Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Lucas Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:3 Liczba postów:65 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 40 |
14-07-2012, 19:58
Prawa autorskie: =MadKakerlaken, tło - jsek, obróbka - Felija
Lucasowi nie udało się znaleźć swojej partnerki, w sumie to nawet niespecjalnie jej szukał. Raczej starał sobie wmówić, że tak jest, bo iść naprzód bez celu też mu się nie uśmiechało. Dotarł pod wielki baobab, ten niedaleko Złotej Skały. Położył się między korzeniami, kryjąc się przed deszczem, który ostatnio obficie padał. Prawdopodobnie będzie teraz siedział tu sam, bo nikt rozsądny nie robi sobie spacerków podczas deszczu.
|
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
14-07-2012, 20:13
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Może i faktycznie nikt 'rozsądny' po deszczu nie łazi, ale kto powiedział, że Felka należy do takowych osób? W sumie to ona teraz wręcz biegła. Ulewa złapała ją nagle, a że nie przepada za bezcelowym moknięciem, postanowiła jak najszybciej udać się do jakiegoś schronienia. A że najlepszym schronieniem wydało się jej drzewo, skierowała się właśnie ku niemu. Tak się jakoś złożyło, iż nie miał jej kto powiedzieć, że pioruny zawsze strzelają w najwyższy punkt... Zresztą, to był tylko deszcz. Co z tego, że zacinało jak diabli? To taka mżaweczka tylko...
W końcu wlazła pod jakiś korzeń, by nagle doznać pewnego zdziwienia, którego powodem była obecność Lucasa w tym miejscu. - Cześć? - rzuciła, wciąż nieco oszołomiona, jednak już zaraz potem nadstawiła wesoło uszy, bo jednak miło jest mieć towarzysza w takiej niedoli, jakim było oczekiwanie na polepszenie się pogody. - Fajnie cię widzieć. Patrz, znowu na siebie wpadliśmy. Zbieg okoliczności to się chyba nazywa. Chyba że to jakiś znak... - zaczęła paplać od rzeczy. |
|||
|
Lucas Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:3 Liczba postów:65 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 40 |
14-07-2012, 20:30
Prawa autorskie: =MadKakerlaken, tło - jsek, obróbka - Felija
Luc zdziwił się widząc jakąś lwią sylwetkę na horyzoncie. Czyli jednak są idioci więksi od niego? Niemożliwe. Przetarł oczy łapą, a gdy znów spojrzał w miejsce, w którym przed chwilą ktoś stał... Kurde, nikogo tam nie ma. Spojrzał jeszcze raz, wytężając wzrok. Luc, wariujesz. Może to kolejny duch? Może teraz brązowy jest jakoś bardziej wyczulony na takie zjawiska? Nagle poczuł falę zimna. Może to tylko przez pogodę, a może...
- KURDE, FEL, CO TY ROBISZ! - wrzasnął odskakując i odruchowo się jeżąc. Czy ona chciała go zabić? Normalnie całe życie mu przeleciało przed oczami! Spojrzał na nią z przestrachem i odezwał się dopiero po chwili. - Eeem, jakby ktoś pytał, to tej akcji nie było, dobra? - roześmiał się i wrócił na swoje poprzednie, wygrzane miejsce. - Żaden znak, po prostu ty też uważasz, że przeciekające liście to idealna ochrona przed ulewą. Patrz, jak tu przyjemnie i sucho. - podniósł do góry łapę i wskazał nosem na mokre futro. - Nigdy nawet nie marzyłem o takich luksusach, a teraz? Doświadczam ich na własnym futrze. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
14-07-2012, 20:49
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Skuliła uszy, a wyraz zdziwienia znów odmalował się na jej obliczu. No takiej reakcji to ona się nie spodziewała!
- Ja tylko chciałam trochę mniej moknąć... - wyjaśniła niepewnie, jednak zaraz już mina jej trochę pojaśniała, bo Lucas zdążył się uspokoić. - No wiesz, lepsze liście niż nic. Poza tym zawsze możesz się schować bardziej pod korzeniem, o tak. Po tych słowach lwica zademonstrowała, co też miała na myśli, poprzez nachylenie się i... Tak, walnęła łbem w korzeń! - Auu... - jęknęła, po czym niezwłocznie położyła się na ziemi. - To drewno jest twarde! - stwierdziła ze szczerym wyrzutem. - Ja już chyba wolę ten deszcz. I leżała tak ze zbolałym wyrazem pyska, obrażona na cały świat, a przede wszystkim na to cholerne drzewo. Kto to w ogóle wymyślił, żeby coś, co miała za dobrą kryjówkę przed deszczem, miało sprawiać jej tak dotkliwy ból? Jeszcze by sobie czaszkę złamała i co wtedy? Jak świat przetrwałby bez jej niezmiernej inteligencji? Wszyscy zaraz by zginęli i tyle! |
|||
|
Lucas Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:3 Liczba postów:65 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 40 |
14-07-2012, 21:14
Prawa autorskie: =MadKakerlaken, tło - jsek, obróbka - Felija
- Pod korzeniem się nie zmieś... No właśnie. - mruknął, gdy Fel walnęła się o korzeń. - No jest twarde, jak każde inne drewno. Następnym razem poszukamy gumowego, żebyś mogła w nie walić ile chcesz. - nachylił się nad nią i wyszczerzył zęby. - Czyli mówisz, że jednak wolisz deszcz? - uśmiechnął się w taki sposób, że Felija mogła już przeczuwać najgorsze. No i w ten sposób szarogrzywy zaczął ciągnąć lwicę poza strefę ochronną baobabu. Nie ma to jak dwuletnie lwiątko, któremu zachciewa się zabawy właśnie podczas wielkiej ulewy. Zwłaszcza, gdy jego koleżanka przed chwilą złamała sobie czaszkę. I mózg. I umiera w wielkich cierpieniach. Ale to takie przyjemne, dobijać konającego!
|
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
15-07-2012, 02:06
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
- Gdzie mnie ciągniesz, potworo okropna?! - znów jęknęła, tym razem z udawanym przerażeniem, które zaraz zostało zdominowane przez wybuch szczerego, radosnego śmiechu.
Dała się wyciągnąć, nawet się specjalnie nie opierała. Po pierwsze, przez ten śmiech nie za bardzo była w stanie to zrobić, a po drugie - nagle zdała sobie sprawę, że ten cały deszcz wcale nie jest taki zły, to znaczy, da się go przetrzymać, szczególnie w tak miłym towarzystwie. - No, ja tam nic do deszczu nie mam. Co prawda trochę mnie teraz głowa boli, bo się uderzyłam, a teraz tak mi padają te zimne krople, a lepiej by było, żeby tak do czegoś... - urwała, bo nagle ta myśl gdzieś odleciała na rzecz takiej, która miała więcej wspólnego z praktyką. Mianowicie, pod jej wpływem beżowa zupełnie spontanicznie po prostu wsunęła łeb pod jego łeb, by następnie uśmiechnąć się szeroko. - Ha, teraz mniej na mnie pada! - stwierdziła z niemałą dumą, iż udało się jej wpaść na tak odkrywcze i skuteczne rozwiązanie. I zapewne nie miałabym tu już nic do dodania, gdyby nie fakt, że jakiś kosmyk grzywy nagle padł na felokowe oblicze. Ona już sama zdążyła zapomnieć, jak na nią takie rzeczy działają, aczkolwiek to wcale nie umniejsza ich wpływu. Tak, Lwioziemka właśnie zamrugała z niepewną miną, by zaraz otworzyć lekko pysk i patrzeć przed siebie zupełnie nieogarniętym wzrokiem. Jej, jaka fajna ta jego grzywa! |
|||
|
Lucas Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:3 Liczba postów:65 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 40 |
15-07-2012, 12:59
Prawa autorskie: =MadKakerlaken, tło - jsek, obróbka - Felija
O nie, Felka przezywa go od potwory, to takie niesprawiedliwe. Luc przecież robi jej przysługę - może dzięki jego pomocy już nie będzie waliła łbem o korzenie. Czy nie lepiej jest moknąć niż łamać czaszkę? No chyba, że beżowa zdążyła już zmienić zdanie. Zielonooki z chęcią zaprowadzi ją z powrotem, on przecież zawsze jest taki pomocny.
- Ja chyba też nic nie mam do deszczu. - stwierdził spoglądając w górę. Ojej, krople wlatywały mu do oczu, bezczelne. A ktoś wsuwa mu się pod grzywę. Bezczelna Felija. - Żeby tak moim kosztem? - spytał i pokręcił łbem z rezygnacją. Nie wiedział co jest fajnego w chowaniu się pod mokrą grzywą. Ta sytuacja ogólnie była dość durna. O ile się orientuję, stanie w deszczu to niezbyt produktywne zajęcie? - Fel, może poszukamy sobie miejsca mniej wystawionego na szkodliwe działanie kropel, co? Fel... Felija? - starał się jakoś zwrócić jej uwagę, po tym jak kolorowooka przestała ogarniać. |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
15-07-2012, 15:36
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Beżowa zamrugała kilkakrotnie. Ej, on chyba coś do niej mówił. Wytężyła słuch, postawiła uszy... Tak, nie wydawało się jej! Naprawdę te słowa były skierowane właśnie do niej. Niewiarygodne!, przecież dookoła jest tylu innych potencjalnych odbiorców...
- Co? - spytała inteligentnie, wysuwając łeb, by następnie unieść go tak, aby znalazł się on mniej więcej na wysokości tegoż Lucasa. - Aaa tak, można by - dodała już bardziej przytomnym tonem. - Tylko to chyba musiałaby być jakaś jaskinia czy coś takiego, nie? Bo kamienie raczej nie przeciekają. Tak, to się nazywa poczucie humoru na poziomie. Jeeej. W każdym razie kolorwooka podniosła się do siadu i tak patrzyła sobie na lwa, a na jej obliczu dało się jeszcze poznać pewne oznaki nierozgarnięcia. Ale z drugiej strony, u niej to nie było niczym nadzwyczajnym... |
|||
|
Lucas Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:3 Liczba postów:65 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 74 Zręczność: 78 Spostrzegawczość: 62 Doświadczenie: 40 |
15-07-2012, 18:12
Prawa autorskie: =MadKakerlaken, tło - jsek, obróbka - Felija
O, Felija wreszcie zaskoczyła. Niewiarygodne, szybko jej poszło. Wreszcie jakieś postępy. Jak przyjemnie czasem porozmawiać sobie z kimś, kto ma podobny poziom inteligencji. Ta. Na czym to ja...
- Taa, raczej nie przeciekają... - powtórzył, badawczo przyglądając się Feliji. Chyba rzeczywiście dobrze byłoby się gdzieś ukryć, ten deszcz wyraźnie jej szkodzi. Nie powinna za długo na nim przebywać, kto wie jak to się skończy. Jeszcze mózg jej umrze, czy coś. O ile już nie umarł... No nic, nieważne. Pobyt w przytulnej, a przynajmniej przytulniejszej niż przestrzeń otaczająca baobab, jaskini powinien wyjść jej na dobre. Pozostaje jeszcze kwestia odnalezienia takiej właśnie przytulnej jaskini. W deszczu. Nie, to już nie deszcz. To porządna ulewa. A Lucas nie miał pojęcia gdzie taka przytulna jaskinia mogłaby się znajdować. Podsumowując, czeka go długa, kilkugodzinna wyprawa w nieznane, w wielkim deszczu z niezwykle inteligentną kompanką, którą, trzeba przyznać, bardzo lubił, ale jednak w długiej podróży może być uciążliwa. Także tego... Hej ho, hej ho, znajdywać by się szło... - To może tędy. - powiedział, niepewnie spoglądając na beżową. Ten prosty komunikat powinna zrozumieć. Raczej. zt |
|||
|
Felija Administrator Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:5,5 roku Liczba postów:4,347 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 84 Zręczność: 88 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 14 |
15-07-2012, 18:49
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Hej, nie róbmy z niej jakiejś upośledzonej idiotki. Nawet jeśli w pewnym, ehm, dość sporym stopniu nią jest.
- Dobra - odparła, bo jej było naprawdę wszystko jedno, którędy brązowy zaprowadzi ją do miejsca, które, jak sobie skrycie marzyła, będzie SUCHE. Jeszcze chwilę temu spływające po niej zimne krople nie sprawiały jej większego problemu, bo generalnie odcięła się od większości zewnętrznych bodźców, teraz jednak, kiedy już jako tako powróciła do rzeczywistości, ta cała ulewa zaczęła ją poważnie irytować. Szczególnie, że była ona coraz mocniejsza. Zimno się już Felce zrobiło, biedaczka, nie była przyzwyczajona do takich temperatur. Póki co w swoim życiu raz tylko przeżyła porę deszczową, a była wtedy jeszcze większym bachorem niż teraz, więc zdążyła już zapomnieć, jak to jest. W każdym razie, teraz lwica kichnęła raz czy dwa, po czym prędko udała się za swym towarzyszem. Z/t |
|||
|
Erina Gość |
29-09-2012, 17:56
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Szara lwica była niezmiernie pewna, że niebawem jej przyszłe pociechy wydostaną się na zewnątrz. Prędzej czy później i tak by to nastąpiło. W końcu ciąża o czymś świadczy. Samotniczka ledwie powłóczyła nogami, była zmęczona całym tym chodzeniem. Szukała jedynie odpowiedniego miejsca dla siebie i lwiątek i znalazła je pod Starym Baobabem. Uwaliła tam swoje ciało. Nie miała bladego pojęcia ile dzieci przyjdzie jej wychowywać. Dlatego kiedy skurcze stawały się coraz częstsze, starała się przeć, żeby dzieciaki mogły jak najszybciej odetchnąć świeżym powietrzem. Po kilku parciach, pomogła sobie delikatnie pyskiem. Wyjęła jednego z potomków pyszczkiem i położyła go na swoich łapach, by móc go oblizać z wydzieliny, którą był umazany. Jak na razie nie czuła większego naporu, więc może będzie szczęśliwą matką tylko jednego lewka? Kiedy już starannie go obmyła, położyła go tuż przy sutku, żeby mógł się pożywić, a sama położyła głowę na łapach.
|
|||
|
Sheridan Gość |
29-09-2012, 18:28
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
/Wybacz, że trochę to chaotycznie napisałam
Mały od samego początku był narwańcem. Wyobraźcie sobie, mieć takiego szaleńca w sobie? Gdy tylko mógł kopał i kręcił się dokazując. Nie mógł wytrzymać siedzenia w tym ciasnym miejscu, w którym był. Tak bardzo ciekawił go świat na zewnątrz, jego rodzice, i on sam. Nie wiedział przecież jak wygląda, ani kim jest. Niespokojny kopnął raz jeszcze, co wywołało cichy jęk mamy. Wybacz, mamełku, ale ja muszę się stąd jakoś wydostać! Po pewnym czasie, w trakcie snu coś się poruszyło. Zaraz kolejny raz, tym razem mocniej. Mały aż się zatrząsł. Coś było nie tak. Dalej nawet nie zdążył jakoś się pobronić, a poczuł przeraźliwy chłód. W pobliżu łopatek poczuł czyjś ciepły oddech, by następnie zostać podniesionym w powietrze. Lwiak pisnął ile stać było go w płuckach, wystraszony całą tą sytuacją. Potem raz, drugi, trzeci. Umarły by się przez niego w grobie obrócił. Oprócz wspaniałego akompaniamentu wierzgał też łapkami, usiłując wydostać się z czyjegoś pyska. Na pewno nie czuł się komfortowo. Wreszcie położony został pomiędzy czyimiś łapami. Instynkt podpowiadał mu, ze to jego rodzicielka, co potwierdziło nadmierne czyszczenie. Mały już czuł, ze znielubił tę czynność. Następnie, już czyściutki i piękny dany był tuż obok brzucha Eriny. Ale komu by się chciało leżeć w spokoju i czekać, skoro ma do poznania cały świat? Nie usiedział więc długo w jednym miejscu; przebierał łapkami, próbując podczołgać się do drzewa. Nie do końca wyszło. Dobra, to inaczej – spróbujemy skakać. Wyszło z tego tyle, ile wynosi 0+0, czyli nici z efektów. Zirytowany młodzieniaszek zaczął piskać na nowo, domagając się zabrania z tego miejsca, w jakieś ciekawsze. |
|||
|
Erina Gość |
29-09-2012, 18:40
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
Erina naprawdę z wielką chęcią chciałaby zabrać stąd młodzieńca, ale nie miała na to siły. Lwiątko musiało być tutaj dopóki samo nie nauczy się chodzić i dopóki nie otworzy swoich małych ślepek. Czyli można powiedzieć, że jakiś czas to zajmie. Szara samica przygarnęła malucha jeszcze raz do swoich sutków, żeby ten wreszcie zaczął pałaszować. W końcu matka nie chciała zagłodzić swojego synalka. Ale zaraz... Ważną rzeczą jest imię dlatego Er długo się nie namyślając wypowiedziała na głos zlepek liter:
-Sheridan. To imię było dość ładne i na pewno spodoba się maluszkowi. Chociaż mimo wszystko nic jeszcze nie docierało do jego małego móżdżku. Oczywiście nie jest to wcale obraźliwe określenie, ale sami zrozumcie, że to dopiero lwi noworodek. |
|||
|
Sheridan Gość |
29-09-2012, 18:59
Prawa autorskie: Malaika, tło: Disney | AtomicIceCream
O matko! Chciałby krzyknąć maluch. Znowu podsuwają mu pod pyszczek jedzenie. Ludzie, ile można, no? On chciał zwiedzać świat, żyć na własną łapę, a tu go jednym ruchem podbierają i karzą jeść. Gdyby mógł przewróciłby oczami i strzelił focha, ale… no jak miałby to właściwie zrobić? Tak więc Sheridan poruszył niespokojnie małym ogonkiem i pisnął głośno, dając do zrozumienia, że chce sobie stąd iść. A jak matka go nie zabierze, pójdzie sam. Młodzieniaszek zaczął czołgać się, wykorzystując zapasy energii, które się w nim nagromadziły. Niech Erina zobaczy, jakie to żwawe maleństwo. Krocząc, nieco zabawnie, ale skutecznie, doszedł do kępki trawy. Czując na sobie jej źdźbła odetchnął nowym zapachem, sprawdzając, czy to na pewno nie opiekunka na niego czyha. Nie, to coś nowego. Z zapałem zaczął obwąchiwać roślinkę, dopóty, dopóki przez przypadek nie kichnął zbyt mocno poprzez działanie pyłków. No nie, teraz matka znowu go znajdzie!
|
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: