Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Hasira Konto zawieszone Gatunek:Tygrys Płeć:Samica Wiek:4 lata i 3 miesiące Liczba postów:298 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 92
Siła: 78 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 64 Doświadczenie: 21 |
27-08-2012, 19:16
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
- To dobrze, że myślimy tak samo.
Długi, ciepły podmuch rozwiał sierść na łbie lwicy, kiedy tygrysica parsknęła, rozbawiona wypowiedzią Suri. Odezwały się w sumie w tym samym czasie, dochodząc do identycznych wniosków - takie zgranie idealnie nie zdarzało się zbyt często. - Chodź, idziemy. Pamiętaj, żeby wesprzeć się na mnie, jak tylko będziesz potrzebowała. Hasira podniosła się i, przecząc swojemu imieniu, delikatnie podparła bok lwicy, by Suri musiała jak najmniej obciążać tylną łapę. To źle, że akurat ta była uszkodzona; z podkuloną przednią mogłaby prawie normalnie truchtać, a w tej chwili nie przedstawiało się to tak różowo. Ale razem powinny dać radę. z/t |
|||
|
Samara Gość |
30-10-2012, 11:00
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
Samara dotarła do miejsca, jakie od początku miała na uwagdze. Tutaj często kręcą się hieny, więc w taki sposób pozbędzie się lwiątka, jednocześnie nie zostanie uznana za dzieciobójczynię.
Łapą odrzuciła kości, by zrobić miejsce dla siebie i lwiątka. Położyła Asuan w miejscu, które wcześniej zajmowały kości. Młoda mogła w końcu przestać czuć ucisk na wysokości żeber. Smolista ułożyła się metr dalej, delikatnie kładąc się na ziemi i z uwagą wpatrując się w młode. |
|||
|
Asuan Gość |
30-10-2012, 19:28
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
/Post może wydawać się nieco byle jaki, przepraszam więc za jego jakość… Jestem chora, niemal pozbawiona głosu, głowa mi pęka i nos mam zatkany. A i tak idę jutro do szkoły ><”
A jak czuła się mała, brązowa kulka? Tak samo, jak każde inne dziecię zabrane od matki. Poniekąd bała się, być daleko od rodzicielki, a jednocześnie przebywać z obcą lwicą. Mimo to nie piskała ciągle, nie wierciła się, a cierpliwie czekała na koniec podróży. Kiedy Smolista położyła ją na ziemi, niebywale przenikliwe, morskie ślepka spoczęły na jej ciepłym ciele. Miała przed sobą do przebyci metr. Metr! Dla takiego malucha jak ona to cała wieczność.. A jednak determinacja okazała się silniejsza – Asuan zaczęła się nieporadnie czołgać do samicy, chcąc wzbudzić w niej coś na kształt litości. Wyglądało to nieco zabawnie, mimo to było bardzo poważne. Ważyły się losy młodej, a ona była na tyle inteligenta, iż wiedziała, co mogło ja czekać. Minuty ciągnęły się jej niemiłosiernie, a łapki jakby zaczęły przestawać ją słuchać. Mięśnie poczęły boleć, a oczka szczypać. Płucka zmuszone były do pobierania coraz to większych wdechów. Chwila minęła, odkąd zaczęła wędrówkę. Co za ulga, była już tuż – tuż! Jej młode gardziełko spróbowało miauknąć, mimo to wyszedł zaledwie pisk. Nie mając już za wiele sił Brązowa zadowoliła się łapą Samary, po czym wtuliła łebek w jej futro i zamruczała cicho, niczym domowy kot, drapany za uchem. |
|||
|
Samara Gość |
30-10-2012, 23:22
Prawa autorskie: księżna hakerów Ragnar
Samara z ciekawością obserwowała poczynania brązowej kulki. Tylko po co pcha się w pasze smolistej? Tej samej, która zabrała ją od matki i z cierpliwością czeka, aż coś się wydarzy.
Aż w końcu, po wielkich trudach porwana doczłapała się do niej. Jednak zielonooka odchyliła łeb, potrząsając dotykaną łapą, tak, że mała Asuan zrobiła kilka koziołków, upadając na brzuch nieopodal niej. - Przestań.- rzekła stanowczo, krzyżując uniesioną wcześniej w powietrzu łapę, na tej, która cały czas była w spoczynku. |
|||
|
Mistrz Gry Mistrz Gry Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
01-11-2012, 11:50
Słonie... One słyną ze swej pamięci. Jak mało które stworzenia w Afryce dbają o swoich zmarłych, odwiedzając miejsca ich pochówku - zwłaszcza wtedy, gdy same mają świadomość zbliżającej się śmierci.
Łup. Łup. Łup. Pył skruszonych kości, pokrywający tę nieprzyjazną ziemię, poruszał się w rytm wybijanych ociężale kroków. Do obu samic, tej maleńkiej i tej dorosłej, zbliżało się największe zwierzę, jakie można było w ogóle spotkać w tych okolicach. Asuan nie miała pojęcia, co to takiego, ale Samara z pewnością wiedziała, czego spodziewać się po tak powolnym i nieubłaganym stąpaniu. Sądząc z dźwięków, był tuż za rogiem. Wyjdzie już za moment... |
|||
|
Asuan Gość |
01-11-2012, 13:19
I bęc. Mała na nowo wylądowała na ziemi, z dala od ciepła tamtej. Nie było jej smutno, z pewnością jednak odczuwała pewną gorycz porażki. To było takie niesprawiedliwe.. Najpierw zabierają ją od matki, później jeszcze odrzucają, a teraz? No właśnie, co? Jakieś dziwne trzęsienie ziemi zakłóciło spokój na cmentarzysku. Czuć było wyraźnie wstrząsy, które poniekąd łaskotały małą. To było takie… Fajne. A już z pewnością podniecające. Ciekawość do świata z nagłą odezwała się w Brązowej kulce, młoda zapragnęła dowiedzieć się, co było źródłem tych wszystkich dziwnych zdarzeń? Zaczęła więc z wolna człapać, napełniona nową energią, której nie można skopiować, ani odtworzyć – energią ciekawości. Czuła, ze jest coraz bliżej, a i tak nie dane jej jeszcze było zobaczyć słonia. Mała, w sumie, nigdy czegoś takiego jak słoń nie widziała. Biorąc pod uwagę jej wiek, to w ogóle mało w życiu widziała. Już zaraz miała się przekonać, jak bardzo świat, w którym się znalazła, może być fascynujący. Jeszcze tylko chwilka.
|
|||
|
Samara Gość |
01-11-2012, 14:31
O!
Uszy lwicy drgnęły. Czyżby miała aż takie szczęście? Czarna samica podniosła się z ziemi, stawiajac uszy na sztroc, a pysk skierowała w stronę, z której miał nadejść słoń. To przykre, kiedy zwierze w agonii wybiera tak okropne miejsce swego pochówku. Wiedziała, że ssak ten, który tu przyjdzie, nie idzie z ciekawości, a przychodzi wybrać miejsce swej śmierci. Zapewne legnie gdzieś w jak najmniej zapełnionym miejscu, czyli takim, gdzie leżała przed chwilą ona, a leży teraz lwiątko. Trzeba czekać. Zielonooka wskoczyła na większą czaszkę, by z góry móc zobaczyć rozwój wydarzeń, które dla lwiątka nie zwiastowały nic dobrego. |
|||
|
Mistrz Gry Mistrz Gry Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
01-11-2012, 16:44
Łup.
Łup. Łup. Kroki to przyspieszały, to zwalniały, aż wreszcie zza zwału słoniowego trupa wyłonił się żywy przedstawiciel tego gatunku. To była bardzo wiekowa już samica; pomarszczone uszy zwisały bezsilnie, kilka kępek siwych włosów potargał wiatr, a na złote oczy opadały ciężko powieki. Mimo tego w jej spojrzeniu kryła się inteligencja, dzięki której mimo słabego wzroku kontrolowała jeszcze to, co działo się wokół niej. Stanęła więc prawie tam, gdzie jeszcze przed chwilą leżała Samara; postawiła uszy na tyle, ile jeszcze była w stanie, i przestąpiła z nogi na nogę. Ta dorosła lwica była na tyle wysoko, by skoczyć na nią i próbować zabić... Jeśli jednak będzie chciała to zrobić, musi być albo bardzo głupia, albo bardzo głodna. A w sumie słonicy i tak było to obojętne, skoro miała umrzeć. Oprócz tamtej był tu jednak ktoś jeszcze. Do ciemnoszarej, utytłanej błotem samicy dotarło to dopiero po chwili. Mała brązowa rzecz, trochę łukowaty kształt, ale w sumie podobne do kulki... Znała to przecież... - Kokos! Triumfalny ryk z trąby krył w sobie siłę, o jaką nie podejrzewała się sama słonica. To przecież jej przysmak, kokos! Jej babka musiała nad nią czuwać, zsyłając wnuczce ulubiony posiłek u progu śmierci! Słonica wyciągnęła trąbę w stronę Asuan. Młodą chwyciło coś za kark i zaczęło powoli unosić do góry, w stronę tej wielkiej szarej góry... |
|||
|
Samara Gość |
01-11-2012, 17:32
- Ostatni posiłek winien być twym przysmakiem.- rzekła po chwili, z hukiem sadzając zad na zimniej czaszce, by z szyderczym uśmiechem oglądać, jak mała kulka, ochrzczona kokosem, zostanie żywcem zjedzona przez słonicę w agonii. Doprawdy ciekawy widok.
|
|||
|
Asuan Gość |
02-11-2012, 13:10
Bum. Bum. Bum. Kroki zdawały się jakby zbliżać, a w małej rosła ciekawość. Wtem zza rogu wyłoniło się ogromne zwierze; skórę miało twardą i bardzo pomarszczoną, a na miejscu nosa zwisała taka wielka trąba. A co to były za wspaniałe uszy! Tego nie dało się opisać. One były takie wielkie, największe, jakie Asuan w życiu widziała. A w oczach miała coś takiego.. Jakby smutek połączony z mądrością życiową. I wtedy to zrobiła. Ryknęła głośno, poniekąd ogłuszając lwiczkę. Kokos? Jaki kokos? Najwyraźniej chodziło jej o Brązową, bo zaraz sięgnęła trąbą, podnosząc małą. Z gardziołka przerażonej zielonookiej wydarł się nadzwyczaj głośny pisk. Puść mnie! zdawała się krzyczeć. Źrenice małej zdawały się pomniejszać za każdą nową sekundą, tęczówki zaś powiększać.
- Proszę – powiedziała niewyraźnie, aczkolwiek w miarę zrozumiale. Nie do końca była świadoma, co słowo to oznaczało, jednakże podsłuchała je, jak matka wypowiadała je do lwa. Robiła to tonem… błagalnym wręcz. Może się jej udało, taką przynajmniej miała nadzieję. Proszę, nie zrób mi krzywdy. |
|||
|
Mistrz Gry Mistrz Gry Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
02-11-2012, 13:24
Słonica, gdyby miała parę lat mniej, zastrzygłaby uchem. Coś małego brzęczało tam na tej czaszce, waląc w nią zadem i łapami, jakby chciało spaść. Ale w sumie... jej problem?
Skupiła się na tym, co ważniejsze: na kosmatym kokosie, który właśnie się wiercił... I piszczał... Zmarszczyła brwi. Nie, kokosy się tak nie zachowują. Wsadziła jeszcze Asuan do paszczy, żeby polizać - jak się jej zdawało - twardą skorupkę i sprawdzić, czy wystarczy ją przegryźć, jednak zamiast tego poczuła kształt z kończynami i miękkie futro. Kokosy nie były aż tak włochate. Pomyliła się. Wyciągnęła, ciągle pewnym chwytem trąby, lwiątko z gęby i podsunęła je sobie przed oczy, blisko, bardzo blisko. - Co u licha? Zapytała, zezując z wysiłkiem na brązowe dziecko, które podszywało się pod kokos. Chciało zginąć czy jak? Ale jakie dziecko chce zginąć tak wcześnie? Nie, po prostu była głupim dzieciakiem. W końcu zapędziła się aż na cmentarz. Słonica czekała, trzymając absolutnie i od góry do dołu obślinioną Asuan na wysokości swojego starczego wzroku, i wyraźnie oczekiwała odpowiedzi. |
|||
|
Samara Gość |
02-11-2012, 14:20
//Jak do ciężkiej cholery miesięczne lwiątko może mówić?
- Zjedź ją słonico.- burknęła, z zaciekawieniem obserwując młode, by po chwili wybuchnąć gromkim śmiechem. Dlaczego to musi tyle trwać? Ziewnęła. |
|||
|
Asuan Gość |
02-11-2012, 17:13
Fuj, ochyydztwo. Zostać oblizanym przez psa, to jeszcze do przeżycia, ale obślinionym przez słonia? Bleah! A jednak szczęście się do niej uśmiechnęło, ponieważ samica wyjęła ją z pyska, poczuwszy, ze coś jest nie tak. Co za ulga. Młoda na nowo otworzyła ślepka i uśmiechnęła się do starszej, nie czując już takiego strachu jak poprzednio.
- Proszę – powtórzyła nieco pewniej i głośniej, by tamta mogła ją usłyszeć. Morskie oczęta przyjrzały się bliżej twarzy słonicy. Była bardzo pomarszczona i stara. Tak, to było pewniakiem. Mała co jakiś czas kręciła łebkiem, patrząc na świat z tak wysokiej perspektywy. To było coś cudownego; oczywiście, pomijając fakt, że nadal ciekła z niej ślina. Ale kto by się tam tym przejmował. Jak to kiedyś zaśpiewał Louis Armstrong Louis Armstrong „What a wonderful world?” |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości