Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
25-11-2016, 20:29
- Matka by mnie już do reszty wydziedziczyła, gdyby się dowiedziała, że tu jestem... Nie chodzi o to, że... że chcę jej zrobić tym na złość, po prostu nie mam co robić u siebie, już nie mogłem tego znieść. - Gyda szedł przed siebie dziarskim krokiem, Taal mając po swojej prawej, rzekę po lewej stronie. Kiedy koncentrował się na utrzymywaniu prędkiego tempa marszu (chciał mimo skromniejszych gabarytów nie odstawać od przyjaciółki, a może i nawet cały czas wyprzedzać ją o długość nosa), mógł swobodnie wypowiadać swoje myśli na głos. Problem zbyt bezpośredniego, krępującego kontaktu rozwiązywała dynamika samej wędrówki - ważniejsze od nieodgadnionych spojrzeń były przeszkody w postaci śliskich kamieni czy ukrytych w trawie gałęzi. W ten sposób mógł rozmawiać, zdecydowanie. - O wszystkim co ważne uczy mojego brata, a od dawna mówiła, że tylko jedno z nas zostanie kiedyś królem, więc nie wątpię, że jakiś czas temu wybrała, głupi nie jestem... Najwidoczniej we mnie jest coś, co... - Zmarszczył czoło. Poprawił się, bo nowa myśl brzmiała lepiej, a przynajmniej nie prowokowała serca do szybszego bicia: - Najwidoczniej w Setkarze jest coś, co bardziej jej odpowiada. Mnie to nie przeszkadza! Tylko właśnie mam ten problem, że co, że mogę na Lwiej Ziemi co najwyżej się teraz nudzić. Każdy jest zajęty sobą, nikt nie chce robić nic ciekawego, ha! mogłaś widzieć minę mojego brata, kiedy mu zaproponowałem spacer poza granicę! Śmieszą mnie oni - wydał prostoduszny wyrok i spochmurniał. Spuścił głowę do wysokości grzbietu i odliczył w milczeniu trzy twarde kroki. Wziął głęboki wdech i dodał: - Nikt się nie dowie. Jeśli wszystko dobrze przemyślałem, to wrócę do domu cały i to wystarczy, żeby nikt się nie zorientował, że mnie nie było... o, bo bym zapomniał! Nie znasz mojego imienia. Tutaj jestem Gyda. I nie jestem księciem, tylko... a czy ja ci w ogóle mówiłem, że jestem księciem? - zapytał i aż cofnął łeb, marszcząc się bardzo mocno z przejęcia tym, że tak dobrze rozmawia mu się z osóbką, którą w gruncie rzeczy zna dosyć słabo i vice versa.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
26-11-2016, 03:14
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Lwica w milczeniu wysłuchiwała tego co Skadim, teraz już Gyda, ma do powiedzenia. Czarna nie miała braci, ani sióstr. Żadnych, nawet takich przyszywanych. Uwaga jej ojca zawsze była poświęcona jej osobie, kiedy ten nie musiał zajmować się Bractwem, dlatego Taal nie za bardzo potrafiła wyobrazić sobie sytuację przyjaciela. Na szczęście pomogła jej wrodzona empatia, która dała jej zrozumieć jak nieprzyjemnie musiał się czuć Lwoziemiec. Utrzymywała jednostajne tempo, dostosowując się do rytmu, jaki wybijały łapy płowego lwa. Młoda nie potrafiła zrozumieć dlaczego bliscy młodszego towarzysza tak się zachowują. Oczywiście król mógł być tylko jeden, jednak nie wykluczało to możliwości uczenia wszystkich tego samego, prawda? Każdy powinien mieć dostęp do wiedzy, bo w końcu im mądrzejsi poddani i bliscy władcy, sam możny też na tym korzysta. Taal skonsternowała się nieco, gdy piwnooki napomknął o swoim nowym imieniu. Nie z powodu tego, jakoby jej ta zmiana miana w jakikolwiek sposób przeszkadzała, jednak coś w jej wnętrzu powodowało jakieś zawstydzenie. Teraz mówiła cicho, nie na tyle by Gyda miał kłopoty z usłyszeniem towarzyszki lecz wystarczająco by dostrzec to ledwo wyczuwalne zakłopotanie.
- Nie... Nie mówiłeś. Nie żeby mi to jakoś przeszkadzało ale skoro jesteś księciem, to czy nie powinnam się do ciebie jakoś wcześniej specjalnie zwracać? No i... Czy... czy jak będziemy sami mogę cię dalej nazywać Ska... No wiesz jak. Lekko skulone uszy i nieco przygarbiona sylwetka, tylko potęgowały aurę nieśmiałości, jaką Taal dookoła siebie teraz zaczęła roztaczać. W zasadzie sama nie wiedziała dlaczego ale fakt, iż jako prawdopodobnie jedyna w okolicy znała prawdziwe imię Gydy, sprawiała jej nie lada przyjemność. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
26-11-2016, 13:22
- O nie, nie! - nadbiegł z pospieszną odpowiedzią... Nadbiegł i z odpowiedzią, i z sobą całym, bo żeby nie zgodzić się z propozycją tytułowania go jaśnie panem, wyskoczył przed Taal wielki sus i przysiadłszy na tylnych łapach, wyprostowane przednie przyłożył do szarej piersi przyjaciółki, chcąc ją zatrzymać. - Właśnie chciałem ci powiedzieć, że to zupełnie nic nie znaczy, to że moja mama jest królową. To znaczy... - Zmarszczył czoło i spuścił łeb, mocno zastanawiając się nad swoimi wnioskami. W międzyczasie zdecydowanie jego zatrzymujących Taal łap osłabło i ich cętkowana para znalazła się zgięta w nadgarstkach przed jego własną piersią. Szybko to, co chciał powiedzieć, wykrystalizowało się w sensowną odpowiedź, a ponieważ poprzedzone było głębszym namysłem i nie zostało wypowiedziane z porywu serca, w emocjach, podszyło się odrobiną złośliwości, a sama Vasanti Vei zamiast mamą, ponownie stała się matką. - To znaczy tylko tyle, że moja matka jest bardzo zajęta, a my możemy robić, co nam się podoba, ja i ty. Ja na pewno. Bo na Lwiej Ziemi niczego się nie nauczę.
Nazywanie mamy "matką" miało magiczne właściwości. Nie tylko sprawiało, że Gyda wydawał się od rodzicielki bardziej oddalony, ale i on sam bardziej oddalony od niej się czuł. A chciał czuć się z nią tak bardzo niezwiązany, jak to tylko możliwe, ponieważ mimo że przestał zabiegać o jej uwagę, to nadal bardzo boleśnie odczuwał to, że nigdy jego starania nie znalazły w jej oczach aprobaty. Odsuwanie się od niej miało więc dwojaki sens: w pierwszej kolejności było stawianiem czoła realności, z drugiej - za tę realność odwetem. W skrócie - skoro matka nie dostrzegała w synu żadnego potencjału, syn, skoro tylko o tym się przekonał, chciał wynaleźć w sobie potencjał, który będzie już służył tylko jemu, nie matce. Matka miała żałować. To miał być odwet. Skomplikowane to w gruncie rzeczy wcale nie było. Całą sprawę można było nazywać po prostu młodzieńczym buntem, nieco bardziej hucznym poszukiwaniem własnego miejsca w rodzinie, w stadzie, w świecie. Z drugiej jednak strony można było doszukiwać się w tej rebelii przeciwko swojemu ciaśniutkiemu światu echa prawdziwie bolesnego zawodu, które Gydzie ów ciaśniutki świat sprawił. Bo kto był przy zagubionym chłopcu, kiedy ten stracił swój wzór męskości, odwagi, swój autorytet - ojca? Matka, która wszystkie popisy niesfornego syna musiała umieszczać w polu widzenia podzielonym na czworo swoich kociąt? Matka, która stwierdzając, że Skanda ich zostawił, uczyniła go w oczach przynajmniej jednego ze swoich synów diabłem, bezdusznym potworem, dla którego własne dzieci musiały być paskudnym rozczarowaniem (skoro zdecydował się je bez słowa zostawić, bo przecież nie umarł)? Ach i jeszcze te zapewnienia, że jest się kimś ważnym bez pokrycia w odpowiedziach na pytanie dla kogo i w jaki sposób. Zauważenie w powietrzu wokół siebie opalizujących plam jest pierwszym krokiem do stwierdzenia, że żyje się w bańce mydlanej. - Skadim został tam - ciągnął lewek przyciszonym głosem, patrząc z uwagą w zielone oczy Taal w niezmienionej pozycji upodabniającej go do żebrzącego szczenięcia - gdzie może sobie brykać z jaszczurkami i cieszyć się tym, że jest księciem, chociaż nic to nie znaczy, mimo że mama mu kiedyś powiedziała, że to ważne. Gdyby tylko mocniej pomyślał, to by chciał coś z tym zrobić, ale wtedy by się zorientował, że nie może, ponieważ się nie nadaje. Może nadawałby się na strażnika albo medyka, może znalazłby kogoś, kto by go tego zaczął kiedyś uczyć... Ale Gyda jest mądrzejszy. - Uśmiechnął się psotnie. - Gyda w ogóle nie należy do stada z Lwiej Ziemi, nie należy do nikogo, więc nie nosi imienia po swoim ojcu, któremu też musiało się na Lwiej Ziemi koszmarnie nudzić, skoro sobie z niej poszedł... Mimo że wydźwięk ostatniego zdania był prawdziwie tragiczny, po płowej mordce nie znać było smutku. Wyrwanie się z narzuconych mu dawno temu granic poznania i stwierdzenie, że jest jeszcze tyle rzeczy, o których się nie ma pojęcia, było fascynujące jak cholera, umysł Gydy nie był stworzony do krążenia po zamkniętym padoku schematów, pragnął czegoś więcej. To, że dochodziły do tego jakieś Wielkie Krzywdy, jak przekonanie o tym, że się zostało zostawionym przez ojca, czyniło ucieczkę jeszcze łatwiejszą i gdzieś tam w środku, gdzie Gyda nie byłby w stanie nawet kuknąć jednym okiem, nadpisywało jej poza uzasadnieniem intelektualnym, uzasadnienie emocjonalne. Koniec teatrzyku! Radośnie zrozpaczony swoją aktualną sytuacją Gyda wziął po wypowiedzeniu długiego zdania bardzo szybki wdech i stęknął prosto w wężowe oczka naprzeciwko: - Więc nie możesz mnie tak nazywać, bo ktoś to usłyszy, potem spotka jakiegoś Lwioziemca i mu o mnie powie!
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
26-11-2016, 16:43
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Gdyby Gyda przytrzymałby łapy nieco dłużej, mógłby poczuć jak serduszko Taal przyśpiesza. Z zaskoczenia, tym nagłym wyskokiem ale też przez kontakt z przyjacielem, który z wyłącznie rozmowy nagle stał się też kontaktem fizycznym. Lwica lubiła być blisko tego płowego młodego lwa ale sama jeszcze nie do końca wiedziała, czemu. To co mówił, bolało zielonooką głęboko w niewinnym serduszku. Od tytułowanego księcia wylewało się tyle bólu, tyle niespełnionych zapewnień. Łapy towarzysza nagle oddaliły się od szarego futerka Taal. Kolejne wypowiedzi i kolejne milczenie ze strony członkini Bractwa. Była dobrym słuchaczem, o wiele lepszym niż mówcą. Dlatego nigdy nie przerywała innym, gdy ci mówili, kiedy chcieli wylać swoje żale, myśli, postanowienia. Zasmuciło ją nieco, że "Skadim" zniknął. Jednak przecież Gyda to też Skadim, nawet jeżeli temu tak uparcie zaprzecza.
- Dobrze. Nie będę... Stojąc tak naprzeciw Lwioziemca teraz to jej oczy uciekły przed cudzym spojrzeniem. Bo została poruszona pewna sprawa, która bardzo Taal bolała, nie tylko ze względu na zdolność współodczuwania. W tej emocjonalnej wypowiedzi, która nakreślała różnice pomiędzy Skadimem, a Gydą znalazła się sprawa niezwykle lwicy bliska. Ojciec jej przyjaciela poszedł sobie z Lwiej Ziemi. Tak dokładnie zostało to powiedziane. Opuścił rodzinę, bez słowa? Brzmiało to znajomo, zbyt znajomo, aby Taal było obce. "Twój tata nas zostawił, a Vult nie żyje." Słowa wuja Israela rozbrzmiewały teraz w jej głowie, jak gdyby powiedział je przed chwilą, a nie pół roku temu. Ojca nie ma, cioci nie ma. Nauczyła się z tym żyć lecz ból pozostał. - Twój... Twój ojciec naprawdę was zostawił? To... To tak jak mój. Liczyłam, że kiedy wrócę do Bractwa... Znów go zobaczę. Ale on zniknął. Bo się zakochał, bo zniknęłam... Użyła terminu Bractwo, chociaż może nie powinna. Jednak szczerze wierzyła w Gydę, a on przecież nie powie nikomu, prawda? |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
27-11-2016, 11:09
Cętkowane łapy powoli opuściły się na ziemię, wkrótce dotknęły trawy. Pyszczek lwa przystroiła markotna mina. Paralelność ich obojga przeżyć wcale nie była pokrzepiająca, mało tego, prowokowała do odczuć z wręcz przeciwnego bieguna. Skoro Taal również została zostawiona przez ojca, to znała każde uczucie, którego Gyda miał nadzieję nie dawać po sobie poznać, a to powodowało wielki dyskomfort. Na próżno lewek starał się wpleść odejście Skandy w ironiczną narrację - Taal dementowała udawany dystans bez zastanowienia i wyrażała odczucia, które były odczuciami Gydy; te o nadziei na ponowne spotkanie, o obwinianiu siebie...
Rozgniewany z powodu zostania zdemaskowanym chmurzył się przez krótką chwilę naprzeciwko lwicy groźnym, nieprzejednanym wyrazem na pyszczku. Uratowała go myśl o tym, że nie musi wcale odnosić się w tej chwili do siebie, może nic nie mówić i wszystkie lustrzane odbicia pozostawiać Taal do interpretacji własnej. Niech sama decyduje, czy to, co widzi w nim, jest jej własną projekcją czy jego faktycznym stanem duszy. - Może gdyby dowiedział się, że wróciłaś... myślisz, że mogłabyś mu jakoś o tym powiedzieć? Że już jesteś w domu? ...w bractwie? - zadzwoniło w ciemnych uszach. Musiał o to zapytać. Tymczasem jednak cofnął się, podnosząc zad z ziemi. Zamierzał ruszyć dalej.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
28-11-2016, 00:10
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Chwilka zastanowienia nad pytaniem Gydy, tylko chwilka... I Taal już wiedziała jakby postąpiła. Nawet gdyby spotkała ojca, gdzieś przypadkiem, to nie nakłaniałaby go do powrotu. Skoro opuścił Bractwo sam, musiał mieć powód. A skoro tym powodem była miłość, wniosek nasunął się czarnej lwicy tylko jeden. Sadism był szczęśliwy. Córka węża poczułaby się jak ostatni zwyrodnialec, gdyby z własnych pobudek zachęcałaby ojca do powrotu i opuszczenia swojego szczęścia.
- Nie wiem. Wiem tylko jedno. Skoro opuścił nas z miłości to u boku kogoś, kogo kocha musi czuć się naprawdę szczęśliwy. Gdybym poprosiła go o powrót, postawiłabym go przed wyborem. A ja nie chciałabym aby porzucał własne szczęście, tylko po to abym ja mogła być szczęśliwa. Młoda poczekała chwilę, aż Gyda podniesie się z ziemi. Nie zamierzała roztrząsać tego, jak to są podobni, opuszczeni przez ojców i jak zapewne czują się tak samo. Młody książę tego nie chciał, Taal wyczuwała to całą sobą. Postanowiła więc po prostu ruszyć dalej i kontynuować rozmowę, zmieniając jednak temat. - Dość roztrząsań i dość pytań z mojej strony. Mhmm... Ja znam ciebie całkiem dobrze. Wiem kim jesteś i skąd jesteś. Ale ty chyba o mnie nie wiesz za wiele... Jeśli chcesz się czegoś dowiedzieć pytaj. Chętnie ci odpowiem. Z jej pyszczka zniknął smutny wyraz, zastąpiony ponownie uśmiechem, który tak często na szarym licu gościł. Biała kitka ogona zamiotła ziemię i czarna ruszyła parę kroków przed siebie, wyrównując się z Gydą. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
28-11-2016, 00:19
- Ha! Zgadzam się z tobą! - przytaknął wesoło, kiedy Taal zaproponowała porzucenie zbyt refleksyjnego tonu. Jej propozycja była poza tym sama w sobie zabójczo fantastyczna i Gyda nie omieszkał z niej nie skorzystać, a ponieważ pogodny nastrój rozpierał go od czubka nosa po koniuszki palców, aż przyspieszył z tej okazji i przeszedł do truchtu. Zmierzając więc w górę rzeki tanecznym krokiem, kręcąc niezwieńczoną ogonem pupą, przechylił łepek na bok i otworzył szeroko pyszczek, jakby chciał złapać pytanie na język jak kolorowego motylka. W końcu się przemógł, zastanowiwszy się dokładniej nad wcześniej poruszoną przez przyjaciółkę kwestią, i zapytał: - Powiedziałaś, że wróciłaś do Bractwa... Co to takiego to bractwo? To coś takiego jak stado, czy coś zupełnie innego?
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
28-11-2016, 00:35
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Taal dalej truchtając rozejrzała się uważnie, czy w pobliżu nie ma nikogo. Na szczęście nie było, a nawet ciekawskie ptaki, miałyby problem z podsłuchaniem rozmowy, którą skutecznie zagłuszał ryk rwącej rzeki. Kiedy jednak jest się tak blisko nie ma z tym żadnych problemów i Gyda mógł doskonale usłyszeć głos towarzyszki, która przemawiała głosem pełnym pasji i uczucia.
-Bractwo nie jest stadem. To coś więcej! To rodzina, to przyjaciele! Założył je mój ojciec, który chciał stworzyć ugrupowanie kompletnie inne od dotychczasowych stad. Byłam tam praktycznie od samego początku. Od jego powstania... do jego upadku. Bractwo Jadu już nie istnieje, teraz z mojej rodziny zostało niewielu, przyłączyli się też nowi. Zmieniono nazwę i nosimy miano Karmazynowego Bractwa. Przewodzi nim mój wuj Zephyr. Zamilkła na chwilę i spojrzała na Gydę błagalnym spojrzeniem. To co teraz młody powie może zaważyć na stosunku Taal do niego. Nie uważała, żeby lwoziemiec mógł mieć złe zamiary wobec Bractwa ale gdyby przez jej gadulstwo coś groziłoby członkom jej rodziny... Nie wybaczyłaby sobie tego. - Bardzo cię proszę nie mów o nas nikomu. Wuj Zephyr próbuje utrzymać Bractwo w tajemnicy, tak jak każdy z nas. Ufam tobie, tak jak ty zaufałeś mi. Ja nazywam cię Gydą, więc czy mogę cię prosić abyś nie mówił nikomu o mojej rodzinie? Ta bardziej dorosła strona białogrzywej pokazała się teraz, wybiła ponad euforię spotkania z przyjacielem. Troska o rodzinę była tak silna, jak radość z spotkania Gydy i Taal ciężko było wybrać, którym uczuciem się kierować. Postanowiła jednak być szczera z płowym młodzikiem, wszak on powiedział jej o sobie wiele. Czas chyba na mały rewanż. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
28-11-2016, 00:53
To że Taal dokładnie przebadała otoczenie, zanim podjęła się odpowiedzi, miało niebagatelne znaczenie dla całej jej wypowiedzi. Zaintrygowany tym niemym, ale jakże znaczącym wstępem Gyda słuchał tym uważniej, im bardziej niezrozumiałe było dla niego kolejne obiekty sprawdzane przez lwiczkę podejrzliwym spojrzeniem - szeleszcząca pod ich łapami trawa, bystrze rzeki, rozgadane ptaki... wszystko mogło ich teraz podsłuchać i tylko on spośród całej tej gromady się ostał, on jeden się nadawał na powiernika tajemnicy.
Zwolnił więc, przytknął brodę do piersi i postarał się mimo wielkiego wysiłku wkładanego w czynność słuchania nie zatrzymać, ale cały czas iść, chociaż stawało się to z każdym kolejnym posłyszanym słowem coraz trudniejsze. Bractwo Jadu, przechrzczone na Karmazynowe, którego przewodnią ideą była idea rodziny i przyjaźni, poruszało najwrażliwsze struny w Lwioziemskim sercu, te struny, które od wielu miesięcy rdzewiały pod brakiem jakiegokolwiek dotyku mogącego z nich wydobyć nawet najprostszy dźwięk. Dość powiedzieć, że Gyda musiał wziąć bardzo głęboki wdech i zadrzeć głowę, żeby sprawić przed sobą samym pozór opanowania. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że każdy element w krótkim opisie Taal brzmiał mu w uszach najpiękniejszą barwą, zapowiedzią melodii, za którą chciał podążyć. Wuj Zephyr, zapewne wzór do naśladowania, mistrz wielu sztuk i autorytet, tajemnica, ale przede wszystkim - rodzina. Wszystko to starczyłoby na wiele miesięcy najpiękniejszych snów, a Gyda miał ten owoc na wyciągnięcie łapy, miał jedną z jego pestek obok siebie. - Nikomu nie powiem, nie ma mowy - odparł poważnie. Mało w jego tonie było nawet przejęcia. Prawdziwa powaga świadcząca o wielkiej wartości dawanej obietnicy nie wymagała niczego więcej ponad same słowa. - Cieszę się, że mi o tym w ogóle powiedziałaś, nigdy bym... nigdy bym nie przypuszczał, że możesz... że coś takiego... nikomu nie powiem - skwitował, po czym chwilę poruszał szczęką, może szepcząc do siebie nieme "łał", może mieląc na języku nowe pytanie. - Dlaczego to tajemnica? - wybrzmiało w końcu, głupie i bezradne, wymagające szybkiej poprawy poprzedzonej skrzywieniem się do siebie samego i potrząśnięcia głową: - Zajmujecie się czymś, o czym nikt nie może wiedzieć? Nie musisz mi mówić! - zapewnił. W zasadzie nie wiedział, co miałby powiedzieć po odruchowo cisnącym mu się na język "tylko jeśli mogłabyś...", chyba chciał wiedzieć tak naprawdę wszystko, ale i bardzo doceniał tę odrobinę, którą się z nim Taal podzieliła.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Taal Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Towarzysz:Dudek Liczba postów:231 Dołączył:Cze 2015 STATYSTYKI
Życie: 0
Siła: 70 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 61 Doświadczenie: 10 |
28-11-2016, 01:48
Prawa autorskie: Lineart - Red-Cayenne | Cała reszta - Skadim; Mała Taal - ciocia Vult :3
Kto wie czy Bractwo sprostałoby oczekiwaniom Gydy? Taal nie widziała w swojej rodzinie zbyt wielu skaz i szczerze opowiadała o niej same dobre rzeczy. Być może ktoś obiektywny spostrzegłby rysy na wyidealizowanym krysztale grupy, którą przedstawiła lwica. To jednak nie było teraz ważne. Dla zielonookiej ważne teraz było, że Gyda się zgodził. Zgodził się nikomu nie mówić, obiecał że nikomu nie zdradzi sekretów Bractwa. I tym samym zyskał w tych wężowych oczach Taal pozycję niemal nie do zachwiania. Rozpromieniła się nieco, kiedy kroczący obok piwnooki książę zadawał pytania. Co prawda niektóre z nich poruszały przykre tematy lecz najważniejsze było, że rodzina czarnej go zainteresowała. Ba, nawet chyba nieco zachwyciła!
- To nieco skomplikowane. Kiedy mój ojciec był Yehisses, czyli władcą, narobił sobie sporo wrogów. Nasze Bractwo nie miało najlepszej reputacji, a przynajmniej tak mi się wydaje. Nie pamiętam do końca jakie plany miał mój ojciec lecz pamiętam, że były wielkie... Po jego odejściu rolę przywódcy przejęła moja ciocia, Vult. Niestety ona zginęła podczas przeprowadzki na nowe terytorium, a kolejnym władcą został wuj Zephyr. Teraz na razie nie mamy żadnych konkretnych planów, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. Ale... wuj chce chyba pozostać w ukryciu, bo obawia się, że wrogowie Bractwa mogą chcieć je ostatecznie zniszczyć... Tak podejrzewam. Powiedziała wszystko co wiedziała i to co myślała. No, a niestety nie wiedziała zbyt wiele. Wspomnienia z dzieciństwa, zza czasów Sadisma zacierały się i znikały. Te najważniejsze pozostały ale reszta? Lwica stwierdziła jednak, że warto się podzielić tym drobnym spostrzeżeniem, które zdołała sama zaobserwować podczas ostatnich sześciu miesięcy. - Jedynym problemem, jaki teraz mamy to... W zasadzie nawet nie wiem czy to jest problem ale... Shiya, samica z mojej rodziny i wuj Israel... No, nie przepadają chyba za sobą zbytnio. Rzadko ze sobą rozmawiają, jak już to zazwyczaj chłodno. |
|||
|
Gyda Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 65 Spostrzegawczość: 79 Doświadczenie: 16 |
29-11-2016, 00:15
Gyda pomyślał, że to musi być straszne tak cały czas się ukrywać, bo chociaż sam to robił, ukrywał się, kiedy był poza Lwią Ziemią, to chyba była to nieco inna sytuacja, niż takie płochliwe, zajęcze egzystowanie w ciągłym strachu, że dawni wrogowie mogą w każdej chwili cię znaleźć. Jedyny wróg, którego mógłby mieć na karku, nieszczęśnik Pax, lampart, który pożarł mu ogon, nie stanowił już przecież problemu, a na innych na razie sobie nie zasłużył.
Trochę pobawił się ze swoimi przemyśleniami, poprzyglądał się im z różnych stron, a na koniec zdecydował, że zachowa je tylko dla siebie, ponieważ skwitowanie ich przez lwicę stwierdzeniem, że są tą jedynie jej przypuszczenia w zasadzie załatwiało sprawę. Zdobył się na skinięcie łebkiem w ramach odpowiedzi, ale zaraz potem pociągnął nosem i pozostał w tyle za przyjaciółką, kiedy zatrzymawszy się wpół kroku, przetarł go bokiem łapy, tak że skinięcie mogło zostać odczytane jako przypadkowe. No i przez ten nos w zasadzie stracił swoją szansę na natychmiastową odpowiedź, a poza tym Taal mówiła dalej i mógł już tylko do niej dobiec. Zamiast jednak od razu wsłuchać się w podjętą przez nią nową myśl, zaczął uważnie rozglądać się na boki, a to pochłonęło jego uwagę tak bardzo, że słowa lwicy pozostały w jego uszach tylko zatopionym w szumie rzeki dzwonieniem. - Hm? Chłodno? - zdołał tylko złapać w zęby ostatnie słowo całej wypowiedzi i odbić je z powrotem ku Taal jak echo. Chciał wdrożyć się w rozmowę ponownie, ale myślał tylko o tym, że otoczenie robi się mniej przyjazne - trawa wysyca się z zieleni, skały zaostrzają swoje krawędzie - a powietrze przesyca się chłodem, więc rozglądał się ciągle po okolicy w wielkim skupieniu, tamto pragnienie pozostawiając zepchniętym gdzieś na baok. Przez myśl mu nie przeszło, że jego zachowanie może być nieuprzejme, potrzebował tylko kopniaka, by z powrotem skupić się na przyjaciółce. zt x2, możesz wbijać z następnym postem gdzieś nad Fuego
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż – o świcie spadł w lesie śnieg leciało pióro |
|||
|
Kiu Konto zawieszone Gatunek:krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:5,3 lat (dorosła) Liczba postów:752 Dołączył:Lip 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 67 Spostrzegawczość: 51 Doświadczenie: 30 |
06-12-2016, 19:17
Prawa autorskie: lineart BlackNemera- podpis'/ awek -Trollberserker
Tytuł pozafabularny: VIP
Przyciągnęłam tutaj cielsk Isa. Skoro Ava chciał go spróbować, bronić nie będę. Samiec nie był dla mnie kimś ważnym aby broniła innych spożycia go. Sam postanowiłam trochę podjeść i czekając na samice zabrałam się do posiłku od najlepszych kąsków. Trochę szkoda, że to tak sie skończyło ale cóż. Samiec nie wykazał zainteresowania przez ponad pół roku a teraz wykazał się głupotą to trudno.
|
|||
|
Ava Wtajemniczony Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 43 |
07-12-2016, 00:50
Prawa autorskie: Ghalib
Przybyła tu chwilę w radosnych podskokach, nucąc jakąś bezładną piosenkę. Gdyby ktoś spojrzał z boku i zobaczył hienę tak radośnie wymachującą głową oraz powiewającą "grzywą" zapewne uznałby to za wariactwo lub chociaż samą szarą za szaleńca. I mieli rację, bądź co bądź była szalona, a teraz miała jeszcze powód do swojej niezdrowej radości. Kiedy tylko zbliżyła się na odpowiednią odległość rzuciła się do leżącego truchła, wbijając szczęki w jedną z tylnych łap i nieco przepychając przy tym Kiu. Niby nie powinna, niby hierarchia ale przecież nie wpychała się tam, gdzie akurat brązowa hiena sobie podjadała, więc co za problem? Po krótkiej szamotaninie z martwą kończyną pysk szarej zabarwił się na czerwono, przykrywając zaschniętą do tej pory, nie do końca zlizaną krew, następną warstwą posoki.
Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie O, rany, rany Jestem niepokonany |
|||
|
Kiu Konto zawieszone Gatunek:krokuta cętkowana Płeć:Samica Wiek:5,3 lat (dorosła) Liczba postów:752 Dołączył:Lip 2013 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 70 Zręczność: 67 Spostrzegawczość: 51 Doświadczenie: 30 |
08-12-2016, 11:56
Prawa autorskie: lineart BlackNemera- podpis'/ awek -Trollberserker
Tytuł pozafabularny: VIP
Samica mi nie przeszkadzała jakoś szczególnie. Jadła tam sobie nogę i tyle. Ja kiedy skończyłam oblizałam pysk i podeszłam ostrożnie do wody aby szybciej obmyć pysk. Wcześniej upewniłam się, że nie ma tutaj jeszcze gadów.
-Czas wrzucić do wody- Rzekłam do Avy. Niech i krokodyle będą miały jakąś wyżerkę.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-12-2016, 11:56 przez Kiu.)
|
|||
|
Ava Wtajemniczony Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 43 |
09-12-2016, 00:10
Prawa autorskie: Ghalib
Szara w tym czasie urwała sobie najdłuższą kość i obgryzła ją praktycznie do sucha. Była szybka w jedzeniu, nawet jak na hienę. Kiedy Kiu zwróciła się bezpośrednio do niej podniosła wzrok na brązową, znad obgryzanej kości i wzruszyła tylko barkami. Skoro ta różnooka tak gada, w końcu to jej ofiara. Ava wciąż trzymając kość w pysku poczęła przepychać resztę truchła w kierunku rzeki. Zapach krwi na pewno przyciągnie jakieś wodne drapieżniki i po tym szaruchu nie zostanie żaden ślad.
Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie O, rany, rany Jestem niepokonany |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: