♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Madan
Konto zawieszone

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:5 lat Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:156 Dołączył:Kwi 2016

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 74
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

#16
26-04-2016, 22:38
Prawa autorskie: Szkic mój, cała reszta - Askari

Zaśmiał się dźwięcznie, a w tym dźwięku zadrżała nuta czegoś mrocznego.
- Kiedy utkniesz, robi się ciekawiej. Musisz się zastanowić, jak wyjść z takiej sytuacji podbramkowej, gdy nie ma ci kto pomóc. Jeszcze lepiej jest, kiedy goni cię jakieś wściekłe zwierzę, mogące zmiażdżyć cię jak robaka... - Lew westchnął, jakby rozmarzony, wyobrażając sobie siebie w takiej sytuacji.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując ostre zęby. Wyglądał niczym kot z Alicji w Krainie Czarów.
- Wszystko przed tobą, młody. Wszystko przed tobą...
Znów przekrzywił głowę, niczym zainteresowany czymś piesek. Wyglądał przy tym nieco komicznie - wielkie lwisko z miną salonowego pupilka.
- Wierzą w księżyc? - prychnął, wyraźnie rozbawiony, prostując szyję. - Jak dla mnie nie ma w nim za wiele do wierzenia. Po prostu jest, tak samo jak słońce.
Robiło się coraz ciekawiej. Gdzież to on trafił? Do krainy pełnej dziwactw, to na pewno. Z drugiej strony było to chyba najodpowiedniejsze miejsce dla osobnika równie specyficznego, co ta kraina.
Madan wstał raptownie i przeciągnął się, niczym kanapowy mruczek. Ziewnął przy tym rozdzierająco, jakby miał zamiar połknąć Furahę w całości. Stanął wreszcie prosto, kierując spojrzenie zielonych latarni na młodego lewka.
- Muszę już iść. Mam nadzieję, że znajdziesz kiedyś swojego ojca. Może jeszcze kiedyś się spotkamy - rzucił lew. Zabrzmiało to niczym jakaś obietnica.
Minął Furahę, a już po chwili jego ciemne futro zlało się z mrokiem nocy, kiedy zniknął w zaroślach. Jedynym znakiem, który wskazywał na to, że przed chwilą tutaj przechodził, było kilka świetlików, które poderwały się w powietrze spłoszone jego krokami.

z.t.
[Obrazek: 2py4baa.png]
Muzyka | Głos

Cage me like an animal
A crown with gems and gold
Eat me like a cannibal
Chase the neon throne


If I could only let go.
Human - Of Monsters and Men
Furaha
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:315 Dołączył:Cze 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 72
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 72
Doświadczenie: 20

#17
30-04-2016, 22:51
Prawa autorskie: lineart Tcii, podpis rin-shiba i cyctat

-Nie wierzę- Dla mnie taka kwestia była dziwna czy to się zmieni z czasem? Kto wie, na razie młodzian miał inne rzeczy w głowie. Swoją miejsce oraz trochę innych spraw. Teraz jednak kiedy czarny samiec znikł, Furaha zabrał sie za zabawę ze świetlikami. Jak zwykle mamrotał coś pod nosem i w końcu gdzieś tam znikł w ciemnościach.

zt.
[Obrazek: stock_night_sky_ocean</em>_free_by_rin_shib...an7frh.png]

*Ref*
Feeling my way through the darkness
Guided by a beating heart
I can't tell where the journey will end
But I know where to start
They tell me I'm too young to understand
They say I'm caught up in a dream
Well life will pass me by if I don't open up my eyes
Well that's fine by me




Mwuaji
Konto zawieszone

Gatunek:Guziec Afrykański Płeć:Samiec Wiek:6 lat Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 5

#18
19-06-2016, 09:44
Prawa autorskie: Ja

O tej porze roku bagno było jeszcze bardziej mokre i zdradliwe. Samotny guziec stąpał ostrożnie po grząskim gruncie kierując się w stronę głębszej wody. Jak zwykle woda była zarośnięta i mulista, ale nie, żeby mu to w jakiś sposób przeszkadzało. Leniwie odgarnął się ogonem nieustannie brzęczących owadów i wkroczył do przyjemnie chłodnej wody.
Until I should die, until I should break,
not a god, not a devil my soul shall take.
If I should lie to betray myself,
then I would damn myself, and my soul forsake.

[WYGLĄD][THEME]
Kigeni
Konto zawieszone

Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 35
Zręczność: 51
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 20

#19
19-06-2016, 12:03
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria

Kigeni zrobił, co w jego mocy, by pomóc swojemu przyjacielowi - mewie. A uczynił to z wielką przyjemnością, bo uwielbiał opowiadać historie. Zwłaszcza, gdy ma to wyższy cel. Opowieść o tym, jak to Jibril pomógł mu wydostać się z oceanu (nieco ubarwiona rekinami) podbiła serce ptasiej wybranki żółtodzioba. Lemur był rad, że udało mu się związać tę dwójkę. Choć nie był do końca zadowolony z faktu, że tuż po krótkim wyrazie wdzięczności zajęli się sobą, zapominając o nim. Czekał na nich z dwie godziny, aż w końcu uznał, że sam będzie musiał wrócić do Ognistego Lasu, gdzie pewnie Doradczyni się o niego zamartwia. Tak więc wyruszył w drogę.
Okazało się, że ma fatalną orientację w terenie. W tamtą stronę poniosła go mewa, więc ciężko było zapamiętać drogę. W każdym razie miejsce, do którego dotarł, nie wyglądało na Ognisty Las. Bardziej przypominało dżunglę, w której spędził trochę czasu, gdy przybył na nieznany ląd. Stwierdził, że być może uda mu się znaleźć jakiś punkt orientacyjny i dzięki niemu wróci do Maevy.
Ale jak na razie nic nie wydawało mu się znajome. Zwłaszcza obszerne bagna, przy których granicach na moment się zatrzymał. Przejście przez nie było ryzykowne. Ale z drugiej strony obejście zajęłoby mu sporo czasu. No i na takim terenie była mniejsza szansa na spotkanie większych drapieżników.
Przedzierał się więc przez moczary, korzystając z każdego głazu i konaru, jakie znalazł. W pewnym momencie przechodził przez kładkę zawieszoną metr nad podłożem. Złożona była z kilku długich kijów. Gdy był w połowie drogi, usłyszał trzeszczenie pod łapami. I to był ten moment, w którym zdał sobie sprawę, że popełnił wielki błąd. Z wrzaskiem wpadł do sadzawki. Woda była na tyle gęsta i mulista, że nie zanurzył się cały, a jedynie do ramion. Jednak nogami nie sięgał dna, a pływać był ciężko. Czuł, jak ciągnie go w dół. Złapał spróchniałe badyle, które tu wpadły razem z nim i próbował się wydostać z tej pułapki, ale bezskutecznie.
- Ratunkuuuu! - Krzyknął wreszcie z paniką. Całkiem możliwe, że przez to tylko zwabi jakiegoś mięsożercę, ale nie miał nic do stracenia. Tonący i brzytwy się chwyci. Młócił łapami o wodę i wiosłował jednym kijem.
- Pomocyyy! - Powtórzył.
Mwuaji
Konto zawieszone

Gatunek:Guziec Afrykański Płeć:Samiec Wiek:6 lat Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 5

#20
19-06-2016, 18:53
Prawa autorskie: Ja

Zażywając relaksującej kąpieli guziec nagle w oddali usłyszał jakieś krzyki. Na początku zadziałał instynkt i Mwuaji chciał pobiec w przeciwną stronę do hałasu, ale po chwili rozpoznał, że głos należy pewnie do jakiegoś małego zwierzęcia. Na tyle szybko, na ile pozwalała gęsta woda ruszył tam, skąd dobiegał krzyk.
Rzeczywiście, jego oczom ukazał się lemur, desperacko próbujący wydostać się z błotnistej kałuży. Mwuaji podszedł do niego ostrożnie, uważając, żeby samemu mieć oparcie na jakimś twardym gruncie. Na początku pomyślał po prostu o wypchaniu lemura z sadzawki, ale ostre szable mogłyby przypadkiem poharatać miotającego się bezładnie zwierzaka.
- Złap się - Powiedział, wychylając się i przechylając łeb tak, by jego najdłuższy kieł był w zasięgu łapek lemura.
Until I should die, until I should break,
not a god, not a devil my soul shall take.
If I should lie to betray myself,
then I would damn myself, and my soul forsake.

[WYGLĄD][THEME]
Kigeni
Konto zawieszone

Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 35
Zręczność: 51
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 20

#21
21-06-2016, 21:30
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria

Kigeni przez swoją szamotaninę jedynie pogarszał sytuację i ledwie utrzymywał pysk ponad poziomem wody. Już zaczynał się godzić z faktem, że zginie w tak żałosny sposób. Nawet nikomu się nie przyda jako jedzenie. Wypchnięty z kręgu życia. Zresztą, zawsze był odpychany i zawsze był żałosny, więc to dosyć adekwatny los.
Miał już całkowicie się poddać, gdy zjawiła się krępa i brudna bestia, którą widział po raz pierwszy w życiu. Przypominała nieco świnię rzeczną, jaką znał ze swojej wyspy, ale ta miała wielkie kły, a jej barwa nie była tak żywa. Lemur nie był pewien, czy ten osobnik nie żywi się mięsem takich małych fajtłap, jak on, ale to była ostatnia deska ratunku.
Kigeni wydobył z siebie resztki sił, by złapać się kła odyńca. Próbował się podciągnąć, ale bagno skutecznie go trzymało. Guziec będzie musiał włożyć w to jeszcze trochę wysiłku.
Mwuaji
Konto zawieszone

Gatunek:Guziec Afrykański Płeć:Samiec Wiek:6 lat Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 5

#22
04-07-2016, 13:38
Prawa autorskie: Ja

(jestem z powrotem, przepraszam za nieobecność, sesja mnie dopadła xD)

Mwuaji cofnął tylne nogi starając zaprzeć się stabilnie o grunt, co nie było łatwe w otaczającym środowisku. Czuł, że jego racice zapadają się powoli w ziemi, więc musiał działać szybko. Szarpnął głową do tyłu kilka razy, stopniowo zwiększając siłę.
Until I should die, until I should break,
not a god, not a devil my soul shall take.
If I should lie to betray myself,
then I would damn myself, and my soul forsake.

[WYGLĄD][THEME]
Kigeni
Konto zawieszone

Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 35
Zręczność: 51
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 20

#23
05-07-2016, 21:46
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria

Kigeni trzymał się kła z całych sił. Łapy mu się trochę ślizgały, ale nie dawał za wygraną. Odyniec też wyraźnie wkładał w to cały swój wysiłek. Lemur stopniowo wyłaniał się z błota, a każda oswobodzona część ciała starała się przylgnąć do wybawcy. Aż w końcu wyskoczył z sadzawki z głośnym cmoknięciem. Przez pęd wylądował na miękkiej ziemi. Czym prędzej poczłapał na czworaka przed siebie, używając do tego resztek sił. Aż w końcu klapnął przy jakiejś zerwanej gałęzi i dyszał ciężko. Wydostał się z tego ciemnego i mokrego błota z wielkim trudem. Jakby się rodził na nowo. Był cały mokry, a w dodatku brudny. Futro przylgnęło do ciała, ukazując jego mizerną sylwetkę. Ogon stał się znacznie cięższy i lemur nawet nie próbował nim poruszać. Wyglądał żałośnie.
Gdy tylko złapał oddech, spojrzał z wdzięcznością na świnię. Pozbierał się, by opaść na kolana.
- Dziękuję ci, wspaniała istoto! Gdyby nie twoja pomoc, to bagno pożarłoby mnie. Jak mogę ci się odwdzięczyć? - Nie mogło zabraknąć jego podniosłego tonu, jakby guziec przysłużył się właśnie całemu światu. Dla cudzoziemca nie było to dalekie od rzeczywistości.
Mwuaji
Konto zawieszone

Gatunek:Guziec Afrykański Płeć:Samiec Wiek:6 lat Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 5

#24
07-07-2016, 22:10
Prawa autorskie: Ja

Udało się. Ocalił życie kolejnej niewinnej istocie, no właśnie, komu? Mały zwierzak był praktycznie cały pokryty błotem, więc ciężko było ocenić kolor jego futra, ale z sylwetki trochę przypominał guźcowi jakąś małpę, choć jego długi pysk był trochę dziwny jak na małpie standardy. Z tych przemyśleń wyrwało go dopiero pytanie ocalonego. Mwuajiemu zrobiło się trochę głupio, przecież przed dobrą chwilę po prostu stał i gapił się ostentacyjnie na to małe stworzenie, ale lemur chyba tego nie zauważył.
- To nic takiego, cieszę się, ze mogłem pomóc - Uśmiechnął się grzecznie. - Wszystko z tobą w porządku?
Until I should die, until I should break,
not a god, not a devil my soul shall take.
If I should lie to betray myself,
then I would damn myself, and my soul forsake.

[WYGLĄD][THEME]
Kigeni
Konto zawieszone

Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 35
Zręczność: 51
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 20

#25
08-07-2016, 00:16
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria

Kigeni był zbyt zajęty sprawdzaniem własnego stanu, żeby zwrócić uwagę na to, że odyniec mu się przygląda. Zresztą on sam nie krępował się obadać wzrokiem nieznajomego podczas swojej gadki. Mógł go porównać do gatunku znanego z wyspy, ale nie wiedział, ile naprawdę ich łączy. Jego wybawca wyglądał na bardziej groźną wersję świni rzecznej. Może odstawał urodą, ale z pewnością był bardziej zaprawiony w boju od każdego dzikana. Świadczył o tym między innymi wybrakowany jeden kieł.
Lemur odzyskał na tyle sił, by stanąć na tylnych nogach. Mokry ogon nie ułatwiał utrzymania równowagi, ale jakoś się udało.
- Taaak. Ucierpiała tylko moja duma. - Odpowiedział i uśmiechnął się, podnosząc łapą swoją obciążoną przez błoto kitę.
Nie spodziewał się, że wybawca okaże się taki bezinteresowny i miły. Ten nieznany ląd ciągle go zaskakiwał. Pozory potrafią mylić.
- Nieczęsto trafia się na tak życzliwe persony. No, przynajmniej nie w moich stronach. Pochodzę zza wiel... oceanu. - Poprawił natychmiast, przypominając sobie, jak to określiła Maeva. U nich chyba tak się mówi o wielkiej wodzie. - A fakt, że jeszcze żyję, niewiele wiedząc o waszym świecie, zawdzięczam między innymi tobie. Nazywam się Kigeni. Czy mógłbym poznać miano mego wybawcy?
Wykonał charakterystyczny elegancki ukłon, ale robiło to wprost komiczne wrażenie przez jego umorusane futro. Kigeni szybko się zreflektował i przysiadł zawstydzony.
- Wybacz, że stoję przed tobą w tej niegodnej postaci. - Dodał ze skruchą. Co on by teraz dał za oczyszczający deszcz...
Mwuaji
Konto zawieszone

Gatunek:Guziec Afrykański Płeć:Samiec Wiek:6 lat Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 5

#26
29-08-2016, 22:24
Prawa autorskie: Ja

- Mam na imię Mwuaji. Jeśli chciałeś zobaczyć piękno naszej krainy, to znalazłeś się w dość nieciekawej okolicy, przyjacielu. - Guziec uśmiechnął się przyjaźnie. Brudne, nieporadne małe stworzenie przypominało mu trochę niewinnego warchlaka. Tak samo jak młode prosiaki, taka drobna małpiatka pewnie skończyła by jako czyiś smakowity kąsek gdyby zamiast guźca znalazł się tu na przykład lampart. Głodnego drapieżnika nie odstraszyłby nawet niecodzienny wygląd dalekiego przybysza.
Przyglądając się Kigeniemu nie dało się zauważyć, że lemur z trudem mógł ustać na nogach.
- Grunt jest tutaj bardzo zdradliwy. Może potrzebujesz transportu w bardziej przyjazne miejsce? - Zaproponował Mwuaji
Until I should die, until I should break,
not a god, not a devil my soul shall take.
If I should lie to betray myself,
then I would damn myself, and my soul forsake.

[WYGLĄD][THEME]
Kigeni
Konto zawieszone

Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 35
Zręczność: 51
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 20

#27
30-08-2016, 02:52
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria

Mwuaji. Kigeni natychmiast zanotował egzotyczne imię swojego dobroczyńcy. Zresztą, jak dotąd starał się spamiętać wszystkie imiona zwierząt spotkanych na tym ogromnym, nieznanym lądzie. I choć miał wrażenie, że niektóre wyleciały mu z głowy, był z siebie dumny. Będzie miał o czym opowiadać, jeśli przyjdzie mu wrócić do pobratymców.
Odyniec wydawał się przyjazny. Lemurowi o wiele łatwiej było nabyć do niego zaufania niż do kotowatych, z którymi miał już do czynienia. Żaden nie wykazał chęci zjedzenia go, ale sam widok ostrych kłów i pazurów budził instynkty każące uciekać.
Spojrzał z wdzięcznością na Mwuajiego, gdy zaproponował mu pomoc z wydostaniem się z tych niebezpiecznych ziem.
- To bardzo miły gest. Jednak nie chciał bym splamić twego szanownego grzbietu moim brudem. Jest tu może gdzieś w pobliżu woda? To znaczy, taka czysta, która nie będzie chciała mnie pochłonąć. - Powiedział, próbując pozbyć się błota z futra choć częściowo. Ale ciężko było je wyczesać palcami. Z ogonem poszło w miarę sprawnie, mógł zetrzeć grubszą warstwę jednym ruchem. Ale po tym zabiegu kita wyglądała jeszcze gorzej.
- Tak właściwie, to szukam Ognistego Lasu. - Oznajmił, przerywając próby doczyszczenia się. - Nie wiesz może, jak tam dotrzeć? Mieszka tam moja przyjaciółka, która teraz pewnie się o mnie zamartwia.
Mwuaji
Konto zawieszone

Gatunek:Guziec Afrykański Płeć:Samiec Wiek:6 lat Liczba postów:55 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 65
Zręczność: 45
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 5

#28
01-09-2016, 11:44
Prawa autorskie: Ja

- Niedaleko stąd jest kilka oczek wodnych, a jeszcze dalej jest wielki wodospad. Nie da się go nie zauważyć. - Powiedział, próbując sobie przypomnieć najbliższe punkty z czysta wodą. Biedne futrzaki, tracą tyle przyjemności z kąpieli błotnych. Dla guźca nie było nic przyjemniejszego, no ale cóż, wędrowiec z dalekich krain musi poznać najlepsze aspekty tych ziem, a dżungla potrafiła być zachwycająco piękna w niektórych miejscach.
- Ognisty Las to kawałek drogi stąd. Rzadko tam bywam, ale chyba znam drogę - Zdaniem Mwuajiego w Ognistym Lesie zbytnio roiło się od wszelkiej maści kotów. O wiele bardziej wolał przebywać w dżungli. Wszędobylskie węże, gęsta roślinność i podmokłe tereny skutecznie odstraszały lubiących wygodę drapieżników.
Until I should die, until I should break,
not a god, not a devil my soul shall take.
If I should lie to betray myself,
then I would damn myself, and my soul forsake.

[WYGLĄD][THEME]
Kigeni
Konto zawieszone

Gatunek:Lemur katta Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 35
Zręczność: 51
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 20

#29
02-09-2016, 21:29
Prawa autorskie: Lineart: Tirrih, tło: edersuria

- Wspaniale, udam się tam niezwłocznie. - Odpowiedział odyńcowi. Marzył o krystalicznej wodzie. Potem tylko krótka kąpiel słoneczna i futro będzie jak nowe. Teraz bardziej przypominał przerośniętego szczura niż lemura. Gdy ustawił się na czterech łapach, ogon, który zazwyczaj układał się w literę "S", teraz wyginał się łukiem w stronę głowy. Coś okropnego. Spojrzał na Mwuajiego z ulgą i wdzięcznością, gdy ten stwierdził, że zna drogę do Ognistego Lasu.
- Och, znakomicie. Byłbym wdzięczny, gdybyś mógł mnie poinstruować co do drogi. - Rzekł. Och, chyba bogowie zesłali mu tego zwierza. Uratował mu życie, a to nawet nie wszystko, co mógł dla niego zrobić. Kigeni chciałby, żeby odyniec zaprowadził go osobiście do Ognistego Lasu. Tak byłoby na pewno bezpieczniej i nie zgubiłby się. Jednak czekał, aż ten sam zaproponuje mu towarzystwo. Nalegał będzie dopiero, gdy ten poprzestanie na samych instrukcjach.
- Ale najpierw...Gdzie właściwie jest ten wodospad? - Zapytał uprzejmie.
Aksu
Konto zawieszone

Gatunek:Karakal Płeć:Samiec Wiek:2 i pół Znamiona:1/4 Liczba postów:64 Dołączył:Mar 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 55
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 15

#30
06-09-2016, 20:23

Trudno było Aksu zostawać w jednym miejscu. Już dawno przywykł do niekończącej się wędrówki... tak nauczył się w dzieciństwie i tak było dla niego po prostu lepiej. Wraz ze sprawami dziejącymi się w Mglistym Brzasku, ostatni raz kiedy wyszedł gdzieś daleko, by móc się nacieszyć samym sobą był ponad trzy miesiące temu... strasznie długi czas. Dziś postanowił wyruszyć gdzieś, gdzie jego wspomnienia się urywają... do zgubnej dżungli. Kłamstwem byłoby powiedzieć, że kot jeszcze nigdy tam nie był – był bowiem... sęk w tym, że jako dziecko. Dziecko, które mogło swoje ślady w błocie pomylić z tymi, jakie zostawiał krokodyl. Wędrówka do celu nie była łatwa... najpierw niszczący jaźń gorąc, a później górzysty teren i kapki białego, dającego chłód śniegu. Miła odmiana, jednak osłabiała. Potem zostawało już tylko szybkie przekroczenie znajomej rzeki i jest się praktycznie na miejscu. Granicę między słońcem a cieniem można było jasno zobaczyć. Wyglądało to tak, jakby ktoś oddzielił łapą jedną część ziemi, którą zostawił wolną, a na drugiej, tuż obok zasiał liczne, egzotyczne rośliny. Trujące, czy nie – Aksu i tak nie miał zamiaru nic stąd jeść. Postawił najpierw jedną, a zaraz potem drugą łapę po stronie dżungli... trawa tam była niższa, a zarazem dawała o wiele więcej ochłody. To było wspaniałe uczucie, a zarazem najlepsze, jakie kot poczuł od długiego czasu. Kilka kroków naprzód i wejście już zakrywało za rozłożystymi paprochami i bujnymi liśćmi drzew. Dobrze, że karakal umiał nieźle orientować się w terenie... inaczej łatwo mógłby się zagubić. Choć to i tak nie oznaczałoby niczego złego – ta dżungla raczej największa nie była. Czas sobie płynął i płynął, a Aksu dalej eksplorował teren... podobało mu się tu. Czuł się jak dziecko, które po godzinach nudy dostało jakąś zabawkę. Wreszcie kot dotarł do czegoś, na co warto byłoby spojrzeć. Kwiaty kwiatami ale czasem lepiej, zamiast koncentrowania się na szczegółach, spojrzeć na ogół. A tu warto było spojrzeć... a jeśli nie, to chociaż posłuchać. Zbliżał się wieczór... podróżowanie w ciemności, to chyba nie był najlepszy pomysł. Zapowiadała się więc ciekawa noc. Aksu przycupnął sobie gdzieś z boku, pod ugiętym, nieco spróchniałym drzewem. Mimo nasilającego się zmęczenia, nie zasnął... zauważył właśnie jak kilka świateł zamigotało za krzakiem, po drugiej stronie szerokiego bagna.
- Świetliki... – widział je już wcześniej, jednak nie w takich ilościach. Nagle znikąd pojawiło się ich dziesiątki... może nawet setki! To... to... słowa nie mogły wyrazić zdziwienia, a raczej zdumienia karakala. Nigdy w swoim życiu nie udało mu się doświadczyć czegoś takiego. Po chwili zaczęły pojawiać się też dźwięki... żaby rozpoczęły swój chór. Aksu siedział tam, wpatrując się w latające chaotycznie światła, jakby mimowolnie go hipnotyzowały.
Oficjalny listonosz, karakal.
[Obrazek: sketch_loading.gif]
Dobre pomarańczowe


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości