciepła...Znała je...
-Nie odchodź-cicha prośba nie mająca najmniejszych szans by dotrzeć do uszu Hordiana Łza?..Skąd się ona wzięła, dlaczego?Dlaczego zbierało się jej do płaczu? Kim on był? Nic przecież nie zrobił..Nie rozumiem. Co się dzieje? Co się zemną dzieje? Za jedną poleciała i druga, które Alaina pospiesznym ruchem łapy, starała się pozbyć, nim ktokolwiek zorientował się, że bez najmniejszego przecież powodu zaczynała płakać. To takie głupie. Dlaczego ją to bolało? ... Długo miała wpatrywać się w miejsce gdzie ostatni raz widziała białego lwa. Pogrążona w myślach, coraz bardziej zagubiona. Bezmyślnie ponownie skinęła głową, nie będac świadoma wypowiedzianych przez lwa jak i jaguara słów, nie pomijając że Al nie zarejestrowała zjawienia się Mogu. Także i Ragnar gdy przystanął przy niej, mógł poczuć jaka była rozpalona, słyszeć oddech, który mimo iż był cichy, był ciężki, jakby samo oddychanie sprawiało jej niemiłosierny ból. "...Jestem hipokrytą... Nie bój się, nieustanie powtarzałam do siebie, wierząc że te drobne słowa dodadzą mi odwagi abym mogła iść przed siebie... A jednak nie umiem, nie ważne ile postaram się uczynić korków, kajdany strachu już dawno skuły moje łapy. Boje się was, boje się bliskości , boje się straty. Gdyż kiedy spróbuje się do kogoś przywiązać, ta osoba odchodzi, zbyt daleko aby móc ją odnaleźć..." |
|||
|
Mogrim Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:a pomyka 5 lat po świecie Liczba postów:324 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 38 |
03-11-2012, 17:15
Prawa autorskie: Av-KamiLionheart, Obróbka&Cieniowanie-RagDrawer,Color-ja |Sygnatura-Malaika
- Wyczucie to moja specjalność - rzekłem nieskromnym tonem rzucając lekki wymowny buziak powietrzny w stronę lewka. Nie mogłem się w końcu powstrzymać by nie dać znaku, że to rzeczywiście ja się tutaj pojawiłem. Na kolejne zdanie zareagowałem kłapaniem paszczą, w myśl przedrzeźniania. W końcu co Raguś sobie myślał, że niby będę jakoś lepiej traktował krzykaczkę znad rzeki?! Wolne żarty, ale zależało mi na jego obecności dlatego też przełknąłem tą guleczkę jadu i wywaliłem ostentacyjnie język. - Niech ci będzie... o ile nie będzie się za dużo odzywać może się przejść. - Potem gdy lew podszedł do lwicy ...Boziu, co za Romeo, tylko Julia jakaś taka ...dobra na teraz ale nie na lata. Mniejsza jednak o to, dopóki nie będzie sprawiać problemów i mnie denerwować, dotąd będzie mogła czuć się w pełni bezpieczna.
W końcu też miałem lekko dosyć czekania, aż skończą swoje miłostki, dlatego podszedłem i powiedziałem z lekkim naciskiem. - To może przejdziemy się tam gdzie jest spokojnie i to omówimy hym? - Bardziej w sumie do kolegi mordercy, niż parakoleżanki znad rzeki. Wszak nikt nie oczekuje ode mnie 100% miłosierdzia, tylko brak wyzwisk ?! Czyż nie tak ... zresztą, jak mi coś przyjdzie na język, to nie omieszkam się tym podzielić ze światem. JESTEM JAGUAREM !
I jak masz coś do mnie to napisz, a cię zmiażdżę!
|
|||
|
Skanda Bliznopyski | Duch Płeć:Samiec Wiek:7 lat Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:1,840 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 94 |
03-11-2012, 18:32
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
Szary słysząc słowa czarnego wywrócił oczami.
-Na to wygląda.-burknął niechętnie, obserwując, jak ten posyła buziaka w jego stronę. Na następną kwestię jaguara zareagował natomiast drwiącym śmiechem. -Tak się składa mój drogi kolego, że to Ty masz do mnie interes, a co za tym idzie stawianie warunków należy do mnie.-wycedził, uśmiechając się do niego cwaniacko.-Mniejsza z tym, po prostu pilnuj się.-dodał po chwili już na poważnie. -Chyba znam idealne miejsce.-powiedział, aby po chwili spoglądnąć na brązową. Nie wyglądała najlepiej. Nie umknęła też jego uwadze pojedyncza łza, uroniona przez nią, kiedy biały samiec po prostu zniknął. Szary nie miał pojęcia, o co tak właściwie mogło chodzić, czy brązowa go znała, czy może jej stan pogarszał się z minuty na minutę-teraz jednak nie było czasu na rozmyślania o tym. Priorytetem dla Ragnara było teraz zdrowie Alainy, dlatego zależało mu aby zapewnić jej ciepło i osłonić od wiatru, który zerwał się gwałtownie. Temperatura też jakoś dziwnie zmalała.. Szary bez słowa podszedł do brązowej, dając jej oparcie na swoim boku, tak aby ułatwić jej drogę, jaką mieli do przebycia -Chodźmy już.-powiedział szeptem do lwicy, aby po chwili już na głos zwrócić się do jaguara.--Za mną.-rzucił tylko w jego stronę. I wybyli. zt x3 |
|||
|
Dart Gość |
03-11-2012, 23:38
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
Czerwonogrzywy odprowadził ich obojętnym spojrzeniem - no cóż, przynajmniej sobie poszli. Odetchnął głęboko wiedząc, że teraz przyszło mu zmierzyć się z najgorszym przekleństwem jakie kiedykolwiek stanęło na jego drodze. Obdarzył ją wyjątkowo nieprzyjemnym spojrzeniem. Mimo że nie planował się odzywać musiał znaleźć sposób aby się jej stąd pozbyć, w końcu zamierzał dokończyć rozmowę z młodym w cztery oczy, tylko cztery.
- Widzę że naprawdę dbasz o higienę... - odparł szczerząc swoje białe kły - ... ale wiedźmowego zapachu nic nie stłumi. Mimo wszystko miło że się starasz. Skinął jej łbem na znak że naprawdę docenia jej starania. Nie zamierzał bawić się w śluby milczenia, nie dla niego było także robienie dobrej miny do złej gdy zwłaszcza, że przy tej grze może zacisnąć sobie pętle na szyi. Dziwne było to, że im więcej jadu było w tej znajomości tym Dartowi było lepiej na duchu, a przecież nie był aż tak złośliwy... chyba... może... trochę... Zerknął na młodego. Wiedział doskonale że Orva może wydrzeć go spod jego łap, ale w końcu to nie był jego dzieciak. Aczkolwiek żadne stworzenie nie powinno kończyć rozdarte pazurami wiedźmy. Taki koniec był absolutnie niegodny nikogo, nawet Lwioziemca czy innego oszołoma. Aż go ciarki przeszły na samą myśl. Podniósł swoje wielkie dupsko, rzucił... - Idę się przejść. Na do-widzenia. Więc zrobił, jak powiedział wybywając spokojnym spacerkiem. [Bo Arto wzywa] |
|||
|
Orvara Gość |
04-11-2012, 23:45
Prawa autorskie: moje
Tytuł pozafabularny: VIP
I tak oto mały gnojek o czarnych uszkach został porzucony na pastwę śmierdzącej wiedźmy o ostrych kłach. Orvara szybko weszła w konwencję.
- Zmiataj stąd, smarku, i nie kręć się sam po ziemiach Świtu. Łatwo tu o wypadek. Charknęła, podkreślając swoje słowa splunięciem, i pogoniła Ashlyme'go łapą, byle sobie stąd polazł. To już nie był przyjazny Dart, który okazał się nie być taki przyjazny, za jakiego się podawał. Orvara naprawdę mogłaby skrzywdzić lwiątko. Tyle, że na razie nie miała po co. Płowa nie czekała zbyt długo na reakcję małego, więc jeśli skrył się gdzieś w kępie traw, wystarczyło; odeszła za chwilę, kierując się w przeciwną stronę, niż jej były kochanek. Jeszcze zdążą się spotkać. I pokaże mu, kto tak naprawdę jest winien. z/t |
|||
|
Mistrz Gry Mistrz Gry Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
07-11-2012, 21:11
Uch! Tyle się tu działo. To mogło być trochę za wiele dla rue, prawda? Dart udzielił odpowiedzi ale potem wszyscy zaczęli się ulatniać a lwica "która robiła z siebie przedstawienie" gorąco zaprotestowała przeciw obecności młodziaka na terenach Świtu. Niezbyt przyjemnie, prawda? Ale do wytrzymania, nic prócz gróźb nie zaatakowało Ashlyme. Fioletowooka sobie poszła i został sam.
Bam! Coś uderzyło rue w łeb, dość mocno. Winnym był...kamyk! Tak, biały, błyszczący kamyk. Opal - choć o tym młodzik mógł nie wiedzieć. Prawdopodobnie lecący ptak niechcący wypuścił z dzioba skarb i teraz opal należał do Ashlyme. Coś na osłodę! //rue Ashlyme + 1 opal z dawnego losowania, za opóźnienie przepraszam. D. |
|||
|
Shaid Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Dwanaście i pół Znamiona:1 Liczba postów:92 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 35 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 |
20-12-2012, 21:59
Prawa autorskie: ~KamiLionHeart || Arto
Szedł tak jakąś chwilę. Dobrze że jego ulubione miejsce w krainie były niedaleko od jaskini medyka. To jednak już wystarczyło, by zmęczyć młode łapki obojga maluchów, przez co drugą połowę drogi odbyły już na grzbiecie fossy. Nawet mu to całkiem pasowało. Już dawno nikt na jego grzbiecie nie siedział. Zazwyczaj to ona przesiadywał na czyiś plecach.
Gdy znaleźli się na miejscu, brązowy pozwolił obojgu zejść z siebie. -Pasiastego nie widzę ale... Czuję trochę mniejsze rzeczy. - oznajmił, wciągając kilka razy powietrze. Surykatki. Z konara na gałąź skacze raz po raz To w górę to w dół, tak cały czas Znikajcie wśród liści, bo znajdzie nas! To fossa nawiedziła nasz mały las! Łowca, przemierzając busz spieszy się Lecz nie myśl, że minie dziś cię Żółtych ślepi czujne spojrzenie Na drzewie nie sprawdzi się żadne schronienie... Więc zmykaj na ziemię... |
|||
|
Ares Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Rok i miesiąc. Liczba postów:210 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 35 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 5 |
22-12-2012, 17:45
Prawa autorskie: Madkakerlaken
Wygodnie było tak podróżować sobie na grzbiecie fossy. Dzięki temu, że psowaty był od niego o wiele wyższy, mógł podziwiać widoki z jego punktu widzenia, co go zarazem zachwycało i zaciekawiło. Ciekawe, czy on sam będzie taki wysoki jak Shaid. Ooo albo, jak Arto. Tak, to drugi wyjście byłoby lepsze, w końcu byłoby głupio gdyby przy innych lwach, on byłby jakimś karzełkiem. Sprytnie ześlizgnął się po ogonie ojca i wylądował gładko na ziemi, obracając łbem na boki i wdychając suche powietrze. Rzeczywiście dało wyczuć się inny, obcy dla nieobeznanego malca zapach.
-A co to są te, mniejsze rzeczy?-zapytał, ściągając brwi, gdy nagle tuż pod jego łapami ziemia zaczęła się rozsypywać na boki, a chwilę później z niewielkiego dołku wychyliła łeb młoda surykatka. Brązowy ze zdziwioną miną, pochwycił szybko surykatkę w paszczę i skierował wzrok na ojca. -Cfo too?-ciężko mu było wypowiadać słowa, z wyrywającą się i szamotającą surykatką w pysku, ale chyba nie wyszło jakoś najgorzej. Klapnął zadem i potrząsnął łbem, by zdezorientować choć na chwilę swą zdobycz i pozwolić sobie na ciszę z jej strony. |
|||
|
Akira Gość |
25-12-2012, 13:05
Prawa autorskie: Madkakerlaken
Szedł niespiesznie za obojgiem, nie ukazując takiego entuzjazmu, jakim pałał teraz Ares. Kilka rzeczy po drodze zainteresowało go i za każdym razem, gdy przystawał, żeby czemuś się przyjrzeć, zaraz spotykał się z ponaglającym spojrzeniem Shaida. W końcu jego ciekawość się ulotniła, a ona szedł powolutku za brązowym samcem. Jako, że nie szalał tak bardzo jak Ares, miał jeszcze sporo energii. W sumie spowalniał tylko oboje więc uznał, że to dlatego później jechał na grzbiecie ojca. Nie sprzeciwiał się i nie specjalnie się tym przejął. Rozglądał się tylko dookoła. Zauważył wiele nowych rzeczy i z wieloma spotkał się znowu, ale najbardziej zafascynowały go ptaki. Zamierzał później popytać się o nie, ale postanowił, że osobą, która mu odpowie, będzie Makali. Zaskoczył zgrabnie z grzbietu Shaida i spoglądał chwilę w pewien punkt na horyzoncie, po czym wlepił ślepia i skupił całą uwagę na fossie, gdy ten się odezwał.
-A to trzeba ich szukać?- zapytał nieco zdziwiony, że jego ojcu nie udało się ich wychwycenie. -Przecież zawsze wychodzicie i szybko z czymś wracacie.- odparł przekrzywiając nieco łebek. Humm. Zamyślił się na chwilę i zerknął na Aresa, który właśnie coś upolował. -Kto Ci pozwolił?!- podniósł głos i już miał zamachnąć się łapką na pysk Aresa, gdy przypomniał sobie słowa Makaliego. Schował pazurki i burknął coś pod nosem, po czym odparł. -Przepraszam.- powiedział do brata i spojrzał niezbyt zadowolony w ziemię, po czym podniósł nieco łebek zerkając na swojego brata. A co jeśli to jest ktoś z ich rodziny? Wszakże była ogromna i nie należały do niej tylko i wyłącznie lwy. Zmartwił się trochę i spojrzał na Shaida pospiesznie i z delikatnym zmartwieniem sam nie wiedząc, co począć. |
|||
|
Ares Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Rok i miesiąc. Liczba postów:210 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 45 Zręczność: 35 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 5 |
31-12-2012, 12:53
Prawa autorskie: Madkakerlaken
Cierpliwość zdecydowanie nie należała do mocnych stron Aresa. Szybko dotarło do niego, że jego ojciec zawiesił się na jakąś chwilę, a ta z początku krótka chwila, zaczęła się nieprzerwanie ciągnąć. Prychnął na złotookiego, żądając tym jednym odgłosem odpowiedzi, ponieważ jego zdobycz znowu zaczęła się kręcić i wyrywać. Ogon młodzika zaczął szurać po ziemi i pacać w nerwowym i zniecierpliwionym tańcu. Obejrzał się na Akirę, a widząc, że ten się na niego nie tylko drze (znowu) to jeszcze w dodatku wysunął pazury. Mięśnie księcia odruchowo się naprężyły i wyszczerzył ostrzegawczo kły w stronę musztardowego. W tej chwili jego nieuwagi surykatka ujrzała przebłysk nadziei. Szybkim ruchem wyślizgnęła się z pyska brązowego, a gdy ten zaczął kłapać paszczą, by ją złapać w locie, ta zwinnie zanurkowała w jedną z dziur i zniknęła na dobre. Otępiały Ares zamrugał ze zdziwieniem ślepiami, by potem równie szybko otrzeźwić się i warknąć na Akirę.
-Widzisz coś zrobił? Uciekła mi.-warknął, mrużąc gniewnie ślepia. Co mu z tego, że on go w kółko przeprasza, zaraz po tym, jak go zwyzywa i wywrzeszczy się na niego? Przecież to wcale nie jest sprawiedliwe. Jedno słowo nie cofnie wielu. Położył po sobie uszy i pokręcił łbem z dezaprobatą i obejrzał się na fossę. Ta nadal stała, węszyła. Westchnął, wiedząc, że jemu bratu pewnie znowu uszło na sucho. Fajnie. A gdyby tak pobiec do drugiego ojca? Do Arto? Ten może go chociaż wysłucha, on zawsze ma czas. Z tą myślą, obrócił się na pięcie by powęszyć chwilę i znalazłszy ich stary ślad, którym przybyli ruszyć w tą stronę, powiadamiając wcześniej ojca szeptem, gdzie idzie i do kogo, brata nie częstując nawet słowem. Zt. |
|||
|
Shaid Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Dwanaście i pół Znamiona:1 Liczba postów:92 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 35 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 |
01-01-2013, 20:33
Prawa autorskie: ~KamiLionHeart || Arto
Spojrzał na Aresa pytająco, jednak skinął mu łbem. Dobrze... Niech pójdzie, jeśli bardzo chce. Ruchem łapy wskazał mu, gdzie przebywa drugi z jego ojców, sam potrząsnął łeb, spoglądając na Akirę.
-Te surykatki się boją, bo wiedzą, że w każdej chwili mogą skończyć jako pożywienie. Smutne, prawda? A jednak tutaj zostają. Nie mają przeniosą się w bezpieczniejsze miejsce. Wiedzą, że kiedyś i tak umrą. Jeżeli giną z łap innych stworzeń, wiedzą, że pomogły im przeżyć. Umierają w miarę szczęśliwie. Sami też zabijają. Węże, jaszczurki, skorpiony... Oni jedzą mniejsze owady, które natomiast żywią się roślinnością, która pobiera żywność z gleby. Wiesz skąd ta żywność się tam bierze? Z tym silnych. Inni też kiedyś umrą i także staną się jedzeniem dla kogoś. Oto krąg życia. Musisz zapamiętać, że śmierć jest częścią życia. Z konara na gałąź skacze raz po raz To w górę to w dół, tak cały czas Znikajcie wśród liści, bo znajdzie nas! To fossa nawiedziła nasz mały las! Łowca, przemierzając busz spieszy się Lecz nie myśl, że minie dziś cię Żółtych ślepi czujne spojrzenie Na drzewie nie sprawdzi się żadne schronienie... Więc zmykaj na ziemię... |
|||
|
Akira Gość |
03-01-2013, 21:08
Prawa autorskie: ~KamiLionHeart || Arto
Odprowadził wzrokiem Aresa i nic już nie mówił będąc w stosunku do zaistniałej sytuacji dość obojętny. Spojrzał na Shaida wyczekująco i uniósł nieco uszyska zaciekawiony jego słowami, których wysłuchał uważnie. Przekrzywił nieco głowę i wsadził pysk do norki węsząc intensywnie. Po chwili spojrzał się ponownie na ojca.
-Co to znaczy umrzeć?- zapytał nieco zdziwiony i machnął ogonem wciąż nie do końca rozumiejąc znaczenie tego słowa. Zerknął w stronę nory, która zapewne służyła surykatkom jako schronienie, tak jak im grota. Wpatrywał się tam chwilę pragnąc jeszcze raz ujrzeć te śmieszne zwierzątka, ale po chwili stracił cierpliwość i wlepił błękitne, zainteresowane oczyska w Shaida. |
|||
|
Shaid Konto zawieszone Płeć:Samica Wiek:Dwanaście i pół Znamiona:1 Liczba postów:92 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 35 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 |
04-01-2013, 15:52
Prawa autorskie: ~KamiLionHeart || Arto
-To znaczy odejść, na zawsze, pozostawiając ciało. - rzekł, wzruszając ramionami, by po chwili spojrzeć podobnie jak Akira, w jamę w której gdzieś głęboko, schowały się gryzonie. Czy czym one tam były... -Nie wyjdą. Ale nie martw się. Na świecie jest dużo surykatek. Jeszcze nieraz je zobaczysz. - orzekł wznosząc wzrok na drzewo. Nie minęła chwila, a już siedział na jednych z jego niższych gałęzi. -Dasz radę wejść?
Z konara na gałąź skacze raz po raz To w górę to w dół, tak cały czas Znikajcie wśród liści, bo znajdzie nas! To fossa nawiedziła nasz mały las! Łowca, przemierzając busz spieszy się Lecz nie myśl, że minie dziś cię Żółtych ślepi czujne spojrzenie Na drzewie nie sprawdzi się żadne schronienie... Więc zmykaj na ziemię... |
|||
|
Akira Gość |
05-01-2013, 17:09
Prawa autorskie: ~KamiLionHeart || Arto
-Gdzie poszły?- zapytał gdy Shaid stwierdził, że surykatki już się nie pokażą. Pomyślał ponownie o śmierci i nagle zdał sobie sprawę z dziwności wypowiedzi brązowego.-Ale jak to... zostawić ciało? Nie da się! Ciało to ja.- zamrugał kilkukrotnie i wlepił błękitne ślepia w swoją łapę, którą pomachał, jakby chciał coś z niej zrzucić. Przekrzywił łebek spoglądając na Shaida zdziwiony. Zmarszczył brwi i przestąpił z łapki na łapkę, machając nieco ogonkiem: innymi słowy, zamyślił się na chwilę. Na ziemię sprowadził go głos ojca. Gdy Akira tylko usłyszał pytanie, bez zastanowienia odpowiedział:
-No pewnie!- o ile brzmiało to przekonywująco, to malec jak tylko ocenił wysokość gałęzi, nieco zmienił zdanie. No ale przecież tak łatwo się nie podda! Poza tym jak już powiedział, że wejdzie, to musi wejść. Nie ma innej mowy. Okrążył drzewo wybierając najlepsze miejsce do skoku i wybił się dość wysoko pazurki wczepiając w chropowatą korę drzewa. Trzymał się chwilkę w miejscu oswajając się nieco z zaistniałą sytuacją, po czym podciągnął się dwa razy do góry wspinając się kawałek. Zabrakło mu siły i spadł, ale chwilę potem zauważył znacznie niższą gałąź, na której urządzi sobie przerwę, o. Wskoczył na nią bez problemu, z ziemi i chwilę zwisał tak pod nią, grzbietem do ziemi, po czym podciągnął się nieco i wlazł na nią. Była dość cienka, ale na tyle wytrzymała, że bez problemu zniosła ciężar malucha. Rozejrzał się jeszcze chwilę i obrócił się w stronę gałęzi, na której był Shaid, po czym wskoczył na korę wczepiając się w nią pazurkami. Trzy razy się podciągnął i w podobny sposób, co wcześniej, wspiął na kolejną gałąź. Teraz nie tylko dorównywał Shaidowi. Ba! Znalazł się wyżej niż on. Uśmiechnął się triumfalnie i wypiął dumnie dla pokazu. Łapka mu się osunęła i stracił równowagę, przez co prawie spadł, ale nie minęła chwila, jak znowu siedział spokojnie na gałęzi. Położył uszka i spojrzał na Shaida nieco przepraszająco, dalej się uśmiechając. Tee-hee~ |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 11 gości