Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
19-08-2014, 00:34
Wyglądało na to, że w tym trudnym momencie Deyne znalazła właściwą osobę. Chociaż zawahała się wyraźnie, obca lwica przekroczyła upolowaną impalę, która teraz obserwowała martwymi ślepiami, jak jej zabójczyni zbliża się do drugiej z samic. Najpierw trąciła jej policzek łbem, a potem otarła się o niego bokiem szyi, odsłaniając dla niej własną pierś.
Nie powiedziała nic. Nie musiała - ten gest sam z siebie stanowił aż zbyt wyraźną deklarację wsparcia, pocieszenia. W wykonaniu był może mało miękki, bardzo mechaniczny, twardy - ale był. I lwica usiadła obok niej, wyprostowana, wpatrując się gdzieś w dal. Jak zagadka, której nie rozwiąże nikt, chadzała własnymi ścieżkami, jej myśli zaś były dla wszystkich ukryte. Dlaczego zdecydowała się na taki gest? Co popchnęło do tego siedzącą jak posąg obok Deyne lwicę? Ale wciąż chłodny błysk w zielonych ślepiach nie przyniósł odpowiedzi, jakby nie chcąc zagasnąć. Nie spojrzała nawet na nią teraz, jednak była w stanie rozpoznać, nawet zwęszyć prawdziwy smutek. Tego partnerka Raga nie próbowała zresztą nawet ukryć. - Uważaj na niego, Deyne. - Mruknęła ze śmiertelną powagą Maya. - Coś się w nim zmieniło i ciągle zmienia. To już nie jest ten sam lew. Coś się dzieje. I nie podoba mi się to. Maya zdecydowała się choć w niewielkim stopniu podzielić się z Nyotą swoimi spostrzeżeniami, które jedynie ugruntowały się na Cmentarzysku. Nie zamierzała jeszcze się wychylać, ale młoda powinna wiedzieć, że ojciec jej córki zaczyna się stawać tym rodzajem lwa, którego niegdyś poprzysiągł zniszczyć. Stawał się tyranem, który zagarniał dla siebie wszystko, co chciał w pogoni za wizją, za mrzonką, za przyjemnościami. I Maya miała w tym wszystkim także i swoją porcję żalu. - Kiedyś był inny. - Odwróciła spojrzenie samica. - Był taki spokojny, ciepły, życzliwy. Martwił się o wszystko i wszystkich. Martwił się też o siebie, o to, czy stado ma go za przywódcę. On jeden spędzał ze mną czas. Lubiłam to, nawet, jeśli dziwiłam się ciągle temu, jak się miesza, jak jego słowa rozbiegają się z gestami, jak nie rozumiał tego, co miałam na myśli. A teraz? Spojrzała w końcu w kierunku Nyoty, lecz ponad nią - jakby spodziewała się dostrzec gdzieś w oddali Ragnara. - Nie wiem, co o tym myśleć. Wiem tylko, że waham się, czy mu mówić o tym, że mam teraz lwiątko do wykarmienia. |
|||
|
Deyne Nyota Łagodna | Konto zawieszone Płeć:Samica Liczba postów:440 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 69 |
19-08-2014, 23:31
Z wdzięcznością odebrała gest lwicy, odpowiadając na niego cichym, miękkim pomrukiem. Co innego było w kółko z kimś o tym rozmawiać, a nadal pozostawać daleko... a co innego poczuć, że ma się czyjeś wsparcie. Była tym bardziej wdzięczna, że zauważyła ile to zachowanie musiało zielonooką kosztować.
Pokręciła smutno łbem i oparła go o łapy, kątem oka nadal spoglądając na towarzyszkę. - Chyba będę musiała... a przez wzgląd na niego, na Frigg. Jest zapatrzona w ojca... i pewnie nawet by nie zauważyła, że zniknęłam. Mimo że kochała Ragnara, nie chciałaby, żeby jej córka stała się podobna do niego. Szary był silnym samcem, który poradziłby sobie z większością przeciwników. A niebieskooka... nawet po najlepszym treningu nie poradziłaby sobie sama z samcem. Ruszyła nerwowo ogonem. - Wiesz... ostatni raz kiedy spędziliśmy ze sobą trochę więcej czasu to było chyba wtedy, gdy przedstawiłam mu małą. Spodziewałam się, że będzie zaskoczony... ale wszystko przebiegło dobrze. Nawet bardzo. A teraz... wpadał tylko po córkę i wszystko. Westchnęła ciężko. - Muszę mu się dokładnie przyjrzeć... jak coś będę wiedziała, to ci powiem. A co do twojego lwiątka... może możemy sobie nawzajem pomóc. Póki grupa się nie ustali, możemy chodzić na polowania na zmianę. Przynajmniej będziemy miały pewność, że nigdzie maluchy się nie wybiorą. |
|||
|
Maya Nieprzejednana | Konto zawieszone Płeć:Samiec Liczba postów:547 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: Doświadczenie: 99 |
20-08-2014, 18:13
Maya ze świstem wypuściła powietrze z płuc.
- To nie jest moje lwiątko. - Odpowiedziała poważnie. - To jakaś przybłęda, jej stado zgubiło ją w miejscu, którego mała nie potrafi nawet określić. Nazywa się Naema. - W tym miejscu umilkła na chwilę, żeby znów podjąć głos za chwilę. - Jeśli tylko będziesz potrzebować pomocy, wiesz, gdzie mnie znaleźć. - Odpowiedziała na jej propozycję Maya, w głębi ducha z ogromną ulgą odnotowując gotowość Deyne do pomocy. Nie spodziewała się, że jej gra może pójść aż tak dobrze, ale prawda była taka, że nie musiała nawet o nic grać. Deyne zdecydowanie nie wiedziała nic o tym, jak strasznie staczał się ojciec jej lwiątka, przez co Maya faktycznie chciała jej pomóc. Tylko dlatego, żeby Ragnarowi nie udało się jej zniszczyć. Deyne była słaba, wątła, nieśmiała, niezbyt pewna siebie. Taką przynajmniej jawiła się w jej oczach. Była zbyt słaba, żeby nauczyć się życia w ten najgorszy z możliwych sposobów. Potrzebowała opieki nie mniej, niż dzieciaki, którymi się zajmowała. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości