Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Tene Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 22 |
01-06-2017, 11:04
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik
Doceniała to że samczyk odwzajemniał jej czułości, a te były jej potrzebne by poczuć że w końcu nie jest sama, by choć trochę wyciszyć targające nią emocje. Nie zauważała, a może nie chciała zwracać uwagi na to w jaki sposób Arvo rozprawiał się z mięsem, wolała wmawiać sobie że zapomniał, że już tak nie cierpi, a tym samym umniejszać własne wyrzuty sumienia, które jeszcze nieraz ją gnębiły. Uważała jednak że to co zrobiła było konieczne i dla niej, i dla niego. Uważała że może dać mu więcej niż jego własna rodzina, przecież nikogo wtedy przy nim nie było, nie licząc szarego lwiątka, gdy go porywała i co najgorsze zadawał się z hieną, matka go nie ostrzegła przed największymi wrogami lwiego gatunku? Tene też jeszcze tego nie zrobiła, ale naukę odłożyła na potem, chcąc wpierw zbudować silną relacje z lwiątkiem, móc nazwać go na głos "synkiem", marzyła już nawet o tym by powiedział do niej kiedyś "mamo", nie łudziła się że zrobiłby to w najbliższym czasie, o ile w ogóle, ale najważniejsze że był obok. A jego matka? Nie pilnowała go, błąkał się wtedy sam, narażając na niebezpieczeństwa. Sama zdawała sobie sprawę że nie będzie mogła wiecznie się z nim ukrywać, w stadzie prawdopodobnie byliby bezpieczniejsi, a nawet na pewno o ile on nic nie miał wspólnego z Królestwem, dlatego tak cenna była teraz informacja o miejscu w którym mieszkał. Tene oczekiwała jej z niecierpliwością, a i tak nie otrzymała tego co chciała usłyszeć. "W grocie mamy, to takie oczywiste, ale co z nazwą tej ziemi?" wtrąciła w myślach nieco nerwowo, nie chciała naciskać, Arvo mógłby nabrać przez coś takiego szybko podejrzeń. Już chciała się odezwać, ale zamilkła zanim zaczęła, kiedy lewek miał jeszcze coś do powiedzenia, zwróciła uszy w jego stronę, musiała się dobrze wsłuchać, sposób jaki mówił nie był zbyt komfortowy, a i tak nie wyłapała cennej informacji, pogubiła swój cel po drodze, zdając sobie sprawę że to co mówi mały jest dla niego ważne. Dobrze to znała, dla niej ojciec był najważniejszy i sama miała z nim kilka dobrych wspomnień, ale uparcie nie chciała tego wszystkiego roztrząsać. Sierść zjeżyła jej się lekko na karku, zacisnęła zęby, ukrywając je pod wargami, ból po stracie najbliższej jej osoby - ojca, był wciąż w niej żywy i wzbudzał pokłady agresji, mimo że Arvo przecież mówił o swoim rodzicu. Na koniec przysunęła do swojej piersi samczyka, trochę za gwałtownie, przytulając go do siebie, chciała w ten sposób dodać mu otuchy i uciec od wspomnień jakie jej się napatoczyły, pojawiały się wbrew niej, jak zwykle wdzierały się siłą, chcąc by się im poddała. Nigdy, zbyt długo walczyła by nie poddać się emocją. Teraz usiłowała skupić uwagę na Arvo i na tym co powiedział, zdołała stłumić po raz kolejny w sobie wszystko i zachować spokój.
- Twój ojciec był na pewno wspaniałą osobą, na pewno chciałby byś był teraz szczęśliwy... - odezwała się łagodnie, liżąc lwiątko po łebku, by wypuścić je już z objęć swojej łapy. - Może kiedyś i my razem obejrzymy wschód słońca? - zaproponowała, myślami znów powracając do rzeczywistości, musiała w jakiś inny sposób upewnić się co do pochodzenia lwiątka. Wahała się przez chwilę, odrzucając w myślach kolejne pytania, jakie mogłaby zadać. Wreszcie wpadło jej na myśl jedno, które natychmiast rozwiałoby wątpliwości, ale było zbyt ryzykowne, choć od razu rozwiązałoby problem. I właśnie to skłoniło Tene by je zadać: - Słyszałeś może... - tu przerwała wahając się jeszcze przez chwilę, zapatrzyła się na "synka", po prostu bojąc się że popełni błąd, znali się tak krótko, jakikolwiek błąd, mógł ją wiele kosztować, uderzyła lekko ogonem o ziemie: - O Królestwie mgły i popiołu? - zmusiła się by zabrzmiało to naturalnie, bez nerwów, jakie teraz nią targały, mimo to nutka podenerwowania wydobyła się jednak z jej głosu prawie że niezauważalnie. Co jeśli właśnie stamtąd pochodził? "Nie, to nie możliwe... Nie ma aż takich zbiegów okoliczności..." dopowiedziała sobie w myślach, nie do końca wierząc w słuszność własnego stwierdzenia. |
|||
|
Arvo Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 62 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 21 |
02-06-2017, 22:10
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi
Zawstydzony, nie chciał unieść swego wzroku na lwicę. Chyba... Chyba po raz pierwszy miał okazję powiedzieć to, co mu siedziało w duszy, wyartykułować swe poplątane, chaotyczne myśli, pełne zachwytu nad światem, i ani jego brat czy siostra nie wtrącili się gwałtownie w jego wypowiedź, zagłuszając słowa, ani nikt nie odwrócił nagle uwagi słuchacza, ani też Tene nie przerwała jego wywodu, nabijając się z niego.
Miał najmniejszą siłę przebicia z czwórki rodzeństwa, a gdy już udało mu się uzyskać choćby parę minut uwagi rodziców, zazwyczaj byli oni wymęczeni opieką nad dziećmi i Arvo odnosił wrażenie, że nie skupiali się na nim całkowicie. Nigdy wcześniej nie doświadczył tego uczucia, gdy ktoś poświęcał całą swoją uwagę tylko i wyłącznie jemu, zatem nawet nie tęsknił za nim. W zadziwieniu, skierował wzrok ku Tene dopiero wówczas, gdy przygarnęła go do siebie swoimi łapami. Lwica dawała mu tak dużo ciepła, uwagi i opieki, że nawet gdyby bardzo nie chciał, każdym kolejnym gestem zyskiwała sobie jego sympatię. A przecież on tak bardzo potrzebował oparcia, i miłości. Ale natychmiastowo uciekł spojrzeniem, gdy tylko brązowa wspomniała jego ojca. Zacisnął zęby, bo choć wiedział, że Tene tylko próbuje podnieść go na duchu, i właściwie nawet spełniało to swoje zadanie, samo wspomnienie ojca sprawiło, że łzy napłynęły do jego oczu. Mrugał rozpaczliwie, próbując nie rozkleić się całkowicie. I nawet gdy brązowa już go puściła, on wtulił swój pysk w jej pierś, nie chcąc zdradzić swej słabości. -Tak. - odpowiedział dziwnym głosem, nie chcąc, by i to mogło wskazywać na jego wzruszenie. -Kiedyś... Kiedyś obejrzymy razem i wschód, i zachód. Ale po chwili odsunął się, w sam raz, by móc spojrzeć z brakiem zrozumienia na Tene, gdy zadała kolejne pytanie. Poruszył delikatnie uszami, a w jego oczach już nie było śladu łez - udało mu się powstrzymać płacz, całe szczęście! - Um, nieee? - odpowiedział przeciągle, badawczo, jakby nie był pewien swej odpowiedzi. Słyszał tę nazwę chyba pierwszy raz w życiu, jego rodzice nie opowiadali mu wiele o stadach - a jeżeli już, to o tych starych i dobrze znanych. W jego ślepiach błysnął niepokój - powinien wiedzieć, co to znaczy? |
|||
|
Tene Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 22 |
05-06-2017, 12:04
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik
Miała wrażenie że mogła dalej nie poruszać tematu ojca Arvo, choć wolała myśleć że nie zrobiła mu tym przykrości. Lewek sam o nim mówił, czego ona by nie potrafiła tak z własnej woli. Na myśl o własnym ojcu, od razu ogarniały ją negatywne emocje i bolesne wspomnienia. Próbowała, ale nie zdołała tamtego feralnego dnia ocalić ojca, a co stało się potem... Może jednak wystarczyło tylko wysłuchać lewka? Odwrócić jego uwagę od tamtych wspomnień?
Gdy sam się w nią wtulił, z zadowoleniem, skrywanym co prawda w sobie, choć nieco się rozluźniła, znów objęła go łapą, mogła poczuć domieszkę szczęścia, kiedy tak odwzajemniał jej czułości, nie wiedziała że wtulił się do niej z innego powodu. Za to nie było jej niczym obcym, wstrzymywanie płaczu, może nawet byłaby dumna z "synka", wiedząc że udało mu się pokonać chwilę słabości. Słysząc że Arvo zgodził się na jej propozycje, a nawet dodał coś od siebie, sama też się uspokoiła pod wpływem tego miłego dla niej momentu. Nie zwróciła uwagi na jego dziwny głos. - Tak, może nawet wkrótce - dodała przyjemnym tonem. Niestety kolejnym pytaniem musiała wszystko zepsuć. Zaniepokoiła się pierwszą reakcją lewka w napięciu czekając na zaprzeczenie, bo to na nie miała nadzieje. Mimo że ono padło, to jednak nie mogła odczuć ulgi, ani nagle przeciągnąć chwili i wycofać się z tematu. Milczała układając w głowie, nieco teraz porozrzucane myśli, powodując być może niepotrzebne napięcie. Ogon lekko obił jej o ziemie, kiedy zorientowała się że przyspieszyła tą chwilę powrotu do stada, ale czy zwlekanie nie byłoby zbyt ryzykowne? A może powrót jest bardziej ryzykowny? Musiała podjąć to ryzyko, jeśli wszystko pójdzie po jej myśli, będą tam bardziej bezpieczni, niż tutaj, kryjąc się gdzie się da. Szybciej czy później ktoś znalazł by Arvo, zwłaszcza iż Tene zdawała sobie sprawę że tak na prawdę nie wie co stało się z matką lewka, może miała się całkiem dobrze? Choć ona już dawno uśmierciła ją w myślach Arvo, swoim okrutnym kłamstwem. Nie mogła też zapomnieć o z pozoru bezbronnym szarym lwiątku, jeśli przeżył to mógł pokrzyżować jej plany. "Tak będzie lepiej..." przekonała się jeszcze w myślach, dopiero co zabierając głos: - Widzisz... Tam jest mój dom, nowy dom, a wkrótce też twój - mimo że brzmiała pewnie, to i tak w głębi siebie obawiała się reakcji Arvo: - Potrzebujemy stada, każdy lew go potrzebuje, samotność nie jest dobra. Pewnie sam dobrze o tym wiesz, ale... - nie była teraz nawet pewna czy Arvo żył w ogóle w stadzie, wątpiła by tak nie było, wolała jednak się uciec do takiego bezpieczniejszego stwierdzenia, kontynuując: - W grupie jest zawsze bezpieczniej i łatwiej zdobyć pożywienie, znaleźć schronienie czy... - zastanowiła się chwilę, tak to by był akurat dobry argument patrząc na wiek Arvo: - Kogoś do zabawy, towarzystwa. W Królestwie zaczniemy nowe życie, zapominając o przeszłości, nie chciałbyś zacząć wszystkiego od nowa? Tak jest najłatwiej... - wyczekiwała jego reakcji, niespokojnie poruszyła ogonem, tylko raz, nie chcąc okazywać tego po sobie. Gotowa była by w razie czego szybko złapać lewka, gdyby zechciał nagle uciec. Wolała być przygotowana nawet na taką ewentualność. Nie mogła go teraz stracić... |
|||
|
Arvo Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 80 Zręczność: 62 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 21 |
15-06-2017, 16:25
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi
Z wciąż mocno bijącym sercem, wpatrywał się w Tene, oczekując odpowiedzi z lekkim zdezorientowaniem. Nadal nie wiedział, czemu brązowa zadała to pytanie - czy owo Królestwo było czymś ważnym? Czy powinien je znać?
Zastrzygł uszami, a jego ślepia rozwarły się w zdziwieniu, gdy Tene nazwała Królestwo domem. Swoim, i jego! Jej kolejne słowa tak bardzo przypominały mu to, co niegdyś wspomniał i jego ojciec. Gdy opowiadał o tym, jak był samotnikiem, i czemu w końcu zdecydował się dołączyć do Lwiej Ziemi. To było niesamowite, jak często Tene przywoływała wspomnienia jego rodziców. Chyba... Nie miała pojęcia, jak bardzo wpasowywała się w ich rolę, rolę matki dbającej o jego bezpieczeństwo i dobrobyt, oraz ojca, gdy raz po raz poruszała te same kwestie co on. Jeszcze przez chwilę na pyszczku młodego malowała się dezorientacja i zdziwienie, lecz argumenty Tene naprawdę do niego przemawiały. Zresztą, czy miał jakikolwiek wybór? Teraz, gdy brązowa się nim zaopiekowała, nawet nie chciał się od niej oddalać. Obecnie była jego jedyną nadzieją na stabilne, dobre życie. A skoro obiecywała jeszcze lepszą przyszłość w stadzie... Może miała rację. Może powinni zapomnieć o tym, co było - choć Arvo był pewien, że nigdy nie zapomni swej rodziny i domu, to zawsze będzie w nim siedzieć. Jednak nie mógł stanąć w miejscu i rozpamiętywać, musiał ruszyć do przodu. Zacząć na nowo. - Masz rację. - powiedział cicho, po czym spuścił wzrok na własne łapy. To... To brzmiało dobrze, lecz z drugiej strony, całe stado zupełnie obcych lwów...? Nie miał pojęcia, jakie jest Królestwo Mgieł i Popiołu, a przecież to nieznanego najłatwiej jest się obawiać. Lecz... Cóż miał do stracenia? Przełknął głośno ślinę, po czym uniósł pysk, spoglądając na Tene dwukolorowymi ślepiami. Stopniowo pojawiła się w nich chęć, gotowość do drogi, choć z początku młody nie wyglądał na przekonanego do tego pomysłu. Jednak ostatecznie na jego pysku wymalował się zadziorny uśmiech. Odsunął się lekko od brązowej. - Więc tam teraz idziemy? - zapytał - Mam nadzieję, że to niedaleko! Drobne, ostre kły błysnęły w jego uśmiechu. |
|||
|
Tene Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 22 |
16-06-2017, 23:03
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik
Nie była pewna reakcji Arvo, co wywoływało w niej pewien niepokój, w końcu mógł nie chcieć pójść razem z nią do Królestwa, ale Tene wiedziała już że tak na prawdę nie zostawiłaby mu wyboru, sama poniekąd go nie miała, musiała wrócić, złożyła przysięgę lojalności wobec stada i władców, i nie mogła jej złamać. Zresztą nie opłacałoby jej się to, przecież w końcu odnalazła dom, nie musiała błąkać się nigdzie z "synkiem" i tam powinni być bezpieczniejsi, ale lwica też obawiała się że zechcą jej go odebrać, może uznają że nie nadaje się na matkę? Zdawała sobie sprawę że to absurd, ale nie mogła się pozbyć tych głupich, natrętny myśli. Dawna strata własnego lwiątka, którego nawet nie zdążyła poznać, pozostawiła jakiś ślad na jej psychice, a z tym próżno było walczyć. Tak więc brnęła dalej w te myśli, dochodząc do wniosku że w końcu nie łączyły ich więzy krwi, więc gdyby znalazł się ktoś inny, lepszy od niej, nie odebrali by jej lwiątka? Nie, nie mogłaby na to pozwolić, ale... Nagle wpadła jej do głowy pewna myśl, nie muszą nawet o tym wiedzieć. Przytaknęła na ciche potwierdzenie Arvo. Wahając się czy to aby dobra chwila na podobne propozycje. Odkąd samczyk na nią spojrzał nie spuszczała wzroku z jego oczu, stwierdzając że lepiej będzie jak powie mu to jak już dojdą na miejsce, wtedy trudniej będzie mu się z tego wycofać, a droga będzie przyjemniejsza, wątpiła by to mu się spodobało, o wiele za szybko na to. Dobrze to wiedziała. Jak i to że droga da jej czas, a czas szanse by wybić sobie ten absurdalny strach z głowy, nie mogła sobie pozwolić na podobne błędy.
- Dokładnie tak. I nie, nie jest zbyt daleko, musimy przejść tylko przez pustynie i będziemy na miejscu - stwierdziła, przysuwając do siebie łapą lwiątko i dodając coś w rodzaju pochwały: - Podoba mi się twój entuzjazm. - To, wracamy do domu - ruszyła, upewniając się oczywiście że Arvo poszedł razem z nią, znów chciała by dreptał obok jej boku, jednocześnie czujnie przemieszczając się pomiędzy drzewami, musiałaby zareagować od razu, gdyby ktoś nagle się pojawił. zt, razem z Arvo //Tutaj: http://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid...#pid123540 |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
17-07-2017, 23:07
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Nowy szlak doprowadził parę gepardów w to urokliwe miejsce. Zephyr był przekonany, że dotarli na równinę i tuż za tym gęstym zagajnikiem akacji znajdą sawannę. Nie wiedział, jak bardzo zeszli z kursu, który obrał.
Wędrówka w dół Kilimandżaro była wyczerpująca. Cętkowany uznał, że krótki postój dobrze im zrobi. Zwłaszcza, że udało im się znaleźć dobrze zacienione miejsce i to z krzewami, które mogły ukryć ich obecność. Różnorodne kwiaty dodawały mu kolorów. Tylko zapachy były jakieś... specyficzne. - Stąd do grot już niedaleko - oznajmił partnerce. - Może po drodze zapolujemy? Znaczy, zaraz po tym, jak chwilę odsapniemy Usiadł pod drzewem oskrzydlonym gęstymi krzewami. Była to dobra chwila, by zastanowić się, co zrobić z nowo nabytymi informacjami. Może ktoś zainteresuje się, gdzie ostatnio widziano lwy zamieszane w morderstwo jego bliskich. Warto było też przemyśleć, co zostanie omówione na kolejnym zebraniu Bezimiennych. Jednak z jakiegoś powodu Zephyr nie potrafił utrzymać myśli przy bractwie. Jego wzrok od dłuższej chwili zawieszony był na Shiyi. Zawsze doceniał jej zgrabność i atrakcyjne kształty, ale teraz, w tym dusznym lesie jej powab zyskał jeszcze więcej. Gepard nie miał pojęcia, co na to wpływało. Inne oświetlenie? - Czy mówiłem ci już, że jesteś najpiękniejszą gepardzicą, jaką spotkałem? - Sam nie wiedział, dlaczego o to zapytał. Zresztą, nawet się nad tym nie zastanawiał. Na jego pysku pojawił się uśmiech, który powinien być szarmancki, ale wyszedł nieco głupkowaty.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-07-2017, 03:40 przez Zephyr.)
|
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
19-07-2017, 01:10
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Szara również nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie idą dokładnie w tym kierunku, w którym powinni. Po prostu szła obok Zepha, nie zastanawiając się nawet, czy aby na pewno zmierzają do domu. Chyba nigdzie im się nie spieszyło? A lubiła spacery z partnerem...
...choć teraz stał się to na tyle monotonne, że z aprobatą powitała propozycję postoju. - Można - stwierdziła, rozglądając się dookoła. Dużo tu drzew, krzewów, wszystkiego. Wyraźnie wyczuwalna mieszanka zapachów tylko potwierdzała tę różnorodność, o którą trudno było gdziekolwiek poza dżunglą. Albo po prostu jedna z tych roślin pachniała na tyle intensywnie, że wydawała się składać z wielu innych. Usiadła obok i oparła się o pień drzewa, a łeb zadarła ku górze, by zobaczyć, co jest... No, na górze. A na górze były gałęzie i liście, tak więc, niestety, nic porywającego. I zapewne tak by się gapiła i gapiła, bynajmniej nie rozmyślając nad równie poważnymi sprawami co jej towarzysz, gdyby nie jego nagłe pytanie. Przestała szukać oparcia w akacji czy co to tam było, usiadła porządnie, jak na elegancką samicę przystało i wbiła w niego zdumione spojrzenie. Z początku w ogóle nie zrozumiała, do czego pije. Co on...? Była jego partnerką, ale bez przesady. - Eee... Nie kojarzę - odparła ostrożnie. - Może pójdziemy w ci... A, jesteśmy w cieniu - mruknęła pod nosem. Odpowiedziała na jego uśmiech, jak to miała w zwyczaju, choć tym razem zrobiła to dosyć niepewnie. Cętkowany nie zachowywał się tak na co dzień, co, mimo całej jej beztroski, wprawiało ją w lekki niepokój. - Zeph? - Podeszła bliżej. - Wszystko w porządku? Znów usiadła koło niego, z tym że teraz nie próbowała już szukać oparcia w jakiejś szorstkiej korze, która na dłuższą metę okazywała się być niewygodna (zaskakujące!), tylko w mięciutkiej sierści swego lubego. Nawet obroża nie przeszkadzała jej aż tak jak zwykle. Wtuliła się w to kochane futerko, oglądała je z tak bliska, jak dawno go nie widziała, poczuła ten tak dobrze jej znany zapach, a także garść innych, nowych, od których śmiesznie zakręciło jej się w nosie. Odnosiła wrażenie, że w pewnym momencie zaczęła tracić równowagę i już większą częścią ciężaru zwalała się na geparda niż utrzymywała na własnym tyłku. Kichnęła. - Zeph - znów zagaiła, teraz patrząc nań już znacznie bardziej swobodnym wzrokiem. - Lubię twoje cętki. |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
19-07-2017, 22:12
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Gepard zmarszczył lekko brwi w wyrazie zdumienia. Jak to? Nie mówił jej jeszcze? Trzeba to naprawić.
- A więc mówię teraz - wybrnął z klasą, przy tym zupełnie ignorując propozycję ukrycia się w cieniu. Nie czuł się ospały i nawet zmęczenie zdawało się nagle ustąpić. Jego źrenice powiększyły się, by jeszcze lepiej przekazywać obraz szarej do przytępionego umysłu. Końcówka ogona zaczęła podrygiwać, a Zephyr był coraz bardziej przeświadczony, że nie usiedzi w miejscu. Miał ochotę się położyć, poturlać, ale wytrwale gapił się na Shiyę. Kolejny impuls sugerował mu, żeby wstał i ją obszedł. Wtedy mógłby przyjrzeć się dokładniej i rozprostować łapy, które choć jeszcze lekko bolały po długiej wędrówce, aż rwały się do ruchu. Mimo wszystko udało mu się zachować cierpliwość. Szara poderwała się z miejsca. - W jak najlepszym, kochanie - odparł, gdy podeszła bliżej i w końcu usiadła obok. Uśmiechał się radośniej niż zwykle. Kiedy poczuł na sobie jej ciężar, zaczął mruczeć. I to tak głośno, że normalnie czułby się zawstydzony. Teraz jednak nie miał żadnych zahamowań. Z niewiadomego powodu wszelkie czerwone światła w jego głowie zgasły. Przechylił głowę, żeby wtulić ją w partnerkę i ocierał się, chłonąc apetyczną woń. - Na zdrowie - mruknął, gdy usłyszał kichnięcie. Nastawił uszy, słysząc ponownie swoje imię. Uśmiechnął się zalotnie w odpowiedzi na komplement. - Twoje też są całkiem urocze. A ten ogoooon... - Odchylił się, by móc popatrzeć na element kończący budowę ciała gepardzicy. - Taki biały i puszysty... Jak śnieg na tamtej górze. Nagle naszła go ochota, żeby popieścić tę konkretną część jego ukochanej. Nie przewidział jednak, że jak cofnie łapę, o którą praktycznie opierała się samica, doprowadzi do jej upadku. I prawie tak się stało, ale na czas udało mu się przysunąć drugą kończynę, dzięki czemu Shiya oparła się o jego pierś. Niestety łapa, którą miał sięgnąć białej kity, okazała się za krótka i pozostała na szarym grzbiecie, nie w pełni go obejmując. |
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
23-07-2017, 16:50
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Zachichotała w reakcji na jego uwagę. Nie pamiętała, by kiedykolwiek słyszała tyle komplementów naraz, a należy przyznać, że całkiem jej się to podobało. Prawie tak bardzo jak to, że nagle znalazła się, a raczej jej łeb, na gepardziej piersi. I tak kręciło jej się w głowie od roztaczających się zewsząd intensywnych zapachów, a woń partnera, w którego sierść wtykała teraz nos, jeszcze to spotęgowała. Przy czym było to całkiem błogie upojenie.
Przysunęła ogon do lubego, zupełnie nie zważając na fakt, że i tak nie miał on teraz wolnej łapy do pogłaskania go. Za to ona sama miała ich nadmiar, toteż wyciągnęła lewą przednią łapę, by objąć nią nakrapianą szyję i podciągnąć się nieco wyżej, tak żeby jej pysk znalazł się mniej więcej na wysokości jego pyska... Do czego jednak nie doszło, bo Shiya, podnosząc rzeczoną łapę, jednocześnie straciła równowagę. Zdążyła ją jednak położyć na grzbiecie partnera, przez co siła grawitacji pokonała ich oboje. Szara przewaliła się na Zepha, tak że teraz on leżał na grzbiecie, a ona swym nie za wielkim ciężarem dociskała go do usłanego kwiatami trawiastego dywanika. Wpatrywała się w zielone ślepia, jakby szukając w nich wyjaśnienia tego, co się właściwie wydarzyło. Ale brązowogrzywy nie sprawiał wrażenia dużo mniej zdezorientowanego od niej, toteż złotooka, nie mogąc zdać się ani na niego, ani na swój wybitnie sprawny zdrowy rozsądek, postanowiła posłuchać głosu instynktu. A ten podpowiadał jej równie absurdalne co... szalenie przyjemne rzeczy. Nie mogła tak dłużej tkwić bezczynnie. Nie do końca rozumiała czemu, ale coś kazało jej już się więcej nie odzywać, już niczego nie analizować ani nie rozważać, tylko wtulić się mocniej w to ukochane ciało, przysunąć pysk do jego pyska, opuścić powieki i polizać go tak czule i namiętnie, że nawet by siebie nie podejrzewała o takie zdolności. Zamruczała jeszcze głośniej niż poprzednio, a swą puszystą śnieżnobiałą kitą zaczęła gładzić jedną z jego tylnych łap. Carpe diem!
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-07-2017, 16:50 przez Shiya.)
|
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
24-07-2017, 00:41
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Choć próba sięgnięcia ogona partnerki nie powiodła się, efekt i tak był całkiem przyjemny. Korzystając z braku pretensji szarej, Zephyr polizał ją za uchem, jakby to wszystko było zaplanowane. To była iście wyjątkowa chwila, w której wszystko poza tą dwójką gepardów i ich bliskością przestało się liczyć, przestało istnieć. Między innymi grunt pod łapami.
Zielonooki poczuł jak zupełnie traci równowagę i upada w tył. Sapnął cicho, gdy uderzył grzbietem o glebę. Na szczęście była miękka, porośnięta gęstą trawą i kwiatami... Zupełnie, jakby nawet ona nie chciała zakłócać nastroju. Shiya wyłożyła się na nim. Trafił na jej spojrzenie i choć może wydawał się przez sekundę zaskoczony tym stanem rzeczy, uśmiechnął się błogo. Teraz razem oddychali, a ich serca były tak blisko siebie, jak nigdy dotąd. Całą wrażliwszą powierzchnią swego ciała mógł dotykać jej gładkiej sierści. Zdecydowanie ze wszystkich form bliskości, jakie dotąd przerobili, ta była najbardziej śmiała. Ale gepard nie chciał pozwolić, by na tym się skończyło. Okazało się, że Shiya też wcale nie zamierzała przestawać. Mile zaskoczyła go swoimi czułościami, które zresztą odwzajemniał z nawiązką. Jego pomruk był na granicy warkotu, a ogon poruszał się niespokojnie. Może zacząłby podziwiać jej umiejętności, które jak na kogoś, kto nigdy nie miał partnera, były imponujące, jednak nie za bardzo był w stanie myśleć. Przemawiał przez niego głównie zew. Potrafił skupić się jedynie na tym, by wyciągnąć jak najwięcej przyjemności z bliskości partnerki. Wreszcie uznał, że lizanie pyska partnerki to za mało. Do spełnienia potrzebował czegoś więcej. Nieprzerwanie mrucząc wyciągnął szyję, by na moment przytulić się do samicy. Następnie w miarę ostrożnie przewrócił się razem z nią na bok, tym samym uwalniając się spod jej ciężaru. Uśmiechnął się lekko do szarej i wsparł się na własnych łapach, by stanąć nad nią. Tym razem on był górą. Zębami złapał skórę między łopatkami samicy i przylgnął do niej ciałem. Po kilku chwilach osiągnął tak długo wyczekiwane zaspokojenie. W podzięce polizał policzek Shiyi, po czym opadł na bok pozostawiając jedną z przednich łap na jej grzbiecie. Powoli wracała do niego jasność umysłu. Instynkty zostały opanowane, a okoliczne zapachy traciły swoją moc. Wpatrywał się z czułością w partnerkę, aż dotarło do niego, co właśnie zrobił. Źrenice, które dotąd były leniwie rozszerzone, nagle zwęziły się prawie w szparki. Był przerażony faktem, że zupełnie stracił nad sobą kontrolę. Z drugiej strony wciąż czuł satysfakcję płynącą z tego epizodu. Nie miał pojęcia, jak powinien się teraz zachować i chyba tylko reakcja gepardzicy pozwoli mu osądzić, czy popełnił straszny błąd, czy może wręcz przeciwnie. |
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
29-07-2017, 01:26
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Choć nigdy by siebie o to nie podejrzewała, to czuła się teraz tak swobodnie, jak jeszcze nigdy dotąd. Czy to odurzająca woń kocimiętki, czy po prostu niezwykła bliskość tego, którego zdawała się kochać; tak czy inaczej, nic jej nie powstrzymywało przed smakowaniem partnera śmielej i śmielej. Tak jak początkowo delikatnie przesuwała językiem po jego pysku, tak potem czułość coraz to wyraźniej przeradzała się w namiętność. Jeszcze nigdy nie odkryła przed nikim tej jakże intrygującej strony swojej natury.
W pewnym momencie wyraźnie poczuła, jak samiec przejmuje inicjatywę. Teraz to on był górą, wciąż tuż przy niej, ale w nieco inny sposób... Shiya mogła się spodziewać takiego obrotu spraw, ale i tak stanowiło to dla niej zaskoczenie - wszak to był Zephyr, ten Zephyr!, który przez tyle miesięcy tak cierpliwie czekał, aż ona łaskawie zdecyduje się odwzajemnić jego uczucia... Teraz wyzbył się tej wręcz przesadnej ogłady, by powędrować w stronę drugiego bieguna. Gepardzica jęknęła, nie do końca przygotowana, choć czy na to w ogóle można być gotowym? To... To się dzieje, jeden krótki moment i zaraz jest już po wszystkim, basta. Ból przemieszany z przyjemnością czy przyjemność z bólem?, trudno orzec. Wcześniejsza euforia gdzieś uleciała, a szara wtuliła się w bok swojego partnera, najbezpieczniejsze miejsce na ziemi. Teraz potrzebowała jedynie jego bliskości. - Zeph... - wymamrotała rozdygotanym głosem, wciąż nie do końca przytomna. Zacisnęła powieki. Drżała na całym ciele, wciąż nie mogąc dojść do siebie. Nie była w stanie na niego patrzeć, nie chcąc na nowo rozpalać wspomnień sprzed... dwóch minut. Jeszcze nikt nigdy nie zadziałał na nią w ten sposób, nawet żaden lew. - Zostaniesz ze mną na zawsze? - mruknęła, nadal nie otwierając oczu. |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
29-07-2017, 22:57
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Gepard spoglądał uważnie na partnerkę, ale nie mógł nic wyczytać z jej oczu, bo skutecznie je przed nim ukryła. Widział za to, jak się trzęsła i niespokojnie oddychała. Chyba nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Ba, Zephyr sam się tego nie spodziewał. Wciąż czuł się nieco zamroczony, ale w dużej części odzyskał kontrolę nad sobą. Nadstawił uszu, gdy Shiya wreszcie się odezwała.
Nie wydawała się przestraszona, ani zła na niego. Tyle mu wystarczyło, żeby odetchnąć i uśmiechnąć się lekko. Teraz mógł już po prostu cieszyć się chwilą. - Wiesz... Na zawsze to bardzo długo... - odpowiedział wymijająco. Jednak niedługo trzymał szarą w niepewności. Zaśmiał się krótko. - Żartuję! Zostanę z tobą tak długo, jak zechcesz albo i dłużej. Polizał cętkowaną po głowie i przytulił się do niej. Z gardła okolonego obrożą zabrzmiało mruczenie. W przeciwieństwie do gepardzicy Zephyr z rozkoszą wspominał wszystko, co stało się w tym magicznym zagajniku. Musiał sam przed sobą przyznać, że brakowało mu tego. Jego ostatni raz był kilka miesięcy przed poznaniem Shiyi. Minęło więc bardzo dużo czasu, ale nie bez powodu się wstrzymywał. Oczywistą obserwacją było, że z każdą partnerką szybko się rozstawał. W końcu nie łączyło ich nic prócz misji przedłużenia gatunku. Relacji z Shiyą nie mógł zepsuć dla chwili przyjemności. Na początku dlatego, że dołączyła do bractwa i nie chciał, by przez niego je opuściła. Potem zaczął czuć do niej coś więcej niż sympatia, czy pożądanie. Gdy już zgodziła się zostać jego partnerką, stał na czele całego bractwa, więc nie miał czasu na... Młode. Tak właśnie, młode. Dopiero teraz gepard sobie przypomniał, jakie konsekwencje mogą wyniknąć ze złamania wstrzemięźliwości. Igranie z lwimi stadami i ojcostwo to nienajlepsze połączenie. W głębi duszy liczył na to, że założy rodzinę z Shiyą, gdy kraina będzie już wolna, ale było to bardziej skryte marzenie niż realny plan. Może to i lepiej, że ten jeden raz jego ciało sprzeciwiło się umysłowi? W obliczu śmierci nie będzie żałował, że nigdy tego nie zrobił. Z drugiej strony martwił się, że potencjalny owoc ich miłości zostanie zdeptany przez lwy, którym narazi się bractwo. - Shiya... - zaczął cicho, ale zrezygnował z tego, co chciał powiedzieć i zamiast tego wtrącił: - Kocham cię. Uznał, że nie ma sensu dodawać jej teraz zmartwień. W końcu nawet nie wiedzieli jeszcze, czy mają się czym przejmować. A do tego czasu, gdy będzie już wiadomo, gepard zdąży przemyśleć, jakie kroki powinno podjąć bractwo i on sam. |
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
31-07-2017, 11:34
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Postawiła uszy, usłyszawszy zawahanie w jego głosie. Otworzyła jedno oko, by zgromić go wzrokiem, ale na szczęście ten szybko naprawił swój błąd.
- No! - odburknęła w odpowiedzi, ale jej pozorne obrażenie się popsuł uśmiech, który właśnie wykwitł na jej pysku. Mimo wszystko, to zapewnienie ją zadowoliło. Bo czego można by chcieć więcej? Odwzajemniła przytulenie, zawtórowała mu pomrukiem, ale brzmiał on zupełnie inaczej niż wcześniej. Od samicy bił spokój i błogość. Podniosła łeb. Znów do niej mówił, wymawiał jej imię... Lubiła, gdy to robił, gdy nie musieli przed nikim udawać, kryć się za fałszywymi tożsamościami, co nigdy jej nie wychodziło tak jak należy. Jej uśmiech jeszcze się poszerzył, a ciepłe spojrzenie odnalazło zielone ślepia. - Ja ciebie też - oświadczyła, by następnie otrzeć łbem o jego szyję. Jej umysłu nie zaprzątały myśli podobne tym, które męczyły jej partnera. Właściwie nie miała do czynienia z młodymi, odkąd sama przestała nim być, chyba że by liczyć Taal, ta jednak była raczej podrostkiem niż dzieckiem. Kocięta mogłyby dla niej nie istnieć, nigdy nie widziała siebie w roli matki i, gdyby ktoś ją o to spytał, to absolutnie nie planowała tego stanu rzeczy zmieniać. Trudno określić, czy miała świadomość, że to... to, co robili, mogło właśnie do tego doprowadzić. Narratorka obawia się, że nie, dlatego ewentualna... bleh, ciąża!, byłaby dla szarej niemałym zaskoczeniem. Tymczasem jednak czule wtulała się w partnera, nieświadoma faktu, że ta beztroska już niedługo pozostanie jedynie cieniem przeszłości, bo oto powoli kiełkowało już w niej nowe, szaro-złote życie, które niebawem ktoś będzie zmuszony wziąć pod opiekę... |
|||
|
Zephyr Samotnik Gatunek:Gepard grzywiasty Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:642 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 90 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 46 |
31-07-2017, 18:40
Prawa autorskie: av: Kahawian, podpis: DemiReality (lineart)
Tytuł pozafabularny: Junior Admin / Mistrz Gry / Meteorolog / Mistrz Kalamburów
Zephyr pozwolił, by ta chwila trwała. Gdy tak leżeli razem, wtuleni w siebie, szczęśliwi w swojej bliskości, gepard nie mógł sobie wyobrazić lepszej formy odpoczynku. Obdarowywał Shiyę delikatnymi czułościami, samemu czerpiąc z tego przyjemność. Jednak w końcu uznał, że pora ruszać dalej. Wymknął się z objęć partnerki i wstał.
- To był udany postój - powiedział przeciągając się. - Ale musimy już iść. Do zachodu słońca zostało niewiele czasu. Tej nocy miało odbyć się drugie zebranie Bezimiennych. Pierwsze, po którym spodziewał się dopływu interesujących informacji. Na tak szczególne spotkanie nie wypadało się spóźniać, zwłaszcza jemu. Spojrzał na szarą i trącił ją zaczepnie ogonem. - Myślę, że zdążymy jeszcze zapolować - uśmiechnął się lekko. Teraz, gdy czar tego miejsca osłabł, cętkowany przypomniał sobie o rosnącym głodzie. Wolał być w pełni sił, gdy będzie się naradzał pod Wiszącym Drzewem. No i polowanie to zawsze jakaś dodatkowa forma spędzania czasu z ukochaną. Wspólne ganianie za gazelami i duszenie ich. Czy jest coś bardziej romantycznego? Poczekał, aż gepardzica się pozbiera i obrał kurs na sawannę. Okazało się jednak, że zagajnik, w którym się znaleźli był w zupełnie innym miejscu, niż dotąd sądził. Na szczęście cętkowanej parce udało się odnaleźć drogę powrotną i nawet nie stracili przy tym dużo czasu. Polowanie zakończyli pomyślnie, tuż przed zmierzchem. /zt |
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
31-07-2017, 20:30
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Szara do cna korzystała z czasu, który był im dany. Leżała u boku tego, przy którym mogłaby przeleżeć resztę życia. Nie bała się o jutro, bo cokolwiek by się nie działo, to zawsze mieli siebie - i tylko siebie...
Gepardzica, nawet jeśli pamiętała o wieczornym zebraniu, to nie dawała tego po sobie poznać. Dzisiejsze wydarzenia były dla niej stokroć ważniejsze niż jakieś spiski, co stanowiło ciekawy kontrast w stosunku do tego, jak poważnie wcześniej traktowała Bractwo i jego cele, a przynajmniej fakt, że miałaby być teraz prawą łapą przywódcy (albo i lewą, bo u kotowatych większość osobników jest lewołapna). Teraz, ku własnemu zdumieniu, ani trochę nie patrzyła na Zephyra jak na osobę dzierżącą władzę, ale widziała w nim już "tylko" ukochanego partnera. Przemknęło jej nawet przez myśl, że może to i lepiej, że nie był lwem. Wtedy mogłoby być... Ciężko. Postawiła uszy. - Tak. Bardzo udany. - Zachichotała pod nosem. - Już wstaaaję! Powoli podniosła się z miejsca i rozprostowała łapy. Zdążyła już odpocząć i energia znów ją rozpierała, toteż z zadowoleniem przyjęła propozycję lubego. - Dobry pomysł - stwierdziła z uśmiechem, po czym podążyła za nim, bo cóż innego miałaby zrobić? Z/t |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości