♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#31
22-04-2017, 12:36
Prawa autorskie: Ragnar

Taki leżący obok niej, zasłaniający wyjście z Pieczary roztaczającą się nad nim, szerokim gestem eksponowaną cały czas siłą, był żałosny - przynajmniej dla Jaszczurki, która, wysłuchawszy wszystkich jego słów, szepnęła tylko bezsilnie, nie otwierając oczu i nie rozłączając łap obijających się o siebie w delikatnym drżeniu:
- Rób, co chcesz.
Tyle mógł zobaczyć, tyle usłyszeć. W samej Zenzele niewiele się wydarzyło. Było kilka odczuć, które jej nie opuściły: strach, słowo bez znaczenia, rezygnacja, drugie słowo bez znaczenia, złość, trzecie słowo bez znaczenia. Ale ponad nimi było w zasadzie ciało i tylko ono, obolałe, przygotowane na ból kolejny, jeśli tego będzie życzył sobie leżący obok siłacz.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#32
22-04-2017, 22:02
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Głos Wróżki był dla Zmory mniej więcej tym, co dla przeklętego widoczny omen jego własnej klątwy. Nie potrafił budować normalnych relacji, gdzie się nie pojawiał wzbudzał strach i wątpliwości. Tak trudno było mu w takich chwilach uwierzyć, że kiedyś był dzieckiem takim jak wszyscy. Dlaczego więc zamiast budować rodzinę tak jak wszyscy leżał tutaj u boku Zenzele, której wszelkie przejawy sympatii i zrozumienia jego osoby zgasił jak płomyk w jednej chwili, jednym ruchem łapy, jednym warknięciem. Ghalib słysząc odpowiedź Zenzele zrozumiał, że daleko jej było do pojęcia jak wiele dla niej w tym momencie zrobił. Daleki był od znęcania się nad słabszymi dla własnej przyjemności, ale musiał wyznaczyć granicę, albo raczej sposób w jaki nie powinna poznawać jego wnętrza. Tylko szczerość i prawdziwa chęć się liczyła, zaś sztuczki próba chodzenia na skróty nie była tu tolerowana.
Miał jednak wrażenie, że uciekło z niej życie. Tak jakby niechcący zupełnie zabił ją w momencie, w którym chwycił ją za gardło, albo spił resztki jej ducha razem ze łzami, które otarł własnym językiem.
Skoro tak, to oddam ci twoje życie.
Podniósł się więc. Skoro mógł zrobić z nią co chciał to zamierzał pokazać jej, że zrobi to co chce. Stanął nad chudym ciałem Zenzele i pochylił się by musnąć nosem jej kark. Nie chwytał go zębami, nie zamierzał jej szarpać, a nawet w chwili, w której zamierzał się z nią złączyć był wyjątkowo delikatny, jedynie swój ogon oplótł wokół jej ogona.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#33
22-04-2017, 22:45
Prawa autorskie: Ragnar

+18
Jedyną drogą do powtórnego wzniecenia w Jaszczurce dogasającego płomienia życia, drogą do rozgrzania zziębniętych członków i dalszego ich uczestnictwa w procesie stwarzania ducha i ciała na nowo były emocje, dotychczas umiejętnie prowadzące ich przez czyściec. Uspokoiwszy te najintensywniejsze, w lwicy pozostała tylko pustka i martwa ochota na uschnięcie u boku Ghaliba jak wyrzucona na brzeg kresowego jeziorka latimeria. Tak, prawie ją zabił, zabił intensywniejący rytm strachu chwilą spokoju, którą jej, może nieroztropnie, zaoferował. Jeśli chciał zobaczyć szczerość i prawdziwą chęć, wycelowane w stronę bądź to życia, bądź śmierci, to już chyba nie miało znaczenia, musiał wziąć odrętwiałego zimnokrwistego gada w obie łapy i tchnąć weń ciepły oddech, i to właśnie zrobił, a przynajmniej zaczął, i już mógł zobaczyć, ledwie się poruszył, pierwsze uderzenie jaszczurzego serca przez jaszczurzą skórę, otwarte oczy, drgnięcie łap, podniesienie tylnych, nową krew sączącą się przez rozszarpany nos, malutkie bąbelki pachnące metalem po pęknięciu wskutek raz za razem, wdech za wydechem, pogłębiającego się oddechu, szybszego sapania, przez nos, przez pysk, przez krew.
Nie przekręciła się na brzuch, leżała na grzbiecie, oparła stopy na czarnym podbrzuszu, kładącym się na nią gorącym cieniem, chciała go od siebie oddalić, jego zapach, zapach jego nagiej skóry, poparzeń, zmęczenia, futra, śliny, chciała nie poczuć dotykających ją, ciepłych jąder u nasady swojego ogona, którego nerwowe bicia zaplątała w krępujący ostatni swobodny ruch onyksowy bicz, ale miała jeszcze tylne łapy, napierające na niego, i przednie, które pośród ich zmieszanych ze sobą, wrzących oddechów, odnalazła, ale za późno, zbyt nisko, by móc je już podnieść, zablokowane czarną piersią przypadłą do jej własnej, i czarnymi łapami, filarami podtrzymującymi sklepienie Pieczary wiszące nad nią, nad łbem diabła.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#34
22-04-2017, 23:23
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

W momencie, w którym poczuł, że tak prosty, trywialny i prymitywny gest wzbudził w Jaszczurce substytut życia, postanowił kontynuować tak długo aż będzie w stanie uwierzyć, w to, że mogłaby przeżyć. Dla niej? Robił to dla niej? Wychodziło na to, że tak. Wychodziło na to, że nie w tym jednym momencie był altruistą. Otoczył chude, kruche ciałko swoimi popalonymi, ale mocnymi łapami. Romantyzował tę chwilę. I znów, nie dla siebie, ale dla Wróżki. Pochylał się nad chudzinką wodząc nosem po karku i za uchem, pozostawiając od czasu do czasu szorstkie ale czułe pocałunki językiem. Byli żywi. Przynajmniej teraz. Czuł jej łapy i jej ogon, a on starając się nie złamać kruchego gadziego ciała lwicy ocierał się o nią brzuchem dając jej ciepło, które skrywało się gdzieś za chłodnymi oczyma, za czarną jak noc sierścią i szorstką, nieprzyjemną spaloną skórą.
Żyli i to było teraz najważniejsze.
To jak wiele się stało w ciągu tych kilku niezbyt długich chwil zakrawało na jakiś absurd i makabreskę. Usilne zagłuszanie strachu i próba uratowania martwej w środku Wróżki. Czyż ten obrazek może być bardziej groteskowy? Wróżka i Śmierć w miłosnych objęciach.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#35
23-04-2017, 00:55
Prawa autorskie: Ragnar

+18
Kiedy straciła siłę w tylnych łapach, była przecież wątła i maleńka przy nim, ogromnym, napierającym na nią jak sklepienie niebieskie na ramiona Atlasa, otworzyła Śmierci wrota do swojego wnętrza i od tej pory Śmierć mogła wtłaczać w nią nowe życie zamaszystym ruchem, rytmicznym i powolnym, kołysząc, lecz miast do snu - do bycia. Nie było to łatwe zadanie, Ghalib złapał nić jej życia (niebarwioną, z lnu) w swój pazur w ostatniej chwili, już trzymaną przez nożyce Atropos, już nadcinaną, włókno po włóknie. Co by się stało, gdyby tego nie zrobił, kim stałaby się jego Wróżka? Bóg, który przyglądał się jej życiu, odkąd otworzyła oczy, powiedziałby, że jego kwiatuszek już niejednokrotnie opierał poobijany łeb o suchy pień drzewa i szukał w pulsacjach płynącego pod korą soku rytmu własnego serca. Powiedziałby, że nie tylko dla niej bezsilność i rezygnacja była jedynym paliwem. Było tak wiele istot, dla których sensem całego istnienia byłby ten wiatr, szumiący spokojnie pośród zielonych liści, albo prześwietny malarz, co chował się właśnie za linią horyzontu. Ostatnie pociągnięcia pędzla, krwistą paletą barw - i dzieło było gotowe. Obraz groteski, tym piękniej ironiczny, im więcej ździebeł traw kołysało się na wietrze. I pośród tego spektaklu - dwie istoty, osiem łap, dwa ogony i dwa łby - na nich zaś, samolubnie, jedynie jedna para uszu. Cztery oczy, podobną zionące pustką. Lew i lwica. Adam i Ewa, a wraz z nimi ich znamienite dary - lecz obca im była radość stworzenia.*
Kiedy otworzyła oczy i przejrzała przez zasłonę nagle przywołanego wspomnienia nie wiedziała, gdzie jest i w czym uczestniczy. Może podobnie doświadczały świata nowo narodzone kocięta, a może raczej cielęta, które od razu próbowały wstawać, ledwie tylko przejrzały na oczy, a już zrywały się do biegu. I ona, podobna bardziej do młodej antylopy niż lwiątka, otworzyła szeroko oczy (to jedyne, co było tylko jej - spojrzenie), a zaraz potem poczuła, jak bestia szarpie jej ciałem, do którego przylgnęła na całej długości, od pochwy do szyi, zespolona z nią samą w jeden organizm, jeden rwący, promieniujący od krocza po nerwy zębów ból. Szarpana, zakleszczona pomiędzy skórami wyścielającymi leże Ghaliba a szorstką skórą jego samego, próbowała znaleźć mniej bolesną pozycję - podniosła tylne łapy, ale nic to nie dało, więc raz zaciskała, a raz rozluźniała uścisk swoich ud na bokach czarnego potwora, ale jedynym, co potrafiła w ten sposób osiągnąć, było podniecenie rwącego jej ciało w najdelikatniejszym miejscu piekła, a kiedy z tego rezygnowała - przekonanie się, że tylko pogorszyła swój stan. W końcu zaczęła płakać, tak jak płakała już raz w tej samej Pieczarze, chociaż było to inne życie, więc tym wartościowszy, tym milszy Zmorze musiał być jej szloch teraz, a trzeba wiedzieć, że łkała jak dziecko, raz po raz porywając się z poharatanym chrypką gardłem na krzyk podziurawiony pozbawiającymi ją oddechu spazmami płaczu.

* fragment Naary
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-04-2017, 03:08 przez Zenzelé.)
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#36
23-04-2017, 02:53
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

I on odnalazł w tym przyjemność dla siebie, a ta przyjemność nie miała wiele wspólnego z fizycznością tej chwili. W Jaszczurce odnalazł coś, czego nie odnalazł w żadnej, której ciało wiło się pod nim. Nie miała ich urody, nie miała ich siły czy innych wartościowych dla szarych lwów cech, przez które mogła być traktowana poważnie. Jedyne co miała to wystający kręgosłup i parę piegów i duszę na ramieniu, którą mógł niemal fizycznie dotknąć. Wchłaniał ją i wydychał. Złapał łapą bok brzucha swojej kochanki chcąc podnieść nieco, przycisnąć do siebie nieco mocniej. Szukał właściwego dotyku. Zrezygnował z pazurów na rzecz twardych, zrogowaciałych opuszek.
Pasja uderzała mu do głowy, choć starał się nad nią panować. Czy to właśnie było ukłucie strachu? To o czym pomyślał na moment? Kiedy mocniej wszedł w niedoświadczoną i niepewną Zenzele na ułamek sekundy pomyślał, że mógłby ją skrzywdzić gdyby się zapomniał. Nie chciał jej więcej krzywdzić. Teraz chciał jej udowodnić, że poza śmiercią jest też życie. Czując jej wilgoć i ciepło był niemal pewny, że podjął właściwą decyzję jednocześnie czując przyjemność, jakiej wcześniej z lwicą nie zaznał.
Czy to właśnie jest miłość? 
Czy można kochać kogoś takiego jak ona? Czy ktoś taki jak on może kogoś kochać? Czy on na moment dostrzegł w wyobraźni białą sierść?
Wtedy też usłyszał płacz.
To nie był czas by przypominać sobie o duchu zaledwie, kiedy leży pod nim ta żałosna w swoim jestestwie sierota. Kim ona takim była, by on mógł żywić do niej uczucie? Kim jest Wróżka wobec Zjawy? A jednak jedyne co wydobyło się z jego pyska to:
- Jaszczurko - westchnął głęboko czując życiodajny gorąc wewnątrz swojej Wróżki. Gdyby nie bał się, że ją połamie jak patyk, który gnie się pod jego bezlitosną łapą, objąłby ją teraz. Zastygł jednak w bezruchu przyklejając policzek do jej grzbietu. Głęboko wzdychał klejąc się do niej i nie chcąc wypuszczać. Bał się, że zaraz straci moc chwytania dymu płomiennymi, boskimi dłońmi, że gadzina wyśliźnie mu się i schowa przeklinając jego imię.
Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#37
23-04-2017, 03:50
Prawa autorskie: Ragnar

Zamknąwszy oczy, ostrożnie przechyliła łeb na bok, jednocześnie przytykając brodę do piersi, aż w końcu poczuła na swojej skroni twardsze futro jego grzywy.
- Zenzelé - ledwie słyszalnie zaszeleściła zaklejonymi przez łzy wargami swoje prawdziwe imię.
Tak jakby to jej tylko zostało z poprzedniego życia, to imię, i ona najsłabsza, jaka kiedykolwiek była, ofiarowała mu je, tę resztkę, ostatnią kropelkę siebie, której jeszcze nie znał. Gdyby nie straciła całej swojej osoby, trzymałaby swoje imię jako ostatnią silną kartę, którą mogłaby kiedyś zagrać przeciwko Ghalibowi, a teraz? Oddała mu ją, poddała twierdzę, której strzegła. Za jej zdruzgotanymi murami nie było nic, ruiny krył nieprzejrzysty cień wypełniający i wszystkie zakamarki, i wszystkie połacie niegdyś spijające łapczywie promienie słońca. Wypełnił ją, zgłębił do cna. Mógł ponownie, po tysiąckroć łatwiej i wprawniej ją dalej prowadzić, nie będzie już stawiać oporu.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 23-04-2017, 03:51 przez Zenzelé.)
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#38
23-04-2017, 04:25
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Odkleił się od kościstego grzbieciska kiedy usłyszał jej głos. Otworzył szerzej oczy i nastawił uszy. Zenzele. A więc to tak nazywała się jego Wróżka? Poprawiając nieco swoją pozycję wydyszał gorące powietrze prosto w miejsce, gdzie powinno być jej ucho. Natychmiast polizał to miejsce i pozostawiając jej drżącą pupę na razie w spokoju wciąż stał nad nią. Chciał zobaczyć czego teraz chciała. Chciał wiedzieć czy robi to, co Wróżka chciała.
- Ghalib.
Jeśli da mu znak nie poskąpi jej miłości. Zabawną stała się sytuacja, w której robił najpierw z nią to co mu się podobało, a teraz martwił się o to czego ona chciała. Uśmiechnął się sam do siebie złośliwie dostrzegając jak przewrotnie role się odwróciły. Nie był jednakże pewny, czy ona to dostrzegała. Jakże próżne okazałyby się jego starania, gdyby rzeczywiście tak się stało? Gdyby wszystko co dla niej zrobił nie wzbudziło w niej uczuć górujących nad strachem i bólem, to na samą myśl czuł zalewającą go wściekłość.
Ogon, który uparcie plątał się z jej poruszył się niespokojnie targany sprzecznościami, aż wreszcie smagnął wrażliwy zad Jaszczurki końcówką przesuwając po wciąż wrażliwym łonie. Czekał na jej reakcję, choćby drgnięcie. Chciał by mu udowodniła, że żyje.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#39
23-04-2017, 04:44
Prawa autorskie: Ragnar

Pomyślałaby, że nie jest jeszcze gotowa na podyktowanie im obojgu kolejnego kroku, ale wpierw usłyszała oddech Ghaliba odliczający rytmicznie kolejne chwile, a potem zsumowała ich szum w jedno słowo: oczekiwanie. Ghalib oczekiwał. Ghalib, którego imię odbiło się echem od jej własnego imienia. Wtedy nie przeszło jej już przez myśl, że nie jest gotowa, słowami Zmory, górować - nad strachem i bólem, ponieważ uświadomiwszy sobie jedno tylko - oczekiwanie, zrozumiała, że wyzwolono ją z pęt, a przynajmniej, że to się jej właśnie powiedziało oddechem, milczeniem, sunącym po jej podbrzuszu ogonem. Na to ostatnie Jaszczurka zareagowała odruchowo - napięciem mięśni, obolałych, podrażnionych łaskotaniem poranionych, zaczerwienionych pod sierścią miejsc, i podniesieniem przednich łap - tylne leżały rozkraczone bezwładnie, dawno zrezygnowawszy ze stawiania ciału Ghaliba oporu. Napiąwszy się więc i zdecydowała się przewalić przednie łapy razem na jeden bok i w ten sposób przekręcić górną część tułowia, a dolną pozostawić na razie tak, jak była. Nie wiedziała bowiem Jaszczurka, czy przygważdżająca ją nadal do ziemi Śmierć nie rozszarpie jej za tę nieprzykładną butę, a widząc profil jej zadartego nosa, posklejane od śliny policzki i skronie, czy dalej nie połakomi się na taki bezbronny, leżący pod sobą kąsek. Kiedy więc położyła obie łapy, jedną na drugiej, wyprostowane na ziemi przed sobą, rozdęła się głębokim westchnięciem. Jej pysk, zwrócony teraz do Zmory profilem, nie wyrażał żadnych emocji.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#40
23-04-2017, 05:05
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Głupi był.
Tak o sobie właśnie pomyślał. Dlaczego mógł przypuszczać, że jego starania mogłyby stworzyć życie zamiast go niszczyć? Skąd wzięła się w jego głowie taka szalona koncepcja?
Przyglądał się Jaszczurce leżącej pod nim w niewygodnej pozycji. Na nic zdały się jej wdzięki i chętne ciało, gdy dostrzegł w jej licu to, czego nie chciał zobaczyć. Nieme zaskoczenie i zawód szybko uciekły przed piekielnym uczuciem, które tak często paliło go od środka. Grymas, który wykrzywił jego pysk na widok tej jej obojętności mógł wyrażać jedynie złość. Stalowe błękity rzuciły gorąco poprzedniej chwili w niepamięć zastępując je tak dobrze znanym sobie chłodem. Chyba chciał coś powiedzieć, ale nie wydusił z siebie słowa. Zrobił jeden krok i już jej nie trzymał, nie stał nad nią, nie obejmował jej, nawet nie patrzył. Zrobiła to, co uważała za słuszne. Teraz to widział. Poddała się jego woli, bo chciała przeżyć. Teraz to rozumiał.
Głupi był.
We własnych gniewie, porażce i wstydzie tonął bez nadziei i bez słowa skierował się w stronę swojej ulubionej półki skalnej, na której się zawsze skrywał. W samym jądrze ciemności, gdzie oprócz samotności panowało uczucie, do którego nie zamierzał się nigdy przyznawać. Położył się tam.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zenzelé
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:180 Dołączył:Wrz 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 70
Zręczność: 77
Spostrzegawczość: 64
Doświadczenie: 25

#41
23-04-2017, 05:29
Prawa autorskie: Ragnar

Uwolniona z jego objęcia, nie ruszając się, wsłuchiwała się w powoli oddalający się od niej krok, szur, szur, szmer. Kiedy Ghalib leżał na półce skalnej, a ona wiedziała o nim tylko tyle, że słyszy go słabiej, dopiero wówczas podniosła ostrożnie jedną tylną łapę, by przerzucić ją, a za nią i całe ciało, na bok. Zdało jej się, że chociaż złożyła się w mgnieniu oka jak sprężynowy scyzoryk, to tak naprawdę się połamała, i że coś w niej się pogruchotało, przeskoczyło, rozpieprzyło w miazgę i czy były to mięśnie, czy kości, czy ścięgna zbyt długo rozciągniętych w rozkroku ud, bolało wszystko.
Pośród ciemności zajaśniała para złotych monet, oczu, które odbiły nikłe światło dochodzące do wnętrza Pieczary znad koron oprószonych poblaskiem księżyca drzew, rosnących u jej wejścia. Zgasła. To wtedy Jaszczurka dźwignęła chude cielsko do pionu, ledwie trzymając się na dygocących łapach, tylnych ugiętych tak mocno, że niemal sunęła zakrwawionym zadem po ziemi. Postawiwszy kilka niepewnych kroków we wszystkich kierunkach szalona igła kompasu znalazła północ i zatrzymała się w bezruchu, chociaż świat przed jej oczami wirował nadal, ale wtedy para złotych monet znowu zajaśniała pośród ciemności, ciemności, za których kurtyną skrywała się, a tego nie wiedziały czekające na Zenzele na Świecie nocne marki, Zmora. Długa była droga prowadząca ku wyjściu, brzemienna w strach o nieosłonięty wzrokiem grzbiet i pogruchotane ciało, niezdolne się bronić. Jeszcze dłuższa miała być ta poza Pieczarą.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#42
23-04-2017, 05:51
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

W Pieczarze było teraz tak cicho, że do ghalibowych uszu docierał każdy szmer i chodź nie spoglądał w stronę Zenzele, to jednak wiedział, że szykowała się do ucieczki. Spodziewał się teraz tego. Wykorzysta okazję i czmychnie. Jak sen, gdy po przebudzeniu spojrzy się od razu w światło. Ale on nie robił nic. Próżno było szukać jego sylwetki w mrokach jaskini czy nasłuchiwać jego oddechu, gdy jego zdobyczna bezrefleksyjnie zamierzała go porzucić. Dwukrotnie tego dnia wpadł w jej pułapkę. Najpierw wróżba, a teraz... sam nie wiedział jak mógłby nazwać to co się przed paroma chwilami wydarzyło. Poczuł coś do kupy mięsa obdartej z uczuć, którą to on zresztą sam oskórował.
Nekrofilia.
Zapewne jedyne o czym teraz myślała, było to, że wreszcie jest wolna. Dawno nie próbował myśleć o sobie przez pryzmat kogoś innego. Rozumiał teraz swój wybór, rozumiał jak nigdy dlaczego mieszkał w tym osobliwym miejscu, dlaczego straszył innych swoją osobą i w przejmującym dźwięku ciszy darł szponami umysłu wszelkie uczucia, które dziś się zrodziły.
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

#43
04-05-2017, 18:51
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Po około dwóch dniach wyszedł z ukrycia. Czas rozprostować kości.

zt
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Zuri
Płomień
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Liczba postów:159 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 95
Siła: 67
Zręczność: 73
Spostrzegawczość: 71
Doświadczenie: 5

#44
15-07-2017, 23:25
Prawa autorskie: Ghalib/Xylax <3

Podróż minęła im względnie spokojnie, mimo że dla młodej lwicy taki przebieg akcji mógł się wydawać nudny, lepiej że Vei nie fikała im po drodze. Zatrzymała się przed wejściem dobrych kilka kroków wypatrując samców o których wspomniał jej Ghalib, oba uszka lwicy badały wraz z oczyma okolicę.
- No i gdzie oni są? - Mruknęła sama do siebie zniecierpliwiona. Może wyprzedzili ich, albo też gubili jakiś pościg? Cokolwiek przeskrobali jednego była pewna, nie może opuścić gardy.
- Jesteśmy, to z pewnością musi być tutaj. - Jest staw u wejścia? Jest. Wzrok skierowała na brata szukając potwierdzenia od niego.
Młódka postanowiła przejść się jeszcze kawałek i zajrzeć do groty, aby upewnić się czy faktycznie nikogo w niej nie ma. 
Nabrała sporo powietrza w płuca, zapach zwietrzał, ale wciąż dało się czuć nikłą woń Ghaliba i.. jeszcze jednego lwa, a konkretniej mówiąc lwicy. Skwasiła się. Wyobraźnia Zuri podsunęła jej dość karykaturalny obraz Zenzele.. czemu jej? Bo ta wryła się lwicy w myśli i to na nią padły pierwsze podejrzenia, ale bez przesady, mogła to byc przecież jakaś inna panna. Ojciec miał branie, mimo blizn, które właściwie dodawały mu charakteru.
Starczy dodać do tego kręcącą się koło niego białą. Prawdziwy Playboy.
- Czysto! - Krzyknęła.
Vasanti Vei
Zgryźliwa | Iskra
*

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:2,979 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 82
Zręczność: 88
Spostrzegawczość: 82

#45
17-07-2017, 00:52
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart (Kami), tło Disney / OwlyBlue (Ghalib)
Tytuł pozafabularny: Główny Administrator / Prowadzący Radia / Mistrz Kalamburów / Najpiękniejsze miano

Ruda szła spokojnie i, jak na nią, całkiem potulnie. Skoro lwiątka były bezpieczne, to nie było się czego obawiać. Nawet się za bardzo nie odzywała, choć to także dlatego, że trzymała w pysku pewne bezogoniaste kocię.
Gdy dotarli na miejsce, stanęła obok Zuri i wlepiła wzrok we wnętrze groty. Podobnie jak czarna, tak i ona nie dostrzegła tam niczego podejrzanego. Nad mieszanką woni wolała się nawet nie zastanawiać. Nie interesował jej styl życia Ghaliba, nie był on dla niej nikim ważnym.
Słysząc potwierdzenie swoich przypuszczeń, Vei (czy może raczej: Santi) udała się do wnętrza groty. Dwójka samczyków była niesiona przez karmicielkę - jeden w pysku, drugi na grzbiecie. Byli już w takim wieku, że ten drugi potrafił się na nim utrzymać, a zresztą piaskowa starała się iść dość miarowo. Obie lwice szybko znalazły się na "drugim brzegu", przeszedłszy po wystających w wody głazach. Lwioziemka delikatnie postawiła Persymonę na podłożu, a sama zaczęła rozglądać się po wnętrzu jaskini. Wydawała się być całkiem przytulna, trochę nawet przypominało jej własną grotę, przy której też było źródełko, ale te zapachy... Były zupełnie inne, co nie powinno stanowić żadnego zaskoczenia, ale i tak trochę jej to przeszkadzało. Zapewne będzie potrzebować trochę czasu, zanim całkiem przywyknie.
- No, dzieciaki, to będzie nasz nowy dom - poinformowała młode, wieńcząc swą wypowiedź cichym westchnieniem.
Tyle lat spędziła na Lwiej Ziemi... Nigdy nie sądziłaby, że będzie jej brakować tych sielankowych do bólu terenów, ale w tym momencie coś czuła, że moment tęsknoty może nadejść szybciej, niż by jej się wcześniej zdawało.
Raz jeszcze zlustrowała wzrokiem kluski, by upewnić się, że przyniosły wszystkie, po czym zawiesiła wzrok na seledynowookiej.
- Zuri, tak? - upewniła się. - Wiesz, na kogo konkretnie mamy czekać poza twoim ojcem?


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: