Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
01-10-2017, 01:06
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Mógł sobie doskonale wyobrazić dlaczego jeszcze ruda lwica mogła chcieć pomagać akurat jemu. Gdy mówiła o swojej motywacji od razu spojrzał w stronę młodych. Nie zdążył jeszcze dobrze poczuć się ojcem w stosunku do tych kluch więc mógłby użyć ich jako karty przetargowej dla swojej korzyści. Niemniej dobrze wiedział, że im dłużej będzie miał z nimi kontakt tym mniej ta karta będzie działać. W końcu całkiem je zaakceptuje.
Mało powiedzieć, że średnio podobało mu się to czyszczenie ran, ale postanowił być cierpliwy. Kątem oka obserwował jak lwica wylizuje rany to na jednym boku to na drugim. Nie przeszkadzało mu pieczenie, znosił przecież o wiele bardziej nieprzyjemne odczucia co na pewno nie podlegało wątpliwościom. Wystarczyło przecież rzucić tylko na niego okiem. Tu raczej chodziło o bliskość, którą Santi przekraczała a zarezerwował ją tylko dla jednej lwicy. Z drugiej zaś strony żaden z jego krewnych nie był zwolennikiem monogamii a usługiwanie im przez lwice było było na porządku dziennych. Sam się sobie dziwił, że tak przeszkadzały mu te zabiegi.
Nie tylko dla niej lizanie pyska wydawało się być jakimś przekroczeniem granicy. Choć wiedział iż było to dość konieczne to i tak wydał z siebie niekontrolowany warkot zaś jego ogon przeciął powietrze wściekle kilka razy. Fuknął gdy się odsunęła.
- Nie oddalaj się zbytnio - powiedział jedynie. Oczywistym było, że chodziło mu o opiekę nad jego młodymi, a skoro miała to robić czuł się zobowiązany mieć wszystko na oku. Podniósł się by rozprostować kości. Zdał sobie wtedy sprawę ile czasu minęło i powoli zaczynał się niepokoić.
- Znajdź sobie jakieś miejsce tutaj - powiedział do rudogrzywego. - Skoro macie tu wracać to musicie mieć do czego.
Sam podszedł w stronę wyjścia z jaskini i rozejrzał się uważnie. Pomyślał o Kiburim i Zuri, coś długo nie wracali. Fuknął zirytowany.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Kanziru Iskra Gatunek:Leweł Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:19 Dołączył:Sie 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 25 Zręczność: 25 Spostrzegawczość: 25 |
06-10-2017, 04:35
Prawa autorskie: blukillerdonkey
Po sytym obiadku mały odsunął się od karmicielki. No niby przydała by się dobra drzemka, ale maluch był zbyt ciekawską kluską. stawiając powoli łapki podszedł do czarnego samca, skąd miał wiedzieć czy to jego ojciec. On był ciekawy, spojrzał na niego swoimi kolorowymi oczkami i przechylił łepek. Usiadł obok niego i wpatrywał się w wyjście jaskini.
|
|||
|
Persymona Płomień Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:72 Dołączył:Gru 2016 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 20 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 25 Doświadczenie: 15 |
07-10-2017, 20:33
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Zrzęda Cóż, w końcu i ona zainteresowała się posiłkiem. Podbiegła więc do mamki by przyssać się do cyca. Naturalną siłą rzeczy przepychała się przy tym i chętnie próbowała odpychać braciszków łapkami, w końcu im więcej zje tym bardziej urośnie! Swoim zwyczajem jadła szybko i dużymi łykami przez co prawie zakrztusiła się. Odskoczyła i kaszlnęła cicho, ale po chwili oblizała pyszczek i już nie chciało się jej jeść. Dostrzegła też, że jej braciszek w ogóle się nią nie interesował, zamiast tego poszedł obejrzeć sobie tego dużego i strasznego pana, który wcześniej zrobił jej krzywdę. Ogonek, albo raczej to co z niego zostało wciąż ją trochę bolał. Obejrzała się za siebie kiedy wydawało jej się, że macha nim z irytacji ale zauważyła, że nic z tego nie wyszło. Fuknęła po czym pacnęła łapką Psyche, która była najbliżej. Przetuptała w miejscu by po chwili wgramolić się między łapy mamki i stamtąd lustrowała otoczenie.
|
|||
|
Kuro Samotnik Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 20 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 10 |
15-10-2017, 00:26
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158
Siedziałem cały czas, pogrążony w milczeniu z pochyloną nisko głową, byle tylko nie zwracać na siebie uwagi. Co jest w moim przypadku dość niezwykłe, gdyż zazwyczaj uwielbiałam gdy oczy wszystkich były zwrócone na mnie. Ni mniej muszę tutaj ze smutkiem napomknąć iż czułem się lekko zdradzony... Nie zdradzony to za mocne słowo. Po prostu coś dźgnęło mnie w ptasie serduszko, gdy młodzieniec, któremu towarzyszyłem, przedstawił się jako Tyrvelse. Ja zaś znałem go jako Cahiana. Czyżby nie ufał mi jednak tak mocno jak sądziłem? Tak mocno jak ja sam ufałem jemu? Bo moje zaufanie było praktycznie bezgraniczne. Bez lęku, czy wahania wyruszyłem wraz z nim i wkroczyłem do jaskini lwa lub raczej hordy lwów w tym przypadku. Horda... To takie malownicze słowo. Tym bardziej jak widać zamiary tych tutaj dalekie były od szlachetnych. Mimo to ów grupa trzymała się swoich ideałów i muszę przyznać iż szczerze ich za to podziwiałem. Nawet jeżeli ich poglądy zapewne spotkają się z społeczną dezaprobatą, oni dalej przy nich trwają... Zaiste godne podziwu. Westchnąłem cicho, otrząsając się z własnych myśli. Rozejrzałem się nim szepnąłem błękitnookiemu młodzianowi do ucha.
- Pamiętaj, że na mnie też możesz liczyć, nie ważne co się stanie. Chciałem tymi paroma słowami pokazać Cahianowi lub raczej Tyrowi jak bardzo mu ufam. Może wtedy on również zaufa mi? Nie chciałem z nim o tym rozmawiać, nie teraz, jeszcze nie. Przyjdzie odpowiedni czas, a może brązowogrzywy sam załapie subtelną aluzję?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-10-2017, 00:27 przez Kuro.)
|
|||
|
Tohuvabohu Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata (Młody dorosły) Liczba postów:75 Dołączył:Mar 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 63 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 13 |
18-10-2017, 21:18
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari)
Nie miał pojęcia co się z nim działo. Ostatni obraz który widział to owe zgromadzienie lefków w grocie, a potem nastała ciemność. Zdechł? Nie, to jeszcze nie teraz. Gdy wzrok łaskawie mu znów wrócił, rozejrzał się czym prędzej i nadal niezbyt rozumiał o co chodzi. Był na zewnątrz, i tak sobie stał obok krzaczka jak gdyby nigdy nic. Za sobą mógł ujrzeć grotę z której nadal dochodziły głosy. Moze go uderzyi i wynieśli? Lew już zaczął tak myśleć, lecz wtedy doszło do niego że w takim wypadku by leżał, a nie stał. Na dodatek nie miał żadnych obrażeń, poza tymi po ostatniej bójce. - ...? - Pytające mruknięcie wydobyło mu się z pyska. Postanowił sobie przysiąść i popodziwiać okolice.
|
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
20-10-2017, 18:50
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Poczuła na sobie wzrok młodszego z samców, tak więc i ona uniosła nań swe spojrzenie, jeszcze nie do końca spokojne.
- Coś nie tak? - spytała, siląc się na lekki uśmiech. Jednak jej uwaga prędko powróciła do Ghaliba. W pierwszej chwili odebrała jego słowa inaczej niż powinna, przez co na jej pysku wymalował się wyraz niezrozumienia. Nie chciała ich interpretować w taki sposób, jaki nasunął się jej na myśl, zdecydowanie nie chciała... Szczęśliwie, prędko uświadomiła sobie, że wypowiedziane przezeń zdanie prawdopodobnie było zupełnie niewinne. Nie panikuj, przecież on doskonale wie, że jeszcze jesteś mu potrzebna, ofuknęła samą siebie, oczywiście nie na głos. Następnie skinęło mu łbem na znak zrozumienia. Popatrzyła za nim aż do momentu, w którym stanął u wejścia groty i bynajmniej nie sprawiał wrażenia zadowolonego. Tym razem w mig domyśliła się, jakie obawy mogą kłębić się w jego łbie. Ona też kiedyś tak wypatrywała dzieci... Ale bądźmy dobrej myśli. A propos dzieci, właśnie zamierzała powrócić do tej kochanej trójki, kiedy to spostrzegła się, że przy Psyche pozostało tylko dwoje maluchów. Kanziru zdecydował się stanąć u boku wielokroć większego od niego ojca. Ruda zawahała się; wciąż miała w pamięci to, co się stało, gdy Persymona podeszła zbyt blisko. Przystanęła więc w pobliżu, czujnie spoglądając to na malca, to na ojca. |
|||
|
Tyrvelse NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014 STATYSTYKI
Życie: 90 :I
Siła: 78 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 68 Doświadczenie: 23 |
25-10-2017, 07:43
Prawa autorskie: Salvathi
Obserwował proces wylizywania z zainteresowaniem wprost proporcjonalnym do napięcia, które wytworzyło się między czarnym, a rudą. Sądził, że to młodzi mogliby się krygować takimi czynnościami i naruszaniem strefy osobistej, lecz najwyraźniej te tutaj, stare wygi, były bardziej przeczulone na tym punkcie. Jakby nie potrafili w pełni oddzielić prawdziwej bliskości od potrzebnych działań medycznych. A młode dokazywały.
Spojrzał na Ghaliba i bez namysłu skrzywił się, gdy Poparzeniec wspomniał o znalezieniu sobie miejsca tutaj. Tutaj? Rozejrzał się krótko po grocie, lecz w przeciągu kilku ostatnich chwil nie przestała ona być skalnym tworem, które go dusiło i przypominało o wiecznym niebezpieczeństwie. Cały czas czuł w trzewiach pierwotny lęk Cahiana. - Nie przepadam za zamkniętymi przestrzeniami, ale z chęcią znajdę sobie noclegownię w tej okolicy - odpowiedział, siląc się na to, by z jego tonu nie dało się wychwycić wyraźnej niechęci do tej groty. Wtedy też doszedł go cichy głos czarnopiórego, dość niespodziewanie. Tyr sądził, że Kuro zdążył zasnąć, znudzony lwimi rozprawami, lecz najwyraźniej słuchał całkiem uważnie, tylko nie chciał się wtrącać i zabierać głos. Jednak mały ptak, skryty w jego futrze całkiem nieźle, skoro nikt nie zwrócił na niego uwagi, dodał mu otuchy. Aż niewielki uśmiech wymalował się na jego pysku, i mruknął cicho, by dać mu znać, że to dosłyszał. Za to Santi chyba zwróciła uwagę na jego intensywne wpatrywanie się w nią, bo postanowiła nawet odezwać się do brązowogrzywego. Tyr najpierw spojrzał na nią, by na moment powrócić wzrokiem do czarnego, który stanął w progu jaskini i wyraźnie kogoś wyczekiwał. - Ty mi powiedz - odpowiedział jej, nieco mrukliwie czy wręcz burkliwie, po czym sam ruszył w kierunku Ghaliba. Fakt, Alamera i dzieci Zmory już dłuższy czas nie wracali, a chyba polowanie nie powinno im sprawiać trudności? Do tego Tyr uświadomił sobie, że brązowy samiec także gdzieś w międzyczasie zniknął. A jemu zaczynało być duszno w tej grocie. - Sprawdzę, co z nimi - odezwał się nagle, i nie czekając na niczyje pozwolenie ani komentarz, wyszedł z groty. Wreszcie mógł odetchnąć pełną piersią, wreszcie czuł, że Cahian przestał być brutalnie zagłuszany, wreszcie zniknął ten cichy lęk. Złapał nosem tropy młodych lwów i ich ciotki, i to nimi właśnie zaczął się kierować. Zaraz też dojrzał Tohuvabohu, który stał w dość przypadkowym miejscu, lecz tylko zmierzył go błękitnym spojrzeniem i nic nie powiedział. Może tamten też nie czuł się dobrze w jaskiniach. / zt O jak ja kocham to miejsce! Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie Kochanie, czemu szepczesz? Możemy być spokojni Opuśćmy ręce Opuśćmy ręce
Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy że kiedy zamkniesz oczy nic nie zaskoczy cię . |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
03-11-2017, 14:06
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Nie zamierzał się kłócić co do preferencji młodego lwa, nie miało to najmniejszego znaczenia skoro i tak zamierzał pozostać w zasięgu, w jego zasięgu. Nie zamierzał też zatrzymywać Tyrvelse skoro i tak zamierzał poszukać jego potomków. Ghalib na razie nie będzie się włączał, może nie było takiej potrzeby, jednakże jeśli tylko dostanie znak ruszy im z pomocą.
Obserwował więc jak młodzieniec obchodzi i sam fuknął ze zirytowaniem i lekkim warkotem. Niemniej uspokoił się szybko bo dobrze wiedział, że przynajmniej na razie sprawy szły po jego myśli. W pewnym momencie zauważył jedno z lwiątek, samczyka o dwukolorowych ślepiach, który postanowił podejść do niego. No cóż, Ghalib nie był aż takim okrutnikiem by wyżywać się na swoich młodych. Ba, nawet pamiętał, że gdy Kiburi był w wieku tych kluch to miał z nim naprawdę dobry kontakt, choć był przekonany, że już dawno wyrósł z zabaw z lwiątkami. Zniżył łeb w stronę Kanziru i obwąchał go w miarę dokładnie.
- Mają jakieś imiona? - Rzucił nagle.
Zastanawiał się tylko gdzie był ten drugi samiec. Wydawało mu się, że widział go przed jaskinią. Ghalib miał tylko nadzieję, że się nie rozmyślił lub co gorsza nie postanowił pójść do stad i je ostrzec (choć po poznaniu go mocno w tę możliwość wątpił).
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Kanziru Iskra Gatunek:Leweł Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:19 Dołączył:Sie 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 25 Zręczność: 25 Spostrzegawczość: 25 |
14-11-2017, 22:19
Prawa autorskie: blukillerdonkey
Przechylił łepek w bok, ciekawy był czarnego samca tym samym swojego ojca. Dlatego tez podniósł zadek z ziemi i łapkami złapał go za nos. Chciał się bawić, a ze była okazja wiec próbował upolować w tej sytuacji jego nos. Machała ogonkiem, i spojrzał samcowi w ślepia, można powiedziec że odziedziczył po jednym z kolorów od obojga rodziców. No nic, najwyżej przekona się na własnej skórze że samca nie należy zjadać. A miał małe igiełki zamiast ząbków gryy. Łapkami dalej trzymał się jego pyska, by spróbować go upolować. No cóż zabawa dla maluchów jest potrzebna, by nabyć umiejętności. Ale czy w tym przypadku nie narobi sobie guza?
|
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
15-11-2017, 16:52
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Odprowadziła beżowego beznamiętnym spojrzeniem, po czym rychło powróciła wzrokiem do Ghaliba. Nie ufała mu na tyle, by spuścić go z oczu na dłużej niż to konieczne, nie przy dzieciach, które już niemal traktowała jak swoje, a właściwie lepiej. Obserwowała więc uważnie to spotkanie ojca z synem; zadrżała, gdy lwiątko złapało Ghaliba za nos, niepewna reakcji, jaką może to wywołać. Mięśnie miała spięte, prezentując gotowość do rzucenia się w obronie młodych.
Podniosła łeb, usłyszawszy pytanie, najwyraźniej skierowane do niej. - Kanziru, Persymona... I Gamoń - odparła sztywno. - Nie ja je nazywałam - dodała od razu. Przemilczała, czyim pomysłem były te imiona, zwłaszcza to ostatnie; nietrudno się było tego domyślić, no a poza tym nie wypada mówić źle o jego dawnej kochance. Czarny wydawał się być dość porywczym typem, o czym dobitnie świadczyła smętna pozostałość po ogonie jego najmłodszej córki. |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
24-11-2017, 01:55
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku Młody trafił na zgrubiałą i szarą bliznowatą skórę wokół nosa, która zresztą nie była już tak wrażliwa jak mogłoby się wydawać. Zacisk małych i niewypracowanych szczęk nie był też straszny dla samca, choć same wbijanie się igiełek do przyjemnych nie należało. Prychnął wypuszczając z pyska powietrze jakby chciał tę czarną pchełkę zdmuchnąć, ale niedługo potem delikatnie pchnął Kanziru łapą bez wysuniętych pazurów odczepiając od siebie młokosa. Podniósł tnące spojrzenie na Santi i Psyche uważnie zapoznając się z imionami jego potomków. Odchrząknął z niezadowoleniem słysząc trzecie imię.
- Mój syn nie będzie się tak nazywał - oznajmił bez większego zastanowienia i tonem bez prawa do sprzeciwu.
Podszedł bliżej najjaśniejszego lwiątka i zatrzymał się patrząc na niego z góry.
- Hasara, tak będę go nazywał i nie mówcie tamtego w mojej obecności. - A imię to oznaczało "stratę". Czyż to podobieństwo do matki sprawiło, że Ghalib zechciał tak właśnie nazywać jasnego samczyka?
Potem odwrócił się i znów zatrzymał się u wylotu pieczary. Obserwował uważnie okolice i nasłuchiwał. Żywił nadzieję, której nie zamierzał wyrażać na głos, nadzieję, że nic im nie jest, że ten rudy młokos w razie czego im pomoże. On na razie musiał być tu a oni są już bądź co bądź dorośli.
- Odpocznijcie, będę pilnować.
Położył się a jego myśli powędrowały w dal, choć nie tak daleko. Do góry mieniącej się złotem i Białej Damie skrytej gdzieś pośród jej majestatu.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Persymona Płomień Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:72 Dołączył:Gru 2016 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 20 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 25 Doświadczenie: 15 |
02-12-2017, 22:03
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Zrzęda Z wielkim zaskoczeniem i niezrozumieniem przyglądała się poczynaniom małego braciszka. Blisko był Gamoń więc pacnęła go łapką a potem wskazała mu nosem na to co wyprawiał Kanziru. Sama aż podskoczyła i podbiegła (po drodze potykając się o własne łapki i parę razy lądując tyłkiem do przodu) do odważniejszego brata. Nadęła policzki przyglądając się wszystkiemu w niezadowoleniu, no ale skoro Kanziru nadal miał łeb między ramionkami to znaczy, że ten Wielki i Dziwny nie zawsze jest niebezpieczny. Podeszła więc do niego nie zważając na to, że tatko odepchnął już samczyka od siebie. Położył się. Ona też to zrobi, ale najpierw postanowiła podejść do niego i otrzeć się niby z przekąsem o jego bok a potem położyła się. Tuż obok. Będzie go obserwować, ona mu nie ufała, ona już wie co to za typ.
Ale rzecz jasna - szybko usnęła.
Lwiczka nie ma ogonka, został jej po nim krótki kikut.
|
|||
|
Tohuvabohu Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata (Młody dorosły) Liczba postów:75 Dołączył:Mar 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 63 Spostrzegawczość: 63 Doświadczenie: 13 |
02-12-2017, 23:48
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari)
Wziął głęboki oddech. Powietrze na zewnątrz było z pewnością o wiele lepsze, niż to w jaskini pełnej lwów. Co teraz? Średnio widział mu się wracanie z powrotem do jaskini, i tak nie było tam wiele do roboty, poza gadką szmatką. Meeeh. Może lepiej się przejść po okolicy i zbadać tereny, w razie jakby wybuchła jakaś rozróba i trzeba by było się skryć. Tak, tak zrobi. Podniósł czym prędzej zad i poszedł gdzieś.
zt |
|||
|
Vasanti Vei Zgryźliwa | Iskra Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 82 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 82 |
08-12-2017, 16:39
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano
Ruda uśmiechnęła się pod nosem. Reakcja samca była do przewidzenia - któż by chciał, by jego dziecko nosiło tak kuriozalne w swym brzmieniu imię? Vasanti nie śmiała jednak wymyślać mu nowego. Nie jej lwiątko, nie jej problem.
Zapamiętała jego nowe miano, ale nie sądziła, żeby miała rychło doń przywyknąć. Gamoń to Gamoń, jakkolwiek idiotyczne by się to nie wydawało. Jeśli już ktoś miał naruszać wolę matki, to mógł to być tylko ojciec, ale i tak miała co do tego mieszane uczucia. Nadal obserwowała poczynania dzieciaków, zwłaszcza gdy te zbliżały się do Ghaliba. Sama w końcu położyła się obok najspokojniejszego, to jest tego nieszczęsnego Gamonia slash Hasary, i zaczęła traktować jego futro językiem. Uspokajała tym jego, owszem, ale przede wszystkim siebie samą, przekonując się w myślach, że młodym nic złego się nie stanie w tym nowym, dziwnym miejscu, które z czasem miało stać się ich domem. ---- // Robimy skipa. Młode muszą być już Maluchami - zmieńcie sobie wiek w profilu. Tak konkretnie to mają 7 miesięcy, licząc od daty narodzin. // Księżyce mijały, dawne rany się goiły - zarówno te fizyczne, jak i te kalające lwią psychikę, a młode, oczywiście, rosły jak na drożdżach. Psyche pewnego dnia wyszła i już nie wróciła, lecz Santi ani myślała jej w tym przeszkadzać. Już dawno nosiła się z myślą, by wypuścić swą nieszczęsną niewolnicę, to nikomu niepotrzebne, zblazowane chuchro... Ale jakoś nigdy nie chciała się nadarzyć ku temu okazja, aż wreszcie jasnosierstna lwica sama zdobyła się na dopomożenie losowi. Ruda, mimo wszystko, życzyła jej wszystkiego najlepszego na tej nowej, samotnej drodze życia. Może z miesiąc pożyje, biorąc pod uwagę jej kondycję psychofizyczną. Lwiątka nie potrzebowały już kolejnej niańki; ba, teraz miały ich nadmiar, z tym że niekoniecznie płci żeńskiej. Ruda zastanawiała się nawet, czy ona jest tu jeszcze do czegoś potrzebna, lecz nie widziała już dla siebie innego celu w życiu. Persymona, Kanziru i Gamoń-Hasara stali się dla niej całym światem i niespecjalnie ją obchodziło, jakie jest zdanie Ghaliba w tej materii. Zresztą, z jego strony nierozsądnym by było pozbywać się jedynego medyka w swoich szeregach. Całymi dniami obserwowała, jak kociaki nabywają coraz to nowe umiejętności, uczą się nowych słów i nabierają bystrości umysłu, dopomagając im w tym jak mogła. To zabawne, ale i tragiczne, że dopiero przy cudzych dzieciach miała okazję w pełni poświęcić się roli matki. Nie myślała już nawet o Królewskich, o Lwiej Ziemi - pozostawiła te kwestie bliznowatemu... Choć w głębi duszy dobrze wiedziała, że wystarczyłby jeden sygnał, jakikolwiek drobny gest, by znów poczuła tę adrenalinę na myśl o kolejnych politycznych intrygach. Z uzależnieniem tak łatwo nie wygrasz. |
|||
|
Persymona Płomień Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:72 Dołączył:Gru 2016 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 20 Zręczność: 30 Spostrzegawczość: 25 Doświadczenie: 15 |
08-12-2017, 20:37
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Zrzęda
Trochę czasu minęło i lwiątka zaczęły przybierać już konkretne kształty, zaś ogon małej lwiczki zaczął się powoli goić i wkrótce lwiątko całkiem o nim zapomniało.
Persy ganiała już od samego rana po grocie. A to goniła za kamieniem a to za owadem, który wleciał do wnętrza albo też wskakiwała na kamienie, które wystawały w oczku wodnym i tam pluskała się wodą. Oczywiście dokuczała też swojemu rodzeństwu, bo czemu by nie? Niemniej tym razem jej bystre spojrzenie padło na biedną Santi. Uśmiechnęła się łobuzersko i podniosła uszka. Zaczaiła się za kamieniem a potem wyskoczyła prosto na lwicę. - Santi! Kiedy obiad - pacnęła ją obiema łapkami a potem otarła się o jej przednie. - Jestem już straaaasznie głooodna.
Lwiczka nie ma ogonka, został jej po nim krótki kikut.
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: