♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#31
31-10-2016, 23:52
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Spałem przy wejściu do niewielkiej skalnej szczeliny w zboczu góry. Większy drapieżnik by tam nie wszedł, zaś dla takiego ptaka, jak ja, nadawała się doskonale na nocną kwaterę. Zgodnie z obyczajem mniejszych ptaków drzemałem z głową pod skrzydłem, tak że zwykły przechodzień mógł wziąć mnie za przedziwną czarną kulkę piór na nóżkach. Czarne pióra pochłaniały ostatnie promienie słońca, łapczywie, jak gdyby wiedział, iż nadchodzi chłodna noc. Nie wybudziło mnie to jednak ze snu. Miał to zrobić dopiero gwiezdny i księżycowy blask, a w ostateczności młody towarzysz, któremu obiecałem pokazać Polarną Gwiazdę oraz poduczyć nieco o gwiazdozbiorze.
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#32
01-11-2016, 11:55

Rozkoszowanie się zmęczeniem miało odtąd stać się jednym z ulubionych zajęć Gydy. Nieprzyzwyczajony do intensywnego treningu młody książę odnalazł w nim bowiem narkotyzującą przyjemność. Fakt, że była to przyjemność okupiona wcześniejszym trudem, i że sięgnięcie po nią miało swoją cenę (z każdym kolejnym razem - wyższą) jedynie podsycał jego apetyt.
Miętoląc na języku myśl o tym, że dopiero następny dzień prawdziwie zrewiduje tę masochistyczną chętkę do wzięcia się za częstsze treningi, Gyda podniósł głowę z łap i odwrócił ją za siebie. Chwilę wcześniej dostrzegł na niebie pierwsze punkciki gwiazd, co znaczyło, że wkrótce miał dowiedzieć się, jak znaleźć Polarną Gwiazdę, potrzebował tylko Kuro. Ten jednak drzemał w skalnej szczelinie, opatulony nastroszonym ciepłem swoich piór. Leżący przy samej krawędzi skalnej półki Gyda widział jego pierzasty kształt tylko przez chwilę. Później zdało mu się, że wypatrzył między skałami upodobniony do ptaka cień, ale po Kuro nie było tam śladu, przynajmniej z daleka. Dlatego zmarszczywszy brwi, wyprostował przednie łapy i dźwignął na nich do pionu resztę zmiękczonego zmęczeniem cielska. Idąc w kierunku szczeliny, stawiał tak ciężkie i wyzbyte ze zbędnego ruchu kroki, jakby jednego dnia z lwiątka przeobraził się w lwa; spotężniał. Jego grzbiet pracował swobodnie, giął się raz w literę S, raz w jej lustrzane odbicie.
Usiadł.
Popatrzył na wciśniętego w skały Kuro, którego faktycznie łatwo było pomylić z jakąś kępką roślinności - po rubinowym oku nie było śladu, ptak spał. Gyda stanął więc przed trudnym wyborem i od razu zdał sobie z niego sprawę, czemu dał wyraz w mimowolnym przybraniu bardzo zmartwionej miny. Jego przyjaciel, mogłoby się wydawać, że maszynka do latania, działający bez zarzutu mechanizm, też przebył swoje minionego dnia, być może nawet zmęczył się bardziej niż zwykł się męczyć w dzień powszedni. Nieraz musiał przecież zatrzymywać się w miejscu i tępić swoje lotki intensywnym wysiłkiem kolibra, w zasadzie przez cały czas podążał za Gydą blisko ziemi, gdzie nie pomagał mu w locie żaden prąd, żaden wir, ba, częściej nawet przeszkadzał. Młody lew, jak tylko zdał sobie z tego sprawę, poczuł się bardzo niezręcznie i myśl o tym, że miałby obudzić Poetę, żeby ten zrezygnował ze swojego inspirującego snu i pokazał jemu, przypadkowemu przybłędzie, Gwiazdę Polarną, zupełnie go zawstydziła. Dlatego tylko położył po sobie uszy, wytrwał kilka sekund w smutku, który jednak szybko przekuł w jakąś nową zawziętość, z którą odszedł od szczeliny i ułożył się na swoim poprzednim miejscu, jeszcze tylko odrobinę bliżej samej krawędzi, tak że jego zgięte w nadgarstkach łapy zwisały sobie kilka metrów nad najwyższymi czubami drzew. Zadarł głowę. Nie domknął pyszczka. Miał przecież całą noc, mógł najpierw sam pooglądać rozgwieżdżone niebo.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#33
01-11-2016, 21:37
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Kolejne sekundy, minuty, aż w końcu nawet może i godzina przeminęły powoli. Dzień był ciepły, dawało się to odczuć nawet mimo mroźnej atmosfery Śnieżnego Lasu. Noce zaś jednak były chłodniejsze, a to często utrudniało sen. Tak też było i tym razem, w moim przypadku. Obudził mnie chłodny wiatr, który nieprzyjaźnie wdarł się do mojej szczeliny, przeczesując moje pióra. Wzdrygnąłem się i wychyliłem głowę spod ciepłego skrzydła. Księżyc było widać już wyraźnie, nawet mimo paru chmur, zasnuwających rozgwieżdżone niebo. Otrząsnąłem się, chcąc przywołać do porządku nastroszone pióra i małymi skokami wydostałem się z mojej szczeliny. W drobnych, ptasich podskokach zbliżyłem się do leżącego przy krawędzi lwa. Księżycowy blask oświetlał teraz okolicę, czyniąc ją tajemniczą i nieznaną, nawet jeśli tak niedawno po niej podróżowałem. Gwiazdy na niebie błyszczały, błyskał swoimi brylantowymi oczkami do nas, jak gdyby w porozumiewawczych mrugnięciach.
- Pięknie, prawda?
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#34
02-11-2016, 02:09

W stronę Kuro odwróciło się najpierw ciemne ucho, a dopiero potem oprószony światłem księżyca lwi pyszczek, na którym w pierwszej chwili odmalowało się jedynie zaskoczenie. Ptak zdążył znacznie zbliżyć się do Gydy, nim ten go usłyszał, dlatego zdziwienie, przykleiwszy się do lwich rysów, długo nie mogło ustąpić miejsca jakiemukolwiek innemu wyrazowi. Widok dziwogona tuż obok - wypoczętego, ponownie wprawionego w swój rwany, ptasi ruch - uprzejmie dziwił przyglądającego mu się Pazura; we wprawienie w twórczy ruch zapętlonych na postaci Kuro myśli pomogły Gydzie dopiero słowa Poety, proste, ale i w tej prostocie bardzo wymagające. Za ich niewypowiedzianą namową młody lew poruszył się na całej mordce, pociągając nosem. Poprawił przed sobą łapy, podciągnął się do nich, do krawędzi skarpy, kilka centymetrów, jakby chciał znaleźć się bliżej przepaści i tego, co Kuro nazwał pięknym.
Przekrzywił głowę na bok. Zmrużył oczy.
- Czy to cię inspiruje? - zapytał, przyglądając się czemuś hen daleko przed sobą z niepewnym, ostrożnym zdziwieniem.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#35
02-11-2016, 19:45
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Westchnąłem cicho, napawając się krajobrazem, widzianym z tak dobrze znanej mi perspektywy. Przywykłem już do tego, że zwykle spoglądałem na świat z góry, w przenośni rzecz jasna. Podczas długich lotów przyszło mi podziwiać widoki z nawet większych wysokości niż teraz.
- Mhm tak i nie. Widok jest piękny ale to nie on daje mi inspirację. Widzisz, lecąc wysoko nie zawsze mogę dostrzec coś dokładnie, mimo że ptaki, zwłaszcza drapieżne, mają doskonały wzrok. Inspiracje przynosi mi zbliżanie się do tego czego nie znam i stopniowe poznawanie tego, odkrywanie czegoś, z czym nie miałem styczności. Oczywiście piękne widoki są wliczone w cenę lecz czasami widzę też okropne rzeczy, o których często lepiej zapomnieć.
Przypatrywałem się rozgwieżdżonemu niebu, szukając znanych mi gwiazdozbiorów. Rysowałem ich kształty skrzydłem, w powietrzu, łącząc kolejne gwiazdy niewidzialnymi liniami. Po krótkiej chwili zrozumiałem, że mimo braku ćwiczeń, znalezienie gwiazdozbiorów wcale nie jest tak trudne jak mi się wydawało.
- No i jest jeszcze niebo. A ono, zwłaszcza nocą może zainspirować do tak wielu rzeczy! Nie tylko poetów, jak ja. Każdy ma jakiś swój cel, a czasem patrząc na księżyc lub obserwując gwiazdy upewniają się tylko w jego słuszności. To jest inspiracja, inspiracja do działania!
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#36
02-11-2016, 21:12

Skadim pomyślał, że zbliżanie się do czegoś nieznanego i stopniowe poznawanie tego faktycznie może być bardzo inspirującym działaniem. Zaskoczyła go ta myśl. Zjawisko inspiracji, które dopiero co poznawał za sprawą Poety, wydało mu się bowiem w pierwszej chwili działaniem jakiejś wyższej woli rozciągającej się niewidzialnym płaszczem nad wszystkimi zwierzętami i roślinami, działaniem od nich zupełnie niezależnym. Ot, natchnienie spływało na kogoś lub nie, w zależności od tego, w jakim humorze była owa wola. Oczywiście mogły jej pomagać pewne sytuacje lub widoki, jak ten, lub takie hasające sobie nad górskim potokiem wędrowne lewki. Ale jeszcze chwilę wcześniej Gyda nie pomyślałby, że następną zwrotkę piosenki mógłby Kuro pomóc napisać jego własny wysiłek, bardzo ciężki wysiłek - zbliżenia się rozumem do jakiegoś nowego zjawiska.
O racji Poety lewek pomyślał od razu po tym, jak opuściło go pierwsze zdziwienie ptasią refleksją. Przecież i jego samego inspirowało nowe, nieznane. Jego samego mierziło bezczynne przesiadywanie na Lwiej Ziemi, którą znał od pełzającego kocięcia, to w czymś nieznanym starał się  odnaleźć... miejsce dla siebie? Jakąś swoją rolę? Bo przecież - nie kolejną zwrotkę piosenki, Poetą w tym duecie był dziwogon. Ale i nie tylko im, poetom - powiedział przecież sam Kuro - inspiracja prezentowała swoje powaby. Wędrowne lewki też mogły z nich brać garściami, wystarczyło tylko wiedzieć, jak to zrobić.
- Niebo? Gwiazdy? Widzę tylko mnóstwo światełek, są chyba jeszcze mniej ciekawe od trawy, nie można ich nawet dosięgnąć. Jeszcze w trawie da się coś znaleźć, ale tam? - Wodził wzrokiem po nieboskłonie. - Może księżyc, on mnie dziwi. Nie wiem, dlaczego tak często zmienia kształt. Raz świeci bardzo jasno, kiedy jest cały, czasem nie ma go na niebie w ogóle, nawet w bezchmurną noc.
Tej nocy błyszczał na niebie tylko trochę uszczuplony, prawie cały.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#37
03-11-2016, 00:32
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

No tak. Gyda patrzył na wszystko od tej praktycznej strony. Gwiazd nie można dotknąć, są małe nawet niewiele większe od ziarenek piasku na plaży. A jednak rozjaśniają nocne niebo, pomagają księżycowi rozświetlić ciemność. Bez nich niebo byłoby puste, smutne i nijakie.
- Gwiazd nie można dotknąć. I być może wyglądają jak mnóstwo pospolitych światełek. Ale im wyżej się wznosisz, tym lepiej dostrzegasz. Tam, hen, hen daleko w górze. Kiedy byłem młodszy spróbowałem wzlecieć wysoko, aż do gwiazd. Chciałem ich dotknąć, poznać. Ale wraz z wysokością robi się coraz zimniej i nawet ptakom w pewnym momencie brakuje tchu. W ten sposób poznałem, że te małe, błyszczące okruszyny są poza moim zasięgiem, że mogę je tylko podziwiać z oddali i kiedy jest całkiem bezchmurnie, podziwiać rozmaitość ich barw i wielkości. Są niezbadane i to czyni je niezwykłymi. Podczas moich podróży zawędrowałem na północ. Tam jest prawie zawsze zimno, a czubki gór są pokryte wiecznym lodem. Ale wiesz co tam widziałem? Widziałem niezwykłe światła, wędrujące po nocnym niebie. Nie gwiazdy, nie... To było jak smugi barw przemykające przez czerń nocy. A wśród tych świateł widziałem... Widziałem tyle, co pojąć się za jednym razem nie da. Widziałem wilk pędzące stadami, widziałem niedźwiedzie stąpające wśród ośnieżonych lasów. Wszystkie stworzenia, które żyły na tym świecie... Żyją dalej, gdzieś tam. A czasem można je dostrzec, właśnie w takich zjawiskach. Gdy światła wędrują po ziemi.
Doświadczyłem niegdyś zjawiska zorzy polarnej. I ja wiem co widziałem, nie ważne jak logicznie ktoś próbowałby mi to wytłumaczyć. To nie były zwykłe światełka. Za tym na pewno musiało się kryć coś więcej.
- Historię o księżycu też znam. I to całkiem ładną historię. Co prawda nie wszyscy w nią wierzą ale... I tak jest cudna.
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#38
04-11-2016, 02:12

Gyda nie skomentował ani opowieści o światłach, w których Kuro zobaczył wszystkie minione istnienia, ani jego zwierzenia o niemożności dosięgnięcia gwiazd. Był to jego hołd złożony słowom Poety. Wzięcie ich w milczeniu w łapkę i schowanie gdzieś w bezpiecznym miejscu. W sercu. Na przyszłość. Polemika z nimi byłaby butą. Komentarz - głupstwem.
- Możesz opowiedzieć mi tę historię o księżycu? I o Gwieździe Polarnej? - zaproponował cicho, spuszczając dotychczas zadarty w stronę nieboskłonu łepek. Zmarszczył brwi. Popatrzył na czarną, pierzastą figurkę obok siebie z wielkim niepokojem w oczach. - Nie jest ci zimno?
Może i jemu było zimno, skoro to zaproponował i w tym samym momencie przypomniał sobie ciepło rodzinnej groty oraz grzejące go w niej rodzeństwo. W każdym razie widok Kuro stojącego na krawędzi skarpy, tego Kuro, który przed chwilą drzemał w skalnej szczelinie nastroszony jak jeżozwierz oraz skłębionej wokół jego dziobka filuternej pary na pewno był jednym z powodów, dla których do niego sięgnął i bez pardonu, ale delikatnie, nie spuszczając czujnego, niemal wrogiego w swojej uwadze spojrzenia z rubinowych oczu, zagarnął go przed swoją pierś, w ciepłe opatulenie z przednich łap. Cofnął głowę, przytykając brodę do grdyki, zerknął w dół. Miał coś powiedzieć, ale zanim to zrobił, podniósł łeb, rozłożył na boki uszy, stropiony własnym zachowaniem i wlepiwszy rozkojarzone spojrzenie w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą widział Lwią Skałę, wydukał:
- Tak będzie lepiej. Tyle chyba. Mogę zrobić. Przynajmniej.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#39
04-11-2016, 18:23
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Przysiadłem jak mały pisklak, opatulony zewsząd lwim ciałem. Bijące od młodego ciepło było przyjemne i miło ogrzewało moje zmarznięte skrzydła.
- Przywykłem do zimna na tyle, by na nie nie narzekać. Dziękuje jednak za wsparcie w walce z chłodem.
Wróciłem do oglądania nieba, a im dłużej patrzyłem tym większe zdumienie i niepokój się we mnie budziło. Niektóre gwiazdozbiory znałem ale w dużej mierze... to nie było to samo niebo, na które patrzyłem co noc w rodzinnych stronach. Czyżbym zawędrował tak daleko na południe, jak to pewne istoty wspominały, że gwiazdy i niebo są tutaj inne? Przynajmniej księżyc ten sam, biały okrąg. Inne świecące punkciki nieba sprawiały jednak pewną niedogodność, gdyż zwyczajnie pazurzastemu młodzikowi pokazać obiecanej Polaris nie mogłem.
- Wiesz, co teraz zrozumiałem? Twoje niebo nie jest moim niebem. Tutaj, w twoich stronach jest inne niebo i inne gwiazdy. I nie widzę tutaj Polaris, Gwiazdy Polarnej, której blask razi w oczy, niby mały księżycowy odłamek co lśni na niebie. Obiecałem ci jednak, że nauczę cię nawigacji z pomocą gwiazd i obietnicy dotrzymam. Po prostu wykonamy to w inny sposób.
Wyczesałem za pomocą dzioba dwa piórka, luźno trzymające się moich skrzydeł. Jedno dłuższe położyłem pionowo na ziemi, a krótsze położyłem poziomo na pierwszym piórku, nieco powyżej środka. Prowizorycznie stworzony wizerunek poszukiwanego gwiazdozbioru wskazałem chłopaczkowi.
- Spójrz, oto Krzyż Południa! A raczej kształt, który tworzą jego gwiazdy na niebie. Dolna gwiazda dłuższego ramienia wskazuje południe. Można powiedzieć, że to południowy odpowiednik gwiazdy Polarnej. Patrz tam, widać go wyraźnie!
Prawym skrzydłem wskazałem na cztery, niepozorne ale zarazem wyróżniające się, gwiazdki Południowego Krzyża. Gyda jeżeli miał wystarczająco dużą wyobraźnie mógł zobaczyć pozorne linie, których szlakiem podążało moje skrzydło. Od lewej gwiazdy, do prawej. Od górnej, do dolnej.
- A jeżeli chodzi o Księżyc... Cóż to dłuższa historia.

Niech każdy pamięta, co głosi legenda.
Jak pewna cyganka, od nocy do ranka.
Księżyc prosiła tak:
"Daj mi, proszę, chłopca.
Miłość jest mi obca.
Tak mi czułości brak..."

"Ty otrzymasz męża, z mojej mocy."
Odrzekła jej srebrna Pani Nocy.
"Jednak w zamian tego,
Ty pierworodnego
Syna podaruj mi."
Skoro dla zwierzęcia dziecka się wyrzekasz.
Nie pokochasz go ty.

Pani Nocy, Ty matką zostać chcesz.
Jednak na cóż Ci ta zwykła miłość, czy wiesz?
Pani Nocy, wyrzeknij mi...
Na cóż ci śmiertelny syn, dziecko z ciała i krwi?
Aaa. Aaaaaa. Księżycowe dziecię.

Dziecko z ojca hebanowej skóry.
Zrodziło się białe jak szczyt góry.
Miało jasne oczy, śnieżnobiałe lica.
Albinos, Syn Księżyca.
"Ciemni my oboje... Dziecko więc nie moje!
Nie myśl, że to przemilczę!"

Srebrna Pani, Ty matką zostać chcesz.
Jednak na cóż Ci ta zwykła miłość, czy wiesz?
Oh, Księżycu, wyrzeknij mi...
Na cóż ci śmiertelny syn, dziecko z ciała i krwi?
Aaa. Aaaaaa. Księżycowe dziecię.

Domniemaną zdradą pohańbiony,
Podszedł rozgniewany do swej żony:
"Kto jest ojcem dziecka?! Kobieto zdradziecka!"
Rzekł i zabił ją.
Martwa zostawiona, on z dzieckiem przy sobie.
W górach porzucił je.

Pani Nocy, Ty matką zostać chcesz.
Jednak na cóż Ci ta zwykła miłość, czy wiesz?
Pani Nocy, wyrzeknij mi...
Na cóż ci śmiertelny syn, dziecko z ciała i krwi?
Aaa. Aaaaaa. Księżycowe dziecię.

Kiedy księżyc w pełni, srebrny cały.
Wtedy śpi spokojnie chłopiec mały.
A kiedy się budzi, płaczu bardzo bliski.
Potrzebuje kołyski.
A więc kiedy dziecię przebudzenia bliskie.
Księżyc się zmienia w kołyskę.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-11-2016, 18:23 przez Kuro.)
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#40
04-11-2016, 19:25

Zadowolony z odniesionego rezultatu Gyda uśmiechnął się od ucha do ucha i w ślad za Kuro zaczął badać wzrokiem rozłożone nad nimi gwieździste przezrocze nocnego nieba - punkciki światełek - i mrok ciągnący się w nieskończoność za nim. Czuł się bezsilnie szczęśliwy. Zalewała go dziecięca radość z powodu swojej niewiedzy i tego, że jest ona przez barda akceptowana, a może i nawet pożądana. Wśród bliskich czuł, że musi cały czas wszystkim udowadniać swoją wartość, i to mozolnie, syzyfowym wysiłkiem niepozbawionym nadziei, a pozbawionym szans na powodzenie. Dlatego ogrom nieba, tutaj i teraz, wskazany mu przez Kuro, nie przeraził go, ale uradował. Mógł wobec niego być małym i niemądrym, mógł się do tego przyznać.
Z otumanienia wesołym, leniwym zamyśleniem wyrwał się dopiero po poczuciu między łapami wzmożonego ruchu i usłyszeniu idącego za nim szelestu piór. Zorientował się wtedy, że słowa Kuro o różnych nieboskłonach w innych częściach świata wpuścił jednym, a wypuścił drugim uchem, najprawdopodobniej zepchnąwszy je do szufladki zarezerwowanej dla zbyt wymagających abstrakcji. Znaczyło to też, że je zaakceptował, może bezkrytycznie, a może lepiej powiedzieć - naiwnie. Kuro w ciągu ich całodniowej podróży udowodnił, że kłamcą nie jest, więc można było jego słowa przyjąć na wiarę, nawet, jeśli w pierwszej chwili zdawały się być wyssaną z pióta niemożliwością. Od biedy, jeśli Gydzie przyjdzie się jeszcze kiedyś zastanowić nad niebem na dalekiej północy, złoży się winę za zbytnie wyrafinowanie myślowe ptaka na karb fachu, którym się on para - Poezji. Przez duże P.
Para piwnych oczu wytrzeszczyła się nieznacznie, widząc parę ślicznych, błyszczących lotek na zimnym, skalnym podłożu. Poprowadziła zaniepokojonym spojrzeniem ptasi kształt wracający w okolenie z łap po ułożeniu piór przed nimi. Najwidoczniej wyrywanie sobie piór było bezbolesne, kto by pomyślał... Mimo to ciało Gydy przeszedł lekki dreszcz. Lewek zmotywował się jednak do porzucenia myśli o piórach i ptakach i skupił uwagę na opisie gwiazdozbioru, który zaraz też, jak Kuro zamilkł, postarał się znaleźć na niebie. Nie było to jednak zadanie proste, można by powiedzieć, że niezwykle trudne, zwłaszcza dla kogoś, kto nigdy nieba nie studiował w ten sposób. Gyda zmarszczył brwi, zmiął się na pyszczku wyrazem głębokiego, gniewnego skupienia i kiedy już myślał, że nic z tego, dostrzegł cztery lśniące punkty ramion krzyża. Zaraz też wyrwał jedną łapę przed siebie, chcąc gwiazdozbiór wskazać, sycząc przy tym szybko urwane "tam jest!". Opamiętał się jednak w porę i nie wysłał biednego Kuro w stronę gwiazd. Spłoszony położył po sobie uszy i szczerząc ząbki w przepraszająco-kwaśnym grymasie, opatulił ptaka łapkami ponownie.
Później położył głowę na skale obok swoich łap i wsłuchał się w balladę barda.
Z początku patrzył jednym okiem na czarny dziobek i rubinowe oko.
Później patrzył na księżyc.
Długo milczał. Trudno byłoby Kuro odgadnąć, jakie myśli snują się w rytm księżycowej melodii po jego głowie, jego samego zaskoczyły. Ale gdy tylko zagnieździły się tam, pod czaszką, nie chciały już odejść. Znalazły we wspomnieniach Gydy żyzny grunt. Znalazły Srebrny Księżyc. Dwukolorowe oczy. Asurę.
Czyżby księżyc był nim? Nie, przecież Gyda widział księżyc wcześniej, zanim się spotkali. Poza tym księżyc był blady, jak dziecko z opowieści, nie płowy. Ale czy to nie znaczyło, że księżyc, którym miałby się dopiero stać Asura, byłby dwukolorowy? Czerwony a może żółty? A może jasny, jak sierść Asury? Na niebie miała się pojawić druga Pani Nocy?
- Skąd znasz tę historię? - zapytał lewek cicho, w bok swojej łapy, do której przytulał policzek.
Podniósł nieodgadnione spojrzenie na Kuro.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#41
04-11-2016, 23:53
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Długa i ciekawa historia. A skąd ją znałem? Ach z tym wiązała się kolejna historia, a z tamtą kolejna... I tak bez końca. Każda historia miała swoją poprzedniczkę. Na szczęście nie poleciałem w stronę gwiazd, posłany tam entuzjastyczną reakcją lwiaka, na dostrzeżenie gwiazdozbioru. Dobrze, bo mogłem mu odpowiedzieć.
- Opowiedziała mi ją moja matka, a jej opowiedziała jej matka. I tak z pokolenia na pokolenie, od dziwogona, do dziwogona. Z dzioba do pyska, żeby historia się szerzyła. Chociaż myślę, że poznałem ją w ostateczności. Moja matka zawsze chciała mieć córkę, aby przekazać tę historię w linii żeńskiej, jak to tradycja mówi. No ale doczekała się jedynie 3 synów... Z czego ja jetem tym pośrednim, nie najstarszy ale też nie najmłodszy.
Poirytowany machnąłem skrzydłem, od którego oderwało się kolejne piórko. Na szczęście za dwa, góra trzy dni powinno już wszystko być w porządku.
- Głupie pierzenie. Nie cierpię tego okresu. Zawsze gubię ich zbyt wiele jednocześnie i utykam w jednym miejscu na dłużej.
Westchnąłem głośno i zerknąłem w stronę lekko nadciętego Księżyca. Srebrna Pani miała wkrótce zniknąć z nieboskłonu, aby powoli powrócić do swojej pełnej postaci. Nieskończony i wieczny rytm, znany tylko jej.
- Przynajmniej Srebrna Pani nigdzie się nie wybiera. Zawsze jest taka sama i wiecznie piękna. Czasem ukrywa się przed wzrokiem zwykłych śmiertelników, byśmy mogli trwać w niespokojnym oczekiwaniu na jej ponowne pojawienie się. Jakby... jakby czekanie na matkę, za którą się tęskni. A matka jest dobra i łagodna, opiekuje się swoimi dziećmi.
Dostrzegłem dziwne spojrzenie młodego lwa. Widocznie coś go trapiło lub był pogrążony w głębokich rozmyślaniach. Postanowiłem co nieco z niego wyciągnąć, na własny sposób.
- A ty co myślisz o Księżycu? Co o nim wiesz, co chciałbyś wiedzieć?
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-11-2016, 23:57 przez Kuro.)
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#42
05-11-2016, 00:55

Gyda powiódł wzrokiem za piórkiem, które zakręciło przed jego nosem zgrabną spiralkę. Głowę podniósł z ziemi, oblizując nos, dopiero wtedy, kiedy Kuro zrezygnował z poetyckiego tonu i dał upust swojej frustracji z powodu pierzenia, ale podniósł ją z tak wielką ulgą w błyszczących oczach, wzdychając przy tym tak błogo, że nie dało się po nim nie poznać, że sprawa pierzenia dziwogona miała w tej rozmowie jakieś kluczowe znaczenie...
Jednak mimo to, że się wyjaśniła, zachowanie Gydy nie zmieniło się jakoś znacząco. Chwilowy entuzjazm szybko rozmydlił się wśród dużo silniejszych wrażeń; Lwioziemca zasnuwała coraz gorętsza senność, sprawiając, że wykończony kot nie pragnął dodać swoich dwóch groszy do każdego słowa przyjaciela, chociaż w gruncie rzeczy każde z nich komentował, ale po cichu, w głowie, najczęściej bardzo niemrawo, ale czasem także odrobinę wnikliwiej. I sprawa Asury bynajmniej go nie przestała obchodzić, ale skoncentrowanie się na nowych opowieściach ptaka nieco przygasiło światło, które na nią Gyda w pierwszej chwili rzucił. Wróciła jednak prędko, jak bumerang. Ledwie chwilkę po tym, jak przestała być wieścią, tragicznym faktem o przeznaczeniu księżycowego lwiątka - Asury - z którym Lwioziemiec jeszcze nie wiedział, co zrobić. Jakby tego było mało, wróciła w parze z innym bumerangiem, który w ciągu całego dnia wirował przez cały czas gdzieś w powietrzu między nim a Kuro, nie pozwalając im na całkowitą szczerość między sobą - postacią matki.
Kotłowanina myśli w głowie Gydy wymagała prostego pytania, a to, które padło z dziobka Kuro, zdecydowanie takim nie było. Nie dla lewka, który myślał w jednej chwili o tym, że to musi być tragiczne stracić wszystkie pióra i nie móc nigdzie polecieć z tego powodu, o tym, że przecież teraz on, Gyda, mógłby opowiedzieć historię o Pani Nocy jakiemuś chłopcu, a nie dziewczynce, i co by się wtedy stało, czy w końcu o tym, że Asura, który przybył na ziemię z księżyca, nie wie, że niebawem będzie musiał na ten księżyc powrócić i to w wyniku jakiejś niewyobrażalnie okrutnej tragedii... I jeszcze ta matka. Chociaż może od niej zacząć byłoby najprościej.
- Hm. - Gyda uśmiechnął się do siebie nieśmiało. Położone na boki uszy zdradzały jakiś wewnętrzny dyskomfort, podobnie jak uśmiech, który pozostał uśmiechem samych warg, ale już nie policzków i oczu. - Na pewno nie myślałem nigdy - zaczął z niezmytym z pyszczka sztucznym uśmiechem, zawiesiwszy spojrzenie na krawędzi skalnej półki przed sobą - że Księżyc coś robi, że myśli, chociaż spotkałem kiedyś... Spotkałem kogoś, kto myślał tak... Kto też myślał o Księżycu, słyszał, że on patrzy. - Wziął płytki wdech, po czym dodał jeszcze mniej pewnie, szybko, bez cienia uśmiechu na pyszczku: - Na pewno nie myślałem, że jest jak matka - zaznaczył z niechęcią. - To znaczy, gdyby miał być jak... dziękuję za jakąkolwiek matkę, nie wyobrażam sobie, żeby Księżyc mógł być dobrą i łagodną... mamą... Nie każda mama taka jest. I co to znaczy, że Księżyc jest dobry? Nigdy nic nie zrobił, tylko sobie tam jest i dlaczego miałbym za nią... - poprawił się: - Za nim tęsknić?
Rozgniewał się, ale nie wybuchł. Nie podniósł głosu, zabrzęczał tylko w niektórych słowach odrobiną rozzłoszczonej rozpaczy, ale większość z jej niszczycielskiej energii włożył w zmarszczenie czoła i położenie po sobie uszu. Jeszcze nie pomyślał o tym, że może się gniewać na Kuro, że to jego może obarczyć winą za wytworzenie się w jego umyśle wizji Książyca dobrej matki, która się troszczy, która dba, za uznanie jej za absurdalną. Napotkał na jakąś trudność w rozumowaniu i ogrodzony łapami Poeta nie był jej winien. Jeszcze.
Po raz pierwszy od dobrych kilku minut Gyda zdobył się na spojrzenie w rubinowe oczy. Nawet kiedy zerkał w nie ponad swoją łapą po tym, kiedy położył łeb na ziemi, nie patrzył tak prosto, tak celnie. Teraz szukał w nich tej mięsistej prostoty, której bard naddał poetycki sens.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#43
05-11-2016, 01:37
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Gyda poczuł się wyraźnie poruszony moimi słowami. Należały mu się wyjaśnienia mojego postrzegania Księżycowej tarczy oraz dlaczego uważam ją za dobrą. Powoli pomachałem skrzydłem w uspokajającym geście.
- Spokojne, spokojnie. To co użyłem to porównanie, wyobrażenie. Nie oznacza jednak, że w praktyce tak jest. Po prostu ja to sobie tak wyobrażam. Bo w porównaniu z Słońcem, Księżyc jest łagodny. Jego światło nie pali, tylko delikatnie oświetla drogę. Coś delikatnego zazwyczaj kojarzy się z postacią kobiety, dlatego według mnie Księżyc jest Srebrną Panią, a nie Srebrnym Panem. I uwierz mi, wiem o tym, że nie każda matka jest dobra i łagodna. Mówiłem ci już, iż byłem środkowy wśród rodzeństwa? Matka zawsze pytała, czemu nie mogę być jak mój starszy brat i czemu mam zły wpływ na młodszego. Moje podróżnicze zapędy nie były oceniane zbyt pozytywnie. W końcu dziwogony są dość terytorialne i pilnują swojego skrawka terenu, którego nie miałem.
Tak mi brak było domowego gniazda, własnego terytorium. Nigdzie nie spędzałem wiele czasu i nie zapewniło mi to pozytywnej oceny ze strony rodziny. Wszyscy jednak kochaliśmy się i dbaliśmy o siebie nawzajem.
- Pytasz co znaczy, że Księżyc jest dobry? Przecież to on rozświetla ciemną noc. Wyobraź sobie, że wszystko widzisz i tu nagle mrok. Z początku wydaje się, iż z czasem oczy przyzwyczają się do ciemności... ale tak nie jest. Ciemność i mrok, z którego może przyjść wszystko otacza cię z każdej strony, bez szansy na światło. Czy nie zatęskniłbyś wtedy za Księżycowym światłem?
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#44
05-11-2016, 02:02

- Zrozumiałem to, co powiedziałeś jak poeta, jakbyś powiedział normalnie, przepraszam. - Gyda uśmiechnął się niepewnie. - Tym razem ja... nad... interpretowałem, chociaż na odwrót.
I drugi raz, tym razem bardziej ochoczo. Westchnął i ze zmęczonym uśmiechem na pyszczku, z przyjemnością korzystając ze słów utkanych przez poetycki język Kuro, powiedział:
- Obawiam się, że jeżeli mój brat dowiedziałby się o tej podróży, też nie oceniłby tego zbyt pozytywnie, nikt z rodziny nie lubi tego mojego zapędu... tendencji. - Wyszczerzył ząbki, przygryzając na kilka sekund ostatnią sylabę słowa, które tak bardzo mu się spodobało. Miło było mieć jakieś tendencje, nawet takie rebelianckie, niecieszące się niczyją aprobatą. Zawsze to coś o tobie mówiło. - Tak, też nie wyobrażam sobie, gdyby nie było na niebie Księżyca, nie rozmawialibyśmy tutaj teraz. Kiedy nie świeci, nic nie widać, może trochę gwiazd. - Pociągnął nosem. Przetarł jego koniuszek podniesioną odruchowo łapą. Zerknął w dół sprawdzając, czy nie uderzył przypadkiem Kuro. - No i bez Księżyca nie mógłbyś zobaczyć tego. - Tą samą łapą wskazał przed siebie, w stronę Lwiej Skały, której stromy grzbiet lizał miękki jęzor bladego światła księżycowego. Gyda pomyślał, że podzielenie się z bardem swoją wiedzą na temat Lwiej Ziemi będzie chociaż drobnym zadośćuczynieniem za uprzejmość i cierpliwość poety. Winien był mu cały dzień niełatwej podróży. - Wiesz, co to takiego, ta skała? - zapytał z ciekawością.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-11-2016, 02:05 przez Gyda.)
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

#45
05-11-2016, 03:41
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

Pokręciłem przecząco głową. Nie wiedziałem co to za konkretna skała. Z daleka przypominała skałę Mglistego Brzasku, jednak pozory mogą mylić.
- Nie wiem. Widziałem podobną na terenach Mglistego Brzasku ale tamta była... inna. Opowiesz mi coś o tej konkretnej skale?
Byłbym głupcem, gdybym miał za złe młodemu tamten wybuch. Młodość ma swoje przywileje lecz ma też swoje wady. Duża porywczość oraz ogromna wybuchowość są tylko kroplą w morzu. Usadowiłem się wygodnie i czerwonymi oczami wpatrywałem się w chłopca czekając na jego opowieść. Szczerze ciekawiło mnie co może opowiedzieć o tej skale, tak podobnej do formacji na terenie Mglistych, a zarazem tak różnym.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 11 gości