Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
25-10-2012, 17:32
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Więc najpewniej właśnie tak wyglądał, gdy chciał się rzucić na Hewę, a coś go wewnętrznie blokowało. Przeważnie po tym Piaskowa obdarzała go uśmiechem, więc i on postanowił zrobić to samo. Słysząc pytanie, zamyślił się chwilę nad odpowiedzią. Nim zdążył ubrać myśli w logiczną całość głos zabrali pozostali.
Płonąca Ziemia, już trochę nie słyszał tej nazwy, już dość długo nie widział żadnego żyjącego członka owego Stada... Hieny wszystko pokomplikowały, jak zawsze. Najpierw postanowił odpowiedzieć Kitanie. - Tak, trochę się wydarzyło. Każdy swoją historię opowiedziałby inaczej, ale z najważniejszych rzeczy to mieliśmy tu plagę hien, co skutkowało, że wszystkie stada się rozpadły, nie potrafiliśmy puścić w niepamięć różnic dzielących stada i stanąć jako opór dla tych najeźdźców. Wszystkie stada upadły, jednak Lwia jako jedyna odrodziła się jako ta sama kraina. Inne lwy i lwice? Cóż, każdy jakoś próbuje wiązać koniec z końcem, żyjąc na własną łapę, albo próbując stworzyć jakieś zgrupowanie. Hm, skoro o samotnikach mowa. Mako zwrócił spojrzeniem ku najmłodszemu z tutaj zgromadzonych. I w tej jednej chwili wylądował 2,5 roku wcześniej w Grocie Medyka. Był on, mały brązowy samczyk o zielonych oczach, lustrujący swym bystrym wzrokiem króla Lwiej Ziemi – Morgotha. Powiedział grzecznie kim jest, dlaczego chce dołączyć, jakie okoliczności sprawiły, że tu wylądował, a król go przyjął do tej legendarnej Lwiej Ziemi. Mako patrzył na Sanamu jak na siebie, widział w nim siebie. Wylądował tu dokładnie w tym samym wieku, w dość podobnych okolicznościach, będąc całkowicie sam. Sanamu był niezwykle podobny do Młodego, choć ten ostatni nie miał zamiaru dzielić się swym odkryciem. - Nie chcę Cię rozczarować, ale już dość długo nie dostałem żadnego sygnału życia od mojego znajomego, który należał do Płonących. Prawdę mówiąc już ich raczej nie ma, a przynajmniej bezpośrednio nich... Pewnie, że możesz stać się członkiem Lwiej Ziemi, ale to twoja wola. Jeżeli nie zechcesz do nas dołączyć, a pozostać tu do czasu przybycia kogoś z rodziny, zrozumiem. Jeśli chcesz to bramy Lwiej są dla ciebie otwarte... Ale chyba możesz mi zdradzić dlaczego interesuje cię Płonąca Ziemia, lub chociaż gdzie jest twoja rodzicielka? |
|||
|
Sanamu Gość |
25-10-2012, 22:44
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Dzielnie wytrzymał spojrzenie lwa, chociaż już po paru chwilach miał olbrzymią ochotę je spuścić na swoje łapy. W końcu odetchnął w myślach i przechylił łeb w bok, lustrując wzrokiem grotę jakby nagle teraz zaczęła go niezwykle interesować. W ciszy wysłuchał słów samca najpierw skierowanych do Kitany, a później do niego samego. Przełknął ślinę. Jego uszy położyły się po sobie, nadal stulone jak najbardziej, a brwi zgięły się ze zmartwienia.
-Interesuje mnie ona dlatego, że moja matka pochodzi z tamtych stron. Nosi miano Selene i z tego co wiem, jest potomkinią Montany i Leo. Słuchałem dość długo jej opowieści i legend o tamtym stadzie, jak i o waszym i pozostałych więc mniej więcej znam swoje pochodzenie. Moja matka pragnęła tutaj wrócić po tym, jak nasze stado rozpadło się po wojnie, a mój ojciec zginął w niej. Chce bym dołączył do Płonącej Ziemi i wychował się tam na silnego lwa. Ale ja nie nadaję się tam. To nie dla mnie takie stado. Z resztą, kto by chciał w rodzinie taką fajtłapę i strachajłę jak mnie... Nie sugeruję, że te przez te cechy chcę do was należeć, ale... Jesteście dumni lecz dobrzy. Nie mordujecie. Nie ranicie cieleśnie. Żyjecie w spokoju i jesteście tolerancyjnym stadem. Mniemam więc, że przyjmiecie mnie bez względu na to kim na razie jestem, ale jaki będę w przyszłości.-ostatnie słowa powiedział ciszej, mniej pewnie i ze schylonym w dół pyskiem. Król jednak mógł usłyszeć każde słowo dokładnie, ponieważ nie znajdował się, w aż tak dużej odległości od lwiątka. Obejrzał się na tył groty, a w oddali dojrzał półkę, na której... Stało kilka, dobrze znanych mu przedmiotów. Ściągnął brwi. Zerknął z ukosa na ranę na łapie lwa, po czym niepewnie podszedł do półki skalnej lecz, że była dla niego za wysoko, tylko pod nią usiadł i pyskiem wskazał wymienione przedmioty. -Jeśli boli pana rana, może pan użyć tej rośliny, to rumianek. Jeśli pan zrobi z niej maź i nałoży na ranę, zdezynfekuje ją i nie wda się przynajmniej zakażenie.-stwierdził, wzruszając przy tym barkami jakby była to najzwyklejsza na świecie rzecz, którą każdy powinien wiedzieć. |
|||
|
Hatima Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:325 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 20 |
26-10-2012, 10:00
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
No cóż tu Hatima mogła w tej całej sytuacji poradzić? Jako tako nie miała nic do powiedzenia w tej sytuacji, bo oczywiście to czy Sanamu dołączy do stada zależało albo od Mako, albo od Vasanti - zależnie od tego kogo by się maluch spytał. Mimo to lwica miała nadzieję, że król się zgodzi. Jak powiedziała Kitana dobrze - lwiątka są przyszłością stada i trzeba o nie dbać, a Sanamu wydaje się być w porządku. Nawet więcej niż w porządku. Zaskoczył ją fakt, że lwiątko na koniec zaproponowało coś na bolącą łapę zielonookiego. Była oczywiście mile zaskoczona. W tak młody wieku już wie takie rzeczy. To chyba nawet dobrze, zależy jak na to spojrzeć. Dla brązowookiej właśnie była to dobra rzecz. Na razie usiadła sobie na ziemi i przyglądała się ów całej sytuacji, jednocześnie przysłuchując się rozmowie. Dzięki temu mogła się także przy okazji dowiedzieć paru ciekawych rzeczy o przeszłości. Może nie swojej, ale pamięta, jak w dzieciństwie uwielbiała słuchać takich historii opowiadanych przez jej rodziców. Najwyraźniej mimo wieku nie wyrosła z tego ani trochę.
|
|||
|
Selene Gość |
28-10-2012, 19:32
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Któż by pomyślał, że matka młodego, zaginionego była tak blisko? Człapała poprzez ciepłe ziemie stada, powłócząc łapami, starając się wychwytywać najdelikatniejsze atomy zapachu Sanamu. Była już zmęczona, jednak musiała iść przed siebie. Podniosła wyżej łeb, spoglądając na niebo. Jasne, gorące. Rozgrzane poprzez gorąc słońca, które teraz niemiłosiernie parzyło świat. Biała niemal czuła jak ponownie płonie jej pysk. Jak wyżera sierść i mięso. Pochyliła łeb ponownie, rozglądając się powoli po okolicy. W końcu dojrzała jakąś jamę. Tam mogła znaleźć ochłodzenie.
Wypuściła z płuc powietrze i ruszyła, by zaraz po chwili wejść powoli w zaciemnioną grotę, rozglądając się po obecnych tutaj. -Witajcie. - sapnęła, poruszając lekko końcówką ogona, przyglądając się lwom. Niestety jej syn był mały... nie zauważyła go, poprzez sylwetki dorosłych, tu zgromadzonych. Nabrała powietrza prostując się i wypuściła je. Jej chude boki opadły a ona spuściła wzrok, wchodząc głębiej w jaskinie, jak gdyby była całkiem pusta. Była zmęczona. I musiała odpocząć. Teraz naprawdę NIKT ją nie obchodził. Mogły być zgromadzone tutaj nawet rozwścieczone nosorożce, ujeżdżane przez krokodyle. Ona musi odpocząć. Legła pod jedną ze ścian. Czaszka na jej łbie uderzyła z hukiem o ścianę i... zamknęła ślepia. Oby syn ją zauważył. |
|||
|
Naomi Gość |
29-10-2012, 00:23
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Niedługo po Selene do groty weszła Naomi. Miała przygnębioną minę, co było spowodowane poprzednimi wydarzeniami, które niedawno nastąpiły. Tak jej było szkoda Hofu...
Kiedy ta weszła do groty, skinęła tylko łbem królowi i siostrze. A propos Hatimy...dobrze, że tu była. Będzie miała komu się wyżalić. Nie zastanawiając się dłużej położyła się pod ścianą i położyła łeb na swoich skrzyżowanych łapach. Jak już wcześniej wspomniałam, na jej twarzy malował się smutek i przygnębienie. Samica westchnęła ciężko. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
29-10-2012, 20:03
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Tak, są nowe. Ile mają wspólnego ze starymi? Ciężko powiedzieć. Mamy Nową Północ, z którymi zawarliśmy pakt o nieagresji. Jest Rodzina Kami i jeszcze jedno stado – Świt. Na tą ostatnią dwójkę radzę uważać, mogą się okazać niezwykle niebezpieczni. - kiedyś nie przyszło mu do głowy szufladkować wszystkich ze względu na stado w jakim żyją, ale życie nauczyło go, że jeśli ktoś należał do złego stada, to był zły. Rzecz jasna, bywały wyjątki, ale to nieliczne przypadki. - Kami... Dawna przywódczyni Złej Ziemi, wielka lwica, którą trudno powstrzymać nawet we dwójkę. Jej Rodzina mieści swoją siedzibę, gdzieś na dawnej Złej Ziemi, mają tam skałę, w której znajdują się lochy... - zamilkł na chwilę, kręcąc przecząco łbem – Nie wybierajcie się tam bez dobrego powodu.
Mimo że spędził tam ledwie chwilę, miał dość tamtego miejsca. Fakt, młodzi są przyszłością. Słysząc wypowiedz Sanamu, uśmiechnął się ledwo dostrzegalnie. - Rozumiem – odpowiedział treściwie najmłodszemu – Wiesz, tylko głupiec nie odczuwa strachu... Twoje chęci są szczere. Witaj w stadzie, Sanamu. Mako bacznie obserwował, gdy Lwi podchodził do półki z medykamentami. O tak, zajdzie naprawdę daleko... Król podszedł do półki i zajął miejsce obok młodszego. - A melisa na uspokojenie, czyż nie? - odrzekł i zmierzwił łapą czuprynę na łbie Sanamu – To prawda, maść by pomogła... Ale jeśli ja wezmę rumianek, to komuś innemu może go zabraknąć. A moja rana nie jest aż tak nagląca. - zerknął na łapę – Wypadek, nie wart rozpamiętywania. Przybyła jakaś nowa postać i Naomi. Tej drugiej odpowiedział, na dodatek skinął jeszcze łbem. A ta biała? Może jakaś znajoma Naomi. |
|||
|
Kitana Gość |
30-10-2012, 01:41
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
- Kami...kojarzę. Taka wielka, brązowa lwica. Wiem - skwitowała krótko wypowiedź Mako. Po chwili usłyszała wypowiedź malca, który jak widać w takim wieku dysponuje już dość dużą wiedzą na temat lecznictwa i wszelakich medykamentów. Ogromny podziw w jego stronę! Sama Kitana też była tu kiedyś medykiem i wiedziała dobrze, że mały ma rację.
- Łał, twoja wiedza na temat leczenia ran jest imponująca. Powiedz mi, skąd o tym wiesz? Sama byłam tu kiedyś medykiem, więc wiem co nieco - zapytała lewka głosem pełnym podziwu i aprobaty. |
|||
|
Sanamu Gość |
31-10-2012, 20:44
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Zaraz, zaraz, aż tak mały to on nie jest! Chociaż w sumie, sierścią to nie wyróżnia się jakoś za szczególnie spośród tu obecnych. A matki za grosz nie przypominał. Kopia ojca, jak to mawiała. A Sanamu, nigdy nie wiedział, czy to był komplement, czy wręcz przeciwnie. Uśmiechnął się półgębkiem do Mako, otwierając jedno oko, ponieważ drugie było zakryte przez potarmoszoną grzywkę pomarańczowego. Prychnął, odrzucając ją, zamrugał, po czym spojrzał na króla, lśniącymi i pełnymi nadziei ślepiami.
-Czyli...Czyli, przyjmiesz mnie?-spytał, aż rozdziawiając ze zdziwienia pysk. Ale wtedy usłyszał odgłos, jakby ktoś uderzył ciałem o ziemię, wychylił się za ciała Mako i Kitany, strzygąc uszami. Zastygł w bezruchu przez chwilę, wpatrując się w wątłą, białą sylwetkę, po czym w podskokach ruszył w jej kierunku, nie odpowiadając na pytanie Kitany. Ostatnim susem pokonał dzielącą go, od matki odległość i oparł się przednimi łapami o jej bark, przyglądając się jej łbu, otarłszy się wcześniej o niego. -Tęskniłem. |
|||
|
Hatima Duch Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:325 Dołączył:Cze 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 73 Zręczność: 73 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 20 |
31-10-2012, 20:55
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Wszystko inne stało się dla Hatmy mało ważne w momencie, gdy do groty wkroczyła jej siostra. Już miała się do niej uśmiechnąć, przywitać, spytać co tam u niej, lecz wtedy ujrzała jej minę. Była smutna, przygnębiona, jakby czymś mocno przejęta. Lwica znała na tyle dobrze swoją siostrę, by wiedzieć, że coś jest wyraźnie nie tak. Skinęła wcześniej głową do nowoprzybyłej lwicy w geście przywitania, lecz nie zwracając już uwagi na nikogo innego podeszła do jasnokremowej.
-Naomi? Co się stało?- zapytała się jej, gdy znalazła się na tyle blisko. W oczach pomarańczowej można było teraz dostrzec troskę. Bardzo dbała o swoją rodzinę i przyjaciół. To można o niej powiedzieć z całą pewnością. Dlatego też chciała się dowiedzieć o co chodzi. Może byłaby w stanie pomóc, kto wie. Albo i nie. W ten czy inny sposób wolała się po prostu upewnić. |
|||
|
Naomi Gość |
31-10-2012, 21:38
Prawa autorskie: SixNewAdventures (Avatar) | Obróbka: Moja || HydraCarina (Sygnatura) | Obróka: Moja
Naomi przez ten czas leżała sobie pod ścianą groty, była głęboko zamyślona, nie słuchała słów innych przebywających tu lwów i ogólnie miała to wszystko w dupie. I tak leżała chwilkę, może dwie, może trzy, może nawet i dłużej...
W końcu ujrzała przed sobą pomarańczowe łapy. Samica szybko podniosła głowę, aby zobaczyć kto jest ich właścicielem. Ach, przecież to Hatima! Słysząc pytanie, oraz troskę w jej głosie, Naomi poczuła się troszeczkę...lżej. A czemu? A to dlatego, że Hatima była chyba jedyną istotą na ziemi, która interesowała się problemami Naomi i zawsze umiała ją pocieszyć. No i vice versa. Gdy tylko Hatima spytała niebieskooką o powód jej zmartwienia, Biały Pazur tylko westchnął głośno, po czym spojrzał na brązowe ślepia siostry. - Ech. Wydarzyło się straszne nieszczęście. Pamiętasz Suri? Ona była partnerką Hofu. Ona...niestety odeszła już z tego świata. Tak mi jego w tej chwili szkoda ...i jej dzieci, które właśnie osierociła - wyznała siostrze, po czym spuściła łeb w dół. Myślała cały czas o Hofu, oraz o tym jak on sobie poradzi z wychowaniem młodych. Przecież on był jeszcze taki młody. Z drugiej strony, Naomi miała nadzieję że to będzie dla niego pewną lekcją życia i przygotowaniem do funkcjonowania w świecie dorosłych. Oby dał radę. Westchnąwszy ponownie, podniosła łeb, aby jeszcze raz spojrzeć siostrze w oczy, Teraz to tylko oczekiwała jej słów pocieszenia, wsparcia i dobrej rady. Niczego więcej. |
|||
|
Mako Poczciwy | Konto zawieszone Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Znamiona:1/1 Liczba postów:553 Dołączył:Lip 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 79 Spostrzegawczość: 73 Doświadczenie: 84 |
01-11-2012, 14:58
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Nie sposób było nie dostrzec tych iskierek nadziei tlących się w oczach Sanamu. Gdy był przyjmowany te kilka lat do tyłu sam był wyrzutkiem – choć jego rodzina pochodziła pośrednio z Lwiej – choć nie został tym w żaden sposób napiętnowany. Co było w tym wszystkim najgorsze, poczucie, że było się samemu. Samemu w tym wielkim świecie. Całe szczęście, że znalazł sobie przyjaciół, a Lwi stanowili dlań nową rodzinę. Nie było dnia by nie myślał o swej rodzinie, zastanawiając się dlaczego tu nie przybyli, jednak miał świadomość, że żyją, a przynajmniej żyli. Tak mógł zakładać, jeżeli wcześniej faktycznie trafił do Jeziorka duchów. W sumie mógłby to kiedyś sprawdzić, zabrać tam kogoś, kto chciałby porozmawiać z kimś kto był z pewnością martwy, ale czy to nie była by gra na uczuciach innych? Jeżeli ktoś wykazałby chęci, to czemu nie.
- Już to zrobiłem. Jesteś jednym z nas. - odpowiedział, a po chwili dodał już jakby do siebie samego – Można nie pochodzić z Lwiej Ziemi aby być Lwioziemcem, najważniejsze jest to, co ma się w sercu. Najwyraźniej świeżo upieczony Lwi rozpoznał białą lwicę, a to dobry znak. Najpewniej to jego matka, choć pozór mógł mylić, wszak w ich wyglądzie nie szło dostrzec podobieństw. Zaciekawienie też budziła maska lwicy, cóż, o gustach się nie dyskutuje. Słysząc złe wieści spuścił wzrok, błądząc nim gdzieś po podłożu. Suri, Suri, znał ją? Kim była? Osierociła dzieci? To straszne. Ta odrobina współczucia, to wszystko co mógł teraz zrobić. Mógł zapytać kim była, ale to chyba nie na miejscu. Zobaczymy jak będzie rozwijać się sytuacja, jeżeli odnalazła się matka Sanamu, to będzie ich można zostawić by odpoczęli, a on? Z chęcią odbędzie rozmowę z bliźniaczkami, choć może okoliczności są średnio sprzyjające. - To nie w porządku, że niektórzy odchodzą tak szybko... |
|||
|
Selene Gość |
01-11-2012, 19:47
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | VenvaTio
Nie zwracała na nic uwagi. Leżała jedynie z zamkniętymi oczyma, starając się usnąć. Przychodziło jej to łatwo. Po chwili już prawie odeszła do krainy błogiej rozkoszy. Coś jednak wyrwało ją z tego stanu. Poderwała gwałtownie łeb do góry, przez co czaszka z jej głowy niemal nie spadła. Odruchowo spojrzała w miejsce, gdzie coś ją dotknęło, a dokładniej oparło się o nią, swoimi małymi łapkami.
Gdyby to był któryś z tych lwów, jeżeli ośmieliłby się ją tknąć, zapewne zaczęłaby się bronić. Ale to było lwiątko. I to nie jakieś tam lwiątko! Ona znała to lwiątko! Początkowo tylko zamrugała oczyma z niedowierzaniem, po czym objęła syna łapą i mocno go do siebie przytuliła. -Sanamu... Jesteś. Tak się o ciebie bałam. - wymruczała, ocierając się łbem o jego chude ciałko. Teraz gdy się rozbudziła, trochę bardziej docierały doń słowa które wypowiadały pozostałe lwy. Jedno, a dokładnie dwa takowe przyciągnęły jej uwagę bardziej. "Osierociła Dzieci" Możliwe, że nie znała tych glizd, ale... To dzieci, czyż nie? Powinna w takim razie pomóc. Miała przecież taką możliwość. Mruknęła coś pod nosem, po czym podniosła się, mimo że słaba to podniosła się. -Jeżeli mogę pomóc... Wciąż mam pokarm. Mogę te sierotki wykarmić, jeżeli tego potrzebują. - Sanamu miał dopiero te cztery miesiące. Lwiątka dokarmiają się mlekiem matki do około sześciu, więc wciąż ten pokarm miała. Chyba. Nie była pewna. Jakiś czas głodówki, mógł sprawić, iż laktacja zanikła. Lwica miała jednak nadzieję, że nie. |
|||
|
Shyeiro KARNY TYTUŁ ZA PSUCIE EVENTÓW Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Ponad 4 lata Znamiona:0/0 Liczba postów:411 Dołączył:Sie 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 75 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 29 |
01-11-2012, 21:43
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya
Shey po dość długiej zabawie na dworzu, postanowił wrócić do groty medyka. Po co? A zgłodniał nieco.
Żwawym krokiem przekroczył próg jaskini, a ujrzawszy Naomi, podbiegł do niej rozentuzazmowany i otarł się o jej przednie kończyny. - Jestem!- krzyknął radośnie, by odejść na parę kroków i obkręcając się na pięcie zorientować się, kto jest w grocie. Usiadł po chwili, wlepiając oczka w Naomi. |
|||
|
Naomi Gość |
02-11-2012, 20:38
Prawa autorskie: AFrozenHeart/ Zimnaya
A Naomi leżała sobie dalej ze smutną miną. Mako coś tam do niej powiedział, jednakże ona nie odpowiedziała, bo właśnie do groty wbiegł mały Shyeiro. Mały? No może nie aż taki mały. Teraz to rósł jak na drożdżach. Nie zmieniało to jednak faktu, że dzięki niemu na pysku Naomi zawitał uśmiech. Ech, dzieci są naprawdę cudowne. Chcąc odwzajemnić to, że otarł się o jej przednie łapy, ta liznęła go na powitanie w pyszczek
- Witaj Shyeiro. A ja tak zastanawiałam się gdzie ty się podziewasz - powiedziała wpatrując się w młodzika. Chwilę potem westchnęła ciężko. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości