Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Tafari Konto zawieszone Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:6 miesięcy Liczba postów:30 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 7 Zręczność: 11 Spostrzegawczość: 12 Doświadczenie: 5 |
23-12-2015, 14:53
Prawa autorskie: Nukot
Wpatrywał się w dorosłych, po części dlatego, że bardzo interesowało go to o czym rozmawiali, po części zaś po to, by odwrócić własną uwagę od przyniesionego przez Shakę mięsa. W jego małym brzuszku już wcześniej przeraźliwie burczało, teraz zaś zaczął się prawdziwy koncert. Zapach świeżo upolowanego posiłku roznosił się w powietrzu, doprowadzając szczeniaka do szału. O ile wcześniej wierzył, że może odmówić sobie jedzenia i iść złapać coś samodzielnie, teraz nawet przez myśl mu to nie przeszło. Honor to jedno, a pusty żołądek zupełnie co innego.
Gdy tylko Serret zachęciła jego i Amai do jedzenia, Tafari rozejrzał się po pozostałych. Spodziewał się raczej, że zostawią mu troszkę i pozwolą podejść, gdy sami już się najedzą. Wyglądało na to, że się pomylił i tak naprawdę to oni mają tu pierwszeństwo. Niepewnie podszedł bliżej i... zamierzał jeszcze raz upewnić się, że to w porządku i że nie robi niczego niewłaściwego, ale zapach świeżego mięsa z tak bliska sprawił, że wygłodniały szczeniak stracił wszelkie zahamowania. Zaczął powoli jeść, pamiętając, co stało się ostatnio, kiedy zbyt szybko napełnił zupełnie pusty żołądek. Wolał nie mieć bolącego brzuszka, więc trochę się hamował. Po pierwszych paru gryzach przestał koncentrować się tak bardzo na pożywieniu i ponownie wsłuchał się w rozmowę pozostałych. Przy odrobinie szczęścia pewnie dowie się czegoś o tym miejscu, tamten lew też wydawał się nie być stąd i pewnie potrzebował jakichś wskazówek. |
|||
|
Amai Wtajemniczony Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 87 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 20 |
25-12-2015, 20:52
Prawa autorskie: ja
Amai dośc niepewnie podeszła do jedzenia ale jeden kęs wystarczył by zaczęła pochłaniać mięso z prędkością kwasu pirania. Jej ogonek początkowo nieruchomy zaczął wywijać na boki w zadowoleniu. Była szczęśliwa do tego stopnia że w oczach pojawiły się łzy i miedzy kolejnymi kęsami powiedziała
-Dziękuję- Teraz już wiedziała że jak strażnik jest niedaleko to nic jej nie grozi. |
|||
|
Shaka Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:4/4 Liczba postów:257 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 60 |
28-12-2015, 12:58
Prawa autorskie: ~Ki-Re/~Onalew
// Wybaczcie za późną odpowiedź - święta//
Uśmiechnął się lekko na słowa lwa. On już dawno temu przestał żyć legendami i wspaniałymi opowieściami, które go tak bardzo fascynowały, kiedy był jeszcze Płonącym. Głównie dlatego, że patrząc od środka te wspaniałe opowieści przestają być takie piękne. - Jestem na Wasze usługi, z chęcią odpowiem na wszelkie pytania i wątpliwości. - powiedział, po czym skinął lekko łbem w stronę Durgi. Nie wiedział, co już powiedziała mu Serret, a on sam póki co i tak nie miał nic ważniejszego do zrobienia. Patrolował tereny regularnie, poza tym znajdował się obecnie na nich, a głoszenie wiary o Księżycu i jego stadzie to przecież bardzo ważna rzecz i powinna stanowić dla niego priorytet. Kiedy Serret przedstawiła mu szczeniaka, on spojrzał na niego i uśmiechnął się ciepło. - Poszukiwacz przygód? Udało Ci się już jakieś znaleźć? Może mógłbyś nam poopowiadać? - zapytał, jeszcze zanim ten przystąpił do jedzenia. Później już nie chciał mu przeszkadzać, dlatego też zerknął na Amai. Po tym spojrzał na Serret. Karakalka była jej opiekunką? Lwica już ją dawno przerosła. Odchrząknął, po czym podszedł do Serret. - Ona chce dołączyć do stada, tak? Najlepiej by było, gdyby nauczyła się kilku kluczowych spraw. I dobrze by było, gdyby jakaś lwica wzięła ją pod opiekę. - powiedział cicho tak, aby Amai go nie usłyszała. Spojrzał przy tym znacząco na Serret. Oczywiście nie chciał jej uwłaczać, jednak jak już kiedyś rozmawiali małe koty i duże mają zupełnie inny styl polowania. Z pewnością Amai może podłapać jakies dobre rady od karakalki, jednak powinna mieć dobrego nauczyciela. Jak już powiedział, lwicę. Mieli przecież lwice, może któraś zgodziłaby się ją uczyć? Szczerze mówiąc chciał o tym pomówić z Serret tak bardziej, jednak wolałby to zrobić bardziej na osobności. |
|||
|
Vincent Wiarus Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 50 |
28-12-2015, 14:46
Prawa autorskie: Własne
Po długiej i męczącej wędrówce przez "Skalisty Wąwóz Śmierci" i kilku-kilometrowe równiny Vincent zaczął powoli odczuwać ból i to jak jego łapy zaczynają powoli odmawiać mu posłuszeństwa. Wiedział że potrzebował odpoczynku, tak samo jak i doskonale wiedział o tym że wkroczył na tereny czyjegoś stada. Tak, zrobił to umyślnie, chcąc znaleźć kogokolwiek kto należałby do stada przez którego tereny teraz wędrował. Miał w tym tylko jeden cel - chciał poprosić o schronienie na kilka dni. W pysku trzymał coś na wzór torby zrobionej z rozłozystego liścia, w której trzymał przeróżne zioła. W pewnym momencie w końcu dostrzegł kilka lwów na małej polanie. Westchnął z ulgą i ruszył w stronę grupy.
-Witam.- Powiedział serdecznie i skinął głową. -Nazywam się Vincent. Szukam kogoś kto należy do stada które zamieszkuje te ziemie. Czy trafiłem właśnie na takie osobistości?- Spytał ze spokojem w głosie chcąc się upewnić z kim rozmawia.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven" |
|||
|
Serret Mistyk Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 18 |
29-12-2015, 20:07
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky
Na pysku kotki malowała się uciecha z widoku dwóch młodych pałaszujących mięso, aż im się uszy trzęsły. Nie zamieszała im przeszkadzać, lecz, niestety, w końcu i jej zaczął doskwierać głód. Ostrożnie urwała kawałek gazelego udźca i zaczęła go przeżuwać. Spoglądała po pozostałych z pewnym niepokojem, jakby gotowa na to, by go oddać, w razie gdyby ktoś z nich wyraził taką chęć.
Jedzenie przerwał jej białogrzywy. Karakalka z żalem pozostawiła niedojedzone mięso i uniosła łeb ku samcowi. - Tak. Tak. Masz rację. Tylko kto? - Położyła uszy i przygryzła wargę w namyśle. - Nie mamy zbyt wielu lwic w stadzie... A ty, ty nie mógłbyś pomóc? Uśmiechnęła się nieśmiało. Właściwie to czemu by nie? On był Mistykiem, musiał znać się... Na wszystkim co trzeba! Serret poruszyła nosem i odwróciła łeb, poczuwszy zyskującą na intensywności woń ziół. - Niech Księżyc oświetla twą drogę! - zawołała do nieznajomego, ledwo zdążywszy go ujrzeć. - Tak, to my, to znaczy ja, Serret, i Shaka. Tu wskazała pyskiem lwa o śnieżnobiałej grzywie. - Należymy do stada Srebrnego Księżyca, którego tereny rozciągają się od Księżycowej Polany aż po kraniec Ognistego Stepu na północy i granicę z Lwią Ziemią na zachodzie. W czym możemy pomóc? - Uśmiechnęła się promiennie, natychmiast zapominając o tym, że chwilę wcześniej zdecydowała się zająć się jedzeniem. |
|||
|
Amai Wtajemniczony Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 87 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 20 |
30-12-2015, 23:51
Prawa autorskie: ja
Amai jedząc nagle przesunęła coś do Serret. Był to kawałek mięsa uważanego za większej wartości, coś co zazwyczaj jadł ktoś ważniejszy, gest ten znaczył ze dla niej karakanka jest ważna
-Panie mistyku, bardzo dziękuję za jedzenie, jest dobre- Lwica uśmiechnęła się do starszego lwa i wróciła do jedzenia. Jej zęby cieły mięso jak małe piranie, a to po znalezieniu się w paszczy znikało niczym całe zwierzęta w wężu |
|||
|
Shaka Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:4/4 Liczba postów:257 Dołączył:Cze 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 71 Doświadczenie: 60 |
02-01-2016, 14:36
Prawa autorskie: ~Ki-Re/~Onalew
Słysząc słowa karakalki, zmarszczył nieco nos. Nie mają zbyt wielu lwic? On właśnie myślał zupełnie inaczej!
Jednak kiedy wysunęła jego kandydaturę, na jego pysku pojawiło się zdziwienie. Kompletnie się tego nie spodziewał. - Ja jestem samcem, nie potrafię polować w grupie tak, jak lwice. - odpowiedział szczerze. Naprawdę, jak ona mogła w ogóle pomyśleć, że samiec, a do tego białogrzywy, który nigdy nie polował z kimś, mógłby się do tego nadać? Przecież jego sposób polowania zupełnie różnił się od tego lwic. - Przecież mamy Hashimeę i tą... Mirage. Pewnie jest też wiele innych lwic. Kiedy nie widzę Kapłanki, ona przyjmuje kogoś nowego. - powiedział, chociaż ostatnie zdanie wypowiedział pół żartem, pół serio. - Chociaż mogę oczywiście dać kilka porad, naturalnie. - uśmiechnął się lekko. - Ale naprawdę uważam, że powinna nauczyć się polować w grupie, a tego jej nie nauczę. - dokończył, kiedy to pojawił się tutaj ktoś nowy. Kiwnął lwu łbem na powitanie. - Niech Księżyc oświetla twą drogę. - powtórzył za karakalką. Nic więcej nie mówił, jako że Serret już sama zapytała go o powód wizyty. Jego wzrok za to padł na Amai. Uśmiechnął się lekko. - Cieszę się, że Ci smakuje. - powiedział jedynie, po czym powrócił wzrokiem do przybysza. I wydawało mu się, że usłyszał jakieś szelesty w pobliskiej trawie... |
|||
|
Durga Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:26 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 76 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 15 |
02-01-2016, 21:28
Prawa autorskie: Nukot
Durga dość długo trwał w swej czołobitnej postawie, dopóki realizm sytuacji go nie dopadł - był w sumie głodny, oficjalność całej sytuacji była szybko postawiona pod znak zapytania, a grono - szybko się powiększało. Otworzył jeszcze usta za Shaką, który zaczął się interesować pozostałymi nowoprzybyłymi. Wtedy jednak zdał sobie sprawę, że nie trafił jeszcze dokładnie do swojego celu, a wyżej postawiony lew mógł odpowiedzieć mu na jego pytania w wolniejszej chwili. Stado Srebrnego Księżyca... - miarkował chwilę deklarację karakalki i przez chwilę nad tym dumał, oglądając przyniesione mięso i w końcu biorąc, trochę od niechcenia, jeden z pozostałych kawałków. Żuł chwilę i zadumał się nad tym, czy to właśnie tu zaczyna się legenda. Myślał nad tym chwilę i spróbował zacząć od nawiązania ze zgromadzonymi wspólnego języka. Zaczął od tego, który stał, nieco wystraszony, na uboczu, i nie zabierał dalej głosu, jakby w dystansie od dużych i silnych zwierząt wokół niego.
Hej. Jak tam twoje przygody? - zwrócił się do fenka. |
|||
|
Tafari Konto zawieszone Gatunek:Fenek Płeć:Samiec Wiek:6 miesięcy Liczba postów:30 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 7 Zręczność: 11 Spostrzegawczość: 12 Doświadczenie: 5 |
02-01-2016, 21:50
Prawa autorskie: Nukot
Zapatrzył się na dłuższą chwilę we wszystkie te wielkie zwierzaki, które go otaczały. Robiło się ich coraz więcej, a on nadal był tak samo mały! Przecież to nie fair, jak ma niby być dzielnym podróżnikiem, kiedy może zostać zdeptany w tłumie?! Ale... hej, przecież to tylko kolejne wyzwanie. Tafari uśmiechnął się pod noskiem, postanawiając przy najbliższej okazji poćwiczyć zręczność - na pewno przyda mu się w takich sytuacjach umiejętność wymijania wielkich, groźnych łap.
Brzuszek nie wydawał się już pusty, a wraz z przypływem świeżych sił, młodemu zaczynał wracać także humor. Niedługo nieśmiały uśmieszek zmienił się w szeroki uśmiech, zapewne wyjątkowo rozczulający dla każdego, kto akurat patrzył na szczeniaka. Nieproporcjonalnie rozwinięte, puchate zwierzątko wyglądało nieco komicznie z wielkimi, sterczącymi uszyskami i nieco za dużymi łapkami. Ale szczeniaki tak mają - a przy okazji zupełnie nie zdają sobie z tego zwykle sprawy, nie rozumiejąc, czemu są traktowane z pobłażliwością i rozbawieniem przez dorosłych. Tafari na przykład wcale nie czuł się niepoważny. No, może trochę mały, ale to raczej w sensie rozmiaru, niż młodego wieku. A ten wcale nie przeszkadzał mu w zostaniu największym podróżnikiem w caaałej krainie, co to to nie! Z zamyślenia wyrwał go głos lwa. Durgi? Chyba tak miał na imię. Fenek podniósł łebek, wpatrując się w górującego nad nim samca. Skupił się na jego grzywie, wyglądała na bardzo ciepłą i puszystą. Na moment nawet przyszło mu na myśl spanie pomiędzy ciepłymi bokami rodziców, nim wyruszył w swoją podróż - zapewne z lwiej grzywy dałoby się zrobić podobnie wygodne legowisko. - Moje przygody? - zastanowił się, przechylając głowę na bok. Wyglądało to tak, jakby uszy były dla niego za ciężkie i przeciążały go w daną stronę. Pomimo tego, wyraz pyszczka szczeniaka był jak najbardziej poważny. - Wiesz, podróżuję od bardzo niedawna. Ale już wiem, że chcę iść dalej, wędrowanie jest super! - wyszczerzył się wesoło, pokazując zęby. - Chociaż... tutaj chyba mieszka dużo zwierząt. Może znajdą się tu jakieś przygody... Może zostanę tu na jakiś czas, w drodze tutaj nie spotkałem właściwie nikogo. A... a Ty? Skąd jesteś? |
|||
|
Vincent Wiarus Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 50 |
02-01-2016, 22:29
Prawa autorskie: Własne
Vincent uśmiechnął się serdecznie i skinął głową po raz kolejny, spoglądając na karakalkę i białogrzywego samca. Spodobało mu się jak go przywitali. Byli uprzejmi i mili, dzięki czemu Vincent nie poczuł się niepewnie. Nie tracąc czasu odłożył swoją "torbę" na ziemię i zaczął mówić, równie spokojnie jak przedtem:
-Jestem znachorem, przybywam z terenów znajdujących się hen daleko za wąwozem, który jest stąd całkiem niedaleko.- Wytłumaczył uśmiechając się delikatnie. Następnie westchnął i spojrzał na swoje obolałe od długiej wędrówki łapy. -Jak możecie się domyśleć, przeszedłem wiele kilometrów. Chciałbym się was zapytać, czy jest może taka możliwość, bym mógł zatrzymać się tutaj na kilka dni i po prostu odpocząć?- Machnął ogonem leniwie powoli przysiadając na ziemi. Wtedy także uniósł wzrok na swoich rozmówców.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven" |
|||
|
Serret Mistyk Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 18 |
03-01-2016, 03:49
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky
Kotka przyjęła mięso od Amai. Zrobiła to bardziej z grzeczności niż z rzeczywistej potrzeby podkreślenia hierarchii, niemniej jednak skosztowała go z miłą chęcią.
Następnie przeniosła wzrok z powrotem na Shakę. - Och, tak, pewnie masz rację... To porozmawiam z Hashimeą albo Mirage, jak tylko spotkam którąś z nich. Jeszcze jest Fiametta, siostra Ines... Usłyszawszy kolejne słowa Vincenta, karakalka rzuciła pytające spojrzenie białogrzywemu. To on był wyższy rangą i to jemu było podejmować takie decyzje pod nieobecność Kapłanki. Uwagę Serret odwrócił nieznany zapach. Nie, żeby nie było ich tu pełno - Tafari, Durga, teraz Vincent, jednak zdawało jej się, że ten był nowy i powiązany z szelestem pobliskich traw. Podniosła się z miejsca, lekko uśmiechnęła się do Mistyka na znak, że wszystko w porządku, po czym powoli, by nie wystraszyć przybyłego, zaczęła zbliżać się do miejsca, z którego dochodziła ta woń i te dźwięki. Wreszcie ujrzała lwiątko. Uniosła kąciki warg i przyjaźnie ułożyła uszy. - Cześć, jestem Serret. Nie musisz się mnie bać - powiedziała cicho. Na razie nie dodawała nic więcej, mimo że mocno ją korciło. Wolała nie spłoszyć malucha, a tak mogłoby się stać, gdyby wpadła w swój słowotok. |
|||
|
Amai Wtajemniczony Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:306 Dołączył:Sty 2014 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 65 Zręczność: 87 Spostrzegawczość: 60 Doświadczenie: 20 |
03-01-2016, 14:14
Prawa autorskie: ja
Amai kiwnęła głową kończąc jeść i nieco ostrożnie zbliżyła się do mistyka by podziękować mu ukłonem. Następnie odeszła kawałek i się położyła
-Dawno nie miałam tak pełnego brzucha- Kładąc się na grzbiecie jej wydęty po najedzeniu się brzuch przy kościstym ciele wyglądał wręcz nie naturalnie. Krótka grzywa opadła w trawę, a jej niezwykłe ubarwienie było bardziej widoczne. Nie była to standardowa sierść ale coś co mogło jej pomóc podejść do zwierzyny przemykając kawałek bez traw. Tylko jak wykorzystać ten potencjał? Młoda lwica nie wiedziała nawet że taki ma. |
|||
|
Serret Mistyk Gatunek:Karakal Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Mentor Liczba postów:618 Dołączył:Wrz 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 36 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 65 Doświadczenie: 18 |
10-01-2016, 01:05
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari) / AltairSky
Hm, a może przeszkadza mu nadmiar towarzystwa?, przemknęło jej przez myśl.
Zamachała ogonem, po czym raz jeszcze uśmiechnęła się do Okoro. - Chcesz, to chodź za mną, tam będzie ciszej - zaproponowała, ściszając głos dla uwiarygodnienia swoich słów. Następnie skinęła łbem pozostałym i zniknęła wśród traw. Z/t // Jeśli ktoś chce pójść za Serret, to zapraszam. // |
|||
|
Durga Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:2 lata Liczba postów:26 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 76 Zręczność: 68 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 15 |
13-01-2016, 19:58
Prawa autorskie: Nukot
Durga przyglądał się chwilę rozkosznemu szczeniakowi. Domyślał się, że Tafari nie zdaje sobie do końca sprawy ze swojej powierzchowności - a jeżeli zdaje, to stara się ją zachować i nie okazywać z całych sił. Malec wyraźnie wgapiał się w już dość wyrośniętego lwa; oczy wyraźnie mu lśniły. Kiedy mówił, w każdym słowie była odrobina dziecięcej maniery, czy to widoczna w spojrzeniu czy w mimowolnym wahaniu łapkami. To trochę tak, jak bycie młodszym bratem.
Próba zachowania poważnej miny w wykonaniu fenka była czymś... dość nowym. Durga, jako adept myślistwa i - nie tak często, jak do tej pory - obrońca swojego terytorium, nie miał okazji przyglądać się szczegółom, szukać pewnego wspólnego języka u istot, które ścigał, przepędzał... zabijał. Durga nie zastanawiał się nawet nad tym za często nad losem ofiar; wszystko było w wielkim Kręgu Życia i było fair. A Durga dopiero niedawno jeszcze zaczął dorastać, toteż kiedy na przykład dorastała jego najmłodsza siostra, odnosił się do niej z dystansem małolata - to przecież tylko inny lew, tylko młodszy, bezbronny, wcale nie wzbudzający zainteresowania. Ale tutaj pojawiała się ta mała istotka. W wielu innych przypadkach fenek mógłby być zakąską. Tutaj atmosfera wielkiego, pokojowego ogrodu, oraz aura zaufania, którą tak pielęgnowała tu Serret, odznaczała się na wszystkich. Z tymi wszystkimi myślami Durga pierwszy raz zobaczył coś tak małego i interesującego. Chwilę to przyswajał, oczy mu trochę zabłądziły. Skończył słuchać Tafariego. Chwilę jeszcze miarkował to, co usłyszał. W końcu odpowiedział, z największą słodyczą, na jaką jest w stanie się zebrać większy, drapieżny lew. Wędrowanie, faktycznie, jest super! Ja przywędrowałem... stamtąd - wskazał łapą za siebie, na daleki. Tam dalej jest lwie stado. Wszyscy są tam wielcy, silni i z zapałem wszystkiego doglądają i pilnują. A ja wyruszyłem tutaj, bo to właśnie stąd wywodzą się te wszystkie wspaniałe historie. Wiesz, o Lwiej Skale czy Cmentarzysku Słoni. Sam ze sobą nie przywiozłem ich tak wielu, ale naprawdę chcę złożyć hołd temu miejscu i... hm... tak jakby... znaleźć swoje miejsce. Skończył wreszcie. Nie był tak dobry w przemawianiu, znowu zdał sobie z tego sprawę. Zastanawiał się, czy nie powiedział za dużo i za szybko. ...Łapiesz, mały? - odpowiedział z lekkim zawahaniem. Doprawdy, to nie są sytuacje, w których ten przyszły wielki wojownik się umiejscawiał w swoich marzeniach. Nie żeby było źle. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości