Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Frey Duch Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:297 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
27-07-2012, 19:55
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart
Wywrócił oczami. No tak, mógł się spodziewać tego, że lwiczka zaraz pochwali się stadem, do którego jeszcze nie należy... Swoją drogą, wypadałoby chyba niedługo udać się do Kami. Ale najpierw niech młoda nauczy się złazić z drzew, bo jeśli kudłata dowie się, iż ta nie posiada owej podstawowej umiejętności, to może być zła... Chociaż już i tak chyba jest trochę lepiej niż na początku. Beżowy miał nadzieję, że jego genialna rada również przyniesie jakieś skutki.
Rzucił też krytyczne spojrzenie lwu. - Myślę, że tyle to ona wie - mruknął, by zaraz przenieść wzrok z powrotem na Maoni. Akurat natrafił na moment, kiedy zrzuciła na ziemię jakiś wielki, biały kamień, który się rozleciał. Szkarłatny odskoczył, rzucając na tajemniczy, znajdujący się już w nieciekawym stanie obiekt... Nachylił łeb nad opalami, uniósł lekko brwi, po czym usiadł, na powrót zwracając wzrok na lwiątko. On nie będzie tego ruszał, a nuż niebieskooka zainteresuje się tymi kamyczkami. W końcu to jej zasługa, że te się tutaj znalazły. |
|||
|
Hekima Gość |
08-08-2012, 16:04
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart
Młody lew spojrzał na resztę. Chyba byli zajęci i postanowił opuścić miejsce w którym się znajdował. Nie chciał im przeszkadzać w treningu. Spojrzał na lwa ginącego w gęstwinie puszczy i sam skierował swe kroki ku wyjściu uprzednio żegnając się z nowymi przyjaciółmi. Głowę Hekimy teraz zabierały myśli gdzieś indziej. Do starej doliny i wspomnienia o dawnej przyjaciółce. Puścił się pędem i zniknął w gęstwinie jak poprzednik.
[zt] |
|||
|
Maoni Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 72 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 49 |
10-08-2012, 20:13
Prawa autorskie: Salvathi
Spojrzała zafascynowana w dół tam, gdzie zniknęła owa rzecz. Postanowiła najpierw sprawdzić, co to takiego, zanim przystąpi do dalszej części treningu. Starała się i tym razem wykorzystać porady Freya co do spadania, tak więc skoczyła, a podczas lotu dała tym razem upust instynktowi i wylądowała mniej więcej tak jak chciała, w miarę miękko na ziemi. Uśmiechnęła się. Była z siebie bardzo zadowolona. Jednakże przypomniała też sobie, po co złaziła z tego drzewa. Podeszła do kupki kamyków, przyglądając im się z uwagą.
- Jak myślisz, co to może być? I do czego mogłyby się przydać? Na pewno ten ktoś, kto umieścił w tej dziupli te kamienie miał w tym jakiś cel. Pewnie są cenne. Lepiej będzie jak je weźmiemy i gdzieś schowamy. - zaczęła nawijać zafascynowana, gapiąc się na opale, leżące tuż przed nią. Nagle zdała sobie sprawę z tego, że nie ma, w co je zabrać. - Poszukam jakiś większych liści. - poinformowała krótko, po czym popędziła gdzieś przed siebie. Po krótkim czasie wróciła, niosąc w pysku kilka wielkich liści, po czym zaczęła w nie zawijać kamienie. Nawet dobrze jej to wyszło, bo po skończeniu liście jej się nie rozwaliły i mogła w tym spokojnie je transportować. - Później je gdzieś schowam, co teraz robimy? - zapytała. Zupełnie zapomniała o poradach, jakie dawał jej Hekima, tak bardzo przejęła się kamyczkami. Ale Frey zapewne nie będzie tym zawiedziony. |
|||
|
Frey Duch Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:297 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
11-08-2012, 16:24
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart
Ziewnął ukradkiem, kiedy lwiczka znowu zaczęła paplać. Zdziwiło go nieco, że trwało to tak krótko. Cóż to, czyżby ta powoli dojrzewała? Niemożliwe! Toż to byłby koniec świata. Niespełna półtoraroczny Frey poczułby się wręcz... Staro. Brr!
- Możemy w końcu pójść poszukać Kami. Nie zabijasz się już, kiedy zeskakujesz z drzew, więc może się przed nią nie wygłupisz - odparł nieco drwiącym tonem, szczerząc zęby w takimże uśmiechu. Podniósł się z miejsca, machnął ogonem i uniósł lekko brwi. - No, bierz te kamyki i chodźmy, nie ma co tracić czasu. Nadeszła pora, byś w końcu stała się Szkarłatną. Ach, ależ to pięknie brzmi. Żeby tylko przywódczyni podzielała jego zdanie... Ale z tym nie powinno być problemu, wszak on sam zarekomenduje kandydaturę Maoni, więc kudłata nie powinna mieć nic przeciwko. Jego przyjęła bez mrugnięcia okiem, chociaż jedynym jego sprzymierzeńcem była w tamtym czasie jego siostra Freya. Właśnie, ciekawe, co się z nią teraz dzieje... Już chyba dziesiąty raz zadaje sobie to pytanie. Aczkolwiek nie ma w tym nic dziwnego, skoro nadal nie może znaleźć nań odpowiedzi. |
|||
|
Maoni Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 72 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 49 |
12-08-2012, 22:43
Prawa autorskie: Salvathi
Uśmiechnęła się szeroko na jego słowa. Tak, o tym zdecydowanie w tej chwili najbardziej marzyła.
- Tak, nareszcie! Już się nie mogłam doczekać. Myślałam, że nigdy tego nie zaproponujesz... Ale myślisz, że jeszcze nie jest na to zbyt wcześnie? Bo mieliśmy tyle przećwiczyć. Te drzewa niby już przerobione, chociaż mogłoby być lepiej, no chociaż zawsze może być lepiej, no ale mieliśmy jeszcze ćwiczyć wiele innych rzeczy. Pływanie, walkę, bieganie, polowanie i nie pamiętam już, co tam jeszcze było. No ale z drugiej strony nie wytrzymam już zbyt długo w tej niepewności. Chciałabym już być w tym stadzie. - wylała z siebie to wszystko, po czym zerknęła na opale. - Dobra, trudno, jeszcze się doszkolę w tym wszystkim. Chyba lepiej będzie, kiedy wcześniej dołączę. - powiedziała po krótkim zastanowieniu, po czym złapała kamyki zawinięte w liście i spojrzała na Freya, czekając aż ten ruszy, lub coś powie. Chociaż w sumie to wolałaby mieć już tę rozmowę kwalifikacyjną za sobą. |
|||
|
Frey Duch Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2,5 roku Liczba postów:297 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: Zręczność: Spostrzegawczość: |
14-08-2012, 22:24
Prawa autorskie: Ragous / KamiLionheart
Wzniósł oczy ku niebu. Chyba jednak się przeliczył. Czy ona musi tak gadać, w dodatku ciągle o tym samym? To już się robi irytujące. Poprawka: to jest irytujące. Od samego początku takie było. Cud, że beżowy jeszcze z nią wytrzymuje. Ona musi mieć coś w sobie, jakiś taki niedostrzegalny gołym okiem urok, dzięki któremu Frey, choć czasem wredny, nie potrafi się naprawdę wkurzyć na tą młodą.
- To chodźmy. Jeśli nie znajdziemy Kami od razu, to przynajmniej pooglądasz sobie tereny. Zamilkł na chwilę; aha, ładnie powiedziane. Naprawdę, jest co podziwiać. Hm... Co prawda może zabrać ją nad oazę, ale to raczej nie będzie miało większego sensu. Prędzej czy później i tak będzie musiała się dowiedzieć, jak wyglądają ziemie Szkarłatnych. - Nie jest tam zbyt pięknie, ale, jak mówiłem, to stado lwów, które potrafią sobie poradzić w trudnych warunkach i to też świadczy o ich sile, i wytrwałości - wygłosił z pełną powagą, po czym zmrużył lekko swe ślepia i wstał. - Dobra, idziemy. Po tych słowach istotnie wybył w nadziei, iż lwiczka podąża tuż za nim. Z/t |
|||
|
Maoni Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:1/4 Liczba postów:336 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 72 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 49 |
15-08-2012, 15:29
Prawa autorskie: Salvathi
Nie odpowiedziała, bo trzymała w pysku liście z kamieniami. Ale oczy aż jej się rozbłysły na wieść o zwiedzaniu terenów stada, do którego będzie niedługo należeć. Nie przejęła się za bardzo wieścią, że nie są ładne. Tym bardziej ją to zafascynowało.
Nie czekając już dłużej na nic, podążyła szybkim krokiem za Freyem. zt |
|||
|
Sheloth Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 78 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 39 |
26-09-2012, 23:34
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP
Pachniało lasem. Jak dawniej na Lwiej, kiedy jeszcze mieli swój własny. Łapy o zdartych poduszkach pewnie i bezszelestnie stąpały pomiędzy drzewami, zręcznie je wymijając. Pomimo oczywistej gracji, czy prędkości, krok samca ewidentnie pozbawiony był dawnej energii. Kiedyś towarzyszyła mu dziwna, optymistyczna sprężystość, niemal odbijająca beżowego słodziaka od podłoża przy każdym kroku. Teraz zaś zbyt mocno trzymał się ziemi, najwyraźniej przygnieciony ciężarem ostatnich wydarzeń.
Ile to już było? Odkąd ją widziałeś ostatni raz? Ile dni, nocy, ile rozmyślań, ile niemal podjętych decyzji "Tak, pójdę tam! Znajdę ją! Zachowam się jakbym miał te jaja, których mi dotąd brakło!"? Nie da się nawet zliczyć. Beżowy kudłacz bez słowa podążał krętą ścieżką między drzewami. Nie szukał tam jednak ani spokoju, ani samotności - wręcz przeciwnie. Miał jednak dosyć bezmyślnego pałętania się od jednej granicy Lwiej do drugiej. Każdy cholerny kamień patrzył na niego szyderczo. Każde drzewo pamiętało jego nastoletni gniew, gdy stało się jasne, że nie może mieć tego, czego pragnął najbardziej. Teraz zaś... Cholera, mógł to mieć. Miał przez chwilę. Po czym jak idiota zaufał, że jego szczęście po prostu do niego wróci. Mógł wtedy za nią pobiec. Zatrzymać ją, zabrać ze sobą na Lwią. Nie wiedział nawet, gdzie teraz jest. Ani z kim. Nie kontrolując się, warknął cicho pod nosem na tę myśl. Pogódź się z tym, słodziaku. Znów jej nie masz, i pewnie mieć już nie będziesz. Za wiele dni minęło. Zniknęła i tyle. Już nie wróci. Nawet Ty już musisz to dostrzegać... idioto. Te ponure rozmyślania zawiodły go nad jezioro. Zamiast jednak skorzystać z okazji i wskoczyć wprost do niego, lew padł na zalesionym brzegu, opierając kudłaty podbródek na skrzyżowanych łapach. Może sen przyniesie ulgę. Unosisz się w czasie i przestrzeni. Wolny. Nie wiesz, gdzie jesteś. I nie obchodzi Cię to nawet, bo śnisz. Nie szukasz nikogo. Po co? Tej, którą chcesz znaleźć, i tak nie znajdziesz. A we śnie tak czy inaczej jesteś sam, jak zwykle. Nad Tobą unoszą się stałe, świecące punkty. Gwiazdy jak nic. Dziwnie blisko, na wyciągnięcie łapy. Chmury otaczają Cię dziwnie chłodnym, wilgotnym podmuchem, kiedy jednym ruchem łap przepływasz przez nieboskłon jak przez wodę. Przyjemny wiatr. Chłodny, otrzeźwiający. Bardzo rzeczywisty. Rozwiewa Ci grzywę, delikatnie muska pysk. Niemal jak dłonią. A jednak niezupełnie. Uczucie wolności przepełnia Cię całego. Po raz pierwszy od tygodni, ba! - miesięcy, jesteś szczęśliwy. Możesz zrobić wszystko. Jednym ruchem podpływasz do samotnej gwiazdy, nosem trącasz ją jak niewielki kamyk. Błyska się mocniej, jakby w odpowiedzi. Tak bardzo chciałbyś zostać w tym śnie na zawsze. Ale to przecież tylko sen - nie możesz. Obudzisz się za chwilę, desperacko próbując zapamiętać. I tak go zapomnisz, czego byś nie zrobił. Zawsze zapominasz. Nie wiedział, ile godzin minęło. Ale ulgi jak nie było, tak nie ma. Jak zwykle - ile razy wmawiał sobie, że drzemka pomoże, tyle też razy budził się w jeszcze podlejszym humorze. Warknął pod nosem, kuląc uszy i podwijając pod siebie łapy z idiotyczną, kocią manierą. Rozejrzał się przy tym dookoła. Jak to szło w tej piosence? Trawy i drzewa są takie szare, barwę popiołu przybrały nieba...? Nie było lepszego określenia. Wszystko wydało mu się wyprane z kolorów. Wychylił łeb i spojrzał na siebie w lustrze wody. Na smutnego, wściekłego siebie. Złamanego siebie. Cień dawnego Shelotha. Lwioziemiec? Chyba żartujecie. Czyjś przyjaciel, partner, brat? Kto by takiego chciał. Spojrzawszy we własne wyszarzałe ślepia odbite na tafli jeziora, lew odchrząknął i nieprzyjemnym, nieswoim głosem mruknął tylko do siebie: - Wypadałoby chyba wreszcie przyznać, że masz problem. Kretynie. Sam sobie wydawał się tłem. I nie było mu z tym fajnie. |
|||
|
Moran Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 88 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 29 |
27-09-2012, 09:15
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
Po udanym polowaniu, Moran i Padme rozstali się, a każde z nich poszło w swoją stronę. Nie chciał jeszcze wracać na ziemie Szkarłatnego Świtu. Właściwie to dawno nie zwiedzał Terenów Wolnych, więc może by tak się trochę w nich zagłębić? Czemu nie.
I tym sposobem Kudłacz znalazł się w Dolinie Spokoju, zaraz obok rozwścieczonego Shelotha. Morskooki lew stał parę skoków od niego, mierząc go zdziwionym wzrokiem. - Ehm, masz jakiś problem?
[center]
Karta Postaci | Karta Postaci na CharaHub (ang.) | Moje przedstawienia Morana | Moran oczami innych | Głos Kudłacza |
|||
|
Sheloth Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 78 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 39 |
27-09-2012, 20:24
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP
Podniósł łeb, obserwując zbliżającego się nieznajomego. Może go kiedyś widział, a może nie. Nie wiedział sam, za dużo czasu spędził pogrążony we własnych myślach, by to pamiętać.
Czyżby los znowu przysłał mu wybawiciela, dzięki któremu zbierze się w sobie dostatecznie, by podjąć jakąś decyzję? Ta, pewnie. Zastrzygł uchem na dźwięk obcego głosu. Po czym rzucił tamtemu niechętny, pozbawiony jakiejkolwiek wesołości uśmiech. - Tak się składa, że zgadłeś. Mam problem. Spory. Cholernie wielki. Bydle, nie problem po prostu. Podniósł się, wyginając grzbiet w krzywą falę z cichym mruknięciem. Tak dalekim od zadowolenia, jak się tylko dało. Drogie dzieci, tak brzmi kotek, który ni chuja nie jest szczęśliwy, a do tego jeszcze coś mu strzyka w plecach. Spojrzał na Morana bystrymi, smutnymi ślepiami. Pełnymi gniewu, rozczarowania. I zaczął mówić. Po prostu. Nie obchodziło go już nawet, do kogo gada. Kto wie, czy w ogóle by zauważył, gdyby Kudłacz w którymś momencie zwyczajnie sobie poszedł. - Widzisz... Jak przystało na głupiego samca, kolejny raz dałem sobie wmówić, że mam szansę na szczęście w miłości. Taka jedna mi się podobała od dzieciaka. Przyjaciółka z dzieciństwa, te sprawy... Przez chwilę wierzyłem, że nam się uda. Za pierwszym razem. I za drugim nawet też. Cholera wie, ile razy dałem się na to złapać. - pokręcił łbem. Sam sobie wydawał się kretynem. - Nie tak dawno temu dała mi kolejną szansę i zrobiła nadzieję... Od tamtego dnia jej na oczy nie widziałem. Mówiła coś, że wróci, że obiecuje. Ale jak jej nie było, tak nie ma... Odwrócił łeb i zagapił się w linię drzew po przeciwnej stronie jeziorka. Czuł się absolutnie żałosny. W sumie nic nowego. Nie pamiętał już, kiedy ostatnio się tak nie czuł... |
|||
|
Moran Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 88 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 29 |
27-09-2012, 22:12
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
Moran zaś, w przeciwieństwie do większości Szkarłatnych, miał w sobie szacunek i sympatię do tych, którym nie miał nic do zarzucenia. Sheloth miał więc szczęście, że trafił akurat na niego. Dobrze też, że oboje nie wiedzieli, z kim mieli do czynienia. W odmiennym przypadku spotkanie przybranego syna Arto i jego praktycznie największego przeciwnika mogłoby się potoczyć inaczej. Tymczasem Kudłacz klapnął obok nieco starszego od siebie lwa.
Miłosna historia Lwioziemca miała początek bardzo podobny do romansu jego morskookiego rozmówcy. Ten zaś miał nadzieję, że jego wątek nie przyjmie tak żałosnego obrotu jak ten, którego właśnie wysłuchał. - Dążenie do celu i chwila jego osiągnięcia są dla nas cholernie ważne - zaczął. - Pochłaniają do reszty. Staramy się ze wszystkich sił robić to, co potrzebujemy, by spełnić się marzenia. Ale kiedy już to mamy, nasz zapał opada. Twierdzimy, że nic się nie zmieni... Tobie najwyraźniej brakowało wcześniej tej nauki. Nie wyciągnąłeś jednak wniosków po poprzednich porażkach. Cóż, tego nic nie zmieni. Nie pocieszę cię, bo to nic nie da. Musisz zagryźć zęby, wziąć zadek i do niej pójść. I masz przy niej trwać. To jest męczące, wymaga wyrzeczeń, ale gdy się coś oswoiło, trzeba o to dbać. Mało w tobie wytrwałości, nieznajomy. Mało samozaparcia. Jesteś egoistą, bo ktoś ci coś daje, a ty nawet nie dziękujesz i nie wypełniasz swoich obowiązków. Oddała ci serce, wziąłeś i zapomniałeś, dała ci kolejną szansę - dałeś obietnicę, złamałeś ją, odszedłeś. Ja ci nic nie pomogę, to twoje życie. Jeśli nie starczy ci cierpliwości, wytrwałości, to znów stracisz okazję. Tak jest. Jedyne, co mogę zrobić, to kopnąć cię w dupę na szczęście.
[center]
Karta Postaci | Karta Postaci na CharaHub (ang.) | Moje przedstawienia Morana | Moran oczami innych | Głos Kudłacza |
|||
|
Nahuel Gość |
27-09-2012, 23:02
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
Nahuel, szukając miejsca odpowiedniego na sen, podążył tam, gdzie szum drzew wydawał się przyjaźniejszy, a zielone tereny przypominały jego własne ziemie. Tak trafił do Doliny Lasu. Nie przewidział jednak pewnej rzeczy - że gdzie się nie ruszy, będą otaczały go lwy. To zdecydowanie było zjawisko, do którego jeszcze nie przywykł...
Ci tutaj jednak byli samcami, co przywitał z niemą ulgą, i zdaje się, że poruszali jakieś ciekawe tematy. Nastawił uważnie uszy w ich stronę, idąc zarazem niedyskretnie, by mieli pojęcie, że ktoś jest obok; usłyszał koniec wypowiedzi Shelotha i całą Morana, i mniej więcej w tym czasie dotarł do obu lwów. - Samice nie są warte łez i nerwów. Przychodzą i odchodzą, jak pływy morza, a ty korzystaj z tego, co oferują - i ciesz się wolnością, gdy ich nie ma. Skomentował pokrótce, mając świadomość, że odpowiada na zupełnie inną modłę niż Moran. Cóż, jeśli mieli robić za przypadkowych słuchaczy i doradców w chwili próby, chyba lepiej, by podali mu różne drogi zachowania? Zachęcony panującą tu atmosferą niemej męskiej solidarności ułożył się z drugiej strony Shelotha, skręcając plamiaste ciało tak, by widzieć oba obce pyski. Był między swoimi, choć nie znał ich imion, a zarazem być może nigdy więcej ich nie zobaczy. To stwarzało szansę, że padające tu słowa będą wyłącznie prawdą. |
|||
|
Moran Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:2 lata i 8 miesięcy Liczba postów:899 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 88 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 29 |
28-09-2012, 00:14
Prawa autorskie: avatar: MadKakerlaken, edit by Ragous/sygnatura: Disney, edit by MadKakerlaken
//A jednak udało mi się tutaj jeszcze dostać :D
Może i zdanie przybyłego lamparta było inne niż Morana, jednak ten przytaknął głową przysłuchując się jego słowom. - Owszem, taka jest prawda, są przecież wolne. Trzeba się starać, jeśli ci wyjątkowo zależy, tak, jak mówiłem wcześniej. Niestety, każdy ma własną wolę i jeśli będzie chciała, to i tak cię zostawi mimo twoich trudów. Z resztą, co ja będę tutaj dużo mówił? Młody jestem, nie mam wiele doświadczenia, w tym życiowego. Spojrzał na nakrapianego kocura. On wydawał się być w tym towarzystwie najwyższy wiekiem, więc może będzie miał coś ciekawego do powiedzenia? Kudłacz z chęcią wysłucha, pozna cudze myśli i poglądy. Kto wie, może doświadczenia starszego samca na coś mu się kiedyś przydadzą? [ Dodano: 2012-09-29, 12:55 ] Jakiś czas później do pędzelkowatych uszu Morana dobiegł czyjś ryk. O, jakaś ustawka niedaleko? Nie przejąłby się tym faktem, gdyby nie to, że głos wydawał mu się dziwnie znajomy... Końcówka jego ogona zadrżała niespokojnie. Musiał tam pójść i sprawdzić, co się wyczynia. - Muszę iść, zostawiam Was samych. Mam nadzieję, że znajdziecie wspólne rozwiązanie tej sprawy. Bywajcie, nieznajomi! I ile sił w łapach wybiegł w inną część Doliny Spokoju. zt
[center]
Karta Postaci | Karta Postaci na CharaHub (ang.) | Moje przedstawienia Morana | Moran oczami innych | Głos Kudłacza |
|||
|
Sheloth Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:5 lat Liczba postów:186 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 78 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 39 |
29-09-2012, 22:18
Prawa autorskie: (c) nukotek
Tytuł pozafabularny: VIP
Posłał odchodzącemu Moranowi nieokreślone spojrzenie. W sumie sam nie wiedział, co myśli o słowach tamtego.
Chociaż... coś wiedział. Ton tamtego był zbyt zbliżony do wykładu. Nawet jeśli to, co powiedział miało Shelothowi pomóc, nie będąc przy tym wcale pozbawione sensu, czuł się bardziej jak pouczany dzieciak, niż lew którego problem został właśnie rozwiązany. Był tak daleko od rozwiązania go, jak wcześniej. Kiwnął tamtemu głową, po czym obrócił łeb w stronę lamparta. Czyli sobie pogadają. - Przychodzą i odchodzą, hm? Twoje podejście na pewno jest wygodne, ale... ja tak nie umiem. Nie z nią. Kiedy jeszcze byłem dzieciakiem i wierzyłem w brednie o przeznaczeniu... Już wtedy wierzyłem, że to właśnie ta konkretna lwica jest "tą jedyną". I nie przestałem w to wierzyć nawet, kiedy związała się z innym. Byłem jej przyjacielem. Cholernym wsparciem. Spuścił wzrok, skupiając się na własnych łapach. Rzucił im zdziwione spojrzenie widząc, że bez jego wiedzy pazury odruchowo wbiły się w ziemię w miarę jak wracał myślami do wspomnień ze swojej, powiedzmy, młodości. Odchrząknął i, nie sprawdzając nawet, czy jego towarzysz go słucha, kontynuował. - Doczekałem się. I wyglądało na to, że wygrałem, że teraz już wszystko będzie dobrze. Ale wiesz, potem wszystko się spierdoliło. Z mojej winy. A kiedy ją wreszcie odnalazłem, powiedziała, że może mi wybaczyć. Że jakoś się to ułoży. Problem w tym, że... nie widziałem jej od tamtej pory. Obiecała, że wróci. A wiem, że dla niej obietnice jednak coś znaczą. Ale po tylu dniach każdy traciłby już nadzieję. Przejechał łapą po pysku, wzdychając. - Tylko, że ja ją na swoje wyraźne nieszczęście kocham. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości