♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Miles
Konto zawieszone

Gatunek:Przydałby mu się jaki... Płeć:Samiec Wiek:Trzy i pół roku. Liczba postów:76 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

#46
31-07-2012, 23:21
Prawa autorskie: ~Vegava

Samiec usłyszawszy swoje imię tylko zmarszczył gniewniej brwi. Oj tak, długogrzywy zmienił się, co do tego to nie ma wątpliwości. Trochę jakby zniknął ten wesoły, szalony "Misiek".
Król spuścił na sekundę uszy, zdradzając, że nie był z tego wszystkiego zadowolony... W sumie to nawet nieco zirytował go ton Shahaza. Chociaż... jakikolwiek byłby to ton, tak czy siak Miles byłby zły na tego samca.
- To jak mam mówić, co? Powiedz! Może 'witaj w domu'! - powiedział, prawie krzyknął. Przeszedł parę kroków w stronę czarnego, by sprowokować go, by na niego patrzył. Oj, teraz rozmawiali... I "Blondas" nie odpuści, dopóki nie dowie się wszystkiego czego trzeba...
Nazeatu Shahaz
Gość

 
#47
01-08-2012, 00:44
Prawa autorskie: ~Vegava

Shahaz nie chciał wywoływać większych awantur.
-Nie, ale nie życzę sobie, byś gadał takie bzdury. Zachowuj się jak na króla przystało.- odparł sucho, ani gniewnym ani złośliwym tonem.
-Wiem, że i ja nie potrafiłem się tak zachować. Po prostu nie dałem rady z tym ciężarem. Nie chciałem, żeby tak się stało, ale czułem, że jeśli nie odszedłbym poukładać sobie wszystko we łbie, oszalałbym i stałbym się tak jak ten, przez którego cierpieliście. Nie chcę, żebyś mnie nienawidził, bo jesteś dla mnie jak brat. A nie chcę stracić jedynej osoby którą kocham, nie licząc Oxeny.- jednooki unikał spojrzenia Milesa. Nie chciał patrzeć mu prosto w oczy, nie śmiał.
Miles
Konto zawieszone

Gatunek:Przydałby mu się jaki... Płeć:Samiec Wiek:Trzy i pół roku. Liczba postów:76 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

#48
01-08-2012, 01:30
Prawa autorskie: ~Vegava

Miles po dwóch pierwszych zdaniach wypowiedzianych przez czarnego, wydał z gardła ciche - choć dziwnie brzmiące groźne jak u osoby, która zwykle tego nie robi - warknięcie i krążył wokół, dając wrażenie osoby, która próbuje stłumić i powstrzymać się od czegoś.
- 'Jak na króla przystało'... - prychnął cicho i chciał coś dodać, lecz Shahaz postanowił dalej kontynuować swój monolog. Nie przerywał mu... Chciał wiedzieć teraz jak najwięcej... A gdy ciemno-grzywy skończył, jasny patrzył tylko na niego nierozszyfrowanym dla nikogo wzrokiem. Przełknął powoli ślinę i mrugnął...
- To spójrz, coś teraz zrobił... Nie wierzę sobie, co się ze mnie zrobiło... Nie potrafię sobie wyobrazić teraz siebie takiego, jakim byłem kiedyś... I nie wiedziałem do teraz, że moje serce zdolne jest do takiego gniewu... Zniknąłeś i to wszystko spadło na mnie... Mogłeś przynajmniej o czymś nas powiadomić... Powiedzieć chociaż jednemu członkowi stada, że znikniesz na trochę... że wrócisz... Byłeś to winny mnie... Byłeś to winny Oxenie...
Nazeatu Shahaz
Gość

 
#49
01-08-2012, 02:07
Prawa autorskie: ~Vegava

Wodził za jasnogrzywym wzrokiem, obawiając się najgorszego. Przecież Miles miał prawo wygnać Shahaza i zakazać mu powrotu... Czy to zrobi?
-Miles, ja wiem. Ja to wszystko wiem, to przeze mnie się zmieniłeś. To moja wina. Chciałem wam powiedzieć, naprawdę. Ale bałem się, że mi nie pozwolicie, że przy spotkaniu z wami zmienię zdanie... A nie wiem, jak to by się skończyło.. Uwierz mi, chciałem obronić was przed sobą.- odpowiedział, na początku spokojnie, a potem ton w miarę jak mówił zmieniał się na bardziej stanowczy i szybszy. Nazeatu ściągnął też mocniej brwi.
Co miał jeszcze powiedzieć? Zwykłe przepraszam nie wchodzi w grę. "Przykro mi" tym bardziej.
-Mówisz, że tron cię zmienił... Dlatego uwierz, że to brzemię działało też tak na mnie, chociaż nie odebrało mi tej radości życia, tej wesołości, optymizmu, bo ja po prostu tego nie miałem.- spojrzał za siebie szukając oczu Ate. Posłał jej spojrzenie dziwne, jakby jednocześnie mówiące "pomóż" i "przepraszam". Ale on wcale nie miał tego na myśli. Chwilę przyglądał się Zielonookiej, pozwalając by słowa które zawisły w powietrzu dotarły porządnie do Milesa. Potem Szary ni stąd ni zowąd postawił kilka kroków, tym samym zastępując drogę bratu, spojrzał mu głęboko w ślepia a już po chwili jego łeb opadł i oparł się na piersi blondyna.
-Wybacz mi.- wypadło z jego smolistych warg. -Wybacz mi. Nigdy sobie nie daruję tego, że przeze mnie tak się zmieniłeś. Miles, bądź znowu sobą. Proszę.- kto by pomyślał, że Shahaz, wielki gbur na śmierć i życie który nie przepadał za "odpałami" młodszego lwa, nagle będzie błagać go o bycie znów takim jak przedtem.
Ate
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 71
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 51

#50
01-08-2012, 16:00
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba

Ate przysłuchiwała się całej rozmowie z dala. Do jej uszu docierały wszystkie słowa. Czasami przenosiła wzrok, by spojrzeć w tamtą stronę, lecz zaraz potem odwracała go, a jej uszy opadały, zaś brwi marszczyły się. Gdy za którymś razem już spoglądała w tamto miejsce, jej oczy napotkały na swojej drodze wzrok Shahaz'a. Jej brwi ściągnęły się jeszcze mocniej, gdy widziała w jego oczach ten obłęd... Pewną rozpacz. Widać było, jak samcowi jest żal tego wszystkiego, co uczynił.
- Milesie... Dobrze zapamiętałam twe imię? - mruknęła ni stąd ni zowąd, nie patrząc w ich stronę. Patrzyła się gdzieś w dal, jak gdyby była w nieznanym nikomu transie.
Głębokie westchnienie wyrwało się z jej piersi, gdy na chwilę aksamit czarnych powiek, powlekany wachlarzem gęstych rzęs opadał na szmaragdy jej zielonych oczu. Gdy ślepia jej ponownie ujrzały światło, czarna podniosła swoje jestestwo i skierowała swój krok ku obu lwom.
- Jak mniemam jesteś królem tych ziem. Nieprawdaż? Wybacz, że wtrącam się w nieswoje sprawy, jednakże... Chciałabym coś powiedzieć - jej głos, te słowa... wszystko sączyło się spomiędzy jej warg z dziwną lekkością i gładkością - Milesie, królu tych ziem... Wiem jak musi być ci trudno. Wiem w jakiej sytuacji jesteś postawiony. Sama byłam władczynią... Wcale nie tak dawno. Byłam, może nie w takiej samej sytuacji... Ale w podobnej. Żywiłam tak ogromną nienawiść do tego, który zostawił swoją ojczyznę, nie potrafiłam mu wybaczyć, aż skończyło się to nieprzyjemnościami dla mnie. Nie, nie. Nie chcę ci grozić... Nie o to mi chodzi. Chcę powiedzieć, jak trudno jest wybaczać. Ale, Milesie... Nie zapominaj, że gdyby nie Nazeatu, to... Nie wiadomo czy dzisiaj istniałoby to, co nazywacie tutaj swym domem. Odszedł, faktycznie... Zachował się po połowie jak zwykły tchórz. Zostawił was z tym wszystkim samych... Ale wrócił. Wrócił by przyznać się do błędu. Wrócił przeprosić i błagać o wybaczenie. Jakże łatwo nam, istotom, które natchnione zostały czymś, zwanym życiem, jest nienawidzić i gardzić innymi. A jakże trudno jest nam przebaczać i kochać. Nazeatu wykazał się niewiarygodną odwagą, przychodząc tu do was, przyznając się do błędu... Prawdziwym powodem do nienawiści byłoby, gdyby teraz przyszedł, domagając się władzy... Bądź w ogóle się tu nie zjawił już nigdy. Milesie... Zastanów się nad tymi słowami i rozważ jednak możliwość wybaczenia mu głupstw przeszłości. To co było, spróchniało. Należy żyć teraźniejszością - mówiła, a głos jej roznosił się do małżowin ich uszu. Głos pewny siebie, głos dumny i jakże niezwykły. Gdy skończyła, jedynie spokojny uśmiech wlał się na jej oblicze, skłoniła głowę ku lwu, po czym odwróciła się, wracając na swoje poprzednie miejsce.
Jej wzrok znów począł błądzić gdzieś daleko, w otchłaniach... W innym wymiarze. Spoglądała daleko, tam... Gdzie nikt nie mógł jej dogonić, ani nikt nie potrafił jej odszukać.
A t e

[Obrazek: 332bdkz.jpg]
Miles
Konto zawieszone

Gatunek:Przydałby mu się jaki... Płeć:Samiec Wiek:Trzy i pół roku. Liczba postów:76 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

#51
01-08-2012, 17:12
Prawa autorskie: ~Vegava

Jasno-grzywy wysłuchiwał w milczeniu potoku słów czarnego z śmiertelną powagą. Przypatrywał się jego pyskowi, chcąc rozszyfrować i zapamiętać każdy jego ruch... Jednak kiedy Shahaz w końcu ruszył w jego stronę, spojrzał w jego ślepia i... oparł się o niego z taką... skruchą, równowaga Milesa zachwiała się, tracąc opanowanie nad sobą. Samiec zagryzł zęby, ściągnął mocno brwi i... zatrząsł się. Wiedział, że dopadło go wzruszenie, nie pokaże tego po sobie. Chociaż... pewnie już to w pewnym stopniu pokazał.
I nagle w Skalisku rozszedł się głos tej Nieznajomej, którą minął wcześniej. Nie odwrócił się do niej by spojrzeć w jej ślepia, ale słuchał ją. Gdy skończyła, władca Północy milczał jeszcze przez chwilę. Myślał wśród tej ciszy, którą od czasu do czasu przerywały odgłosy bijących o plażę morskich fal. I w końcu odezwał się już spokojniejszym, lecz nadal suchym głosem.
- Wiem... Jestem tego świadomy. Wrócił mimo wszystko. Mimo, iż mógłby zostać wygnany lub podobnie potraktowany... Wciąż zadaję sobie pytania, dlaczego... - tu otworzył połowicznie ślepia i patrzył na osobę Nazeatu. Jak wcześniej słowa skierowywał jakby do siebie, lub Ate, tak teraz mówił do czarnego. - Nie ode mnie zależy, czy wrócę do tamtego życia. W sumie nie obchodzi mnie to teraz... Być może czas nieco zagoi rany... Ale co chcę przez to powiedzieć to to, że chcę, żebyś tu został. Poniekąd to naprawdę dzięki Tobie jesteśmy tu wszyscy razem, że możemy żyć w spokoju i wychować tu nasze potomstwo... I nie miałbym serca, gdybym kazał Ci się tu więcej nie pokazywać. Lecz ostateczna decyzja należy do Oxeny. Ją winieneś prosić o wybaczenie... - tu wstał i ruszył w stronę czekoladowej. Stanął za nią i ponownie spojrzał na Shahaza, lecz teraz już wzrokiem wyrażającym coś w rodzaju cierpienia i powagi.
Oxena
Gość

 
#52
01-08-2012, 17:35
Prawa autorskie: ~Vegava

Stuliła uszy, może ze smutku, może z zawiedzenia, a możliwe że z przybicia, które ją powoli otaczało. Wiadomość o tym, że Miles odszedł gdzieś z jakąś samicą wcale jej nie pomogła. Może gdyby tamci wiedzieli, gdzie się udał, to by za nim pobiegła i go znalazła, ale niestety żadnej podobnej informacji nie usłyszała więc mogła tylko tu leżeć i czekać. Słowa brata puściła bokiem, ponieważ do tego już sama doszła więc tylko na nie prychnęła. Owinęła ogonem tylną łapę, pacając końcówką cicho o ziemię. Nie miała pojęcia co teraz począć. Stanowczo za dużo działo się ostatnio w jej życiu. O wiele, za dużo. A miało się wydarzyć jeszcze więcej. Słysząc kroki nawet nie podniosła łba, a utkwiła wzrok w brzęczącej cicho grzywce Saber. Dopiero ciche słowo wypowiedziane przez nowo-przybyłego, zwróciło odrobinę jej uwagę. Sapnęła i przymknęła oczy skupiając się i wytężając umysł aby powtórzyć w myślach to słowo i zidentyfikować głos samca. Zamrugała oszołomiona. Przecież ona znała ten głos. Obejrzała się szybko, tak, że przez to ból w szyi. Jej oczy utkwiły na moment w sylwetce ciemnoszarego lwa, po czym jej wargi uniosły się ukazując białe, lśniące kły. Ale nawet nie zdążyła zareagować, bo właśnie wkroczył do groty jej wuj, który również zdziwił się widokiem jej ojca. Przecięła szybko powietrze ogonem, po czym zaczęła wysłuchiwać ich szybkiej wymiany zdań. Głos ojca był, aż nadto spokojny nawet można rzec na początku bardzo irytujący. Podniosła się tak, że stała teraz na czterech łapach, zakrywając przez swoją nieuwagę Saber całkowicie pole widzenia. Co chwilę wzdychała lekko poddenerwowana ową sytuacją lub mrużyła ślepia, przenosząc wzrok na aktualnego mówcę. Wzdrygnęła się, słysząc jak Ate zabiera głos, ponieważ nie dość, że siedziała przez cały czas cicho, zadziwił ją jej mocny i stanowczy ton. Ściągnęła brwi, schylając niżej pysk i zastanawiając się nad wypowiedzią zielonowłosej samicy. Tak stała przez cały czas, zdając sobie dopiero po dłuższej chwili sprawę, że Miles wypowiedział jej imię. Na całe szczęście cały czas ich słuchała i znała kontekst wypowiedzianego przez króla zdania. Przełknęła cicho ślinę i pacnęła kitą o ziemię, a w grocie rozległ się dźwięk stukających o kamienne podłoże bransolet. Oblizała pysk różowawym jęzorem, po czym obejrzała się na stojącego obok niej Milesa. Wiedziała, że decyzja a propos ojca należy do niej, a ona czuła to ciężkie brzemię w całym swoim ciele. Przymknęła na chwilę ślepia, chcąc chociaż na chwilę zastanowić się w ciszy nad swoimi słowami. Przecież to od niej zależała przyszłość Shahaza. Częściowa, ale zawsze jakaś tak...
-Opuściłeś mnie już po raz drugi. Pierwszy raz nawet nie wiedziałeś o moim istnieniu, ale nawet nie spytałeś o nic mojej matki, po prostu... Po prostu odszedłeś. To da się jakoś wytłumaczyć, ale drugi raz był o wiele gorszy. Ty tego nie wiesz, nie rozumiesz. Czułam się tak, jakbym na raz wszystko straciła. Mój ojciec... Mój własny ojciec odszedł bez żadnego słowa i mnie opuścił. Ot tak sobie. Może byłoby mi lżej, gdybym miała jakieś oparcie, na przykład w mojej matce. Ale ona też odeszła, porzuciła mnie samą. Może chciała Cię odnaleźć, przemówić Ci do rozumu... Nie wiem. Mówisz, że potrzebowałeś czasu. Rozumiem, ale dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Przecież wiesz, że bym Cię nie powstrzymała, ale miałabym świadomość, że nic Ci nie jest, że jesteś bezpieczny, że... że... Że żyjesz. Ale jednak wróciłeś. Zrobiłeś to, co jest wielką odwagą i... W sumie można to nazwać lojalnością. Nie opuściłeś nas na zawsze, tak jak wszyscy myśleli. Czyli okazałeś to, co powinien okazywać każdy członek naszego stada, nieprawdaż? Pokazałeś nam siłę, która pozwoliła Ci przetrwać, lojalność, która nakazała tobie wrócić i honor, bo nie bałeś się tego, czy cię wygnamy lub przepędzimy. Zachowałeś się, jak godny pochwalenia osobnik z Nowej Północy. Nie mamy więc żadnego pretekstu aby ciebie stąd przepędzić. Jesteś częścią tego stada, tak jak ja lub Miles. Gdyby nie ty, nie byłoby tu nas, kto wie, czy ja bym nadal żyła. Więc... Podsumowując moje słowa, chciałam powiedzieć tylko... Witaj z powrotem w domu... Ojcze. -zakończyła, oblizując ponownie wargi i spuszczając po raz pierwszy wzrok z oczu Shahaza. Nareszcie wyrzuciła z siebie cały żal, wszystko co ciążyło jej na sercu. Sapnęła i przymknęła dwukolorowe ślepia powiekami, czekając na słowa jej rodziciela.
Nazeatu Shahaz
Gość

 
#53
01-08-2012, 17:55
Prawa autorskie: ~Vegava

Szary stał nieruchomo, kiedy Ate odezwała się. A potem Miles... Shahaz pozostawiony na środku groty milczał, przypatrując się córce. Nie potrafił się usprawiedliwić inaczej niż przed chwilą przed obliczem brata, dlatego wybrał chwilowo wybrał rolę słuchacza.
Kiedy Oxena wypowiedziała ostatnie słowo, jednooki poczuł, jakby pył, kurz czy toksyczny dym wypełzł z jego płuc pozostawiając po sobie niezwykłą lekkość i oszołomienie. Były król westchnął. Cała trójka, która mówiła o jego osobie całkowicie go zszokowała. Lew nigdy w życiu nie pomyślałby, że usłyszy o sobie takie słowa. Odwaga. Lojalność.... Do tej pory to były pewnego rodzaju legendy... On? Naprawdę?
Nazeatu w końcu ruszył ścierpniętymi łapami i podszedł powoli do czekoladowej hybrydy, uśmiechnął się delikatnie. Cieszył się, że mógł zostać w domu, nie przeżyłby tego, gdyby został stąd wyrzucony. Jego pysk wciąż jednak wyrażał skruchę, taką "chwiejność" i wzruszenie. Objął księżniczkę barkiem i wygiął szyję, otulając kotkę grzywą.
-Przepraszam... Przepraszam, Ox... Już nigdy więcej cię nie opuszczę, nawet jeśli mi każesz...-
Saber
Gość

 
#54
01-08-2012, 18:14
Prawa autorskie: ~Vegava

Leżała tak cały czas, jedynie w pewnej mniejszej połowie przytomna. Jej ciało odpoczywało, zaś umysł czatował. Była przyzwyczajona do takiego snu, ale teraz było jej ciężko. Zazwyczaj spała na gałęzi, czy w zagłębieniu w konarze baobabu. Teraz zmuszona była do odpoczynku na obcych, zimnych ziemiach.
Rozmowę słuchała średnio. Nie bardzo się przysłuchiwała, do czasu, gdy lygrysica obok niej się nie podniosła. Wtedy ruda uniosła swój pysk, patrząc na Oxenę i... jej ojca. Opuścił ją, a ona teraz mu wybacza. Saber ściągnęła uszy w tył, obserwując to zajście.
-Szanse daje się tylko jedną. Jeżeli ktoś się nie wywiąże, znaczy że mu nie zależy. - mruknęła cicho, ale na tyle by Oxena ją usłyszała. Pewnie reszta też to słyszała, ale oni byli nie ważni. To była taka... porada. Cóż. Saber na miejscu brązowej by go nie przyjęła, ale jeżeli ta już chce... niech zna tą jedną mądrość. Bo nigdy nie wiadomo czy Shahaz nie popełni drugi raz tego samego błędu. Wtedy też by mu wybaczyła?
Ate
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Osiem susz i trzy miesiące Liczba postów:278 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 71
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 51

#55
01-08-2012, 18:44
Prawa autorskie: KujonekZombiiVitri || ftourini-d48ubt0 || Numizmat || allonkira || Dirke (KIJKU
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Skryba

Samica przysłuchiwała się dalszemu rozwinięciu akcji. Na oblicze jej wstąpił łagodny... Ale za to jakże pusty i bezimienny uśmiech. Nienasycony żadnymi emocjami. Zwykły. Taki... Ateśkowaty.
"Widzisz Shahazie..." - słowa, wypowiadane przez jej myśli błądziły po jej jaźni - "Wróciłeś do domu. Wróciłeś, niczym syn marnotrawny... I zdobyłeś swe upragnione rozgrzeszenie."
Wniosła szmaragdy swych zielonych oczy ku niebu. Obłoki fioletowych chmur starały się pochłonąć sklepienie, wraz z jasno świecącymi nań gwiazdami. Wpatrywała się w nie z lubością, chłonąc je swym pazernym wzrokiem. Aksamit czarnych powiek, powlekany wachlarzem gęstych rzęs opadł na jej ślepia, a z jej piersi wydobyło się ciężkie westchnienie. Siedziała w milczeniu, w skupieniu... Porwana do tańca przez nieznany nikomu trans. Uśmiechała się jedynie do siebie. Czuła jak lekkie powiewy wiatru unoszą kosmyki jej zielonych włosów, jak muskają jej - oszpecone przez liczne blizny - oblicze i wzdychała do niebios, jak gdyby czekała, aż jej odpowiedzą.
Powieki z wolna poczęły się wznosić ku górze, a ona wpatrywała się w głębię, w niezmierzoną, nikomu nie znaną dal... Którą odkryła ona sama i tak się zaszyła. Szasiu znalazł swój upragniony dom. Wrócił doń i został przyjęty mimo wszystko. A Ate... No cóż. Ate nie miała domu. I właściwie jej to nie ruszało. Była wolna, mogła brać życie pełnymi garściami... Bowiem czego więcej można chcieć?
Ano można. Można chcieć więcej, bo sama wolność nie wystarcza aby być szczęśliwym. Niestety. Smukły, smolisty pysk zwrócił się w stronę Shahaza, który przytulał do siebie swą córkę... Jak mniemała Ate. A jak nie córka, to z pewnością był to ktoś bliski dla niego. A jednak dobrze mu się powodziło. Miał nawet potomka. A Ate? Poroniła dwukrotnie. Nie dane jej było cieszyć się dziećmi.
Chociaż tyle spraw męczyło ją, nie dawała po sobie tego poznać. Jej oblicze nadal pozostawało bez wyrazu: wypełnione obojętnością... Może z nutą udawanej - ale za to jakże dobrze udawanej - radości ze szczęście dawnego ukochanego. Siedziała w skupieniu, pogrążona we własnych myślach, ujmowana przez chłodne dłonie imaginacji. Jej ogon owinął się wokół jej tylnych łap, a westchnienie po raz kolejny wydarło się z jej piersi, docierając swą gorzką egzystencją do granic jej umysłu.
A t e

[Obrazek: 332bdkz.jpg]
Miles
Konto zawieszone

Gatunek:Przydałby mu się jaki... Płeć:Samiec Wiek:Trzy i pół roku. Liczba postów:76 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

#56
01-08-2012, 19:14
Prawa autorskie: ~Vegava

- Szansę nie powinno się dawać raz... Czasami osoba może być po prostu zagubiona. Jedna znajdzie wyjście, druga może mieć z tym problem. Dlatego szansę winniśmy dawać nie raz, a parę razy. - powiedział i zakończył swoją krótką przemowę ciężkim westchnięciem. Nie wiedział dlaczego, ale nie potrafił się uśmiechnąć. Nawet po tym, co właśnie przeszedł. Jeszcze chwilę napajał się widokiem tulącej się do siebie rodziny, po czym obejrzał w stronę wyjścia ze Skaliska. Podszedł tam poszukując owej zielono-grzywej samicy.
- Choć, dołącz do nas. Na górze lepiej obserwuje się gwiazdy... - Miles spojrzał w stronę szczytu skały i wrócił do środka. Siadł samotnie na jednej z półek i myślał...
Oxena
Gość

 
#57
01-08-2012, 21:49
Prawa autorskie: ~Vegava

Ona jednak wzdrygnęła się, gdy poczuła łapę ojca na swoim grzbiecie i odchyliła łeb, nie pozwalając mu się w siebie wtulić. Tego było za wiele. Zasyczała, chcąc odwrócić tym uwagę samca i strzeliła ogonem, po czym schyliła głowę i jakimś cudem wydostała się z uścisku ojca. Spojrzała na niego spod zmrużonych powiek, a słowa same popłynęły już z jej ust jednak za ciche aby usłyszał je ktoś poza Shahaz'em i leżącą blisko niej Saber.
-Jeszcze Ci nie wybaczyłam twego odejścia. Nie myśl, że będzie Ci tak łatwo. Rany tak szybko się nie zabliźniają, a ty powinieneś o tym wiedzieć chyba najlepiej, prawda? Pozwoliłam Ci zostać, bo wykazałeś się, jak wcześniej wspomniałam lojalnością, a stado potrzebuje silnych i doświadczonych członków, ale... Nie wspomniałam na razie nic o sobie. A teraz więc chcę Ci wspomnieć tylko jedno. Na razie chcę być sama. Przyzwyczaiłam się już powoli do tego i nie będzie mi się łatwo odzwyczaić.-westchnęła cicho, po czym ruszyła w głąb jaskini, byle dalej od ciemnoszarego lwa. Obejrzała się.
-A zresztą... Twoi synowie chcieliby z tobą pomówić.-dodała nonszalanckim i już dużo głośniejszym tonem, przenosząc wzrok z ojca na swojego brata. Uniosła brwi i odwracając się, doszła do jednego z kątów jaskini i legnęła, opierając łeb na zranionej łapie. Zaczął się już tworzyć zakrzep, co skwitowała odetchnięciem.
Nazeatu Shahaz
Gość

 
#58
01-08-2012, 22:06
Prawa autorskie: ~Vegava

Nazeatu tego się spodziewał. Na miejscu Oxeny postąpiłby tak samo, chociaż znając jego wybaczyłby szybciej, nie chcąc urażąc tej drugiej osoby, żeby to później on musiał ją błagać o przebaczenie...
Wysłuchał słów córki i nie skomentował ich. Dopiero teraz zauważył, jak duża jest już jego księżniczka... Ma już rok, lada chwila nie będzie go potrzebować, będzie miała swoje życie...
-Synowie?- parsknął niemal dławiąc się tym słowem. Spojrzał w kierunku w którym zwróciła się Oxena. Ten biały gepard?
Shahaz zmarszczył czoło. Wcale nie było mu do śmiechu. Jego jedynym dzieckiem jest Oxena, i tylko jedynym.
-Co to ma znaczyć, jacy synowie? To nawet nie jest lew, to gepard...- otworzył szerzej ślepia, podszedłszy do Polybiusa. Zmierzył go gniewnym wzrokiem, a widząc brak jakiejkolwiek reakcji z jego strony, warknął.
On ma skrzydła. Żarty?
Polybius
Gość

 
#59
01-08-2012, 22:29
Prawa autorskie: ~Vegava

Biały obserwował wszystko z boku, ze stoickim spokojem siedząc i wszystko kwitując jedynie niemrawymi uderzeniami puszystego ogona o kamienne podłoże. Zerknął w międzyczasie na ściany, w których wyryte były dzieje stada. Ach, nie ma to jak w domu.
Czarnoskrzydły cieszył się, że jemu i Lavenderowi udało się wypełnić ostatnie życzenie ich matki. Odnalazł się ich ojciec, to się liczy, a co do tronu w łapach rodziny, chyba problem z głowy. Już on przypilnuje, żeby Miles z niego zlazł w odpowiednim czasie.
Z zamyślenia wyrwało go słowo "synowie" i dość niezrozumiała dla Grima reakcja lwa. Jak to, teraz próbuje uciec przed przeszłością? Znowu?
-Nie wiem, czym się tak dziwisz, ojcze. Nasza matka, Miroza, była gepardzicą, po niej odziedziczyliśmy większość wyglądu zewnętrznego. No a co się tyczy skrzydeł, długa historia. Ja i Lavender opowiemy ci ją później, przy okazji nauczania stadnych szamanów.- odparł niewzruszony.
-Nasza matka zmarła kilka księżycy temu. Zgodnie z jej życzeniem mieliśmy odnaleźć ciebie, jednak to trochę trwało i cóż, zadanie straciło na wartości, ponieważ usamodzielniliśmy się. - gepard oblizał się niebieskim językiem, pozostałością po wypiciu trucizny.
Miles
Konto zawieszone

Gatunek:Przydałby mu się jaki... Płeć:Samiec Wiek:Trzy i pół roku. Liczba postów:76 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 74
Zręczność: 68
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 10

#60
01-08-2012, 23:27
Prawa autorskie: ~Vegava

Jasno-grzywy miał się właściwie już udać na szczyt Skaliska, ale prawdzie mówiąc zatrzymały go słowa czekoladowej. Drgnął i właściwie dopiero teraz dokładniej przyjrzał się Polybiusowi. 'Synowie'?! Ze... skrzydłami... Niemożliwe...
Samiec podszedł do Shahaza, usiadł obok niego i dalej lustrował białego swoim przenikliwym spojrzeniem. Pamiętał go i jego brata. Lecz niezbyt dobrze ich wspomina. Chyba jako jedyni nie przepadali w stadzie za nim i właściwie ze wzajemnością. Z resztą nawet gdy chciał to zmienić, ich matka nie pozwalała się mu do nich zbliżać...
Miles właśnie zdał sobie sprawę, że od zawsze nie znał ojca tej dwójki... Miroza nie miała zwyczaju przebywać z resztą członków stada... Jedynym towarzystwem jakie chyba tolerowała to... Nazeatu.
Dobra, sam widok tych dziwnych istot zrobił na władcy ziem Północy wrażenie... Ale jeszcze bardziej zamurowało go, że to czarny jest ich ojcem... I to, że ten... o tym nie wie... Chociaż może wie? Nie... on zaprzecza...
Wysłuchawszy i obadawszy na razie tylko badawczym wzrokiem geparda, lew ściągnął brwi i zabrał głos...
- Grim Avunaye... Półmartwa istota. - zwrócił się do byłego króla, ignorując całkowicie skrzydlatego. - Musiał jakoś zginąć, że zmieniono go w taką bestie... Synu, skoro już mówisz nieco o sobie, nalegam, abyś tu i teraz opowiedział tę 'historię'... To ma coś wspólnego z nienaturalnym kolorem twojego języka, prawda? - uśmiechnął się ironiście kątem pyska, ale tak nikle, że nikt nie byłby w stanie tego zauważyć. Badawcze spojrzenie młodego szamana wykryje wszystko... Wiedział, co było powodem śmierci geparda, ale nie chciał już mówić nic więcej... Już i tak pewnie Polybius uzna to za przechwalanie się...


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 7 gości