♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Fiołek
Konto zawieszone

Gatunek:Puchacz plamisty Płeć:Samiec Wiek:Średni Liczba postów:20 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50

17-04-2017, 22:42
Prawa autorskie: Moje

- Jesteś jedynym artystą, jakiego do tej pory spotkałem, to chyba... to chyba mówi samo za siebie - odpowiedziałem bez ogródek, kiedy Kuro umilkł, po czym odchrząknąłem, przytykając zaciśniętą w pięść stopę do dzioba, bo zacząłem chrypieć jak jednoroczne pisklę łabędzia. Po oczyszczeniu gardła przymknąłem oczy, machnąłem palcami uniesionej nogi jakiś zawijas i dodałem: - rzucasz się między wieprze, to jest szlachetne, ale... na LI-TOŚĆ! - krzyknąłem wystraszony, rozcapierzając skrzydła, pióra, się w przestrachu, kiedy usłyszałem wężowy syk dochodzący gdzieś z wysoka.
Spojrzałem na wyrosłą przed nami głowę mamby wytrzeszczonymi oczami, zupełnie nie rozumiejąc jej wtrętu w naszą rozmowę, podjęcia nagle najmniej istotnego z dotychczas poruszonym przez nas wątków i ciągnięcia go z manierą znawcy.
Niech mówią, co chcą, wzrok mam świetny, ale przenikać nim gałęzi nie potrafiłem, więc spłoszenie odczułem na samych koniuszkach powoli składanych sterówek i kiedy wąż ciągnął swój wywód, ja dochodziłem do siebie dosyć powoli, to znaczy chowałem skrzydła i z gniewem w oczach patrzyłem to na Kuro, to na Tyrantusa. Skoro ten drugi wciągnął w dyskusję tylko tego pierwszego, niech ten pierwszy odpowie przede mną i na wywód mamby, i na jego grzeczność. Zresztą byłem dziwogona gościem (ten z kolei był gościem Tyrantusa...?), więc nie mnie było przejmować inicjatywę, a na docinki nie miałem ani ochoty, ani zdrowia.
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

05-05-2017, 01:08
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

I tym oto sposobem trafiliśmy na... impas? Tak zdaje mi się iż to będzie odpowiednie słowo. Ja jeśli mam być szczery na rozmowę z tym łuskowatą bestią nie miałem zbyt wielkiej ochoty, a i w jego towarzystwie zbyt pewnie się nie czułem, chociaż jego łeb aż tak mnie wielkością nie przerastał, to bliskości gada nie towarzyszył żaden komfort. Fiołek również nie wydawał się zachwycony nagłym pojawieniem się straszydła o imieniu Tyrantus, swoją drogą cóż za złowieszcze imię, aż mnie ciarki przeszły po sam dziób! Jednak jakże, och jakże wybrnąć z tego zatoru, impasu, nie będąc przy tym narażonym na atak węża? W dodatku mój ptasi towarzysz chyba nieco się na mnie zezłościł, że tak łatwo podjąłem rozmowę z kimś kto wtargnął w naszą konwersację tak znienacka. Może nie poznał, iż ja, również nie mniej niż on, byłem przestraszony do głębi! Najzwyczajniej w świecie zrobiłem to co podsunął mi w tym momencie mój poetycki rozum, mianowicie podjęcie rozmowy podsuniętej przez osobnika z rozwidlonym językiem. Czy miał być to ostatni z moich błędów? Czy może jednak przeżyję i opowiem historię spotkania ze straszliwym gadem? Chwila, moment, trzeba ciągnąć rozmowę dalej! Zbyt długie milczenie może rozzłościć tutejszego gospodarza. Przytknąłem skrzydło do dzioba, odchrząknąłem i podjąłem dalszy temat.
- Skoroś paniczu słuchałeś, wiesz pewnie zatem iż ja nazywam się Kuro, bard, podróżnik, a także poeta. Wielką radość sprawiasz mi swoimi komplementami, wszak całe swe życie poświęciłem doskonaleniu mojej sztuki! - ciężko mi było skupić się na głównym temacie, taki już zemnie jest pies łasy na pochwały ale czyż każdy nie lubi słyszeć komplementów za swą pracę?- Naprawdę z wielkim żalem przepraszam, że nasza rozmowa wybudziła cię z krainy snów. Nie było to moim zamiarem w żadnym stopniu. Rzeknij słowo, odejdziemy natychmiast, dokończyć naszą konwersację w innym miejscu. Prawda Fiołku?
Pod koniec zwróciłem się do drugiego pierzastego osobnika uczestniczącego w naszym nadrzewnym spotkaniu. Nie skierowałem do niego jedynie mych słów ale też wymowne spojrzenie mówiące, iż najchętniej bym stąd jak najszybciej odleciał. Aluzja zawarta w moich rubinowych oczach była jednak delikatna i cicha, niby powiewy przycichłego już wiatru w koronach drzew, czy blask najmniejszych gwiazd na nieboskłonie, które bezskutecznie próbowały błyskiem swych ramion dosięgnąć księżyc. Lecz przypuszczałem... Nie... Byłem wręcz pewny, że puszczyk ją dostrzeże! Jego przenikliwe oczy zajrzą w głąb moich i dostrzegą co kryło się za uprzejmością skierowaną w stronę węża. Nie znałem tego bursztynowookiego krewniaka zbyt długo. Ba! Nasza znajomość ograniczała się do tej niedługiej chwili spędzonej na tym drzewie, pod księżycem w pełni, wśród dmącego wiatru. Jednak ja wiedziałem, czy może raczej czułem to gdzieś w głębi, iż on zrozumie. Fałszywa nadzieja? Głupie fantazje? A może faktycznie coś w tym jednak było i tak jak mi się zdawało, umiałem poznać zwierzę w tak niedługim czasie? Bo czułem, ach gdzieś tam w sercu czułem jakbym Fiołka, tego Fiołka o brązowawych piórach, o bursztynowych oczach i ostrym dziobie, znał nie od chwili ale od wielu lat.
Fiołek
Konto zawieszone

Gatunek:Puchacz plamisty Płeć:Samiec Wiek:Średni Liczba postów:20 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50

05-05-2017, 16:30
Prawa autorskie: Moje

Odchrząknąłem, po czym wsparłem przedmówcę:
- Oczywiście.
Chociaż przytknąłem dziób do nastroszonych piór na piersi, a wzrok na ten moment skierowałem w dół, zdawałem sobie sprawę z zaczepionego o mnie spojrzenia Kuro aż za dobrze. Polityka wymagała jednak kurtuazji, a kurtuazja - uprzejmości. Sztuka przetrwania, w skrócie, jeśli sprowadzić naszą rozmowę z wężem do walki o byt, czemu jednak byliśmy w tamtej chwili obaj, zaryzykuję stwierdzenie, po części oddani.
- O ile nie żywisz się nietoperzami - zacząłem, snując się nadgryzionym przez gniew spojrzeniem po gałęziach między nami a Tyrantusem - to jestem ci gadającym pniem drzewa, jak dla większości dziennych stworzeń... W takim sytuacjach zmiana miejsca to uprzejmość, na jaką darmo można z mojej strony liczyć. - W końcu podniosłem wzrok i uśmiechnąwszy się samymi tylko kącikami dzioba, zawiązałem między moimi a Tyrantusa oczami węzełek obopólnego patrzenia. Odsunąłem skrzydła od boków, dając znać, że jestem gotów do odlotu w każdej chwili. Chciałem jednak zakończyć tę niespodziewaną konwersację tak, by wąż nie pożałował utrzymania swoich zębów jadowych za grubymi wargami, a to wymagało jeszcze jednego lub dwóch retorycznych ukłonów.
Tyrantus
Samotnik
*

Gatunek:Mamba czarna Płeć:Samiec Wiek:3 lata (Młody Dorosły) Liczba postów:13 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 30
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 45

05-05-2017, 18:13
Prawa autorskie: Awatar: Alex Horley Orlandelli, Głos: Hearthstone: Heroes of Warcraft

Wąż uśmiechał się wyraźnie do Kuro i słuchał jego jakże pięknie ubranej w słowa wypowiedzi. Tyrantus dostrzegł w obu ptakach speszenie, cóż nie dziwota... w końcu zaskoczył ich ogromny gad.
- Ależ nie musssicie się śpieszyć - Uśmiechnął się jeszcze wyraźniej.
- Miło mieć w końcu jakiś rozmówców - Błyskawicznie odwrócił się do Fiołka, i powiedział:
- Też lubuję sssię w byciu gadającym drzewem, dobra taktyka... -
Przyjrzał się uważnie sowie i wyprostował łeb.
- Nie bójcie się, nie zjem was - Dodał jeszcze spokojnie.
Fiołek
Konto zawieszone

Gatunek:Puchacz plamisty Płeć:Samiec Wiek:Średni Liczba postów:20 Dołączył:Lis 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 30
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 50

08-05-2017, 22:54
Prawa autorskie: Moje

Ściągnąłem lekko brwi, ale było to naprawdę liche odbicie wstydu, który spęczniał w jednej chwili w mojej piersi. Jeszcze pierwsze jego słowa - na nie mogłem odpowiedzieć cokolwiek, uśmiechnąć się, puścić oko... Ale tym ostatnim uziemił mnie zupełnie, nici z lotu. W całym tym spokoju, z jakim to powiedział, w tym nie bójcie się, nie zjem was, było więcej uczciwości niż, oczywiście, we mnie, który próbowałem jak zwykle wymigać się od szczerości. Jasne, że się go bałem, był mambą, do diabła, a te to zawsze, węże, opleść wokół paluszka, pouśmiechać się i tyle cię widzieli! Dajcie spokój, musiałbym mieć z powrotem trzy lata i dwóch goryli obok siebie, żeby kozaczyć. Z takiego kozaczenia dopiero przeszlibyśmy dalej - do jednej lub drugiej szarpaniny o jakąś projekcję honoru, z czego wynikłoby, że temu jeszcze nie wyrosły zęby jadowe, a potem byłoby już bez sensu zabijać przyjaciół, więc poznalibyśmy się jak łyse konie i o! w ten sposób mógłbym mieć za znajomego węża, ale oczywiście musiałem się już wypierzyć więcej niż dwa razy i grać na lipny rozsądek. Stereotypy... Zawstydzony, składałem powoli skrzydła i myślałem, a ponieważ wszyscy mi zawsze mówią, że myśląc, wyglądam, jakbym się bardzo gniewał, to pewnie wtedy też wyglądałem na zdenerwowanego. W każdym razie mój namysł był naprawdę wielki, więc i pewnie w diabły gniewny, ale poskutkował tylko wycelowanym w plątaninę gałęzi pod nami, krótkim:
- Wypijmy za to.
Dopiero teraz mogę dopisać do tego narrację o małej nadziei na to, że Kuro podchwyci moją nieprecyzyjną myśl, spojrzy na księżyc, skomentuje piękną noc i zaraz zacznie się przelotna krzątanina, mająca finalnie poskutkować wspięciem się gdzieś ponad najwyższy czub rozłożystego drzewa, na którym przypadkiem znaleźliśmy się wszyscy troje, i relaksem przy wesołej, otwartej rozmowie. Ale chyba tak naprawdę byłem, jak to inni by powiedzieli, zbyt zagniewany, żeby myśleć w ogóle o czymkolwiek, tylko po jakiejś krótkiej chwili podniosłem wzrok na Tyrantusa.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09-05-2017, 00:05 przez Fiołek.)
Kuro
Samotnik
*

Gatunek:Dicrurus paradiseus Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:100 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 20
Zręczność: 50
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 10

02-07-2017, 02:46
Prawa autorskie: Gyda/Moni 158

I zapadła długa chwila niemal niezmąconej niczym ciszy. Tylko wiatr wył zapamiętale, rozwiewając liście otaczającego nas drzewa. Ja sam zaś w sobie nie wiedziałem co robić i chyba pierwszy raz w moim życiu zabrakło mi odpowiednich, a raczej jakichkolwiek słów. Więc stałem tak, jak zamieniony w kamień lub zamarznięty na lodowy bloczek, nie robiąc absolutnie nic, poza cichym stukaniem w drewno, moimi niewielkimi pazurkami. Jednak skoro żaden z obecnych tutaj panów nie zamierzał samemu zabrać głosu, chyba ten obowiązek spoczywał na mnie, wszak tytuł poety i barda do czegoś zobowiązuje. Zerknąłem jednym rubinowym oczkiem na księżyc, przebijający się srebrnymi promykami do naszej trójki i znów ogarnęło mnie natchnienie. Natchnienie przyniesione przez dźwięk ciszy. A zatem nie było już na co czekać, tylko uzewnętrznić to uczucie. Cicho, cichuto, delikatnie niby odgłos kapiących kropel porannej rosy w dżungli zacząłem śpiewać.
Hello darkness, my old friend,
I've come to talk with you again,
Because a vision softly creeping,
Left its seeds while I was sleeping,
And the vision that was planted in my brain
Still remains
Within the sound of silence.

In restless dreams I walked alone
Narrow streets of cobblestone,
'Neath the halo of a moon lamp,
I turned my collar to the cold and damp
When my eyes were stabbed by the flash of a neon light
That split the night
And touched the sound of silence.

And in the naked light I saw
Ten thousand people, maybe more.
Creatures talking without speaking,
Creatures hearing without listening,
Creatures writing songs that voices never share
And no one dared
Disturb the sound of silence.

"Fools" said I, "You do not know
Silence like a cancer grows.
Hear my words that I might teach you,
Take my wings that I might reach you."
But my words like silent raindrops fell,
And echoed
In the wells of silence.

And the creatures bowed and prayed
To the neon god they made.
And the sign flashed out its warning,
In the words that it was forming.
And the sign said, the words of the prophets are written on the cave walls
And tunnels halls.
And whisper'd in the sounds of silence.

I nim którykolwiek z tutaj obecnych zdążyłby zareagować ja już byłem poderwany w górę. Przecież nie siedziałem w jednym miejscu podczas całego śpiewu. Żywo gestykulowałem skrzydłami jeszcze bardziej wczuwając się w rolę podróżnego śpiewaka, którym wszak byłem. I tak podczas tego występu powoli wznosiłem się ku czubkom drzew, aby ostatecznie ulecieć stąd.

//z.t
Tyrantus
Samotnik
*

Gatunek:Mamba czarna Płeć:Samiec Wiek:3 lata (Młody Dorosły) Liczba postów:13 Dołączył:Kwi 2017

STATYSTYKI Życie:
Siła: 30
Zręczność: 65
Spostrzegawczość: 45

16-07-2017, 20:57
Prawa autorskie: Awatar: Alex Horley Orlandelli, Głos: Hearthstone: Heroes of Warcraft

Tyrantusowi musiało się przysnąć... cóż nie dziwota, był zmęczony a nie mógł się nawet zdrzemnąć.
W każdym bądź razie ptaki się zdążyły ulotnić... ehh chamstwo, cóż czas rozprostować kości.

/zt
Sprike
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 20

25-07-2017, 23:13
Prawa autorskie: ChubNarwhalBases, Disney, Angelo, ja

Lew przyszedł tu z złocistym lwem i Vincentem, po tym jak opuścił ich tereny. Uśmiechnął się do dwóch lwów.
- No to idę - rzekł. - Powinienem coś wiedzieć, nim odejdę na dobre?
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

26-07-2017, 13:08
Prawa autorskie: Własne

Po przybyciu do Doliny Spokoju razem z nieznajomym, brązowym samcem bez grzywy i Athastanem medyk zatrzymał się od razu po przekroczeniu granicy stada. Popatrzył uważnie po owej dwójce, aż nagle padło pytanie ze strony rzekomo zrozpaczonego "ojca". Vincent wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie.
-Nie wiem, co znajdziesz na swojej drodze. Jedynie z tego co wiem będziesz zmierzał teraz w kierunku rzeki Fuego.-
Odparł ze spokojem i uśmiechnął się do niego przyjaźnie.
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"
Athastan
Radca
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 61
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 81
Doświadczenie: 8

26-07-2017, 22:15
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy

Przyszedł tu wraz z Vincentem i tym brązowym indywiduum, i zastanawiał się, z kąd też to to mogło się nagle pojawić w okolicy. Pochwycił wzrok, Medyka, i popatrzył w sposób jednoznacznie mówiący: Proszę, skończmy to szybko.
Następnie zwrócił się do brązowego i choć nadal cokolwiek neutralnie brzmiącego z trudem przechodziło mu przez gardło, to humor poprawiał mu fakt, że nie będzie już musiał go oglądać przez dłuuugi czas. A najlepiej już nigdy.
Na twoim miejscu, szukałbym jakoś na wysokości Nory i Bagnisk. Tam plączą się różne podejrzane osobniki, które mogły by mieć z tym coś wspólnego. I żeby cię dużej nie zatrzymywać, żegnaj więc.
Przy odrobinie szczęścia, spróbuje oszwabić któregoś z lokalnych psychopatów, który w ramach podzięki odgryzie mu ten łysy łeb. I ostatecznie rozwiąże problemy.
Sprike
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Liczba postów:102 Dołączył:Lip 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 60
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 20

27-07-2017, 00:44
Prawa autorskie: ChubNarwhalBases, Disney, Angelo, ja

Sprike wysłuchał uważnie słów Vincenta i jego towarzysza, a gdy obaj umilkli, przemówił:
- Zastosuję się do waszych rad. - Skinął głową. - A gdy odnajdę Flo nie zapomnę wspomnieć jej o waszej dobroci. Jeszcze raz dziękuję za pomoc! - Ruszył przed siebie. Nim zniknął lwom z oczu, zatrzymał się i obejrzał.
- A tak przy okazji... Jestem Sprike, złodziej. I czuję, że jeszcze się spotkamy!
Z cichym chichotem zniknął w gąszczu.

z/t
Athastan
Radca
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 61
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 81
Doświadczenie: 8

27-07-2017, 10:52
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy

No i na reszcie sobie poszedł. Co prawda zatrzymał się jeszcze i odwrócił, wyglądając przy tym jakby coś do siebie gadał. Na jego szczęście zdążył skończyć i zniknąć w krzakach, zanim nabrał ochoty by sprawdzić co też tamten mamrotał pod nosem. Pewnie i tak były to tylko jakieś klątwy i złorzeczenia w ich kierunku.
Potem odwrócił się do Vincenta i bez komentarza na temat spotkania powiedział:
Dobra, to jak widzisz tu jakieś ciekawe zioła to je bierz, a potem zbierajmy się dalej. Swój region już skończyliśmy, więc proponuje, żeby zaglądnąć do Moya i Yuki w śnieżnym lesie. ustawił się przy ścieżce wiodącej w tamtym kierunku i czekając na drugiego lwa rzucił:
To na czym skończylśmy ostatnio rozmawiać?

~Zt.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27-07-2017, 10:54 przez Athastan.)
Vincent
Wiarus
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:186 Dołączył:Gru 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 75
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 50

27-07-2017, 23:06
Prawa autorskie: Własne

Vincent ściągnął brwi kiedy kłamca rzucił im owe słowa na pożegnanie. Machnął ogonem, a słysząc Athastana zastrzygł jednym uchem.
Nie chcąc tu trzymać dłużej swojego towarzysza rozejrzał się szybko naokoło i dostrzegając akację zerwał ją i niosąc w pysku ruszył zaraz za piaskowym samcem.
-A skończyliśmy mój drogi Athastanie na pytaniu, skąd pochodzisz.-
Uśmiechnął się do niego przyjaźnie chowając roślinę do swojej torby z innymi medykamentami, zapominając już o brązowym intruzie.

+1x akacja

[ZT]
"जननी जन्मभूमिश्च स्वर्गादपि गरीयसी"
"One's mother and homeland are greater than even heaven"


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości