Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Xenia Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 60 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 10 |
14-10-2017, 11:53
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra
Nie dała rady, zachichotała rozbawiona. Jak tu się powstrzymać na ten widok? Kiedy serwalka tak śmiesznie usiadła przez klepnięcie Banjo. Xenia w żadnym wypadku nie zamierzała się z niej naśmiewać, to nie w jej stylu, śmiech był spowodowany wyłącznie tą, trzeba przyznać zabawną sytuacją.
- Wybacz... - rzuciła, nie mając szansy skończyć - z prostego powodu, ponownie zaniosła się śmiechem, tym razem "zaraziła" się od lwa, co na pozór wyglądało jakby zrozumiała jego słowa o dziwnym cosiu, choć tę nazwę słyszała pierwszy raz. Potem przysiadła wygodnie na ziemi, poruszając się w rytm piosenki, w lewo, w prawo, podrygując łbem i wprawiając w radosny ruch ogon. Natomiast słowa serwalki wzbudziły w niej spore zainteresowanie. - A dziękuje - uśmiechnęła się na pochwałę maluszków, nie ulegało wątpliwości że dla ich matki były najrozkoszniejsze pod słońcem, ot, matczyny instynkt i więź z lwiątkami. - Fanatyk księżyca? Tak się składa że zwiedzałam ich ziemie, też podróżuje... Podróżowałam, teraz mam małą przerwę, sama rozumiesz - popatrzyła z uśmiechem po lwiątkach, na prawdę nie mogąc się doczekać aż urosną na tyle by zwiedzać z nią calutki świat: - Wracając do ziem księżyca, przepięknie tam... Na prawdę, wspaniałe widoki, zwłaszcza z... - urwała, gdy przeleciało jej przez głowę co jeszcze mówiła Tumi: - Chwila, wąż oceniający wartości smakowe? Co on? Chyba nie chciał cię zjeść? - zdziwiła się, zaniepokoiła i zainteresowała za razem, dodając nieco później: - O, prawie bym zapomniała, co chciałam... Powiedzieć?... - zastanowiła się chwilę: - Aha... I najważniejsze, ci co wierzą w księżyc, nie wszyscy są tam smętni, powiedziałabym że większość jest tam nie smętna, na prawdę miła i w dodatku bardzo gościnna... Ciekawa ta ich wiara, mówię ci, choć mam wątpliwości czy to prawda, kto wie? Jedni w to wierzą, drudzy nie, niektórzy nawet wierzą w całkiem co innego i kto wie jak jest na prawdę, kiedy wokół jest tyle religii... Chciałabym się kiedyś przekonać jak to z tym jest - i na tym zakończyła swój wywód. Zaśmiała się krótko: - Takiego zwyczaju akurat nie mamy, chyba że o czymś nie wiem - popatrzyła na Banjo, oczywiście żartując. Ciekawe co on na to, a jeśli już o ciekawości mowa, to wprost musiała się czegoś dowiedzieć, dlatego też, po jakimś czasie: - A tak w ogóle, co to jest pyka? - zapytała Banjo, nie zdając sobie sprawy że przekręciła to tajemnicze dla niej słowo. Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
|
|||
|
Imbali Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:63 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 85 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 50 Doświadczenie: 25 |
18-10-2017, 11:56
Prawa autorskie: avatar: ja, sygnatura: Teatr Muzyczny Capitol
Imowi zajęło dość długą chwilę, zanim przestał się śmiać. A jak już przestał, to zamiast wstać zapatrzył się w sufit i myślał o takich poważnych sprawach jak egzystencja życia ślimaka. Ostatecznie jednak uznał, że to jaką mięczak ma konsystencję, to jego sprawa, i z nową energią skoczył na równe łapy, akurat by usłyszeć pytanie Xeni o pyrkę.
- Pyrka, pyrka, pyrka Pyrka, pyrka, pyrka Fajna rzecz! - zaśpiewał wesoło, podchodząc do serwalki w podskokach i przytulił ją na powitanie. Wydaje mi się, że on także zapomniał o swojej sile, ale nie usłyszał żadnego trzasku, więc chyba nie połamał nowej znajomej kości... |
|||
|
Cecezelela Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:34 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 5 |
18-10-2017, 16:03
Prawa autorskie: Disney, filtry Ja
Tytuł pozafabularny: Papużki nierozłączki (+ Jester)
W tym czasie młody skierowany jakąś dziwną siłą przejechał kawałek na zadku i zatrzymał się kilka kroków dalej uderzając nosem w matczyną łapę. Zdezorientowany cofał się kichając raz po raz na przemian z ,,powarkiwaniem" na Tumani. W sumie cofając się zataczał małe kółka i marszczył nosek pod wpływem kichnięć.
|
|||
|
Banjo Konto zawieszone Gatunek:lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:62 Dołączył:Kwi 2017 STATYSTYKI
Życie: 91
Siła: 60 Zręczność: 75 Spostrzegawczość: 70 Doświadczenie: 15 |
18-10-2017, 17:21
Prawa autorskie: Vari rysunek, ja obróbka ;)
Banjo jak najbardziej odczuł kuksańca który trafił w zebro, ale nie przejął się tym i jedynie co to się śmiał. zamiast oddać kuksanca, co na początku przyszlo mu do głowy, poczochrał serwala po głowie.Lekko mucił coś pod nosem przysłuchując się rozmiowie o księżcowiernych. Nie miał bladego pojęcia co to i za bardzo go ten fakt nie interesował. Drgnął natomiast na temat podróżowania.
- Hej, ja z Imem cały czas podróżujemy! Tak właśnie poznaliśmy Xenie i w ogóle całą masę osób naprzykład lwice, potem ją zgubiliśmy, ale nie o to chodzi, bo przecierz w końcu była jeszcze jakaś hiena ale ona nie lubiła za bardzo żadnych roślin o lulku nie wspominając. Właściwie to może warto by juz się z tą ruszyć co Xenia?A pyrka to taka śmieszna roślina. Maluchy chyba dadzą sobie radę. Tuma idziesz z nami? To znaczy jak chcesz teraz alebo jutro w sumie wszystko jedno, ale chciałabyś? - mówił patrząc to na jedną to na drugą. Na radę serwalki uśmuechnął się i stwierdził: - W życiu właśnie piekne jest to, ze nie wiemy gdzie kto i jak nas przywita. I nie zawsze skonczy sie to dobrze dla naszego zadka, tak jak wsadzanie głowy do mieszkania ratela.Choć w sumie to nadal nie wiem skąd mam ślady zebow na zadku. E tam to nie jedyna rzecz której nie pamiętam jest wiele nocy i dni zatartych w moim pustym łbie "Przed spotkaniem skonsultuj się z katechetą lub egzorcystą, gdyż każdy lew niewłaściwie stosowany może zaszkodzić twojej moralności i/lub cnocie"
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-10-2017, 21:15 przez Banjo.)
|
|||
|
Bahati Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 40 Zręczność: 45 Spostrzegawczość: 45 |
20-10-2017, 19:44
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus
Zaczęło się. Znowu hałasy, wstrząsy i ciasnota. Bo ile zwierząt mogła pomieścić taka skromna jama? Tatusiowie jak zwykle mówili w dziwny sposób. I nie chodzi o samą treść, ale głównie o sposób w jaki się wypowiadali. Dla Bahatiego, który był na etapie poznawania podstawowych słów, niepojęte było, dlaczego ojcowie czasem wykrzykują dziwacznie to, co chcą przekazać. Już dawno się nauczył, że nie potrafią mówić cicho ani spokojnie, jak mama, ale ich krzyki nabierały często bardzo nietypowej formy. Miał wrażenie, że niektórym to się podoba, może nawet ich to bawi, ale on nie potrafił się w tym doszukać niczego przyjemnego.
W takich momentach po prostu siedział jak najciszej i czekał, aż tatusiowie sobie pójdą. Zawsze miał wrażenie, że ich odwiedziny są nieznośnie długie. Kiedy słyszał swoje imię, przywierał jeszcze silniej do ziemi i zamykał oczy w nadziei, że go nie znajdą. Jak dotąd działało. W pewnym momencie do nory zajrzał ktoś zupełnie obcy. Był znacznie mniejszy od dorosłych, ale też większy od młodego i rodzeństwa. W dodatku był osobliwie ubarwiony. Mama zaprosiła go do środka, więc chyba nie jest groźny. Z drugiej strony tatusiów też wpuszczała, więc to kwestia sporna. Malec przyglądał się nieznajomej, jednocześnie starając się nie wykonywać gwałtownych ruchów, które mogłyby zdradzić jego pozycję. Chcąc nie chcąc, słuchał rozmowę dorosłych, ale nie wszystko rozumiał. Dotarło do niego jedynie, że mama i tatusiowie planują ich gdzieś zabrać. Nie podobał mu się ten pomysł. Przecież w norze było bardzo przyjemnie, ciepło, ciemno, miękko i bezpiecznie. Po co gdziekolwiek wychodzić? No i, czy tatusiowie koniecznie muszą iść z nimi? Miał nadzieję, że odwołają tę wycieczkę. Ale na wszelki wypadek zaczął dyskretnie, w mało efektowny sposób, pogłębiać swój bunkier, by w razie czego ukryć się na dobre. |
|||
|
Tumaini Samotnik Gatunek:Serwal Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:12 Dołączył:Wrz 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 32 Zręczność: 62 Spostrzegawczość: 64 |
23-10-2017, 23:54
Prawa autorskie: Wikimedia.com
Cóż niewątpliwie zebrani tutaj mieli wiele ciekawych spraw do omówienia. Może aż trochę zbyt wiele jak na raz. W prawdzie wszystko było do ogarnięcia, gdyby się za to zabrać po koleji, ale darowała to sobie jak raz, bo cała ekipa chyba miała się gdzieś zbierać. W rozmowie padło jeszcze jedno hasło, które wzbudziło u niej dosyć mocną reakcję. A mianowicie nazwa lulka, tej przeklętej rośliny, odbierającej jasność myślenia, wolę i zsyłającą koszmary. Kiedyś już miała do czynienia z tym świństwem, i od tamtej pory trzymała się od niego jak najdalej. Wolała jednak świat rzeczywisty.
Swoją drogą, tłumaczyło to też pewien szczegół, a mianowicie problem z ustaleniem ojcostwa. W każdym razie, wolała chwilowo opuścić to towarzystwo, by nie nadziać się znów na jakieś dziwne zielska. - Wiesz co, chyba nie. - zwróciła się do lwa - miło było, ale powinnam się chyba zbierać. To do następnego. Pa - rzuciła na odchodnym, i wybyła, zanim ktokolwiek zdążył odpowiedzieć. ~Zt. |
|||
|
Xenia Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 60 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 10 |
24-10-2017, 21:53
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra
- To co to za fajna rzecz? - zapytała po piosence Imbaliego. Zaśmiała się serdecznie - biedna serwalka, zielonooka co nieco wiedziała o zbyt mocnych uściskach. Wystarczyło cofnąć się wstecz i przypomnieć sobie jak jej bracia nie byli zbyt delikatni, co prawda jej dokuczali, ale ściskanie, czy raczej "wyciskanie", też się zdarzało. Znowu aż tak bardzo jej to nie przeszkadzało, lubiła się przytulać. Jak tak o nich myślała, to strasznie za nimi tęskniła, za całą rodziną zresztą też.
Chciałaby kiedyś zobaczyć ich minę na widok lwiątek, a potem należałoby zwiać z całą gromadką, bo biedne maluszki nie miałby łatwo ze swoimi dziadkami, od strony Xenii, ba, z wujkami zresztą też. Pilnowanie 24 na dobę byłoby murowane, ingerencja w wychowanie? Jasne że tak, brrr... I jeszcze by ich nauczyli polowania, może lepiej że nie wiedzą? - Za chwilę ci przejdzie Cecezeleliusiu - objęła kichającego synka łapą, przytulając do swojej miękkiej sierści na klatce piersiowej, czulę pomiziała go nosem w policzek, trochę się przy tym wygłupiając i słuchając jednocześnie z zainteresowaniem i entuzjazmem na Banjo. Ten entuzjazm na chwilę lekko zelżał przez wspomnienie o lulku, tak jak i uśmiech troszkę osłabł. Tych przygód z lulkiem wolałaby jednak nie powtarzać. Jakoś nie miała ochoty, pomimo pozytywów - no, choćby lwiątka, które pokochała całym sercem, a ile będzie zabawy gdy wyruszą! Zaczekała najpierw aż Banjo skończy mówić, chcąc poznać zdanie serwalki na wszystkie poruszone dotąd przez nich tematy. Ku jej zaskoczeniu ta wybiegła tak szybko że jedyne co mogła zrobić zielonooka to zawołać za nią: - Do zobaczenia! Po bardzo krótkiej ciszy, spowodowanej lekkim zdezorientowaniem... - Wiecie co? To genialny pomysł. Możemy wyruszyć! - wykrzyknęła z wielką radością, wstając ochoczo na łapy, w głowie miała już tyle pomysłów na podróż, tylko był jeden, mały problem, lwiątka wyglądały jej na jeszcze bardzo małe i chyba nie wiele wyniosłyby radości noszone? Łapki szybko mógłby im się zmęczyć, już z samym wychodzeniem trzeba by im było pomóc, przez lekki spadek od wyjścia do jamy, dla lwiątek mogłoby być trochę za bardzo pod górkę. Instynkt podpowiadał jej że jeszcze nie czas, a był niezłym doradcą, co do wychowywania lwątek. Jeszcze samiec pliszki odstawiał dziwny taniec przy wejściu, wymachując śmiesznie skrzydłami i tylko ona mogła zrozumieć o co mu chodzi. Kategorycznie nie chciał by maluchy opuszczały jamę, Xenia zachichotała na ten widok. - Tak... chyba raczej nic z tego nie będzie - usiadła na ziemi, wciąż nieco rozbawiona: - Znaczy, kapkę jeszcze będę musiała zaczekać, aż maluchy podrosną... Ale to nic, szybko minie, ani się obejrzymy, a pójdą z nami w wielką podróż! - powiedziała z entuzjazmem, wytrzyma, sama widziała jak jej dzieci szybko rosną, będzie jak z górki: - Bądź razie miłej podróży i koniecznie mi opowiedzcie jak było - uśmiechnęła się do Ima i Banjo. Zerkając co robią lwiątka. Bahatiego widać było jakby mniej, Xenia skupiła wzrok na jego kryjówce zaciekawiona, starając się go dostrzec. Chyba głębiej się schował, wygrywając bezsprzecznie zabawę w chowanego, przynajmniej według lwicy. Kilka miesięcy później... Czas rzeczywiście dość szybko mijał, a lwiątka rosły jak na drożdżach składając już całkiem nieźle słowa. Xenia coraz częściej przynosiła im robaki, ani słowem nie wspominając o czymś takim jak polowanie. Zauważała że samej brakuje jej powoli mleka, a to oznaczało że chyba już wkrótce czas opuścić jamę! Właśnie dziś, coś jej mówiło że nadeszła ta długo wyczekiwana chwila. Wróciła, więc ze swojej małej wycieczki po okolicy, szybciej niż zazwyczaj, bez niczego specjalnego w postaci robakowego przysmaku, ale i tak mając dla maluchów niespodziankę. Weszła do środka z tajemniczym uśmiechem na pysku. - Zgadnijcie co dla was mam - powiedziała, ciekawa czy odgadną co za chwilę nastąpi, sama lwica bardzo ekscytowała się na ten moment, wreszcie będzie mogła pokazać im calutki świat, już za kilka minut. Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25-10-2017, 09:41 przez Xenia.)
|
|||
|
Jester Rekrut Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:57 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 40 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 5 |
25-10-2017, 14:06
Prawa autorskie: Salvathi
Tytuł pozafabularny: Papużki nierozłączki (+ Cecezelea)
Jester rosła i rosła, tak że teraz już bardziej przypominała lwa niż szczura. A wraz z nią rosło jej rodzeństwo, natomiast jama zdawała się maleć. Lwiczka znała jej każdy milimetr, i jako, że nie bardzo miała już co odkrywać, stała się nieco spokojniejsza. Nie znaczy to jednak, że jej ciekawość świata zmalała, co to to nie! Wszystkie informacje, które do niej docierały chłonęła jak gąbka. Szczególnie nowe słowa. Szybko więc nauczyła się mówić i lubiła tę umiejętność wykorzystywać. Poza tym lubiła jeść. Nie była wybredna, zadowalała się zarówno robakami przynoszonymi przez mamę lub wygrzebanymi z ziemi, jak i roślinami, którymi poczęstowali ją tatusiowie. Jadła dużo, ale zamiast na wysokość, przekładało się to u niej na szerokość. Co jeszcze lubiła? Wszystko oprócz jednej rzeczy: wzniesienia, po którym zawsze się zsuwała, a które odgradzało ją od innego świata, w którym było tak wiele rzeczy do odkrycia...
Ostatnimi czasy Jester coraz bardziej się nudziła. Okolica i towarzystwo dostarczało jej coraz mniej rozrywek, a pomysły na urozmaicenie sobie czasu powoli jej się kończyły. Tego dnia, który miał się okazać dla lwiątek dniem pamiętnym, lwiczka zabawiała się ciągnięciem pliszki za ogon. Co prawda robiła to trochę od niechcenia, ale i tak gdy weszła mama, i ogon został wreszcie uwolniony, pióra ptaka delikatnie mówiąc nie wyglądały najschludniej. Mama i jej pytanie były teraz ciekawsze, więc samiec mógł liczyć na chwilę wytchnienia. - Białe larwy? - spróbowała zgadnąć. Tak, białe larwy to było coś. Na samą myśli klusce pociekła ślinka. Niestety, w pysku mamy ani nigdzie obok nie było widać jedzenia. Lwiczka skrzywiła się na ten widok i uznając, że jednak niespodzianka nie będzie aż taka ciekawa, zajęła się patrzeniem z pełną satysfakcją na poturbowaną pliszkę. |
|||
|
Bahati Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 40 Zręczność: 45 Spostrzegawczość: 45 |
02-11-2017, 17:51
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus
Z czasem dołek Bahatiego powiększył się na tyle, że lwiątko mogło się w nim całkowicie ukryć, gdy tylko się położyło. Niestety z powodu częstego używania rodzina zdążyła się już zorientować, gdzie jest jego kryjówka. Dlatego wykopał jeszcze trzy podobne bunkry, na co pozwoliły coraz sprawniejsze łapy. Dzięki temu jeden z dołków zawsze był w pobliżu, gdy maluch miał potrzebę schowania się. Czasami ktoś do nich wpadał, ale to go nawet bawiło. Planował nawet wykopać większą dziurę, do której mogliby wpaść tatusiowie i może zostaliby tam już na zawsze, ale porzucił ten projekt, gdy tylko sobie uświadomił, że sam by nie zdołał wyjść.
Poza umiejętnościami górniczymi oczywiście rozwijały się też inne cechy. Chętnie uczył się mowy, choć nie szło mu to tak sprawnie jak rodzeństwu. Wypowiadane przez niego słowa brzmiały zupełnie inaczej niż powinny. O ile w jamie nie było tatusiów, zawsze korzystał z zaproszeń do zabawy, ale rzadko sam jakieś inicjował. Gryzł wszystko, co się dało, odkrywając nowe smaki. Jednak nic nie mogło dorównać mleku, którego wciąż nie odstępował. Jedynie w ostateczności jadł żyjątka przynoszone przez mamę. Za to rosło jego zainteresowanie pliszką, której zapach był coraz bardziej kuszący… Czyścił właśnie łapy po kolejnej procedurze poszerzania jednego z dołków, kiedy wróciła mama. Podszedł bliżej, żeby ją przywitać. Tym razem nie przyniosła żadnych robali. Może wreszcie zdała sobie sprawę, że mleko jest najlepsze i nie warto szukać innego jedzenia? Mimo to, mówiła o jakiejś niespodziance. Bahati nie widział, żeby miała cokolwiek, więc nawet nie próbował zgadywać. Czekał tylko, aż cała ekscytacja opadnie i będzie mógł spokojnie napić się swojego ulubionego pokarmu. |
|||
|
Cecezelela Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:34 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 5 |
08-11-2017, 17:54
Prawa autorskie: Disney, filtry Ja
Tytuł pozafabularny: Papużki nierozłączki (+ Jester)
Coż powiedzieć. Tyle ile Cec jadł wyżywiłoby jeszcze jedno lwiątko. Może właśnie dlatego był jak na swój wiek naprawdę duży. Rósł nieustannie a wraz z ciałem rósł też apetyt. Dlatego robaki przynoszone przez mamę nadal stanowiły podstawę ale znaczną część wolnego czasu Cec przeznaczał na penetrowanie nory w poszukiwaniu jedzenia. I drogi wyjscia z ich schronienia. Przecież ile można siedzieć w jednym miejscu. Jednak wszystkie jego próby ucieczki kończyły się fiaskiem.Był ciekawy co jest poza norą, ale przede wszystkim się nudził.Oprócz tego wszystkiego jego nawyk pacania łapą, tego co popadnie nie znikł, i mały coraz częściej wdawał się w siłowe zapasy z rodzeństwem albo łapą czy ogonem rodziców. Wszystkich trzech rodziców.
Cec spał w najlepsze gdy mam weszła do nory. Odpoczywał wykorzystując nieobecność tatusiów z którymi jak zwykle bawił się tracąc energię. Gdzieś do jego podświadomości dotarły głosy i Cec otworzył oczy. Na początku niebieskie, teraz jego tęczówki stały się ciemno granatowe, tak że w świetle wpadającym do jaskini było widać ich kolor, ale w mroku były czarne. Powoli przeciagając sie, idąc wolno i ziewając zbliżył się do mamy i siostry - Jesc?-zapytał z nadzieją wpatrując się w mamę. Nigdzie nie widział tych pysznych robali ale wiedział, że może być coś ukryte. Czekał więc cierpliwie |
|||
|
Xenia Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 60 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 10 |
14-11-2017, 00:51
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra
Samcowi pliszki nie bardzo podobały się te zabawy, ale znosił je dzielnie i cierpliwie. Strzegąc lwiątek dopóki nie wróciła ich matka, można śmiało stwierdzić że byłby odpowiedzialniejszym typem rodzica niż Xenia, ale z racji na jego rozmiar i rolę "zwierzaczka" nic nie miał tutaj do powiedzenia, dosłownie, bo przecież nie potrafił mówić w języku, w którym by go zrozumieli.
- Nie - odpowiedziała zielonooka, wciąż uśmiechając się zagadkowo. Tymczasem ptak układał swoje pióra napotykając spojrzenie lwiczki, podleciał szybko na grzbiet Xenii, na dziś miał dosyć zabawy. Brązowo-biała przywitała się z Bahatim ocierając się o niego głową i obejmując go delikatnie łapą. - Nie, to nie jest jedzenie, a coś fajniejszego - dodała, równie podekscytowana, już po słowach Cecezelela. Chciała zachęcić maluchy do dalszego zgadywania, ale nie bardzo już mogła wytrzymać. Podniosła się na łapy, uważając na lwiątka. - Idziemy na wycieczkę! - oznajmiła radośnie, sprawiając wrażenie jakby miała podskoczyć. Każdego z maluchów pomiziała nosem, zagarniając do siebie łapą, by je utulić, cieszyła się tak jakby sama miała co dopiero poznawać świat. A że poruszyła się dość szybko, ptak już dawno wylądował dość boleśnie na ziemi i to jeszcze na grzbiecie, wywijając bezradnie nogami. - Widzicie... Jesteście już na tyle duzi że możecie po raz pierwszy zobaczyć calutki świat na zewnątrz, a ile macie do odkrycia... Nawet ja wszystkiego jeszcze nie odkryłam, a wiecie że wasza mama ma naturę podróżniczki? - zapytała retorycznie, kontynuując: - Może po drodze napotkamy tatusiów, a jak nie to i tak się znajdziemy... O, i muszę wam koniecznie kogoś przedstawić. To jak, gotowi? - wstała idąc w stronę wyjścia, tam się zatrzymała z uśmiechem na pysku, ciekawa reakcji maluszków, była pewna że każde z jej dzieci nie mogło się tego doczekać równie mocno jak ona sama. Nie przypuszczała nawet że mogłoby być inaczej. Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
|
|||
|
Bahati Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:28 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 40 Zręczność: 45 Spostrzegawczość: 45 |
24-11-2017, 21:28
Prawa autorskie: Disney + moje przeróbki // Ghalib
Tytuł pozafabularny: Sknerus
Lwiątko nie miało pomysłu, czym może być niespodzianka. Kiedy mama coś przynosiła, zazwyczaj były to insekty, czasem jakieś zabawki. Ale tym razem chyba nic nie wzięła albo zostawiła to na zewnątrz. Bahati wolał pozwolić, żeby to rodzeństwo zgadywało. Ale nie szło im najlepiej. Co mogło być fajniejszego niż jedzenie? W końcu rodzicielka zdradziła, o czym mowa. Nie żeby to wiele wyjaśniało.
Brązowy posłał pytające spojrzenie rówieśnikom, aż w końcu utkwił jasne źrenice w sylwetce matki. - Wy-wy-wywycieczka? - powtórzył. - A-a-a gdzie to? Sam fakt, że mieli opuścić przytulną norę, trochę go niepokoił. Kto wie, co czeka ich w nieznanym, wielkim świecie. Do jamy łatwo było się przyzwyczaić - nie różniła się aż tak bardzo od wnętrza brzucha. Z drugiej strony chciał się dowiedzieć, co tam jest, pod gołym niebem. W norze znał już każdy kamień, był więc gotów na poznanie nowych rzeczy, nowych stworzeń i kolorów. Tylko czy mama zdoła ich ochronić przed niebezpieczeństwami? Przed tatusiami jakoś nie potrafiła. Chyba jedynie cudem żadne z lwiątek nie zostało jeszcze stratowane. Choć chyba tylko Bahati się tym przejmował. A może tam wcale nie ma tak wiele zagrożeń? Skoro mama uznała, że to już czas na ich wyjście, to trzeba jej zaufać. Tylko dlaczego pierwszego dnia chciała zabrać ich do jakiejś “wycieczki”? Co to za tajemnicze miejsce i jak wygląda? Ciekawość wzięła górę. Maluch nieśmiało podszedł do wyjścia i oparł się przednimi łapami o skośną ścianę. Wciąż był za mały, żeby się tam wdrapać. Potrzebował pomocy, podobnie jak reszta ferajny. Mimo spekulacji matki, miał nadzieję, że jednak nie spotkają tatusiów. Na swoim terenie potrafił im umknąć, ale nie był pewien, czy tam tez sobie z nimi poradzi. |
|||
|
Jester Rekrut Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Podrostek Liczba postów:57 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 40 Zręczność: 50 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 5 |
29-11-2017, 15:51
Prawa autorskie: Salvathi
Tytuł pozafabularny: Papużki nierozłączki (+ Cecezelea)
Wieść o wycieczcę wywołała u lwiczki falę dzikiej radości. Miała ochotę skakać (najlepiej wskoczyć na kogoś), ale skutecznie uniemożliwił jej to uścisk matki. Normalnie nie przeszkadzało jej takie przytulanie, ale teraz nie chciała tracić na to czasu. Spróbowała się wysfobodzić, ale średnio jej się udało. Zmuszona więc była czekać aż mama sama ich puści. Gdy tylko poczuła, że odzyskuje swobodę ruchu, rzuciła się na hura w stronę wyjścia. No tak, ale była przecież to głupie podwyższenie. Jester stoczyła się szybciutko i teraz leżała umurusana ziemią, wbijając w mamę pełne wyrzutu spojrzenie, tak jakby jej upadek był winą rodzicielki.
|
|||
|
Xenia Samotnik Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Młoda dorosła Towarzysz:Pliszka siwa Liczba postów:226 Dołączył:Gru 2015 STATYSTYKI
Życie: 95
Siła: 60 Zręczność: 72 Spostrzegawczość: 82 Doświadczenie: 10 |
28-12-2017, 22:17
Prawa autorskie: Avatar - ja, obrazek w podpisie - Vasanti Vei
Tytuł pozafabularny: Mistrz Pióra
- Wszędzie... Wycieczka może być wszędzie synku - odpowiedziała zielonooka, na tym oczywiście nie kończąc, zamyśliła się jedynie na moment: - To taka przyjemna czynność... Wycieczka to chodzenie po różnych miejscach, podróżowanie... Spodoba ci się, można odkryć tyle nowych rzeczy i poznać na prawdę dużo, mnóstwo osób i to jeszcze jakich, mówiłam wam jak mnóstwo jest gatunków zwierząt? Aha... Mówiąc wycieczka miałam na myśli że odwiedzimy takie jedno fajne miejsce... I tam właśnie chciałabym wam kogoś przedstawić - starała się brzmieć tajemniczo, w końcu to miała być niespodzianka, plus chciała wzbudzić jeszcze większą ciekawość u dzieci. A jeśli już mowa o niespodziance, na pewno będzie to niespodzianka dla obu stron. Xenia już nie mogła się doczekać reakcji... A to tajemnica kogo.
Po sturlaniu się Jester trudno było jej ukryć rozbawienie zwłaszcza przez tę minkę córki. Zaraz do niej podeszła pomagając jej podnieść się z ziemi i na szybko czyszcząc jej futerko: - Będę musiała wam trochę pomóc... - po tych słowach była gotowa by asekurować każdego malucha wspinającego się do wyjścia, czyli posuwać do przodu w razie potrzeby. Przytrzymywać go łbem czy łapą, nie dając spaść, delikatnie i z wyczuciem. Chciała by jej dzieci były dumne z prawie samodzielnego wyjścia na zewnątrz, dlatego nie zdecydowała się zwyczajnie wynieść ich w pysku. Tak było znacznie bardziej interesująco. A przede wszystkim to pierwsza przygoda lwiątek, jak mogłaby ją zaprzepaścić? Cała rodzinka wreszcie wyruszyła w długo wyczekiwaną przez zielonooką podróż, w razie czego, gdyby któreś z maluchów się zmęczyło mogła je ponieść w pysku czy na grzbiecie, ewentualnie zrobić krótki postój. Wiele mówiła i wiele pokazywała całej czwórce dając im wolną łapę, także nie przejmowała się jeśli któreś z lwiątek się oddaliło, aczkolwiek zależało jej by dotarli na miejsce wszyscy, więc o dziwo wciąż przypominała dzieciom o niespodziance i co za tym idzie pilnowała by jako tako trzymały się w zasięgu jej wzroku. zt razem z lwiątkami (chyba że ktoś chce coś jeszcze dodać) Tutaj: http://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid...#pid131769 Ma malunek na prawej łopatce przedstawiający jak na razie tylko dwie żyrafy, młoda i dorosła, stojące naprzeciwko siebie.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-12-2017, 22:22 przez Xenia.)
|
|||
|
Cecezelela Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Podrostek Liczba postów:34 Dołączył:Lip 2017 STATYSTYKI
Życie: 100
Siła: 50 Zręczność: 40 Spostrzegawczość: 40 Doświadczenie: 5 |
28-07-2018, 21:31
Prawa autorskie: Disney, filtry Ja
Tytuł pozafabularny: Papużki nierozłączki (+ Jester)
A więc znów tu był. Dom. Tu sie urodził. Szedł niezadowolony praktycznie się nie odzywając do Jester. Co chwilę prychał tylko pod nosem albo złorzeczył na Tamu i brązową lwicę. W tej grocie był słaby. Za słaby. Według siebie powinien być w stanie wszystkich pokonać. Nie brał pod uwagę tego, że lwica była dorosła a on był tylko dzieckiem. Uznał, że od dziś już nigdy nie będzie słaby. Coraz mniej lubił lwice. Były do niczego i jeszcze myślały, że wszystko im wolno. No oprócz Jester. Choć i ona potrafiła być irytująca. Wszedł do jaskini czując jej zapach i klimat. Zamknął na chwilę oczy i wyobraził sobie mamę, tatusiów i rodzeństwo. Im dłużej myślał tym miał większą pewność, że nie obchodzi go co się z nimi dzieje. Mama nie zwracała na nich zbytnio uwagi, nie wspominając już o tatusiach. Po co on miałby kierować na nich swoją uwagę? Ważne, że była z nim Jester, jedyna z rodzeństwa którą rozumiał. Jego bliźniaczka w urodzeniu i duszy. Otworzył oczy i obrócił się w jej stronę. Przypadł do ziemi i warknął tak, jak mieli to w zwyczaju odkąd się urodzili. Było do wyzwanie do walki. Jester była dziewczyną, ale nie miał z kim ćwiczyć oprócz niej. A będzie ćwiczył, aby już żadne zwierzę nie wywołało w nim strachu. Poza tym chciał się pobawić. W końcu od czego jest życie jak nie od zabawy?
- |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: