♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#1
05-04-2017, 20:38

Ziemia wokoło nie przypominała porośniętych bujną roślinnością sawann, pośród których się wychował. Masyw skalny, u którego stóp przysiadł, rzucał długi cień na połacie zatrzymanego w bezruchu pustkowia, pociętego na horyzoncie ostrymi krawędziami kamienistych wzgórz i witrażami z gałęzi wysokich, suchych, poskręcanych głodem drzew. Jeśli cokolwiek uskuteczniało wolę dmącego z zachodu wiatru, to pojedyncze listki zdobiące we frywolnym kaprysie niektóre z konarów, a także ptaki rozpruwające w agresywnym locie pomięte burzowymi chmurami niebo, czasami, a poza nimi nic. Nic, co by mogło zaświadczyć za jakimkolwiek zachowanym na tych terenach życiem.
Pozostawiony tutaj przez Czeladników Gyda miał za sobą kilka najcięższych w swoim życiu dni. Patrząc na jego pysk, można było odnieść wrażenie, że przerósł swoje dziecięctwo i oto stał już u progu dorosłości - młodzian, który właśnie opuszcza rodzinę, by rozpocząć mozolną budowę własnej. Grzywa, ledwie kołtuniąca się na jego szyi, policzkach i czubku głowy, i nadal-za-duże-łapy - tylko one zdradzały, że przed oblicze Królowej przybył, jeśli nie dzieciak, to przynajmniej gówniarz, cholera i pierdoła, wobec której miało się albo wielkie oczekiwania, albo nie miało ich wcale. Lwia Ziemia, z jego matką jako głową swojego tłustego, konającego z dobrobytu ciała, nie miała żadnych.
W jego nos uderzyła pierwsza kropla. Za nią kolejne, padające na jego grzbiet, głowę, na suchą ziemię, która, spijając je, ciemniała. Wstał, odruchowo, ale nie odszedł z wydeptanego w kurzu miejsca, uznając je za nie gorsze od innych, miał przecież czekać. Chwycił w zęby i podciągnął wyżej nad łokieć skórę żyrafy, służącą mu za schowek na różne drobiazgi, takie jak akacjowe kolce, rośliny o interesującym zapachu, których przeznaczenie chciał poznać, jakieś paprochy i inne śmieci, wśród nich i jeden wyszczerbiony krokodyli kieł. O skórę na jego łapie obił się wiszący przy niej na rzemieniu krzemień. Przypomniał mu o Setkarze. O ich zabawie w Ognistym Lesie. O nienawiści, którą oblał ich dawną braterską miłość. Rozorałby mu tym krzemieniem czoło, gdyby nie tamtego refleks.
Odwrócił łeb w prawo, niby bez konkretnego zamiaru, tylko z porywu ucha, które wychwyciło w ciernistych krzewach jakiś szelest. Chciał jednak uciec od przewiązanego przez własny łokieć wspomnienia brata.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#2
05-04-2017, 20:54
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

Nie była w najlepszym humorze, acz przecież władca niezależnie od niego musi sprawować swe obowiązki. Myr był nieobecny, zapewne odbywał jeden z wielu patroli, które zostały mu w nawyku po starym stanowisku.
Kolejny samiec. Stadu przydałby się jakieś panny, sprawne łowczynie jednak o przepędzaniu nawet nie myślała.
Każdy miał dostać szansę, prawo wyboru, zwłaszcza młodzież. Kudłata od zawsze miała słabość do dzieci, które to miały u niej spore fory. Szła z swojej kryjówki w skale. Od chwili w której spostrzegła samca nie spuszczała z niego wzroku, badając sylwetkę, do łba przyszło jej że ten jest ciut okrągły. Skąd taki dobrobyt? Większość 'sierot' przybywających na tereny Królestwa wyglądała jak siedem nieszczęść.
Zmarszczka nad zielonymi ślepiami pojawiała się i znikała, wraz z kolejnymi spostrzeżeniami brązowej.
- Ave młodzieńcze.- Przywitała go przystając w odległości 2-3 metrów.
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#3
05-04-2017, 22:03

Kiedy tylko zauważył wyłaniającą się z cienia skał brązową sylwetkę, idącą w jego kierunku w strugach wieczornego deszczu, ustawił się na wprost niej i otwarłszy szerzej oczy, postawił uszy. Nawet czerń najgłębszego cienia w pobliżu Skały Skazy nie mogła ukryć niecodziennych przymiotów samicy, już sam jej ruch, o wiele cięższy niż zwykłego lwa, z większym namysłem realizowany, delikatnie roziskrzył w jego sercu zajęczy popłoch, a co dopiero widok jej całej, zbliżającej się do niego niby sama stojąca za nią niewzruszenie Skała.
Bez wahania obniżył łeb w ukłonie, kiedy Kami była w odległości dobrej na rozpoczęcie rozmowy, i nie musiał się do tego przymusić, nie musiał o tym nawet pomyśleć - starczył jej badawczy wzrok na sobie, ostry i przenikliwy jak najzimniejszy wiatr, który chłostał jego boki, kiedy znajdował się kilka dni temu na Północy. I podobnie jak pod wpływem jego siły musiał wówczas wkładać w samo stanie nieruchomo ogromny wysiłek, tak i teraz, kiedy Kami, bez wrogości, ot po prostu czyniąc sobie z jego ciała dobry punkt dla oka do zawieszenia, drżał cały wewnątrz, starając się ostać tylko, nie zwęglić ze strachu. Ale łapy, tego nie mógł opanować, drżały pod nim w łokciach i w kolanach, drżały mocno i zauważalnie, tak że gdyby tylko wyrwał którąś z drętwego bezruchu, najpewniej by upadł, tak myślał.
- Deme - powiedział, nie podnosząc ani głowy, ani wzroku. Lwioziemskie pozdrowienie huknęło w melodyjnym szumie deszczu jak grzmot. Będzie wiedzieć. Kami na pewno będzie wiedzieć, ale z tą winą, bycia Lwioziemcem z pochodzenia, nie inną, do niej przecież przyszedł. - Nazywam się Gyda, tak witałem się do tej pory. Tib powiedział, że tutaj mam na panią czekać.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#4
09-04-2017, 20:43
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

Pogoda też nie szczedziła jej powodów do miernego humoru. Rozmowa na zewnątrz zapewne byłaby bardzo klimatyczna, ale perspektywa mokniecia, zwłaszcza przy tej ilości futra na cielsku. Gruba mokra płachta na karku była ostatnią rzeczą której potrzebowała teraz.
Uwolniła go spod swojego spojrzenia zerkając ku zadaszonemu wgłębieniu pod wielką półką skalną rozważając skrycie się przed deszczem. Wtem właśnie Gyda przemówił, pierwsze słowo sprawiło że kudłata momentalnie przerwała rozmyślania i ponownie popatrzyła na niego.
- Deme. To przywitanie Lwiej ziemi Gydo.- Wiedziała. Od ilu lat witali ją tam tymi słowami? Dość długo. Samo jego imię nie mówiło jej narazie nic.
- Chodźmy. Nie będziemy rozmawiać pod gołym niebem, zwlaszcza że to na nas leje.- Przeszła kilka kroków kryjac się w ciemnej wnece, przyjemnie suchej otrzasając się z wody.
Czekała aż samiec dotrze do schronienia, nim znów zdecydowała się odezwać.
- Więc? Co sprowadza Cię Gydo na tereny mojego stada?
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#5
10-04-2017, 00:24

Otrzepał się śladem Kami i z ulgą odczuł błogosławieństwo wyrwania się z bezruchu - uspokojenie. Samo przekonanie się, że może chodzić, że chociaż łapy gną się pod nim jak galaretka, to może podyktować im swoją wolę, było wystarczająco krzepiące, a co dopiero uważne wsłuchanie się w ton Królewskiej matrony, która pozostała spokojną mimo wiedzy o tym, że rozmawia z Lwioziemcem. W końcu postawienie łapy na suchej ziemi i pozostawienie szumu deszczu poza cieniem dawanym jemu i królowej przez Skałę Skazy, były drobnymi kamyczkami odkruszonymi od kamienia, dźwiganego pod stromą górę od kilku dni, wysiłku, którego uwieńczeniem była ni mniej, ni więcej ta rozmowa.
- Jestem synem Vasanti Vei, królowej Lwiej Ziemi - zaczął więc. Jego głos mimo niestraconej jeszcze dziecięcej delikatności pobrzękiwał już czymś na kształt młodzieńczej chrypy, a może było to tylko przemęczenie, które po ataku na ociężały krok, obniżony grzbiet, podkrążone i małe oczy przypuściło szarżę na gardło. - I Skandy, samotnika, który odszedł sześć księżyców temu i nigdy do nas nie wrócił. - Mówienie o matce i ojcu, jakby wymieniał interesujące miejsca w ojczyźnie, Ognisty Las czy Wielki Wąwóz, było niezaprzeczalnie najdziwniejszym wrażeniem, jakie miał odnieść podczas swojego małego monologu. A słyszenie przy tym swojego głosu, dziwacznie zachrypniętego, i widzenie Kami pośród brunatnego pustkowia i czerniejącej za jej plecami skały, były już wrażeniami nie przynależącymi do pamięci jego jako Skadima, Lwioziemca. Były zdecydowanie czymś innym, czymś zupełnie nowym.
Mówił
- Na Lwiej Ziemi nazywałem się Skadim i było nas czworo: ja, Setkar, Sören i Sigrun. Mama wychowywała nas w ukryciu z powodu taty, który nie był Lwioziemcem. Ale jeszcze jak byliśmy mali, mówiła nam wszystkim, że jesteśmy książętami Lwiej Ziemi i to, że tata nie jest Lwioziemcem, nic nie znaczy. Starałem się pokazać, że będę kiedyś dobrym królem, skoro miałem nim być, ale kiedy tata odszedł, ona zdecydowała, że to Setkar zostanie władcą, i to jego postanowiła do tego przygotowywać. Nie byłem z tego powodu zadowolony, ale miałem siostrę, którą chciałem się opiekować, a poza tym i tak nie wiedziałem, co mógłbym robić... Nie byłem w niczym dobry jak Setkar, nie mogłem też niczego się uczyć, bo nie miałem żadnego nauczyciela. - Chociaż ta część opowieści zmierzała do bardzo pesymistycznego zakończenia, Gyda nie sprawiał wrażenia wielce tym skołowanego. Znać było po jego pyszczku dyskomfort, ale tamte emocje i złość już miał za sobą, więc nie musiał się bardzo starać, by pozostać od nich wolnym. Odmiana pojawiła się teraz. Wraz z psotnym błyskiem w oku, poruszeniem całym ciałem, nieznaczną zmianą pozycji, poświadczającymi o wzmożonej energii lewka. - Zacząłem robić wyprawy poza Lwią Ziemię. To znaczy na początku nie wychodziłem poza granice, potem tylko, tylko tak trochę, ale później chodziłem już dalej. Po tym, kiedy poszedłem z przyjaciółką daleko na północ, jak byliśmy bardzo mali, gdzie zaatakował nas lampart, trochę się bałem. Ale teraz? Nie. No i poza Lwią Ziemią było zawsze ciekawiej, prawie też mogłem się uczyć, na przykład polować. - W przelotnym uśmiechu Kami mogła zobaczyć parę osiadłych na ostrych ząbkach blików. Wspomnienie pierwszej powalonej zwierzyny, polowania z Belialem, napełniło go wątłą dumą. - W końcu postanowiłem, że pójdę na dłużej, to było dziesięć dni temu. To była... - Unosił powoli brwi, rozwierał pyszczek, rósł. - To była najlepsza wyprawa jak do tej pory. Spotkałem Taal, moją przyjaciółkę, którą poznałem bardzo dawno temu i od tego czasu się nie widzieliśmy. Ale później... Później, jak zaszliśmy za daleko na północ, aż do samej granicy Królestwa, spotkaliśmy hienę Baqieę. I lwicę, Xenię. Chciałem im zrobić dowcip... Wepchnąłem do rzeki pień, na którym mieliśmy z Taal popłynąć na południe, i tak je wykiwać. Ale Taal wpadła do wody, a mnie... uratowaliście wy. - Mocno marszcząc czoło po położeniu po sobie uszu, milczał przez krótką chwilę. Później, rosnąc bardzo powoli, zdawałoby się - pod kontrolą, w gniewie, ciągnął: - Nie wiem, czy potrafię przestać wpakowywać siebie i innych w kłopoty. Tylko tym razem nie mogę już wrócić na Lwią Ziemię, nie chcę. Mam dosyć starania się o to, żeby coś robić. Matki, która i tak będzie uważała, że jedyne, co potrafię robić, to... - Łapczywie chapsnąwszy powietrze, zatrzasnął za zamkniętymi zębami końcówkę zdania, sięgnął do lewej łapy, z której łokcia zdjął w błyskawicznym ruchu krzemień, po czym zakręcił w miejscu jeden obrót i cisnął ostrym kamieniem ponad łbem królowej. Krzemień uderzył z wielką siłą w nawis Skały Skazy, pod którym siedzieli, a na ziemię, pod miejscem uderzenia o skałę spadł... martwy nietoperz. Gyda ćwiczył ten trik godzinami, odkąd po raz pierwszy udało mu się przypadkiem strącić w ten sposób zbyt wysoko wiszący na drzewie owoc. Jeśli było to jedyne, co umiał, to chociaż to umiał bardzo dobrze.
Trzęsąc się na całym ciele, targany strachem przed reakcją Królowej i tym, że był tak blisko porażki i zamiast dobrej sztuczki pokazania jej ogromu gniecionej w sobie złości, odszedł od Kami dwa kroki, by podebrać z ziemi swoje małe narzędzie. Na wielkiego nietoperza, który jeszcze przed chwilą spał w najlepsze pod swoją jamką pośród skał, nawet nie spojrzał. Bał się popatrzeć na Królową, dodać cokolwiek, może to o Myrze, że kiedyś go poznał, o Tibie, którego tak bardzo polubił, o czymkolwiek, co poza nienawiścią do siebie mogło wydać o nim jakiekolwiek świadectwo. Gdyby spojrzał trzeźwym okiem (najlepiej jeszcze - trochę starszym) na to, co powiedział, uznałby to za żałośnie niewystarczające, wstydliwe i hańbiące. Będąc jednak lwiakiem z ledwie pączkującą grzywą nawet nie potrafił cofnąć się pamięcią do wypowiedzianych słów, zbyt przejęty fermatą, którą rozciągnął nad ostatnim taktem swojej małej, żałosnej historii.
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#6
11-04-2017, 23:00
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

Tak jak kazała mu opowiedzieć swoją historię, tak cały czas milczała wsłuchując się w każde wypowiedziane zdanie, chłonąc emocje w nich zawarte. Młody książę, syn Królowej Lwiej Ziemi i Skandy. Miała tu oto przed sobą owoc dwojga istotnych lwów tej krainy. Skanda wycofał się w cień, ale ona, ta która z nielicznych znała całą historię wiedziała, że nie był to byle jaki lew. Co jednak mogło to oznaczać dla niej? Dla stada?
Gyda, niegdyś Skadim stał tutaj przed nią obnażając wstydliwe skrawki swej historii i uczucia gniotące młode serce.
Opuściła powieki, a koniec ogona uniósł się i pacnął o glebę, odliczając kolejne sekundy ciszy z jej strony, aż tu nagle krzemień nie świsnął jej nad łbem, późno w całkowitym odruchu skuliła głowę w ramionach kładąc po sobie uszy. Popatrzyła do tyłu i wielką poharataną mordę przyozdobił uśmiech, parsknęła. Kiedy ponownie skupiła wzrok na samczyku już wiedziała.
- Znałam Skandę pod innym imieniem. Był on wielkim lwem, tu na tych ziemiach władał stadem. Popełnił błąd, który wykorzystano by strącić go z tronu, kosztował go on nie tylko pozycje, ale i pamięć potomnych. Rządziłam tu przed nim. Było to naprawdę dawno temu.-  Ale dość o przodkach, to nie jest lekcja historii.
- Twój brat został wybrany na następce, jednak czy będzie dobrym władcą, to dopiero się okaże. Zapewne nie będzie mu dane poznać zbyt dobrze świata, przed tobą jest o wiele szersza perspektywa. Musisz tylko chcieć pochwycić w łapy ogon życia. Nikt jednak nie mówi że będzie to łatwe. Dostrzegam w tobie ogromny potencjał.. Gydo? Ukryty, głęboko pod tą nagromadzoną stertą niepewności. - Podniosła się i podeszła do młodzieńca. Jawił się jej jako wciąż nieukształtowana bryła gliny. Stał tu przed nią. Czyż monolog sprzed chwili nie był wołaniem? 'Wskaż mi kierunek', 'nadaj kształt'.
Prychnęła. Vei odrzuciła jednego z synów dokonując wyboru, jednak nienajlepsze zdanie Kami o Lwiej Ziemi było dostatecznie dobrym argumentem by sądzić że Królowa spieprzyła sprawę. A ona? A ona wykorzysta bez oporów jej pomyłkę, dając jednocześnie Gydzie to czego poskąpiła mu rodzona matka.
- Przykro mi z powodu Taal. Życie jest surowym nauczycielem i czasem przyjdzie nam odebrać lekcje, na którą nie byliśmy przygotowani.- Na chwile odwróciła łeb, mówiąc o tym doskonale potrafiła poczuć ból utraty kogoś znaczącego, a jeszcze gorszy był w tym wypadku brak wsparcia. Kiedy znów popatrzyła na niego oparła podbródek na porośniętym licho grzywą czubku łba młodzika, ocierając się przy tym o niego lekko.
Cofnęła się po tym geście krok by móc spoglądać w brązowe oczy Gydy.
- Jak mówiłam, los jest w twoich łapach. Możesz znaleźć tu to, czego poszukujesz, mentora, schronienie i sens życia. Jednak bym mogła zaoferować Ci to wszystko, musisz dać mi coś w zamian.. - Nietoperz strącony uderzeniem kamyka podrygiwał na ziemi, co na moment odwróciło uwagę kudłatej.
- Swoja drogą. Całkiem przydatna sztuczka.
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
Gyda
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:378 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 79
Doświadczenie: 16

#7
19-04-2017, 17:39

Zły czas dyktował złe wybory.
Zły siew zbierał złe plony.
Ale tutaj, pod nawisem Skały Skazy pewnego deszczowego popołudnia, Gyda myślał, że ktoś mu dał coś naprawdę wielkiego, coś naprawdę cennego. Usiadłszy więc po tym, jak Kami odsunęła się od niego i spojrzała nań bardzo poważnie, przekręcił lekko łepek i zmarszczył tak brwi, jak i nos, namyślając się nad jej ostatnimi słowami (przynajmniej tymi ostatnimi, które usłyszał, bo zamyśliwszy się, komentarz na temat swojej sztuczki przepuścił przez uszy bez zrozumienia - dobrze, bo nie wiedziałby, co na niego odpowiedzieć, wstyd za swoje zachowanie już przegryzł z solą i z goryczą chwilę wcześniej, więc wzniecanie go na nowo wezbrałoby w nim tylko czymś niesmacznym).
...dać? Coś w zamian?
Mina wielkiego myśliciela przekształciła się w minę wielkiego nieszczęśnika. Chcąc nieco złagodzić jej dramatyzm, wielki myśliciel-nieszczęśnik podniósł brwi i zaczął pocierać brzegiem łapy czoło, bardzo powoli, jakby miało mu to w pomóc w konkretyzacji przemyśleń. W końcu doszedł do jakichś wniosków:
- Potrafię być przydatny, jestem - spojrzał kontrolnie na Kami, chcąc samego siebie upewnić, że w to wierzy - tego pewny. Dobrze mi idzie polowanie, jak na razie, umiem polować też na ryby. Zbieram... - Opuścił łapę i sięgnął energicznie zębami do opaski z żyrafiej skóry, schylił się, odchylił ją lekko zębami tak, że na ziemię wypadły z niej różne drobiazgi - nasiona, zasuszone rośliny, drobne kości, a także jeden ząb krokodyla, którego istnienie, patrząc na ten mały grajdółek, starał się ignorować. Zmartwiwszy się na pysku, dodał z lekkim niesmakiem: - Zbieram różne rzeczy, które wydają mi się interesujące, czasem się przydają, jak na przykład te ostre kości, które powbijałem w małą termitierę i tak ją rozwaliłem, żeby wyjąć ze środka pisklaka takiego jednego małego... jednego małego ptaka. Jak znajdę jakieś nasiona, które nie wiem, do czego są, to chowam je na przykład w jakimś owocu i podkładam je... jakimś małym zwierzętom, żeby... zobaczyć, czy są... trujące. - Uniósł brwi i rozszerzył na pysku kwaśny uśmiech. - No czasem są. - Jego wzrok padł na kieł krokodyla. Nic mu teraz nie mówił, ten kieł, nie powodował żadnego ucisku w piersi, nie działał. - Nie jestem bardzo zwinny, bo nie mam ogona, ale to chyba da się... naprawić? Nie chciało mi się ćwiczyć samemu, a brat ze mną nie chciał - przepuścił przez mordkę grymas niesmaku, odwrócił głowę na bok, prawie mlasnął... poprzestał na przelotnym nastroszeniu wąsów.
Chyba tyle mógł zaoferować, tak przynajmniej poczuł, że już więcej nie wymyśli, a jeśli Kami chodziło o sprzedanie swojej duszy, podpisanie cyrografu - ups, nie był na tyle zmyślnym lwiakiem, by zrezygnować z praktycznego aspektu swojego potencjalnego członkostwa w stadzie kudłatej potwory, by zadeklarować dozgonną wierność i swoją siostrę, na przykład, w gratisie.
Kiedy cisza po wypowiedzeniu ostatnich słów przeciągała się, coraz dobitniej wrzynając się w świadomość Gydy, lewek zmrużył oczy, jakby miał wystawić pysk na chłostę wiatru, i odwróciwszy głowę ponownie w stronę Kami, zapytał niegłośno:
- Jak kiedyś nazywał się mój tata?
Haiku o pełnym przygód życiu utalentowanego Gydy i o jego przyjacielu bardzie Kuro:
Wybrałem podróż –
o świcie spadł w lesie śnieg
leciało pióro
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08-05-2017, 13:28 przez Gyda.)
Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#8
29-05-2017, 21:19
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

Nikt nie wybiera w jakim czasie przychodzi mu żyć. 
Trzeba zatem wykorzystywać to, co się ma w zasięgu łap, a jeśli coś leżało wyżej, wciąż w zasięgu pragnienia, trzeba było się po to wspinać, podskakiwać, albo odpuścić. 
Musiała mieć pewność jakim typem zwierzęcia jest młody książę, co dało się zmienić, które wady można było przysłonić zaletami, dlatego cały czas pozwalała by to on mówił, już samo to że nie milczał mogło okazać się dla niego niebywałym plusem.
Kami miała dość pokrak w swoim otoczeniu, wiecznie jęczących nad swoim parszywym losem niedojd. Jeśli uznałaby tu i teraz że ten jest o wiele większym ciężarem, niż pożytkiem dla Królestwa była gotowa go pogonić? A może nawet ubić, mimo słabości do dzieci, Zwłoki samczyka podrzuciłaby na granice Lwiej i Księżyca, w końcu tyle ploteczek krąży wokół ich terenów. Niebezpieczny cień przemknął po mordzie królowej. Nabrała głębokiego wdechu i gwałtownie przekręciła łeb.
- Ciekawość to cenny przymiot. Jeśli nie będzie dane stać Ci się wojownikiem, są jeszcze inne niezwykle istotne funkcje. Chociażby Medyk.. - Albo chociaż jego pomocnik, nie jest powiedziane że Gyda będzie skazany na tę funkcję. 
- Jestem od wielu lat Medykiem, nie znam jednak sposobu na wyhodowanie członków ciała, są wielkie szanse na to że z czasem przywykniesz do jego braku i kto wie być może obrócisz to nawet na swoją korzyść.- Nie ma Lwów doskonałych. Ile to lat marzyła o tym by być zwinna zgrabną niczym gepard panną. Ale cóż, jako taran spisywała się wybornie.
- Jeśli dołączysz do Królestwa nie będzie odwrotu. - O tyle jej chodziło. Dusza mogła być wolna, ale ciało już nie. Tą jedną zasadą kierowało się stado, kto chciał odejść uznawany był za zdrajce, zdrada karana zaś była śmiercią. 
Po pytaniu młodzika zerknęła w bok na rozciągającą się panoramę szarych ziem.
- Ragnar. - Imię szarego lwa padło z pyska Kami bez innych zbędnych słów.

//Gydziu chciałabym szybciutko kończyć ten wątek. Bikoz niebawem się stąd wynoszem ;v
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-05-2017, 21:19 przez Kami.)


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości