Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
06-08-2017, 23:02
Prawa autorskie: Ja
W brązowej narastał niepokój i kłębiły się złe myśli, znów się bała że powiedziała coś nie tak, odpowiedź lwiczki jej wcale nie uspokoiła, wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej zmartwiła. Nie wiedziała też jak pociągnąć dalej ten temat. A gdy Karati spojrzała na nią w ten sposób, odruchowo chciała uciec wzrokiem i siłą się powstrzymała by tego nie zrobić. Czuła jak wypowiedziane przez lwiczkę słowa ranią, ale wiedziała że to prawda, wreszcie spuściła wzrok, a z oczu pociekły łzy, nie mogła zdusić w sobie płaczu. Nie umiała też popatrzeć na Karati, pewna że ta jest na nią zła, nie dziwiła się, przecież mogła jedynie zawieść. Wszystko znów zniszczyła. Gdy tylko nieco się uspokoiła, popatrzyła na lwiczkę przez zaledwie kilka sekund, z ogromnym poczuciem winny, przytakując jej i spuszczając nisko łeb.
- Tak mi przykro... - wydusiła, myślała że Karati chodzi o Beliala, być może się wcale nie pomyliła: - To wszystko moja wina... Gdyby nie ja... - zabrakło jej słów, załkała, podnosząc się ciężko na łapy, zachwiała się niebezpiecznie w bok, choć już dawno przywykła i zwykle łapała równowagę przy pomocy ogona, teraz tkwił nisko, skulony. Nie mogła tak po prostu odejść i zostawić Karati, choć nie chciała jej dłużej obciążać, dlatego pomyślała że zaprowadzi ją do Serret, ale zamiast oznajmić to lwiczce i to po prostu zrobić, na powrót usiadła na ziemi, będąc pewną że i to proste zadanie ją przerośnie, będzie tylko nie potrzebnie błądziła po stadnych terenach z lwiczką. - Tak bardzo cię przepraszam... - wymajaczyła przez płacz, zupełnie się poddając, by zrobić cokolwiek. |
|||
|
Karati Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:102 Dołączył:Gru 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 25 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 20 |
06-08-2017, 23:38
Prawa autorskie: Autor: Salvathi, tło Disney, kropki ja
Tylne łapy ugięły się pod lwiczką. Zrobiła krok w tył, by złapać równowagę. Stojące w oczach łzy bezgłośnie popłynęły po jej policzkach. Zacisnęła mocno powieki, by zaraz znów je otworzyć i z wyraźnym trudem spojrzeć już łagodniej na Iris.
- Nikt nie jest winny. To wola Ducha Świata... Ja muszę żyć dla świata... Dla ciebie... - Po tych słowach znów zamknęła oczy i osunęła się na ziemię. Chude boki unosiły się szybciej niż powinny. Łapą zakryła pysk, z którego wydobył się cichy, bardzo bardzo cichy szloch. |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
07-08-2017, 14:40
Prawa autorskie: Ja
Ledwo popatrzyła na Karati, a zobaczyła że doprowadziła ją do łez, przez co jeszcze bardziej i bardziej się przejęła. Nie potrafiła z niczym sobie już poradzić. Słowa jasnej lwiczki wprawiły ją mimo to w osłupienie, łzy płynęły, ale już bardziej mimowolnie niż świadomie, zapatrzyła się na Karati, jakby zupełnie nie rozumiała co przed chwilą powiedziała, jakby mówiła w obcym języku, bo nie pojmowała tego. Czy ona mówiła o Księżycu? Nie, to nie mógł być Księżyc, czy ktokolwiek nazwałby Go "Duchem Świata"? Przestraszyła się gdy lwiczka znalazła się na ziemi, zbliżyła się odruchowo, zatrzymując się w połowie drogi, zmieszana.
- Nie rozumiem... - powiedziała tylko tyle, w głębokim zamyśleniu, próbowała, ale nie potrafiła pojąć tych słów, nie rozumiała. Nie wiedziała co zrobić, chciała ją pocieszyć, ale nie wiedziała czy przypadkiem nie pogorszy. |
|||
|
Karati Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:102 Dołączył:Gru 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 25 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 20 |
11-08-2017, 12:52
Prawa autorskie: Autor: Salvathi, tło Disney, kropki ja
Lwiczka odchyliła uszy i drgnęła niespokojnie. Milczała przez chwilę, aż nie pozbyła się szlochu. Wtedy znów się odezwała:
- Duch Świata mnie wybrał... Dla innych to dar, dla mnie przekleństwo. Ja... muszę pomagać... Jej ciałem znów wstrząsnął szloch. Z oczu wylała się nowa fala łez, łapy opadły bezwładnie, odsłaniając pysk. - Jestem Kuona Hisią - bardziej pisnęła niż powiedziała. Zacisnęła mocno oczy. Twarz wykrzywił jej grymas. |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
14-08-2017, 18:26
Prawa autorskie: Ja
Trzyłapa czuła się zupełnie bezsilna i niepewna, wobec tego co przeżywała Karati. Na jej pysku poza zmartwieniem, odmalowywało się coraz to większe zagubienie. Nigdy nie słyszała o czymś takim, zamiast odpowiedzi, w głowie brązowej pojawiało się jeszcze więcej pytań. Przejęta kolejnym szlochem lwiczki, zbliżyła się jeszcze, na trzęsących się lekko łapach, samej wypłynęły jej łzy z oczu, by w końcu niepewnie usiąść blisko lwiczki, o ile ta jej na to pozwoliła, i położyć łapę na grzbiecie Karati, może aż nad to delikatnie. Chciała w ten sposób dodać jej otuchy, choć wiedziała że jest ostatnią osobą, która miałaby kogoś pocieszać, ale już nie mogła dłużej na to patrzeć.
- Wszys... - urwała, wszystko będzie dobrze? Sama w to nie wierzyła. Nie wiedząc co powiedzieć, zamilkła na dłuższy czas. - Kim... Kim jest Duch Świata? - zapytała cicho, z pewnym wahaniem, choć na tyle by Karati mogła ją usłyszeć. |
|||
|
Karati Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:102 Dołączył:Gru 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 25 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 20 |
15-08-2017, 10:06
Prawa autorskie: Autor: Salvathi, tło Disney, kropki ja
Gdy łapa Iris dotknęła kremowej, ta poderwała się gwałtownie. Jej oczy rozszerzone były strachem. Zrobiła krok do tyłu, po czym upadła bezwładnie z powrotem na ziemię. Oczy jej się zamknęły. Przestała reagować na wszelkie bodźce. Ale oddychała, więc chyba ne było aż tak źle.
|
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
15-08-2017, 11:36
Prawa autorskie: Ja
Przednia łapa brązowej utknęła zawieszona w powietrzu, gdyby nie siedziała, już dawno straciłaby równowagę. Nie mogła wydobyć z siebie głosu, choć otworzyła pysk, jej żuchwa jedynie drżała z przejęcia, wystraszona. Już było po wszystkim, a ona nadal tak tkwiła, jeszcze parę sekund temu z wzrokiem utkniętym na pełnych strachu oczach Karati. Dopiero po chwili wpadła w panikę. Cała się trzęsła, serce chciało wyskoczyć z jej piersi. Ciągle powtarzała ciche "nie, nie...", dreptała w tą i we wte, próbując wypatrzeć jakąś pomoc, co bardzo utrudniały napływające do oczu łzy. Wreszcie znalazła się przy jasnej, myśląc o najgorszym.
- Kar-ati... - głos jej zadrżał, z kolejnym słowem bardziej się łamał, poprzedzony łkaniem: - Co... Co ci... Jest? - próbując obudzić, trąciła ją rozpaczliwie kilka razy, z każdym kolejnym coraz słabiej. Nie, nie sprawdziła czy oddycha, zapłakała jedynie żałośnie, odcinając sobie co chwilę dopływ powietrza, przez te emocje nie mogła go porządnie złapać. - Pomocy... - próbowała krzyknąć, a ledwie zdołała wydusić z siebie to słowo półgłosem. Zamiast podjąć kolejne próby, zwinęła się w kłębek, w rozpaczy targającej jej całe ciało. Tak jakby co najmniej zabiła lwiczkę, a nie próbowała pocieszyć, w rzeczywistości myślała że to stało się przez nią, że to wszystko jej wina, nie ważne jak absurdalne by to nie było. |
|||
|
Serret Mistyk Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 18 |
07-09-2017, 13:23
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky
// Skoro nadal nikt do was nie przyszedł, to ja jednak wbijam. ;P //
Mistyczka postanowiła udać się nad wodospad. Trochę jej się nudziło, a tam często można było spotkać kogoś, z kim można było zamienić parę słów. Wiedziona radosną myślą o spotkaniu kogoś znajomego, dziarskim krokiem zmierzała ku swojemu ulubionemu miejscu na terenach Srebrnych. Szła tak, jak karakale lubią najbardziej - górą, przechodząc z gałęzi na gałąź, a niekiedy skacząc ze zwinnością godną wiewiórki. Mimo że bynajmniej nie była już młódką, to takie akrobacje nigdy nie sprawiały jej problemu. Dużo się ruszała, więc udawało jej się zachowywać formę, kości jeszcze nie strzykały. W końcu zatrzymała się i wychyliła łeb zza liści. Zza tej zasłony akacjowych koron dojrzała dwie samice, członkinie jej stada, młodszą i starszą. Oho! Uśmiechnęła się i po kociemu zbiegła po pniu, by stanąć nieopodal nich. - Niech Księżyc oświetla waszą drogę! - przywitała sie, jak to miała w zwyczaju, acz uśmiech zdążył jej nieco osłabnąć. Coś wisiało w powietrzu. - Coś się stało? - rzuciła do Iris, niepewnie podchodząc bliżej. Brązowa prezentowała się jeszcze żałośniej niż zwykle, choć karakalka nie była do końca w stanie stwierdzić, dlaczego odnosi takie wrażenie. |
|||
|
Hashimea Poszukujący Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Liczba postów:348 Dołączył:Cze 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 61 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 75 Doświadczenie: 15 |
07-09-2017, 20:37
Prawa autorskie: Malaika4
Hashimea przemierzała tereny Srebrnego Księżyca niespiesznym krokiem, wodząc spojrzeniem po każdym, nawet najmniejszym detalu. Tak dawno nie wędrowała tymi ścieżkami, że musiała poświęcić chwilę czasu, by na nowo przypomnieć sobie co gdzie leży. W momencie jednak, gdy znalazła się w pobliżu wodospadu, niemożliwym wręcz byłoby nie rozpoznanie swego położenia, gdyż równałoby się to ze zignorowaniem charakterystycznego szumu opadającej wody, który słychać było z dużej odległości.
Tak oto znalazła się w prawdopodobnie swoim ulubionym miejscu na terenach Srebrnych. Woda spadająca pionowo ze skał była zjawiskiem nie tylko zachwycająco pięknym, ale i bardzo wyciszającym. Zawsze lubiła tutaj przebywać, gdy pragnęła zaznać chwili spokoju, spoczynku. Dziś jednak nie było jej to dane. Przy wodospadzie dostrzegła trzy sylwetki, i tak jak dwie z nich były jej zupełnie obce, tak ta trzecia... wyglądała bardzo znajomo. Piaskowa zmrużyła lekko liliowe ślepia w zastanowieniu, by po chwili otworzyć je szeroko. Przyspieszyła kroku, by znaleźć się bliżej zgromadzonych. - Na najjaśniejszy Księżyc! Przecież to Serret! - jej lico rozświetlił szeroki uśmiech. Lecz gdy przeniosła wzrok na pozostałe dwie lwice, radość prędko odpuściła zaniepokojeniu. Sytuacja nie prezentowała się zbyt dobrze. - Co się dzieje? Mogę jakoś pomóc? - zapytała natychmiastowo wyraźnie przejęta. Spojrzała na młodszą z nich, lwiczkę, która leżała bezwładnie na ziemi nie reagując. Miała jednak nadzieję, że tylko spała... wyjątkowo mocno. |
|||
|
Night Stalker Konto zawieszone Gatunek:Lewek Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:88 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 40 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 15 |
08-09-2017, 00:51
Prawa autorskie: soren, paint Felija
Do damskiego grona dołączył i nasz kawaler, no już ie taki mały. Ale można powiedzieć ze własnie był na spacerze. Cóż świeży księżycowy, chciał spotkać się z mamcia by jej o tym powiedzieć. Już ją zauważył i chciał podbiec jednak nie była sama, no wypadało by ładnie się przywitać. Ale nasz samczyk to nasz samczyk, zaczaił się i skoczył na swoją matkę przytulając ją mocno
-Ha! Mam cię mamciu Wyszczerzył się, a potem rozejrzał po innych, dwie znajome mordki. więc od razu tulić je zaczął. -Hej dziewczyny co tam, Iris obiecałaś mi ze będziesz się uśmiechać nooo? Jęknął smutno, i skierował łepek w bok -Ej to nie moja wina no jesteś nie miły. Spojrzał na nową koleżankę i też ją przytulił -Miło poznac jestem Night, a ty kto jak masz na imię? Jesteś z naszego stada? Co ty tu robisz? I zaczęło się zaczął wypytywać z swoim firmowym uśmiechem na twarzy. Głos Urosło mu się troszku, no i więcej włosków ma jak na lwa przystało. I prawdopodobnie coś z nim nie tak oO. Tak oto rzekł doktur |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
08-09-2017, 10:46
Prawa autorskie: Ja
Do brązowej jakiekolwiek bodźce docierały z opóźnieniem, właściwie przestały mieć znaczenie, tak silne wstrząsały nią emocje. W tym stanie, ktoś mógłby się z łatwością do niej zakraść, właściwie nie musiałby się w ogóle starać, nie zauważyłaby go nawet gdyby tupał łapami w biegu. Więc nie miała pojęcia że ktoś się zbliża, gdy tak leżała pogrążona w silnej rozpaczy, jak i strachu, ten był z chwili na chwilę coraz większy, bo już założyła najgorsze. Nie wiedziała co teraz będzie, czy Karati się w ogóle obudzi, nie potrafiła sobie z tym poradzić. Już dawno się obwiniała za aktualny stan rzeczy, ba, ona już od początku uznawała to za własną winę. I tak, zląkł ją czyiś głos, drgnęła aż na ciele w chwilowym zaskoczeniu. Odwróciła głowę w kierunku karakalki, nie zrozumiała jednak sensu usłyszanych słów, choć nie powinno stanowić to żadnego problemu. Dla Iris obecność Mistyczki stała się pewnym rodzajem ulgi i ostatniej nadziei. Po pytaniu zadanym przez Serret od razu próbowała prosić o pomoc, na tyle na ile pozwalał jej teraz zduszony w sobie szloch. Przytaknęła, wyduszając z siebie w panice: - Karati...
Później pojawiła się lwica, czy to możliwe żeby sam Księżyc zlitował się nad kaleką? On musiał się zlitować. Dlatego nagle ktoś zaczął przychodzić, przecież to nie możliwe by usłyszeli jej ciche "pomocy", nie potrafiła się aczkolwiek uspokoić, nie kiedy Karati nadal leżała w bezruchu. - Tak... Proszę... - załkała na pytanie jasnej lwicy, w kolejnej rozpaczliwej prośbie niż odpowiedzi, kierując następne niewyraźne przez silny płacz słowa i do Serret i do Hashimei, choć jej błagalne spojrzenie utknęło na karakalce, bo ją już znała: - Ona... Ona nie chce... się... się obu-budzić... - wydusiła ledwo. Natomiast na pojawienie się Nighta i jego przytulenie, czy na to co powiedział zareagowała jeszcze większym płaczem, można by stwierdzić że odwzajemniła jego gest, bo wtuliła się do podrostka, ale zupełnie inaczej, jak przerażone lwiątko do matki, które właśnie przeżyło coś dramatycznego. Oddziaływały na nią wspomnienia śmierci bliskich, stąd tak silna reakcja i natychmiastowa bezsilność kiedy Karati najprawdopodobniej zemdlała. Jak w tym momencie mogła się uśmiechać? Cała już była blada, czego przez ciemną sierść nie dało się zauważyć, ale już po nieco bardziej wiotkim ciele widać było osłabienie. Łapy jej drżały, a uścisk, o ile Night jeszcze przy niej był, znacznie osłabł, jakby za chwilę miała upaść, jedynie szloch pozostał wciąż silny. |
|||
|
Amai Wtajemniczony Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 87 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 20 |
08-09-2017, 18:16
Prawa autorskie: ja
Lwica cicho przemierzając tereny SK dotarła i w to miejsce. Na chwile jej serce radośnie zabiło i zbliżyła się ku Serret. Przywitała się cicho z wszystkimi
-Niech księżyc oświetla wasze drogi- A samą karakalkę uniosła i przytuliła mówiąc -Mam Cię- Jej głos miał dziwną lodowatą nutę nieskutecznie maskowaną radością. "Powinnam się cieszyć dłużej" pomyślała i przyjrzała się reszcie zebranych. "No tak, to wiele tłumaczy" dodała widząc parę osób przy których jej myśli zbaczały na tory dalekie radości. |
|||
|
Serret Mistyk Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 18 |
09-09-2017, 22:02
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky
To miejsce zawsze tętniło życiem i dzisiejszy dzień bynajmniej nie należał do wyjątków. Kotka ucieszyła się na widok znajomych pysków, choć wolałaby, żeby to spotkanie odbyło się w bardziej sprzyjających okolicznościach.
- Niech Księżyc wam wszystkim świeci! - przywitała wszystkich. - To jest Hashimea, była w stadzie niemal od samego początku - wyjaśniła tym, którzy jeszcze nie mieli z nią do czynienia. - Hashi, jak ja cię dawno nie wiedziałam! Wracasz do nas? To jest Iris, lwica z naszego stada, a to Karati, jej podopieczna... A to jest Night, mój podopieczny, no i Amai, Amai znasz? Nie zdążyła dodać nic więcej, bo rychło została "zaatakowana" przez ciemnego lwiaka, którego uścisk od razu odwzajemniła. Trzeba przyznać, że lewek rósł jak na drożdżach! Podobnie jak Amai, która z kolei zdołała nawet podnieść karakalkę. Różnica między tą dwójką polegała na tym, że samczyk wraz z wiekiem nie tracił swojej werwy i wrodzonej wesołości, a z kolei złotowłosa zdawała się zachowywać pewną rezerwę, może nie w stosunku do Serret, ale do reszty już owszem. Ale to nie czas na dywagacje. Brązowa zaśmiała się w reakcji na wyczyny Amai, ale i tak dość prędko wydostała się z objęć lwicy; jednak sytuacja wymagała zachowania powagi. Zakończywszy te pospieszne powitania, szybkim krokiem podeszła do Karati i zlustrowała ją od stóp do głów. - Oddycha - zauważyła trzeźwo, po czym bez słowa wdrapała się na jedno z pobliskich drzew (a tych rosło tu sporo, wszak byli w dżungli), ułamała jeden z większych i głębszych liści z tych, które miała w zasięgu wzroku, po czym zbiegła z powrotem na dół i nabrała w niego wody. Z takim "naczyniem" znów zbliżyła się do nieprzytomnej lwiczki i chlapnęła wodą prosto na jej łebek. I stała tak przy niej z wielkim liściem w zębach, w pełni napięcia spoglądając na jej blade lico. Jeśli to nie zadziała, trzeba będzie wołać Sami, na pewno ma na stanie jakieś zioła, które będą w stanie ją otrzeźwić. |
|||
|
Hashimea Poszukujący Gatunek:Lwica Płeć:Samica Wiek:Dorosła Znamiona:4/4 Liczba postów:348 Dołączył:Cze 2014 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 61 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 75 Doświadczenie: 15 |
09-09-2017, 22:49
Prawa autorskie: Malaika4
Nad wodospadem zaczęło robić się tłoczno. Hashimea uśmiechnęła się krótko do przybyłych osób - z czego Amai zdążyła już kiedyś poznać. Skinęła im głową na powitanie.
- Wróciłam! I nie mam zamiaru Was opuszczać. Moje miejsce jest wśród Srebrnych. - odparła ciepło, a w momencie, gdy Serret przedstawiała jej resztę, spoglądała na nich z uśmiechem. - Owszem, miałam przyjemność poznać Amai. Witajcie, kochani. - była bardzo szczęśliwa i nietrudno było tego po niej dostrzec. Bardzo cieszył ją fakt, że znów jest na terenach Srebrnych i, co najważniejsze, rozmawia ze Srebrnymi! To jak spotkać się z rodziną po długiej rozłące... Prędko jednak jej uwaga ponownie przeniosła się na dwie młode lwiczki w potrzebie. Widząc, że Serret zajęła się już Karati, Hashimea spojrzała na Iris. Była taka przerażona. Poczuła, że powinna choćby spróbować ją uspokoić. - Nie bój się, Karati nic nie będzie. - powiedziała łagodnie z zadziwiającym spokojem. Zupełnie jakby była pewna tego, co mówi. - Pomożemy jej. - uśmiechnęła się delikatnie, po czym podeszła bliżej Serret, która zdążyła zainterweniować. - Kto pełni funkcję medyka w naszym stadzie? - zapytała, ponieważ liczyła się z ewentualnością, iż przez ten czas, gdy była nieobecna, mogły zajść pewne zmiany. W razie, gdyby Karati się nie przebudziła, piaskowa była gotowa wyruszyć po pomoc, a do tego niezbędna jej była ta informacja. |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
14-09-2017, 17:29
Prawa autorskie: Ja
Dopiero po czasie zaczęła zdawać sobie sprawę jaki już tłum ją otacza, w normalnych warunkach nie czułaby się zbyt komfortowo. Teraz też nie, ale tak wiele osób w pobliżu nie było tego przyczyną, a to co działo się z Karati. Iris stresowała się coraz to bardziej, gdy Mistyczka zaczęła wszystkich sobie przedstawiać, bała się, mając świadomość że czas nagli. Nie trzeba było wspominać że brązowej wciąż towarzyszyły silne przeżycia i lwica nie przestawała ronić łez. W końcu doczekała się dobrej wiadomości od karakalki, ulżyło jej, ale nie do końca. Karati oddychała, więc nie mogło stać się najgorsze, lecz nadal coś jej było, a brązowa nie miała pojęcia co i to ją przerażało. Nie odrywała wzroku od lwiczki, mając nadzieje że za chwilę się obudzi, że ochlapanie ją wodą pomoże... Dręczyły ją wyrzuty sumienia, nie zrobiła nic, stała z boku i jedyne co potrafiła to nieudolnie poprosić o pomoc.
- Dziękuje - odpowiedziała niemrawo i słabo, po zapewnieniach Hashimei. Oby miała racje. Kaleka nie potrafiła myśleć nawet teraz pozytywnie, obawiała się że w każdej chwili z Karati może być gorzej. Położyła się, choć bardziej zesunęła się na ziemie, bezradnie przyglądając się lwiczce i błagają Księżyc w myślach by ta odzyskała przytomność. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości