Tygodniowy bonus +5 opali Otrzymuje Warsir!
|
|
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia |
Pogoda
|
Postać miesiąca:
Sierpień Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
|
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei
Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
~ Gunter, Wodospad w Ognistym Lesie
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
21-04-2018, 20:14
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Wkraczanie na teren obcego stada nie było dobry pomysłem. Wkraczanie na teren obcego stada było najgorszym pomysłem na jaki mógł wpaść jego zniszczony lulkiem i kocimiętką mózg. Szczególnie biorąc pod uwagę okoliczności w jakich ostatnio odwiedził ziemie Srebrnego Księżyca, nie powinien był znów się na nich pojawiać. Przez całą drogę powtarzał sobie, żeby nie robił tego pod żadnym pozorem, ale przecież nie będzie słuchał rad szaleńca, prawda? Dlatego też nie zważając na swoje własne protesty, namowy, prośby i groźby leżał teraz zanurzony po nos w chłodnej wodzie i z najwyższym skupieniem obserwował dno rzeczki, próbując określić stopień jej mulistości według własnej, pięciostopniowej skali. Opracowany przez Guntera system pomiarów uwzględniał wiele zmiennych, w tym kolor mułu, stężenie objętościowe i kształt kamyków oraz liczebność nagich ślimaków. Na tych ostatnich zależało mu szczególnie. Nie miały co prawda żadnego znaczenia naukowego, ale stanowiły niezbyt smaczną, acz dosyć pożywną przekąskę, którą zagryzał smak błota. Przeklinał sam siebie w duchu za dołączenie do listy wymaganych parametrów zapachu i smaku mułu. System badań był na tyle skomplikowany, że znachor sam często się w nim gubił i musiał rozpoczynać obserwacje od początku. Trudne jest życie naukowca. Skupiony na wyjątkowo ciekawym okazie niebieskołuskiej ryby, krążącej między jego łapami i próbującej podgryzać jego palce, nie poświęcał uwagi otoczeniu. Znajdował się niedaleko granicy, więc nawet w przypadku napotkania strażnika mógłby szybko opuścić teren stada. Miał jednak nadzieję, że nie nastąpi to zbyt szybko i będzie mógł spokojnie przeprowadzić pomiary na jak najdłuższym odcinku rzeki.
|
|||
|
Szawolcs Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 78 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 10 |
21-04-2018, 20:41
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz
Jednym z oczywistych następstw zamieszkania na tych ziemiach była konieczność ich poznania, dlatego tamtego dnia zmusiłem się do wstania przed świtem i prędkiego oddalenia w kierunku wschodniej granicy. Przenikał mnie nocny chłód i paskudne uczucie niewyspania, jedno z tych wrażeń, które nie odpuszcza, dopóki nie wyśpi się porządnie, a takiego remedium niestety nie mogłem zastosować. Za kilka dni miałem odczuć nieprzyjemne skutki brania sobie zbyt wielu spraw na głowę, ale póki co nie krwawiłem z nosa ani nie miałem zawrotów głowy. A na widok rzeki wezbrałem nawet w otuchę. Podszedłem do jej brzegu i schyliłem się, żeby zaczerpnąć kilku łyków świeżej, zimnej wody, lecz wtedy ocucił mnie nie jej lodowaty smak na języku, ale czyjś kosmaty łeb, wystający nad powierzchnią. Zerwałem się cały, zadrobiłem przednimi łapami pod sobą, ślizgając się w błotnistej, nawilgłej ziemi w próżnych próbach odskoczenia w tył.
- Na litość, co ty tam robisz?! - krzyknąłem z oburzeniem, bo w końcu udało mi się odzyskać nad sobą kontrolę, ale stojąc w bezpiecznej odległości od brzegu, sięgając łapą do pobrudzonej grzywy, na którą patrzyłem z nietęgą miną na przemian z rzucaniem wodnikowi kontrolnych zerknięć, skapywało mi z futra błoto i wyglądałem mało elegancko, na pewno nie jak Wtajemniczony in spe. Ach, i zupełnie nie jak jemu, mnie nawet przez myśl mi nie przeszło, by użyć stadnego powitania, rozpoczynałem swoją karierę naprawdę fantastycznie! Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing and leaves you hanging upside down, mouthing knowledge as your heart falls out of your mouth. |
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
21-04-2018, 22:20
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Tuż za niebieską rybką wyłoniła się z pobliskiej roślinności większa ryba z ostrymi zębiskami i wyraźną ochotą na śniadanie. Gunter z zapartym tchem obserwował jak drapieżnik zbliża się do ofiary. Był już tuż, tuż, na wyciągnięcie płetwy, można by sobie niemal wyobrazić jak uśmiecha się złowrogo, zastanawiając się nad najsmaczniejszym sposobem pożarcia rybki, kiedy nagle w powietrze wystrzeliła fontanna wody, a ryby wystraszone nagłym zamieszaniem znikły gdzieś w szuwarach. Zmącona woda stała się nieprzejrzysta i niezdatna do dalszej obserwacji. Cały ranek moknięcia i marznięcia w łapy poszedł na marne. Zdenerwowany znachor wychylił się z wody, chcąc ustalić, co zakłóciło jego badanie. Źródłem zaistniałego chaosu okazał się szary lew. Prawdopodobnie szary, ponieważ pod warstewką błota trudno było to jednoznacznie określić.
- Niech to jasna dżuma weźmie! – wykrzyknął znachor. – Na pewno nie to robię tego co pan, czyli nie zakłócam spokoju porządnym lwom. Nie pomyślał pan może, że zanim wpadnie z pełnym impetem do rzeki, wypadałoby kulturalnie sprawdzić, czy nie jest już zajęta przez kogoś innego? W dżungli się pan wychował?! Gunter spojrzał ze smutkiem na setki kamyczków, które będzie musiał liczyć od nowa, po tym jak rozsypały się bez ładu po dnie. Czekał go bardzo długi dzień. - Czy zdaje pan sobie sprawę, że właśnie zaprzepaścił kilka bitych godzin pomiarów i szczegółowych analiz? |
|||
|
Szawolcs Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 78 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 10 |
21-04-2018, 22:49
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz
Ja rzadko nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę. Zapytałbym jeszcze o to dla pewności moją Strusię! Lecz kiedy przemoczony szaleniec powoławszy jasną dżumę na świadka, zaczął przeklinać mój popłoch, kompletnie zdębiałem i patrzyłem na niego wielkimi oczami, niezdolny do riposty ni pozbierania własnych myśli. O czym on... Co on... A ja...? To on był...?
Może ja o czymś nie wiedziałem? O czymś ważnym? - Z całym szacunkiem... - zacząłem powoli, z namysłem, lecz kiedy usłyszałem swój zachrypnięty głos, przerwałem sobie i odchrząknąłem. Uszczknąwszy kilka dodatkowych sekund na namysł, dobyłem z siebie głębszego, pewniejszego siebie tonu i byłem też w końcu zdolny do ułożenia rysów w nieco zagniewany, pełzający jednak przy tym na granicy rozbawionego wyraz: - Z całym szacunkiem, lecz czymkolwiek się zajmowaliście, robiliście to pod wodą, udając co najwyżej martwego szczura, a przynajmniej to robiła wasza grzywa, kiedy na was spojrzałem. - Spojrzałem na niego, obserwując reakcję na mój bardzo powoli, lecz stopniowo pogodniejący wyraz pyska. - Co żeście więc analizowali, jeżeli można spytać? W tej rzece. - Wskazałem na wodę łapą. - Na terenie stada Srebrnego Księżyca. Czekałem, jakbym wywołał do odpowiedzi uczniaka i takie też wrażenie musiałem sprawiać, patrząc na jego dziką furię we względnym spokoju i z uprzejmością, na którą bez większego problemu sobie względem niego pozwoliłem, w oczach. Zaraz chciałem też go przywitać i przedstawić się, postanowiłem jednak odroczyć te uprzejmości, by wysłuchać dalszej części jego skargi. Bądź co bądź, byłem winien jego porażki! Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing and leaves you hanging upside down, mouthing knowledge as your heart falls out of your mouth.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 21-04-2018, 22:50 przez Szawolcs.)
|
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
21-04-2018, 23:19
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Przybysz był wyraźnie zmieszany całą sytuacją. Wydawało się, że przeszkodzenie znachorowi nie było jego celem i był równie zaskoczony co on, o czym świadczyły nienaturalnie szeroko otwarte oczy.
- Polecam miód na tę chrypkę. – rzekł znachor, próbując rozwiać pierwsze złe wrażenie jakie zapewne wywarł na nieznajomym. – Nie radzę bagatelizować początkowych objawów przeziębienia. Znam kilka przypadków, które zaczęły się od niewinnej chrypki, a delikwenci zaniechawszy leczenia skończyli, że tak użyję terminu fachowego, jako pomoc naukowa. - Darmowa porada medyczna powinna wynagrodzić szaremu nieprzyjemne powitanie. Na słowa samca Gunter rozejrzał się czujnie dookoła. Czy był tu ktoś jeszcze, niewidoczny dla jego oczu? Kogo szary miał na myśli mówiąc „wy”? Nie dostrzegł nikogo w pobliżu. Powęszył jeszcze uważnie dla pewności, ale nawet zapach nie zdradzał niczyjej obecności w okolicy. Dobrze zdawał sobie sprawę na czyim terenie się znajdował, więc ta rozmowa mogła chwilę poczekać. W tej chwili był pilniejszy problem do rozwiązania. Być może chrypka i wytrzeszcz oczu to były tylko niektóre z objawów u szarego. Znachor miał dwie teorie: nieznajomy ma problemy z widzeniem lub z psychiką. Należało to sprawdzić, zanim będą kontynuować pogawędkę. - Za pozwoleniem, za chwilę odpowiem na pańskie pytanie. Prosiłbym jednak, aby wcześniej odpowiedział pan na jedno moje pytanie. Ile pan widzi łap? – zapytał uprzejmie nieznajomego, wyciągając wysoko w górę przednią kończynę. |
|||
|
Szawolcs Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 78 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 10 |
21-04-2018, 23:53
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz
Patrzyłem na niego i rzedła mi mina. Z pasją opowiedział mi o sposobie na chrypkę, po czym zaczął przewąchiwać wodę, by na koniec ze zdecydowaniem zakomenderować, bym policzył jego łapy. Wszystko to obserwowałem z miną, która z kurtuazyjnie uprzejmiej przemieniała się w pełne troski zmartwienie.
Pozwoliłem, by wybrzmiała między nami chwila niezręcznej ciszy. Brakowało jedynie cykad. A później, kiedy już mu pewnie ta łapa uwiędła niby sucha witka, uniesiona wysoko, porzuciwszy grzecznościową formułę, zapytałem tak ostrożnie, jakbym mówił do malca, który ledwo co przestał płakać, ponieważ jego mama zniknęła z pola widzenia: - Może wyjdziesz z wody? Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing and leaves you hanging upside down, mouthing knowledge as your heart falls out of your mouth. |
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
22-04-2018, 16:46
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Gunter patrzył wyczekująco w oczy nieznajomego z wyciągniętą łapą. Nieznajomy stał w bezruchu z enigmatycznym wyrazem pyska. Sytuacja powoli zaczynała się robić niezręczna, ale znachor nie zamierzał się poddać. W pojedynkach na wzrok był niepokonany. Wreszcie szary się odezwał, ku ogromnej uldze Guntera który powoli przestawał czuć własne palce, a jego oczy zaczynały lekko szczypać. Przybysz odrzucił pomocną łapę, ale to jego strata. Czarnogrzywy westchnął teatralnie, zamrugał żwawo i z rozmachem oraz towarzyszącym mu głośnym pluskiem opuścił łapę.
- Myślę, że na razie pozostanę w wodzie. Ale jeśli pan chce, może do mnie dołączyć, woda jest dziś bardzo przyjemna. Ale proszę tym razem nie robić tyle bałaganu, wchodząc do rzeki. Wystraszy pan wszystkie ślimaki.– znachor ani myślał wychodzić na brzeg dopóki nie pozna zamiarów amatora porannych spacerów. Nachylił się i wychlipał kilka łyków wody, dając sobie chwilę na zastanowienie. Musiał delikatnie sprawdzić, czy szary należy do wyznawców księżyca. Wygrzebał z zakamarków pamięci swoje ostatnie spotkanie z księżycowym strażnikiem. - Niech Księżyc oświetla twe drogi. – powiedział uprzejmie, z pogodnym wyrazem pyska, jak gdyby codziennie witał tak nieznajomych. Jednocześnie obserwował uważnie reakcję samca, który nie wyglądał co prawda na gotowego bronić swojej ziemi przed intruzami do ostatniej kropli krwi, ale i tak lepiej było na niego uważać. |
|||
|
Szawolcs Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 78 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 10 |
22-04-2018, 17:16
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz
Mierzyliśmy się wzrokiem na jakichś iście komicznych zasadach, ja mający go za szaleńca, on mnie za większego, ja brudny, on mokry, w dodatku proponujący mi przyłączenie się do tego, cokolwiek tam w wodzie wyczyniał.
- Podziękuję, nie lubię pływać - odparłem z niezmiennie zmiętym w wyrazie wielkiego zmartwienia czołem. Nadal nie byłem pewien, czego się mogę po nim spodziewać. Nie wydarzyło się to, co zwykle działo się w takich sytuacjach: po momencie obustronnej konfuzji nie nastąpiło rozwiązanie, nie spłynęła na nas ulga z powodu wyjaśnienia sobie powodu wszelakich omyłek, do których przy pierwszym kontakcie doszło. On nadal zamierzał robić swoje, czego mu raczej nie chciałem bronić, o ile nie było dla nas obu niebezpieczne. Uwiądłbym w niepewności i namyśle nad stanem rozmówcy, gdyby nie stadne przywitanie, którym zwieńczył swoją wypowiedź. Ożywiłem się ostrożnym uśmiechem i trzymając się lwa w rzece badawczym spojrzeniem, odparłem z zaczątkiem entuzjazmu: - I niech oświetla twoje. Wybacz, lecz mam nadzieję, że wyjaśniłem, dlaczego zmąciłem wodę i będziesz mógł kontynuować swoją pracę, cokolwiek robisz, kiedy nurt się uspokoi. Jak widzisz, tak poznaję te ziemie, jak i tych, którzy je zamieszkują, stopniowo. - Posłałem mu uprzejmy uśmiech. - Szawolcs - przedstawiłem się, Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing and leaves you hanging upside down, mouthing knowledge as your heart falls out of your mouth. |
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
25-04-2018, 19:58
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Wzrok szarego świdrował wnętrze głowy Guntera i niemal fizycznie czuł na sobie jego spojrzenie. Z powodu niewzruszonej postawy nowego znajomego, on także odczuwał silną potrzebę pozostania w bezruchu. Z każdą chwilą stawało się to coraz trudniejsze. Jakby na potwierdzenie teorii, że tego, do czego nie mamy dostępu chcemy najbardziej, nagle uzmysłowił sobie, że koniecznie musi podrapać się po nosie. Czuł na nim dziwne mrowienie, jakby stado mrówek nagle zjeżyło swoje małe włoski i zaczęło niespokojnie przebierać tycimi łapkami, szepcząc nerwowo o swoich ważnych owadzich sprawkach, siedząc dokładnie na czubku nosa znachora. O ile oczywiście mrówki posiadają włosy, nigdy tego nie sprawdzał, ale koniecznie musi nadrobić to niedopatrzenie, kiedy tylko skończy liczyć kamienie.
Kiedy towarzysz odmówił wspólnej kąpieli, a Gunter z kolei nie zamierzał z niej rezygnować, stało się jasne, że sytuacja nie rozwiąże się zbyt szybko. W związku z tym znachor, nie zważając na stężenie niezręczności w powietrzu, którą można by kroić nożem lub nawet niedokładnie zaostrzonym patykiem, przełamał niepisaną umowę o nieporuszaniu się. Z ogromną ulgą podrapał się po nosie, przeganiając wyimaginowane mrówki. - Miło mi poznać. Jestem Gunter. – przedstawił się, lekko skłaniając łeb. Nie wiedział co prawda, czy Szawolcs użył właściwej odezwy na jego pozdrowienie, ale wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście jest jednym z wyznawców księżyca. Wyglądało jednak na to, że jest w tym nowy, a jego biedna naiwna główka była wybitnie podatna na wciskanie kitu. - Spokojnie, jeszcze zdążysz wszystkiego się nauczyć. – znachor przybrał wyraz twarzy dobrego wujka, gotowego służyć pomocą zagubionemu dziecku. - Zdążyłeś już poznać – jak miała na imię ta strażniczka… – Chui? |
|||
|
Szawolcs Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 78 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 10 |
26-04-2018, 20:34
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz
- Tak myślę, a z całą pewnością mogę stwierdzić, że mam taki zamiar - odparłem wujkowi dobra rada dźwięcznym, podbarwionym uprzejmą pogodą ducha barytonem, po czym wziąłem nieduży haust powietrza, chcąc zaraz powiedzieć więcej, podniosłem też w tym celu lewą łapę, by coś wskazać, Gunter mnie jednak ubiegł. Zmarszczyłem się, ponieważ nie przypominałem sobie nikogo o podobnym imieniu. Tak też mu odpowiedziałem, zapytując przy tym, czym Chui zajmuje się w stadzie. Nie chciałem jednak, by umknęła mi wcześniejsza myśl, więc prędko, w zasadzie nie dając Gunterowi stosownego czasu na odpowiedź, przychyliłem się nad wskazującą rzekę, jej zachodnią odnogę, łapą, dodając z gorliwą ciekawością:
- Znasz może przejście na drugą stronę? To nie koniec terytorium, a zastanawia mnie, czy aby przedostać się na jego północne rubieże, należy przebyć wodę wpław. Wykorzystałbym cię, jeżeli pozwolisz. - Uśmiechnąłem się do Guntera, dotykając łapą ziemi. - Chyba że twoje badania nie obejmowały innych części rzeki, w co jednak śmiem wątpić, wyglądasz na skrupulatnego badacza. - Usiadłem powoli, owinąłem ogon wokół łap, przyjmując tę swobodniejszą pozę z niejaką ulgą, wyrażoną głębokim, niespiesznym westchnięciem, zwieńczonym spojrzeniem ku rozległym połaciom stepu na północy. Jeżeli Gunterowi zależało na kontynuowaniu analiz, stąd mu nie przeszkadzałem, liczyłem też na to, że rozmowa ze mną nie będzie przeszkodą, by mógł wrócić przy jej okazji do pracy. Bądź co bądź i jemu, miałem ogromną nadzieję, zależało na poznaniu nowego członka stada. A ja miałem cudowną możliwość, by odwlec nieunikniony samotny spacer, który sobie zaplanowałem, coś okropnego. Prędko więc wróciłem wzrokiem ku niemu, ponieważ jakkolwiek piękne były ziemie Najjaśniejszego, ich pastwiska ustępowały ich mieszkańcom po wielokroć. Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing and leaves you hanging upside down, mouthing knowledge as your heart falls out of your mouth. |
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
28-04-2018, 14:37
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Rybka złapała haczyk. Znachor nie wiedział co prawda co zamierza osiągnąć, narażając się strażnikowi obcego stada, przebywając na jego własnym terenie, ale jak wiadomo bez ryzyka nie ma zabawy. A Gunter bawił się przednio. Otworzył pysk, żeby odpowiedzieć na pytanie Szawolcsa, ale ten bezpardonowo wszedł mu w słowo. Aby zamaskować niezręczną sytuacje, znachor udał zamaszyste ziewnięcie. Poczekał cierpliwie, niczym wujek, pod którego się podszywał, aż księżycowy skończy swoją wypowiedź. Wykorzystał tę chwilę, aby coś przekąsić. Zauważył za jednym z większych kamieni apetycznego ślimaka, zanurkował więc na chwilę pod wodę, a po chwili wynurzył się ze smakołykiem w paszczy. Niezwłocznie połknął glutowatą zdobycz i oblizał się ze smakiem. Nie znaczyło to, że posiłek mu smakował. Był paskudny i smakował mułem z lekkim aromatem zepsutej ryby, ale znachor wciąż miał nadzieję, że kiedyś polubi ślimaki. To znacznie ograniczyłoby konieczność polowania i oszczędziło mu wiele wysiłku, ponieważ mięczaki były nieporównywalnie wolniejsze niż antylopy. Następnie rozsiadł się wygodniej w wodzie i zwrócił do szarego nauczycielskiem tonem.
- Otóż Chui jest strażniczką. Precyzując odpowiedź, jest ona hieną. Dziwię się, że jeszcze jej nie znasz, to niezwykle ciekawa osóbka. W wolnych chwilach między patrolami zajmuje się opieką nad bezdomnymi kociętami. Spojrzał w stronę wskazywaną wcześniej przez Szawolcsa. Znachor nie wiedział zbyt wiele o tutejszej geografii, ale księżycowy wiedział jeszcze mniej. - Jeśli chodzi o przejście, nie radziłbym ci opuszczać terenu stada dopóki nie zdobędziesz trochę więcej wiedzy i doświadczenia. – Gunter przybrał poważną minę – Lepiej zamoczyć się, przeprawiając przez rzekę niż paść ofiarą wrogów księżyca, gotowych tępić wszystkich jego wyznawców, kiedy tylko wystawią łapę poza jego terytorium. Rzeka biegnie na wschód, a tam w Mrocznych Grotach mieszkają niewierni. Nie chciałbyś ich spotkać, wierz mi. – trochę religijnych bzdetów na pewno zrobi wrażenie na członku kultu księżyca. |
|||
|
Szawolcs Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 78 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 10 |
01-06-2018, 17:12
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz
Kiedy mówiłem, wodziłem za nim zachłannym spojrzeniem, lecz Gunter nie potrafił wytrzymać w bezruchu ani chwili i moje pragnienie, by złapać z nim kontakt wzrokowy, było nie do zrealizowania. Nie, nie pozwoliłby mi. Ciągle musiał być czymś zajęty, lecz myślał o naszej rozmowie nie mniej niż ja, skoro po wynurzeniu się z wody kontynuował ją bez zawahania. Chciałem, by jego nagłe zniknięcie pod taflą nie wywołało we mnie takiej konsternacji, jaką spowodowało, ale cóż mogłem? Zawsze mi mówiono, że traktuję rzeczy zbyt poważnie, a gdy starałem się tego nie robić, efekt był komiczny. Dlatego nie udawałem, że łapczywe pożarcie ślimaka jest czymś, czego mógłbym się spodziewać po dorosłym lwie, bo obyczaj, bo pogoda... Przyłapałem się na tym że gładzę grzywę na piersi, jakbym się uspokajał - tak było?
Słuchałem go uważnie. Wiedział więcej, a jego brak ogłady był tylko powodem, dla którego co jakiś czas spoglądałem na wzburzaną przezeń wodę, tak jakby przez to, że się w niej znajdował, to i miał nad całą rzeką prawdziwe władanie. Nie potrafiłem ukryć obaw, a każde zerknięcie w taflę powodowało ukłucie nisko w brzuchu. Mobilizowałem się jednak i mimo gotowości do raptownej ucieczki przed żywiołem, nad którym miał kontrolę Gunter, nie pozostawiłem jego słów bez komentarza. Chciałem wpierw sprostować, że miałem na myśli przeprawę na Ognisty Step, tylko musiałem najwidoczniej zawędrować zbyt daleko, lecz kolejne myśli prędko zaprzątnęły mnie zbyt mocno. - Czy mówisz to poważnie? - zapytałem. Ponieważ zbyt długo milczałem, kiedy on najpierw zajadał ślimaka, a następnie perorował, jak zwykle głębokość i barwa własnego głosu miło mnie zaskoczyły. Uśmiechnąłem się i nie kryjąc sceptycyzmu, dodałem w poufnym tonie, który miał nas ku sobie zbliżyć: - rozmawiasz z kimś dawno wyrosłym ze strasznych opowieści, więc o ile nie uraczyłeś mnie jednym z tych mających wzbudzić wielki apetyt wstępów, co ci się niewątpliwie udało, nalegałbym, żebyś powiedział o nich coś więcej. Do tej pory byłem ku Srebrnym Ziemiom prowadzony, nigdy za ich poszukiwanie piętnowany, więc z chęcią posłucham o tych, którym nasza obecność tutaj jest niemiła. - Leżałem już, wyprostowawszy przed sobą przednie łapy. To musiała być choroba rzeczna, ale w takiej pozycji od patrzenia na fale nie robiło mi się niedobrze i bardzo byłem z tego zadowolony. Wydawało mi się, że jestem również gotowy na kolejne dziwactwo Guntera, chociaż z podobnym osądem wolałem się wstrzymać. Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing and leaves you hanging upside down, mouthing knowledge as your heart falls out of your mouth. |
|||
|
Gunter Samotnik Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Znachor Liczba postów:208 Dołączył:Lut 2018 STATYSTYKI
Życie: 94
Siła: 76 Zręczność: 70 Spostrzegawczość: 67 Doświadczenie: 30 |
01-06-2018, 21:33
Prawa autorskie: ja
Tytuł pozafabularny: Geniusz
Wzrok Szawolcsa podążał za każdym ruchem znachora jak uporczywa mucha w upalny dzień. W związku z powyższym musiał uważać na każdy najmniejszy gest, aby przypadkiem się nie zdradzić. Księżycowy chciał znać szczegóły. To niedobrze. To bardzo niedobrze, ponieważ wiedza Guntera o tutejszych stadach właśnie się skończyła. Oznaczało to, że nadszedł czas na improwizację. Szawolcs chciał się dowiedzieć czegoś o ziemiach na wschód od rzeki. Wschód? Gunter musiał się chwilę zastanowić. Skoro jest ranek, a strona na którą wskazywał rozmówca nie była tą na której świeci słońce… Ty idioto! – pomyślał i palnął się łapą w czoło. A właściwie palnąłby, gdyby przed chwilą nie postanowił ograniczyć do minimum gestów mogących wskazywać na jego nieszczerość, dlatego w ostatnim ułamku sekundy wyhamował łapę i zamaszyście przeczesał grzywę. Spróbował przybrać przy tym najzwyklejszą minę, tak jakby to był jego codzienny sposób na układanie fryzury.
- Oczywiście, jestem wybitnie poważnym lwem i zawsze mówię… poważnie. – skrzywił się, ponieważ pazur zaplątał mu się w grzywę i przypadkiem wyrwał sobie pęk sierści. Obejrzał uważnie utracone owłosienie i strząsnął je z łapy. Obserwując, jak kłąb czarnej sierści odpływa spokojnym nurtem w siną dal, miał czas zastanowić się, co właściwie powiedzieć żądnemu wiedzy strażnikowi. - Masz rację, nie jesteś lwiątkiem, który chciałby słuchać przerażających historii. Zamiast tego mogę ci więc opowiedzieć o innych stadach. – kiwnął łbem w kierunku zachodnim (tym razem upewnił się wcześniej, że to właściwa strona) – Widzisz tamten szczyt? To Kilimandżaro. Mieszka tam stado o dumnej, acz nieadekwatnej nazwie Cesarstwo Doliny. Zapewne chcą w ten sposób mylić wrogów, bo wyobraź sobie, że jesteś najeźdźcą, planującym podbić Cesarstwo Doliny, o którym usłyszałeś od kolegi przy wodopoju. Przygotowujesz się do drogi, zbierasz wojowników, opracowujesz strategię walki, żegnasz się z matką, ściskasz siostrę, całujesz kochankę na pożegnanie i tego samego dnia wyruszasz w drogę. Wędrujesz dniami i nocami, twoi wojownicy tracą siły, jesteście głodni, zmęczeni i macie odciski na łapach, słońce praży niemiłosiernie, ale wy się nie zatrzymujecie, bo przed oczami macie wizję epickiego podboju. Chcecie zapisać się w historii jako zdobywcy Cesarstwa. Dzień za dniem idziecie przed siebie z oczami utkwionymi w daleki horyzont. Wyobrażasz sobie już jak wbijasz głowę cesarza na pal. Po morderczej wędrówce nareszcie docieracie do upragnionego celu. Z impetem wpadacie do Doliny chcąc grabić, gwałcić, mordować i kraść im kokosy, a tam co? A tam nic! Bo Cesarstwo Doliny mieści się na górze. Takie śmieszki z tych górali. Ale nimi się nie przejmuj. Mogliby zagrozić Srebrnemu Księżycowi tylko układając o nim złowrogą balladę.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-06-2018, 22:52 przez Gunter.)
|
|||
|
Szawolcs Konto zawieszone Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Dorosły Liczba postów:32 Dołączył:Mar 2018 STATYSTYKI
Życie:
Siła: 78 Zręczność: 66 Spostrzegawczość: 66 Doświadczenie: 10 |
01-06-2018, 22:45
Prawa autorskie: Moje, Anne Sexton - wiersz
Rozbawił mnie, wciągnął w historię i rozbawił. Obnażyłem zęby i zaśmiałem się, ponieważ talent Guntera był niezwykły, a jego osobowość - jedyna w swoim rodzaju.
- Kilimandżaro. To zmyślna strategia, trzeba przyznać, zająć tak trudny teren - ciągnąłem temat, nie próbując przeciwstawiać się rozbawieniu. Nie chciałem wdawać się w poważny ton, ponieważ i dykteryjka Guntera była mało poważna. Zamiast tego kontynuowałem jego retorykę. Uspokoiwszy podrygujące barki, nachyliłem się, a wytrzeszczywszy oczy do porywającego moją wyobraźnię pomysłu, zaproponowałem: - Niech jednak będzie to ta jedna ballada, co by się wtedy stało? Tylko uzmysłów sobie, przed czym musielibyśmy się bronić: słowem. O ile w pojedynku na ciosy moglibyśmy kalkulować siły, o tyle mierząc się z nieprzychylną plotką, gonilibyśmy cienie tych, którzy ją rozpowiadają. Czy mam się nie przejmować twoimi góralami? Zasugerowałeś odwrotność! - Zaśmiałem się, odchylając do poprzedniej pozycji. - Opowiem ci o pewnej prorokini, o której usłyszałem, zanim ugościła mnie Inés. Nazywa siebie Ostatnią Pieśnią i nie zdradza miejsca swoich narodzin, dla niektórych, w tym również i mnie, tak ważnego w określeniu własnej tożsamości, charakteru. Ostatnia Pieśń uważa siebie za pośrednika niosącego wieść o tym, co właściwe, co nie ma ani miejsca narodzin, ani pochówku. To heretyczka, która podobno przebywała zbyt długo na pustyni, miejscu najbliższym jej bezpłciowemu bóstwu, słońcu. Teraz powiem ci jednak coś więcej. - Poprawiłem przednie łapy, ponieważ chciałem się nachylić. Pod jedną z nich wyczułem jednak drobne kamienie, a kiedy odchyliłem ją, upewniłem się, że jest ich tam więcej. Jeden z nich posunąłem przed siebie, aż wpadł do wody. Chlup zakończył mój ruch i podsumował dotychczas wypowiedziane słowa. - Gdyby na tym poprzestać, byłaby to nie bardzo śmieszna historia, w połowie prawdziwa, w połowie zupełnie pomylona, lecz opowiedz ją komukolwiek, a zdwoisz liczbę słów, którą przeznaczył im ten, od kogo ją usłyszałeś. - Drugi chlup. - Podobnej strategii niepotrzebni są nawet cesarzowie - zauważyłem, spoglądając z ciekawością na Guntera, wspominając sprawność, z jaką rozpoczynającą jakiś gest łapę przekierował ku swojej splątanej grzywie. Watch out for intellect,
because it knows so much it knows nothing and leaves you hanging upside down, mouthing knowledge as your heart falls out of your mouth. |
|||
|
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości