Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
21-11-2016, 00:55
Prawa autorskie: Ja
Zaskoczyło ją że biała lwica usłyszała jej myśli, zaraz potem się zorientowała że wypowiedziała je na głos. Jednocześnie doznała pewnego rodzaju ulgi, mogła znów odłożyć na chwilę podjęcie ostatecznej decyzji, nieco się uspokoić. Kiedy Ines zaczęła jej odpowiadać, zapatrzyła się na niebo śledząc wzrokiem gwiazdy i zatrzymując go co jakiś czas na księżycu, jakby szukała tych wszystkich dusz. Słowa kapłanki wprawiły ją w zamyślenie o tym co jest dalej, po śmierci, czego nikt nigdy jej nie wyjaśnił, nie miał kto. Straciła obojgu rodziców gdy była jeszcze mała, matka umarła, a ojciec ich zostawił, być może nawet nie znaliby odpowiedzi na to pytanie. Coś sprawiło że uwierzyła w to co wyjawiła jej Ines, może to że chciała w to wierzyć, istnienie duchów oznaczało że... Że mogłaby spotkać zmarłą rodzinę... Że mogłaby doznać szczęścia po śmierci, że być może bliscy tam właśnie na nią czekają... Kilka łez zleciało z oczu lwicy na ziemie, znów poczuła to samo poczucie winny, była pewna że jest winna ich śmierci. Nie zasługiwała na szczęście... Więc miałaby tu wrócić jako duch? I błąkać się podobnie jak teraz, tylko że teraz żyję, a gdyby umarła trwałoby to wiecznie... Nie byłoby odwrotu.
- Nie... Nigdy ich nie widziałam... - spuściła głowę, wbijając wzrok w ziemie. - Skąd... Skąd wiadomo że ktoś... Bliski jest... Wśród gwiazd, albo tutaj? - miała na myśli zmarłą rodzinę, matkę i rodzeństwo, raczej nie wierzyła w to by jej matka wierzyła w księżyc, dlatego nawet nie śmiała o nim wspomnieć, a lwiątka... Były na to za małe. - A co dzieje się... Z lwiątkami... - przerwała, by uspokoić łamiący się głos: - Które jeszcze nawet... nie otworzyły oczu, a... - załkała tym razem, chwilę jej zajęło by się uspokoić i kontynuować w miarę wyraźnym, aczkolwiek łamiącym się już głosem: - A które... Umarły... Co z nimi? Gdzie... Gdzie są teraz? - podniosła głowę patrząc prosto w oczy kapłance, musiała to wiedzieć, musiała się upewnić że chociaż nie cierpią po śmierci, chociaż one. |
|||
|
Inés Jasnowłosa | Kapłanka Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 83 Doświadczenie: 15 |
25-11-2016, 01:20
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium
Lwica dokładnie wysłuchała kaleki, zanim zebrała się na odpowiedź. Tamta poruszyła kilka poważnych kwestii, co było dla Ines męczące, ale miała na tyle silnej woli, by nie ofuknąć jej za przesadną dociekliwość.
- Są miejsca, w których duchy objawiają się chętniej niż w innych - tłumaczyła cierpliwie. Ale w przypadku bliskich osób... Czasem po prostu jesteśmy w stanie wyczuć, czy są we właściwym miejscu. Podniosła wzrok na całkiem już ciemne niebo. Wyglądała, jakby szukała jakiejś konkretnej gwiazdy, ale w końcu zrezygnowała i ponownie utkwiła spojrzenie w brązowej. - Lwiątka - zaczęła - myślę, że to są te najsłabsze gwiazdy. Te, które nie zdążyły się rozpalić. Zmrużyła ślepia, spoglądając w błękitne oczy samotniczki. - Zadajesz dużo pytań, Iris. Wygląda na to, że jednak szukasz Prawdy, że nie jest ci ona obojętna. To dobry znak. - Blady uśmiech pojawił się na jej licu, a same oblicze chwilowo złagodniało. - Ale Prawda zarezerwowana jest dla tych, którzy pójdą z nami.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned Imagine me trying too hard To put you from my mind *** | Głos |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
26-11-2016, 18:06
Prawa autorskie: Ja
Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu miała nadzieje, słuchając uważnie kapłanki. Próbowała razem z nią odszukać tego czego biała lwica szukała na nocnym niebie, brązowa mogła się tylko domyśleć że prawdopodobnie ducha w formie gwiazdy, ducha jej matki. Sama chciała poczuć tak jak mówiła Ines, czy jej matka jest tam gdzie powinna. Zdawało jej się nawet że poczuła, czy to przez zmęczenie czy przez to że w to uwierzyła. Uwierzyła w każde słowo. Po dowiedzeniu się co się stało z jej rodzeństwem próbowała i ich odszukać na niebie i zobaczyła, gwiazdy tak bardzo oddalone że wydawało jej się, przecież nie wiedziała czym są na prawdę, wydawało jej się że to są te gwiazdy, dusze jej rodzeństwa, które nie mogły rozbłysnąć pełnym światłem, a może i światłem Księżyca, ale czy lwiątka miałby jakąkolwiek szanse znaleźć się tutaj?... Gdyby żyły i byłby tu i teraz przy niej to istniałaby taka szansa? Iris dostrzegła jeszcze jedną gwiazdę szczególnie jasną, wydawało jej się że to właśnie ta gwiazda, jej matka, te ledwo świecące ją otaczały, czyżby rodzeństwo?
- Widzę... - powiedziała wzruszona, uleciało jej parę łez z i tak czerwonych od płaczu już oczu. - Widzę ich - powtórzyła wpatrzona jeszcze przez chwilę w gwiazdy, wracając wzrokiem do kapłanki, mimo że chciała, chciała "pójść z nimi" nadal była przekonana że nie zasługuje. - Kapłanko, czy Księżyc mi wybaczy wszystko co zrobiłam? Czy... Czy istnieje szansa że... Że moim bliscy... Czy mogą jeszcze być szczęśliwi, razem w świetle księżyca?... Oni... Oni go nawet nie znali... Ja nie znałam... - mówiła przez łzy, choć nie płakała już tak bardzo jak wcześniej, przepełniała ją nadzieja i wiara, która dopiero co się narodziła, jakby chciała wypełnić wszelką pustkę, przerwać cierpienie, uwolnić Iris od chorego uczucia - obsesyjnej wręcz miłości do Beliala, jednak to przez chwilę zgaszone, czekało na odpowiednią chwilę by jeszcze bardziej zranić kaleką lwicę, nie zniknęło, nie złagodniało, ukryło się w głębi jej, przesłonięte przez nagłą wiarę i nadzieje. |
|||
|
Inés Jasnowłosa | Kapłanka Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 83 Doświadczenie: 15 |
28-11-2016, 21:31
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium
Kolejne trudne pytania. Ciekawe, ile brązowa miała ich jeszcze w zanadrzu... Chciała poznać wszystko od razu, a przecież to wiedza, którą trudno posiąść z dnia na dzień. Ines westchnęła.
- To nie ich wina, że Go nie znali, liczmy więc na Jego wyrozumiałość. Jeśli ich życie nie sprzeciwiało się najważniejszym zasadom Księżyca, to myślę, że jest dla nich szansa - stwierdziła. - Ale ty, ty masz okazję Go poznać. A wtedy On może ci wybaczyć. Wypowiedzi Kapłanki stawały się coraz bardziej lakoniczne, jak to zwykle u niej bywało, gdy prowadziła rozmowę trwającą więcej niż pięć minut. Chciała w końcu zakończyć ją i odpocząć, odpocząć od... Od innych. W tym momencie przypomniała sobie o obecności Avy, która mogła już być nieco zniecierpliwiona przesiadywaniem tutaj i słuchaniem tej nietypowej rozmowy. Kapłanka uniosła wzrok na hienę i uśmiechnęła się. - Możesz odejść, Chui. Dziękuję za wieści. Odezwę się, gdy będę wybierała się na zachód - poinformowała ją, by następnie powrócić wzrokiem do kaleki. Liczyła na to, że tamta wreszcie podejmie decyzję, zanim ona całkiem straci cierpliwość.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned Imagine me trying too hard To put you from my mind *** | Głos
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-11-2016, 21:31 przez Inés.)
|
|||
|
Ava Wtajemniczony Gatunek:Hiena cętkowana Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Znamiona:3/4 Tytuł fabularny:Strażnik Liczba postów:230 Dołączył:Maj 2016 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 66 Zręczność: 56 Spostrzegawczość: 55 Doświadczenie: 43 |
28-11-2016, 23:55
Prawa autorskie: Ghalib
Ukłoniła się nisko i wycofała powoli. Dopiero kiedy znalazła się w cieniu wybuchnęła głośnym hienim śmiechem.
- Aye Aye Kapłanko! Następnie odwróciła się i szybkim truchtem ruszyła w stronę granicy. Myśl o zjedzeniu Iris pobudziła jej apetyt. Ale Ava nie chciała tępej, roślinożernej zdobyczy. Chciała pogonić za czymś co stanowi wyzwanie, a jednocześnie będzie na tyle rozumne by zrozumieć ostatecznie, że nie ucieknie przed szaloną hieną. Ciekawe czy w okolicy są jakieś młode gepardy... Trzeba tylko dobrze poszukać. I tak grzywiasta, z szalonym u podłym uśmieszkiem zniknęła całkowicie z widoku lwic, a jedyną pozostałością po jej bytności tutaj był głośny, szaleńczy śmiech, który rozlegał się z coraz większej odległości. //z.t Bo ja jestem bogiem
Uświadom to sobie Słyszysz słowa, od których włos jeży się na głowie O, rany, rany Jestem niepokonany |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
30-11-2016, 01:33
Prawa autorskie: Ja
Iris znów poczuła wyraźną nadzieje, patrząc z tęsknotą na gwiazdy, które uznała że były duszami jej bliskich. Prosiła w duchu by Księżyc pozwolił im do siebie dołączyć, nie znała przeszłości swojej matki, ale wierzyła że ona jak i rodzeństwo na to zasługują. Na pewno bardziej niż kaleka. Zawiesiła głowę, wbijając wzrok w ziemie, powoli wyciszając emocje, które nią targały.
- Czy ja mogłabym im w tym jakoś pomóc? - zapytała, przy ostatnim słowie patrząc na Kapłankę z łzami w oczach. Zmęczenie brązowej dawało się we znaki, bo dopiero teraz uświadomiła sobie obecność hieny, która wcześniej rozmawiała z Kapłanką, dopiero wtedy kiedy Ines zwróciła się do Avy. Przeszły jej ciarki po grzbiecie na odgłos hieniego śmiechu, z lekka się przestraszyła i zaczekała kiedy Ave było już nieco mniej słychać. W rezultacie milczała już dosyć długo, patrząc co chwilę na Księżyc, jak gdyby szukała w nim odpowiedzi, musiała w końcu podjąć decyzje, nie chciała już dłużej nadwyrężać gościnności Kapłanki. I podjęła decyzje, choć nadal niepewna jej słuszności, ze strachem że zawiedzie, ale kierowana nadzieją. Pochyliła głowę, tym razem chcąc wyrazić tym szacunek do władczyni tych ziem. - Pani, chciałabym Go poznać... Chciałabym żeby mi wybaczył i mnie poprowadził... Ku lepszemu... Bym mogła coś Wam ofiarować... Bym nie była dla nikogo ciężarem, lecz wsparciem... Proszę byś przyjęła mnie do stada Kapłanko... - czekała w napięciu na reakcje jasnej lwicy, bała się że ta się nie zgodzi, mimo że wcześniej dawała jej szanse, mimo że miała nadzieje, po prostu bała się że teraz gdy uwierzyła, może być za późno. Z przejęcia aż cała drżała. A jeśli zawiedzie? Tego już sobie nie wybaczy, miała jednak nadzieje że tym razem nie będzie z tym sama, że Księżyc jej pomoże... |
|||
|
Inés Jasnowłosa | Kapłanka Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 83 Doświadczenie: 15 |
04-12-2016, 17:20
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium
- Może - odrzekła twardo, uważnie wpatrując się w samicę.
Kolejne jej słowa były wreszcie przejściem do rzeczy. Ines wzniosła wzrok ku niebu, jakby chcąc spytać się Księżyca, co On o tym sądzi. Ten jednak milczał, toteż biała, pozostawiona sama z tą decyzją, przeniosła swe spojrzenie z powrotem na kalekę. Stanęła przed nią, dostojnie jak nigdy dotąd. - Czy przysięgasz, że będziesz wierna stadu, Księżycowi i mnie, Arcykapłance? Że będziesz starać się ze wszystkich sił, by przynieść stadu chlubę? - ozwała się z pełną powagą. Jedna tylko odpowiedź była akceptowalna, ale musiała ona wypłynąć z pyska brązowej. Najwyższy czas podjąć ostateczną decyzję. Jasnowłosa jeszcze nie była pewna, do czego Iris może przydać się ich stadu. Pewne koncepcje zaczęły się już rysować w jej umyśle, lecz były one zbyt świeże i abstrakcyjne, by można było podejść do nich w sposób poważny.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned Imagine me trying too hard To put you from my mind *** | Głos |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
04-12-2016, 22:17
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku
Odkąd opuścił te szare ziemie kierował się na południe, a od kiedy dostrzegł na horyzoncie wielki baobab postanowił udać się w jego stronę. Zawsze to jakiś ciekawszy punkt orientacyjny. Nie śpieszyło mu się zwiedzanie północnych rejonów krainy. Nie zamierzał zaglądać do Nory ani innych terenów Cieniowiska. Nie interesował się losem stada ani tamtych lwów. To nie były jego bratnie dusze, nie dbał o nich. Omijał ich tereny szerokim łukiem, bo nie chciało mu się odpowiadać na irytujące pytania.
Tymczasem, jak sądził, zapuścił się na tereny jakiegoś innego stada. Nigdy nie był tutaj gościem. Nie zapuszczał się w te tereny, ale o ile się nie mylił mogły to być tereny należące do stada, o którym kiedyś opowiadała ta czarna pantera, Xis. Teraz mógł przekonać się o tym na własnej skórze. Teraz prowadziła go tu jedynie ciekawość. W końcu widmo zatrzymało się dostrzegając coś, co śmiało można by nazwać jego przeciwieństwem. Lodowate oczy należące do samego Licha zatrzymały się na białym kształcie w oddali i ignorowały ten drugi kształt. Milczał. Nie był przesądny ani nie wierzył w żadne zabobony, ale cisnęło mu się na usta stwierdzenie, że to dobry duch miał zaraz spotkać przeklętą zjawę.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
05-12-2016, 11:14
Prawa autorskie: Ja
Odpowiedź Ines nie dodała już nadziei kalekiej lwicy, która tak bardzo chciała by była chociaż najmniejsza szansa by pomóc zmarłym bliskim, tymczasem było to niewiadomą.
Serce brązowej biło tak szybko że aż wprawiało w lekkie drżenie jej zestresowane ciało, ogon już wykonywał nerwowy trik. Z całych sił starała się skupić wyłącznie na słowach Kapłanki, odganiała od siebie wszelkie wątpliwości i obawy, których namnażało się z każdą chwilą coraz więcej. W pierwszym momencie, gdy miała już odpowiadać zaniemówiła, wahała się, tak bardzo nie chciała znów zawieść, ale musiała spróbować, już była tak blisko, miała nadzieje, nie mogła wszystkiego nagle zaprzepaścić, nie mogła się teraz wycofać. - Przysięgam, na wszystko co dla mnie ważne... - odezwała się w końcu, patrząc w oczy Kapłance, z nadzieją na lepsze jutro i wiarą. Podczas tego wszystkiego, nie miała najmniejszego pojęcia o obecności czarnego lwa. |
|||
|
Inés Jasnowłosa | Kapłanka Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 83 Doświadczenie: 15 |
05-12-2016, 16:22
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium
Wysłuchała kaleki, wpatrując się prosto w jej błękitne ślepia. Ines sprawiała teraz wrażenie surowej, ale to tylko podniosłość sytuacji zmyła pozytywne emocje z jej oblicza. Nie chciała źle dla brązowej, chociaż należy przyznać, że gdyby tamta wahała się jeszcze chwilę dłużej, to Kapłanka mogłaby stracić do niej cierpliwość i kazać jej odejść, co mogłoby się przecież równać z wysłaniem jej na śmierć.
Wtem podniosła wzrok, wyłapując z oddali odgłos czyichś kroków. Wpatrzyła się w ciemny kształt malujący się naprzeciwko niej. Nigdy nie widziała stworzenia o barwie tak głębokiej czerni. - Iris - mówiła do lwicy, choć jej spojrzenie spoczywało na kim innym. - Od teraz stajesz się... - Szybki powrót do samiczych ślepi. Lwica mogła poczuć ciężar prawej łapy Srebrnej na swym lewym barku. - ...członkiem Stada Srebrnego Księżyca, któremu mam zaszczyt przewodzić. Nie skalaj jego imienia, a stanie się ono twym domem. Już na zawsze. Odstawiwszy łapę na swoje miejsce, Jasnowłosa odetchnęła głęboko, po czym, wciąż pełna napięcia, znów skupiła się na mrocznym cieniu. - Ukaż się! - zawołała drżącym, acz wciąż dźwięcznym głosem. - Kim jesteś, czarna zmoro? - dodała już nieco ciszej, ale nie na tyle, by nie dało się rozróżnić słów.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned Imagine me trying too hard To put you from my mind *** | Głos |
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
05-12-2016, 18:53
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku
Oczywistym było, że nie słyszał niczego z tego o czym lwice rozmawiały. Naturalnie stał zbyt daleko by słyszeć ich normalną rozmowę. Niemniej na tyle blisko by być widocznym dla samic. Wyglądał jak licho, które przyszło by zasiać strach w tej pięknej krainie. Jak istota, która karmi się tym co dobre pozostawiając ciemność.
Gdy jasne ślepia odznaczające się na wielkiej ciemnej plamie spotkały się na moment z tymi należącymi do Ines, upiór wyprostował się. Mając za sobą słońce był jedynie kształtną, czarną plamą. Gdy ta uciekła od niego spojrzeniem, ten przeniósł własne na tę drugą, brązową samicę. Z oddali widział, że było z nią coś nie tak. Widział w niej coś znajomego. Gdy do uszu Poparzeńca dobiegło wołanie białej lwicy znów na nią spojrzał. Na raz wyszedł z cienia i niczym wywołany duch zaczął się zbliżać nieśpiesznie. Im był bliżej tym bardziej zdawał sobie sprawę z tego, że jedyne co miał wspólnego z białą samicą to jasne, lodowe oczy. Kątem oka dostrzegał też wyraźniej tę drugą. Kaleka, bez łapy. Teraz już wiedział, że ją znał. Pytanie czy ona pamiętała jego. Zatrzymał się w odległości trzech długości lwiego ciała od samic. - Kto pyta o imię, winien się pierwszy przedstawić - odezwał się wyjątkowo przyjemnym, niskim tonem, ale i równie beznamiętnym. - Moje imię. - Spojrzał w tym momencie na czekoladową, kaleką lwicę. - Ghalib. - Dodał.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
05-12-2016, 20:19
Prawa autorskie: Ja
Próbowała usiedzieć spokojnie, mimo stresu i całego przejęcia jakie odczuwała, a miała mnóstwo obaw że może się nie udać, bo choć widziała że jest już jedną łapą w stadzie to do końca nie była pewna czy aby na pewno zostanie przyjęta. Przeszły jej lekkie dreszcze po grzbiecie na dotyk Ines, nie spodziewała się tego, naszła ją irracjonalna myśl że lwica teraz odczuje jak szybko bije serce brązowej i się rozmyśli, jednak wystarczyło pierwsze słowo Kapłanki po tym geście, by Iris przestała się tego obawiać. Spojrzała na nią z nadzieją i wyraźną wdzięcznością. Ulżyło jej dopiero po wszystkim, nie mogła przez chwilę uwierzyć że się udało, zerknęła w stronę Księżyca, z taką samą wdzięcznością jak na Kapłankę. Chciała podziękować w słowach, ale wtedy przestraszyła się słysząc Ines, a potem widząc jak jej się zdawało obcego lwa. Nie poznała go od razu, ale wydawał jej się znajomy. Przez blizny wyglądał nieco inaczej niż w momencie kiedy przyjmował ją do stada, do Cieniowiska. Podświadomość podpowiadała jej kim jest, przez co odczuwała lęk, lęk przed zmierzeniem się z przeszłością tu i teraz, ale sama tak bardzo chciała temu zaprzeczyć że unikała spojrzenia Ghaliba, błądziła wzrokiem by nie przyglądać się dłużej lwu. Na darmo, wystarczyło że usłyszała jego głos by sobie przypomniała. Siedziała potem już przerażona, nie wiedząc czego się spodziewać po byłym herszcie, którego nawet dobrze nie poznała, widziała go zaledwie raz, a już nachodziły ją myśli że może to uznać za zdradę, że przyłączyła się do innego stada, ale Cieniowiska nie było, mogła to zrobić, nie miała kogo zdradzać. A jak ono się odrodziło za sprawą Ghaliba, który wrócił? A może chciał się zemścić za rozpadnięcie stada, o co sama się winiła.
- Ja... nie chciałam... - odezwała się rozpaczliwie wręcz i cicho, lecz słyszalnie, patrząc błagalnie na czarnego lwa, szybko jednak uciekła przestraszonym spojrzeniem, wbijając wzrok w ziemie: - N-nie chciałam by... By ono przestało istnieć... - nie chciała już nawet tam wracać, jeśli by się odrodziło, chciała uciec od przeszłości i po prostu zapomnieć co było. |
|||
|
Inés Jasnowłosa | Kapłanka Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Znamiona:4/4 Tytuł fabularny:Szamanka Liczba postów:1,076 Dołączył:Gru 2012 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 77 Zręczność: 85 Spostrzegawczość: 83 Doświadczenie: 15 |
05-12-2016, 20:26
Prawa autorskie: CherryColaax (Soma) | OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Profil roku / Misterium
Lwica wpatrzyła się w samca, którego sylwetka z każdym jego krokiem w ich stronę stawała się wyraźniejsza. Biała próbowała rozpoznać tego osobnika, ale jego czarne jak noc futro, szczątkowa grzywa i okropne blizny nic jej nie mówiły. Na widok tych ostatnich wzdrygnęła się niemal niezauważalnie. Ona sama starała się unikać walk i nie wyobrażała sobie podobnego oszpecenia... A może uczynił to nie żywy przeciwnik, a Szkarłatny Niszczyciel?
Nie zwróciła najmniejszej uwagi na to, w jaki sposób tamten spogląda na Iris. Zapewne zwyczajnie zastanawiał się nad tym samym, nad czym wcześniej rozmyślała Jasnowłosa - jak kalece udaje się nie umrzeć z głodu. Teraz, gdy dołączyła do ich stada, o jej przetrwanie będą martwić się też inni, acz z pewnością nie będzie to praca charytatywna. Kiedy do przywódczyni dotarł całkiem miły dla ucha głos Pana Zmory, jak to go dotychczas w myślach nazywała, ona odpowiedziała: - Inés, kapłanka Księżyca. - Skinęła łbem w geście przywitania. - Czego poszukujesz na moich ziemiach? Choć lew przewyższał ją rozmiarem i siłą, błękitnooka nie obawiała się zadawać tego pytania. Gdyby miał zamiar atakować, zapewne zrobiłby to już dawno, a poza tym jej ton wcale nie wskazywał na niechęć, a pozostawał dosyć neutralny. Nagła reakcja brązowej wyraźnie ją zaskoczyła. Wlepiła w nią nierozumiejące spojrzenie, by następnie przenieść wzrok z powrotem na tsavo. Mimo że Iris była teraz jej poddaną, to nie czuła się w obowiązku wtrącać w ich zaszłości. Milczała, w duchu licząc na to, że będą w stanie sprawnie rozwiązać tę sprawę między sobą, bez jej udziału.
Think of me, think of me waking
Silent and resigned Imagine me trying too hard To put you from my mind *** | Głos
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 05-12-2016, 20:34 przez Inés.)
|
|||
|
Ghalib Zmora | Płomień Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 90 Zręczność: 81 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 26 |
05-12-2016, 21:08
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku
Uwadze upiora nie umknęła reakcja Iris. Uniósł jedną brew ku górze. Nie tak ją pamiętał, ale minęło sporo czasu i właściwie poznał ją o tyle o ile. Jednakże dobrze pamiętał dlaczego przyjął ją niegdyś do stada i wątpił, by ta wiedza ją uspokoiła. Kamień, lity kamień znajdował się w jego sercu i zdawał się dawać tego wyraz w wykrzywionym w grymasie pysku.
- Coś co nigdy nie istniało, nie może przestać istnieć - mówił spokojnie jakoby sama śmierć jego tonem wyzutym z uczuć przemawiała. - Nie pleć bzdur. Oczywistym było, że musiał domyślić się o czym mówiła. Jej postawa, spojrzenie. Ten strach, który splótł jej ciało gdy tylko zdała sobie sprawę ki czort przed nią stoi. Dobrze słyszał i jak mniemał dobrze rozumiał. Cieniowisko nie istniało. Słabe stado. Zbyt słabe, by chciał je wspominać. - Kto powierzyłby ochronę stada tobie, byłby skończonym głupcem. - Ta dość ciężka i ponura uwaga zdawała się nie przejawiać ani iskierki zdradzającej rozbawienie Poparzeńca. Ciążyła jednak jak kamień, który zgrabnie wyważony w dłoni trafić miał w pierś rozmówcy. Ale czy mógłby winić kaleką Iris za jej ułomność? Ten, kto tak by myślał musiał być jeszcze większym głupcem. Słowa białolicej sprawiły, że szkaradna morda Ghaliba obróciła się w jej stronę. Dopiero teraz wydał z siebie westchnięcie, które brzmiało nieco jak rozbawienie. Przymknął na moment powieki, by za chwile posłać glebie spojrzenie, które gdyby mogło, zmieniłoby ją w lód. - Czy odpowiedź może być aż tak banalna? - Odezwał się w końcu przenosząc wzrok na białą samicę i obserwując ją uważnie. - Snuję się, oto co robię.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
Nigdy nie chciałem żyć jak wy Jak wyjeżdżałem wyły psy Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr No blichtr |
|||
|
Iris Konto zawieszone Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Znamiona:1/4 Liczba postów:221 Dołączył:Lis 2015 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 60 Zręczność: 80 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 75 |
06-12-2016, 11:51
Prawa autorskie: Ja
Przestraszyła się napotykając spojrzenie Kapłanki, mimo że wcale nie było karcące i nie wyrażało nic negatywnego to i tak kaleka lwica zdała sobie sprawę że nie powinna była się odzywać, bo to władca miał pierwszeństwo do rozmowy, nie powinna była się wtrącać, a wręcz udawać że nie zna czarnego lwa, ale nie potrafiłaby tego.
Nie odważyła się spojrzeć na Ghaliba, bała się że zobaczy gniew w jego oczach, którego gdyby się chciała przekonać nie było. Mimo że powinny ją uspokoić słowa lwa, w końcu wykluczyły jej wcześniejsze obawy, zasugerowały że nie zależy mu na Cieniowisku, być może nigdy nie zależało, w ten właśnie sposób zabolały one kalekę. Jej dawny dom, a przynajmniej miejsce i stado które uważała za dom, było niczym? A może i to było jej winą? W oczach Iris dało się dostrzec łzy, które zdołała powstrzymać, desperackimi próbami pocieszania się że to tylko przeszłość, przez chwilę, bo kolejna wypowiedź zabolała ją o wiele mocniej niż poprzednia. Potwierdziła jej przekonanie że jest nikim i do niczego się nie nadaje. Zacisnęła zęby by powstrzymać płacz, ale nic z tego, łzy i tak wydostały jej się z już wcześniej zapłakanych oczu. - Miałam... Miałam tylko... Znaleźć Kiu... - wymajaczyła, w próbie zaprzeczenia: - A zawiodłam... - nie powierzono jej ochrony stada, właściwie nie wiedziała kim tam była, miała też skończyć szkolenie, ale i to się nie udało. Wycofała się do tyłu, ogarnięta strachem, a jednocześnie zmęczona, ciągłym przeżywaniem tego. Nie chciała już o tym myśleć, zamknęła oczy, przecierając łapą łzy, nawet nie zauważyła że zrobiła to tą ranną łapą, gdzie w sierści był widoczny ślad skrzepniętej krwi. Starała się znów odnaleźć w sobie nadzieje i się jej chwycić, jak zaledwie chwilę temu. - To tylko przeszłość... - szepnęła rozpaczliwie sama do siebie, próbując samą siebie do tego przekonać. Utknęła na chwilę spojrzeniem na Księżycu, tym razem szukając w nim wsparcia. Wiara dopiero co zasiana drobnym ziarenkiem w jej sercu, nie mogła tak szybko rozkwitnąć, brązowa spuściła głowę, jakby w poczuciu wstydu że chcę teraz wsparcia, przecież na nie nie zasłużyła. Siedziała tak w milczeniu, prowadząc wewnętrzną walkę by wyprzeć emocje i złe myśli, wspomnienia które ponownie chciały nią zawładnąć i zadać kolejny cios. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości