Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Uraza Konto zawieszone Gatunek:lampart plamiasty Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:44 Dołączył:Cze 2016 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 74 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 51 Doświadczenie: 2 |
28-12-2016, 23:35
Prawa autorskie: Xiphosuras, Chotara
Goblin błysnął groźnie kłami.
- O tak. I do tego zdrowo szurnięci. Uważają, że jakieś żałosne drzewa są lepsze od porządnych gór, durne pętaki! - narzekał Blod, zdrowo oburzony. Zastrzygł uszami słysząc dwa obce głosy i odwrócił się w ich stronę. Wyszczerzył w zęby w paskudnym uśmiechu, gdy zobaczył jaszczuropodobnego stwora i coś jakby rogatego trolla. - Świetnie - odpowiedział rogatemu. - Może się napijesz? Jestem Blod - dodał. Jego uwagę zwróciła awantura, jaka rozegrała się między człowiekiem a demonicą. Gwizdnął przez zęby. - Uuu, szykuje się burda! - stwierdził. - Mam nadzieję, że temu nadętemu elfowi się oberwie! |
|||
|
Shiya Samotnik Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 64 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 3 |
28-12-2016, 23:45
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia
Dopiero gdy Tyen chwycił w swoje dłonie głowę Xii, ta zrozumiała, jak nieprzyjemną musiała być dlań ta sytuacja. Ale musiała tak zrobić. Nie było innego wyjścia.
Poczuła, jak zapina na niej swój płaszcz. Najwyraźniej tak idealne - pomijając racice - kobiece ciało to było dla niego zbyt wiele. - Oczywiście - odrzekła z lekkim uśmiechem, stopniowo odzyskując spokój. Znów machnęła skrzydłami, wzniosła się wysoko ponad stoły i gości i gładko przeleciała na drugi koniec sali, tam, z dala od głupich gadzich pomiotów. Tam dopiero postawiła mężczyznę na podłodze. Sama jeszcze przez kilka sekund wisiała w powietrzu, bacznie przyglądając mu się z góry, jak gdyby chcąc sprawdzić, czy wężowa nie zostawiła na nim żadnych śladów. Zaraz potem zgrabnie wylądowała tuż obok niego. Kopyta stuknęły o ziemię. Złożyła skrzydła, ale, póki co, pozostawiła je w swoim całkiem pokaźnym rozmiarze. Nerwowo przeczesała włosy i poprawiła lewą ręką tyenowy płaszcz; swoją droga, nie było to zbyt wygodne odzienie. Chyba inaczej się to nosiło. - Narobiłam ci wstydu? - spytała z niepokojem, już prawie całkiem wróciwszy do siebie. - Nie chciałam dzisiaj korzystać ze skrzydeł, ale ta zołza... Sam rozumiesz? |
|||
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
28-12-2016, 23:47
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
Poczuł się z deczka zignorowany. Albo po prostu miał takie wrażenie. Niemniej, to było lepsze od kłapania paszczą, mógł się skupić na otoczeniu, gdzie siłą rzeczy, główną atrakcję stanowiła urocza trójca, od której się właśnie uwolnił. W międzyczasie do jego bębenków dotarł goblini krzyk, który aż wręcz kusił się o zdzielenie łapa po mordzie. Ale nie, on lubił nawet elfy, ale nie aż tak by za nich słowem ręczyć. W większości byli to nadęci, kłapouchy ignoranci, w zasadzie jeszcze bardziej nienawidzący wszystkich innych od samych Drakonian.
Sigfrido sączył swoje wino dalej, oczekując odpowiedzi od trola, którym jednak się ciekawił. A w trakcie swoich rozmyślań o elfach, chcąc oderwać wzrok od Lamii, niedoszłego maga i demonicy, skupił wzrok na przypadkowym punkcie, którym okazał się być przybyły dopiero co wilkołak. Ten to dopiero ma zapłon, ale lepiej późno niż wcale, pomyślał przypatrując się jego osobie. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Milele Konto zawieszone Gatunek:lew afrykański Płeć:Samica Wiek:Szkrab Liczba postów:89 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 60
Siła: 10 Zręczność: 10 Spostrzegawczość: 10 Doświadczenie: 15 |
28-12-2016, 23:57
Prawa autorskie: autor ava Disney, podpis autorstwa Xbox-DS-Gameboy, kolory ja
Westchnęła rozdzierająco.
- Oooch, doskonale - odparła ponuro. Spojrzała w kierunku kłócących się lamii i demonicy i ponownie westchnęła. - Jakże szybko mija życie. Lada moment w szeregi umarłych wstąpi kilka nowych dusz, tragicznie zmarłych dusz. Czyż to nie jest bezsensowne? - załkała. Aura smutku, którymcemanowała Asmadiel wzmocniła się jeszczw bardziej i Pani Duch zaczęła z przyzwyczajenia zawodzić. Ot, taka tam muzyka. |
|||
|
Myr Odnowiciel | Konto zawieszone Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 95 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 23 |
29-12-2016, 00:10
Prawa autorskie: ja-Dirke
Nie śpieszyło mi się zbytnio aby pchać się w jakieś bójki. Raczej wszyscy są tutaj dorośli, a ja nie mam zamiaru brudzić sobie łap jakimiś obcymi, którzy nie są nawet godni aby zwrócić na nich większą uwagę. Cudaków tutaj co nie miara ale prawie nic cywilizowanego. Do tego trupy i duchy. Co za ...Wolałem sobie w myślach nie dokańczać tego. Wziąłem do łapy kieliszek wina i napiłem się z niego. Wzrokiem ponownie pokrążyłem po sali. W pewnym momencie moje spojrzenie spotkało się z tym od gadzinki. Ciekawe... Dawno nikogo z jego rasy nie widziałem. ruszyłem się od stołu i skierowałem swoje kroki do niego. Miał na sobie zbroje, czyżby człek honoru i czynu w masie bagna jakie tutaj się znajdowało? Zatrzymałem się kilka kroków od niego. Wzrokiem zmierzyłem lekko trolla ale spojrzałem na Drakoniana. skinąłem mu na przywitanie lekko łbem.
-Witaj, jestem Ragrin Crowell, jeden z baronów z północnego królestwa- przedstawiłem się mu, może i baronem byłem ale nie z cała pewnością jakimś wypłoszem, który tylko zbiera pieniądze a walki unika i boi się każdego. -A szanowny pan, jak się zwie?- Skierowałem pytanie do niego. Innymi rasami nie warto zawracać sobie głowy, tym bardziej tymi... podrzędnymi.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-12-2016, 00:20 przez Myr.)
|
|||
|
Azim Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/4 Liczba postów:192 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 62 Zręczność: 52 Spostrzegawczość: 56 Doświadczenie: 55 |
29-12-2016, 00:22
Prawa autorskie: Ja
Zapatrzył się na akcje jaka rozgrywała się przed jego oczami, choć nieco dalej, na szczęście, aż usłyszał jakiś cichy głos, ucho mu drgnęło, a sam odwrócił głowę widząc głowę chłopca i jego małe rączki trzymające oparcie sofy.
- Nie trzeba, chyba nieźle sobie radzę, leci na mnie - odpowiedział półgłosem, by tylko chłopiec go usłyszał, wysilając się na pewny siebie ton, choć nie był pewny czy tak jest jak powiedział. Chwila, przecież to mały chłopiec, damy uwielbiają dzieci, odwrócił na chwilę głowę w kierunku wampirzycy, potem gdzieś na gości uśmiechając się zadowolony z pomysłu jaki przyszedł mu do głowy, jeśli pokaże że dogaduje się z dzieckiem to być może zrobi większe wrażenie na Carmen. - Chociaż nie... Nie radzę sobie zbyt dobrze, mógłbyś mi pomóc - zmienił prędko zdanie, wpatrując się w oczy chłopca i uśmiechając przyjaźnie jak najbardziej tylko potrafił. |
|||
|
Urbi Konto zawieszone Gatunek:Gazela Tomi Płeć:Samica Wiek:7 miesięcy Liczba postów:125 Dołączył:Sty 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 9 Zręczność: 17 Spostrzegawczość: 14 Doświadczenie: 20 |
29-12-2016, 00:33
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Setkar
Pędziła to tu to tam, nie mogąc nigdzie wypatrzeć chłopca. W końcu uniosła się na tylnych kopytach, tylko po to by się lepiej rozejrzeć, obróciła się wokół własnej osi i wtedy zobaczyła gdzie krył się ów jednorożec. Ulżyło jej że go odnalazła. Zniechęcił ją trochę widok pijanego wilkołaka, przełknęła ślinę zbliżając się wystraszona i jeszcze bardziej ściskając w dłoniach skrawek materiału. Pocieszyła się że przynajmniej wszystko wyjaśni i przeprosi... Sama nie wiedziała za co, a... Chyba za to że go wystraszyła, ale zastanawiała się jak. Skoro zagadać do wilkołaka się nie bał. Zbliżała się po woli, nie chcąc za bardzo zwracać na siebie uwagi puki już całkiem nie podejdzie.
|
|||
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
29-12-2016, 00:33
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
Bez przesady. Sig był po prostu taki jak jego rasa - wojownik w krwi i kości. A przynajmniej z reguły, bo paranie się poszukiwaniem przygód sprawiało, że nie raz musiał się wcielać w różne role, czasami nawet te uwłaszczające, ale w gruncie rzeczy najpewniej i najwygodniej było mu w zbroi z mieczem u boku. Zresztą, co by klan pomyślał, gdyby on - kapitan straży, ubierał się w jakieś bawełniane fatłaszki niczym dworna dama.
Chyba jednak za długo się zamyślał zawieszając wzrok w jednym punkcie. Ocknął się jakby mu przed nosem palcami pstryknął, kiedy spojrzenia się zmieszały. I on sam poczuł się jakby... no dziwnie. W każdym razie ocknął się gdzieś w połowie rozmyślań o elfach, wojnie z ludźmi, a o własnej rasie. - Sigfrido, kapitan straży klanu popielatych szczytów. Przedstawił się, kiwając głową. Potem zaś pociągnął znów łyk ze swojego kielicha, z żalem stwierdzając, że został już opróżniony. No nic, trudno się mówi. Tak samo jak trudno się mówi na mało gadatliwego trola. Sig odwrócił się zaś do swojego nowego rozmówcy. Nie bardzo orientował się w hierarchii wilkołaków, ale skoro szanuje się takim tytułem, to musiał być znaczący. No i nie wyglądał na takiego wymoczka jak tamten wilkołak który... z kimś rozmawiał, z jakąś panną. Mniejsza z tym. - Straszny tutaj natłok wydarzeń jak na jeden wieczór. Że też król nie reaguje. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Athastan Radca Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 61 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 81 Doświadczenie: 8 |
29-12-2016, 00:37
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy
Gdy stanął w drzwiach sali, powiódł wzrokiem po zgromadzonych na sali postaciach. Z obrzydzeniem stwierdził, że spora część zebranych istot zalicza się do mrocznych bądź plugawych istot.
Na przykład takie wampiry. W ich świecie, na większości cywilizowanych obszarów zostało to to już dawno wytępione. Minus tego taki, że żeby szkolić adeptów, trzeba ich wysyłać taki kawał drogi. Albo wilkołaki. W ubiegłym roku naubijał ich tyle, że starczyło na wyłożenie nimi jednej z większych sal zamku jego ojca. Demony to już poza wszelką krytyką. Nawet trofeów nie można było trzymać, tylko trza było całe ścierwa spalać. Po kątach czaiło się inniejsze plugawstwo. Ech tolerancja, kiedy się wreszcie tu nauczą jaki to zły zwyczaj. I że też jego musieli wyznaczyć na ten wyjazd. Też mi dyplomacja, że też ten świat musi leżeć na jednym z większych szlaków handlowych. Chociaż, jakby się przyjrzeć, to parę ciekawych istot też by się znalazło. Trochę elfów, innych wojowników, zmiennokształtnych i jeszcze owa osobliwa kocia dama. Raz tylko spotkał się z tą rasą i musiał przyznać, że to niezwykle ciekawe stworzenia. Ale najpierw trzeba zrobić dobre wrażenie na tym nieszczęsnym królu. W końcu jest tu oficjalnym wizytatorem swojego świata. Witacie, dostojni monarchowie tego zamku - po czym zwrócił się ku zebranym - I wy również, mieszkańcy tego świata. Zwiem się Aneirin i przybywam ze świata Imiren.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-12-2016, 00:39 przez Athastan.)
|
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
29-12-2016, 00:46
- Okej - szepnął w odpowiedzi. Zmarszczone brwi i uważne spojrzenie zdradzały nadludzkie zacięcie.
Kontrolne zerknięcie na Carmen. Szybkie spojrzenie ku zbliżającej się Unathi. Aby nie dać się złapać tej drugiej, należało działać bezzwłoczie. Zniknąć za zagłówkiem sofy i dotknąć nagimi kolanami zimnej posadzki w bardzo ostrożnym ruchu, a następnie położyć na niej również dłonie, żeby móc podążyć w stronę głównego stołu na czworaka i zniknąć z pola widzenia biesiadników za krawędzią wyszywanego w zdobne motywy florystyczne obrusu. Usadowiwszy się wygodnie pod stołem, wilkołakowi ukazała się najpierw okrągła broda, następnie pełne usteczka, kartoflany nosek, a na końcu oczy, ponad którymi kończył się fikuśną falbanką obrus. Tuż obok przy stole siedziała trzymająca swoją lirę Carmen, najprawdopodobniej nieświadoma tego, że ma przy swoich alabastrowych nóżkach największego z psotników. No to teraz patrz, wilku. Chłopiec podstawił pod brodę zgiętą w kolanie nogę, następnie wskazał palcem na siebie. Potem wykonał teatralnie przerysowany gest polegający na złapaniu własnej łydeczki dłońmi i później przyłożeniu do niej obnażonych zębów. Później wskazał palcem w górę i nie dobywając z siebie głosu, wykonał na twarzy niemą parodię tragicznego krzyku. Ostatnia wskazówka polegała na wskazaniu wilkołaka, a następnie zaciśnięciu pięści i zrobieniu bojowej miny. Później zniknął pod stołem.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Myr Odnowiciel | Konto zawieszone Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 95 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 23 |
29-12-2016, 00:48
Prawa autorskie: ja-Dirke
Nowy gość sprawił, że na moment spojrzałem w jego stronę. Nie trwało to długo. Nie uważałem za potrzebne takie odnoszenie się do wszystkich z tym kim jest. Wiało to dość mocno dużym ego. Tacy szybko spadają na ziemię i to boleśnie. Jednak etykieta robiła swoje i skinąłem mu lekko głowa i lekko uniosłem swoje naczynie z trunkiem na gest przywitania. Wróciłem jednak na drakonina.
-Miło poznać- Rzekłem do Sigfrido z szacunkiem jaki należy się wprawionej w boju osobie. -Też mnie to dziwi, szanowny, przybyłem przed chwilą a tutaj zbiorowisko jak z cyrku jakiegoś- Omiotłem kilka istot wzorkiem. Budziło to jednak trochę obaw. Skoro król nie reaguje, czyżby na coś wyczekiwał? Może i jestem podejrzliwy z lekka, ale cały ten... cyrk mówił za siebie. -Dobrze widzieć jednak kilka jednostek, które maja chociaż jakieś okrzesanie- Pewne z tutejszych stworzeń z chęcią widziałbym w sali z trofeami ale nie wypada, w końcu jesteśmy gośćmi. -Wiadomo może dokładniej w jakim celu szanowny gospodarz zrosił wszystkich do siebie?- Byłem ciekawy co wojownik myśli na ten temat.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-12-2016, 00:48 przez Myr.)
|
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
29-12-2016, 01:11
Prawa autorskie: Salvathi
Zdobył się na lekki uśmiech, gdy sukkub zgodził się na postawienie go na ziemi. Przesunął delikatnie kciukiem po policzku kobiety, gładząc jej miękką skórę. Jednak oczekiwał, że zostanie postawiony na ziemię w tej chwili, a nie że rudowłosa zacznie sobie latać po całej sali. Gdy Xia poruszyła się w powietrzu natychmiast wypuścił jej twarz z dłoni, chwytając się jej ramion dla pewności. Zacisnął mocno oczy, mamrocząc pod nosem jakieś przekleństwa. Zamajtał bezradnie nogami w powietrzu, przytrzymywany tylko dłońmi ukochanej, i nie to, żeby jej nie ufał - ale miał wrażenie, że w każdej chwili może upaść i przeżyć niezbyt przyjemne spotkanie z podłogą. Albo gorzej - nadziać się na czyjąś broń.
Wypuścił ze świstem powietrze, gdy jego nogi wreszcie dotknęły solidnego podłoża. Jeszcze chwilę tak stał, z zamkniętymi oczami i wyciągniętymi dłońmi, spod których wywinęła się rudowłosa, aż zastukały kopyta o posadzkę, a on potrząsnął głową i spojrzał na dziewczynę z pewnym wyrzutem. - Nigdy więcej takich lotów - powiedział cicho, powoli dochodząc do siebie. Najpierw był przekazywany z rąk do rąk, a następnie poderwany w powietrze, kiedy to musiał kurczowo trzymać się swojej partnerki, niby dama w opałach. Nie dało się ukryć, że jego męska duma nieco na tym ucierpiała. - Tylko trochę - odpowiedział cierpko na pytanie rudowłosej, ale bez gniewu. Nie potrafił się na nią gniewać, gdy tak stała, patrząc na niego, zdenerwowana i zazdrosna, zaniepokojona jego możliwą reakcją. Taką ją wolał - spoglądającą niepewnie, ubraną w jego płaszcz, niż w wyzywającej sukni i rzucającą złośliwości. Podszedł do niej pod pozorem poprawienia zapięcia czarnego ubioru, i gdy musiał sięgnąć rękami do zapinki na jej plecach, nachylił się do niej, by musnąć ustami jej policzek i zaraz odezwać się prosto w jej ucho. - Ściągnęliśmy na siebie dużo uwagi, wiesz? - szepnął zaniepokojonym głosem. O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię .
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-12-2016, 01:13 przez Tyrvelse.)
|
|||
|
Soth Bestia z Bagien | Duch Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013 STATYSTYKI
Życie: 38
Siła: 88 Zręczność: 69 Spostrzegawczość: 58 Doświadczenie: 7 |
29-12-2016, 01:12
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj
- Dziwne, ze jeszcze nikt nie dobył broni. Takie zabawy to idealna okoliczność.
Mruknął półgębkiem, obserwując kątem oka następnego spóźnialskiego. Biło z niego coś, czym Sig się brzydził - pycha. Albo różność. Jedno z drugiego wynikało, a te dwie rzeczy były mocno tępione wśród drakonian. Co nie znaczy, że ci, którzy pouciekali z klanów, albo niedobitki wojenne nagle nie zmieniały swoich przekonań i nie wymykały się spod przyjętych w społeczności klanowej zasad. Było to czasami przykre i przygnębiające. Ale wracając do swojego rozmówcy, który napawał Sigfrido jakimś nieludzkim spokojem. Może to przez to, że nie zachowywał się jak większość zgromadzenia? Tu tłukące się panny o faceta, tutaj biegający jednorożec, centaury... no po prostu jeszcze tylko brakowało, żeby ktoś z nadmiaru alkoholu zwymiotował na środku placu. - Szkoda, że tylko kilka. Przeniósł wzrok na kielich który dzierżył w dłoni i jakoś tak po drodze odstawił go na miejsce, a zabrał kolejny. No co, jest wojownikiem, alkohol to była jedyna rzecz poza umaczaniem swojego miecza w krwi, która go relaksowała w przerwach między wyżynaniem łbów. - Podobno, żeby uczcić pokój między rasami. Chociaż wcale mi to nie wygląda na pokój, tylko jak zawieszenie broni. Strasznie tutaj przez nich głośno. Podrapał się pazurem po łuskowatym policzku. Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine I am so much more than Royal Snatch your chain and mace your eyes If it feels good, tastes good It must be mine Heroes always get remembered But you know legends never die Mortal kings are ruling castles Welcome to my world of fun I'm taking back the crown I'm all dressed up and naked I see what's mine and take it |
|||
|
Azim Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Młodzik Znamiona:1/4 Liczba postów:192 Dołączył:Mar 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 62 Zręczność: 52 Spostrzegawczość: 56 Doświadczenie: 55 |
29-12-2016, 01:25
Prawa autorskie: Ja
Chłopiec zniknął mu z pola widzenia, nim się dźwignął by spojrzeć za sofę już go nie było. Rozglądał się myśląc że to jakieś omamy po przedawkowaniu alkoholu, no ale przecież aż tak go nie przedawkował prawda? Wtedy zauważył go pod obrusem, w samą porę by zobaczyć dziwną gestykulacje. Przekrzywił głowę w bok niczym pies, unosząc jedną brew w zamyśleniu i próbie zrozumienia o co też chłopcowi chodzi. Gdy chłopiec zniknął za obrusem, uradowany powtórzył to co mu pokazał myśląc że to jakaś sztuczka, dzięki której zabłyśnie przed Carmen. Gdy tylko wziął swoją nogę pod włochatą brodę usłyszał dziwny dźwięk, jakby coś się rozpruło? Potem dosyć nieporadnie chwycił się włochatej łydki, teraz słysząc że już na pewno coś pękło. Tylko co?
- Aha! - zrozumiał nagle, a może mu się zdawało że zrozumiał o co chodzi, chyba miał udawać że zrobił sobie coś w nogę. Spodobał mu się ten pomysł, spadł specjalnie z kanapy, chcąc już wyć z bólu jak małe dziecko, a potem nakłamać Carmen że zwichnął sobie nogę, ale stało się coś gorszego w jego mniemaniu. Wylądował na tyłku, a jego pas od spodni pękł i jego metalowa część spadła z brzdękiem przed wilkołakiem. Podniósł sprzączkę z ziemi, która jeszcze nie dawno wiernie służyła spinając ze sobą oba końce pasa. - O nie... - omal na prawdę się nie rozpłakał jak małe dziecko, to także była rodzina pamiątka, zupełnie jak... Sięgnął szybko do kieszeni. Wyciągnął medalion spoglądając do środka na zdjęcie jego rodziny, to go uspokoiło, zdawało mu się nawet że uśmiechają się do niego. Wstał za którymś razem, siadając z powrotem na kanapę, by znów się z niej dźwignąć i podpierając się ustać na nogach. - Carmen! - zawołał do wampirzycy: - Musisz kogoś poznać - i zadowolony podążył, chwiejnie w jej stronę, przewracając po drodze parę krzeseł i przypadkowo zataczając się na drugiego wilkołaka, posłużył mu za podparcie, odepchnął się od jego silnego ramienia idąc dalej. |
|||
|
Myr Odnowiciel | Konto zawieszone Gatunek:lew przylądkowy- P. l. melanochaita Płeć:Samiec Wiek:5 lat Znamiona:4/4 Liczba postów:1,924 Dołączył:Maj 2015 STATYSTYKI
Życie: 90
Siła: 95 Zręczność: 76 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 23 |
29-12-2016, 01:26
Prawa autorskie: ja-Dirke
-Może przyczyną tego jest jej brak..- Tutaj lekko uniósł się kącik mojego pyska. Nie widziałem aby jakoś specjalnie ktoś coś dzierżył. Zawsze może być jakaś gdzieś ukryta. Wiedziałem jednak, że niektóre stworzenia nie potrzebują żadnego oręża ale z nim zawsze jest łatwiej. W końcu cielsko bez głowy i gadać przestanie. Nie przybyłem też tutaj aby wojować, nie z taka bandą.
-Uczy się, że i z małych rzeczy trzeba się radować, tak więc i z takiej ilości lepiej się... cieszyć- Nie wierzyłem jednak w to aby i ci nie oddali się wkrótce takimi zachowaniu jak inni. -Pokój to tylko chwila przed naostrzeniem mieczy- Pokój także rozleniwiał, sprawiał, że wojownicy stają się słabi a przez to i królestwo takie się staje. Nie ma czasu na pokój. -Może przyjdziemy się towarzyszu, jeśli mogę się tak zwracać, gdzieś gdzie nie będzie aż tylu wścibskich uszu i króliczego wzroku- Zaproponowałem rozmówcy. Może i dla innych nasza etykieta i kultura wydaje się sztywna jednak to coś więcej. Oddawanie szacunku drugiej osobie i nie pokazywanie swej wyższości. Nie przynajmniej jemu. Część tutejszych ras powinna wylądować w stajni czy innym lochu za plugawienie sal królewskich swoja bytnością. w czasie kiedy pijany przedstawiciel jego rasy zataczał się mnie dotknął, warknąłem z pogardą wymierzona w jego stronę, następnie ów miejsce przetarłem łapa, jakbym chciał się pozbyć jakiegoś brudu. Pospólstwo powinno znać swoje miejsce, ale to nie czas na to. Nie teraz jeszcze. Nie dam się sprowokować jakiemuś.... parobkowi.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-12-2016, 01:29 przez Myr.)
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości